Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:30093.27 km (w terenie 8553.43 km; 28.42%)
Czas w ruchu:2252:29
Średnia prędkość:13.97 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:63035 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:321253 kcal
Liczba aktywności:911
Średnio na aktywność:36.26 km i 2h 28m
Więcej statystyk

Rajd rodzinny - Górki i Pagórki

Sobota, 10 maja 2014 · Komentarze(6)
Rajd rodzinny - Górki i Pagórki

Korzystając z wolnego weekendu jedziemy z chłopakami do Kalet na Rajd Rodzinny organizowany przez Jacka, którego doskonale pamiętamy z Leśnej Rajzy. Do Kalet dojeżdżamy autem, tam czeka na nas już ok. 40 osób, między innymi Wojtek z Konradem.
Rejestracja, pobranie map i zapasów na drogę i ruszamy. Zastanawiam się gdzie tu są górki. Po chwili okazuje się, że są i na niektóre nawet trzeba wprowadzić rower.

Na Jurnej Górze © djk71

I nie o to chodzi, że nie wszyscy jeżdżą na górskich rowerach.

Większość rowerów to nie rowery górskie © djk71

Obok trasy ciekawostki
Na Górze Gerlacha © djk71

Ktoś dba o to miejsce

Wzruszajace © djk71

Zatrzymujemy się na krótki postój obok zalanej kopalni w Pasiekach.

Zalana kopalnia © djk71

Dalsza trasa miejscami też jest ciężka do przejechania.

Twardziele jadą © djk71

Na górze Wiku zauważa niespodziankę :-(

Gdzie jest jedna śruba? © djk71

Niektórzy byli już zmęczeni.

Niektórzy są zmęczeni © djk71

Po drodze z chłopakami i Wojtkiem uciekamy z trasy zobaczyć starą szkołę (ważną dla Wojtka) :-)

Stara szkoła © djk71

Potem musimy dogonić ekipę. Wiemy, że jadą przez garbaty mostek.

Garbaty mostek © djk71

Potem konsultacje telefoniczne i dołączamy do grupy. Po chwili przed nami zbiornik Piasek.
Chłopcy szybko się zakręcili koło organizatora i już niosą pyszne kiełbaski.

Idzie prowiant © djk71

Posilamy się i odpoczywamy.

Ładnie tu © djk71

Chwila odpoczynku © djk71

Kończymy odpoczynek i ruszamy do mety w Kaletach. Niestety dopiero tu spotykamy się z Amigą, który wraca z Siewierza, nie udało mu się dołączyć do nas na trasie.

Piszą o nas (i nawet na zdjęciach jesteśmy ;-) )

Kadencja: 63


Po Wyrypie

Niedziela, 4 maja 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Po Wyrypie
Po wczorajszej porażce na Wyrypie dziś wypadałoby choć chwilę się przejechać. Rzucam hasło w domu i około południa wyruszamy z chłopakami i Amigą. W planie luźna przejażdżka do DSD.

Po drodze przerwy na odpoczynek...

Chwila przerwy © djk71

... na chwilę medytacji...

Ciekawe skąd ten krzyż tutaj? © djk71

... na chwilę edukacji...

Podróze kształcą © djk71

... na konsumpcję...

Wolę kiełbasę niż batoniki © djk71

... podziwianie piękna natury...

Ładnie tu © djk71

... i zastanawianie się, czy tędy da się zjechać...

Zjazd, podjazd? © djk71

... bo tędy podjechać się nie da...

