Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Szaro

Sobota, 6 listopada 2010 · Komentarze(12)
Szaro
Weekend wyjazdowy ale do południa mam czas. Po głowie chodzi jakiś dłuższy wyjazd. Tradycyjnie jednak wychodzę z domu później niż planowałem. Nie będzie więc bardzo długiego dystansu, ale coś zobaczymy :-)

W Miechowicach odkrywam kapliczkę, której nigdy wcześniej nie widziałem.
Z sieci dowiaduję się później, ze to Kaplica św. Barbary w parku na Górze Grytza.

Kapliczka w Miechowicach © djk71


Dostaję SMS-a z pytaniem czy dziś zrobię 300-tkę. Młynarz jak zawsze pełen humoru :-) Jadę dalej. Teraz telefon. Tym razem Kosma melduje, że ma nieplanowaną chwilę czasu i pyta czy pokręcimy i pogadamy chwilę. Czasu mało ale trochę na skróty docieram na Pogorię.

Jakoś tak... © djk71


Nigdy się nie nauczę, która jest która.
Dziś tu pusto i szaro. Bardzo szaro. Otoczenie dopasowuje się chyba do nastroju rozmowy. Mało jazdy, ale nie tylko jazda się liczy. Czasem trzeba odstawić rower i po prostu pogadać.

Powrót też na skróty. Choć krótko, to nie żałuję, że pojechałem. Ludzie są ważniejsi niż kilometry.

Poranne kółka...

Poniedziałek, 1 listopada 2010 · Komentarze(9)
Poranne kółka...

Myślałem, że dziś żaden rower się nie uda, ale biorąc pod uwagę, że najdalszy wyjazd na groby zaliczyliśmy wczoraj, to dziś nie było rano parcia na wczesny start. W związku z tym małe śniadanko i w teren. Zaraz po wyjściu uderza mnie ściana ciepłego powietrza. Zupełnie inaczej niż wczoraj.

Wjazd do lasu i jedna bluza ląduje w kieszeni. Za ciepło się ubrałem. Mało czasu więc rundka bytomskimi trasami rowerowymi. Wciąż się boję co kryje pod sobą gruba warstwa liści.

Wiem skąd te liście na ścieżkach © djk71


Wjeżdżam na niebieski szlak i coś mi nie gra. Jakoś inaczej.

A gdzie liście? © djk71


Już wiem. Wysypali trasę drobnymi kamyczkami. Fajnie. Równiej, ale miejscami koła się ślizgają lub zapadają. Musi się ubić i będzie dobrze.

Nie wszyscy po tym lubią jeździć.... © djk71


Segiet. Dzwonię do domu upewnić się ile mam jeszcze czasu. Wystarczająco żeby zrobić czerwoną rundkę i wrócić zielonym do domu.

Dziś tylko jeden rowerzysta na trasie. Za to mnóstwo biegaczy.
Fajne takie poranne jazdy :-)

Dwugłowy Smok

Niedziela, 31 października 2010 · Komentarze(17)
Dwugłowy Smok
Weekend świąteczny więc nie będzie zbyt wiele czasu na rower. Z tego powodu rano, zanim reszta rodzinki się obudzi i pozbiera, szybka godzinka w terenie.

Dobrze, że las tak blisko. Chłodno.

Chłodno © djk71


Wjazd pod górkę szybszy i łatwiejszy niż zwykle. Wręcz za mocno chyba odciążyłem tylne koło, bo zaczęło się ślizgać. W lesie ślicznie. Trochę ryzykownie się jedzie po ścieżkach pokrytych liściastym dywanem. Zupełnie nie wiadomo co kryje się pod spodem. I czasem nie wiadomo czy o jeszcze ścieżka, czy to coś, co wyprowadzi mnie po raz kolejny w krzaki.

Jesienny poranek © djk71


Dziś znów las pokonał mnie dwukrotnie. Dwa razy musiałem przedzierać się przez krzaki, bo przecież ta chora męska ambicja nie pozwoli mi zawrócić :)

Parafrazując jedną z bohaterek Rancza powiem: "Kto rano pojeździ ten dzień ma lepszy..."

