Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:30093.27 km (w terenie 8553.43 km; 28.42%)
Czas w ruchu:2252:29
Średnia prędkość:13.97 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:63035 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:321253 kcal
Liczba aktywności:911
Średnio na aktywność:36.26 km i 2h 28m
Więcej statystyk

Imielin - Asfaltowo do przodu

Sobota, 4 sierpnia 2012 · Komentarze(3)
Imielin - Asfaltowo do przodu

W planach był dłuższy wypad z Amigą, ale późno nam się dotarło do Katowic i czas został mocno skrócony. Wobec tego cel: do przodu ;-)

Lasem - Kostuchna, Murcki - zupełnie nowe dla mnie tereny. W końcu lądujemy w Lędzinach. O ile pamiętam góra Klemensa z widokiem na kościół św. Klemensa.

Kościół św. Klemensa © djk71


Pod kościół też trzeba podjechać...

Kościół św. Klemesa © djk71


Co dalej? Zbiornik Dziećkowice. Tylko najpierw trzeba znaleźć drogę...

Pod kopalnią... © djk71


Wieżowiec :-) © djk71


Nie do końca najprostszą drogą, ale docieramy :-)

Urlop... © djk71


Chwila przerwy na uzupełnienie płynów i ruszamy w drogę powrotną terenem.

Teren okazuje się asfaltem, co oznacza, że będziemy gnali jak wariaci… :-) Przecież Amiga ma parę w nogach…

Przez Imielin, Kosztowy, Brzezinkę i Giszowiec wracamy powoli (no nie tak do końca powoli) do domu.

Lubię wieże... © djk71


Jeszcze rzut oka na kapliczkę św. Huberta...

Kapliczka św. Huberta © djk71


... i "Źródła Kłodnicy" i jesteśmy w domu, gdzie już czeka reszta ekipy żeby ruszyć na grilla.

Beskidy na full sztywnym :-)

Niedziela, 29 lipca 2012 · Komentarze(6)
Beskidy na full sztywnym :-)

Po wczorajszej wycieczce po górach dziś… kolejna… tym razem w większym gronie… i jak znam życie… jeszcze trudniejsza, bo ze starymi wyjadaczami… Krótka noc i telefon uspokajający, że mamy jeszcze sporo czasu sprawia, że... zaspaliśmy…

Spóźnieni, jemy z Amigą małe śniadanko i zbieramy się do wyjazdu do Szczyrku, gdzie mamy spotkać się z kolegami. Wcześniej poprawiam siodełko, bo wczoraj wyszło, że ma przód za bardzo podniesiony do góry. Blokuję amortyzator, bo na razie tylko szosa i jedziemy. Kilkumiesięczna rozłąka z mapą daje znać o sobie, bo… po około 4-5km jesteśmy prawie w punkcie wyjścia. Świetnie, tym bardziej, że jesteśmy spóźnieni :-(

W końcu docieramy w umówione miejsce. Okazuje się, że ekipa jest już w drodze na Salmopol. Co robić, szybkie zakupy i ruszamy za nimi. Idzie nieźle, wyjątkowo niski puls… ciekawe czemu :-) Dostajemy SMS-a, że są już u góry, część pojechała asfaltem, część terenem. My wybieramy teren. Chyba gorszy wariant, dużo prowadzenia, mało jazdy. W końcu szczyt.

Salmopol - widok z góry © djk71


Są. Chwila rozmowy i ruszamy w dół. Terenem oczywiście. Dziwnie mi się jedzie. Niby wczoraj nie było łatwiej ale dziś mam większe opory. Zmęczenie, czy psycha siadła, bo koledzy na fullach… Krzyśka nie liczę, bo on jest młody, wariat i ma parę...

I kto tu rządzi... © djk71


Nie dość, że źle mi się jedzie to jeszcze bolą mnie dłonie. Za mocno pochyliłem siodełko i teraz cały ciężar spoczywa na rękach?

Podjazdy i zjazdy. Na szczęście nie jest tak gorąco jak wczoraj.

Chwila przerwy... © djk71


Andrzej prowadzi, jakoś udaje się go gonić, choć na zjazdach wciąż nie czuję się pewnie. W efekcie jakiś kilometr prze Wisłą Malinką zaliczam glebkę. Na szczęście rower cały, uszkodzony tylko uchwyt błotnika. Krwawi ramię, ale to tylko delikatny szlif, spory ale grunt, że kości całe.

