Wpisy archiwalne w kategorii

do 50km

Dystans całkowity:18349.28 km (w terenie 5573.23 km; 30.37%)
Czas w ruchu:1068:39
Średnia prędkość:17.17 km/h
Maksymalna prędkość:65.37 km/h
Suma podjazdów:18982 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:183 (100 %)
Suma kalorii:79661 kcal
Liczba aktywności:722
Średnio na aktywność:25.45 km i 1h 28m
Więcej statystyk

Szlakiem górnośląskich rezydencji

Niedziela, 21 września 2014 · Komentarze(8)
Szlakiem górnośląskich rezydencji

Jakiś czas temu zapisałem chłopaków i siebie na rajd rowerowy szlakiem górnośląskich rezydencji. Rajd miał być jedną z części Szlacheckiego weekendu. Niestety nie było szans na udział w pozostałych, ciekawie zapowiadających się, imprezach.

Pobudka, śniadanie dla chłopaków i dla siebie i czas ruszać. Niestety tylko z Wiktorem, Igor po chorobie musi zostać w domu. Szybko docieramy do Tarnowskich Gór i... prawie półtorej godziny czekamy na start imprezy. Miałem zapisane, że rajd jest o 11-tej i... faktycznie o tej godzinie zaczyna się rejestracja, a start... w południe.

Pamiątkowa koszulka © djk71

W międzyczasie odebranie pakietów startowych (pamiątkowy T-shirt, woda, wafelek i kupon na grochówkę) i taksowanie otoczenia i rowerów innych uczestników.

Co to za flaga? © djk71

Interesujące © djk71
I po problemie © djk71
To lubię © djk71
Rodzinnie © djk71
I znów rodzinnie © djk71

W końcu ruszamy i bardzo szybko pierwszy postój obok kopalni srebra. Tu krótka opowieść o historii tego miejsca.

Kopalnia srebra © djk71
A może się przesiąść © djk71
Wybór jest spory © djk71
Kamień graniczny © djk71
Słuchamy prelekcji © djk71

Kolejny punkt to Red Rock, część uczestników zostawia rowery na dole i na szczyt idzie piechotą, część podjeżdża. Mimo założonych cienkich opon oczywiście jadę. Jednak na błotnistym podjeździe koła zaczynają buksować i muszę 2m podprowadzić. Potem już nie ma problemu.

Widok z hałdy © djk71

Niektórym się nudzi...
Co by tu zrobic? © djk71

... i postanawiają sprawdzić jak tam zjazd...

Zjadę! © djk71

Udaje się...

Jadę © djk71

Tylko potem trzeba rower wepchnąć do góry...

Wyciągu nie ma © djk71

Po kolejnej prelekcji czas ruszać dalej.

Tym razem postój przed kościołem w Bobrownikach.

Przy kościele © djk71
Grota? © djk71

Zaczyna padać. Na szczęście tylko chwilowo.

Podjazd, a potem zjazd do przejazdu w Nakle. Kilka rowerów na zjeździe kładzie się... Na szczęście eskortujący nas w towarzystwie policji ambulans nie musi interweniować.

Zawsze elegancko © djk71

Kolejny postój w dość nietypowym miejscu, przy wapiennikach...

Wapienniki © djk71

Stąd już dojazd wprost pod pałać w Nakle, gdzie czeka nas ciepły poczęstunek.

Stroje dowolne :-) © djk71
Kolejna rodzinka © djk71

I na miejscu © djk71

Choć chciałoby się tu zostać dłużej to w planach dziś jeszcze trening więc trzeba się zbierać. Bez kombinacji, przebytą już dziś trasą wracamy do domu.

Przy pałacu © djk71
Czas wracać © djk71

Fajna impreza, sympatyczne, uśmiechnięte towarzystwo, choć czegoś mi jeszcze brakło... W sumie sam nie wiem czego... Jakiejś iskry... nie wiem... Ale fajnie było...

Szybki obiad, zmiana opon na szersze i... życie po raz kolejny zmienia plany... trzeci dzień z rzędu anulowany trening :-( Życie...

Kadencja: 66

Lemondka, a siodełko...

Czwartek, 18 września 2014 · Komentarze(9)
Lemondka, a siodełko...

Pobudka 5:30. Śniadanie o szóstej, chwila odpoczynku i na rower przed wizytą u klienta.
Hotel może nie ma pięciu gwiazdek, ale sympatyczny, podobnie jak restauracja.


