Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:30093.27 km (w terenie 8553.43 km; 28.42%)
Czas w ruchu:2252:29
Średnia prędkość:13.97 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:63035 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:321253 kcal
Liczba aktywności:911
Średnio na aktywność:36.26 km i 2h 28m
Więcej statystyk

Hiszpania - bieganie pod wiatr

Czwartek, 1 marca 2018 · Komentarze(0)
Dziś od rana leje. Momentami nawet grzmi. Kiedy w końcu przestaje, zastanawiamy się co robić: rower, czy bieganie, a może kąpiel w morzu... Ostatecznie wybieramy z bratem bieg. Wychodzimy z domu i łeb chce urwać. Decydujemy się biec na zachód, pod wiatr, będzie łatwiejszy powrót. 

Niestety po kilometrze pod wiatr dobiegamy do tunelu, który... został dziś zamknięty przez lokalną policję. Czyżby z powodu pogody?
Trudno, wracamy. Teraz biegnie się łatwiej. Jest ciepło, nawet zbyt ciepło.

Biegnie się super choć jeszcze chwilę temu przeszła mi przez głowę myśl żeby wrócić. Zbyt mocno zacząłem, szczególnie, że pod wiatr.

Teraz mógłbym biec bez końca... na szczęście rozum podpowiada, że powrót będzie pod wiatr, silny wiatr. 
Zawracam i to był właściwy wybór. Czeka mnie kilka km walki z wiatrem. Ciężko, ale jestem zadowolony. Warto było.

Dziś wiało nad morzem © djk71


Hiszpania - Przed deszczem

Środa, 28 lutego 2018 · Komentarze(2)
Wczoraj zamiast roweru było zwiedzanie oraz wieczorne bieganie, więc dziś znów rower. Tym bardziej, że zapowiadają od trzynastej deszcze...przez kilka kolejnych dni. Zaplanowane dwie trasy, próbujemy dłuższą. Ruszamy i po chwili zaczyna się podjazd. Już wiem, lekko dziś nie będzie. :)

Mimo to jadę, korekta siodełka po drodze i wspinamy się. Potem lekkie zjazdy i przed nami kolejny podjazd, którego prawie nie czuć. Nie wiem czemu tak jest, ale przyjemnie się jedzie...

Wąskie drogi, ale puste © djk71

Kolejny podjazd, zaczyna padać deszcz. Po chwili na rozjeździe decyduję się jechać dalej sam, niech Damian walczy z górkami, ja bym się dziś zajechał. Przestaje padać, ruszam swoim tempem, robiąc zdjęcia,ciesząc się dalej urlopem. 

Ot, kościółek przy drodze © djk71

Super zjazd, piękne widoki.

Jeszcze przed chwilą tam jechałem © djk71
Tak można mieszkać © djk71

Czas na lunch © djk71

Na dole jest mi mało, decyduję się jechać na zachód, w stronę Malagi.

Ruiny? © djk71

Ananas? © djk71

Wjeżdżam na chwilę do miasta, ale jak dla mnie za duży ruch i za dużo ludzi.

Ładny kościół © djk71

Pałac Kultury? © djk7

Decyduję się wracać.

W porcie © djk71

Niestety wymyśliłem sobie drogę wzdłuż morza i to nie był dobry wybór. 

Wyspa © djk71

Na przemian albo deptaki pełne ludzi, albo szutrówka, Jedynie przez chwilę fajna rowerówka.

Jakoś docieram do domu. Jeszcze kółko po miasteczku i kilka fotek.

Nasze miasteczko © djk71
Dziwne te drzewa © djk71
Obok domu © djk71
Nie wiem o co chodzi, ale intrygujące © djk71


Chwilę po powrocie zaczyna padać. i tak teraz ma być :(

Hiszpania - Caminito del Rey

Wtorek, 27 lutego 2018 · Komentarze(3)
Dziś odpoczynek od roweru, zamiast tego przejście Drogą Króla (Ścieżką Króla).

