Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:30093.27 km (w terenie 8553.43 km; 28.42%)
Czas w ruchu:2252:29
Średnia prędkość:13.97 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:63035 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:321253 kcal
Liczba aktywności:911
Średnio na aktywność:36.26 km i 2h 28m
Więcej statystyk

Niby szybko

Środa, 16 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Kolejne zmarnowane dni za mną... Dziś wieczorem namawiam żonę, żeby poszła, a raczej pojechała ze mną. Kilka kółek wokół osiedla. Od początku biegnę szybciej niż zwykle (tak mi się wydaje) żeby jej choć trochę dorównać. Rower jednak jest szybszy. W efekcie po pierwszym kółku mam dość, a średnia wcale nie rewelacyjna.

Drugie okrążenie robię już sam i nie zwalniam. Mimo, że kończę je mokry z bardzo wysokim pulsem to czas jak przy zwykłym spokojnym biegu. Po raz kolejny udowadniam sobie, że trzeba biec swoje...

W końcu rower

Poniedziałek, 14 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Po ponad dwóch miesiącach przerwy w końcu rower. I to tylko dlatego, że żona mnie wyciągnęła. Krótka nocna rundka po osiedlowych drogach. Niewiele, ale zawsze coś.

Ruszyliśmy nawet w kierunku sąsiedniego osiedla, ale wobec przeważających sił wroga (trzy duże dziki) zarządziliśmy odwrót na z góry upatrzone pozycje :-)

Rudzki Półmaraton Industrialny

Sobota, 29 lipca 2017 · Komentarze(1)
Mimo, że taki dystans już dwukrotnie przebiegłem to jest to mój pierwszy oficjalny półmaraton. Biorąc pod uwagę moją niechęć do wysokich temperatur cieszę się, że jest to nocna impreza. Pakiet startowy odebraliśmy z żoną wcześniej, więc po przyjeździe wieczorem na rudzki rynek - który znajduje się w Nowym Bytomiu, co dla osób z poza regionu bywa mylące - mamy sporo czasu. Słuchamy koncertu Mezo i oczekujemy na spotkanie z naszą kuzynką Beatką, która w końcu pojawia się w towarzystwie Ewy.
Dziewczyny startują na 7km, Anetka w NW, a ja... na 21,097 km :-)

Fajna organizacja, dużo się dzieje, choć mam wrażenie, że scena jest trochę daleko od startu i trochę momentami widać brak synchronizacji między jednymi a drugimi, a może to po prostu ludzie na starcie nie wszystko słyszą.

Dochodzi 21:00 więc zaraz ruszamy. Wydaje mi się, że realny czas to około 2:20h, ale najwolniejsi pacemakerzy są na 2:10 więc postanawiam się ich trzymać. Jeśli zauważę, że to dla mnie za mocno to odpuszczę i pobiegnę swoim tempem, czyli wg wskazań pulsometru.

Ruszamy. Przed nami 3 okrążenia. Już po starcie przypominam sobie o słuchawkach. Na szczęście są pod ręką i po chwili udaje się je założyć. Biegniemy na początku dość żwawo, ale puls na to pozwala. W okolicach CH Plaza mam wrażenie, że baloniki mocno zwolniły, lekko je wyprzedzam, ale wciąż mam je w pobliżu. Trochę ponad dwa kilometry dalej wyprzedzają mnie i biegniemy razem.

Niestety ten odcinek to podbieg (dość długi, bo prawie 3km) i zamiast pilnować pulsu biegnę w ich tempie. Dobiegamy razem do końca pierwszego okrążenia (no, kawałek dalej) ale to dla mnie za mocno. Biegnę po swojemu. Co ciekawe drugie kółko robię o minutę szybciej niż pierwsze, czyli pacemakerzy - wbrew temu co zapowiadali -  nie biegli całości w równym tempie :-( Warto wiedzieć, że tak czasem się zdarza.

Niestety, tak jak to u mnie bywa puls zdążył pod koniec pierwszego okrążenia skoczyć za wysoko i już do końca wyścigu będę musiał z tym żyć. Trzecie kółko biegnę momentami zupełnie sam, co jakiś czas wyprzedzając tych co przeszarżowali na początku i teraz maszerują zamiast biec. Mnie na szczęście udaje się całość przebiec.

Trzecia pętla o minutę wolniejsza niż pierwsza, czuć zmęczenie, mimo, że przez linię mety przebiegam wyprzedzając jeszcze kilka osób. Półmaraton zaliczony. Wynik może nie rzuca na kolana, ale jestem zadowolony.