Wczoraj też był piękny dzień. Umówiliśmy się z Amigą w Zabrzu na imprezie (bez rowerów) w formule Watch & Go: "Na tropach dwugłowego smoka". Sam pokaz filmu "Dwugłowy smok" zrobił na nas niesamowite wrażenie.

Dawno tu nie byłem... i nic się nie zmieniło © djk71


Dach, oświetlenie, ogrzewanie... © djk71


Myślę, że teraz od nowa będziemy się uczyć patrzeć na mijane codziennie budynki, które, co tu dużo mówić, do tej pory wydawało nam się, że nie grzeszyły urodą...

A może by tak jednolite okna? © djk71


UM dba o siebie :) © djk71


Spacer z architektem Bartkiem Cisowskim utwierdził nas w tym przekonaniu.

Czy ktoś po wojnie używał pędzla w tej bramie? © djk71


Niesamowite historie, wspaniałe miejsca, świetna atmosfera.

A ściana mogła być prosta © djk71


No może tylko lepiej było skończyć spacer na kościele św. Józefa... bo tego miejsca nic już nie było w stanie przebić.

Wspaniełe miejsce © djk71


Kościół światłem malowany © djk71


Górniczy ołtarz © djk71


Lasery mogą się schować... © djk71


Chciałbym uczestniczyć w kolejnych takich spotkaniach poświęconym innym stylom w architekturze.

Iluminacja

Piątek, 29 października 2010 · Komentarze(8)
Iluminacja
Od kilku dni byłem bombardowany w sieci zaproszeniami na uroczystą iluminację zabrzańskiego ratusza, który mieści się w odrestaurowanym budynku dawnej dyrekcji Huty Donnersmarcków. Jak to ładnie napisano "Pokaz będzie doskonałym połączeniem gry światła i dźwięku w towarzystwie atrakcyjnej oprawy artystycznej.
Dzięki współpracy zabrzańskich władz i Vattenfall, odrestaurowany budynek dołączył w ramach projektu "Wydobywamy z mroku" do grona oświetlonych przez Vattenfall architektonicznych perełek regionu.
"

Wieczorem, korzystając z ładnej pogody w towarzystwie Kosmy ruszamy na spotkanie Daniela, którego dotychczas znałem tylko z sieci. Powitanie i ruszamy rowerówką do Mikulczyc. Dalej proponuję nieśmiało las, ale o tej porze to chyba rzeczywiście nie był najlepszy pomysł ;-)

Dojeżdżamy do centrum. Mamy jeszcze trochę czasu więc jedziemy zobaczyć jak ma się nasza fontanna. Wciąż działa. Niestety fotograf ze mnie kiepski. Mimo tego, że spędzamy tam ładnych parę minut to zdjęcia wyszły mi kiepściutkie.

Zabrzańska fontanna © djk71


Jedziemy pod ratusz. Zgromadziło się już trochę ludzi, ale mamy jeszcze chwilę więc jedziemy do pobliskiego Maca na kawę i herbatę.

Kiedy gawędzimy sobie w najlepsze z oddali dochodzi do nas głos Pani Prezydent. Trochę przed czasem. Z kubkami w dłoni ruszamy na miejsce imprezy. Zaczyna grać nastrojowa muzyka. Całkiem porządne nagłośnienie. przed budynkiem ludzie z pochodniami w dłoniach. Zapowiada się interesująco. Tzn. zapowiadało się, bo... to już koniec!!!

Gdzie jest Kosma? © djk71


Ci, którzy przybyli punktualnie... spóźnili się. Już po imprezie. Nie wierzymy własnym oczom, uszom... Dookoła słychać śmiechy... No cóż, myślę, że przeczytanie zaproszenia mogło niektórym zająć więcej czasu niż cała impreza.

Zastanawiamy się, kiedy zgaszą iluminację. Na wszelki wypadek szybko robimy zdjęcia. Po kilku minutach... światła... gasną. Nie wierzę!!!

Na szczęście to tylko chwila ciemności. Za moment znów jest jasno.

Zabrzański ratusz © djk71


Czas wracać. Chłodno. Do tego Monice szwankuje rower więc nie proponuję jazdy drogą okrężną. Następnym razem.