Wymarzony hotel © djk71

Ruszam w stronę Drezdeneckich Uroczysk. Początkowy fajny szuterek w lesie powoli zmienia się w polną drogę, by w końcu wyprowadzić mnie w pole... Znaleziona po chwili kolejna ścieżka wycina mi ponownie ten sam numer. I kolejna tak samo.

W końcu trafiam na taką, która wyprowadza mnie w miejsce skąd wyjechałem. Nie tak to miało wyglądać, ale przy okazji miałem okazję poćwiczyć jazdę na cienkich oponkach po trawie, lesie i piachu. Na piachu ciężko.

Dobra, trochę czasu już straciłem więc teraz już tylko asfalt. Dokądkolwiek.

Uliczka © djk71

Sporo wczoraj jechałem na lemondce, dziś też się udaje. I tu pytanie do tych, którzy też z niej korzystają.

Czy jeżdżąc z lemodką korygujecie ustawienie siodełka? Zarówno przód tył, jak i jego pochylenie?

Pytam, bo momentami czułem w pewnym miejscu lekki dyskomfort.

Żeby nie było za prosto to droga w pewnym momencie zmienia się w polną i mknę przez las. W końcu wyjeżdżam na znany mi z wczorajszego wieczora asfalt.

Krótki postój przy intrygującym budynku w Starych Bielicach.

Stary dworzec © djk71
Żeby nie było wątpliwości, że dworzec © djk71

Niby nic nadzwyczajnego, ale jakoś przyciągnął moją uwagę.

Ciekawe gdzie prowadzi ta droga? © djk71

W Drezdenku jeszcze rzut oka na wieżę ciśnień...

Wieża musi być © djk71

I czas wracać do hotelu. Szkoda, że tak krótko, fajnie by było jeszcze wrócić w te okolice.

Kadencja: 84

Do Krzyża

Środa, 17 września 2014 · Komentarze(0)
Do Krzyża

Wieczorny wyjazd w zupełnie nowym terenie. Bez mapy, bez planu, po prostu żeby pojechać. W ramach rozgrzewki zerknięcie na Park Kultur Świata.

W Parku Kultur Świata © djk71

Same miniatury nie zrobiłyby na mnie może długie wrażenia.

W Parku Kultur Świata © djk71

Szokiem było natomiast to, że przy każdej z nich można było włączyć samemu dodatkowe oświetlenie i głosową prezentację.

W Parku Kultur Świata © djk71

Aż dziw bierze, że nikt tego nie zniszczył....

Potem wybieram drogę do Krzyża Wielkopolskiego. Niestety kiedy dojeżdżam na miejsce już jest ciemno. Odpuszczam więc próbę zwiedzania i wracam do Drezdenka.

Po drodze mimo, że jadę z lampką i czołówką mało nie rozjeżdżam totalnie pijanego gościa w czarnych ciuchach na środku drogi...
Jak dobrze zrozumiałem próbował iść na pociąg do Krzyża...

Chwilę później widząc przejeżdżający radiowóz zatrzymuję go. Może gość nie będzie mi wdzięczny, ale lepiej niech go zatrzymają (a może podwiozą), niż ma go ktoś rozjechać...

Kadencja: 74

Work Orient

Niedziela, 14 września 2014 · Komentarze(2)
Work Orient

Wczoraj miał być Mordownik... i był przez kilkadziesiąt minut..., a potem nagły powrót do domu... gdzie nie usłyszałem nic... Nawet choćby rzuconego od niechcenia słowa: Przepraszam... Porażka.

Dziś miał być Bike Orient... i jest... pojechał tam Amiga, który właśnie odpoczywa z powodu kontuzji... Co za paranoja...

Ja mam dla odmiany Work Orient... i nie mam kogo za to winić... Kiedyś jeśli czegoś nie zdążyłem zrobić to zrobiłbym to w domu... wieczorem, w nocy... Teraz już nie potrafię... Zestarzałem się... Wszystko mi przeszkadza, nie potrafię się skupić...

Do tego ostatnie kilka tygodni (miesięcy) to ciężki czas... Bardzo ciężki... Ale to nie temat na bloga....

Lemondka oddana właścicielowi, jeszcze raz wielkie dzięki Grzesiu :-)

Wieczorem za to założona własna. Tamtą było łatwiej założyć, szczególnie, że miała połączone końcówki. Tu, choć się bardzo starałem, nie do końca to wyszło... Założyłem nieco niesymetrycznie i... dało się to zauważyć. Nie jechało mi się tak komfortowo jak poprzednio. Na prawej ręce wyjątkowo dało się to odczuć. Do poprawy.

