Wpisy archiwalne w kategorii

do 50km

Dystans całkowity:18349.28 km (w terenie 5573.23 km; 30.37%)
Czas w ruchu:1068:39
Średnia prędkość:17.17 km/h
Maksymalna prędkość:65.37 km/h
Suma podjazdów:18982 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:183 (100 %)
Suma kalorii:79661 kcal
Liczba aktywności:722
Średnio na aktywność:25.45 km i 1h 28m
Więcej statystyk

Da się szybciej :-)

Wtorek, 2 września 2014 · Komentarze(1)
Da się szybciej :-)

W styczniu dwa lata temu testowałem krótką pętlę przez Stolarzowice, Miechowice, Rokitnicę. Czas jazdy 25 minut, testowałem to później, między innymi w marcu tego roku i bez zmian. Zawsze ten sam czas. Dziś kolejny test. Cel - średnia powyżej 30km/h.

Wiem, nie jest wysoka, ale odcinek jest dziwny. Niby po płaskim, z niewielkimi podjazdami, a potrafi zmęczyć. Zobaczymy.

Po krótkiej rozgrzewce ruszam. I jak zwykle od początku ciężko, ale po chwili jest lepiej. Próbuję się pilnować żeby od razu nie przegiąć, ale ciężko mi to idzie. Tuż przed Miechowicami, na zakazie wyprzedzania, jakiś idiota mierzy się z autobusem i... jedzie ze mną na czołówkę. Na szczęście w jedynym miejscu gdzie da się zjechać na pobocze. Szlag by go trafił.
Mijam Miechowice i łapie mnie czerwone światło (tak to jest jak się wybiera dziwne trasy na pętle testowe). Na szczęście stoję góra 10 sekund. Do Rokitnicy początkowo ciężko, potem z górki. Przed pocztą kurier-idiota zajeżdża mi drogę na rowerówce. Kończy się na puknięciu w blachę furgonu, nawet się nie odwracam sprawdzić czy zareagował.

Dojeżdżam do końca i sprawdzenie czasu. Czas 22:44 na 11,51km, czyli... średnia powyżej 30km/h !!! Mimo przeciwności losu udało się :-) Czyli w końcu jakiś postęp jest :-)

Chwila rozjazdu i wracam do domu bo jest zimno. I na tym radość się kończy :-(

Kadencja: 88

Nielegalna Drukarnia Pieniędzy

Sobota, 30 sierpnia 2014 · Komentarze(1)
Nielegalna Drukarnia Pieniędzy

Dziś dzień trochę zwariowany i przede wszystkim podporządkowany debiutanckiemu koncertowi Nielegalnej Drukarni Pieniędzy. Debiut na dożynkach na Helence, ale każda gwiazda musiała gdzieś zaczynać... :-)

Debiut na dożynkach © djk71

Chłopaków czeka jeszcze sporo pracy, ale debiut wydaje się być całkiem całkiem.
Podobało się chyba nie tylko mnie skoro kilka godzin później dostali drugą szansę... :-)

Wieczorem było gorąco © djk71

Muzyka mało dożynkowa, ale było gorąco, nawet pogo się pojawiło.

Ja w międzyczasie szybka rundka w terenie. Męcząco, wczorajsza niedyspozycja dawała jednak dziś o sobie znać. Może jutro będzie lepiej.


Kadencja: 78

Podrapany

Poniedziałek, 25 sierpnia 2014 · Komentarze(2)
Podrapany
Wczoraj był asfalt, dziś była chęć na teren. Mijam Górniki i wjeżdżam do lasu. Rzadko tu jeżdżę. Po chwili przypominam sobie czemu. Droga się kończy i ląduję w polu. Próba przebicia się lasem kończy się fatalnie. Co chwilę gęstwina taka, że muszę się wycofywać i szukać kolejnego przejścia. Jakby mało było jeżyn i innych krzaczorów to natykam się na zwoje drutu kolczastego...

Przygotowania do wojny? © djk71

Najprościej by było się wrócić, ale jestem facetem więc tego nie zrobię. Efekt: podrapane całe nogi i pół godziny spaceru. Bez sensu. Jeszcze chwila jazdy i wracam do domu. Nie tak to miało dziś wyglądać.

