Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Ulewny Półmaraton Gliwicki

Niedziela, 22 października 2017 · Komentarze(2)
Od maratonu minęły trzy tygodnie więc... trzeba by gdzieś pobiec. Co prawda w planach był Tropiciel, ale nie wyszło więc jest Półmaraton Gliwicki. Tyle, że większość koleżanek i kolegów z firmy biegnie na 10km. Ja jednak w myśl zasady, która sprawdza się ponoć nie tylko w bieganiu: Mógłbym szybciej, ale wolę dłużej :-) startuję na długim dystansie.

Od kilku dni pogoda straszyła, że będzie ulewnie i... tak jest. Zimno i deszczowo. Nie chce mi się wychodzić z auta. W końcu jednak zbieram się i w towarzystwie żony ruszam na poszukiwanie znajomych. Są. Coraz więcej nas :-)

Etisoft running team © djk71

Nie udało się co prawda spotkać wszystkich, ale i tak z większością udało się choć piątkę przybić.

Ruszamy. Jak zwykle zbyt szybko. Próbuję hamować, ale niewiele to daje. Mimo takiej pogody jestem zaskoczony liczbą kibiców. Co prawda biorąc pod uwagę, że biegniemy przez centrum miasta mogłoby być ich więcej, ale i tak szacun dla tych, którzy wyszli, niejednokrotnie z małymi dziećmi, po to aby nas dopingować. To naprawdę wiele znaczy dla zawodników. Podobnie jak punkty muzyczne - lubię to.

Przebiegam prawie obok naszej hali produkcyjnej - niestety pusto tam... w końcu dziś niedziela. Zegarek pokazuje, że jest sporo do przodu w stosunku do założonego czasu, ale też sporo trasy było z górki. Jeszcze się nie podniecam, biegnę dalej.
Kozielska, plac Mickiewicza... fajnie się biegnie przez znajome miejsca.. W końcu jest i Rynek :-)

No i jest Rynek © djk71

I znów znajome uliczki, park Chopina, Palmiarnia... Zwycięstwa... Biegnie się spoko, ale zacząłem czuć zimno. Koszulka i kamizelka przykleiły mi się do ciała i raczej chłodzą niż grzeją... Żałuję, że nie wziąłem rękawiczek...

Rynek raz jeszcze © djk71

Znów Rynek, a po chwili Plac Krakowski. Jakoś szybko te kilometry dziś lecą... To dobrze. Na bufetach woda i cola. Dwukrotnie korzystam z tej drugiej... Wchodzi :-)

Zimnej Wody, Wincentego Pola... znów stosunkowo blisko Etisoftu :-) Przebiegam obok hali Podium rozmawiając z sympatyczną biegaczką z.... Lublina... Przy bufecie obok polibudy jednak znów każde z nas biegnie swoim tempem...
Przebiegamy obok Komagu, czyli... byłej siedziby Etisoftu.. :-)

Blisko Komagu © djk71


Zaczynam się lekko obawiać końcówki, bo to podbieg na Bojkowskiej. O dziwo prawie go nie zauważam, jedynie biegacze, którzy przeszli do marszu potwierdzają, że jest pod górkę :-)

Jeszcze pętelka po Nowych Gliwicach i jest meta. Czas: 2:15:00,25. Celowałem w 2:15, czyli przybiegłem wolniej o 1/4 sekundy :-)
To oznacza, że wynik z poprzedniego półmaratonu sprzed trzech miesięcy poprawiony o prawie 3 minuty. Jest dobrze ;-)

Jest i medal © djk71


Jestem zadowolony, mimo warunków biegło mi się bardzo dobrze. Wynik zgodny z oczekiwaniami. Było świetnie.
Na mecie Anetka zauważa, że mam zakrwawioną koszulkę... No tak... nie wziąłem plastrów...

Szukając wyzwań

Piątek, 20 października 2017 · Komentarze(4)
Dziś krótka przebieżka przed niedzielnym Półmaratonem Gliwickim. Chłodno.

Skopiuję część tego co w niedzielę napisałem na Facebooku, bo wiem (choć to dziwne ;) ), że nie wszyscy korzystają z tego serwisu.

Dwa tygodnie od maratonu i... oprócz radości pozostała... pustka. Jakiś cel został osiągnięty i trzeba by sobie postawić nowy. Na nowy sezon. Wiem, że mogę poprawić czas (i pewnie tak zrobię), ale potrzebuję czegoś innego, czegoś konkretnego... czegoś co mnie porwie... do czego musiałbym ćwiczyć, przygotowywać się... Czegoś co zmusi mnie do porannego treningu...
Sam nie wiem, czy bieganie, czy jazda na rowerze, czy jeszcze coś innego... a jak tak to czy orientacja, czy długie dystanse, a może coś jeszcze innego...
Pomóżcie... podsuńcie jakieś pomysły... Kto podsunie coś co wybiorę, albo co będzie największą dla mnie inspiracją na nowy sezon wygrywa... hmmm... do ustalenia...
Może wspólną setkę (lub więcej) rowerem, może wspólne bieganie... no dobra... dorzucam dobrą kawę i lody A może coś jeszcze innego.




