Wpisy archiwalne w kategorii

śląskie

Dystans całkowity:38153.24 km (w terenie 9220.57 km; 24.17%)
Czas w ruchu:2684:30
Średnia prędkość:15.15 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:68571 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:553057 kcal
Liczba aktywności:1921
Średnio na aktywność:22.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Przypadek, czy nie przypadek?

Środa, 21 stycznia 2009 · Komentarze(14)
Przypadek, czy nie przypadek?
Wczoraj wieczorem żona informuje mnie, że potrzebuje na rano gotówkę. Błysk w oku i już wiem. "Pojadę rano do bankomatu - rowerem" ;) Dość z chorowaniem, dość z udawaniem, że nie mam siły. Trzeba znów się zacząć ruszać.

5:45 ruszam i na osiedlu masakra - mimo plusowej temperatury na uliczkach lód i woda. Wyjeżdżam z osiedla chodnikami - chyba po raz pierwszy odkąd jeżdżę.

Dalej już spokojnie. Asfalt tylko trochę mokry. Bankomat zaliczony i oczywiście nie wracam. Nie wracam prosto do domu. Jadę przez Wieszową, a może dalej? Przez Zbrosławice? Kamieniec?. Nie, przecież muszę jechać do pracy zaraz. Wybór pada na Zbrosławice - drogą, którą do tej pory jechałem chyba tylko dwa razy. Pewnie dlatego, że bez latarni jest tam niezbyt przyjemnie. Dziś jednak śnieg na polach rozjaśnia mi drogę.

Tak się zastanawiam. Wczoraj rano na blogu wspominałem o dawnych wyjazdach z niepełnosprawnymi. Wieczorem na "naszej klasie" odzywa się koleżanka, dzięki której miałem okazję przeżyć te chwile. Jednocześnie widzę, że zachęca do przekazania 1% podatku na rzecz stowarzyszenia "Modlitwa i Czyn". Stowarzyszenia, które powstało na bazie wspólnoty, w której działaliśmy. Grupa zrobiła wówczas wiele fajnych rzeczy, dla jednych ważna była modlitwa, dla innnych czyn, dla jeszcze innych jedno i drugie.

Mimo, że zawsze byłem luźno związany z Kościołem to jednak wniósł on w moje życie bardzo wiele. Kontakt z niepełnosprawnymi, przyjaźnie, pierwsza daleka wycieczka rowerowa (pielgrzymka do Częstochowy), niesamowite rozmowy z niesamowitym ludźmi i w końcu najważniejsze... żona, którą poznałem na religii.

Zdjęcia naszego kościoła archiwalne (dziś rano nie było czasu i warunków)



Przypadek, że koleżanka się odezwała czy nie? Często zdarza mi się zauważać, że tematy, które ruszam, terminy które poznaję za chwilę znów się pojawiają w moim życiu. Przypadek, zaplanowana kolej rzeczy, czy może człowiek zauważa tylko te rzeczy, o których właśnie myśli. Będąc w ciąży zauważa się mnóstwo wózków na ulicy, jeżdżąc na rowerze - wielu rowerzystów, robiąc remont w domu - olbrzymią ilość sklepów z art. budowlanymi...

W Ptakowicach zaczynam na podjazdach czuć zmęczenie. Osłabienie organizmu, czy po prostu wychodzi brak jazdy w ostatnich tygodniach?

Dziękuję wszystkim, którzy głosowali i głosują (jeszcze można głosować do jutra do południa) na mój blog w konkursie Blog Roku 2008. Dzięki Wam udało się awansować w ciągu 2 dni z szarego końca (744 blogi w kategorii) na 7 miejsce, ale głosowanie jeszcze trwa i wszystko może się zmienić.
Dzięki raz jeszcze.

Przeszkody

Niedziela, 4 stycznia 2009 · Komentarze(34)
Przeszkody
W południe zaczynam się zastanawiać czy iść na rower. Zimno, pada śnieg więc.. idę. Następnym razem okazja do jazdy za dnia będzie dopiero za tydzień. Na osiedlu ślisko więc do lasu. Dziś już więcej ludzi niż ostatnio. Jak zwykle trochę spacerowiczów, biegaczy, a nawet jeden rowerzysta.