Mimo wszystko było fajnie. Fajnie było poznać w realu Daniela, mam nadzieję, że to nie ostatni wspólny wyjazd. Fajnie było mieć powód żeby ruszyć tyłek z domu. Po prostu... Fajnie było. :-)

Doły...

Niedziela, 24 października 2010 · Komentarze(13)
Doły...
Kolejny wypad pod hasłem: z dala od ludzi, rozładować emocje, nie myśleć…

Tak bywa. Tylko czemu? Czemu nikt nie słucha przedtem, tylko płacze potem. Czasem żałuję, że jednak nie wylądowałem na psychologii. Rzadko, bardzo rzadko mylę się w ocenie ludzi. Zwykle staram się nie być radykałem, ale jeśli chodzi o ludzi, to jeśli z kimś nie nadajemy na tych samych falach od razu, to zwykle nawet po latach nie zdarza mi się zmienić o nim zdania.

Tak jest w rodzinie, tak jest wśród znajomych, tak jest na forach/blogach, tak jest w pracy… Niestety… I za każdym razem na świeczniku są ci, którzy najgłośniej krzyczą, którzy potrafią w odpowiedni sposób pokazać jacy inni są mali, którzy potrafią przypisać sobie sukcesy, których tak naprawdę nie odnieśli, którzy… ech…

I ich porażek też nikt nie widzi, bo przecież do tej pory im przyklaskiwaliśmy, byliśmy z nimi, więc jak tu teraz przyznać się do porażki… Masakra…

Juz nawet rower czuje jesień... © djk71


Mniejsza o to jadę. Gdzieś. Do lasu. Zmęczyć się. Wziąłem mapę więc może Doły Piekarskie? Spróbujemy. Spróbujemy to dobre słowo, bo kilka podejść i za każdym razem ląduję gdzieś na ich obrzeżach. Czy tam się da w ogóle wjechać? Da. W końcu. Fajne wąskie ścieżki, choć po deszczu może tu być ciężko.

Piekarske Doły jesienią © djk71


Czas na zdjęcie i chwilę później ścieżka się kończy. Trudno, krótka wspinaczka i znów znajduję jakąś ścieżkę i tablicę informującą, że rzeczywiście jestem w Dołach. W Dołach i w dole. Trudno pozbyć się niektórych myśli…

Skręcam w prawo i to już wyjazd… Nie, wracam, jadę w drugą stronę i jest lepiej. Przy drodze zbiornik wodny. Fajnie.

Oczko wodne w Piekarskich Dołach © djk71


Choć ogólnie teren chyba bardziej nadający się do wędrówek pieszych. Fajnie by tu było posiedzieć, ale chłodno i pora wracać.

Tylko wyjechać stąd też nie jest łatwo. W końcu udaje się. Powrót przez Wielki Kanion Tarnogórski. Znów doły… :)

Wielki Kanion Tarnogórski © djk71


Finał na skróty i… chyba jednak muszę jeździć z kompasem… No comments...

Krótka trasa ale zmęczyłem się. Nie tylko jazdą...

A i jeszcze jedno: Mam w d...ole, że potem wszyscy mówią "Miałeś rację". Mam to gdzieś. Wolałbym nie mieć racji, albo wolałbym, żeby powiedzieli, że mam rację przed problemem, a nie po...

Zielone oczy

Piątek, 22 października 2010 · Komentarze(10)
Zielone oczy
Dziś musiałem pójść na rower. Dawno żaden tydzień nie dał mi tak w tyłek. Co ja mówię tydzień... dwa, a może nawet trzy... Dużo złych wieści. Dużo złych zdarzeń. Dużo pracy... Dużo wszystkiego... Za dużo...

Jedynym pozytywnym aspektem była weekendowa wizyta Kosmy, Asicy i Młynarza. I choć nie było rowerów to było przefajnie...

Jesień w pełni © djk71


Dziś powiedziałem, że o 14 wychodzę z pracy... I tak jest mi się ciężko skupić. O wpół do czwartej jestem już w aucie... I tak wcześnie. Przez chwilę się wydaje, że jednak nie uda się pokręcić. Na szczęście się udaje.

