Wpisy archiwalne w kategorii

Muzyka i nie tylko

Dystans całkowity:1482.55 km (w terenie 299.16 km; 20.18%)
Czas w ruchu:97:01
Średnia prędkość:15.67 km/h
Maksymalna prędkość:67.33 km/h
Suma podjazdów:1343 m
Maks. tętno maksymalne:200 (107 %)
Maks. tętno średnie:185 (94 %)
Suma kalorii:18767 kcal
Liczba aktywności:69
Średnio na aktywność:22.46 km i 1h 24m
Więcej statystyk

Bytomska Masa Krytyczna - oznakowany

Piątek, 20 listopada 2009 · Komentarze(15)
Bytomska Masa Krytyczna - oznakowany

Masakra. Miesiąc przerwy w jeżdżeniu. Miesiąc przerwy w życiu. Miesiąc masakrycznej pracy, wyjazdów i innych obowiązków. Ciężki okres. Długi. Za długi. Za ciężki. Nie da się tak dłużej. Brak czasu na sen, albo spanie do upadłego bo na coś innego brak sił. Chciałbym jak najszybciej zapomnieć o tym okresie.

Może uda się 9 grudnia w Krakowie...


Może ktoś jeszcze ma chęć się wybrać?

Dobrze, że dziś masa w Bytomiu przynajmniej była motywacja żeby odkurzyć rower (może nie dosłownie... bo dalej jest brudny koszmarnie). Z Kosmą z Helenki do Bytomia przez las, myślałem co prawda, że pojedziemy terenem ale zapomniałem, że o 17 jest juz ciemno. Więc spokojnie asfaltem, wyjątkowo przed czasem docieramy na Rynek.

Chwila powitań, rozmów, żartów, lubię ten klimat...

Dziś wszyscy jedziemy oznakowani (żeby było łatwiej policzyć?) :-) W sumie jest ok. 45 osób. Ładnie jak na listopad.



Na Wrocławskiej... policja eskortuje kibiców Jagi zmierzających na stadion Polonii. Dobrze, że dziś nie wołamy "Nie stójcie w korkach" bo dziś sami musimy stać i czekać.

Po przejeździe na Rynku niespodzianka. W Biurze Promocji Miasta czeka na nas ciepła herbatka, cukierki, smycze... Miło. Bardzo miło.

Dziś, podobnie jak miesiąc temu nikomu się nie spieszy. Wszyscy stoją, rozmawiają, pewnie gdyby padło hasło, że jedziemy gdzieś jeszcze to... byśmy pojechali...

W końcu rozstajemy się. Z Jackiem i resztą jego towarzystwa jedziemy do Karbia, a stamtąd już sami do domu.

Fajnie, choć momentami Monika dawała nieźle czadu... Za szybko jak dla mnie...

Ech, czas wrócić do jazdy i zwolnić trochę w życiu, pracy... Nie da się tak dłużej...

Z chłopakami

Czwartek, 9 lipca 2009 · Komentarze(7)
Z chłopakami
Dziś do południa przegląd wszystkich naszych rowerów. Na tyle na ile byłem oczywiście w stanie. W miarę wszystkie zrobione oprócz nieszczęsnych tarcz Wiktorka. Coraz częściej rozmawiamy o zmianie roweru. Może coś z tego będzie. Kiedyś.

Wieczorem Damian chce mnie wyciągnąć na "niebieski" ale Igor też chce na DŁUGĄ wycieczkę. Chwila wahania i oczywiście wygrywa Igu. Dołącza do nas też Wiktorek. Tak więc mam przejażdżkę w towarzystwie synów.

Dawali mi wycisk mimo terenu, piachu, burków...



Fajnie sobie tak wspólnie pokręcić prowadząc męskie rozmowy.
Igorkowi było mało chciał jeszcze ale pora była wracać i powoli się pakować. Niestety nadszedł czas kończyć urlop w Marianowie. Leniwy, nawet bardzo leniwy ale... bardzo fajny. Żal odjeżdżać.

Po powrocie Wiku zapodał mi fajny kawałek.


Nędza - lampa

Sobota, 13 czerwca 2009 · Komentarze(4)
Nędza - lampa
Firmowe spotkanie integracyjne w Szymocicach w gminie Nędza. Od kilku tygodni był plan żeby dojechać tam rowerami. Oczywiście nie wszyscy, ale w kilka osób. W przeddzień wyjazdu już wiemy, że nawet z tych kilku robi się kilku mniej. Do tego prognoza pogody też nie jest najlepsza.