Kadencja: 69

Jak kania dżdżu, czyli po KoRNO

Niedziela, 24 sierpnia 2014 · Komentarze(3)
Jak kania dżdżu, czyli po KoRNO

Po wczorajszym KoRNO czułem zmęczenie. Duże zmęczenie, nawet w nocy czułem mięśnie. Dziś krótki rozjazd. Po Zabrzu. Zobaczyć przy okazji jak wiele się zmienia. Co rusz to nowy lokal, pub, restauracja, sklep... A i inne inwestycje widać.

Nowa inwestycja © djk71

Śląski Park Technologii Medycznych Kardio-Med Silesia © djk71

Po kilku kilometrach czuję, że tego mi było potrzeba. Przyszło mi do głowy, że potrzebowałem kręcenia jak kania dżdżu. I zacząłem się zastanawiać skąd pochodzi to wyrażenie i czego dotyczy: grzyba, czy ptaka? Okazuje się, że interpretacje są różne, ale mnie bardziej podoba się wersja z ptakiem.

Po koniec jeszcze spotkanie z miłośnikami koni, nic do nich nie mam, ale nie lubię jak jeżdżą po szlakach rowerowych...

Byle nie po rowerówce © djk71


Kadencja: 82

DSD, Segiet i Repty

Środa, 13 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
DSD, Segiet i Repty

Nie udał się wyjazd w poniedziałek (ulewy i burze), nie udała się wczoraj wycieczka po Czechach, udał się dzisiejszy wyjazd. Niezbyt długi ale trochę po terenie, trochę po asfalcie. Niewielu rowerzystów, chyba co chwilę kropiący deszcz wszystkich wystraszył. W DSD krótka rozmowa o 29-erach z przygodnie spotkanym w DSD bikerem.

Lubię to miejsce © djk71

Momentami ciężko na podjazdach ale to chyba wina cięższych przełożeń.

Kadencja: 75

Przełęcz Karkonoska

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · Komentarze(11)
Przełęcz Karkonoska

Po wczorajszej Śnieżce dziś pora na mały rozjazd. W sumie jedyne co nam przyszło do głowy to... kolejny podjazd. Tym razem Przełęcz Karkonoska, wg bazy podjazdów to najtrudniejszy polski podjazd asfaltowy. Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł po wczorajszym, ale spróbujemy, w zeszłym roku nie wyszło. Jedziemy Drogą Sudecką, mijamy cmentarz i zaczyna się podjazd. Od razu ścianka i... zamknięty szlaban. Trzeba zejść z rowerów, dziewczyna z pary, którą spotkaliśmy po drodze ma problem z ruszeniem na stromym podjeździe, nie wiem czy się udało, bo już ich więcej nie spotkaliśmy.

Jedziemy spokojnym tempem, puls po wczorajszym wysiłku wyjątkowo niski, około 148-155. Kolejne metry spokojnie zostają z tyłu. Końcówka bardzo stroma, ale wjeżdżam na szczyt nawet bez zadyszki.

Pp chwili dociera Amiga. Wspólna fotka i jeszcze kawałek w górę do schroniska.

Przełęcz Karkonoska © djk71

Tam mimo okropnego wiatru chwila odpoczynku na tarasie... Dziś można sobie pozwolić na trochę luzu... :-)

Chwila przerwy w schronisku © djk71

Pięknie tu.

Piękny widok © djk71


Trzeba jednak wracać...

Teraz czas na zjazd © djk71


W sumie jestem zaskoczony, spodziewałem się czegoś dużo trudniejszego (co nie znaczy, że było łatwo). Po powrocie jeszcze raz się upewniam, które odcinki były najcięższe wg opisów, ale okazuje się, że przejechaliśmy właśnie tę trudniejszą część. Fajnie, że tak łatwo poszło.


Kadencja: 67

Uphill Race Śnieżka czyli prawie sukces

Sobota, 9 sierpnia 2014 · Komentarze(19)
Uczestnicy
Uphill Race Śnieżka czyli prawie sukces

Zeszłoroczny wpis ze Śnieżki zakończyłem pytaniem: Czy wystartuję w przyszłym roku? Ten rok stał pod znakiem regularnych treningów więc postanowiłem sprawdzić jakie są tego efekty. Tym razem z firmy jedzie nas czwórka: Amiga, Andrzej, Krzysiek i ja.