Jest po siedemnastej. Kierunek może być jeden. Masa w Bytomiu. Tym bardziej, że Dynio zapowiadał ognicho i grochówkę... ;-) Ruszam przez las i... Nie, dziś nie jest dzień masowy. Dziś jest dzień samotności. Chociaż gdzieś przeczytałem, że dziś dzień CAPS LOCKA ;)

Skręcam w nieznaną ścieżkę (ile ich tu jeszcze jest?) i krążę po lesie. Chcę się zmęczyć. Przedzieram się przez zaliścione ścieżki. Spojrzenie na licznik i... jadę 11km/h. A chciałem się zmęczyć... i jestem zmęczony... Masakra.

Wyjeżdżam koło "Wójcika" i... niespodziewane spotkanie... Szok. Niektórych ludzi bym się tu nie spodziewał... Krótka pogawędka i jadę dalej.

Ciemno. Nie przeszkadza mi to. Lampka i czołówka dają spoko radę. Tylko co pewien czas w krzakach widzę zielone oczy. Dziwne uczucie ;)

Wyjeżdżam w Rokitnicy. Stąd już asfaltem. Pod górkę. Postaram się nie zejść poniżej 20km/h. Jest 24-25. Chwila zamyślenia, czy na pewno dam radę i... pozamiatane... już jest 11. Już mi nie zależy.

Bez sensu. To nie jest kwestia kondycji. A przynajmniej nie tylko. To jakaś chora psycha. Będę walczył. Spróbuję.

Odyseja 2010 - Jednak nagrody :)

Niedziela, 3 października 2010 · Komentarze(14)
Odyseja 2010 - Jednak nagrody :)

Jako, że wczoraj nie zostaliśmy sklasyfikowani dziś nie ma powodu do pospiechu. Odbieramy mapy, jemy śniadanko i później niż wszyscy ruszamy. Ruszamy pojeździć. Nie szukamy punktów, chcemy tylko się trochę zmęczyć. Jakby nam wczoraj było mało. :-)

Pierwszy podjazd i znów błąd w nawigacji, nie tu chcieliśmy się znaleźć. Nad tym elementem też trzeba będzie popracować. Chwila błąkania się po lesie i w końcu jest droga. Kiedy już się odnajdujemy na mapie, wciąż nie do końca wiemy gdzie wcześniej popełniliśmy błąd, którą ścieżkę przegapiliśmy…

Podjazd. Długi. Długi ale fajny. Odkrywam, że zdecydowanie lepiej się podjeżdża z zablokowanym amortyzatorem. Czemu wczoraj o tym nie pamiętałem?

Sama sobie zrobię zdjęcie... © djk71


Pogoda jeszcze lepsza niż wczoraj. Widoki cudne.

Ale się jedzie... © djk71


Zjazdy jeszcze ostrzejsze. Na asfalcie nie dało się tym razem zjeżdżać bez hamulców. Tzn. nie tyle nie dało się, ile ja nie potrafiłem i chyba nigdy się nie odważę. Zjazdy robiły wrażenie.

I w dół © djk71


Czujemy zmęczenie po wczorajszym. Decydujemy się jechać wzdłuż jeziora. Tu podjazdy i zjazdy ciągłe ale relatywnie niewielkie. Odpoczynek nad jeziorkiem i wracamy. Dziś wyjątkowo rekreacyjnie.
Kąpiel, pakowanie i oczekiwanie na dekorację zwycięzców i zakończenie imprezy.

Po rozdaniu nagród za odyseję jesienną następuje wręczenie nagród dla zwycięzców w klasyfikacji generalnej - łącznej za imprezę wiosenną i jesienną.

Chwilę później dowiadujemy się, że mimo iż nie było tego w regulaminie to organizatorzy postanowili nagrodzić również najlepsze zespoły w poszczególnych kategoriach w klasyfikacji generalnej.

I tu szok. Okazuje się, że… Bułgarskie Centrum (czyli my) jesteśmy na 3 miejscu. Tzn. tak naprawdę na czwartym, bo nie uwzględniali tu już Justyny Frączek i Michała Dzika, którzy byli już nagrodzeni za drugie miejsce bez podziału na kategorie. Szok. Wysoko. Inna sprawa dlaczego... ;-)

Lekko zdezorientowani odbieramy nagrodę, by… po chwili pójść po następną, tym razem… mając po prostu szczęście, bo nastąpiło losowanie nagród dodatkowych. :-) Sympatyczne.