Ja jestem gotowy, a Wy co? © djk71


Po chwili przerwa na kiełbaskę. Jedziemy dalej. Okazuje się, że... zapomniałem odblokować amortyzator i... wszystkie zjazdy przejechałem na full sztywnym rowerze ;-) Teraz wiem skąd ból rąk i niezbyt pewne prowadzenie roweru. No comments.

W górę... © djk71


Zastanawiam się gdzie pojedziemy. Zameczek? Barania? Nie lubię jeździć nie wiedząc dokąd. Lubię mieć kontrolę.

Jezioro Czerniańskie © djk71


W stronę Baraniej, ale jednak bokiem.

Cały czas się chmurzy, ale udaje nam się mijać burzę bokiem.

Ładnie... © djk71


Gdzieś w okolicach Jaworzynki niebo wygląda coraz groźniej. Trzeba się chyba ewakuować.

Którędy się ewakuujemy? © djk71


Nikomu się to chyba nie podoba, ale decydujemy się zjechać do drogi. Zaczyna lać. Lekko zmoknięci chowamy się na przystanku. Spędzamy tu chyba z pół godziny. W końcu niebo trochę odpuszcza. Zjeżdżamy do Milówki i asfaltem kierujemy się w stronę Żywca.

Krótki postój w sklepie i w Radziechowach żegnamy kolegów, by już tylko w dwóch pojechać na kwaterę.

Jeszcze zdjęcie browaru...

Nie jest to mój ulubiony, ale... © djk71


Co tędy płynie? © djk71



... i meldujemy się w domu, gdzie trwa zabawa w najlepsze.

Wy się męczcie, a my się kąpiemy © djk71


I czemu się dziwić skoro z basenu mają takie widoki...

Po deszczu © djk71


Pakowanie i ruszamy na obiadokolację do Wisły. Okazuję się, że tu dopiero można zobaczyć jak wyglądają prawdziwe rowery górskie. :-)

Rowery górskie © djk71


Kolejny fajny wyjazd. W sumie to żałuję tylko, że nie przymierzyłem się do fulla 29". Zmęczony chyba za bardzo byłem żeby o tym pomyśleć... Dzięki chłopaki za świetną zabawę.

Hrobacza Łąka i nie tylko

Sobota, 28 lipca 2012 · Komentarze(9)
Hrobacza Łąka i nie tylko
Jakimś cudem udało się zorganizować wyjazd w okolice Żywca w większym gronie. W większym to znaczy ja z rodzinką oraz Amiga z siostrą i jej rodziną. Szybkie zakwaterowanie i około południa ruszamy z Darkiem w góry. Jako, że żaden z nas nie zna tych terenów z pozycji siodełka, posiłkujemy się przewodnikiem rowerowym. Wybór pada na Hrobaczą Łąkę oraz Magurkę Wilkowicką.

Najpierw wzdłuż Jeziora Żywieckiego - niestety gubimy się gdzieś w terenie i jedziemy asfaltem wzdłuż Jeziora Miedzybrodzkiego przez przez Międzybrodzie do Żarnówki.

Jezioro Żywieckie © djk71


I tu zaczyna się zabawa. Przy 36 stopniach zaczynamy się wspinać. Mimo, że to asfalt to daje nam nieźle w kość. W lesie temperatura spada do 30 stopni, za to asfalt… się nieco pogarsza.

Asfaltowy podjazd © djk71


W końcu docieramy do schroniska pod Hrobaczą Łąką. Zasłużona chwila odpoczynku. Było stromo. Jak potem doczytamy w bazie podjazdów, to jeden z najtrudniejszych polskich podjazdów szosowych. W taką pogodę na pewno :-)

Taki stromy podjazd © djk71


Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej. Mało brakło, a przegapilibyśmy krzyż na szczycie :-)

Krzyż stoi chociaż kręci się świat © djk71


Na zjeździe Darek najpierw łapie gumę...

Za szybko jechałem... © djk71


… a potem zalicza, na szczęście niezbyt groźną glebę.

Jedziemy szlakiem papieskim...

Papieskim szlakiem © djk71


… by po chwili dojechać do przełęczy U Panienki… W domu zastanawialiśmy się skąd ta nazwa…

U Panienki © djk71


Dalej Groniczek, Gaiki i zjazd na Przegibek. Fajnie. Raz łatwiej, raz trudniej ale fajnie. Do tego momentu. Od tego momentu jest ciężko. Większość trudna do przejechania. Nawet prowadzi się ciężko. Puls szaleje.