Do tego plecak, którego codziennie używam do pracy, niezbyt się nadaje na rower.

W pracy © djk71

Kadencja: 83

Mordownik, czyli koniec maratonów?

Sobota, 13 września 2014 · Komentarze(8)
Mordownik, czyli koniec maratonów?

W zeszłym roku zostaliśmy prawie nieśmiertelnymi. W tym roku mam (ja, a nie my - Amiga wciąż leczy rany) apetyt na więcej.

Niestety już od etapu pakowania w domu wszystko pod górkę. Wyjazd też później niż planowałem, do tego ruch na drogach sprawia, że w bazie melduję się ok. 21:30. Spać kładę się też sporo później niż planowałem.

Rano pobudka, pakowanie, ubieranie i po krótkiej odprawie idziemy po mapy.

Mapy w ręce i... zamiast planowania... telefon z domu. Ciąg dalszy "dobrych" wieści... Część zawodników rusza, a ja zaczynam rysować trasę. Bez pośpiechu ruszam i... bez pośpiechu jadę...

Wiele razy opowiadając o startach w maratonach na orientację podkreślałem, że jest to świetne oderwanie się od codzienności. Kiedy dostaję mapy do ręki zapominam o wszelkich problemach na kilka bądź kilkanaście godzin. Tak było zawsze. Zawsze, ale nie dziś. Dziś głowa jest zupełnie gdzie indziej niż nogi. Nie mam parcia na pedałowanie, na mapę też mi się nie chce patrzeć.

Muszę wrócić do domu. Teraz, już...

Piękne, stare chałupy © djk71

Nawet fantastyczne widoki terenów, w których jestem po raz pierwszy, nie są w stanie przekonać mnie do pozostania na trasie. A szkoda, bo zapowiadało się ciekawie...

Napisy w innych językach niż u nas © djk71


Zjeżdżam do bazy po przejechaniu 12km, nie próbując nawet zaliczyć choćby jednego punktu...

Mam dość. Wracam do domu.

Nie potrzebnie straciłem cały dzień, przejechałem 600km, męczyłem się w korkach...

Szkoda tego maratonu, kolejnego który nie wyszedł w tym roku, ale życie jest w tym roku brutalne... Mam dość... Nie maratonów, choć może ich też... Mam dość wszystkiego...


Nie lubię psów

Środa, 10 września 2014 · Komentarze(1)
Nie lubię psów

Pewnie się tym tytułem narażam wielu osobom, ale tak jest. A może ściślej nie lubię psów, którymi nie ma się kto zająć. Nie ma albo nie potrafi. Dla psa trzeba mieć czas. Sporo czasu. A większość osób go nie ma. Lub nie chce mieć...

Dziś po lesie. Momentami szybciej, szczególnie jak spotykałem tych, co nie wiedzą po co jest smycz. Za trzecim razem nie wytrzymałem. Właściciel się obruszył, że w psa rzuciłem. Miał rację, emocje mnie poniosły. Powinienem w niego.

Staw wysycha? © djk71

Kadencja: 74

Idzie wojna, czyli lemondki ciąg dalszy

Wtorek, 9 września 2014 · Komentarze(3)
Idzie wojna, czyli lemondki ciąg dalszy

Czuję jeszcze lewą łydkę więc dziś lajtowo (głownie lajtowo) :-)

Najpierw do serwisu żeby zerknęli na napęd. Nie jest dobrze, ale nie jest też zupełnie źle. Zobaczymy. Na razie przed weekendem go nie ruszam.

Potem krążenie po okolicy i ciąg dalszy testowania lemondki. Dziś już pewniej się czułem, nawet na szutrach spoko się jechało. Co więcej każdy powrót do normalnego uchwytu... denerwował mnie. Prędkość od razu spadała i jechało się jakoś tak ociężale...

W Biskupicach rozpędziłem się do 56 km/h. Na podjeździe z Rokitnicy, gdzie zwykle walczyłem, żeby na całym odcinku utrzymać prędkość powyżej 20km/h - dziś jechałem 25-26 km/h.

Jest inaczej ;-) I nawet ze sterownością już nie ma takich problemów, choć wciąż to nie to samo, co normalnie.

