Wpisy archiwalne w kategorii

do 50km

Dystans całkowity:18349.28 km (w terenie 5573.23 km; 30.37%)
Czas w ruchu:1068:39
Średnia prędkość:17.17 km/h
Maksymalna prędkość:65.37 km/h
Suma podjazdów:18982 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:183 (100 %)
Suma kalorii:79661 kcal
Liczba aktywności:722
Średnio na aktywność:25.45 km i 1h 28m
Więcej statystyk

Traktat Wersalski i wymówki

Czwartek, 10 września 2015 · Komentarze(4)
Wczoraj natknąłem się na jednym z blogów na tekst: "10 wymówek przez które nie jeździsz rowerem". Prawie wszystkie już przetestowałem. Wielokrotnie. Działają. Mimo to myślę, że ten tekst warto sobie wydrukować i przypiąć gdzieś w widocznym miejscu, na wypadek gdyby nam się przypadkiem zachciało jednak iść pojeździć. Z innej beczki to "iść pojeździć" jakoś tak głupio brzmi... ale wciąż tak mówię i piszę.

Jako, że tekstu sobie nie wydrukowałem to dziś krótki rowerek. Kierunek Repty zobaczyć czy trasa treningowa jest przejezdna. Dawno tam nie byłem. Po drodze trafiam na kolejną ciekawostkę, której nigdy wcześniej nie zauważyłem. Ciekawy słup graniczny.

Pamiątka po Traktacie Wersalskim © djk71

W parku trasa przejezdna, poza jednym małym wyjątkiem...


Tego nie potrafię przejechać :) © djk71

Poza tym udało się przejechać w obie strony bez podpórek. Choć niezbyt szybko.


Kadencja: 80

Znów robi się chłodno

Poniedziałek, 7 września 2015 · Komentarze(3)
Po pracy wizyta w Centrum Medycyny Sportowej, ale to nie ja zaczynam przygotowania do nowego sezonu, ale mój syn :-)
Potem zamiast obiadu szybki rower. Szybki, bo mało czasu zostało przed zmierzchem, a poza tym chłodno. Brakło nogawek.

Krótka rundka sprawdzić przejezdność kilku ścieżek przed weekendem...

Zaraz zajdzie słońce © djk71

I kilku miejsc...

To nie jest domowa wersja © djk71

Coś mi rower znowu piszczy i jak zaczął działać czujnik kadencji, to pulsometr dziś się zbuntował :-(

Kadencja: 91

Nowa rowerówka?

Czwartek, 3 września 2015 · Komentarze(4)
Plany były inne, ale powrót do domu późniejszy i nic z tego nie wyszło. Inna sprawa, że w kontekście tego co się dzieje dobrze, że cokolwiek wyszło. Rundka po okolicy. Rzut oka na drogę obok strefy. Może w końcu ją otworzą. I kolejny kawałek rowerówki, jak mi się wydaje :-)

Nowa rowerówka? © djk71

Zamiast snu

Środa, 2 września 2015 · Komentarze(4)
Po wczorajszej przejażdżce zastanawiałem się we wpisie, czy to nie była ostatnia jazda w tym miesiącu. Nie była. Kilka godzin później znów udało się wyjść. Zamiast snu. A może po to żeby usnąć. Nie, chyba jednak nie. Bardziej żeby pomyśleć. Choć w niedzielę słuchałem kazania, gdzie ksiądz przekonywał żeby nie myśleć. Ze tworzymy sobie niepotrzebną wirtualną rzeczywistość z własnych bezsensownych myśli. Ale tak się nie da. Ja nie potrafię. Choć chciałbym.

Zamiast tego przychodzą mi do głowy najgorsze myśli i przekleństwa.

Pokrążyłem (chyba z dziewięć kółek) po osiedlu i wróciłem do domu. Ani mądrzejszy, ani spokojniejszy, ani bardziej senny.

Do du... szy jest to wszystko. Idę się umyć i jadę do pracy. I co z tego, że dopiero piąta dochodzi...?