Po kilku dniach liczba propozycji przerosła moje oczekiwania. Czekam jeszcze do niedzieli, a póki co to krótkie podsumowanie Waszych  dotychczasowych propozycji. Czekam na inne :-)

1. Biegowe:
- Bieg Rzeźnika Ultra
- Wings for Life
- Jesienny Maraton poniżej 3:29
- Runmageddon
- Korona Półmaratonów
- Korona Maratonów
- Zapisać się do Night Runners
- BMW Berlin Marathon
- Spartan Race w Hiszpanii lub Dubaju.
2. Rowerowe:
- Tour de Silesia (540km)
- BBTour - Bałtyk - Bieszczady - 1008km)
- MRDP - Maraton Rowerowy Dookoła Polski (3130km w 10 dni)
- Trasa Zabrze - Żary (ok. 330km)
- Trasa Zabrze - Dania (ok. 1000 km)
3. Multisport:
- Duathlon
- Triathlon
- Triathlon Zimowy (z łyżwami)
- Triathlon Ekstremalny SteelMan
4. Inne sporty i aktywności:
- Szermierka
- Badminton
- Piłka Ręczna
- Kajakarstwo
- Nurkowanie
- Kurs pilotażu
- Wyzwanie Chodakowskiej, Lewandowskiej i Mel B.
- Spacer farmera
- 200 pompek w 30 minut
- Maraton pływacki - "Przeprawa przez Jeziorsko"
5. Inne:
- Cover na gitarze
- Prawo jazdy na TIRa
- Dieta wege+bezglutenowa
- Balet
- Voice of Poland
- Talent Show
- Rzucić wszystko i pójść w góry
- 14h w restauracji

Spacerowy rower

Niedziela, 15 października 2017 · Komentarze(0)
Wczoraj mimo ładnej pogody nie udało się ani chwili poćwiczyć (tak jakbym w poprzednie dni ćwiczył :-) ), więc dziś choć na krótko  przed obiadem na rower. Krótko, wolno, momentami bardzo (niespodzianki życiowe) ale fajnie. Tylko trochę za ciepło.
Jednak wciąż lubię włóczęgę na rowerze :-)

Z innej beczki... moja Żona została wytypowana do plebiscytu Nauczyciel na Medal (regulamin). Biorąc po uwagę to co robiła przez ostatnie... no dobra, nie napiszę ile lat, bo przecież Ona nawet tylu nie ma :-), to... uważam, że zasłużenie...  Zawsze to Anetka mnie wspierała w moich szaleństwach więc tym razem, to ja proszę, tych którzy znają Jej dokonania i którzy  są w stanie poświęcić 2,46zł (lub wielokrotność ;) ) o zagłosowanie na Nią - szczegóły na obrazku :-) Dziękuję.





I pobiegane

Niedziela, 15 października 2017 · Komentarze(0)
Poranny rower nie wystarczył. Wieczorem więc krótka przebieżka. Ciepło. Bardzo ciepło. Mimo to chce mi się biegać. Brakowało mi tego. Trzeba wrócić... :-)

Zdjęcie z porannej przejażdżki... Uwielbiam Segiet :-)

Kolorowy Segiet © djk71

BTW: Przypominam o mojej prośbie z wcześniejszego wpisu...  I pewnie będę tak uśmiechał się, aż do 8 listopada :-)


Cała rodzinka biega

Niedziela, 8 października 2017 · Komentarze(0)
Dziś zawody były nietypowe, co nie znaczy, że mniej ważne.

Dystans 4,4 km. Najważniejsza nie była jednak odległość ale podjęcie decyzji o starcie. Mimo chłodu i deszczu liczna grupa zawodników wystartowała i dobiegła do mety. Wszyscy wygrali... bo spróbowali.

Zaraz ruszamy © djk71


Nam udało się wystartować całą czteroosobową rodzinką. I było pięknie. I były uśmiechy na twarzach. I nikt nie przejmowałem się pogodą. Nikt nie marudził. Wszyscy Dotarli na metę szczęśliwi, a chwilę później z dumą odebrali medale wykonane samodzielnie przez organizatorów biegu...