Dziś stawy nie tylko oblodzone ale również pokryte warstwą śniegu. Pięknie to wygląda.



Cały las wygląda pięknie. Penetruję kolejne ścieżki. Nie wszystkie są optymalne dla rowerów, muszę przeskakiwać przez strumyczki... co prawda wyglądają na zamarznięte, ale nie bardzo chcę wracać w mokrych butach.

Fantastycznie się jedzie, co nie znaczy, że łatwo. Dróżki, które jeszcze kilka dni budziły moje obawy - zmarznięte koleiny, nierówności grożące poślizgiem i upadkiem - dziś już nie są takie straszne. Pokrył je śnieg i... nie widać ich. Przez to jazda wydaje się łatwiejsza. Przeszkody, których nie widzę pokonuję z większą łatwością i bez strachu mimo, że mam świadomość, że gdzieś tam mogą być.

To chyba trochę tak jak w życiu. Ludzie, którzy nie mają wyobraźni, nie zastanawiają się nad potencjalnymi przeszkodami, są w stanie porwać się na więcej. Co więcej, nawet jeśli napotykają na przeszkody pokonują je z rozmachu, czasem nie mając świadomości, że cokolwiek próbowało stanąć im na drodze.
Oczywiście mają również szansę potknąć się o nie i wtedy upadek bywa o wiele boleśniejszy, bo niespodziewany.

I na rowerze pewnie tak jak w życiu trzeba ryzykować i nad pewnymi rzeczami nie należy się zastanawiać, ignorować je, brać je z rozpędu, a czasem jednak trzeba się zastanowić czy nie zejść z roweru i nie ominąć przeszkody lub wręcz nie zawrócić...

Tylko zawsze najtrudniej zdecydować czy jeszcze jechać, czy już się wycofać...

Przed wyjazdem z lasu starsza pani pyta "Jak się jeździ po śniegu?", kilkaset metrów dalej starszy pan pyta z uśmiechem (życzliwym) na ustach "jeszcze na rowerze?" ;). Sympatyczne.

Ninja

Czwartek, 1 stycznia 2009 · Komentarze(24)
Ninja
Tak reaguje Igorek widząć mnie po raz pierwszy w samej tylko kominiarce. :-)

Po odespaniu wczorajszej nocy Kosma wyciąga mnie na rower. Wielką chęcią jazdy pała też moja małżonka ale organizacyjnie nam się to nie udaje - ktoś musi zostać z dziećmi.

Jako, że mogą w nas krążyć jeszcze bąbelki z szampana wybieramy jako cel dzisiejszej przejażdżki miechowicki las. Pokazuję Monice naszą Dolinę Trzech Stawów. Ponieważ są zamarznięte to Kosma chce pokazać Młynarzowi kilka figur łyżwiarskich :) ale jako rozsądna kobieta, mająca w pamięci kilka ostatnich ofiar zabaw na zamarzniętych zbiornikach wodnych odpuszcza.



Dalej kilka innych ostatnio odkrytych ciekawostek. Przy schronie Monia pragnie penetracji... schronu.



Jedziemy dalej. Dziś wyjątkowo pusto w lesie. Pokonując kolejne ścieżki - tym razem zupełnie dla mnie nowe - docieramy do pieńka na skraju wąwozu. Przerwa. Przerwa na szampana. Kilka minut walki i jest otwarty. Monika prezentuje swoje zdolności artystyczne.



Aprat ustawiony z samowyzwalaczem i... nagły szum opon i szybkie "cześć". Dwóch wariatów na rowerach - w zimie!!! Jesteśmy w szoku.

Czas wracać. Kosma marznie. Nie przejechaliśmy dużo ale zdążyliśmy się zmęczyć. Coś czuję, że to będzie niezły teren na treningi. Było fajnie :-)

Rozpoczęliśmy Nowy Rowerowy Rok.

Zrobiłem to

Środa, 31 grudnia 2008 · Komentarze(31)
Zrobiłem to
Wbrew wczoraszym nastrojom i zapowiedziom dałem się podpuścić (patrz wczorajsze komentarze) i o 5:45 przy sześciostopniowym mrozie... wyszedłem na rower. Po co? Żeby zachować się jak dziecko i dokręcić do 6000km. Co ja nie dam rady? Ja?

