Wpisy archiwalne w kategorii

śląskie

Dystans całkowity:38153.24 km (w terenie 9220.57 km; 24.17%)
Czas w ruchu:2684:30
Średnia prędkość:15.15 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:68571 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:553057 kcal
Liczba aktywności:1921
Średnio na aktywność:22.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Niewypał

Niedziela, 6 stycznia 2008 · Komentarze(8)
Niewypał

Na ICM-ie zapowiadali deszcz. Niestety, sprawdziło się. Jak wychodziłem z domu padał jeszcze śnieg, ale z powodu temperatury bliskiej 0C (w takim "cieple" jeszcze nie jeździłem) zmienił się w deszcz.

Przed wyjściem z domu było kilka pomysłów na trasę ale po pierwszym kilometrze stwierdziłem, że objadę sobie Zabrze dookoła. Ruszyłem więc z Helenki na Rokitnicę, dalej na Biskupice, przez Szczęść Boże do Rudy. Dla niewtajemniczonych to nazwa ulicy w Rudzie Śląskiej - na Śląsku można spotkać więcej ulic o takiej nazwie - to pozdrowienie, które można często usłyszeć w górniczych kręgach, o ile dobrze pamiętam to dopiero później zostało przejęte przez innych katolików. Chwila postoju przy jednym z wielu śladów wszechobecnego na Śląsku węgla.



I dalej w drogę. Niestety niezbyt ciekawą, bo wszędzie mokro.



Tu poczułem, że zaczyna mi być mokro. Co gorsza buty przestały wytrzymywać - wciąż pada - i zaczęły przemakać.
Niedobrze, bo stąd nie ma skrótu do domu. Rezygnuję z Tour de Zabrze i szybko przez Zaborze do centrum Zabrza, dalej przez Bytomską i Hagera na Mikulczyce, Rokitnica i dom.

Zmokłem. Przemokłem. Po drodze parę fajnych miejsc ale nie chciało mi się nawet aparatu wyciągać, i tak pewnie będę tam bywał.

Po powrocie wszystko do prania, brudne i mokre. Jeśli taka pogoda będzie się utrzymywała to trzeba będzie się zastanowić nad sensem jeżdżenia w takich warunkach.

Przed samym domem kangur wymusił na mnie pierwszeństwo, zdążyłem szczęśliwie wyhamować. Małżonka kierowcy szybko mnie przeprosiła, po chwili sam kierowca również pomrugał do mnie "migaczami", kiedy dopadłem go pod domem, bo też tam parkował, kulturalnie raz jeszcze przeprosił więc wszystko ok.
Zastanawiam się jednak czy rowerzyści też nie powinni po drogach jeździć na światłach przez cały dzień. Kierowcy włączający się do ruchu, czy wyjeżdżający z podporządkowanej wypatrują... świateł. Jeśli coś ich nie ma to... tego nie ma.

Bytomskie klimaty

Sobota, 5 stycznia 2008 · Komentarze(9)
Bytomskie klimaty

Zmiana mebli w domu sprawiła, że wczoraj rowerek poszedł w odstawkę, a z dzisiejszych Dolomitów też nic nie wyszło. Za późno wyjechałem ale dobrze, że się udało (gdyby nie Adaś to bawiłbym się z tym tydzień, dzięki Adaś!).

Przez las i łąki do Stolarzowic, miejscami dziwnie się czułem kiedy na "drodze" więcej było śladów zwierzęcych niż ludzkich, nawet jeśli to były tylko psie ślady to i tak wrażenie dziwne. Z trudem przedzierałem się przez zaśnieżone pola zastanawiając się jak ludzie "robią" tak wysokie średnie, kiedy ja po 15 min. przejechałem ledwie 3km. Może po prostu powinienem zmienić opony i śmigać tylko po szosie? Nie, jak jest jasno, to wolę po bezdrożach.



Po paru km asfalt i droga przez las w stronę Radzionkowa, mijam "Dęby", tory i skręcam w prawo na Karb, zamiast jednak jechać prosto - odbijam asfaltem w lewo zastanawiając się dokąd prowadzi ta droga. Po chwili zaskoczenie:



A co to? Czyżby parę km ode mnie budowali mi drogę, a ja nic o tym nie wiem? A może to jakaś dawno zarzucona inwestycja. Trzeba będzie się dowiedzieć.

