Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:30093.27 km (w terenie 8553.43 km; 28.42%)
Czas w ruchu:2252:29
Średnia prędkość:13.97 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:63035 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:321253 kcal
Liczba aktywności:911
Średnio na aktywność:36.26 km i 2h 28m
Więcej statystyk

Industriada 2012

Sobota, 30 czerwca 2012 · Komentarze(6)
Industriada 2012
W zeszłym roku nie wyszła Industriada, w tym miało być inaczej. Mnóstwo imprez w okolicy, koncerty... wydrukowany plan... ale jak to zwykle bywa pojawiły się nowe plany i trzeba było dokonać lekkiej korekty harmonogramu.

Jako, że w Bytomiu był akcent rowerowy to postanowiliśmy zacząć od tego. Niestety, nie udało się w porę wyjechać, ale skoro już kierunek był ustalony to ruszyliśmy całą rodzinką w towarzystwie Amigi do Bytomia.

Mały incydent edukacyjny na przejeździe dla rowerów w Miechowicach - zakończony sukcesem, bo kobieta jeszcze kilkukrotnie nas przeprasza...

Docieramy do stacji kolejki wąskotorówki w Bytomiu by po kilkunastu minutach oczekiwania dowiedzieć się, że... pociąg nie odjeżdża stąd tylko z Karbia, przez który przejeżdżaliśmy pół godziny wcześniej.

Kiedy dojeżdżamy wjeżdża opóźniony skład kolejki. Ładujemy rowery i...

Wagon rowerowy © djk71


... czekamy ok. 1,5 godziny na naprawę składu, doczepienie dodatkowych wagoników...

Gdzie reszta wagonów? © djk71


Długie oczekiwanie w olbrzymim skwarze...

My już gotowi © djk71


Choć niektórzy pracują...

Malowany ptak... znaczy się pociąg © djk71


Smok wąskotorowy? © djk71


Pewnie gdyby rowery nie były już w wagonie zrezygnowalibyśmy. Koniec końców jednak ruszamy. Jazda trochę ekstremalna, bo letnie wagoniki nie mają szyb, a kolejka dopiero rozpoczęła sezon i... gałęzie ocierające się o ściany wagonu co rusz wpraszają się do wnętrza. Momentami wygląda to nieco niebezpiecznie.

Widoki za oknem ciekawe...

Widoki postindustrialne? © djk71


Po 45 minutach jazdy wysiadamy w Tarnowskich Górach. Dobrze, że to już koniec, bo muszę przyznać, że te w sumie kilka godzin na nogach zmęczyło mnie bardziej niż 100km jazdy.

Spokojnym tempem lasami docieramy do domu. Może atrakcji industrialnych nie było aż tak wiele jak planowaliśmy ale podobało mi się. Dzięki wszystkim za świetną atmosferę ;-)

BTW: Po dodaniu wpisu zauważyłem, że spędziłem na siodełku już... 1000 godzin ;-)

Człowiek z liściem na głowie

Środa, 27 czerwca 2012 · Komentarze(13)
Człowiek z liściem na głowie
Mimo, że widujemy się z Tomkiem niemal codziennie, to ciężko nam się umówić na rower, bo dwa lata (z kawałkiem) to już trochę... Ostatnio jednak pada hasło, że pojeździmy rano. Szósta? Co? Za późno, lepiej czwarta. Ok. Hm... słowo się rzekło... Wieczorem puszczam kontrolnego SMS-a z nadzieją że może mi odpuści... Nie odpuści...

Chciał, nie chciał trzeba wstać po 3-ciej... Śniadanko i wychodzę... Chłodno. Zero sygnału od Tomka, bo... zero sygnału w komórce. Restart pomaga, Tomek już jedzie... Wyjeżdżam mu naprzeciw.

W sąsiednim bloku już szykują się do świąt...

Idą święta © djk71


Spotykamy się w Rokitnicy. Objazd po Osiedlu Ballestrema, rzut oka na stalowe domy... Akademia, Helenka i... do lasu...

Śmigamy po moich ścieżkach zaglądając w co ciekawsze zakątki lasu.
Taki miks jazdy z historią, wysiłku fizycznego z intelektualnym...

Kolejny cel to Segiet, Dolomity... Tu zawsze jest pięknie...

Kanion © djk71


I Red Rock dziś bez błota...

Mamy jeszcze chwilę czasu więc jeszcze Repty... i ciekawsze ścieżki tutejszego parku.

Pora kończyć... jeszcze wjazd na Helenkę od strony Przyjemnej i pora się rozstać... na godzinę... ;-) Zaraz spotkamy się w pracy.