Rano… pada. Niezbyt mocno ale pada. Czyli już widzę jak pojechaliśmy. Szybkie telekonferencje i… okazuje się, że jedziemy… Jako, że decyzja zapadła już dość późno do Gliwic dojeżdżam samochodem. Kropi ale Andrzej zapewnia nas, że będzie "lampa". Dołącza do nas Darek i ruszamy. Po paru kilometrach dołącza do nas Tomek, a kawałek dalej Krzysiek. Jedziemy w piątkę.
Chłopcy dają ostro do przodu. Tempo może nie jest zabójcze ale w połączeniu z wiatrem w twarz daje nam momentami popalić.

Czyżby niektórzy ćwiczyli jazdę na orientację? W wersji ekstremalnej... nie widząc...? ;)



Fajna trasa, teren, wioski, praktycznie zero ruchliwych dróg. W Stodołach przerwa na pierożki i nie tylko :) Dzwonimy do kolegów, którzy już są na miejscu, że spóźnimy się nieco na rozgrywki siatkówki. Będą starali się opóźnić nasz mecz :-)

Fajnie się siedziało ale trzeba ruszać. Na zjeździe (a może już wcześniej) Tomek gubi lampkę. Nie udaje się jej odnaleźć. Dobrze, że jest jasno :-) Po drodze dyskutujemy z Tomkiem o urokach mieszkania na wsi .

W końcu docieramy do ośrodka. Nie mamy już czasu (siły) na przebranie się. Łyk picia i wskakujemy na boisko. Niestety, chyba jednak mieliśmy odpocząć. Przegrywamy ale najważniejsza jest zabawa.

Andrzej miał rację rozpogodziło się :-)

Czas na zabawę i wieczorny koncert Around The Blues.

Głęboki Doł

Sobota, 18 kwietnia 2009 · Komentarze(14)
Głęboki Dół
Nie, to nie jest nawiązanie do moich ostatnich wpisów, choć biorąc pod uwagę, że w kwietniu miałem jedną 13-km-ową przejażdżkę to może coś w tym jest. Die Toten Hosen śpiewa: "Kein Alkohol ist auch keine Lösung" (brak alkoholu też nie jest rozwiązaniem), może ja powinienem zaśpiewać: Kein Fahrrad ist ist auch keine Lösung… ? (Fahrrad - rower)



Głęboki Dół to jeden z celów mojej dzisiejszej wycieczki. Mimo, że próbuję się zebrać od rana, to dopiero późnym popołudniem udaje mi się wyjechać. Kierunek okolice Tarnowskich Gór. Najpierw Miechowicki Las, nie wiem, czy to droga dojazdowa tak zniszczona po zimie, czy ja mam jakiś lęk i z jakimś takimś oporem jadę. Wspinam się na górkę i znów jestem u siebie… Fajnie tu się jednak jeździ. Przez chwilę w zupełnej samotności, potem jednak co rusz to trafiam na spacerujące zakochane parki… wiosna…

Rzut oka na wycinkę pod A1.



Fajnie się jedzie, tylko coś zaczynają mi znów świrować przerzutki. Z tyłu same przeskakują, a z przodu problemy z inną tarczą niż druga. A przecież dopiero co wszystko chodziło po serwisie jak należy. Denerwuje mnie to, i denerwuje mnie moja bezradność w tej kwestii…

Mijam Dolomity, jedno z moich ulubionych miejsc, tylko ostatnio denerwują mnie motocrossowcy, którzy upodobali sobie to miejsce. Nic przyjemnego jeździć w hałasie i tumanach kurzu.

Przy dojeździe do Kopalni Srebra postanawiam nie skręcać - jak zwykle to robię - tylko sprawdzić dokąd wiedzie droga na wprost. Pięknie, wylatuje prawie na Rynku w Tarnowskich Górach. Świetnie, oznacza to, że można tam dojechać unikając głównych dróg.

Nie zatrzymuję się tam jednak (mam nadzieję, że Karla nie obrazi się, że zignorowałem to piękne miejsce) tylko jadę dalej…

Z tyłu torów kolejowych, w stronę Miasteczka Śląskiego. Lubię takie widoki.



Choć zaplanowałem sobie mniej więcej trasę, to widok wieży ciśnień nieopodal, każe mi z niej zboczyć.



Dalej jadę na azymut. Czy zakaz wjazdu do lasu dotyczy również rowerów? Na pewno nie. Niesamowite ścieżki, co ja mówię, niesamowite drogi, szerokie i równe w sam raz na rower. I są ich tu kilometry, przypominają mi trochę trasy, którymi prowadził mnie Młynarz w swoim królestwie

Zastanawiam się, czy odnajdę cel mojej podróży. Wydaje mi się, że już powinienem być tuż obok. Trudno, najwyżej przyjadę tu innego dnia. A jednak udało się. Jest.



Swoją drogę ciekawe skąd ta nazwa, mam wrażenie, że to raczej wielki bagno niż
głębokie jeziorko.



Cały ten las poprzecinany jest mnóstwem strumyczków… musi tu być ciekawie jak trochę popada…
Ciekawe też skąd wzięła się nawa płynącej tu rzeczki - Woda Graniczna.