Zaraz meta © djk71

Dziękujemy tym, którzy z nami biegli, i tym, którzy sprawili, że mogliśmy pobiec. Do zobaczenia następnym razem :-)


Skarbnikowe Gody

Sobota, 7 października 2017 · Komentarze(2)
Skarbnikowe Gody, czyli 95-lecie miasta Zabrza. W końcu jest okazja żeby wyjść na rower. Od firmowej wycieczki do Zakopanego, która odbyła się na początku czerwca przejechałem rowerem... niecałe 50 km. Wstyd. No, ale tłumaczeniem były treningi biegowe do maratonu. Maraton za mną więc... trzeba zastanowić się co dalej... Postawić sobie jakieś kolejne cele...

Tymczasem jest okazja żeby choć na chwilę odkurzyć rower. Ruszam więc do Zabrza zobaczyć co tam się dzieje.

A tam i trochę wspomnień....

Kiedyś było ich pełno © djk71
Tych też było sporo © djk71
I takie się widywało © djk71
Żuczek © djk71

Było też trochę akcentów militarnych...

United Nations © djk71
Ładny © djk71
Kto wie, że u nas jest Muzeum Techniki Wojskowej? © djk71

No i w końcu czas na świętowanie i paradę...

No to świętujemy © djk71
Parada rusza © djk71
Są i stare samochody © djk71
Nie może zabraknąć orkiestry górniczej © djk71
I oczywiście gość honorowy © djk71

Są też i znajome szkoły i twarze :-)

Sp 30 w Zabrzu © djk71
I szkoła naszych szczypiornistów © djk71

Warto było się ruszyć, mam nadzieję, że teraz tak będzie częściej (mam na myśli rower, a nie parady ;-) ).

Miesiąc do maratonu - podsumowanie sierpnia

Niedziela, 3 września 2017 · Komentarze(1)
Do maratonu raptem cztery tygodnie, a z treningami coraz gorzej. Co prawda udało się przebiec trzydziestkę, ale plan treningowy poszedł w odstawkę. Ogólnie kilometrów miało być więcej... Bieganie miało być jeszcze bardziej regularne, a tu... słabo...

Jaki będzie miało to wpływ na maraton 1 października? Pewnie spory. Czy uda się przebiec? Zobaczymy. Już nie ma wyboru... do połowy sierpnia mogłem jeszcze zmienić dystans na połówkę, ale tego nie zrobiłem... Więc... spróbuję przebiec całość...

Nierówno trenuję i... nierówno biegam... Wystarczy spojrzeć na buty...


Niezbyt równo © djk71


Stąd może też pojawiające się problemy (nie liczę piszczeli, ale tu przyczyną były najprawdopodobniej buty) dotyczą zawsze tylko jednej nogi...


Podsumowanie sierpnia w drodze do maratonu.

- rower - 3 wyjazdy - 49,60 km - Aż wstyd pisać...
- bieganie - 7 razy - 105,45 km - Niby kilka dłuższych dystansów, ale ogólnie mniej...
- pływanie - 0 razy - 0,00 km - No comments...
- VO2 max - 38 - czyli -3 - cały czas w dół :( Prawie jak na początku :(
- waga: -1,0 kg (-10,9 kg od początku) - Waga prawie w miejscu

W sumie ten miesiąc bardzo średni, cieszą dłuższe dystanse, choć reszta słabiutko. A przede mną ostatni miesiąc...

Krótko na KORNO

Sobota, 26 sierpnia 2017 · Komentarze(4)
W tym roku słabo ze startami rowerowymi. Właściwie to był chyba jeden i do tego nieudany. Tym razem Wiktor namówił mnie na start w Koszęcinie. Blisko i szansa na rodzinny start więc się zgodziłem.

Przed startem krótkie rozmowy ze znajomymi, a tych tu dziś nie brakuje. Chwilę później dostajemy po dwie mapy w formacie A3 i zaczyna się planowanie trasy. Tym razem o tyle trudniejsze, że impreza w formule rogainingu, czyli podobnie jak w roku ubiegłym. Planujemy część trasy i zobaczymy co będzie się działo...

PK 77 (opisu nie pamiętam, bo był na odwrocie karty startowej, którą musiałem oddać na mecie :-( - chyba skrzyżowanie rowu z nasypem, czy coś w ten deseń).

Ruszamy, po chwili kawałek asfaltu i... zaczyna padać. Co ja mówię padać, lać. Zatrzymujemy się na przystanku autobusowym, chowam aparat, wyciągam wiatrówkę - niestety przed deszcze to ona mnie zbyt nie ochroni. I faktycznie po chwili czuję wodę wszędzie... w butach, w.... wszędzie...

Punkt prosty. Zaliczone.

PK 68 - chyba brzoza nad strumieniem.

Jedziemy spokojnie, momentami ślisko, grząsko... Odmierzam odległość na liczniku i... przejeżdżamy punkt. Licznik przestał działać. Świetnie :-(  Cofamy się i szybko odnajdujemy kolejny punkt.