W pierwszej chwili nie do końca byłem pewien, czy chcę tam iść, czytając ile ofiar pochłonęła ta trasa. Jednak co tam, odważyłem się. 

Kiedy przyjechaliśmy z bratem na miejsce, powitał nas deszcz. Czytałem, że ponoć ze względu na warunki czasem organizatorzy nie wpuszczają na trasę, więc z nieco drżącym sercem zostawiliśmy samochód na parkingu i udaliśmy się w drogę do oddalonego o bodaj 2,7 km punktu kasowego. Bilety oczywiście mieliśmy kupione wcześniej, ale to nie gwarantowało wejścia, na miejscu sporo ludzi i niezbyt spiesząca się obsługa ;)

W końcu dostajemy kaski, sprzęt nagłaśniający żeby słyszeć przewodnika (a co, wybraliśmy opcję full wypas) i ruszamy.

Od pierwszych chwil widoki zapierają dech w piersiach.

El Caminito del Rey © djk71

Nie sposób pokazać na zdjęciach to co widzieliśmy.



Deszcz przestał padać więc możemy bez przeszkód podziwiać to co nad nami i to co pod nami.











Nad nami, chyba w nadziei, że ktoś zostanie tam na wieki, krążą stada sępów. 


Chciałbym opowiedzieć jak tam jest, ale nie da się... to trzeba zobaczyć...










Wbrew opisom trasa jest obecnie bardzo łatwa do przejścia i może się tan wybrać praktycznie każdy (powyżej 8 roku życia).

Hiszpania - dzień 2 - jeszcze bardziej w góry

Poniedziałek, 26 lutego 2018 · Komentarze(3)
Po wczorajszym wyjeździe zastanawiałem się jak będzie dziś reagował organizm. Trasę wybraliśmy krótszą... ale sumarycznie z podobnymi przewyższeniami, czyli może być ciężej.

Rano zakupy, a potem ruszamy i po chwili wracamy. Skleroza nie boli, ale na szczęście daleko nie było. Najpierw wzdłuż wybrzeża, ale po kilku km odbijamy w góry. Ciepło, nawet bardzo, ściągamy rękawki i już zupełnie na krótko zaczynamy się wspinać.

Pogoda piękna © djk71

Początkowo nawet nam to sprawnie idzie, ale po chwili górki pokazują gdzie nasze miejsce. 

Cały czas w górę © djk71


Wspinamy się na jakieś 400 m, by po chwili cieszyć się zjazdem i oddać wszystko co podjechaliśmy. I... zacząć podjazd na ponad 600 m. 



OO ile pierwszy mnie zmęczył, to drugi mnie dobił. Wjechałem do końca, ale łatwo nie było. 

Widoki piękne © djk71

W nagrodę czekało nas kilkanaście km zjazdu i wspaniałych widoków. Gdybym był odważniejszy i nie ściskał tak mocno hamulców to pewnie prędkość maksymalna byłaby sporo wyższa niż te 60 km/h.

Hiszpania - dzień 1 - od razu góry

Niedziela, 25 lutego 2018 · Komentarze(3)
Choć wszystkie okoliczności przyrody mówiły nie, dałem się namówić bratu na urlop w Hiszpanii. Wybór padł na Rincón de la Victoria w Andaluzji. Mój pierwszy wylot z rowerem, do tego niezbyt sprzyjający czas na pakownie przed wylotem sprawiały, że nerwówka była do samego końca. Na szczęście żona pomogła mi ogarnąć pakowanie i koniec końców udało się dotrzeć do lotnisko w Modlinie.

W Maladze lądujemy jeszcze w sobotę przed północą, ale i tak czekamy trochę na wypożyczenie auta, a potem już na miejscu na gospodarza z kluczami. Zasypiam chyba około trzeciej. Leniwie wstajemy, składamy rowery i... w drogę. Prognozy pogody na najbliższe dni nie wyglądają zbyt optymistycznie, więc trzeba korzystać z każdej chwili. 