Do Karpacza dojeżdżamy w piątkowy wieczór, Andrzej czeka na nas z odebranymi pakietami startowymi. Zaskoczeniem jest koszulka, bo choć jest bardzo fajna to jednak spodziewałem się, podobnie jak w ubiegłym roku, wersji rowerowej. Szkoda, bo myślałem, że to już będzie standard.

Rano wczesna pobudka, śniadanie i spokojne pakowanie, aby dojechać na rozgrzewkę i start. Postanawiam jeszcze sprawdzić ciśnienie w kołach i... wentyl zmienia się w rakietę latającą po ścianach. Świetnie :-( Zakładam inną dętkę... mając nadzieję, że była załatana...
Po drodze odstawiamy Anetkę i Wiktora na szlak żeby zdążyli dotrzeć na szczyt przed nami i zjeżdżamy do centrum.

Śnieżka... niby tak blisko © djk71

A jednak daleko (wysoko) © djk71

W trakcie rozgrzewki czuję, że coś jest nie tak z blokiem w lewym bucie. Zatrzymujemy się i rzeczywiście... odkręcił się. Rewelacyjny początek - dętka, blok... co jeszcze? Przykręcam mniej więcej w podobnym położeniu jak poprzednio i mam nadzieję, że nie odczuję tego na trasie.

Kończymy z konieczności nieco krótszą rozgrzewkę i dojeżdżamy z Amigą na start, a tam już wszyscy ustawieni. Kiedy start był ze stadionu jakoś później się ludzie ustawiali, tu już jest prawie komplet. Trudno, wystartujemy z końca. Jest już Krzysiek, tylko Andrzeja nie widać. Dołącza do nas Grzesiek. Chwila rozmowy, życzymy sobie powodzenia i ruszamy.

Do Świątyni Wang w miarę łatwo, bo choć ostro pod górę to na razie asfaltem. Jedzie mi się dobrze, wyprzedzam kolejnych zawodników. Tradycyjnie przed Wangiem pierwsi zawodnicy schodzą z rowerów. Nawet o tym nie myślę.

Jadąc dalej wiem, że najciężej będzie w okolicach Strzechy Akademickiej. Tu już jest ostra walka z brukiem wybijającym z rytmu. Jednak i na tym odcinku jedzie mi się dobrze, wciąż wyprzedzam rywali choć już nie tak często jak wcześniej. Pocieszające jest to, że mnie mało kto wyprzedza. Nie skasowałem licznika przed startem więc nie wiem jaki mam czas, a szkoda... Potem się okaże, że pod Strzechą miałem czas 0:55:57, czyli około 7 minut lepiej niż w roku ubiegłym.

Kolejny odcinek to mozolny i długi podjazd kończący się zjazdem pod Dom Śląski. Zjeżdża się fajnie, choć podłoże nierówne to udaje się dość mocno rozpędzić. Teraz ostatni odcinek już bezpośrednio na Śnieżkę.

Jeszcze nas nie widać © djk71

Tuż przed rozwidleniem ścieżek... strzela mi łańcuch. Szlag by to trafił. Przepraszam tych, którzy akurat przechodzili/przejeżdżali obok mnie, ale chyba głośno mówiłem co o tym myślę. Na szczęście wziąłem z sobą narzędzia i w ostatniej chwili wrzuciłem do nich spinkę do łańcucha. Przejeżdżający obok zawodnicy radzą, abym tego nie naprawiał tylko wszedł już pieszo bo to już tylko jakieś 2km. Mimo wszystko spinam łańcuch i po jakiś 5 minutach ruszam dalej. Boli trochę lewa noga w łydce, bo po zejściu i schyleniu się do naprawy niefortunnie kucnąłem i zaczął łapać mnie skurcz.

Już blisko © djk71

Jak zwykle najgorsze jest ostatnie 200m, w zeszłym roku to tu właśnie dopingował mnie Igorek, w tym roku czeka tu na mnie żona :-) Biegnie obok i robi zdjęcia :-)

Walka na ostatnich metrach © djk71

Jeszcze trochę © djk71

I końcówka © djk71

Jest ciężko, ale bez problemu przejeżdżam linię mety. Tu czeka już Andrzej, który wjechał prawie 14 minut wcześniej. Wiku robi zdjęcia.

