Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:30093.27 km (w terenie 8553.43 km; 28.42%)
Czas w ruchu:2252:29
Średnia prędkość:13.97 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:63035 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:321253 kcal
Liczba aktywności:911
Średnio na aktywność:36.26 km i 2h 28m
Więcej statystyk

Operacja Zakopane - dzień drugi

Piątek, 2 czerwca 2017 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Wczoraj pierwsza część ekipy firmowej (32 osoby) przejechała ponad 120km, aby dotrzeć do punktu pośredniego, czyli hotelu w Korbielowie. Dziś śniadanko i oczekiwanie na resztę grupy - kolejne 30 osób - która dotarła tu trochę "na skróty', czyli busem i autami, aby ruszyć na drugi etap naszej wycieczki już rowerowo.

O 10-tej pamiątkowe zdjęcie i ruszamy :-)

Etisoft bike team © djk71


Tym razem jesteśmy podzielni na cztery, nieco większe niż wczoraj, grupy. Ruszamy w krótkich odstępach, ale na podjeździe na Przełęcz Glinne i tak ekipy się mieszają. Każdy jedzie swoim tempem, a jest co podjeżdżać ;-)

Jesteśmy na granicy © djk71

U góry chwila odpoczynku i przed nami wielokilometrowy zjazd.

Przed nami zjazd po słowackiej stronie © djk71

W Namestowie krótka przerwa, czekają tu na nas wozy wsparcia z zapasem wody.

Chwilę później mamy kolejny postój, tym razem przymusowy. Adam, który dziś dołączył do naszej ekipy, pomny naszych wczorajszych awarii chciał się chyba mocniej zintegrować i też łapie kapcia. Typowy snejk, więc pewnie zbyt słabo napompowane koło.

Cienkie kółka też łapią awarie © djk71


Usuwamy awarię i ruszamy, by po chwili znów się zatrzymać. Jest gorąco, bardzo gorąco i okazuje się, że Alicja niefortunnie na postoju zostawiła rower i opona zdążyła się okleić mazią smoły, asfaltu, czy czegoś w tym stylu. Szybkie czyszczenie i możemy jechać dalej.

Jedziemy dalej © djk71


Krótka sesja fotograficzna, przy jeziorku :-)

Pięknie tu © djk71

Chwilę później, tuż przed Trzcianą czeka na ostry podjazd.


Jest podjazd, jest zabawa © djk71

Byłoby łatwiej gdyby... asfalt się nie kleił. Jedzie się koszmarnie.

Co to się tak klei? © djk71

Adam w walce z nawierzchnią daje z siebie wszystko i... zrywa hak :-( Widać, że bardzo chciał się z nami zintegrować...

Jak awaria, to na poważnie © djk71

To koniec dla niego? Nie... przecież mamy wsparcie. My ruszymy dalej, a naszemu pechowcowi po chwili zostaje dostarczony nowy rower :-)

Wjeżdżamy na drogę rowerową, która wiedzie aż do Nowego Targu.

Piękna rowerówka © djk71

Wjazd co prawda mocno ukryty, ale ten kto go odnajdzie może liczyć na fantastyczną nagrodę.

Che się jechać © djk71

Trasa zrobiona na nasypie dawnej kolejki jest zupełnie oddalona od drogi, jedzie się więc fantastycznie, a widoki są tak piękne, że nikt nie zauważa, że pokonujemy kolejne kilometry jadąc wciąż w górę.

Na trasie piękne mostki...

Kolejny mostek © djk71


... i wiaty gdzie można odpocząć.

Jest gdzie odsapnąć © djk71


Są też inne atrakcje

Droga krzyżowa? © djk71

Wszyscy się zachwycają panoramą i pstrykają setki zdjęć.

I zdjęcie © djk71
I jeszcze jedno zdjęcie © djk71
I grupowo © djk71

W końcu docieramy na obiad do Chochołowa. Zasłużyliśmy. Spotykamy tu pozostałe grupy. Posiłek bez pośpiechu, bo do mety mam już tylko ok. 22 km, a czas mamy bardzo dobry.