Pora się żegnać i wracać do domu.
Było naprawdę fajnie. Świetne tereny. Organizacja. Ludzie. Jedyne zastrzeżenie mogły budzić warunki lokalowe ale powiedzmy, że można na to przymknąć oko. No i oczywiście nasza (moja) kondycja. Trochę obciach żeby przez 2 dni na odysei zrobić 60km... :( Jest nad czym pracować...

Odyseja 2010 - NKL

Sobota, 2 października 2010 · Komentarze(12)
Odyseja 2010 - NKL

Po raz kolejny trafiamy z Kosmą na Odyseję.
Tym razem będziemy jeździli z mapą po terenie Pogórza Rożnowskiego. W ośrodku wypoczynkowym w Gródku nad Dunajcem meldujemy się późnym wieczorem w piątek. Przyjechaliśmy zmęczeni ale po wejściu do domku humor nam się od razu poprawia.

Kolorowe bunkry? © djk71


Widać tu właściciel postawił na pielęgnowanie tradycji historii i postanowił utrzymać standardy na poziomie PRL-u. Minimalne wyposażenie, woda w kolorze brązowym, czy spłukiwanie kibelka wodą z miski to tylko niektóre atrakcje. Brak jakiegokolwiek ogrzewania sprawia, że na dworze jest trochę cieplej niż w budynku.
Nie do końca zrozumiałem też działanie zamka (zwróćcie uwagę, że drzwi otwierają się do wewnątrz).

A ten zamek jak działa? © djk71


Rano rejestracja w biurze zawodów. Miałem nadzieję, że podobnie jak na Odysei Wiosennej w pakiecie startowym dostaniemy mapy - w końcu to Compass jest organizatorem tych zawodów - ale niestety dostaliśmy tylko kartę startową.

Śniadanko i serwis roweru Moniki (jednak hamulce mogą się tu przydać).
Witamy znajomych, mapy do ręki i planujemy trasę. Tym razem chcemy pojechać trochę inaczej niż zwykle. Więcej terenu ale krócej. Rozrysowujemy trasę optymistycznie licząc, że powinno się udać odnaleźć z 11-12 punków na 15 możliwych.

Ruszamy w stronę PK8. Piękna pogoda, cudowne widoki i… wszechobecne burki… Widać będzie nas miał kto motywować do szybszej jazdy…

Wydaje nam się wiemy co robimy jeśli chodzi o nawigację, tylko podjazdy od początku trochę męczą. Niestety po jakiś 3km robimy dziecinny błąd i skręcamy za wcześnie. Po chwili okazuje się, że nie tylko my, jednak spotkane dziewczyny po konsultacjach z miejscowymi zdecydowały wrócić - "Tam nie ma już żadnej drogi". Na przekór wiedzy miejscowych jedziemy dalej. Okazuje się, że droga jest. Docieramy do lasu i… ścieżka się kończy ale po kilkudziesięciu metrach na przełaj znajdujemy nową. Jeszcze kawałek i znów będzie asfalt. Zatrzymuję się, rzut oka na…. Gdzie mój mapnik???

Szlag by to trafił nie ma mapnika, a wraz z nim mapy i karty startowej. Monika zostaje z rowerami a ja wracam szukać. Tak… nie jest to proste, bo przecież częściowo przedzieraliśmy się "na azymut" z dala od ścieżki. Jakimś cudem po kilkuset metrach znajduję zgubę.

Na szczęście odnaleźliśmy mapnik © djk71


Odnajduję Monikę i… na powitanie dowiaduję się, że albo ściągamy buty i przekraczamy strumyk albo wracamy. Rzut oka na odnalezioną mapę i…

Faktycznie nie jest dobrze. Woda pewnie zimna. Szczęśliwie odnajdujemy miejsce gdzie da się przedostać na drugą stroną suchą stopą.

Bywało trudno © djk71


Bywało mokro © djk71


Na czworaka ale przejdę.... © djk71


Teraz jeszcze tylko trochę błotka i jesteśmy na asfalcie. Podjazd wygląda groźnie. Podjeżdżamy, mijamy kilka kolejnych burków i jesteśmy na punkcie.