Ładny medal © djk71


Zadowolony, że przebiegłem, że znów się czegoś nauczyłem, że spędziłem wieczór w miłym towarzystwie. Niestety dziewczyny zebrały się wcześniej i już nie zdążyliśmy się pożegnać, ani pstryknąć wspólnej fotki, ale na szczęście moja żona na mnie zaczekała :-)

Jeszcze kolejka po kiełbaskę i drugie dziś piwo (pierwsze dawali w pakiecie startowym). Niestety oba alkoholowe więc nie dla mnie...

Niestety, choć posiłek ponoć bardzo dobry, ja nie mam siły go nawet tknąć. Dzielę się nim z kimś potrzebującym. Nic by mi teraz nie przeszło przez gardło. Zbyt duże zmęczenie. Nie zostajemy na zakończeniu, bo przed nami długa niedziela, a już dochodzi północ.

Już w domu © djk71


Myślę, że jeszcze tu wrócimy, świetnie zorganizowana impreza.
I jeszcze jedno, ja przybiegłem w 2:18:55 (wiem szału nie ma), a zwycięzca w 1:01:50 - jest różnica. No dobra, ale to był Kenijczyk (drugi też), a oni są poza konkurencją :-) Tak czy owak choć to życiówka więc jest co poprawiać :-)

Wieczorny basen

Poniedziałek, 24 lipca 2017 · Komentarze(0)
Wieczorny basen z synem. Zmęczony, ale przez chwilę chyba coś załapało, by parę minut później dwukrotnie zatrzymać sie w połowie basenu. Nie ma lekko... Ale przyjemnie, że choć trochę udało się popluskać :-)

W końcu na basenie

Niedziela, 23 lipca 2017 · Komentarze(0)
Tym razem Igor mnie wyciągnął na basen i tym razem było otwarte. Mimo niedzieli w  miarę pusto, bo pora kiedy wszyscy wcinają obiad.
W pływaniu nic się nie zmieniło, wciąż walczę z oddychaniem. Doszedłem do tego, że chyba nabieram zbyt wiele powietrza. Tak jakbym chciał żeby mi na cały pobyt na pływalni wystarczyło. Potem nie mam kiedy tego wypuścić (tym bardziej, że w trakcie pływania o tym zapominam), a kiedy chcę nabrać powietrza to nie ma gdzie...

II Bytomski Bieg Trzeźwości

Sobota, 8 lipca 2017 · Komentarze(0)
Bieg jest głośnym sprzeciwem wobec uzależnień, które niszczą drugiego człowieka i jego rodzinę.

Takie było główne hasło biegu organizowanego przez bytomski Dom Nadziei i naszą koleżankę Olę :-) Nie można było odpuścić. Namówiliśmy jeszcze kilkoro znajomych. Co prawda jeden z zawodników odpuścił w ostatniej chwili, ale pieniądze poszły na szczytny cel więc ma wybaczone. Tym razem :-)

Selfie przed satrtem © djk71


Zapisanych było 260 osób, ale też wiele osób dopisywało się jeszcze przed startem. Dystans 2,5 i 5 km biegiem lub nordic walking. Z Igorem startujemy na piątkę, nasza mamusia też 5 km ale NW.

Pogaduchy przed startem © djk71


Odbieramy pakiety startowe, rozmowy ze znajomymi, wspólna rozgrzewka i czas na start.

Na starcie © djk71

I znów jak to już bywało podpaliłem się na starcie i ruszyłem za ostro - efekt: po 250 metrach puls 180+ :-( I tak już pozostanie do końca więc... druga pętla już na totalnym zmęczeniu.

Igor już jest © djk71
Ja też © djk71

Czas 28 minut (Igor dwie minuty mniej) ale nie tak to miało być. W sumie jednak zadowolenie, bo fajne towarzystwo, bo znów pobiegłem, bo...

Jest i Anetka © djk71

Niespodzianką jest podium naszej przyjaciółki, którą wyciągnęliśmy na ten bieg. Debiut na 2,5 km i od razu 3 miejsce :-) Brawo... Coś czuję, że to nie będzie Jej ostatni start...

Brawo Aga © djk71
Po biegu © djk71


Dobrze rozpoczęta sobota

Dzięki Olu za zaproszenie © djk71

Bieg Pluszaka

Niedziela, 25 czerwca 2017 · Komentarze(2)
W piątek  był Bieg dla Słonia, w sobotę Bieg Świetlików, więc w niedzielę miał być odpoczynek. Mieliśmy tylko pojechać z synem zobaczyć start Kolorowego VI Zabrzańskiego Biegu Charytatywnego: "Biegu pLUsZAKA". Miałem zobaczyć jak się ludzie bawią z kolorami. I zobaczyłem :-)

Od słowa do słowa wyszło, że Igor nie tylko zobaczy, ale również wystartuje. Ja nie miałem takiego zamiaru więc... ubrałem się w ciuchy do biegania i pojechaliśmy do zabrzańskiego parku :-)

Igor zapisał się na 1,5km (na więcej był zbyt młody), a ja z rozpędu na 5km. Po dwóch dniach i przy takiej temperaturze nie było mowy o dyszce. Wraz z numerem startowym każdy dostawał pluszaka :-)

No to zapisani © djk71

Po chwili startuję dzieci, w końcu rozgrzewka na 1,5 km i poszli...