Z pełnymi brzuchami ruszamy dalej. Baliśmy się, że tuż po obiedzie nie będzie się chciało, ale po raz kolejny widoki sprawiają, że nikt nie myśli o zmęczeniu, czy podjazdach.

Jak tu nie jechać © djk71

No dobra, ten w Kościelisku dał się zauważyć, ale znów widok i późniejszy długi zjazd zrekompensował wszystko.

Już blisko © djk71


Przejazd do hotelu przez Zakopane znów pod górkę, ale teraz już chyba nikt tego nawet nie zauważył.

Jesteśmy w hotelu. Dwie grupy już na miejscu, jedna dojeżdża po chwili. Trochę później dojeżdża jeszcze dwójka naszych kolegów, którzy postanowili wystartować dziś o świcie z Gliwic, a wieczorem wprost na kolację dociera samotnie Andrzej.

Były dyplomy © djk71


Wieczór upływa pod znakiem wspomnień z trasy, opowieści i zastanawiania się gdzie i ile osób pojedzie w przyszłym roku. W tym roku trasa była 200 km (podzielona na dwa dni) i wystartowało ponad 60 osób. Aż się boimy myśleć, co będzie za rok ;)

Wielkie dzięki i brawa dla wszystkich, którzy z nami pojechali, którzy wspierali nas na trasie, i którzy sprawili, że ten wyjazd był możliwy. Do zobaczenia na trasie (może wcześniej niż za rok) :-)

I dziękujemy naszym kolegom za miły prezenty :-)

I prezenty © djk71







Operacja Zakopane - dzień pierwszy

Czwartek, 1 czerwca 2017 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Dziś długo wyczekiwany dzień, czyli kolejny wyjazd firmowy. Tym razem celem jest Zakopane. Wstępny plan był żeby to zrobić w jeden dzień, ale ponad 60 chętnych sprawiło, że wygrał rozsądek i wariant dwudniowy z noclegiem w Korbielowie.

Rano z Gliwic ruszają 3 grupy - w sumie 32 osoby. Wszyscy (prawie) w nowych strojach przygotowanych specjalnie na tę okazję.

Krótka odprawa © djk71

Pogoda idealna, nawet trochę za ciepło.

Okolice piękne © djk71


Jedziemy spokojnie jako druga grupa. W Orzeszu trzecia grupa prowadzona przez Amigę wyprzedza nas, kiedy ja wymieniam dętkę.

Dojeżdżamy spokojnie do Pszczyny. Tu dłuższa przerwa na sesję fotograficzną. Do tego Krzyś nam robi dobrze - są lody ;-)

Zdjęcia muszą być © djk71

Czas się posilić, napić...

Wzajemna pomoc © djk71

Jeszcze zakupy przy Rynku i jedziemy dalej.

Jedni w sklepie, inni zdjęcia robią © djk71

Piękny odcinek na zaporze... Jak tu pusto dziś...

Jedzie się pięknie © djk71

I zbliżamy się do Bielska. Zaczynają się pierwsze górki, które w palącym słońcu są pewnym wyzwaniem. Wszyscy jednak dają radę.

Są pierwsze podjazdy © djk71

Po drodze czeka na nas wóz techniczny z wodą...


Jest wóz techniczny z wodą © djk71

Niektórzy tak się z tego powodu ucieszyli (a może to od upału), że woda lądowała nie tylko w naszych gardłach...
Nie napiszę szczegółów kto i co miał mokre :-) Ci co byli wiedzą ;-)

Do tego liderka wśród kobiet dostaje bukiecik :-)

Bukiet na premii górskiej © djk71

Jedziemy rowerówką przez Bielsko. Słyszę strzał. Myślałem, ze to coś na drodze. Niestety to dętka w rowerze Alicji.
Tylko nie mamy klucza do odkręcenia kółka...

Jak to odkręcić © djk71

W końcu jednak się udaje...
Dziurka Alicji jest wielka...

Jest dziura © djk71

Co więcej do wymiany nadaje się też opona.