Myślenice - objazd(?) trasy maratonu

Środa, 19 sierpnia 2015 · Komentarze(3)
Nie, nie zamierzam startować w maratonie. Nie dorosłem do typowych maratonów i chyba już nigdy nie dorosnę. Za to koledzy tak i postanowili pojechać na objazd trasy. Korzystając z chwili czasu jadę z nimi. W sumie w Myślenicach stawia się nas siódemka. Czterech maratończyków i trzech dla towarzystwa.

Jeszcze w grupie © djk71

Ruszamy spokojnie. Pod górkę, ale bez problemów. Po kilku kilometrach Arek wydaje się mieć mniej powietrza niż powinien mieć. Chwila przerwy na łyk picia i… walkę z mleczkiem :-)

Jak usunąć mleczko © djk71
Tu coś trzeba wykręcić? © djk71

W końcu ruszamy. Momentami trasa nieco odbiega od śladu ściągniętego ze strony. Tak, czy owak pod górkę. Można się zmęczyć :-) Dalej asfaltowy zjazd i hamulce idą w ruch.

Było w dół to musi być i w górę. Niestety na kolejnym podjeździe po płytach brakuje mi siły. Odpuszczam. Podprowadzam rower do góry.
Kilku kolegów uciekło mi do przodu, dwóch zostało z tyłu, jadę sam. Dobrze, że mam ślad.

Ładnie tu © djk71

W końcu docieram do chłopaków siedzących już w schronisku. Dołączam do nich, a po chwili dołącza reszta.

Kudłacze © djk71

Krótka przerwa i ustalenie dalszej trasy, z czegoś trzeba zrezygnować, bo zbyt szybko robi się ciemno.

Jedziemy dalej. Znów kawałek, gdzie podprowadzam. Chwilę później jest jeszcze gorzej bo… przed nami zjazd. Niestety tu też odcinek, gdzie zamiast jazdy jest spacer.

Od kilku lat niewiele się zmieniło, nie mam siły podjeżdżać i odwagi żeby zjeżdżać. Pewnie gdybym częściej jeździł w góry byłoby trochę lepiej, choć cudów (szczególnie jeśli chodzi o zjeżdżanie) bym się nie spodziewał.

W końcówce już włączamy światła. Zmęczeni, ale zadowoleni. Wniosek prosty - trzeba częściej w góry jeździć.
Jednak w kontekście sił (a raczej ich braku) pod znakiem zapytania stoi sens startu w KoRNO....

Kadencja: 59

Po osiedlu

Wtorek, 18 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Krótkie kręcenie po drobnym serwisie żeby zobaczyć czy wszystko działa. Niby tak, ale do ideału jeszcze daleko.
Do tego ta dzwoniąca tarcza z przodu, ale z tym się chyba już nic nie da zrobić. Trzeba wymienić, pewnie trochę już krzywa :(

Kadencja: 79

Po Bike Oriencie

Niedziela, 16 sierpnia 2015 · Komentarze(4)
Wracając wczoraj ze Strumian podejrzewałem, że dziś będą bolały mnie nogi, szczególnie uda. O dziwo nic takie nie miało miejsca. Jednak w trakcie jazdy czułem ogólne zmęczenie. Strasznie szybko robi się też ciemno. Szczególnie w lesie. I pierwszy raz od dawna było mi chłodno. Nawet  trakcie jazdy założyłem rękawki.

Przeglądając zdjęcia zrobiona przez Foto Doktorka znalazłem jedno, kiedy już jestem umyty, przebrany, po odpowiedniej dawce coli... Szkoda, że nie zdjęcia jak wyglądałem tuż po przekroczeniu mety... Ciekawe czy byłyby jakieś wspólne elementy... :)

Już mi lepiej © Foto Doktorek

Kadencja: 82

Przed kolejnym BO

Piątek, 14 sierpnia 2015 · Komentarze(12)
Nie mogłem się dziś oprzeć temu, aby nie pstryknąć dwóch fotek. Znaki stoją po dwóch stronach tej samej ulicy. Wciąż się zastanawiam jaki jest tego cel. I jak będą sobie radzili kierowcy na przełomie miesiąca... Będą w nocy przestawiali auta, czy też rano z niepokojem sprawdzali czy za szybą nie ma pozdrowień od Straży Miejskiej? A co jak ktoś wyjedzie na urlop i zostawi auto pod domem?

