Guns N' Roses
Po wczorajszym testowaniu ręki dziś dałem jej kolejny dzień odpoczynku, bo... w Rybniku koncert Guns N' Roses. Bilety od wielu miesięcy spoczywały w domu więc jechać trzeba, choć nie do końca jestem pewien czy mi się chce.
<object height="350" width="425"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/vXOolptho6Y"> <embed src="http://www.youtube.com/v/vXOolptho6Y" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" height="350" width="425"></embed></object><br>
Nie mógłbym jednak tego zrobić Wiktorowi, który żeby przyśpieszyć całą operację logistyczną przyjeżdża po mnie do pracy z prezentem w postaci odpowiedniej koszulki :-)
Po drodze zgarniamy Kosmę i dość wcześnie, przed 17-tą, meldujemy się w Rybniku.
Najpierw jednak jedziemy zaspokoić głód i kupić białe i czerwone róże. Dopiero teraz możemy jechać pod stadion.
Małe zamieszanie z wejściem, ale po chwili jesteśmy po właściwej stronie bram stadionu. trafiamy na końcówkę pierwszego supportu - Bloo. Nie znam i nie jest mi dane poznać.
Olbrzymia scena, o której było tak głośno, okazuje się zupełnie normalna. Telebimów nie widzę. Gra Symetria. Sympatycznie.
Następnie Chemia, ale nie ma między nami chemii...
Złe Psy - Szacun. Płyta jakoś mnie nie rzuciła na kolana, ale na żywo chłopaki dają czadu. Gościnnie na scenie pojawia się Tomasz Karolak. Potraktujmy to jako ciekawostkę.
Supporty kończą przed dwudziestą pierwszą. O dwudziestej pierwszej planowo ma wystąpić główna gwiazda wieczora. Wiadomo, że będzie opóźnienie, bo trzeba podmienić sprzęt itp, a poza tym zawsze (prawie) się spóźniają. Takie prawo gwiazdy.
Robi się ciemno i chłodno. W tle gra jakaś głównie ciężko strawna muzyka. Po godzinie oczekiwania zaczyna być słychać gwizdy. Po półtorej... ogólne zniecierpliwienie, tym bardziej, że na scenie już wszystko gotowe i nic się nie dzieje. Po dwóch godzinach... mamy powoli dosyć, tym bardziej, że nikt nie raczy nas poinformować co się dzieje.
23:20 - zaczyna się koncert. Prawie 2,5 godziny oczekiwania, prawie 2,5 godziny spóźnienia. Mnie to się nie podoba. Dla mnie to nie jest ani tradycja, ani podgrzewanie atmosfery, ani nic, co potrafiłbym zaakceptować. To jest jawne olewanie fanów. Tak się chyba kończy moja historia z muzyką Gunsów. ;-( Szkoda.
Wychodzą i większość publiczności od razu im zapomina spóźnienie. Mnie nie do końca się podoba, szczególnie, że mam wątpliwości co do nagłośnienia.
Po kilku utworach jest lepiej i zaczyna mi się podobać. Nie skaczę szaleńczo, tym bardziej, że nikt wokół nie skacze ale jest świetnie.
Nie da się ukryć chłopaki potrafią grać. Bardzo potrafią. Może i wolę koncerty mniej wyreżyserowane, bardziej spontaniczne, ale to co robią na scenie tłumaczy wszystko. Jest fantastycznie, z każdym utworem coraz trudniej jest mi powstrzymać emocje. Mój syn jest w siódmym niebie. Monika chyba bardziej w piekle...
Powinienem opisać utwór po utworze, bo prawie każdy był arcydziełem... ale nie potrafię. Za dużo emocji i za mało czasu. Było fantastycznie. Skończyli grać po drugiej w nocy - 2:45h cudownej muzyki.