Nagle spostrzegam rowerzystę, choć może to za dużo powiedziane, ale ktoś prowadzi rower. Pstrykam fotkę i...



zaczynam pstrykać okolicę rezygnując ze swego wcześniejszego celu. Facet wiezie na ramie worki z węglem. No tak, zapomniałem, że to okolica gdzie kradną zawartość wagonów kolejowych (czasem z całymi wagonami). Zaczynam czuć się nieswojo, pakuję aparat, siadam na rower i jadę szybko dalej. Mijany po chwili patrol Solid Security utwierdza mnie w przekonaniu, że to nie jest najbezpieczniejsza okolica. Jadę. Jadę i nie wiem gdzie jestem. Okolice dziwne, mijani ludzie też. Ja chcę do cywilizacji!
I po chwili jest. Flaga. Choć nieco dziwna. Tak szybko chyba nie jechałem.



NIe, to komis samochodowy. Skąd ta flaga na nim? Nie wiem.
Po chwili też wyjaśnia się tajemnica budowanej drogi.



I wszystko jasne tylko... wciąż nie wiem gdzie jestem. Ruszam w lewo (choć wiem, że powinienem w prawo, ale intryguje mnie znajomy kościół po lewej) i już wiem gdzie jestem. Skrzyżowanie z drogą na Tarnowskie Góry i Piekary. Wracam, Dojeżdżam do Rynku w Bytomiu, kręcę się chwilę po centrum (fajnie się jeździ po płaskim) i przez park wracam prawie do Karbia. Stamtąd drogą na Miechowice, szybka decyzja i wracam do domu przez Stolarzowice, a nie Rokitnicę. Ciemniej (bardzo) ale mniej aut. Czyżby lampka zaczęła słabiej świecić? Chyba muszę jednak pomyśleć o jakimś halogenie - do lasu w ciemnościach będzie jak znalazł.

Zauważyłem dziwną prawidłowość, im mniejsze auto tym mniejszą zachowuje odległość ode mnie przy wyprzedzaniu. Prym wiodą tu Tico i Cienkusie (nic nie mam do tych aut, ale 30-40cm stwarza niezbyt komfortową sytuację, przynajmniej dla mnie).

Bardzo zimno

Czwartek, 3 stycznia 2008 · Komentarze(3)
Bardzo zimno

Na termometrze -11C, a silny wiatr nie pozwalał o tym zapomnieć.
Helenka-Rokitnica-Wieszowa-Górniki-Stolarzowice-Helenka.

Mimo, że chłodno, ciemno i krótko to coraz fajniej (i chyba łatwiej) mi się jeździ. Tylko po co ja to robię? W imię zasad? Dla zdrowia? Żeby pokazać, że dam radę, a może dlatego, że... odpoczywam wtedy. Zapominam o wszystkim co mnie męczy, trapi, myślę tylko o jeździe i o tym co dzieje się wokół mnie. Wracam, wpadam na bikestats, jak mam chwilę to poczytam inne strony rowerowe i... nie czytam newsów!!! Nie chce mi się, nie mam potrzeby (a może tylko czasu) czytać WP, Onetu... Nie muszę wiedzieć kogo kopnął koń, a komu wypadła sztuczna szczęka, o żywocie naszych (p)osłów nie wspominając. I jest mi z tym dobrze.
Może właśnie dlatego jeżdżę i mi się to podoba...

Wracając do roweru to coraz mniej się pocę i coraz rzadziej dostaję zadyszki.
Przydałaby się też lepsza lampka na te "nocne" eskapady, ale jako, że trudno taką znaleźć w przystępnej cenie to może z obecną jakoś do wiosny dokręcę :)

Ciemno i zimno (-7C)

Środa, 2 stycznia 2008 · Komentarze(5)
Ciemno i zimno (-7C)

Helenka - Rokitnica - Grzybowice - Mikulczyce - Os. Kopernika (Griswold znów mnie zawiódł, czyżby dostał rachunek za prąd?) - Mikulczyce - Rokitnica - Helenka

Cały czas szosą bo ciemno, wszędzie olbrzymi ruch - ludzie chcą chyba nadgonić "stracony" przez święta czas. Zacząłem się zastanawiać, czy możliwe by było aby ludzie dojeżdżali do pracy rowerami? Chyba nie, bo w tym kraju wszyscy żyją za szybko. Wszyscy się spieszą. Tylko po co? Gdzie im się tak spieszy? Gdzie nam się tak spieszy. Do pracy? Zarabiać? Załatwić to czy tamto, bo... pilne? Czy aby na pewno? Czy nie można z pewnych rzeczy zrezygnować? Czy nie da się żyć inaczej? Gdzieś niedaleko nas, za granicami, których przecież już nie ma, ludzie żyją wolniej..., okazuje się, że można... wiem, że inne warunki, inne pieniądze... ale my... nie jesteśmy inni. My też mamy prawo żyć dla siebie... a może tylko powinniśmy mieć takie prawo?

