Wczoraj nie udało się pojeździć więc dziś wieczorem, korzystając z bezdeszczowej pogody szybka rundka do Bytomia. Bez celu, żeby się przejechać kawałek. Ciemno i zimno. Zimniej niż myślałem. Mimo to decyduję się dojechać do centrum Bytomia. Chwila przerwy pod Operą Śląską (wstyd się przyznać, ale nigdy tu nie byłem) i powrót. Potrzebowałem tego. Mam nadzieję, że ochłodzenie jest tylko chwilowe i w święta będzie ok.
Nowe odkrycie muzyczne na rowerze. Dziś towarzyszył mi zespół, którego nie słuchałem już chyba z rok, od czasu ich ostatniego koncertu w Wiatraku. Dają fantastycznego kopa w trakcie jazdy. Młodsi pewnie nie znają, ale starsi mogą skojarzyć wokalistę, który oprócz śpiewania w swojej kapeli, wsławił się rolą Jezusa w... właśnie w czym i kto ;-)
Niesamowita muzyka na rower... jak dla mnie... Zmieniające się klimaty pozwalają tak odpocząć, jak i ruszyć z kopyta w momentach kiedy wydaje nam się, że już nie możemy więcej z siebie dać.
Też jeźdżę z jedną. Tzn ogólnie rzadko słucham muzyki, bo wolę orientować się co za mną szumi. Nagłe przejechanie Tira 70km/h 5 cm od kierownicy nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy, zwłaszcza gdy się go nie spodziewasz. Dwie zakładam na jakiś bocznych drogach, w terenie wolę słuchać dźwięku sunących po piasku opon :P
"Nikogo nie gonię, jadę więc nie stoję" ;) tym razem nie po chleb ? ważne, że udało się pojeździć :) a w Operze Śląskiej to chyba raz byłam jeszcze w czasach liceum (i wstd się przyznać bo nie pamiętam na czym)