Teraz czas na "jedynkę". Chwila zawahania, bo tu było ciężko (kara z niezdobycie tego punktu to 60', a tamten punkt jest wart 120' więc będzie dwa razy gorzej? Jednak jedziemy. Tu sam widok niektórych podjazdów robi wrażenie. Uff ciężko ale jedziemy. Wiem już chyba czemu szczyt nazywa się Mogiła :-) Gdy docieramy do punktu mija już ponad 2,5h od startu. Słabo jak na 8-godzinny limit. Teraz z górki. Mijamy miejsce gdzie w 1944 roku był szpital leśny partyzantów AK.

Szpital leśny partyzantów AK © djk71


Zjeżdżamy. Podoba mi się. Wciąż się boję zjazdów ale tym razem próbuję trochę odważnie. W efekcie w jednym miejscu czekam na Monikę… kilka minut… :)

Jedziemy na "trójkę" asfaltem ale docieramy zmęczeni. Przed punktem Kosma zalicza poślizg na błocie i w efekcie dość bolesny upadek. Punkt trochę schowany ale udaje się go odnaleźć.

Kolejny ostry podjazd i chwila odpoczynku. Siadamy przy kapliczce. Patrzymy a zegarek i chyba trzeba zmodyfikować trasę. Masakra. Cztery godziny jazdy, 23km za sobą i tylko 3 punkty. Bez szans na zebranie minimum czyli 8pkt. Tym bardziej, że cały czas oddalamy się od bazy. Już wiemy, że tym razem nie zostaniemy sklasyfikowani. Po raz pierwszy odkąd startujemy.

Wracamy. Postanawiamy zaliczyć jeszcze 10-tkę i 11-tkę. Zaczynam padać. Podjazd/podejście po dziesiątkę pokazuje jasno, że będzie to ostatni dziś punkt. Nie mam siły. Nie wierzymy, że uda się komuś zaliczyć wszystko.

Daleko jeszcze? Wysoko jeszcze? © djk71


Ładnie ale wysoko... trzeba podjechać © djk71


Jeszcze kilka widoków...

Pieknie tu © djk71


Jeszcze kilka zjazdów....

Wąsko, stromo ale fajnie... © djk71


Zaliczamy ostatni punkt i do bazy.

Dojeżdżamy do mety. Jesteśmy witani jako zwycięzcy bo 1,5 godziny przed końcem czasu ale… tym razem Compass nas pokonał. Tak też bywa. Ale zabawa była świetna. Widoki niesamowite. I… górki aż proszą żeby tu wrócić i zmierzyć się z nimi raz jeszcze.

Słońce idzie spać... © djk71


Wieczorem ognisko, kiełbaski, piwo. Jesteśmy zaskoczeni. Pozytywnie. Organizator się postarał. Wieczorne pogaduchy ze znajomymi. Fajnie. Okazuje się, że kilka zespołów zdobyło komplet punktów i to w jakim czasie… Bywa. Widać mamy nad czym popracować. Jutro jedziemy już tylko dla zabawy.

Pozdrowionka dla wszystkich znajomych, fajnie było Was znów zobaczyć. Pozdrowionka dla licznej grupy enduro69.pl :-)

Bohater, czy niedoszły zabójca?

Niedziela, 19 września 2010 · Komentarze(24)
Bohater, czy niedoszły zabójca?
Wczoraj nie miałem zbyt dużo czasu na jazdę. Dziś... chęci do wstania z łóżka. Chyba wciąż odsypiam ubiegły tydzień.
W końcu po jedenastej zbieram się i jadę. Czasu niezbyt dużo ale trzeba choć trochę to wykorzystać.

Ruszam w stronę Miechowic i drogę zastępuje mi policjant informując mnie o trwającym tam właśnie maratonie. Chwila dyskusji i mogę jechać "ale po angielsku - tzn. tak jak biegają lewą stroną". Ok. Wśród biegających dostrzegam Prezydenta Bytomia. Słysząc szum kół woła "Wolę rower!" ale dzielnie biegnie dalej. Krótka wymiana zdań (zwykle spotykamy się na bytomskich masach krytycznych) i jadę dalej.

