Wpisy archiwalne w kategorii

Bieganie

Dystans całkowity:6906.40 km (w terenie 1496.49 km; 21.67%)
Czas w ruchu:834:20
Średnia prędkość:8.27 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:53278 m
Maks. tętno maksymalne:210 (108 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:447473 kcal
Liczba aktywności:878
Średnio na aktywność:7.87 km i 0h 57m
Więcej statystyk

II International World Cup - 48h treadmill run - part II

Niedziela, 8 listopada 2020 · Komentarze(0)
Pobudka w nocy i ruszam pobiegać. Startuję o czwartej rano.

Przyjeżdżam sporo wcześniej, ale zwykle wolę być wcześniej niż później. Tu daje to też spokój zawodnikowi, którego będę zmieniał, wie że jestem i nie musi mieć gdzieś z tyłu głowy tego, że w razie gdybym zaspał on będzie musiał dalej ciągnąć sztafetę...

Po niektórych zawodnikach widać już niesamowite zmęczenie, ból, kontuzje... Inni jakby dopiero zaczęli.
Czuję, że jak ja po godzince zejdę będę wyglądał gorzej niż oni.

Rzut oka na stolik obok bieżni...

Bufet :-) © djk71

Potem dojdą jeszcze ziemniaczki ;) Akurat tuż przed tym jak będę kończył, więc załapałem się jeszcze na ciepłego ;)
Dziś zaczynam znacznie wolniej niż wczoraj, potem przyśpieszam, by przed końcem znów trochę zwolnić.

Bałem się jak będzie, bo po wczorajszym czułem mocno mięśnie, ale było ok. Przebiegłem co prawda pół kilometra mniej, ale dycha zrobiona :)

Niesamowite jest to jak ekipa jest w stanie biec 48h. Nie tylko ich kondycja (oczywiście robią przerwy), ale też organizacja, taktyka, wsparcie...  Trzymam za nich kciuki.

Fajnie było wziąć udział w takim wydarzeniu, Dzięki dla całej ekipy. I tej z którą biegłem i tej, która to zorganizowała!


II International World Cup - 48h treadmill run - part I

Sobota, 7 listopada 2020 · Komentarze(0)
Mistrzostwa świata mi się ostatnio spodobały ;-)
Najpierw w półmaratonie, trzy tygodnie temu. :-)

A teraz w... 48h bieganiu na bieżni mechanicznej. Wtedy z powodu pandemii zrobiłem to sam, na bieżni lekkoatletycznej. Teraz na mechanicznej robię to... w sztafecie. Zaproszono mnie do pobiegnięcia wraz z Reshape Runners więc nie mogłem nie skorzystać.

W związku z tym, że nigdy nie miałem problemów żeby wstawać w nocy, czy nad ranem, to na ochotnika zgłosiłem się na zapchajdziurę. I dziś wystartowałem o pierwszej w nocy.
Niby tylko godzinka, ale tempo ustawiłem szybsze niż zwykle i było to czuć. Teraz patrząc na zapis pulsometru widać to szczególnie.

Dobrze, że obok biegły znane postacie, że kolejni zawodnicy sztafety siedzieli obok czekając na swoją kolej, więc nie było opcji żebym odpuścił.

Dwie bieżnie dalej biegnie Patrycja B... © djk71

Ogólnie super atmosfera.

Ale co Wam powiem to Wam powiem... nie wyobrażam sobie biegać na bieżni 12h, a co dopiero 48. A są tacy co planują biec... 6dni!!!

Póki co prowadzimy :-) © djk71

Jutro ciąg dalszy ;-)

Mistrzostwa Świata w Półmaratonie czyli 53x400m po raz pierwszy

Sobota, 17 października 2020 · Komentarze(1)
Rok temu zapisaliśmy się na jedną z największych imprez biegowych jaka miała się odbyć w Polsce. Mistrzostwa Świata w Półmaratonie w Gdyni. Wraz z najlepszymi biegaczami świata miało wystartować ok. 30 tys. biegaczy. Wśród nich i my - Etisoft Running Team!

Chciałem powalczyć o życiówkę - idealne miejsce i czas :-) Chciałem. Niestety stało się co się stało. Wiosenny termin został przeniesiony na październik. Ostatecznie i ten został tylko dla elity. Reszta z nas otrzymała pakiety do domów i propozycję startu indywidualnego. Nie wszystkim się to spodobało, ale ja stwierdziłem, że i tak mam codziennie dość podziałów i walk między ludźmi i zaakceptowałem to co mi zaproponowano.