W Sylwestra dowiedziałem się, że na osiedlu już mówią "że jeżdzę" i to "w zimie!"- a niech tam, niech mają pożywkę, jak nie mają o czym rozmawiać ;-)

Zaklęte rerwiry

Wtorek, 1 stycznia 2008 · Komentarze(4)
Zaklęte rerwiry
Dziś krótka rundka na rozpoczęcie sezonu (krótka,bo w domu są jeszcze goście). Przez Stolarzowice do Miechowic, potem chwilę pokręciłem się po Miechowicach choć w pewnym momencie zacząłem mieć wątpliwości, czy powinienem tam być :)


Dla tych co mają słabszy wzrok - zbliżenie:


Powrót przez Rokitnicę do domu.
Drogi czarne, jedynie na osiedlach trochę śniegu. Myślałem, że po wczorajszych opadach będzie gorzej.

Tak sobie myślę, że teraz najchętniej przeszedłbym na zasłużoną emeryturę żeby... móc pojeździć do woli... ech marzenia...

Ruski film

Poniedziałek, 31 grudnia 2007 · Komentarze(9)
Jak na wojnie. Starsi być może pamiętają jak raczono nas kiedyś filmami produkcji ZSRR. Zawsze była zima, wojna, wkoło sami wrogowie.

Tak samo dziś. Nic nie wyszło z porannych planów dobicia do 250 km, bo rower przegrał z rodzinnymi zakupami (ale licząc nie wpisane tu wakacyjne początki -patrz tu i tu - to mogę uznać, że je zaliczyłem). Na rower udało mi się wyjśc dopiero około 19 w padającym śniegu, wokół błyski i rozlegające się wybuchy (to Ci, którzy bali się, że nie doczekają do północy) i do tego zewsząd otaczający mnie wrogowie (śliska jezdnia, ślizgające się auta i "przygotowane" do Sylwestra małolaty.

Dałem jednak radę, może krótko (bo za chwilę goście), może wolno (bo ślisko) ale fajnie :-) W sumie czułem niedosyt podjeżdżając pod dom. Nic to, jutro też jest dzień.

Trudno mi robić podsumowanie, bo... dopiero zacząłem, trudno mówić o planach... bo wszystko przede mną. Mam tylko nadzieję, że zapał mi nie przejdzie i wkrótce nie będę jeździł sam.

Wszystkim życzę Szczęśliwego Rowerowego Roku!

Ciemno

Niedziela, 30 grudnia 2007 · Komentarze(6)
Helenka - Rokitnica - Mikulczyce - Gdańska (krótka przerwa u mamy, zeby nie mowila, że byłem pod oknami i nie wstapilem), dalej koło Multikina skęt na Kopernik i tu pełen zawód :(. Chciałem pstryknąć Griswolda ale dziś się nie popisał więc aparat został w plecaku. Nastepnym razem może będzie lepiej.

Koszmarnie się jeżdzi po drodze jeśli jest zupełnie nieoświetlona i nie ma linii po prawej stronie.

Tak jechałem i dumałem, że władze powinny pomysleć trochę o rowerzystach w naszym mieście, na razie wygląda to mało ciekawie. Moze czas na inicjatywę obywatelską? :-) Odbiło mi z tym rowerem...

Coraz lepiej mi się jeździ, mniej się męczę. Myślę, że to kwestia zarówno treningu (wytrzymałości), jak i lepszej techniki jazdy, choć pewnie mnóstwo nauki jeszcze przede mną (ale jakieś wnioski z dotychczasowych wycieczek i nauk brata już wyciągnąłem).

Góry

Sobota, 29 grudnia 2007 · Komentarze(8)
Pozazdrościłem, że brat po górach jeździ i po dwóch dniach przerwy za cel obrałem również góry, a ściśle mówiąc Tarnowskie Góry (dla nie będących w temacie - nie mają one, o ile wiem, nic wspólnego z Tarnowem).