Dobry start © djk71

Jak ktoś wystartował szybko to nie zdążyli go pokolorować... Iguś wystartował szybko i szybko dotarł do mety... Był pierwszy :)

Ja miałem mniej szczęścia... Dostałem kolorowym proszkiem w twarz i w efekcie zamiast tradycyjnego potu, który zalewa mi oczy w trakcie biegu miałem kolorowy dodatek...

Ciepło. Póki jednak biegliśmy schowani pod drzewami dało się wytrzymać, kiedy jednak wybiegliśmy na nieosłonięty teren - była masakra. Dobrze, że to tylko piątka... Po drodze większość kolorowego pyłu spadła ze mnie, jednak co nieco pozostało...

Ciepło... i kolorowo © djk71

Odpoczynek, kiełbaska i dekoracja zwycięzców...

Jest pierwsze miejsca... syna :-) © djk71

Nie zostajemy na losowaniu nagród, bo i tak zbyt długo nam zeszło, a do domu ściągają goście.
Ale i tak było fajnie, ot taki mały prezent urodzinowy sobie zrobiłem :-)

V Bieg dla Słonia

Piątek, 23 czerwca 2017 · Komentarze(2)
Ciężkie dwa tygodnie za mną. Ciężkie z wielu powodów. Miał być najaktywniejszy miesiąc w roku. Będzie najmniej aktywny. Najdłuższa przerwa w treningach - dwa tygodnie. No dobra, były w międzyczasie trzy spotkania z piłką ręczną, które też dały w kość :-)

Kilka dni temu trafiłem w necie na Bieg dla Słonia. Zaintrygował mnie i postanowiłem pobiec. Oczywiście mając na uwadze wszystko co dzieje się wokół, do samego końca nie wiedziałem, czy się uda, ale deklaracja syna, że pobiegnie ze mną była dodatkową motywacją.

Dziś pierwszy start w nowej koszulce :-)

W nowej koszulce na mecie © djk71

Finalnie jedziemy do Parku Śląskiego w Chorzowie w towarzystwie Anetki i teściów, którzy chcą nam pokibicować.

Rejestracja...

My już zarejestrowani © djk71

... spacery po parku... 

Rodzinnie pod Stadionem Śląskim © djk71

... i pora na wspólną rozgrzewkę.

Wspólna rozgrzewka © djk7

Chwilę później ustawiamy się na linii startu...

Zaraz ruszamy © djk71

...gasną jupitery, włączamy czołówki i... po chwili rzeka światła zaczyna płynąć po parkowych alejach...

Trudno zrobić zdjęcia... Może z drona będą jakieś © djk71

Widok niesamowity, tego się nie da opisać. Sfotografować też ciężko ;-)

Trzeba się po prostu obejrzeć za siebie (przed tego nie widać) i zobaczyć te kilkaset, a może nawet około tysiąca goniących Cię czołówek... Nie ma opcji żeby przystanąć, trzeba biec. Szczególnie jak ma się takiego motywatora jak Igor ;-) Pewnie gdyby biegł swoim tempem byłby na mecie dużo wcześniej, ale dziś Dzień Ojca więc zrobił mi prezent i biegł w moim tempie. A i tak nie było źle... Wyprzedziliśmy mnóstwo osób, choć nie o wynik tu szło. Tym razem nie było pomiaru czasu, nie było nagród za pierwsze miejsca, biegliśmy dla siebie samych, dla siebie nawzajem, dla Słonia...

Jest meta © djk71

Na mecie dostajemy medale...

Wspaniały wspólny bieg © djk71
Jeszcze pamiątkowe zdjęcie © djk71

i trzeba chwilę ochłonąć... kopiąc piłkę :-)

Rozbieganie z piłką © djk71


Jeszcze losowanie, w którym udaje się nawet coś wygrać i około północy czas ruszać do domu. Świetnie spędzony wieczór w fantastycznym towarzystwie.