Ubrany cieplej po 3km poczułem, że nie jest mi zimno ale zaczyna mi być mokro. Jak się potem jednak okazało wcale się tak mocno nie spociłem. Dalej mi było zimno w palce u nóg (chyba pora odłożyć SPD do wiosny) i w palce rąk (dziwne, bo w zeszłym roku nie miałem tego problemu).

Helenka-Stolarzowice-Górniki-Wieszowa-Grzybowice-Mikulczyce-Rokitnica-Helenka-Stolarzowice-Helenka.

I dokręciłem. Na siłę i bez sensu, bo nie sprawiło mi to radości. Za bardzo na siłę.

Zrobiłem w ciągu roku 6000 km. 500km miesięcznie. Około 16,5km dziennie. Dużo to czy mało?

Biorąc pod uwagę, że:
- wsiadłem na rower po 20 latach przerwy,
- zacząłem jeździć po ponad 2 latach braku jakiejkolwiek aktywności sportowej
- pracuję, wyjeżdżam w delegacje,
- mam rodzinę,
- mam już swoje lata...
... to dużo. Jak dla mnie.

Co na przyszły rok? Powinienem mieć gotowe plany, cele... a nie mam. Brak czasu, a może strach przed zdefiniowaniem konkretnych założeń...

Na pewno będę chciał jeździć - jednak mi się spodobało. Na pewno będę chciał się wciąż bawić w jazdę na orientację - wciągnęło mnie to. Na pewno... nie wiem... muszę to wszystko przemyśleć i doprecyzować.

Wiem jedno. Chciałbym, aby jazda sprawiała mi co najmniej taką przyjemność:



Czas na życzenia noworoczne
Lepszego zarządzania czasem...
Lepszego zarządzania finansami...
Sprecyzowanie celów (nie tylko rowerowych)...
Powrotu do dalszej uczciwej nauki języków...
Powrotu do gitary... (?)
Czerpania przyjemności z jazdy...

Tego wszystkiego życzę sobie.
Jeśli ktoś znajdzie tu coś dla siebie... nie krępujcie się :-)

Magiczne rondo

Wtorek, 30 grudnia 2008 · Komentarze(20)
Magiczne rondo
Szybki powrót z pracy i szybko na rower. Po co? Oczywiście żeby do końca roku dokręcić do 6 tysięcy. Po co? Bo to okrągła liczba, bo ładnie dzieli się przez 12, bo... Właśnie... bo co? Przecież nigdy mi nie zależało na rekordach, na wynikach, na pokazywaniu się innym. Nawet na rowerze setek nie "dokręcałem" na siłę... więc? W szkole, w pracy, w domu... wyniki zostawiałem innym, ja wiedziałem czy jestem lepszy, czy gorszy... wiedziałem dla siebie.

Często to denerwowało (wciąż denerwuje) moich bliskich, bo inni dzięki temu, że we właściwym momencie podniosą rękę, wychylą się, podpiszą pod projektem, który wykonał za nich ktoś inny, spijają śmietankę. "Mają" wyniki więc mają profity...

Więc czemu teraz na siłę wychodzę po ciemku, w zimnie na rower? Nie wiem, ale wychodzę. Jest zimno, ruszam, im szybciej jadę tym zimniej... Ciemno, miejscami ślisko i coraz zimniej. Po co ja to robię? Dojeżdżam do Zbrosławic i mam dość. Nie sprawia mi to przyjemności. Zawracam. Jadę do domu. Wciąż zimno. Mam gdzieś 6 tysięcy. Nie muszę tego robić. Zmarzłem.

W sumie to chyba w każdym jest jakieś pragnienie pokazania się, zdobycia czegoś, nawet jeśli tak jak ja mówi, ze mu na tym nie zależy... I być może jutro jeszcze będzie mnie męczyło żeby wyjść, i może wyjdę... kto wie... dziś mam dość.

Dziś kumpel podesłał mi linka do magicznego ronda. Interesujące....