Człowiek z liściem na głowie © djk71


Wpis krótki, ale przecież każde z tych miejsc opisywałem już wiele razy, a poza tym o każdym można by pisać wiele, a tu trzeba jechać do pracy.

Dzięki Tomku, że mnie wyciągnąłeś... Lubię jeździć sam, ale w towarzystwie też jest fajnie, nawet nie wiem kiedy ten czas tak szybko zleciał...

Po weselu

Niedziela, 24 czerwca 2012 · Komentarze(7)
Po weselu

Po weselu miał być szybki sen i rower… w dużej ilości. Nie wyszło. To chyba to dzisiejsze święto sprawiło, że ciężko mi się było wybrać z domu ;-)
Udaje się dopiero krótko przed dwudziestą w towarzystwie Igorka.

Ostatnio nieopatrznie powiedziałem, że jak Igorek przejedzie szybko kilka razy moje ostatnie trasy to we wrześniu w trakcie finału Grand Prix w Rydułtowach pokona rywali. Dziś mimo późnej pory Igor przypomina mi te słowa i chce zobaczyć te ścieżki.

Trudno, jedziemy :) Powoli, żeby tylko je zobaczyć. Mimo to jest gdzie się zmęczyć. Igorek bez problemu przejeżdża wszystko. Dopiero na wydawałoby się szerokim i prostym odcinku najeżdża prawdopodobnie na gałąź i… ląduje poza ścieżką nakrywając się rowerem. Wyglądało groźnie i bolało. Oby szybko przeszło.

Gdzie jest Igor? © djk71


Wygrzebałem się spod roweru © djk71


Drzewo leży, rower leży... © djk71


W końcu jest na nogach, rower lekko zamaskowany...

Wersja militarna © djk71



Kawałek dalej na podjeździe kolejna glebka. To zmęczenie.
Pora wracać. Przejechaliśmy 8km. Igor jest w szoku. Zmęczony jak po kilkudziesięciu. Tak bywa. Jest gdzie ćwiczyć.


Mało było wczoraj , mało dziś, ale najważniejsze, że było, i do tego było miło...

Przed weselem

Sobota, 23 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Przed weselem
Był pomysł wczesnego startu na dłuższą przejażdżkę. Rozsądek jednak zwyciężył - dziś jedziemy na wesele i wypadałoby się wyspać :)
Choć chwilę chcę jednak spędzić na rowerze... kiedy napełniam bidon dzwoni coco75 - jedziemy razem.

Szybki start i szybki stop.

Opona na zimę? © djk71


Łatka, pompka i... schodzi...

No tak, trudno się dziwić kiedy gwóźdź był długi...

Ciągnę i ciągnę... wyciągnąć nie mogę... © djk71


i głęboko wszedł... Jest druga dziura...

Wielkość ma znaczenie... © djk71


W końcu ruszamy. Niestety po kilku km czuję, że koło uderza o korzenie :-(

Jedna łatka puściła, jak się człowiek spieszy...

Tym razem zmiana dętki (mały eksperyment) i jedziemy dalej. Nie będzie dalszego wypadu, bo czasu już mało, za to będą moje ostatnie odkryte ścieżki... :-)

Olkowi się podoba. To dobrze, będzie z kim jeździć na szybkie treningi :-) Tylko narzeka na moje tempo, co poradzę, że nie potrafię jeździć tak szybko jak bym chciał... ;-)

Czechy i Rosen Bank

Niedziela, 17 czerwca 2012 · Komentarze(6)
Czechy i Rosen Bank
Dziś od rana nastroje anty-czeskie... choć tak naprawdę to powinny być anty-polskie... bo sami sobie zgotowaliśmy taki los... Jako jednak, że dziś kolejne zawody Igorka w Grand Prix EuroRegionu Silesia 2012, a ostatnio ciągle przegrywa z Czechami to jest postanowienie aby powalczyć z nimi na ich terenie.

Jak przystało na zawody u naszych południowych sąsiadów organizacja jak zwykle na poziomie... innym... Już same namiary na miejsce zawodów: Havířov, a dokładniej: Horní Suchá. Zero adresu, mapki, jakiegoś punktu charakterystycznego... nic, a przecież można było wspomnieć chociaż o tym...

Franek © djk71


Choć kto wie co to jest.... szyb?

Życiorys Franka © djk71


Po kilkunastominutowym kluczeniu po mieście w końcu trzymając się na ogonie jakiegoś Czecha trafiamy na miejsce. Nie tylko my tak błądziliśmy, niektórzy nawet policję prosili o pomoc i nic. Masakra. Innych uwag byłoby jeszcze sporo ale potem znów mi napiszą, że marudzę :-)

Szybki objazd trasy... prosta technicznie choć nieprzyjemna, trawa i kamienie... do tego zero drzew, a z nieba leje się żar. Dwa okrążenia.