W drodze na Magurkę © djk71


Na szczęście od pewnego momentu znów można jechać. Na górze posiłek i chwila odpoczynku. Przemądrzały koleś przy jednym ze stolików sprawia, że nie chce nam się dużej siedzieć… :-)

Na Magurce © djk71


Na szczycie udaje nam się zgubić ale po chwili już razem ruszamy na najwyższy szczyt Beskidu Malego - Czupel -- 933 m n.p.m.

Z wysoka © djk71


Pora zjechać w dół i spotkać się z resztą towarzystwa. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Zjazd jest stromy. Bardzo. Dodatkowo wybieramy trochę inną trasę niż zalecał nam przewodnik. Jest hardcore :-) Po drodze Darek wyprzedza rower, ale ten go w końcu dogania. Poobijany ale bez większych obrażeń. Ostro.
Teraz już wiem czemu

W końcu jednak docieramy do Czernichowa :-) Stamtąd już znanym asfaltem wracamy do Pietrzykowic. O wiele później niż planowaliśmy. Niewiele brakło, a potrzebowalibyśmy lampek ;-)


Męczący ale fantastyczny dzień, który zakończyliśmy długo po powrocie na kwaterę… :-)

Przed Beskidami

Piątek, 27 lipca 2012 · Komentarze(6)
Przed Beskidami
Amiga rzucił hasło Beskidy i stało się. Jedziemy na weekend w okolice Żywca. Większą ekipą. I jest szansa, że uda się nawet trochę pojeździć :-) O ile damy (o ile ja dam) radę :-)

Dziś krótko z Wiktorem pokazać mu nasze ostatnio odkryte ścieżki. Dawał radę choć widać, że w tym roku mało jeździ.

Wieczorem mycie roweru, zamiana opon - tył się zbyt mocno ściera jak na taki dystans, no ale ponoć ten typ tak już ma :-(

I zobaczymy na ile nas będzie stać w weekend.

Sosnowiec - Lubliniec

Sobota, 14 lipca 2012 · Komentarze(20)
Sosnowiec - Lubliniec
Po wczorajszym późnym powrocie z Tour de Pologne zastanawiałem się czy dziś jechać do Sosnowca rowerem czy jednak skorzystać z usług Kolei Śląskich. Stwierdziłem jednak, że musiałbym bardzo krótko spać i wybrałem kolej. 5:20 wyjazd z domu do Zabrza, po chwili przyjeżdża pociąg i po 40 minutach jestem w Sosnowcu.

Na miejscu czeka już kilka osób, po chwili dołączają kolejni. W sumie około 20 osób. Odczytanie listy obecności i jedziemy.

Kogo nie ma niech się odezwie... © djk71


Przyznaję, że wiedząc, że impreza jest organizowana przez PTTK obawiałem się spacerowego tempa. Tu pełne zaskoczenie. cały czas około 20km/h, momentami dużo szybciej. Gdzie się da terenem, gdzie nie, bocznymi drogami.

Jeden z uczestników oddala się od nas w Czeladzi zapowiadając, że spotkamy się w Piekarach... przez które nie pojedziemy. Trudno.

W Wymysłowie uzupełnienie zapasów i po chwili krótki postój przy bunkrze.

Bunkier © djk71


Amiga zrobi wszystko dla zdjęcia © djk71


Jedziemy dalej w stronę Miasteczka Śląskiego. Myślałem, że zaliczymy przy okazji zalaną kopalnię ale nie było parcia więc nie nalegałem.

W Miasteczku mijamy bez słowa zabytkowy kościół z 1666 roku żeby zatrzymać się pod Polo Marketem :-( Kolejne uzupełnienie zapasów i jedziemy dalej. Po drodze małe awarie...

Gwóźdź © djk71


Tego gościa skądś znam :-)

Ja też... © djk71


W międzyczasie jeszcze jedna awaria, koledze puszcza spaw w bagażniku.

Miedzy Kaletami, a Lublińcem przerwa w rezerwacie i krótki konkurs na piaszczysty podjazd - kto podjedzie pod górkę dostaje piwo. Kilka osób próbuje, ale nikomu się nie udaje.

W rezerwacie © djk71


Nikomu? Jeszcze jedno podejście i... grzęznę w piachu. Kolejna próba z drugiej strony i.. mam piwo :-) Puls szaleje :-)

Dojeżdżamy do Lublińca, grupowe zdjęcie i ponieważ nie ma tam nic ciekawego to lądujemy w knajpie. Tego nam było potrzeba, ale żal, że olaliśmy trochę to miasto pozostał.

