Po wiosenne kwiatki
Budzę się po piątej i skoro słońce wstaje już po szóstej to… w drogę. Tyle się wczoraj naoglądałem na BS-ie wiosennych kwiatów, że postanawiam je odnaleźć i nazbierać dla żony, w końcu dziś Dzień Kobiet.
Ruszam w stronę Biskupic. Rzut oka na śląskie klimaty
Trochę zawiedziony, bo myślałem, że zobaczę je w świetle wschodzącego słońca, a tu wschód okazał się być trochę bardziej… na wschód. Nic to, jadę dalej przez Biskupice i odkrytą niedawno przypadkiem drogą docieram nad kolejny nieznany mi staw. I tu niespodzianka. Coś mi zagłusza brzmiących w słuchawkach Hosenów. Szok, to… kaczki, choć nie jestem pewien czy te niesamowite dźwięki pochodzą jedynie z ich gardeł. Czy kaczki mają gardła?
Wyłączam muzykę i pogrążam się w podziwianiu widowiska: światło i dźwięk. Jest fantastycznie. Mógłbym tu zostać. Magiczny klimat.
Niestety obowiązki zmuszają mnie do powrotu, pytanie którędy…
Wybieram polną drogę, która wraz z każdym kolejnym metrem zwęża się, zanika. Po chwili jadę skrajem pola, polem i… stop… mokro, bardzo mokro. Musiałem wrócić.
Przy okazji jadąc stwierdziłem, że fajnie się jedzie w SPD po szosie, ale prawdziwe wyzwanie to teren, błotko, nierówności. I cały czas adrenalina, wypiąć się już, czy jeszcze chwilę dam radę…
Powrót do domu. Pozytywnie doładowany. Czuję, że tam jeszcze wrócę. Rano. Szybko. Sam.
Po południu wycieczka z synem. Niestety nie udało nam się wyjechać zbyt wcześnie (ale za to były małe zakupy w Decathlonie :-) ). Jako, że Wiktora rower jeszcze się nie przebudził z zimowego snu - jedzie na rowerze Anetki. Najpierw szybka rundka po kwiatka dla babci, a potem już w drogę.
Przez starą Helenkę, nad stawem, dalej Przyjemną do Stolarzowic. Wiku twierdzi, że nie jest zmęczony więc ruszamy szosą do Sportowej Doliny. Niestety, nawet tam nie udaje się nam odnaleźć żadnych kwiatuszków. Krążymy chwilę po Suchej Górze i mimo iż Wiktor chętnie by tam poszalał, decydujemy się wracać. Słońce chyli się ku zachodowi. Wracamy inną drogą - przez las. Krótkie postoje w celu uzupełnienia płynów i posilenia się.
Podoba nam się leśny klimat, leśna cisza… Nie wiem komu bardziej - Wiktor jest zachwycony. Przypominają mu się Bieszczady…
Trzeba ruszać. Jedziemy przez Miechowice i dalej lasem do Roktnicy. Stamtąd powrót szosą – już zbyt ciemno na leśne gęstwiny. Dzielnie daje radę na podjeździe w stronę Helenki.
Był dzielny, było fajnie, może jutro uda się powtórzyć.
Przy okazji w oczekiwaniu na nową wlepkę, fotka starej. :-)