Dobry start. Po pierwszym okrążeniu widać zmęczenie ale jedzie mocno.

Dam radę... © djk71


Na drugim okrążeniu jest bardzo zmęczony ale dojeżdża na metę jako piąty - przed nim: czterech Czechów :-(

Podchodzę i widzę łzy w oczach. Niemożliwe, Igorek by nie płakał z powodu miejsca... Bo i nie taki jest powód :-( Jeden z czeskich zawodników kopnął go w kostkę w trakcie wyprzedzania. Widać, że go boli. To nie było fair... :-(

Po powrocie do domu długo walczę z sobą: jechać jeszcze, czy już nie? W końcu jadę. Cel prosty: zmęczyć się. Las miechowicki i jego ścieżki. Jadę, walczę i znów czuję lewe kolano :-( Niedobrze, bo to już kolejny raz czuję, że mam złą pozycję. Przesuwam siodełko do tyłu i... ból mija. Wystarczyło kilka milimetrów? Wystarczyło...

Zjazdy i podjazdy. Kilka razy Krajszyna i okolice. Potrzebowałem tego. Przy okazji odnajduję w końcu Rosen Bank, uzupełnienie Różanego Źródła Ile jeszcze tajemnic kryje ten las?

Rosen Bank © djk71

Dwie lewe ręce

Sobota, 16 czerwca 2012 · Komentarze(8)
Dwie lewe ręce
Ten weekend już nie jest tak rowerowy jak ubiegły. Mimo to miała być dziś jakaś przejażdżka. I byłaby gdybym… nie miał dwóch lewych rąk.
Wczoraj dotykam (już mi to w nawyk weszło) swojego rowerka i... korba się nie kręci. A właściwie kręci się pod naporem siły. Zrzucam łańcuch i... wciąż to samo :-(

Czytam, czytam i... nic nie wiem, ale zaczynam się tym martwić...

Rano... rusza się lepiej, ale wciąż jest to raptem pół obrotu ;-( Serwis? Zobaczymy...

Działa - nie działa... © djk71


Zamiast tego zmieniam łańcuch, bo to powinienem już dawno zrobić i... zakładam go źle. Nie da się? Da się! Ja potrafię :-(

Rozkuwam i problem ze skuciem. Po skuciu - sztywne :-( Masakra. Do tego przerzutki coś ocierają. Jeszcze jakieś korekty i kiepsko to widzę.

Wcześniej Olek mnie wyciągam, ale zdenerwowany odmawiam. W końcu decyduję się sprawdzić jak się rower będzie zachowywał po "naprawach". Dołącza do mnie Wiku i robimy szybką rundkę po lesie. Nawet jeździ i to całkiem nieźle. Korba jednak wciąż opornie.

Wracam do domu, bo za chwilę goście. Chcę pokazać żonie jak działa (nie działa) korba i... kręci się luźno. O co chodzi?

Zakończenie weekendu

Niedziela, 10 czerwca 2012 · Komentarze(8)
Zakończenie weekendu
Wyjątkowo udany weekend pod kątem rowerowym. Najpierw grupowe włóczęgi po okolicy (ze szczególnym uwzględnieniem Rept), potem fantastyczne Rudy i w końcu wczorajsze "Na kole ku familokom" - fantastyczna impreza :-)

Dziś przyszedł czas na zmagania sportowe. Piąte zawody z cyklu Grad Prix Euroregionu Silesia 2012. Tym razem po raz kolejny w Wodzisławiu. Mając w pamięci poprzednie zawody w tym miejscu oraz ilość pracy jaka czekała na mnie w domu odpuściłem start, ale Igorek oczywiście startuje ;-)

Objeżdżamy razem trasę, w kilku miejscach ślisko, w kilku stromo, do tego zakręty tuż nad jeziorem. Może być ciekawie :-)

Dla Igorka nie ma jednak rzeczy niemożliwych. Mimo, że po drodze zatrzymuje się żeby pomóc koledze, który upadł, na metę po fantastycznym finiszu dojeżdża jako trzeci. Znów wyprzedzili go Czesi.

Kolejne trofeum © djk71


Ładnie pojechał.
A w weekend piąty stadion wyglądał tak:

Kibicowanie wieczorową porą © amiga

Na kole ku familokom

Sobota, 9 czerwca 2012 · Komentarze(4)
Na kole ku familokom

Muzeum Górnicze po raz kolejny przygotowało interesującą imprezę pozwalającą poznać najbliższe okolice. Tym razem rowerowo. Wybrano cztery robotnicze dzielnice Zabrza. Na trzy z nich strach się zapuszczać samotnie ale w grupie i do tego z obstawą policji można spróbować.