Grüner Schlund

Niedziela, 28 grudnia 2008 · Komentarze(7)
Grüner Schlund
Wykorzystując możliwość jazdy "za dnia" szybko przed obiadem na rower. Chłodno. W lesie też mniej ludzi. Kilka osób z pieskiem, jedna biegająca para i jeden rowerzysta, z którym się parę razy minęliśmy. Fajny jest ten nasz lasek.

Kryje sporo tajemnic i ciekawych miejsc, jak np. ten głaz z napisem "Grüner Schlund" (Zielona otchłań)





Czy też schron obok domu pomocy społecznej.



Niestety po wielu ścieżkach trudno się jeździ. Zamarznięte rozjeźdżone błoto sprawia, że trzeba jechać bardzo skupionym, łatwo o wywrotkę. Po niektórych można "pędzić" powyżej 20km/h nawet mimo, że są pokryte śniegiem, po niektórych przejazd (podjazd) z prędkością 11km/h to ogromny dla mnie sukces. Nie szkodzi, jest gdzie trenować.

Swoją drogą nie wiedziałem, że nasz mieszany las jest aż tak bardzo mieszany...

Żeby spalić...

Sobota, 27 grudnia 2008 · Komentarze(10)
Żeby spalić...
... trochę kalorii.

Po świątecznym obżarstwie zakończonym fantastycznym wieczorem (który jak zwykle przeciągnął się prawie do rana) w towarzystwie Kosmy i Kobry, dziś nadszedł czas żeby spalić parę kalorii. Poza tym koniec roku się zbliża i warto by było do tych 6 tys dojeździć, a czasu już niewiele :-)

Do lasku miechowickiego powłóczyć się po zamarzniętych ścieżkach. Nie było pusto, ale też niezbyt tłoczno. Na dzień dobry kilka sarenek, potem trochę spacerowiczów (głównie z psami), jacyś chodziarze, biegacze, a nawet dwóch rowerzystów.

Powłóczyłem się trochę, żeby w końcu opanować topografię najbliższego mi terenu. Jeszcze kilka przejażdżek i chyba się uda. Fajny teren na treningi w terenie, choć przy takich warunkach jak dziś trzeba dodatkowo uważać.






Dziś pierwszy raz w kominiarce - wniosek - okulary trzeba zostawić w domu.

Ogólnie sympatycznie choć bardzo męcząco - ciekawe czy to wina obżarstwa, czy śniegu? :-)

Spokojnych Świąt

Środa, 24 grudnia 2008 · Komentarze(28)
Spokojnych Świąt
"Idą święta. Dosłownie. Nie mamy już czasu na oczekiwanie Święta. Święta idą – w niektórych miejscach już od 2 listopada. Teraz marketing czyni cuda! Jak kiedyś Jezus uzdrawiał i zbiegały się tłumy, tak teraz, dobra nowina płynie z marketów. Nie chodzi nawet o promocje i zniżki. Raczej o atmosferę, którą wszyscy lubimy. Taką świąteczną, podniosłą, kolorową. Nie trzeba specjalnie się starać, by było fajnie. Już jest fajnie. W porównaniu do atmosfery marketów, Wigilia wygląda mdło. Wszyscy się co prawda starają spotykać i starają być mili. Zbyt często jednak wychodzi jak zwykle. Sztuczna atmosfera życzeń (szczególnie odczuwalna dla młodych), próba rozmowy przy stole (tylko o czym). Czasami jeszcze wspólna kolęda. Generalnie jednak zbyt często wychodzi to, co skrzeczy również na co dzień. Brak czasu dla siebie nawzajem, a jeszcze bardziej należytej uwagi w stosunku do bliskich. Zaufanie oparte jest o wzajemne wsłuchanie się w siebie. Do tego potrzebny jest czas. A potem, jeśli usłyszę, powinienem mieć odwagę zmienić się z miłości do drugiego: męża, żony, dzieci czy rodziców lub dziadków. O czym więc rozmawiać, skoro nie ma czasu na słuchanie i zmiany? Lepiej włączyć telewizor. I te szalone zakupy. Prezenty są fajne. Jeśli jednak prezent ma zastąpić miłość… Wygląda to trochę tak, jak z choinką. Choinka przy wigilijnym stole jest symbolem rajskich drzew, dających pełnię szczęścia. Stół wigilijny to symbol obfitości (doświadczanej dzięki Bogu). Jeśli jednak choinka jest sztuczna (chodzi o symbol, nie o choinki jako takie) … "

