Pod znakiem misia :-)
Koszmarny jest ten miesiąc. Nie dość, że w tygodniu nie ma kiedy jeździć to nawet jak mam dzień wolnego to wszystkie plany od rana diabli biorą.
Mniejsza o to. W końcu, o wiele później niż planowałem, udaje się wyjechać w towarzystwie Damiana i Sabinki. Przez Stolarzowice i Radzionków docieramy do Piekar. Wielki Piątek więc trafiamy na końcówkę drogi krzyżowej w Kalwarii Piekarskiej. Nieco się odróżniamy od reszty wiernych ale nikomu to chyba bardzo nie przeszkadza.
Krótki objazd wokół bazyliki i ruszamy do Dobieszowic, gdzie tylko dzięki szybkiej reakcji, Damianowi udaje się uciec przed jakimś idiotą, który pewnie prawo jazdy kupił na okolicznym targowisku.
Krótka wizyta (niestety tylko z zewnątrz) w Polskim Schronie Bojowym Nr 52 "Wesoła" wchodzącym w skład Obszaru Warownego Śląsk. Musimy się tu kiedyś wybrać w "godzinach urzędowania".
Ruszamy w stronę Rogoźnika, niestety nie mamy na tyle dużo czasu, aby zaliczyć park i zbiornik wodny. Jak się wkrótce okaże wody i tak jeszcze dzisiaj się naoglądamy... ;)
Zaskakują nas drogi i widoki na drodze między Rogoźnikiem i Strzyżowicami... przed oczami stają nam Bieszczady... ech... może już niedługo...
Dojeżdżamy do Gródkowa by... spotkać Kosmę. Daję popis kolejno:
- Nie zauważając jej na przystanku
- Padając przed nią na ziemię (a właściwie na Sabinkę) - znów niewypięty SPD-ek.
- Odkrywając w sakwie... misia (oj brat...).
Teraz już może być tylko lepiej. :)
Udajemy zaskoczenie, kiedy Kosma mówi, że zabierze nas nad Pogorię :-)
Z braku czasu nie uda nam się zaliczyć Dorotki.
Przez Psary, Sarnów i Preczów docieramy do Pogorii IV, największego i najmłodszego z czterech tutejszych zbiorników. Kosma wyjaśnia, że zbiornik ma zaledwie kilka lat co tłumaczy brak jego śladów na wielu mapach.
Po raz kolejny zastanawia mnie znak "Zakaz ruchu" przy wjeździe na ścieżkę rowerową.. nie rozumiem.
Podziwiamy "trójkę", która, choć mniejsza, to wydaje się być głównym celem pielgrzymek okolicznych mieszkańców w ciepłe dni.
I na koniec krótka wizyta nad "dwójką", gdzie Kosma z Damianem toczą zażarte dyskusje, czy to jest nr I, czy II nie dostrzegając drobnych wskazówek obok.
Dłuższa niż planowaliśmy wizyta w sympatycznej knajpce na żurek, herbatę (a co niektórzy grzane piwo) i pora wracać. Nie ma czasu żeby dłużej poszaleć. Szkoda.
Kosma odprowadza nas do Łagiszy. Żegnamy się mając nadzieję, że to nie ostatni nasz wspólny wyjazd.
W szybkim tempie wracamy przez Grodziec, Wojkowice, Bobrowniki, Piekary, Radzionków i Stolarzowice.
Przez cały dzień wiał koszmarny, najczęściej boczny wjazd. Mimo to było fajnie. Potrzeba mi tego było.
Jako, że tuż przed wyjazdem okazało się, że akumulatorki ktoś rozładował i zapomniał naładować to aparat został w domu. Stąd tylko zdjęcia z aparatu Damiana. Więcej zdjęć z wycieczki (i alternatywne opisy ;) ) na blogach DMK77 i Kosmy.