Czas na powrót. Rewelacyjne są te dróżki, chce się nimi jechać nawet jeśli nie prowadzą w kierunku domu… Dobrze, że jeszcze świeci słońce… mam się jak orientować w terenie (Ciekawe jak ekipa sobie radzi na Harpaganie) :-)

Zgodnie z oczekiwaniami wyjeżdżam w Pniowcu. Stamtąd już znanymi asfaltami do domu. Gdzieś na 40km schodzi powietrze. Ze mnie. Ostatnie kilometry, mimo, że asfaltem ciężko mi idą. Widać brak treningu w tym roku.

Trasa: Helenka - Miechowice - Stroszek - DSD - Tarnowskie Góry - LAS - Pniowiec - Strzybnica - Rybna - Laryszów - Ptakowice - Górniki -Stolarzowice - Helenka

Dobranoc

Piątek, 10 kwietnia 2009 · Komentarze(21)
Dobranoc

Kiedy wszystko się wali i kończy się świat
A depresja zamraża jak zima
Kiedy wszyscy są obcy i warczą jak psy
Martwa rozpacz ogłupia i gryzie


Tak czekałem na wiosnę, na ciepło, na długie dni... I co? I nic... ;(
Zero jeżdżenia, zero chęci do jazdy, zero... Jestem jednak wielkie zero...

Niedawno na szkoleniu mówiliśmy o motywacji, a raczej o jej braku. Zero planów na wyprawę + rezygnacja z maratonów na orientację + ... + jeszcze coś tam = zero motywacji... :-(

Jutro kopia z przedwczoraj, bezmyślne dni
Jednakowym rytmem przepłyną


Zobaczymy, może po świętach wróci chęć, może wtedy uda się znów zrobić parę km na dwóch kółkach... zobaczymy...

Dla tych, którzy mają motywację... Rowerowych świąt :)

A dla dla tych, którzy nie słyszeli tego jeszcze... kawałek w całości...


Prima Aprilis

Czwartek, 2 kwietnia 2009 · Komentarze(17)
Prima Aprilis
Jak widać naród jednak nie stracił poczucia humoru i czujności i wszędzie wczoraj wypatrywał dowcipów. Jaki z tego wniosek? Nie można podejmować poważnych i niespodziewanych decyzji w takim dniu. I takt większość w nie nie uwierzy. Tak też było wczoraj z moją żoną, z Kosmą, z moim Bratem i jeszcze z paroma innymi osobami. Przepraszam jeśli to zabrzmiało jak żart. Przepraszam jeśli Was zawiodłem. Przepraszam jeśli popsułem Wasze plany. Takie jednak bywa życie. Nie zawsze wszystko toczy się tak jak byśmy tego chcieli...


W kubańskim rytmie

Sobota, 28 marca 2009 · Komentarze(11)
W kubańskim rytmie
Deszczowy poranek skutecznie zniechęcił mnie do planowanej przejażdżki. Rozpogadza się dopiero po późnym śniadaniu jednak wtedy już nie ma wiele czasu. Mimo to siadam na rower i postanawiam się powłóczyć po najbliższej okolicy żeby w razie telefonu móc szybko wrócić do domu.

Ruszam w stronę Ptakowic, potem Miedar, w końcu ląduję przy pałacu w Rybnej.
Rzut oka do góry... czyżby to ta poszukiwana ostatnio na Opolszczyźnie bestia? I to w towarzystwie?



Całkiem fajna średnia mi wyszła do tego miejsca. Ruszam nieznaną mi wcześniej drogą do Laryszowa... i średnią diabli biorą... Przynajmniej wiem skąd się wcześniej wzięła. Teraz mam pod wiatr więc przedtem... ;)

Rundka po wyjątkowo pustym parku w Reptach i powrót do domu. Całą drogę kusił mnie las ale stwierdziłem, że będzie jeszcze zbyt mokro... pod koniec trasy jednak decyduję się to sprawdzić. Spoko. Da się jechać bez większych problemów. Ja jednak lubię takie klimaty... Niestety to tylko trochę ponad 2km. Kolejne kilkaset metrów to droga przez pola, która już jest nieprzyjemnie mokra.

Przy wjeździe na osiedle spotykam dawno nie widzianego kolegę. Końcówka to już wspólny spacer i krótkie (o wiele za krótkie!!!) pogaduszki. Duży, może w końcu nasz odwiedzisz?

Na całej trasie towarzyszył mi odkryty niedawno Ciro Diaz Penedo. Ci, którzy pamiętają jeszcze Jacka Kaczmarskiego powinni tego posłuchać.
Na tej stronie można ściągnąć całą płytę, która nie mogła się legalnie ukazać na Kubie...



