Znów na rowerze
Niedziela, 13 kwietnia 2008
· Komentarze(18)
Kategoria Z kamerą wśród..., śląskie, W towarzystwie, do 50km
Znów na rowerze
Brat mnie dziś uświadomił, że w kwietniu mam... jedną wycieczkę. Niby sam wiedziałem, że nie jeżdżę, ale nie wiedziałem, że aż tak. Dwa tygodnie - raz tyłek ruszyłem. I na nic tłumaczenia, że brak czasu, że delegacje, że pogoda... coś źle się dzieje. Im cieplej i im dłuższe dnie tym rzadziej kręcę, a majowe szaleństwo zbliża się wielkimi krokami...
Dziś też wszystko poszło nie tak jak miało. Nie wyszedł wyjazd do Ostrawy, nie wyszedł poranny wyjazd... W końcu udało się wyjść dziś z synem ruszyć do Świerklańca. Trochę okrężną drogą, przez Stolarzowice i Repty dotarliśmy do Kopalni Srebra.

Dalej przez Bobrowniki i do Radzionkowa. Niestety ten odcinek główną drogą - nie udało mi się znaleźć skrótu. Za to wypatrzyliśmy z drogi dziwne instalacje. Tarcza antyrakietowa? ;-)

W Radzionkowie chwila przymusowej przerwy.

I przez Piekary docieramy do Świerklańca. Sporo ludzi, ale udało sie znaleźć tych najważniejszych... resztę rodziny i znajomych.

Chwilę pokręciłem w doborowym towarzystwie... i powrót. My rowerami, a reszta samochodem.

Mimo, że trasa wiodła przez „ulubione” podjazdy Wiktora, dziś był bardzo dzielny. W sumie zrobił dziś więcej km niż ja - kiedy ja oddawałem się dyskusjom, on nabijał kilometry :-)
Niewiele, ale fajnie się jechało. Myślę, że pod koniec sezonu będę miał z kim robić dłuższe trasy. Na dziś jednak muszę się znów wziąć do pracy i zacząć kręcić częściej.
Z dobrych wieści, wieczór spędziliśmy w... sklepie rowerowym... Jako, że syn naszych przyjaciół już szalał na swoim nowym rowerze, dziś wybieraliśmy rowery dla rodziców. Chyba kogoś zaraziliśmy i chyba będzie z kim jeździć... ;-)
Brat mnie dziś uświadomił, że w kwietniu mam... jedną wycieczkę. Niby sam wiedziałem, że nie jeżdżę, ale nie wiedziałem, że aż tak. Dwa tygodnie - raz tyłek ruszyłem. I na nic tłumaczenia, że brak czasu, że delegacje, że pogoda... coś źle się dzieje. Im cieplej i im dłuższe dnie tym rzadziej kręcę, a majowe szaleństwo zbliża się wielkimi krokami...
Dziś też wszystko poszło nie tak jak miało. Nie wyszedł wyjazd do Ostrawy, nie wyszedł poranny wyjazd... W końcu udało się wyjść dziś z synem ruszyć do Świerklańca. Trochę okrężną drogą, przez Stolarzowice i Repty dotarliśmy do Kopalni Srebra.

Dalej przez Bobrowniki i do Radzionkowa. Niestety ten odcinek główną drogą - nie udało mi się znaleźć skrótu. Za to wypatrzyliśmy z drogi dziwne instalacje. Tarcza antyrakietowa? ;-)

W Radzionkowie chwila przymusowej przerwy.

I przez Piekary docieramy do Świerklańca. Sporo ludzi, ale udało sie znaleźć tych najważniejszych... resztę rodziny i znajomych.

Chwilę pokręciłem w doborowym towarzystwie... i powrót. My rowerami, a reszta samochodem.

Mimo, że trasa wiodła przez „ulubione” podjazdy Wiktora, dziś był bardzo dzielny. W sumie zrobił dziś więcej km niż ja - kiedy ja oddawałem się dyskusjom, on nabijał kilometry :-)
Niewiele, ale fajnie się jechało. Myślę, że pod koniec sezonu będę miał z kim robić dłuższe trasy. Na dziś jednak muszę się znów wziąć do pracy i zacząć kręcić częściej.
Z dobrych wieści, wieczór spędziliśmy w... sklepie rowerowym... Jako, że syn naszych przyjaciół już szalał na swoim nowym rowerze, dziś wybieraliśmy rowery dla rodziców. Chyba kogoś zaraziliśmy i chyba będzie z kim jeździć... ;-)