Śnieżka 2013
Trzeci rok z rzędu wjazd na Śnieżkę. Prawie 14km wspinaczki, 1000m w pionie. Kilkaset osób będzie walczyło z kamieniami pod kołami, które w niesamowity sposób wytrącają z rytmu jazdy.
Pakiety startowe odebrane już wczoraj. Małe zaskoczenie, bo zamiast pamiątkowego T-shirta, jakie dostawaliśmy w poprzednich latach, tym razem dostajemy koszulkę rowerową. Wygląda fajnie, choć jej krój budzi uśmiech/niepokój na twarzach wielu zawodników - jest po prostu bardzo dopasowana :-)
Dziś na starcie mamy więc sporo czasu. Wcześniej wysadzamy przy wejściu do Parku Anetkę z chłopakami. Ich cel - być u góry przed nami :-)
Przebieramy się, dziś nie ma wątpliwości jedziemy "na krótko", oddajemy ciepłe ubrania organizatorom, którzy zawiozą je na górę - tam pewnie będzie chłodno i jedziemy się rozgrzać. Spotykamy kilka znajomych osób i po chwili ustawiamy się w sektorze startowym. Nad naszymi głowami krąży dron z kamerą. 9:55 i ruszamy pod Bahusa skąd za chwilę nastąpi ostry start. Ruszamy. Wkrótce będziemy się cieszyli.
Jesteśmy na szczycie :-)© djk71
Tymczasem to dopiero początek :)
Pierwsze 4km asfaltem. W poprzednich latach już tu jechałem na przełożeniach 1/1, dziś dużą część trasy pokonuję na dwójce z przodu, postęp? Chyba pozorny, bo dojeżdżając do Wangu mam międzyczas bardzo podobny do zeszłorocznego. Tu jak zwykle pierwsze osoby schodzą z rowerów. Niektórzy z własnej woli, inni zrywają łańcuchy. Udaje mi się przejechać ten odcinek w siodle. Dopiero kilkaset metrów dalej też decyduję się na krótkie podejście. W zeszłym roku tu umarłem i czułem to do samej mety. Dziś nie chciałbym przeżywać tego samego.
Uzupełnienie płynów i znów jadę. Pojedynczy zawodnicy mnie wyprzedzają, pojedynczych ja wyprzedzam, w sumie z kilkoma będziemy się tak mijać do samego szczytu. Przede mną Strzecha Akademicka, w poprzednich latach nie udało mi się tu podjechać. Dziś też widząc schodzących z rowerów rywali diabełek w mózgu mówi: Zejdź też. Nie słucham go i… tym razem się udaje. Podjeżdżam, wiem jednak że za schroniskiem też jest ciężko. Nie korzystam z bufetu, jadę. Ciężko, do tego mocno grzeje słońce. To niesamowite jak te kamienie potrafią wybijać z rytmu. Mozolnie mijając jeden po drugim pnę się do góry. W końcu jeszcze raz schodzę na chwilę. Tylko kilkadziesiąt metrów i znów jadę.
W drodze do Domu Śląskiego jest chwila zjazdu, mimo to telepanie się po kamieniach wcale nie jest wielkim odpoczynkiem. Ostatni odcinek drogi. Mozolna wspinaczka wśród turystów. Wiem, że jeszcze ostatnie metry przed metą są ciężkie, tam też łatwo się pokusić o wprowadzanie.
Chwilę przed newralgicznym zakrętem słyszę: Tata, jedź! To Igorek czeka na mnie.
Tempo pieszego i rowerzysty takie samo© djk71
Teraz nie ma wyboru. Nie mogę zejść, choć inni tak robią.
Ostatnie metry trudno podjechać© djk71
Jadę, mimo, że prędkość niewiele różni się od tej jaką mają piechurzy. Jeszcze ostatnie kilkanaście metrów i mijam metę. :-)
Udało się. Medal ciężki, ale wjazd też nie był lekki. Darek już jest. Sprawdzamy czasy i… obaj mamy co do minuty takie same jak w roku ubiegłym. Różnice sięgają 30 sekund. Niesamowite. Nie jest to powód do radości, brak postępu. Dziwne, bo wydawało mi się, że jechałem lepiej niż poprzednio.
Fani w firmowych koszulkach już czekają :-)
Fani w koszulkach ETISOFT© djk71
Oczywiście seria pamiątkowych zdjęć.
Z medalami na szyi© djk71
Z rodzinką© djk71
I czas na zjazd, który wcale nie będzie dużo łatwiejszy. Zawsze pierwsze kilkanaście metrów sprowadzałem rower, dziś zjeżdżam, choć tu postęp :-) Zjeżdżamy wszyscy razem prowadzeni przez samochód organizatorów.
Momentalnie wjeżdżamy w mgłę, a może chmurę...
Za mgłą© djk71
Pod Domem Śląskim postój w oczekiwaniu aż wszyscy zawodnicy dołączą do grupy. Potwornie bolą mnie dłonie, czuję, że jak tak dalej pójdzie, nie będę w stanie jechać. Śnieżki już nie widać.
Gdzie jest Śnieżka?© djk71
Na szczęście w trakcie postoju odpoczywają i do Wangu udaje się zjechać bez problemu. Stamtąd już tylko asfalt i jesteśmy na stadionie.
Odbiór dyplomów, bidonów, mała przekąska i rozmowy ze znajomymi w oczekiwaniu na dekorację i losowanie nagród.
W kategorii 100+, do której przyznało się 6 osób nagrodzeni zostają wszyscy, w tym nasz kolega Maciek.
Kategoria 100+© djk71
W tomboli bez szczęścia w losowaniu :-(
Pakujemy rowery i czas wracać. Czy jestem zadowolony? Nie do końca. Oczywiście na szczycie jest radość z wjazdu, jest to niesamowita satysfakcja, bo walce z przewyższeniem i kamieniami, które skutecznie przeszkadzają w jeździe. Jestem zadowolony z podjechania pod Strzechę, cieszę się, że nie jechałem cały czas na najlżejszym przełożeniu, ale nie jestem zadowolony z czasu w jakim to zrobiłem. Choć 2 oczka wyżej w kategorii, 10 oczek wyżej w Open to czas ten sam.
Czy wystartuję w przyszłym roku? Nie wiem. Jeśli nie pojeżdżę wcześniej po górach, jeśli nie będę widział postępów to nie wiem...