Ruszamy całą rodzinką, towarzyszy nam Amiga, a na miejscu dołącza do nas Yoasia :-) Spotykamy też wielu innych znajomych. W sumie sporo ludzi jak na dzień po pierwszym meczu Polaków i do tego niezbyt zachęcającą pogodę.

Najpierw Kolonia B. Przyznaję, że byłem ciekaw gdzie to jest, bo z niczym mi się nie kojarzyło, oprócz tego, że wiedziałem, że to jest gdzieś na Zaborzu.

Kolonia B okazała się zapomnianymi przez Boga okolicami Lompy. Rzeczywiście, od czasu zburzenia szybu kopalni nasza wycieczka była prawdopodobnie największym wydarzeniem ostatnich kilkudziesięciu lat…

Życie... © djk71


Komentarze tubylców: Gliny i pedały… były tymi delikatnymi… Ciekawe kto i kiedy zainteresuje się tymi terenami…

Kolonia B, czy kolonia karna... © djk71


Następna stacja to znana mi Zandka. Niesamowite miejsce.

Nie wiem jak przekonano mnie żebym tam zostawił rower na dłuższą chwilę…

Porzucony? © djk71


Dom ze stali © djk71


Oprócz domu ze stali Darek Waleriański oprowadza nas po cmentarzu żydowskim. Po raz kolejny powtórzę… najpiękniejszym jaki widziałem…

Kolejnym celem jest Borsig w Biskupicach. Oprócz niesamowitej zabudowy podziwiamy kaplicę ewangelicką znajdującą się w… jednym z budynków mieszkalnych wśród mieszkań innych lokatorów. Szok.

W kaplicy © djk71


Niestety ktoś postarał się aby ją zniszczyć…

Nieliczne pozostałe malowidła © djk71


Jedziemy dalej…

Klapek SPD? © djk71


Ostatnim punktem program jest Osiedle Ballestrema w Rokitnicy. Chyba najpiękniejsze w Zabrzu.

Ślicznie © djk71


Domki, każdy inny © djk71


Na koniec mały poczęstunek i konkurs z nagrodami. Aktywność Igorka zostaje nagrodzona i wraca z zestawem prezentów. W międzyczasie dowiadujemy się, że zakwitły tulipanowce naszym lesie więc… do domu jedziemy nieco okrężnie ;-)

Kwitnący tulipanowiec © djk71


Piękny dzień mimo momentami chłodu i deszczowej pogody.

BTW: Po powrocie okazuje się, że już o nas piszą na głównej stronie Głosu Zabrze :-)

I kto jest na pierwszym zdjęciu... Chyba będę zazdrosny :-)

Rudy... ale nie 102

Piątek, 8 czerwca 2012 · Komentarze(9)
Rudy... ale nie 102
Jako, że pogoda sprzyja to padł pomysł wyjazdu. Gdzie? Gdziekolwiek, byle wrócić przed 16-tą, bo... Euro :-)

Blisko był już Annaberg ale finalnie zostają Rudy, bo niby blisko ale rzadko tam zaglądamy, a w skansenie kolejowym jeszcze nigdy nie byłem.

Umawiamy się z Amigą o 8-ej gdzieś w Zabrzu i trafiamy na siebie na hałdzie w Makoszowach.

Rzut oka na mapę i wygląda, że szlakami rowerowymi można spokojnie dojechać do samych Rud. Przynajmniej palcem po mapie, bo jak się za chwilę okaże, w terenie czasem ze świecą szukać tych szlaków...

Krótki postój w Chudowie, dalej Gierałtowice - tu oznakowanie jak w Mikołowie :-)

Dalej księżycowe krajobrazy Szczygłowic, gdzie robimy przerwę na krótki popas.

Czy na Księżycu są takie kałuże? © djk71


I przez pola w towarzystwie pięknego stadka... niestety zoomu brak :-(

Kto znajdzie stadko? © djk71


Mijamy Ochojec i tuż przed Rudami odbijamy przypadkowo na Rybnik. Co prawda był plan tu zawitać, ale dopiero po Rudach, no ale skoro pomyliliśmy ścieżki to zmieniamy kolejność.