Nie wgląda to dobrze © djk71


Przypominamy sobie, że przed chwilą przejeżdżaliśmy obok sklepu rowerowego. Delegacja udaje się na zakupy, a my odpoczywamy.

Wymuszony odpoczynek © djk71
Rower czeka © djk71

Po chwili jest sukces - mamy oponę - można jechać dalej.

Jest opona © djk71

Chwilę później spotykamy się z grupą Amigi, która rusza z obiadu, a my mamy dłuższy postój na uzupełnienie kalorii...

Karczma jest przy stadninie więc nie dziwią takie teksty ;-)

Ot, taka prawda © djk71


W końcu trzeba ruszyć.... na początek spalamy kalorie na podjeździe w Wilkowicach. W nagrodę czeka nas długi piękny zjazd.

Dojeżdżamy do Żywca. Stąd niestety bardziej ruchliwa droga, ale nie jest najgorzej.

Jeszcze zdjęcia przy wjeździe do Korbielowa

Jest Korbielów © djk71


I po kilku km meldujemy się pod hotelem.

I jesteśmy wszsyc pod hotelem © djk71

Wszyscy spokojnie dali radę. Czas na kąpiel, kolację i tort z okazji urodzin jednego z naszych kolegów.

Wszystkiego najlepszego Adam :-) © djk71


A teraz spać, bo jutro dojeżdża około 30 naszych kolegów i ruszamy w dalszą drogę przez Słowację do Zakopanego.

Dzięki wszystkim za świetne towarzystwo, dzięki osobom wspierającym. Brawa dla wszystkich ;-)


Do Żywca

Niedziela, 28 maja 2017 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Wczoraj był jak dotychczas najdłuższy trening biegowy więc dziś postanowiłem odpocząć. Odpocząć i posiedzieć. Na siodełku rowerowym. :)

Dawno tego nie robiłem. Jako, że firmowy wyjazd do Zakopanego zbliża się wielkim krokami to trzeba było objechać ostatni nie sprawdzony odcinek trasy. Pierwotnie w planach był wyjazd tylko z Amigą, ale udaje namówić się jeszcze Waldka, z którym wkrótce zamierzamy trochę więcej pokręcić.

Nie ma czasu żeby zrobić całość trasy rowerem więc ruszamy autem do Goczałkowic. Tam już przesiadka na rowery i ruszamy. Ruszamy i... szok. Jest pięknie. Tak dawno nie kręciłem, że jestem po prostu zachwycony samym faktem jazdy. Do tego w tak pięknych okolicznościach przyrody.

Siadamy na rowery i od razu przed nami góry © djk71
I nasze "morze" © djk71

Góry, woda, las... droga... pięknie...

Niektóre odcinki trasy korygujemy na bieżąco, inne skorygujemy w drodze powrotnej.
Przejeżdżamy przez Bielsko...

Kościołów po drodze wiele © djk71
Dziś stadion pusty, Podbeskidzie gra w Zabrzu © djk71

Zaglądamy oczywiście do knajpki gdzie czekać ma na nas obiad...

Dziś tu pusto © djk71

Po drodze podjazdy i zjazdy.

I kolejny kościół © djk71

I lądujemy w Żywcu.

Centrum Kultury © djk71

Przed samym Rynkiem upewniam się czy jadę właściwą drogą wołając do chłopaków: Tędy? Tak, tędy - odpowiadają mi nieznani ludzie. Okazuje się, że jesteśmy na trasie triathlonu i wzięto nas za zawodników :-)

Spóźniliśmy się na start © djk71
Na Rynku tłumy © djk71

Krótka wizyta w parku.

Mam nadzieję, że żona nie będzie zazdrosna © djk71
Chiński domek © djk71
Kaczki pozują © djk71


I obiad w knajpce, w której gościliśmy 5 lat temu po pamiętnym podjeździe na Hrobaczą Łąkę ;-)

Czas goni, trzeba wracać.

Chce się jechać © djk71

Powrotna droga wydaje się być dużo ciekawsza.