To nie mój tekst, to tekst zaczerpnięty ze strony księdza Jacka. Księdza, którego po raz pierwszy usłyszałem dziś rano jadąc do pracy. Usłyszałem w nieśmiertelnej Trójce... Usłyszałem go i tak jakbym słyszał jakiś swój wewnętrzny głos... Może właśnie z m.in. takich powodów jak powyżej zawsze podchodzę z dużym dystansem do świąt... Może wolałbym wziąć rower i pojechać gdzieś w dal oczekując na święta zamiast... zamiast biegać po sklepach (czy nie można było zrobić większości zakupów kilka tygodni temu?).

Adwent - czas oczekiwania, postanowień... Czyżby? Tak, dawno temu, kiedy z lampkami chodziliśmy bladym świtem na roraty. Chodziliśmy bo... chcieliśmy, nikt nas (mnie) nie zmuszał... po prostu chciałem... to był czas oczekiwania… Ech, te czasy już nie wrócą… chyba.

Życzę Wam wszystkim abyście w tych dniach pełnych pośpiechu znaleźli chwilę dla siebie, dla swoich bliskich... taką prawdziwą, nie w przerwach na reklamę między filmami tylko wybraną i zaplanowaną przez Was. Chwilę na rozprawienie się z tym co Was boli, na zaplanowanie kolejnego, oby lepszego, roku. Być może chwilę na rowerze z samym sobą. Życzę Wam przejażdżki takiej dla siebie lub dla bliskich… Nie po kolejne kilometry, nie na kolejną sesję zdjęciową, nie żeby pobić kolejny rekord… tylko żeby pobyć z samym sobą, a może z kimś bliskim…

BTW:
Dziękuję za wszystkie życzenia przesłane SMS-ami, mailami, przez gg, icq, nk... Dziękuję (naprawdę) i przepraszam jeśli nie odpowiedziałem... jakoś tak...

Część 2
Jednak nie wytrzymałem. Przeczytałem, że tyle osób dziś jeździło i też wyszedłem na chwilę przed kolacją. Najpierw zerknąłem na blok gdzie dziś nad ranem miała miejsce tragedia. W wyniku pożaru śmierć poniosły trzy osoby... :((



Potem chwile pokręciłem po lesie miechowickim. Bez pośpiechu, ostrożnie, bo pierwszy raz od dawna po błocie pokrytym świeżą warstwą śniegu. Na niektórych zjazdach wolałem sprowadzić rower. Obawiałem się, że podobnie jak rok temu skończy się wywrotką. Na szczęście dziś było spokojnie. Tylko gdzieś mi mostek ukradli, o ile pamiętam był tu kiedyś.



Jeszcze raz dziękuję za wszystkie życzenia.

No i stało się :-)

Wtorek, 16 grudnia 2008 · Komentarze(19)
No i stało się :-)
Tytuł dzisiejszej przejażdżki był zaplanowany od kilku dni ("kryzysy na 7 i 10km") ale szybszy był mój braciszek. Powtórzyłem więc tytuł mojego pierwszego wpisu sprzed równo roku.

Tak, to już rok od kiedy zacząłem jeździć po 20-letniej przerwie. Aż lub tylko rok. Strasznie szybko minął. Dopiero co się zastanawiałem czy jest sens kupować rower, czy po 2-3 jazdach nie odstawię go lub nie sprzedam, a tu nie wiedzieć kiedy przejechałem ponad 6 tys km. Jeszcze niedawno zastanawiałem się jak ludzie mogą przejechać kilkadziesiąt kilometrów, a tu sam widzę, że wśród ponad 150 wycieczek jest 30 powyżej 50km, 12 powyżej 100km, że w ciągu 8 dni przejadę z sakwami ponad 800km, że odwiedzę rowerem 9 województw... Wiem że można jeszcze więcej, jeszcze częściej ale to i tak szok.