Problemem pozostaje miejsce na kierownicy. Nie bardzo mam gdzie zamontować lampki, o mapniku nie wspomnę.

Co do jednej lampki to znalazło się miejsce. Choć póki nie jest założona to wygląda jakbym się zbroił na wypadek wojny :-)

Celownik zamontowany © djk71

Lub wybierał się na polowanie...

Cel przede mną © djk71

Muszę spróbować na jakiejś trasie poza miastem jak się będzie jechało, może uda się zanim oddam sprzęt właścicielowi.


Kadencja: 80

Test lemondki

Niedziela, 7 września 2014 · Komentarze(7)
Test lemondki

Po powrocie z wczorajszej Kaczawskiej Wyrypy wieczorem padłem. Rano też czułem, że wczoraj nie leżałem przed telewizorem :)
Doprowadzam rower to stanu używalności i niespodzianka. Telefon z informacją, że zaraz dostanę do testów lemondkę której wczoraj nie zdążyłem pożyczyć.

Montaż ustrojstwa na kierownicy i pierwsza niespodzianka: brakuje miejsca na inne zabawki. Lampki może i jakoś bym zmieścił, choć nie jestem tego pewien, ale co z mapnikiem? Dobra, to temat na przyszłość, dziś trzeba sprawdzić, czy da się z tym jechać.

Pierwszy kontakt i jest dziwnie. Samo położenie się na niej za pierwszym razem sprawia, że czuję się niepewnie. Potem sterowanie... wąski uchwyt nie pozwala (a może jeszcze nie pozwala) kontrolować toru jazdy tak precyzyjnie jak szeroko rozstawione ramiona. Za każdym razem kiedy kogoś mijam na rowerówce lub gdy wyprzedza mnie samochód przechodzę do standardowej pozycji. Czuję jakiś strach, że nie do końca kontroluję rower.

Z lemondką © djk71


Z każdą kolejną chwilą jest lepiej. Szczególnie czuć to wtedy, gdy czuję potrzebę zmiany przełożenia na lżejsze. Kiedy zamiast tego wyciągam się na lemondce... potrzeba znika, co więcej zaczynam pedałować z większą kadencją. Do tego pozycja jest bardziej aerodynamiczna więc jadę szybciej.

Nie czuję jeszcze wchodzenia w zakręty i dużo gorzej się jedzie po nierównym asfalcie (terenu nie próbowałem). Brakuje mi też łatwego dostępu do hamulców i przerzutek.

Po pierwszym dniu mam mieszane uczucia.

Z pozytywów:
- Wydaje się, że jedzie się szybciej.
- Fajnie że można zmienić pozycję - bardzo mi się podoba taka pochylona, szczególnie, że zwykle jeżdżę mocno wyprostowany (dobrze to widać na zdjęciach ze Śnieżki w relacji albo tutaj. Nawet sobie nie zdawałem sprawy, że tak jeżdżę dopóki nie zobaczyłem zdjęć.

Z negatywów:
- Mam wrażenie, że nie panuję nad rowerem tak jak przy zwykłym uchwycie.
- Brak szybkiego dostępu do hamulców i przerzutek.
- Brak miejsca na kierownicy.

W sumie zobaczymy, może uda się jeszcze zrobić kilka km z lemondką do weekendowego Mordownika.

W Rokitnicy spotykam Jacka, niestety czasu starcza tylko na krótką pogawędkę. W Ptakowicach doganiam Olę i Janusza, z którymi udaje się nawet dojechać wspólnie na Helenkę i chwilę posiedzieć i porozmawiać :) Oby tak było częściej :-)

Kadencja: 80

Przed Kaczawską Wyrypą

Środa, 3 września 2014 · Komentarze(1)
Przed Kaczawską Wyrypą

W piątek w nocy start Kaczawskiej Wyrypy, mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej niż w roku ubiegłym. Gorzej chyba już być nie może... Zobaczymy.

Dziś przejażdżka po okolicznych ścieżkach leśnych. Trochę podjazdów, trochę błota i trochę, a nawet sporo ciemności. Szybko się ciemno robi. To samo będzie pewnie weekend tylko razy x...

W sumie mimo, że się starałem trochę zmęczyć to jakoś słabo mi to wyszło, wszystko chyba przez myśli, które cały czas zaprzątają mi głowę... Potrzebuję zmian... Wielu zmian... To chyba jednak ten kryzys....


Kadencja: 79