Cel na dziś to Competa. Daleko i wysoko jak na pierwszy dzień, ale jedziemy.

Wzdłuż wybrzeża © djk71

Całkiem przyjemnie, już zapomniałem jak się jeździ na cienkich oponach.

Ładnie tu © djk71


Prawie 20 km po płaskim, a potem się zaczyna zabawa. Podjazdy, długie, ale w miarę przyjemne.

A droga wije się © djk71

Mimo lekko zachmurzonego nieba, widoki robią wrażenie, szczególnie na mnie, jestem tu po raz pierwszy. Czasem trzeba się zatrzymać żeby pstryknąć fotkę (a przy okazji chwilę odpocząć). 

Aż chce się odpocząć © djk71

Każdy kolejny km podjazdu daje w kość, w pewnym momencie zaczynam czuć plecy, chwilę później Piotrek decyduje się skrócić trasę. Ja się chwilę waham, ale ostatecznie decyduję się jechać z Damianem. I teraz dopiero zaczynają się podjazdy ;-) Szczęśliwie udaje się jednak dojechać do celu i wypić zasłużoną kawę. 

Na miejscu © djk71


Przed nami zjazd. Zarówno na zjeździe, jak i przez całą drogę jestem pełen podziwu dla hiszpańskich kierowców, ich cierpliwości.

To nie tylko znaki... tu tak jeżdżą © djk71

Zjeżdżamy nad morze. Od Torre del Mar do domu zostało jakieś 18 km. Długie 18 km. czuje przejechane kilometry i mimo, że po płaskim i na szosie (prawie) to z trudem udaje mi się utrzymać prędkość 20 na godzinę.

Kończę przejażdżkę mocno zmęczony, ale zadowolony. Oby tak było dalej. :-) 

Gliwicka Prowokacja - styczeń 2018

Sobota, 20 stycznia 2018 · Komentarze(0)
W planie treningowym 16 km wybiegania, a że dziś odbywa się też Gliwicka Parkowa Prowokacja Biegowa to jest okazja połączyć obie rzeczy. Miło widzieć, że z firmy startuje tu... już kilkanaście osób!!!

Dużo nas, tylko Dawida brakuje... © djk71


Czy będzie więcej? Wierzę, że tak. Impreza odbywa się co miesiąc. Dystans to ok. 4,2 km, które można pokonać od 1 do 5 razy. Więc każdy znajdzie coś dla siebie.

Start trochę ze strachem, bo już na dojściu na start jest ślisko. Miejscami bardzo. Na prawie całej trasie też leży śnieg, ale o dziwo nie ma większych problemów. To znaczy widać różnicę kiedy nagle pod koniec pętli jest kawałek asfaltu - człowiek od razu dostaje kopa... ale chwilę potem czarna nawierzchnia się kończy i każdy kolejny krok znów przypomina nieco krok łyżwowy (żartuje, aż tak źle nie jest, ale czuć jak nogi gdzieś momentami odjeżdżają) ;-)

Na mecie czeka na mnie Adam, z którym przebiegłem trzy pierwsze pętle. Spotykam też koleżanki, tylko, że one już zdążyły się przebrać ;-) No cóż ja biegam wg maksymy "Mogę szybciej, ale wolę dłużej" :)

Sami znajomi - wszyscy biegają © djk71

Bieg dla WOŚP

Niedziela, 14 stycznia 2018 · Komentarze(1)
Dziś bieg dla WOŚP. Trochę w teamie się nie dogadaliśmy i część z nas startuje w Chorzowie, część w Gliwicach, ale nie szkodzi, myślę, że wszędzie będziemy się dobrze bawili :)
Fajnie na starcie spotkać znajomych. Zresztą potem na trasie też pojawiają się znajome twarze :-)

Przed startem © djk71

Najpierw ustawiamy się w Wielkie Serduchu, potem super rozgrzewka, dawno tak dobrze się nie bawiłem. W końcu Manekin Challenge i start. Ciasno więc początek ciężki, ale szybko się rozluźnia i potem każdy biegnie/idzie swoim tempem.