Daleko (głęboko) jeszcze? © djk71


Nad wodą © djk71


Krótka sesja na zaporze i jedziemy na ulicę Crunchips :-)

U nas nie ma takiej ulicy © djk71


Tak napawanie się widokiem starych pociągów. Szkoda tylko, że nikt nie pokusił się o opisanie tego co można zobaczyć. Może dlatego, że nie widomo w jakim języku…

Ruden? © djk71


Rudy © djk71


Jedyne co rozpoznałem to "psa, który jeździł koleją".

Pies, który jeździł koleją? © djk71


Miejsca w pociągu jeszcze były...

Pusto... za drogie bilety? © djk71


… ale toaleta była zamknięta...

Tak było kiedyś... Coś się zmieniło? © djk71


… a do tego pić nam się już chciało…

Pić! © djk71


... więc opuściliśmy to interesujące miejsce i ruszyliśmy w stronę wyremontowanego klasztoru Cystersów.

Ładnie tu teraz © djk71


W parku trochę nas zdziwił zamknięty mostek, ale wzorem innych przedostaliśmy się na drugą stronę. Wydawało nam się, że problem są deski na moście ale prawdopodobnie przyczyna zamknięcia była inna…

Trzyma się... © djk71


Darek postanowił sprawdzić jak będzie się można przedostać na drugą stronę jak już most się zupełnie zawali…

Chodzę po wodzie... © djk71


Nastał czas powrotu. Nieco okrężnie ale głównie z dala od dróg docieramy do Gliwic. Krótki koncert w palmiarni i ruszamy dalej.

Chopin czy Szopen? © djk71



Chwilę później jesteśmy na Helence gdzie spotykamy Olka, który pogardził naszym towarzystwem w dniu dzisiejszym. Niech żałuje. Było interesująco i wesoło, a to jeszcze nie był koniec atrakcji tego dnia. Przecież zaczynało się Euro 2012 ;-)

Repty, Repty, Repty...

Czwartek, 7 czerwca 2012 · Komentarze(10)
Repty, Repty, Repty...

Ostatnio nie udaje się pojeździć w dni wolne od pracy. Dziś ma być inaczej. Choć chwila przed obiadem. Zgadujemy się z Olkiem i o 9-tej ruszamy. Chwilę wcześniej wysyłam SMS-a do Andrzeja, czy wybiera rower czy łóżko. Wybrał chyba łóżko więc my jedziemy do Rept. Przejechać się po trasie niedzielnego wyścigu. Gdy wjeżdżamy do parku dzwoni Andrzej. Ma niezbyt dużo czasu ale może choć na chwilę uda się spotkać. Szybka rundka po trasie wyścigu i jedziemy na spotkanie w Kamieńcu. Przyjeżdżamy prawie równocześnie.

Andrzej prowadzi nas lasem w stronę Miedar. Spokojne tempo, pogaduchy.
W końcu lądujemy obok pałacu w Kopaninie (za nic nie potrafiłem sobie przypomnieć tej nazwy na miejscu).

W tym momencie dzwoni moja małżonka, że złapała mi dziewczynę. No cóż. W zaistniałej sytuacji żegnamy się powoli z Andrzejem i jedziemy spotkać dziewczynę ;-)
Asia postanawia wziąć rewanż za niedzielny wyścig więc lądujemy po raz drugi dziś w Reptach :-)

Najpierw jednak Olek zawozi nas do Źródła Młodości

Przy Źródle Młodości © djk71


Potem już walka w terenie.

Olek daje czadu... © djk71


Kiedy Asia blokuje mi drogę na podjeździe, próbuję cofać się w dół co kończy się na szczęście niezbyt groźnym upadkiem.

Asia uśmiechnięta © djk71


Momentami wątpliwości gdzie jechać...

Którędy teraz? © djk71


Dwa okrążenia, uzupełnienie płynów i czas wracać. Nie to nie koniec, bo dostaję telefon, że Igorek już jest w stroju rowerowym i czeka na mnie. :-)

Żegnam ekipę, obiad i... jedziemy do... Rept ;-)

Zaraz Ty będziesz na mnie czekał... © djk71


Do Rept © djk71


Igor zaznacza jednak, że dziś bez górek... I tak jest dopóki nie wjeżdżamy do parku ;-) Najpierw rundka po "dorosłej" pętli, potem po dziecięcej.

W międzyczasie Igor pokazuje mi...

... jak się zjeżdża po schodach...

Ze schodów © djk71


... jak się po nich podjeżdża...

Po schodach © djk71


... jak się podjeżdża bez schodów...

Tyle teraz tata będzie oglądał... © djk71


... i jak się skacze...

Skakać też potrafię © djk71


Zaczynam się go bać... :-)

W drodze powrotnej krótki postój obok straży.

Straż © djk71


Oby więcej takich dni.