Prezydent Bytomia - jeździ na rowerze, biega.... © djk71


Leśne ścieżki to coś czego dziś mi trzeba. W samotności zmęczyć się i przestać mysleć o wielu sprawach.

Mijam Miechowice i wjeżdżam do Segietu. Fantastyczne miejsce. Bukowe tereny już w 1908 roku Niemcy chcieli otoczyć ochroną. Udało im się to dopiero (sic!) w 1942 roku.

Podjazdy, zjazdy... fantastycznie.

Po raz pierwszy dziś zauważam tablicę: Park kulturowy "Hałda Popłuczkowa". Często tędy przejeżdżam więc albo jest nowa albo byłem ślepy. Piękne widoki. Zakaz wjazdu pojazdów silnikowych ale jak widać po śladach wielu to nie przeszkadza.

Hałda Popłuczkowa © djk71


Wysoko - nie dla mnie © djk71


Kolor terenu © djk71


Jadę dalej. Kilkukrotnie, choć zwykle tego nie robię, wjeżdżam i wyjeżdżam z Segietu. Potrzebowałem się powspinać i pozjeżdżać (próbując nie łapać za klamki).

Kiedy waham się gdzie jechać podpowiedzi nasuwają się same.

Jechać, czy nie jechać? © djk71


Fajne, ale nie dziś :-)

Pora wracać. Dojeżdżam rozpędzony do skrzyżowania ścieżek. Widoczność dobra, nikt nie jedzie więc prawie nie zwalniam. Prawie, bo przy skrzyżowaniu stoi rodzinka z maluchem na rowerku na czterech kółkach. Patrzą na mnie gdy z dużą prędkością zbliżam się w ich kierunku. Gdy jestem już prawie na skrzyżowaniu ojciec-idiota wypycha bezbronnego malucha na środek skrzyżowania. Nie wiem jak to zrobiłem. Zatrzymałem się tuż przed malcem. Cud. Nie wiem jak to zrobiłem. Dzieciak nawet nie zdążył się zorientować co się stało. Co mogło się stać. Ojciec usłyszał tylko niecenzuralny potok słów. Reszta dostanie mu się od żony w domu. Nie wiem kto był bardziej blady, ja, czy ona... Przecież gdyby rozpędzone 100 kg wpadło na to dziecko... lepiej nie myśleć... Nie wiem czy uratowałem mu życie, czy omal go nie zabiłem...

500m dalej siadam na trawie i siedzę. Nie potrafię jechać. Cały się trzęsę. Po kilu minutach siadam na rower i spokojnym tempem docieram do domu. Żona mówi, że mam jeszcze 20 minut czasu więc mogę jeszcze pojeździć. Nie chce mi się. Nie dzisiaj...

Śladami zwycięzców

Sobota, 18 września 2010 · Komentarze(7)
Śladami zwycięzców
Po tygodniowej przerwie związanej z pobytem w Poznaniu dziś niestety też nie udało się pojeździć. Prawie. Prawie, bo wieczorem Igorek chce mi pokazać, gdzie w ubiegłą niedzielę zdobywał medale.

Jedziemy do Rokitnicy, a tam przez Żniwiarzy w okolice stadionu gdzie w ubiegłą niedzielę odbyła się finałowa edycja AZS MTB CUP 2010.

Niestety nie mogłem towarzyszyć moim chłopakom ale mieli spore wsparcie, co też przełożyło się na wyniki :-)

Wiktor- 2 miejsce w wyścigu

Podoba mi się to srebro.... © djk71


Igor - 1 miejsce w wyścigu...

Wygrałem !!! © djk71


Wysoko zaszedłem, trudniej zejść.... © djk71


Ech ta sława... © djk71


... i 2 w uphillu

Drugie miejsce też nie jest złe © djk71


Jeszcze tylko zmyć błoto...

Po zawdoach © djk71



I można odpocząć. Dawno nie widziałem/słyszałem ich tak szczęśliwych.

Usmiech zwycięzcy... © djk71


Zresztą co się dziwić w takim towarzystwie...

Piękne te zawodniczki © djk71




Trasa była ponoć bardzo wymagająca.