Iguś dzięki za wspólny bieg :-)

Operacja Zakopane - powrót

Niedziela, 4 czerwca 2017 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Jak zwykle kilka osób decyduje się na powrót z wyjazdu integracyjnego rowerem. Mieliśmy cichą nadzieję na deszcze i burze i że wszyscy zrezygnują i my też wrócimy do domu samochodami, ale nie... Już od wczoraj kilka osób pyta o której startujemy. Co robić trzeba jechać. O dziewiątej staje przed hotelem 10 osób (na zdjęciu dwóch spóźnialskich mniej) :-)


Zaraz ruszamy z Zakopanego © djk71

I ruszamy. W centrum spory ruch, ale szybko je mijamy. Po drodze szybkie zakupy.. Trzeba korzystać z tych, które są dziś otwarte, bo dziś święto.

Zakupy muszą być © djk71

Podjazd w Kościelisku dużo łatwiejszy niż nam się wydawało. Mijamy Chochołów i jesteśmy na znajomej polsko-słowackiej rowerówce.

Dobrze już nam znana droga © djk71

Mimo, że w większości z górki to wiatr daje nam nieźle w kość. Próbujemy dawać zmiany, ale w efekcie każda zmiana to +2 km/h na prędkości... i po kilku minutach zostajemy z przodu w trójkę. No to pomogliśmy kolegom... Trzeba zaczekać...

Chwila odpoczynku © djk71

Kawałek dalej kolejny podjazd, dajemy radę ;-)

Co tam podjazd © djk71

Po chwili zjazd, po asfalcie, który ostatnio tak nam dał w kość. Dziś na szczęście się nie lepi.

I zjazd © djk71

Chyba nie do końca jesteśmy normalni, bo te krowy na nas dziwnie patrzą ;-)

Nam by się nie chciało pedałować © djk71

Jedziemy dalej. Wciąż wieje...

I znów nad morzem... orawskim :-) © djk71

Teraz około 20 km podjazdu pod polską granicę. Na szczęście z tej strony jest łagodniej. Mimo to co jakiś czas trzeba odpocząć...

Chwila odpoczynku © djk71

W końcu jest granica.

No i mamy granicę © djk71

Teraz przed nami ostry zjazd od Korbielowa, gdzie kilka osób odbiera swoje samochody. A reszta zjeżdża do Żywca. Prędkość nie spada poniżej 30 km/h. Dopiero teraz widać jak długi podjazd pokonaliśmy w czwartek.

Mamy na licznikach ponad 100 km/h ze średnią 24 km/h. Czujemy zmęczenie, w końcu to czwarty z rzędu aktywny dzień, ale jesteśmy szczęśliwi. Na dziś to koniec, obiad i ostatni odcinek zaliczamy Kolejami Śląskimi. Poza Sławkiem i Witkiem, którzy mimo fatalnych prognoz pogodowych decydują się na dalszą jazdę rowerami. Wieczorem najpierw melduje się Sławek, a potem Witek pisze, że 203 km zaliczone i jest w domu. Brawo!

Piękny weekend za nami ;-)


Zakopane - dzień pieszy

Sobota, 3 czerwca 2017 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Tatry nie są górami, które znam. Jakoś nigdy mnie tu ciągnęło, choć oczywiście parę razy tu byłem.
Dziś kolejny dzień spotkania integracyjnego. Wśród propozycji kilka wersji wycieczek pieszych. Wybieram Giewont.

Podjeżdżamy pod wyciąg kolejki, stamtąd na Kasprowy Wierch i dalej już na nogach.

Kasprowy Wierch © djk71

Tempo niezbyt szybkie, sporo postojów i opowieści przewodnika. Mimo to są momenty gdzie można się zmęczyć.

Widoczki w Tatrach © djk71

Do tego raz jest ciepło i sama koszulka wystarcza, a momentami (chyba głównie na postojach) trzeba założyć coś cieplejszego. Po chwili jednak człowiek się poci i znów jest rozbieranie.

Idziemy © djk71

Droga łatwa nie jest © djk71


Wędrujemy przez Kondracką Kopą podziwiając opalające się kozice. Wcześniej na Kasprowym obserwowaliśmy zabawy świstaka.


Za to my robimy tłok © djk71

Idziemy © djk71

Docieramy do Kondrackiej Przełęczy i zaczyna się wspinaczka na Giewont.

Giewont coraz bliżej © djk71
Tam będziemy © djk71
Widoki wokół piękne © djk71
Gdzie nie spojrzeć jest cudownie © djk71

Biorąc pod uwagę moje problemy z dłońmi trochę się obawiam łańcuchów, ale daję radę.

Jesteśmy © djk71


Oczywiście sesja zdjęciowa u góry i powrót. Jak zwykle wolę wchodzić niż schodzić.

Jeszcze tylko zejście © djk71


Ale co zrobić, trzeba iść. Mały posiłek na Hali Kondratowej i schodzimy do Kuźnic.

Niby dystans niezbyt długi, ale dało trochę w kość.. Widoki wspaniałe... Kolejny świetny dzień.