Postanowiłem sobie tylko utrudnić. Trochę pomogły mi też obostrzenia jakie obowiązują, nie bardzo miałem ochotę weryfikować, czy uprawiając sport w mieście dostanę mandat, czy nie.

Wybrałem stadion i bieganie po bieżni. Nigdy wcześniej nie miałem okazji biegać na bieżni, nie licząc finiszów na Stadionie Śląskim, czy beep testu z ReShape Runners.
Bieżnia, czyli... 53 okrążenia po 400 m. Czy dam radę psychicznie? Sam? Zobaczymy.

Na stadionie Walki pojawiłem się przed siódmą rano. Pusto i ciemno. Ruszam. Jest pięknie. Fajnie się biegnie. Zbyt fajnie. Zbyt szybko. Po pierwszych kilometrach zwalniam. Potem już biegnę w miarę stałym tempem. Nie jest źle. Dobra muzyka pomaga. Najgorzej było na początku gdy próbowałem odliczać ile mi zostało jeszcze. To nie był zbyt dobry pomysł.

Kiedy przestałem odliczać było zdecydowanie lepiej :-)

Medal z Mistrzostw Świata © djk71

Medal w środku © djk71


Życiówki nie było, ale nawet nie celowałem w to znając swoją obecną formę. Ale jestem zadowolony, że psychicznie dałem radę.

Półmaraton na bieżni © djk71

Takie moje mała Mistrzostwa Świata. I byłem najlepszy :-)

Ultramaraton Bieszczadzki i kontrabas w lesie?

Sobota, 10 października 2020 · Komentarze(0)
Po wczorajszym spacerze odebrałem pakiet startowy. Co prawda ze względu istniejące obostrzenia zapisywaliśmy się na konkretne godziny stawienia się w biurze zawodów, ale chyba nie wszyscy do końca się do tego stosowali. Swoje musiałem odstać. Pakiet za to na wypasie. Jeden z najlepszych (o ile nie najlepszy w tym roku).

Rano wstaję wcześnie, jem śniadanie i ruszam na stację kolejki, która ma zawieźć nas na start. Jadę w pierwszej grupie o 6:50. Na stacji orientuję się, że zapomniałem zabrać kijków z kwatery :-( Sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Może bym je niepotrzebnie dźwigał, ale kto wie, może jednak by się przydały... Teraz już nie mam problemu.

Rześko. Na szczęście udaje się zająć miejsce w zabudowanym wagonie...

Niektórym udało się jechać w zabudowanym wagonie © djk71

Po kilkudziesięciu minutach dojeżdżamy do Solinki. Jeszcze kawałek pieszo i meldujemy się na starcie.

Pasażerowie :) © djk71

Zakładamy maseczki i czekamy na wystrzał oznajmiający start. Wcześniej z głośników lecą Moje Bieszczady by KSU ;-) Szkoda, że nie na żywo :-)

Strzał i start © djk71

Początek trasy asfaltem i po płaskim, a nawet lekko z górki. Dobrze, jest czas na rozgrzewkę.
Po trzech kilometrach zaczyna się wspinaczka. Ostra.

Pod górkę © djk71

Nikt (przynajmniej w zasięgu mojego wzroku) nawet nie próbuje biegać. Dopiero kiedy choć na chwilę się wypłaszcza ruszamy biegiem. Podejście dało jednak w kość i kiedy znów pojawia się choć drobny podbieg to większość znów przechodzi do marszu.

I tak na przemian bieg i marsz.

Pięknie tu © djk71

Póki co nie żałuję zapomnianych kijów. Na szczęście inaczej niż na Rzeźniczku dziś nie ma błota.
Gdzieś od dziewiątego kilometra dwukilometrowy zbieg. Jest super :-) Oczywiście brakuje sił i odwagi do szybszego biegu, ale jest ok.

Rzeczka musi być © djk71

Na bufecie wybieram ciepłą herbatę. Ogólnie jest dość chłodno, a że jestem cały mokry (nie pada, to pot) to czuć zimno...