Miesiące nieparzyste © djk71
Miesiące parzyste © djk71

Przed zawodami powinienem dziś odpoczywać, ale ponieważ ostatnio tylko odpoczywam to zrobiłem sobie krótki wieczorny wypad. Kierunek Zabrze, bo kusiło zerknąć na 5 urodziny Zabrzańskiej Masy Krytycznej.

5 urodziny ZMK © djk71

Przyjechałem kilka minut spóźniony, ale jeszcze stali. Rzut oka na ekipę, ale nic nie przekonało mnie aby do nich dołączyć, zresztą czasu dziś mało więc pokrążyłem jeszcze chwilę po mieście i wróciłem do domu. Trzeba się pakować na jutrzejszy Bike Orient.

Kadencja: 86

Po Śnieżce

Czwartek, 13 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Przez kilka dni nie potrafię dojść do siebie. Dawno tak mnie nic nie zmęczyło jak niedzielna Śnieżka. Dziś w końcu ruszam na rower. Wypadałoby, tym bardziej, że w sobotę Bike Orient. Obawiam się, że to będzie kolejna impreza towarzyska, a nie sportowa. Nie mam sił. Gdyby nie inni rowerzyści, których spotykam i duma każe ich wyprzedzić to pewnie tempo miałbym o połowę wolniejsze. Czuję każdy podjazd. Druga część lepiej, ale też bez żadnego szału. W sobotę szału też pewnie nie będzie :-(

Takie słońce już jest akceptowalne © djk71


Śnieżka 2015, czyli 2min/kg

Niedziela, 9 sierpnia 2015 · Komentarze(13)
Uczestnicy
W ubiegłym roku był prawie sukces, w tym chcę po prostu wjechać. Pięć miesięcy przerwy w treningach, 13kg więcej i panujący od kilku dni upał nie wróżą dobrze. Gdyby nie to, że zapisałem się i zapłaciłem już w marcu, pewnie bym zrezygnował.

W przeciwieństwie do lat ubiegłych, a podobnie jak za pierwszym razem, wyjazd do Karpacza i powrót do domu w tym samym dniu. Nie jest to najmądrzejsze, szczególnie gdy trzeba wstać po trzeciej rano, po zaledwie 2,5 godzinie snu :-(

Na miejsce wraz z Amigą oraz Anetką i Igorkiem, dojeżdżamy wystarczająco wcześnie, aby zdążyć odebrać pełne pakiety startowe jeszcze rano, następni odbiorą teraz tylko numerki, a po resztę będą musieli wrócić po zawodach.

Przebieramy się, przygotowujemy rowery i wraz z Krzyśkiem, który dotarł tu chwilę wcześniej ruszamy na małą rozgrzewkę. W tym czasie Anetka z Igorkiem podążają na szczyt, aby tam nas dopingować.

Rozgrzewka w miarę spoko choć puls od razu skacze na 185. Ustawiamy się na linii startu i w oczekiwaniu na godzinę dziesiątą rozmawiamy, pstrykamy fotki i... próbujemy ostudzić emocje.

Endomondo trzeba włączyć © djk71

Zaraz ruszamy © djk71

W końcu ruszamy. Na zwężonym odcinku drogi Darek z Krzyśkiem odjeżdżają mi jakieś 20-30m do przodu i... do samego Wangu nie jestem w stanie ich dogonić. Zresztą nikogo nie jestem w stanie dognić. Wszyscy mnie wyprzedzają. W zeszłym roku o ile pamiętam to ja wyprzedziłem na tym odcinku sporo osób. Dziś nikogo :-(

Podjazd pod Wang i jak co roku diabełek mi szepcze do ucha.... Zejdź... Inni też zeszli... Nie poddaję się. Jadę. Wolno, ale jadę. Widzę jak Krzysiek i Darek prowadzą rowery. Ja jadę. Dodaje mi to trochę otuchy, ale wciąż ich nie mogę dogonić. Po chwili i ja schodzę z roweru. Prowadzę dłuższy kawałek.

Znów próbuję jechać ale jest ciężko. Kolejni zawodnicy mnie wyprzedzają. Wyprzedza mnie też Grzesiek próbując dodać mi otuchy.