Trasa to pętla 2km, którą można pokonać od jednego do pięciu razy. Dodatkowo pętle mają nawrotki więc ze znajomymi mijam się kilkukrotnie. Dziwnie od pierwszego kilometra biegnę z bardzo wysokim pulsem. Nie potrafię go już obniżyć do końca.

Przed startem było bardzo zimno, po starcie jest... bardzo ciepło. Udaje się dobiec spokojnie do mety. Jest i medal :-)

Kolejne serce na piersi :-) © djk71

Trzymam kciuki za Jurka i Orkiestrę :-)
Od tylu lat robi swoje i cała Polska (i nie tylko) robi to z nim. I wciąż mnie to zaskakuje i wciąż mnie to cieszy :)

Bieg Cyborga

Poniedziałek, 1 stycznia 2018 · Komentarze(1)
Nowy rok trzeba zacząć sportowo. W tym roku padło na Bieg Cyborga w chorzowskim Parku Śląskim.

Ładny medal - Cyborg © djk71


Trasa to... pętla 7km razy x. W planach są dwa kółka. Kuszą trzy, ale trzeba być odpowiedzialnym :)

Chłodno przed startem © djk71
Trzeba się rozgrzać © djk71

Rozglądam się za znajomymi z teamu ale nikogo nie widzę. Nic dziwnego, Adam dociera na start w ostatniej chwili.

Jest i Adam © djk71

Spotkam go dopiero na trasie. Planuje biec jedno kółko.

Na trasie z Adasiem © djk71

Ja dwa i... tyle samo planuje Magda, która dogania nas na chwilę później.

Choć Adam planował jedno kółko ale wobec przeważających sił wroga, tzn. partnerów pobiegł podobnie jak my dwa. Spokojnym tempem, cały czas rozmawiając dobiegamy do mety.

No i mamy metę © djk71
Najważniejsze - zegarki stop :-) © djk71

Na miejscu olbrzymia kiełbacha, a po posiłku wygrywam jeszcze zestaw gadżetów.

Kiedy my cieszymy się z medali...

Sportowy rok rozpoczęty © djk71

Na trasie walczy jeszcze z kijkami Karolina, która postawiła przebyć większy dystans niż my. Brawa dla niej :-)

Jest i Karolina © djk71

Dobrze rozpoczęty rok w miłym towarzystwie.

Zdjęcia dzięki uprzejmości mojej żony :-)

Cała rodzinka biega

Niedziela, 8 października 2017 · Komentarze(0)
Dziś zawody były nietypowe, co nie znaczy, że mniej ważne.

Dystans 4,4 km. Najważniejsza nie była jednak odległość ale podjęcie decyzji o starcie. Mimo chłodu i deszczu liczna grupa zawodników wystartowała i dobiegła do mety. Wszyscy wygrali... bo spróbowali.

Zaraz ruszamy © djk71


Nam udało się wystartować całą czteroosobową rodzinką. I było pięknie. I były uśmiechy na twarzach. I nikt nie przejmowałem się pogodą. Nikt nie marudził. Wszyscy Dotarli na metę szczęśliwi, a chwilę później z dumą odebrali medale wykonane samodzielnie przez organizatorów biegu...



Zaraz meta © djk71

Dziękujemy tym, którzy z nami biegli, i tym, którzy sprawili, że mogliśmy pobiec. Do zobaczenia następnym razem :-)


Krótko na KORNO

Sobota, 26 sierpnia 2017 · Komentarze(4)
W tym roku słabo ze startami rowerowymi. Właściwie to był chyba jeden i do tego nieudany. Tym razem Wiktor namówił mnie na start w Koszęcinie. Blisko i szansa na rodzinny start więc się zgodziłem.