W górę © djk71

Na koniec jeszcze Wiku dostaje gratis szkolenie z naprawy roweru :-)

Tak też bywa © djk71


Rudawska Wyrypa, czyli jak umarłem z zimna w maju

Sobota, 3 maja 2014 · Komentarze(12)
Uczestnicy
Rudawska Wyrypa, czyli jak umarłem z zimna w maju
W zeszłym roku dostaliśmy nieźle w kość na wyrypie. W tym roku ma być inaczej. Mimo, że trasa ma być sporo trudniejsza: 202km, 6740m przewyższeń w 24 godziny w temperaturze około 2-5 stopni powyżej zera. Do tego jak zwykle mapy z usuniętymi nazwami miejscowości, rzek, szczytów (i oczywiście żadnych wysokości) oraz bez zaznaczonych szlaków turystycznych. Mimo tego czuję się jakoś pewniej. Zobaczymy.

Do bazy przyjeżdżamy z Amigą w piątkowy wieczór. Po wejściu do biura zawodów organizatorzy witają nas gromkim śmiechem - wciąż mają w pamięci nasz wyczyn na Kaczawskiej Wyrypie. Załatwiamy formalności, przygotowujemy rowery, ubrania, jemy kolację i witamy się ze znajomymi. Nie ma ich dziś zbyt wielu, chyba prawie połowa z zapisanych nie stawiła się na starcie - strach przed pogodą?

23:00 - chwilę wcześniej wysłuchaliśmy informacji startowych na odprawie i otrzymaliśmy mapę w skali 1:60 000 oraz cztery karty A4 z opisami i rozświetleniami punktów. To pętla pierwsza. Tym razem kolejność zdobywania punktów jest obowiązkowa. NIe lubię tego, bo wtedy tworzą się "pociągi". Zaliczamy pierwsze trzy punkty, a następnie dostajemy kolejną mapę na tzw. OS - odcinek specjalny. Potem "wracamy" na główną mapę i zaliczamy kolejne kilkadziesiąt punktów i wracamy do bazy. Tam mamy otrzymać mapę drugiej pętli.

Rysujemy trasę i ruszamy. Pada. Po chwili niewiele widzę, bo okulary całe mokre.

PK1 - u podstawy skały od strony E
Początkowo jedzie się bardzo fajnie, niestety pod koniec trzeba zjeść z rowerów i je podprowadzić. Tu zawodnicy z trasy pieszej mają łatwiej, bo nie mają dodatkowego obciążenia. Dochodzimy w okolice punktu i zostawiamy rowery, część zawodników zrobiła to wcześniej, niżej. Jesteśmy na Sokoliku. Nie czytamy opisu punktu i zaczynamy się wspinać po schodach, po chwili na szczęście do nas dociera co robimy. Schodzimy i szukamy punktu u podnóża skały. Niestety nie ma go. Dochodzą inni zawodnicy, w tym Basia z Grzesiem i jeszcze jednym kolegą (sorry nie pamiętam imienia). Po chwili poszukiwań Basia wskazuje pierwszy dziś punkt. Podbijamy i wracamy.

PK2 - u podstawy skały od strony S
Jedziemy razem, znów szermierze prowadzą prawie w ciemno do punktu, okazuje się,  że weekend w tych okolicach nieco im pomaga ;-)

PK 3 - droga przy granicy kultu
Łatwy dojazd do punktu. Dostajemy mapy na OS. Pojawiają się kolejni zawodnicy. Do odnalezienia 12 punktów, tym razem w dowolnej kolejności.

S01 (na OS-ie nie ma opisów punktów)
Zaczynamy od jedynki. Trochę zmyleni przez innych zawodników skręcamy za wcześnie z wybranej drogi. Po chwili jednak korygujemy błąd i zaczynamy szukać punktu oddalonego nieco (jak chyba większość) od drogi. Deszcz zamienił się w śnieg. Spacer po polanie skutkuje wodą w butach. Nie brzmi to dobrze, kiedy na termometrze jest 1,5 stopnia :-(

S07
Do kolejnego punktu jedziemy wciąż w piątkę. Punkt dobrze namierzony, jedynie wracając mylimy nieco kierunek i nie możemy odnaleźć rowerów. Cofamy się do punktu i teraz już bezbłędnie schodzimy.