Znów schodzę. Do Strzechy Akademickiej głównie prowadzę. Zaczyna padać. Nie, to nie deszcz. To ze mnie się leje... ciurkiem... Jak z niedokręconego kranu... Masakra...

Na bufecie, po raz pierwszy chyba odkąd tu przyjeżdżam, biorę kubek i wypijam go jednym haustem. Po chwili biorę drugi i pół wypijam, a pół wylewam na siebie. Za mało...

Idę dalej... Powoli. Tak powoli, że licznik w rowerze pokazuje... 0,00 km/h. Widać nie rejestruje prędkości mniejszych niż 3km/h. Słońce coraz bardziej daje w kość. Powłóczę nogami czekając na kawałek wypłaszczenia. Wiem, że potem będzie zjazd do Domu Śląskiego. Długo na to czekam, ale w końcu jest.

Próbuję nadrobić stracony czas, ale szału nie ma. Maksymalna prędkość jaką tam osiągam to ok. 33km/h :(
Pod Domem mnóstwo zawodników. Dziś regulamin jest nieco inny niż w latach ubiegłych. Zawsze po wjeździe na szczyt wszyscy tam właśnie czekaliśmy na resztę żeby potem wspólnie zjechać. Dziś jest wjazd, odebranie medalu i zjazd do strefy zawodniczej pod Domem Śląskim. Trochę się obawiałem tego jak zawodnicy będą się mijać na trasie ale chyba bardziej dziś dobija mnie to, że wszyscy albo już na dole, albo właśnie zjeżdżają. A ja powoli pnę się do góry. Niby wszyscy próbują dopingować, ale dziś mi to nie pomaga.

Ostatnie kilkaset metrów prowadzę rower. I nawet to sprawia mi problem. Przed samym szczytem przybiega Igorek z Krzysiem. Polewa mnie wodą i zachęca do jazdy.

Nie mam siły jechać © djk71

Jeszcze kawałek © djk71

Nie dziś. Dziś nie mam już siły. Z trudem przepycham rower przez linię mety. Dostaję medal, choć dziś na niego zupełnie nie zasłużyłem. Chłopcy są już dawno na miejscu.

Nie mam siły, ani powodu żeby się cieszyć © djk71


Łapię oddech, kilka pamiątkowych zdjęć i częściowo idąc, częściowo jadąc docieramy pod Dom Śląski.

Dotarliśmy © djk71
Zaraz zjazd © djk71
Teraz w dół © djk71

Bufet, chwila odpoczynku, sprawdzenie SMS-a z czasem: 2:03:46. Tak źle nigdy nie było. to 24:45 min gorzej niż w roku ubiegłym, gdzie straciłem ok. 5 minut na naprawę zerwanego łańcucha. W sumie to ok. 30 min wolniej, niż w roku ubiegłym :-(

Przelicznik jest prosty ok. 2minuty starty na każdy kilogram, który przybrałem. Choć oczywiście to nie wina samej wagi...

Na zjeździe strasznie cierpną mi dłonie. Do tego strasznie się kurzy, tylko skąd ten piasek? Już podjeżdżając (podprowadzając) miałem wrażenie, że w wielu miejscach jest o wiele łatwiej niż w latach ubiegłych. wile nierówności zostało zniwelowanych przez ten dziwny piasek.

W końcu Karpacz, przebieramy się i oczekujemy na zakończenie oraz na przybycie naszych kibiców.

Powrót do domu to męczarnia, boli mnie głowa, mam mdłości... jest fatalnie. Tak zresztą będę się czuł przez kilka następnych dni. Dawno tak nie dostałem w kość...

I jeszcze jako urodzony narzekacz:
- Najgorsze od lat koszulki w pakiecie :-(
- Mierzony tylko jeden międzyczas :-(
- Brak zegara na mecie :-(
- Zjeżdżający zawodnicy, podczas gdy inni jeszcze walczyli na podjeździe... :(
- Brak jedzenia na mecie (no chyba, że nie zdążyliśmy lub przegapiliśmy) :-(
Ogólnie jakoś strasznie ubogo zaczyna tu być... A szkoda....

Kadencja: 56