Herbatka na bufecie © djk71

Za mną połowa drogi. Zaczyna się kolejne podejście. Zaczyna się i... odpadam. Odcina mnie. To pewnie ta herbata ;)

Brakuje mi sił żeby iść.

Słyszę dźwięki kontrabasu... i rockowe rytmy... Tu w górach, w lesie... na szlaku...

W górach, na szlaku, na "streecie" © djk71

Gdyby nie to, że czytałem, że niejaki Roman Huzior zamiast na streecie tutaj sobie dorabia ;) to bym pomyślał, że mam omamy...

Super pomysł! Jak dla mnie w idealnym momencie. Choć na chwilę wracają siły.

Niestety nie na długo. Jest ciężko. Trochę pomagają widoki.

Moje Bieszczady © djk71

Docieram na Okrąglik.

Okrąglik © djk71

Resztę trasy już znam. Co nie znaczy, że jest łatwiej.

Lubię ten klimat © djk71

Są momenty, że nawet ciężko mi się zmusić do zbiegania. Mimo to próbuję walczyć z samym sobą.

Tędy © djk71

Pomagają napotkani turyści. Nie dlatego, że dopingują (choć niektórzy rzeczywiście to robią i jest super), ale głównie dlatego, że widząc, że się zbliżają pojawia się jakaś dodatkowa motywacja, żeby się pokazać jak to jestem Pro... :-)

W końcu Cisna. Okazuje się, że tym razem udaje się Solinkę przekroczyć na sucho.

Za rzeczką już meta © djk71

Jeszcze boisko na Orliku i widzę żonę z aparatem...

Jeszcze kilka metrów © djk71

Przekraczam linię mety i mam dość... Jestem naprawdę zmęczony. Do tego dwójki dostały nieźle w kość...

Żyję :-) © djk71

Mimo to jestem zadowolony. Cieszę, że dałem się rodzince namówić na 26 km zamiast 14 km, które planowałem...  Czy kiedyś porwę się na kolejny próg... 52 km?
Co mam powiedzieć...? Pewnie tak... :-)

Dałem radę :-) © djk71

Pytanie kiedy :-)

Zasłużyłem :-) © djk71

Silesia - tym razem półmaraton

Niedziela, 4 października 2020 · Komentarze(1)
Miał być kolejny maraton w Katowicach, walka o kolejną życiówkę - poprawę zeszłorocznego wyniku, ale start na Janosiku zweryfikował moje możliwości i jeszcze tego samego dnia zmieniłem dystans na połówkę ;-)

Rano wcześnie wstaję i... leje. Trudno przez lata jeździłem w maratonach w deszczach to mogę i pobiegać, chociaż prognozy mówiły, że koło dziewiątej ma przestać.
Kiedy wychodzimy z żona z domu leje. Kiedy parkuję w Chorzowie i wyłączam silnik przestaje padać. I już do końca zawodów nie będzie padało :-)

Zmęczony już przed startem © djk71

Pod stadionem spotykam Agę i Tomka. Aga niestety ma kontuzję i tylko kibicuje mężowi.
Kibicujemy startującej Teresce, robimy pamiątkowe zdjęcie...

Kto jak nie my? © djk71

... i ruszamy do strefy...

Ruszamy na start © djk71

Przy wejściu jedna z zawodniczek chce spryskać ręce pod... czytnikiem kodów kreskowych ;-) Zryli nam berety... :-)

Pochmurno na starcie © djk71

W strefie prządek.

Gotowi do startu © djk71

Ułatwiają to zielone kropki.

Kropki dystansowe © djk71

Ruszamy.

Od razu mówię Tomkowi, że każdy biegnie swoim tempem. Przez pierwsze 5 km, gdzieś do Spodka, a może nawet trochę dalej biegniemy blisko siebie, potem mi lekko ucieka.
Staram się panować nad emocjami wiem, że jeszcze trochę przede mną.

10 km i jest spoko, teraz nudna droga do Siemianowic. Szkoda, że tak mało kibiców. Dopiero w Siemianowicach jest ich trochę więcej, ale i tak trudno to porównać z Warszawą czy Wrocławiem.

Podbieg pod wieżę telewizyjną w Bytkowie. Na maratonach zawsze nie dobijał, ale też w nogach miałem już wtedy o dwadzieścia kilometrów więcej.
Dziś nie ma problemu, lekko zwalniam, ale cały czas biegnę, rozmawiam z innymi, tym razem to ja próbuję innych podnieść na duchu.