W Lublińcu © djk71


Wracamy i jednak się zatrzymujemy... pod Biedronką. Jedziemy, na przemian asfalt lub piaszczysty teren. Nie zaliczamy niestety Brynku choć przejeżdżamy raptem 2km od niego. Szkoda.

Stajemy w Boruszowicach. Choć tu udaje się przekonać ekipę, żeby na chwilę podjechać po dawną fabrykę materiałów wybuchowych, a potem fabrykę papieru. Krótko, ale udaje się porozmawiać z jednym z jej pracowników.

Fabryka w Boruszowicach © djk71


W Tarnowskich Górach rozstajemy się z ekipą i w towarzystwie Amigi i jeszcze dwóch kolegów jedziemy swoją drogą. Wcześniej Darek po raz drugi dziś naprawia koło.

Jedziemy przez Dolomity i Miechowice, by w końcu dojechać do Rokitnicy, gdzie żegnamy się, mając nadzieję, że wkrótce znów się gdzie wspólnie wybierzemy.

Fajny dzień, mimo kilku "ale".
Jeśli czytają to organizatorzy, to nie chciałbym, aby odebrali to jako zarzuty, raczej jako sugestie co do kolejnych wycieczek. Było świetnie. Może być jeszcze lepiej.

Mini Tour de Pologne i ZMK 24

Piątek, 13 lipca 2012 · Komentarze(3)
Mini Tour de Pologne i ZMK 24

Dziś wyjazd do Katowic na Mini Tour de Pologne. Nadzwyczaj szybka rejestracja, odbiór pakietu startowego (koszulka, czapka, bidon, chip) i... można zobaczyć czym postanawiają nas zabawić organizatorzy i sponsorzy.

Wody na pewno nie zabraknie...

Komuś chce się pić? © djk71


Igor postanawia rozruszać szare komórki przed wyścigiem...

Jak roezgrać ten wyścig? © djk71


By po chwili znaleźć miejsce na starcie...

Napisane: Meta, a start © djk71


Skupienie...

Zaraz ruszamy... © djk71


Jadę na trasę żeby wspomóc go dopingiem po drodze. W oczekiwaniu nasłuchałem się co ludzie sądzą o prezydencie miasta, policji, pedałach i... i pewnych paniach uprawiających dość stary zawód, bo ich imię dość często było tu wzywane... No cóż trudno było w niektóre miejsca dojść i dojechać...

Nie tędy... © djk71


Po chwili nadjechali...

Młody peleton © djk71


Igor walczył do końca...

Zaraz go wyprzedzę © djk71


Skończył na miejscu 28 (na 101) startujących, 21 wśród chłopców i 3 w swoim roczniku. Ładnie. Bo większość była od niego starsza, nawet o 4 lata.

Po wyścigu był zmęczony, ale po chwili miał siły żeby startować w rożnych konkursach.

Co to dla mnie... © djk71


Doczekaliśmy się też dużych zawodników...

Są... © djk71


I ich samochodów...

Ładny... © djk71


W końcu przyszedł czas na powrót do domu koleją...

A może do Zwardonia? © djk71


W Zabrzu zobaczyliśmy jednak zbierających się rowerzystów i... postanowiliśmy dołączyć do 24-tej Zabrzańskiej Masy Krytycznej.

Masa. Jedziemy? Jedziemy! © djk71


Rundka pod znakiem pogaduszek ze znajomymi.

Czas do domu. Po drodze chwila odpoczynku. Na ścieżce domalowali linie środkowe... Tylko nie wiem co oznaczają kropki...

Odpoczynek przy drodze dla rowerów © djk71


Wspaniały rowerowy dzień.

Spacerowo po koncercie

Czwartek, 12 lipca 2012 · Komentarze(8)
Spacerowo po koncercie
Krótka przejażdżka w spacerowym tempie z Igorkiem do dziadka na działkę.
Tempo spacerowe, bo ja wciąż lekko zamroczony po wczorajszym koncercie - brak spania robi swoje, a Igorek lajtowo przed jutrzejszym Mini Tour de Pologne.

Trochę lasem, trochę asfaltem... Rękę wciąż czuję, ale chyba w sobotę się wybiorę do Lublińca.

Wciąż boli

Wtorek, 10 lipca 2012 · Komentarze(3)
Wciąż boli

Minął tydzień od poprzedniej jazdy. Cała paleta kolorów na nogach mi nie przeszkadzała, a ręka, na której nic nie widać... boli. Prześwietlenie nic nie pokazało więc tylko potłuczenie, ale jeździć się nie dało. A miał być trening przed Śnieżką...