Drogą przez Stolarzowice, Ptakowice do Starych Tarnowic (odżyły wspomnienia, tu rodziliśmy naszego drugiego syna). Na polach resztki (mam nadzieję) zimy.



Jak będzie trochę cieplej (choć dziś i tak nie jest źle: -3C) trzeba będzie się tu wybrać na dłużej, pooglądać kościółki, zaliczyć Leśniczówkę i zobaczyć w końcu czego to pozostałości tak straszą przy drodze (wygląda jak dawny pałacyk, dworek lub coś w tym stylu - ale strasznie zniszczony).
W Tarnowicach dość długi podjazd, ale nie jest źle, regulacja przerzutek w drugi dzień świąt była skuteczna (dzięki brat). Dalej kierunek: rynek w Tarnowskich Górach.

Tu, pełne zaskoczenie - dawno tu nie byłem - stoi jakieś igloo-akwarium (prawie jak w Gliwicach).



Obok niebieska (!) choinka i... pusto, prawie zero ludzi w sobotę, między świętami, około 17 - zero ruchu - dziwne miasto.



Powrót niezbyt ciekawy, trasa Tarnowskie Góry - Gliwice, okropny ruch, do tego całą drogę wiatr "w pysk" (a nie wierzyłem żonie jak mówiła, że strasznie wieje) i jeszcze się ściemniło. Na szczęście w nocy przykleiłem taśmą lampkę, która się nieco połamała po ostatnim upadku i świeci.

Z innej beczki: wiele osób się ostatnio dziwiło, że jeżdżę w zimie, że zimno itp.
Trudno im było zrozumieć, że odpowiednio się ubierając, będąc cały czas w ruchu jest dużo przyjemniej (i cieplej) niż wychodząc na 5 minut z domu lub z auta na dwór. Dziwne, ale prawdziwe.

Nowy rekord: Vmax=40,12 km/h

Wycieczka szosą

Środa, 26 grudnia 2007 · Komentarze(4)
Helenka-Stolarzowice-Stroszek-Radzionków-Stolarzowice-Helenka
Pod drodze przystanek koło Muzeum Chleba. Niestety zamknięte, choć i tak nie było czasu na zwiedzanie, bo obiad czekał, ale kiedyś... trzeba będzie, ponoć bardzo fajnie.



Jeszcze jedna próba z zamianą rowerów z bratem i znów dziwne wrażenia z jazdy na 28". Dziwnie wysoko, strasznie duży opór powietrza ale na pewno jeździ się po drodze łatwiej i szybciej.
Rogi - podobają mi się i to będzie chyba następny zakup.

Walczę z przerzutkami, raz z poprawnym działaniem, dwa ze zrozumieniem i wyczuciem kiedy, których używać. Wciąż nie mogę przywyknąć do kręcenia "w miejscu" na podjazdach. Dziwne ale rower jedzie :-)

Świątecznie zmęczony

Wtorek, 25 grudnia 2007 · Komentarze(1)
To chyba jednak nie obżarstwo, a wczorajszy dzień dał mi w kość. Damian na szczęście nie śmieje się zbyt głośno, w końcu jeżdżę dopiero od tygodnia.

Dziś wyprawa w okoliczne lasy, sporo podjazdów, momentami przecinając lub jadąc wzdłuż dziwnych szlaków.

Lasem do Rokitnicy, kawałek wzdłuż drogi po... czymś bardzo dziwnym. Po chwili juz wiedzielismy, tędy biegly 25 lat temu tory tramwajowe Bytom-Stolarzowice (ponoć jest pomysł przywrócenia tramwaju), a to po czym jechaliśmy to dziury po podkładach. Dalej Gajdzikowe Górki i w las.
Chwilowy postój nad zamarzniętym stawem, a wcześniej zamiana rowerów z bratem, chyba nie żałuję, że wybrałem 26" a nie 28", ale pewnie to kwestia przyzwyczjania, na 28 czulem się jak za biurkiem lub na koniu.




Dalej włóczęga po lesie, sporo podjazdów i zjazdów, czuję jakiś lęk po wczorajszej wywrotce jak widzę koleiny, korzenie itp.

W sumie nie wiele przejechaliśmy ale czułem, że mam dość.