W ciągu tego roku przeżyłem wiele fantastycznych chwil, zobaczyłem wiele fantastycznych miejsc, a co najważniejsze poznałem fantastycznych ludzi. Byłem w szoku kiedy doliczyłem się co najmniej 27 osób z bikestats.pl, które poznałem i z którymi jeździłem. Nie liczę tu członków naszej dużej BS-owej rodzinki i osób "niezrzeszonych". Z kilkoma osobami udało mi się (i mojej rodzince) przeżyć mnóstwo niezapomnianych chwil i to nie tylko rowerowych.

Jestem pod wrażeniem tego roku. Tego wszystkiego co się wydarzyło.
Dziękuję wszystkim, którzy mi w tym pomogli. Tym, którzy pomagali mi w chwilach kryzyzowych, tym którzy dopingowali mnie w chwilach słabości, tym którzy tolerowali moje nowe szaleństwo. Dzięuję wszystkim, którzy w jakiś sposób przyczynili się do tego co udało mi się osiągnąć.

Mam nadzieję, że nie zabraknie mi entuzjazmu w kolejnym roku, że uda mi się postawić cele, do których będę dążył i że jazda będzie sprawiała mi wciąż taką samą frajdę.

A dziś... krótka późnowieczorna przejażdżka do Zabrza - nie mogłem jej sobie odmówić w takim dniu :-) Ciepło. Dziś obyło się bez kryzysów ;)

Było pięknie

Niedziela, 14 grudnia 2008 · Komentarze(23)
Było pięknie
Wczoraj nie udało się (nie chciało) wyjść na rower ale dziś - po wieczornym molestowaniu mnie przez niektóre osoby postanowiłem pojechać. Tym bardziej, że rower już umyty i częściowo doprowadzony do stanu używalności po zeszłotygodniowej masakrze.

Poranek słoneczny, temperatura lekko poniżej zero ale wygląda sympatycznie. Ruszam i od razu wiem gdzie chcę jechać. Nie w głowie mi teren, ostatnio się dość masakrowałem, chcę asfaltu, ale takiego spokojnego, bez aut, wśród pól i lasów. I wiem gdzie taki znajdę. ;)

Ruszam w stronę Ptakowic. Jest ślicznie, świeci słońce, szron na skraju drogi, cisza... No może niezupełnie cisza bo w słuchawce słychać Muńka, ale choć z innej bajki to jakoś mi tu pasuje.



Dalej Księży Las, dziś bez wizyty w kościółku. I droga, której chciałem... droga w stronę Toszka. Brat... pamiętasz to miejsce, jechaliśmy tędy w Wielką Sobotę (dzień po tym jak poznaliśmy Kosmę) :) Po prostu aż się chce jeździć.



Melduję się żonie i sprawdzam ile mam jeszcze czasu, niestety niezbyt wiele. Czuję zdziwienie w jej głosie, gdy na pytanie gdzie jestem odpowiadam: W Wilkowiczkach. Ciekawe czy googlowała gdzie to ;)



Toszek - szybka wizyta na zamku. To miejsce jest magiczne.







Jestem tu drugi raz i.. drugi raz padają mi w tym samym miejscu baterie w aparacie. Nie ma czasu na zmianę. Trzeba pędzić do domu. Powinienem zdążyć. Powinienem, ale nie zdążę. Nie uwzględniłem tego, że cała droga powrotna będzie pod wiatr i że tym razem więcej podjazdów niż zjazdów. Docieram z 10-minutowym opóźnieniem.

Fajnie się jechało w słońcu. Już zapomniałem jak to jest. Fajnie się jechało gdy nie liczyłem się z czasem, potem już trzeba się było trochę wysilić. Fajnie się jechało jak słońce było z tyłu, z przodu trochę raziło - trzeba będzie kiedyś pomyśleć o jakiś sprytnych okularach, jednocześnie przeciwsłonecznych i korekcyjnych. Ale to kiedyś. Fajnie się jechało choć picie nieco chłodne było - chyba trzeba będzie odgrzebać termos lub zainwestować w bidon termiczny. Fajnie się jechało - mimo wszystko :)

Trasa: Helenka - Stolarzowice - Ptakowice - Wilkowice - Księży Las - Kopienice -Zacharzowice - Wilkowiczki - Toszek - Pisarzowice - Paczynka - Pyskowice - Zawada - Karchowice - Boniowice - Wieszowa - Górniki - Helenka