Nie straszne nam wichry i burze Niegroźne nam deszcze ulewne Nie pochłoną nas bagna, kałuże Nasze peleryny są pewne
Jesteśmy nieprzemakalni Jesteśmy noooormlani !!!
Mimo tego, że przemoczeni to nieprzemakalni, mimo jazdy w deszczu, gradzie, wichurze - normalni.
Plany były inne. Niestety pogoda wszystko zepsuła, do tego stopnia, że nawet Sabinka odpuściła. Wykorzystujemy chwilę przerwy w deszczu i decydujemy się z Damianem i Łukaszem jechać. Niestety, jak tylko schodzimy na dół, przerwa się kończy więc ruszamy w deszczu.
Damian mnie strofuje, że jadąc robię fontannę, wyprzedza mnie i... ciekaw jestem czemu mówił w liczbie pojedynczej ;)
Stolarzowice, Górniki, Ptakowice i... okazało się, że to co leciało z nieba to był tylko wstęp. Wiatr i wmordegrad, tak mi się przynajmniej wydaje. Po chwili brat utwierdza mnie w przekonaniu, że to grad, w oddali grzmoty. Przemoczeni dojeżdżamy do Kamieńca. Chlup, chlup w butach, spodnie się przykleiły do nóg i w końcu mam "obcisłe" ;-)
Przestaje padać, ale jako, że na dworze tylko około 5 stopni powyżej zera, rozsądek bierze górę nad chęciami i decydujemy się wracać. Szkoda ryzykować zdrowiem. Podjazd do Boniowic i wracamy w stronę Wieszowej. Faktycznie wiało.
Takich, wyrwanych z korzeniami drzew było kilka po drodze.
Dziwnie szybko (Damian znacznie przekracza dozwoloną prędkość w terenie zabudowanym) dojeżdżamy do Rokitnicy i po chwili Helenka. Mimo dziwnych warunków wyjątkowo szybkie tempo.
Nic nie wyszło z planów ale było fajnie, nadzwyczaj fajnie.
ależ wynaleziono już kiedyś rowerowy parasol, niestety nie mam zdjęcia, ale było takie cudo, może gdzies w niecie można zobaczyć.
jedno z moich ulubionych haseł "co nas nie zabije to nas wzmocni" :-) niedawno to powiedziałam koledze, to się dziwnie popatrzył.
A kolezanki mówią, że na rowerze to się od maja jeździ, ale już sie przyzwyczaiłam, najgorzej jak się poznaje nowego przystojnego chłopaka i się pyta: po co ty tak ciągle na rowerze jeździsz?
johanbiker- Dzięki, dobrze mówisz - "co nas nie zabije to nas wzmocni" :-)
Ech, Kobranocka, pamiętam jak kiedyś siedziałem z chłopakami na scenie na jakimś koncercie w Sosnowcu :-)
Moi chłopcy wiedzą co to gramofon, ale widziałem kiedyś podobne zdziwienia u syna kumpla. Spojrzeliśmy z kumplem po sobie i... nie wiedzieliśmy, czy się śmiać, czy płakać ;-)
Niestety nie dane mi było dziś porowerowac,ale jadąc autem w Pawłowie widziałem dwóch twardzieli.Gratuluję wycieczki,zasada jest prosta-'co nas nie zabije to nas wzmocni".Co do muzy to właśnie podłączyłem gramofon (kiedyś zdobyty po nocnym staniu w kolejce) i slucham obecnie "list z pola boju" Kobranocki No sterta płyt jest duża więc .....Aha czy zdajecie sobie sprawe że nasze dzieci kompletnie nie wiedząco to gramofon.Gdy kiedyś go odkurzyłem i wyciągnałem plyty córka była w szoku !To jest płyta?!
Booo Myślę, że większość patrzy z politowaniem..., że tacy biedni... (inni pewnie, "że tacy głupi") A my się w duchu zaśmiewamy, że oni stojąc np. na przystanku marzną ;-)