Był już dziś kościół? © djk71

Po powrocie trzeba będzie poskładać ostateczną wersję śladu trasy do Zakopca.

Widoki wynagradzają wysiłek © djk71


Kolejny piękny dzień. Tylko słońce mnie spaliło nieco zbyt mocno.

Oj ciepło dziś było © djk71

Ale co tam, ważne, że w końcu pojeździłem. I to w świetnym towarzystwie, po fantastycznych terenach.


Sandomierskie dróżki

Sobota, 13 maja 2017 · Komentarze(4)
Z konieczności trzy dni przerwy więc dziś nie ma przebacz. Wstajemy rano i wraz z Wiktorem ruszamy pobiegać. Wczoraj po zwiedzaniu zaplanowana trasy biegu - zobaczymy jak wyjdzie w praktyce. Wychodzi spoko, mała niespodzianka tam gdzie Google Street View pokazywało brak drogi - rzeczywiście jej nie było, ale była ścieżka ;-)

Potem jakieś 750m ładnego podbiegu. No cóż, zahaczamy właśnie o Góry Pieprzowe. Dało w kość, ale na szczęście biegliśmy sobie spokojnym tempem i jakoś się udało. Przydatne, bo wszyscy mnie straszą, że sobie strasznie trudny maraton wybrałem, że jest sporo łatwiejszych, bardziej płaskich. Trudno, zapisany więc nie ma wyboru i trzeba ćwiczyć podbiegi ;-)

Przebiegając bramę domu mamy 8 km, czyli tyle i chciałem dziś przebiec.

Kilka zdjęć z wczorajszego popołudnia.

W Opatowie © djk71
Brama Opatowska © djk71
Widok na miasto © djk71
Płynie WIsła, płynie © djk71
Rowerowy akcent © djk71
Jest i ratusz © djk71
Która godzina? © djk71
Ucho igielne © djk71
To jest szkoła - Collegium Gostomianum © djk71



Dębowy Włóczykij - jest sukces ;-)

Niedziela, 30 kwietnia 2017 · Komentarze(7)
Pieszy i rowerowy rajd na orientację organizowany przez Rowerową Norkę. Był w kalendarzu, ale do końca nie byłem pewien czy się wybiorę. Jednak Monika dogadała się z moją małżonką i decyzja zapadła... jedziemy. Ale startujemy rodzinnie... pieszo. Nie wiem, czy to najlepszy pomysł po wczorajszym biegu, ale co tam...

Rano zapada decyzja, że jednak biegnę tylko z Igorem, a Anetka towarzyszy Kosmie i Tomkowi w biurze zawodów :-)
Startujemy jako... Pięknowłosi :-) Wersja nr 2, bo kiedyś już użyliśmy tej nazwy z Wiktorem :-)

Damy radę? Damy © djk71

Rejestrujemy się, odbieramy zestawy startowe i czekamy na odprawę i start o trzynastej. Mamy do zaliczenia 10 PK + 3 PK na LOPce (linii obowiązkowego przebycia/przejścia/przejazdu). Mapa w skali 1:50 000 ale ze zbliżeniami w skali 1:10 000 i 1:20 000 (rowerzyści mają jeszcze 1:25 000).

Planujemy trasę © djk71

Ruszamy w tłumie na pobliskie punkty w parku.

PK 14 - Drzewo na wzniesieniu
Punkt w pobliżu więc jest kolejka piechurów i rowerzystów.

PK 11 - Skrzyżowanie
Punkt po drugiej stronie fontanny szybko zaliczony.

PK 12 - Drzewo na wzniesieniu
Na starcie było chłodno więc miałem narzuconą cienką wiatrówkę - szybko ląduje w plecaku. BTW: pierwszy raz biegnę z plecakiem. Ale limit czasu to 4 godz. więc trzeba było wziąć coś do picia i jakiegoś banana :-)

PK 10 - Karmnik
Łatwo i bez problemu.

PK 3 - Brzoza
Opis punktu brzmi groźnie, ale poza kolejką nie było problemów.