Kiedy ja się jeszcze męczę, na metę wbiega Tereska.

Jest Tereska © djk71

Jest też słynna Pani z Parasolką - dziś to jej 50. maraton, choć tym razem na wózku. Szacunek!

50. maraton Pani z Parasolką © djk71

Wbiegamy do Parku Śląskiego, ostatnie kilometry. Gdzieś około 19-20 km zaczynam czuć zmęczenie. Nie szkodzi, wiem, że już dobiegnę.

Chwilę przede mną wbiega na stadion Tomek.

Tomek się cieszy © djk71

Jest Stadion Śląski i jak zawsze moment wbiegnięcia do tunelu to dodatkowy zastrzyk energii.

Już na stadionie © djk71

Już blisko © djk71

Już widzę żonę na trybunach, jeszcze tylko kawałek...

I jest meta © djk71

... i mam to.

Kolejny półmaraton zaliczony © djk71

Czas: 2:21:56. Jestem zadowolony, choć to wynik daleki od życiówki, ale biorąc pod uwagę trasę i to jak trenowałem w tym roku to i tak powyżej oczekiwań. :)


Dyszka przed obiadem

Niedziela, 27 września 2020 · Komentarze(2)
Wczoraj dzień na sportowo inaczej. Po piątkowym, wieczornym meczu był w planie nocny ARBUZ, ale zmęczenie wygrało. Od rana lało więc zamiast roweru wybrałem piłkę nożną.

Najpierw pograliśmy w FIFĘ :-), a potem kibicowałem Igorowi :-) Po powrocie padłem. 10:37h spania.

Dziś przed obiadem ruszyłem się i poszedłem pobiegać. Biegło się spoko poza tym, że... była to pora obiadowa.Chyba wszyscy mimo chłodnego dnia otworzyli okna i postanowili się pochwalić co gotują... Nie powiem.... zgłodniałem... :-)

A jedzenie kusiło... jak nie z okien to z murów ;-)

Smacznego :-) © djk71

Z ReShape Runners

Wtorek, 22 września 2020 · Komentarze(0)
Po porannej siłowni wieczorny bieg. Dziś po raz drugi dałem się namówić na trening z ReShape Runners. Tydzień temu był beep test, dziś spokojne bieganie po parku. Niby tylko piątka, niby spokojnie, ale wystarczająco. No dobra, może bym jeszcze jedną zrobił, ale nie więcej. Kilka osób pobiegło jeszcze na drugą część, ale to już by było zbyt długo i zbyt szybko (póki co :-)) dla mnie. Najważniejsze, że był powód żeby się ruszyć. Do tego w fajnym towarzystwie :-)

Biskupia Kopa

Niedziela, 20 września 2020 · Komentarze(4)
Weekend u przyjaciół w okolicach Głuchołaz. W planach miałem wczesne pobieganie zanim reszta wstanie, ale za długo siedzieliśmy i ruszam dopiero o dziesiątej. Cel - Kopa Biskupia.

Cel daleki © djk71

Jacek z Piotrem mieli ruszyć rowerami, a ja biegiem. Ostatecznie ruszam chwilę przed Jackiem, jest szansa, że spotkamy się u góry. Piotr niestety nie może do nas dołączyć.

Po pierwszym kilometrze lekko się gubię. Narysowana linia na zegarku mówi mi, że coś jest nie tak, ale nie wiem, czy mam wbiegać między domy. Odpalam telefon z mapą i wracam. Potem okaże się, że dało się przebiec przez podwórko.

Docieram do Złotego Potoku i... przede mną bród. Pięknie.

Ładny początek © djk71

Pozostaje podjąć decyzję, czy przebiec w butach i resztę trasy biec w mokrych jak na Rzeźniczku, czy zdjąć buty.
Decyduję się na to drugie.

Buty suche © djk71

Po chwili jestem na drugiej stronie.

Jakaś zapora? © djk71

Chwilę później jestem już po czeskiej stronie.
Niebieski szlak biegnie w górę. Ostro. Mimo to biegnę ile się da.

Już wysoko © djk71

Jest pięknie.
Warto czasem się odwrócić za siebie.