Odbieram medal i paczkę żywnościową. Odnajduję też wwiezione przez organizatorów bagaże. Po kilku minutach dociera Amiga, tym razem to mi się udało go objechać (w końcu się zrewanżowałem :-) )

Czekamy jeszcze na Krzyśka i po chwili w komplecie cieszymy się ze zdobycia najwyższego szczytu Karkonoszy ;-)

W komplecie © djk71
Ciepło. Wyjątkowo nawet nie mamy potrzeby się przebierania. Rozmowy i śmiechy w oczekiwaniu na wspólny zjazd, pilotowany jak zawsze przez organizatorów.

Oczekiwanie na zjazd © djk71

Ręce nie dają się domyć po serwisie...

Jak to domyć bez mydła? © djk71


W końcu ruszamy.

Zaczynamy zjazd © djk71

Przez moment zaczyna lekko kropić, ale na szczęście szybko przestaje. Pod Domem Śląskim jak zwykle oczekiwanie na wszystkich.


Czekamy na wszystkich © djk71
Kto nas odnajdzie? :-) © djk71

Na dole makaron i oczekiwanie na dekorację oraz zejście ze szczytu naszych kibiców.
Ku naszemu zaskoczeniu jednym z nagrodzonych jest Amiga :-) Trzecie miejsce w kategorii 100+. Brawo!

Amiga jest trzeci © djk71

Niestety w tym roku nie ma tradycyjnej tomboli. Szkoda, bo to zawsze był miły akcent na zakończenie imprezy.

Podsumowując
Mój czas to 1:39:01, czyli... 9 minut i 40 sekund lepiej niż w roku ubiegłym. Doliczając jakieś 5 minut, które straciłem na naprawę łańcucha to w sumie 15 minut lepiej niż w roku ubiegłym, czyli postęp jest znaczny. Trening przyniósł efekty. Dziękuję :-)
Poniżej 1:30:00 bym nie zszedł, a taki był cel... Czyli dobrze, ale jeszcze nie tak jak bym chciał.


Kadencja: 63

Przed Śnieżką

Piątek, 8 sierpnia 2014 · Komentarze(3)
Przed Śnieżką

Krótki trening przed wyjazdem do Karpacza. Jutro kolejny Uphill Race Śnieżka. Czy uda się poprawić czas z ubiegłego roku? Mam nadzieję, że tak :-) Będzie się działo bo tym razem jedzie nas czwórka z firmy :-)

Kadencja: 82

W domu

Środa, 6 sierpnia 2014 · Komentarze(2)
Kategoria do 50km
W domu

Pobyt w Juszczynie zakończony. Dziś krótka rundka po standardowej okolicy. Jakoś tak nijako. Nie ma podjazdów :-)

Za to wcześniej impreza w Katowicach i kibicowanie Igorkowi :-) Jak na czwarty, czy piąty wyjazd rowerowy w tym roku to pięknie pojechał ;-) Strach myśleć co by było gdyby ćwiczył...


Chwila dla reporterów :-) © djk71

Żeby wygrać trzeba spróbować :-) © djk71


Kadencja: 77

Pożegnanie z Juszczynem

Wtorek, 5 sierpnia 2014 · Komentarze(1)
Pożegnanie z Juszczynem

Miała być pętla z ponownym zaliczeniem Krowiarek, ale zapowiadali ranne deszcze więc odpuściłem. Okazało się, że się mylili, ale za późno już było na pierwotny plan więc tylko do Skawicy i powrót. Z mocniejszymi akcentami.

Podobają mi się te zjazdy i podjazdy © djk71


Ogólnie podobają mi się takie podjazdy coraz bardziej. Żal, że trzeba wracać. Szkoda, że nie udało się pojeździć więcej, szczególnie w terenie, ani też pochodzić, ale ogólnie mi się podobało. Może po prostu potrzebowałem odpoczynku, z dala od ludzi, od netu, od telefonów i może też od zbytniego wysiłku.Zobaczymy, czy przyniesie do jakiś efekt w sobotę w trakcie Uphillu na Śnieżkę :-)

Kadencja: 79