Żeby choć trochę się poruszać to w niedzielę powłóczyliśmy się trochę rodzinnie, w towarzystwie Amigi, po Beskidach.

Ławiej wejść, czy zejść? © djk71


Dawno tego nie robiłem, przypomniały mi się dawne czasy...

Dzieci też chyba dobrze się bawiły...

Chwila przerwy w chodzeniu © djk71


Mimo to, przez dużą część drogi patrzyłem na szlak pod kątem roweru... da się wjechać/zjechać, czy nie... :-)

Spróbować? © djk71


Dziś chwila z Igorkiem. W piątek startuje w Mini Tour de Pologne, a ostatnio prawie nie jeździł. Kilka porad od kogoś, kto nigdy nie jeździł w takich zawodach, ale może coś się przyda. Zobaczymy. Choć widać, że półkolonia w Parku Wodnym daje mu w kość.

Mimo to, dawał czadu bardziej niż ja. Niestety czuję łokieć. Jazda w terenie na chwilę obecną pozostanie chyba tylko w sferze marzeń :-(

A jutro... koncert Guns N' Roses... Jakoś nie mam parcia, ale może jakoś to przeżyję... Bardziej myślę o ręce...

Glebka Day

Poniedziałek, 2 lipca 2012 · Komentarze(11)
Glebka Day

W pracy pada hasło: rower!
Odzew brzmi: Powiedz tylko słowo…

19 na Helence! Może być.

Po 19-tej dostaję sygnał, że koledzy dopiero ruszają z Gliwic. No trudno. Damy radę. Jadę do Rokitnicy. Przejażdżka po okolicznych uliczkach i chwila czasu na regulację przerzutek i hamulców. Nie znam się na tym, ale o dziwo, jak się potem okaże… wszystko działa.


2 km od domu, a pierwszy raz widzę... © djk71


Po niemiecku © djk71


Lekko spóźniony dojeżdża Darek z Arkiem. Sklep i dojeżdża Piotrek. Jesteśmy w komplecie.

Kierunek Miechowice, ale… moimi ścieżkami :-) Wszyscy dali radę, ale temperatura robi swoje i pragnienie głośno woła… Jedziemy do Wójcika.

Stawiamy rower, ściągamy kaski i… już zamknięte… choć otwarte… Życie…

Kierunek DSD. Mijamy osławiony mur i chwilę potem gasimy pragnienie w Dolomitach. Był odpoczynek więc pora zobaczyć Wielki Kanion. Piotrek pokazuje mięczakom jak się jeździ w trudnym terenie…

Po co mi schody © djk71


Chwilę później robi to Darek…

A tak sobie będę leżał... © djk71


A potem… nieopatrznie podpuszczam chłopaków do zjazdu z Red Rocka i… zjeżdżają… A ja? Nie będę gorszy… Próba i… hamulec wystarcza żebym się położył. Boleśnie. Mimo to drugie podejście… i jestem na dole. Tym razem bez przygód, ale kolano krwawi po poprzednim upadku.

I puchnie... © djk71


Póki nie boli zbyt mocno wyznaczam kierunek Repty. Wjazd do parku i jest już zupełnie ciemno. Nic dziwnego dochodzi 22:00. Włączamy lampki (okazuje się, że przy upadku zgubiłem tylną) i jedziemy… Trasą ostatniego wyścigu. Wariactwo. I to nie lekkie :-)

Kończymy w Leśniczówce. Chwila przerwy i czas wracać do domu. Oczywiście terenem.

Pod sam koniec, w Stolarzowicach chcę chłopaków ostrzec o dziurze, ale co tam słowa… Przecież jeden obraz mówi więcej niż tysiąc słów. Efektowna wywrotka i boli łokieć.

Asfaltem docieramy do Helenki. Pora się pożegnać. Chyba się ekipie podobało, choć tereny niby znajome ;)

Mnie też się podobało, tylko stłuczone kolano i łokieć na miesiąc przed Śnieżką to chyba niezbyt dobry pomysł. Łokieć naprawdę boli...

Źródło tęczy

Niedziela, 1 lipca 2012 · Komentarze(5)
Źródło tęczy
Po wczorajszej Industriadzie dziś były plany na długi wypad ale skończyło się na krótkiej przejażdżce z Igorkiem.

Gorąc wygrywał od rana...

Domowy basen... © djk71


Ale daliśmy radę...

Lubię teren © djk71


I nawet Igor znalazł źródło tęczy...

Źródło tęczy © djk71


I co ciekawe, po powrocie od dziadków tęcza pojawiła się naprawdę, ale niestety wtedy nie miałem już aparatu...