Przed startem krótkie rozmowy ze znajomymi, a tych tu dziś nie brakuje. Chwilę później dostajemy po dwie mapy w formacie A3 i zaczyna się planowanie trasy. Tym razem o tyle trudniejsze, że impreza w formule rogainingu, czyli podobnie jak w roku ubiegłym. Planujemy część trasy i zobaczymy co będzie się działo...

PK 77 (opisu nie pamiętam, bo był na odwrocie karty startowej, którą musiałem oddać na mecie :-( - chyba skrzyżowanie rowu z nasypem, czy coś w ten deseń).

Ruszamy, po chwili kawałek asfaltu i... zaczyna padać. Co ja mówię padać, lać. Zatrzymujemy się na przystanku autobusowym, chowam aparat, wyciągam wiatrówkę - niestety przed deszcze to ona mnie zbyt nie ochroni. I faktycznie po chwili czuję wodę wszędzie... w butach, w.... wszędzie...

Punkt prosty. Zaliczone.

PK 68 - chyba brzoza nad strumieniem.

Jedziemy spokojnie, momentami ślisko, grząsko... Odmierzam odległość na liczniku i... przejeżdżamy punkt. Licznik przestał działać. Świetnie :-(  Cofamy się i szybko odnajdujemy kolejny punkt.

Ruszamy dalej i... zatrzymujemy się. W Wiktora rowerze strzeliła dętka. A dopiero co rozmawialiśmy o tym, że jemu takie rzeczy się nie przytrafiają. Teraz przypomina sobie, że w sumie to miał kilka awarii... jak jeździł ze mną. Pytanie, czy to ja przynoszę mu pecha, czy po prostu najwięcej km zobił ze mną? :-)

Żarty żartami, ale nam nie jest do śmiechu bo... Ani jeden z nas nie wziął zapasowej dętki, ani zestawu do łatania... Innych narzędzi zresztą też nie... Po raz pierwszy chyba tak się wybrałem na rower, a na prewno po raz pierwszy na zawody.

Przypominam sobie, że mam chyba w plecaku jakąś gumę, ale do mojego roweru. Spróbujemy. Niestety nie dość, że mocno za duża, to też uszkodzona, to chyba pamiątka z Zakopanego.

Nic to, trzeba wracać, jakoś dojdziemy, do bazy tylko jakieś 10-11km. W pewnym momencie pada hasło: trawa.
Wyciągamy dętkę i... upychamy oponę... trawą. Nabiera kształtów i Wiku jedzie. Po chwili stajemy żeby... jeszcze trochę dopompować.

Zrywamy trawkę © djk71


W międzyczasie kilka osób co prawda pyta, czy nie potrzebujemy pomocy, jeden nawet zatrzymuje się i proponuje dętkę lub samoprzylepne łatki (pewnie ciężko byłoby je przykleić na mokrą dętkę), ale dziękujemy i decydujemy się wracać.
Zadziałała wyobraźnia... pojechalibyśmy dalej z takim samym wyposażeniem (a raczej jego brakiem). I gdybyśmy mieli potem wracać pieszo 50km to już nie byłoby śmieszne...

Trawa zamiast dętki © djk71


Jedziemy. Postój na wzniesieniu w mokrych ciuchach sprawia, że zaczyna mi być zimno. Kiedy Ruszamy na zjeździe dostaję drgawek. Trzęsie mną prawie jak trzy lata temu na Rudawskiej Wyrypie.

Na szczęście po chwili trochę przechodzi, ale wciąż jest mi zimno.

Meta
Udaje się powoli dojechać do mety. Pogoda zaczyna się poprawiać. Tomalos oferuje pomoc, ale dziękujemy. Oddajemy karty i wracamy do domu.

Nie tak to miało być, ale tak czasem bywa...