PK 13 - Brzoza przy stanowisku grillowymPrzestawiamy się na mapę pięćdziesiątkę więc odległości trochę inne. Do tego trzeba pobiec w tłumie przy Pogorii III. Chwila szukania punktu i Iguś podbija kartę. Dobry jest :-)

PK 15 - Skrzyżowanie ścieżek
Komuś przydał się perforator więc spisujemy kod z lampionu i robimy zdjęcie.  Pomimo, że temperatura nie jest najwyższa, mnie jest gorąco. Koszulka termiczna ląduje w plecaku.

Ktoś ukradł perforator © djk71


PK 2 - Drzewo
No tak, ale po drugiej stronie strumyka... Na szczęście znajdujemy mostek.

PK 4 - Drzewo przy betonowym słupku
Chwilę nam zajmuje jego znalezienie. Wybiegliśmy inną ścieżką niż myśleliśmy i trzeba było zacząć szukanie od początku. Akurat zebrał się tłum więc trzeba było się wyłączyć i... punkt od razu znaleziony.

PK 17 - Drzewo przy bunkrze
Biegnąc wzdłuż torów mijamy zawodnika, który chyba już wraca do mety... My biegniemy swoje. Jest punkt i bunkier.

Jest bunkier i punkt © djk71

LOP
Pierwsze dwa punkty bez problemu, potem chyba zbiegamy inną ścieżką i chwila wahania, ale Igor ma dobry wzrok i jest trzeci punkt.

Meta
Teraz trzeba wrócić. Trochę zakręceni, wspomagamy się kompasem i w końcu są tory i Pogoria I. Trochę za daleko wybiegliśmy, ale szybko to korygujemy. Teraz chwila zastanowienia, czy wracamy znaną nam już drogą, czy obiegamy jezioro z drugiej strony. Wybieramy nową drogę, która dodatkowo może nie będzie tak pełna ludzi.

Mijamy Piekło i po chwili lądujemy na ulicy Letniej. To oznacza, że do mety już blisko. Biegniemy do samego końca.

Za rogiem jest meta © djk71

Na mecie dowiadujemy się, że... jesteśmy pierwsi w kategorii rodzinnej i czwarci w Open.

Kontrola kart © djk71

Nie chce nam się wierzyć, ale chyba tak jest :-) Pięknie jak na debiut biegowy.

Żona jest z nas dumna © djk71

Organizatorka też :-) © djk71

Kiełbaski, rozmowy ze znajomymi (miło było spotkać Zdezorientowanych), szybki wypad do miasta i powrót na dekorację.

Gratulacje © djk71

Dodatkowo jeszcze udaje się wylosować gadżety :-)

Iguś dzięki za świetną współpracę, Anetko dzięki że mogliśmy pobiec. Norka - dzięki za organizację świetnej imprezy.

Jest pierwsze miejsce © djk71


Ech, te świąteczne kalorie

Poniedziałek, 17 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
W planie był trening wczoraj, ale organizm dał znać o sobie. Intensywny, bardzo intensywny tydzień musiał się kiedyś odezwać. Dał znać o sobie wczoraj po obiedzie. Po prostu padłem. Padliśmy wszyscy. Trzeba było odespać. I to zrobiliśmy. Czasem trzeba po prostu nic nie robić.

W takim razie wczorajszy trening trzeba odrobić dziś. Między śniadaniem, a obiadem. To głupie, że człowiek je więcej niż zwykle, ale ciężko jest inaczej... szczególnie gdy sernik sam prosi: Zjedz mnie...

Ostatnio biegłem z Wiktorem, dziś dołącza do mnie Iguś. Strach biegać ze sportowcem, ale spróbujemy... :-)

Biegniemy równo, ale w chłopaku widać pokłady niewykorzystanej energii... W Stolarzowicach rusza by być kilka metrów przede mną. Pilnuję się żeby nie dać się sprowokować i potem nie umrzeć. Podobnie jak ostatnio w trakcie biegu rozmowy. Może to i zabiera energię i oddech, ale cieszy, że się da i że jest ku temu okazji.