Ruszamy dalej i... zatrzymujemy się. W Wiktora rowerze strzeliła dętka. A dopiero co rozmawialiśmy o tym, że jemu takie rzeczy się nie przytrafiają. Teraz przypomina sobie, że w sumie to miał kilka awarii... jak jeździł ze mną. Pytanie, czy to ja przynoszę mu pecha, czy po prostu najwięcej km zobił ze mną? :-)

Żarty żartami, ale nam nie jest do śmiechu bo... Ani jeden z nas nie wziął zapasowej dętki, ani zestawu do łatania... Innych narzędzi zresztą też nie... Po raz pierwszy chyba tak się wybrałem na rower, a na prewno po raz pierwszy na zawody.

Przypominam sobie, że mam chyba w plecaku jakąś gumę, ale do mojego roweru. Spróbujemy. Niestety nie dość, że mocno za duża, to też uszkodzona, to chyba pamiątka z Zakopanego.

Nic to, trzeba wracać, jakoś dojdziemy, do bazy tylko jakieś 10-11km. W pewnym momencie pada hasło: trawa.
Wyciągamy dętkę i... upychamy oponę... trawą. Nabiera kształtów i Wiku jedzie. Po chwili stajemy żeby... jeszcze trochę dopompować.

Zrywamy trawkę © djk71


W międzyczasie kilka osób co prawda pyta, czy nie potrzebujemy pomocy, jeden nawet zatrzymuje się i proponuje dętkę lub samoprzylepne łatki (pewnie ciężko byłoby je przykleić na mokrą dętkę), ale dziękujemy i decydujemy się wracać.
Zadziałała wyobraźnia... pojechalibyśmy dalej z takim samym wyposażeniem (a raczej jego brakiem). I gdybyśmy mieli potem wracać pieszo 50km to już nie byłoby śmieszne...

Trawa zamiast dętki © djk71


Jedziemy. Postój na wzniesieniu w mokrych ciuchach sprawia, że zaczyna mi być zimno. Kiedy Ruszamy na zjeździe dostaję drgawek. Trzęsie mną prawie jak trzy lata temu na Rudawskiej Wyrypie.

Na szczęście po chwili trochę przechodzi, ale wciąż jest mi zimno.

Meta
Udaje się powoli dojechać do mety. Pogoda zaczyna się poprawiać. Tomalos oferuje pomoc, ale dziękujemy. Oddajemy karty i wracamy do domu.

Nie tak to miało być, ale tak czasem bywa...

Pierwsza trzydziestka

Sobota, 19 sierpnia 2017 · Komentarze(5)
Tydzień temu nie udało się. Dziś kolejna próba.

Wczesna pobudka, małe śniadanko i jakimś cudem robi się już 7:30. Ostatni moment na wyjście, bo od jedenastej ma padać. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie - przecież w trakcie biegu i tak zawsze jestem kompletnie mokry. Chwila zastanowienia się którędy i wybieram trasę na Stolarzowice, Miechowice, a potem strefa, czyli tak jak robiłem dwudziestki.

Biegnę spokojnie wg tętna. Temperatura w porządku. Godzinę wcześniej niż były to zapowiadane zaczyna padać. Zupełnie się tym nie przejmuję. Nawet lepiej, bo w końcu to co spływa z czoła nie jest słone :)

Po dwudziestu km czuję coraz bardziej lewą stopę, czyli nie przeszło. Trzyma mnie coś od Rudy, a do tego teraz momentami doszło dziwne uczucie jakby kłucia w środkowy palec lewej stopy.

Końcówka to oczywiście podbieg z Rokitnicy na Helenkę. Licznik pokazuje "dopiero" 28km. No cóż... "dokręcamy" :-) Rundka wokół osiedla i mamy pierwszą w życiu trzydziestkę.

Pierwsza trzydziestka :) © djk71

Jeszcze tylko schody do domu ;-) i już można odpocząć. Nie było źle, ale łatwo też nie było. Do dystansu maratońskiego jeszcze 12km. Zobaczymy. Oby tylko stopa nie przeszkodziła...

Rowerem po okolicy

Piątek, 18 sierpnia 2017 · Komentarze(2)
Dziś sporo tematów rowerowych się przewinęło, nawet w pracy musiałem na to chwilę poświęcić więc po powrocie do domu w końcu się skusiłem... Co prawda tylko godzinka po okolicy, ale i tak było fajnie.

Znów na drodze © djk71

Widać, że dawno nie jeździłem, bo jadąc drogą techniczną wzdłuż autostrady w stronę Stolarzowic odkryłem mostek. Nie wygląda na całkiem nowy, a kiedy ostatni raz tędy jechałem to go nie było.

Nowy stary mostek © djk71