Lubię widoki z góry © djk71

Momentami szlak staje się wąski, prawie muszę go szukać.

Niebieski "szlak" © djk71

Do tego przeszkód też nie brakuje.

Bieg z przeszkodami © djk71

Idę, biegnę, idę...

Warto się odwrócić © djk71

Nie wiem czemu w pewnym momencie widzę mnóstwo pomalowanych drzewek.

Czemu pomalowane? © djk71

Malują drzewka © djk71

Jest ciężko, ale pięknie.

Coraz wyżej © djk71

Widząc miedzy drzewami wieżę dostaję kopa i wbiegam na Kopę :-)

Na Biskupiej Kopie © djk71

Zawsze cieszy widok ludzi patrzących z podziwem. Szczególnie, że przez całą drogę nie spotkałem nikogo.

Jest i cel © djk71

Szybkie zdjęcia na szczycie i biegnę dalej. Nie zatrzymuję się przy schronisku.

Schronisko © djk71

Choć po drodze zachęcają.

Namawiają :-) © djk71

Jacka u góry nie spotykam. :-(

Czerwony szlak i... pielgrzymki ludzi. Zbiegam między nimi.
Podoba mi się to... Oni ledwo wchodzą, a ja na luzie ich mijam ;-)

Dobrze, że przypadkiem wybrałem ten kierunek trasy. Teraz mogę szpanować :-)
Gdybym pobiegł w przeciwnym kierunku to inni patrzyliby jak ja się  męczę na podbiegu :-)

Dalej zachęcają do powrotu do schroniska :-)

A może zawrócę? © djk71

Zbiegam do Jarnołtówka.

W Jarnołtówku © djk71

Stąd już do końca asfalt.

Chciałem po drodze sprawdzić, która godzina...

A gdzie wskazówki? © djk71
Ale łatwo nie było...

Ciekawy czas... taki katolicki... © djk71

Pobiegałem. W sumie nie było najgorzej. Jest wciąż po co trenować, ale podobało mi się :-)

Beep Test z Reshape Runners

Wtorek, 15 września 2020 · Komentarze(2)
Już kilkakrotnie dostawałem od Marka zaproszenia do wspólnego biegania, ale jakoś nigdy się nie udało. W maju było już blisko, ale biegliśmy tylko w podobnej okolicy, choć dzięki Jego inspiracji. Ostatnio zostałem zaproszony do Reshape Runners i też mi jakoś ciężko było się wybrać. Poza tym, z czym tu iść jak się prawie nie biega.

Dziś rano dostałem telefon z zaproszeniem na beep test. Chwilę się waham, przecież miał być dzisiaj ARBUZ, ale w końcu decyduję się pójść.
Pod siłownią spotykam Marka i kilka osób. Truchtamy na stadion Walki. To co dla reszty jest rozgrzewką i truchtem dla mnie jest biegiem w tempie startowym ;-) No prawie :-)

Na miejscu czekają na nas kolejne osoby. W sumie jest nas kilkanaście (a może nawet z dwadzieścia) osób. Startujemy po 4-5 osób.
Biegniemy na sygnał krótkie 20m odcinki. Bieg, nawrót i na sygnał znów to samo. Szybko, coraz szybciej. Mój wynik to 6,2. Niektórzy biegną dwa razy więcej.
Oczywiście to było przemyślane... łatwiej będzie robić na kolejnych testach postępy. :-) Oczywiście żart. Tyle dałem radę. Pulsometr i tak pokazał maksa - 203.

Musiałem wyglądać jak ta czerwona rybka na jednym z zabrzańskich graffiti.

Zabrzańskie graffiti © djk71

Obserwujemy i sędziujemy reszcie. Komary chcą nas zjeść, ale jesteśmy dzielni. Pozostaje jeszcze dobiec do auta. Dajemy radę. Udaje się trochę porozmawiać. 
Może spróbuję dołączyć, może będzie to jakaś motywacja do regularnych treningów.

Ogólnie miło spędzony wieczór w sympatycznym towarzystwie.


Na bieżni

Poniedziałek, 14 września 2020 · Komentarze(0)
Weekend był rowerowy, więc czas pobiegać. Temperatura nie zachęcała do biegania na dworze więc siłownia i bieżnia.
Słuchawki w uszach, kolejna książka i jakoś dałem radę ;-)