Trochę kalorii spalonych, czas na obiad i... budowanie masy :-)


Rozmawiając

Sobota, 15 kwietnia 2017 · Komentarze(1)
"Kiedyś przed Świętami trzepało się dywany" - tymi słowy powitał mnie wczoraj rano Pan na punkcie poboru opłat we Wrocławiu. "Nawet po 20 osób było pod trzepakiem, można było porozmawiać..." powiedział na pożegnanie. Tak jakoś ze smutkiem...

Rozmowa - taka prosta, a jednocześnie tak skomplikowana czynność. Tak samo często jej pragniemy, jak i od niej uciekamy...

Dziś bieganie wraz ze starszym synem :-) Po raz pierwszy chyba zdarzyło mi się biegać i.... jednocześnie rozmawiać... I nawet bardzo mi to w bieganiu nie przeszkadzało... a może nawet pomagało?

Tak czy inaczej było fajnie. I Wiktor mnie pozytywnie zaskoczył... Widać, że też ćwiczy... :) Kto wie... może go jeszcze na maraton namówię :-)

Wesołych Świąt dla wszystkich tu zaglądających... :-)

Podsumowanie za marzec

Piątek, 31 marca 2017 · Komentarze(7)
Rano nie potrafiłem się zwlec z łózka na basen. Postanowiłem to nadrobić po pracy - basen lub rower. Jednak obiad spowodował, że znów stałem się senny. Na szczęście w drodze do domu spotykam kumpla, który właśnie przywiózł ze sklepu nowiutki rower. Z konkretnymi oponami, coś dla Aramisów :-)

3.0 > 2.4 © djk71


Choć dla mnie trochę mały to musiałem zrobić rundkę.

Trochę za mały © djk71

Jak już zrobiłem to było tylko krótkie pytanie: Ile czasu potrzebujesz żeby się zebrać? Po pół godzinie już byliśmy w lesie. Krótka, ale sympatyczna przejażdżka. Dawno nie było okazji pogadać.

Ładny © djk71

A w lesie coś dziwnego robią... wygląda i brzmi jakby wpompowywali wodę...

Co oni robią? © djk71


Dobra, a teraz trudniejsze - podsumowanie za marzec (w drodze do październikowego maratonu).

Ogólnie:
- rower - 4 wyjazdy - 223,93 km - coś drgnęło, ale fakt, że to była pierwsza setka od... 1 czerwca to porażka :-(
- bieganie - 16 razy - 100,35 km - jest zgodnie z planem. Dystanse krótkie, ale jest regularność. Najlepszy był dylemat, czy w związku z limitem bagażu w samolocie brać buty do biegania, czy sweter - oczywiście wygrały buty :-)
- pływanie - 0 razy - 0 km - nie dlatego, że mi się znudziło, po prostu nie było kiedy. Mam nadzieję powrócić do tego w kwietniu.
Wzrost VO2 max z 39 do 40 - bardzo wolno w górę
Waga: -0,6 kg (-5,3 kg od początku) - niby odrobinę w dół, ale trzeba nad tym zacząć pracować skoro sama waga nie chce spadać...

W sumie coś się dzieje choć szału nie ma. Oby nie było gorzej :-)

Firmowo na Ankę

Niedziela, 26 marca 2017 · Komentarze(14)
Uczestnicy
Niedzielny poranek, odpocząłem nieco po wczorajszym biegu, a tu przede mną (i kilkunastoma innymi osobami) kolejne wyzwanie. W czerwcu planujemy długi wyjazd firmowy, więc czas najwyższy wziąć się za treningi. Na początek Góra św. Anny. Poranny mróz nie zachęca do wyjścia z domu, ale co zrobić jak już się umówiliśmy.

Kiedy dojeżdżam do firmy czeka tam już kilka osób, po chwili dojeżdżają kolejne. Kolejne kilka dołączy po drodze. W sumie pojedzie 17 osób. Na starcie temperatura poniżej 3 stopni.