Trasa: Helenka - Stolarzowice - Górniki - Ptakowice - Wilkowice - Miedary - Rybna - Laryszów - Stare Tarnowice - Repty - Stolarzowice - Helenka

Gogol Bordello

Piątek, 13 lutego 2009 · Komentarze(16)
Gogol Bordello

Nie da się… Nie chce się… Nie ma kiedy...

Pogoda do duszy, brak czasu, brak chęci… diabli wiedzą co jeszcze. W ciągu całego tygodnia ani jednego kilometra… :( Do duszy to wszystko.

Inne sprawy podobnie, dobrze, że do wielu zmusiło mnie życie… Inaczej byłby to jeden z bardziej straconych tygodni w ostatnim czasie... To straszne jak inni ludzie potrafią działać na człowieka. Potrafią w nim zabić cały zapał, chęć działania, entuzjazm.

Wydawało mi się, że zawsze potrafię mieć wszystko i wszystkich gdzieś i robić swoje, ale czasem się nie da… Nadmiar agresji, krótkowzroczności, obłudy, czy też zwyczajnej głupoty potrafi dobić chyba każdego. Tym bardziej jeśli wydobywa się z osób wydawałoby się inteligentnych lub chociaż czasem myślących…

W takich chwilach najchętniej uciekłbym gdzieś daleko od wszystkich, których znam, siadł na rower, a może po prostu wsiadł do auta i włóczył się od miasta do miasta, "ode wsi dode wsi".

Albo inaczej… siadłbym na ławeczce w Wilkowyjach z "Mamrotem" w ręce…

Ech… czasem brak słów… Najgorzej wtedy kiedy Ci na kimś / na czymś zależy….




Gogol Bordello - "Gogol Bordello to 9-osobowa nowojorska formacja w skład której wchodzi dwóch Rosjan, pół-Chinka pół-Szkotka, Żyd, Etiopczyk, Ekwadorczyk, Tajka, Amerykanin i jeden Ukrainiec. Mieszanka tyle nietypowa, co wybuchowa, bowiem muzyka Gogol Bordello to żywiołowa mieszanka punku i rocka grana z ukraińskim sznytem."

Spełniając życzenia

Środa, 14 stycznia 2009 · Komentarze(5)
Spełniając życzenia
Przymusowa przerwa w rowerowaniu. Niestety w piątek poczułem się niezbyt dobrze i wylądowałem w łóżku. W niedzielny wieczór dałem się jeszcze z temperaturą wyciągnąć na orkiestrowy koncert do Bytomia i muszę przyznać, że nie żałowałem.



Mimo, że na siedząco, mimo że w międzyczasie zdążyłem się na sali przespać, to było warto. Fantastyczny koncert grupy Plagiat 199 - niezapomniana licytacja wygrana w przedbiegach przez Kosmę (w sumie wylicytowaliśmy dwa zestawy (płyta + koszulka) - i niemniej świetny koncert Farben Lehre. Warto było.




Niestety w poniedziałek lekarz i tydzień w domu.

Jak się okazało ma to swoje dobre strony. Dzięki temu zacząłem czynić pierwsze kroki, aby spełniły się moje noworoczne życzenia. Czasem przydaje się trochę niespodziewanie wolnego czasu po to, aby uporządkować niektóre sprawy. Oby tylko nie skończyło się na tym tygodniu, oby to był po prostu dobry start w nowy rok...

I obym szybko wrócił na rower. Tylko czemu znów zrobiło się biało?

Ciepły listopad

Niedziela, 2 listopada 2008 · Komentarze(22)
Ciepły listopad
I co z tego? Co z tego, że w ciągu dnia można było chodzić w krótkim rękawku. Nie było możliwości żeby wyjść na rower w słońcu. Dopiero o 21:30 udaje się wyskoczyć na chwilę żeby rozładować emocje. Złe emocje, emocje, które gromadzą się od kilku dni, co ja mówię, tygodni, a może nawet miesięcy... Ech życie...

Najpierw Wieszowa i kompresor. Potem do Gliwic. Bez celu. Po prostu dalej,żeby nie myśleć, pogrążyć się w muzyce i tekstach jakie zapodaje Sabaton. Zastanawiałem się po drodze, czy moja dzisiejsza wizyta na cmentarzu żołnierzy niemieckich w Siemianowicach (chyba jest to największy taki cmentarz w Polsce) nie miała czasem korzeni w twórczości Sabatonu. Pewnie tam jeszcze wrócę, tym razem rowerem.

Z Gliwic do Zabrza, a potem do domu. Nie rozładowałem emocji tak jakbym chciał. Nie łudziłem się nawet. Nie da się tak prosto i szybko. Wielu rzeczy się nie da... Chyba, że bardzo się chce... Szkoda, że jutro do pracy, bo... mógłbym tak jeździć jeszcze długo...