Ruszamy głównymi ulicami, nie lubię tego, ale w niedzielny poranek nie jest najgorzej. W Bojszowie pałeczkę przewodnika przejmuje Tomek B. więc my z Darkiem mamy wolne :-) No prawie... :-) Ja staram się zamykać grupę, Amiga jedzie z przodu grupy.

Tomek postanawia pokazać nam ruiny obozu koncentracyjnego w Blachowni. Jestem tu po raz pierwszy. Jak zawsze takie miejsca skłaniają do chwili refleksji...

Na terenie obozu © djk71


Wjeżdżamy na teren obozu © djk71
Krematorium © djk71

Po chwili ruszamy dalej. Jedzie się sympatycznie tyle, że wiatr dość mocno daje w kość.

Na szczęście cała ekipa bez problemów podjeżdża na Annaberg.

Postanawiamy coś zjeść. Myślałem, że usiądziemy na dworze, ale ekipa spina rowery i wchodzimy do środka restauracji. I to było chyba nasze szczęście bo spędzamy tam chyba z dwie godziny. Smacznie, ale okropnie długo. Mieliśmy jeszcze chęć na kawę, ale jak wyobraziliśmy sobie kolejne godziny oczekiwania to odpuściliśmy. 

Wjechać było prosto, ale spiąć rowery © djk71

Pamiątkowe zdjęcie i pora wracać... Po raz pierwszy chyba nie zaliczam ani klasztoru, ani pomnika, ani amfiteatru. Wizyta w restauracji zajęła zbyt dużo czasu.

Daliśmy radę © djk71

Na zjeździe Kasia gwałtownie hamuje. Myślałem, że jakaś awaria. Co się stało? - wołam. Nie włączyłam Endo! :) No tak, to po co jechać :-)

Powrót do domu najkrótszą drogą, bo zrobiło się późno, a do tego wszyscy zaczynamy chyba czuć zmęczenie. I to dobrze, bo znaczy to tylko, że trzeba się wziąć do roboty i zacząć trenować na poważnie. Do wyjazdu tylko 2 miesiące.

Po drodze krótka przerwa na niewielkim i zniszczonym cmentarzu żydowskim.

Na cmentarzu © djk71
Na cmentarzu © djk71

Chwila oddechu i jedziemy dalej.

Tak będę siedziała © djk71

Wszystkim Wam zrobię zdjęcie © djk71

Nieco dalej zrywam szprychę. Koło krzywe, ale może jakoś dojadę do domu.

Zerwana szprycha © djk71


Im bliżej Gliwic, tym grupa mniej liczna. Ludzie powoli odbijają w stronę domów. Pod firmę dojeżdżamy w czwórkę.
O ile dotąd czułem tylko cztery litery, to ostatnie kilkanaście km sprawia, że pod domem czuję wszystko.

Tak to jest jak się nie jeździ. To najdłuższy wyjazd od... 1 czerwca ubiegłego roku i objazdu jeziora Garda. Wstyd, hańba i wstyd jak śpiewa Kult.

Dzięki wszystkim za świetne towarzystwo, humory dopisywały, a to najważniejsze i... do następnego wyjazdu. Jakieś propozycje trasy?


Zakochany

Czwartek, 23 marca 2017 · Komentarze(10)
Dziś miała być przerwa, ale po wczorajszej kolacji nie było wyjścia - trzeba się ruszyć. I znów miało być krócej, ale nie wyszło. Tu można biegać bez końca. Nie tylko dlatego, że płasko, ale po prostu urzeka mnie klimat tych miejsc, uliczek, parków... Aż żałuję, że nie miałem w trakcie biegania aparatu. Żałuję też, że brakło czasu na zwiedzanie, ale do tego już przywykłem na wyjazdach służbowych :(

I gdzie tu iść © djk71


Ale zakochałem się w tym mieście, choć pewnie takich miast jest tu dziesiątki, albo setki... Ale jest pięknie. Tu mógłbym się przeprowadzić :-)

Pięknie tu wszędzie © djk71


W drodze na szkolenie kolejna niespodzianka :-) Nie wystarczy, że most jest :-) Musi jeszcze być opuszczony :)

Most jest, ale jechać się nie da © djk71