Majowy śnieg © djk71

S11
Łatwy punkt. Niestety wracając Basia gubi licznik. Ekipa wraca, a my tymczasem jedziemy zobaczyć gdzie jest następny punkt, najwyżej tam na nich zaczekamy.

S12
Punkt jeszcze łatwiejszy niż poprzedni. Nie widać naszych znajomych, a stanie w zimnie, z wodą w butach nie należy do najprzyjemniejszych rozrywek. Trudno, jedziemy dalej sami. Mam nadzieję, że się na nas nie obrażą.

S09
Choć na mapie droga od wschodu wydaje się być dobrej jakości to w rzeczywistości czeka nas pchanie rowerów bo po błocie w górę. Coraz mniej nam przeszkadzają kałuże i błoto i tak jesteśmy przemoczeni.

S10
Dalszy ciąg pchania rowerów.
Po podbiciu karty zastanawiamy się co dalej. Miała być "czwórka" ale nijak nam nie pasuje do niej dojazd. Chyba odpuścimy S04 i S02.

S08
Ruszamy na  północny zachód ale w pewnym momencie droga ginie pod ściętymi drzewami i... nie potrafimy jej odnaleźć. Idziemy na azymut. W gąszczu ścieżek dociera do nas jedna myśl - jeśli nie znajdziemy jakiegoś punktu przypadkiem to... nie mamy szans na odnalezienie kolejnych punktów. I... jest cud. Amiga dostrzega odblaski na lampionie. To S08 :-)

S03
Docieramy do polanki i ruszamy na punkt of południowego wschodu. To był dobry wybór - uniknęliśmy wspinaczki. Podobnie, jak przy jednym z poprzednich punktów, lekka zmyłka przy zejściu, ale po chwili jesteśmy tam gdzie chcieliśmy.

S05
Kolejne wpychanie rowerów na górę. Kilka skałek, ale na jednej z nich jest punkt. Jest pomysł żeby przebić się przez skałki na azymut do kolejnego punktu, ale warstwice na mapie nie kłamią. Tu jest stromo. Nie potrafię nawet pchać roweru. Wracamy.

S06
Robi się jasno. Spędziliśmy na OS-ie już kilka godzin. To ostatni punkt.

Nowy dzień wstaje © djk71

PK16 - narożnik ruin od strony SW
W końcu można było do punktu dojechać, jednak szukanie opisów na kolejnych kartkach to w deszczu nie jest najlepszy pomysł. Punkt prosty. Po ośmiu godzinach w terenie liczniki wskazują około 20-25km!!! Mamy zaliczone 14 z 49 punktów.

PK 17 - narożnik wklęsły budynku od SE - BUFET
Te okolice znamy z poprzedniego roku :-) Na punkcie herbatka i banan.

PK 18 - wierzchołek wzniesienia
Po wyjeździe z lasu czuć chłód. Punkt zaliczony bezbłędnie. Teraz czeka nas długi przelot szosą. Niestety przy prędkości około 30km/h zamarzają mi palce. Pomimo tego, że kilkukrotnie wykręcałem rękawice, są cały czas pełne wody. Przy temperaturze bliskiej zeru i przy pędzie powietrza jest masakra. Nie potrafię zmieniać przełożeń. z trudem udaje mi się naciskać klamki hamulców.
Gdy się zatrzymujemy nie potrafię nawet ściągnąć rękawic - tak boli. Palce sine. To nie ma sensu. Może bym i zaliczył ten punkt, może i następny, ale i tak by sie to skończyło powrotem. Myślałem, że bardziej będę narzekał na basen w butach.

Meta
Wracamy do bazy. Jest pomysł, że może trochę się ogrzejemy, założę inne rękawiczki i wrócimy na trasę. Próbuję też przekonać Darka żeby jechał dalej sam - nie chce. W bazie trwa odprawa TP50. Ściągam buty, skarpety i jestem w szoku. Stawiając stopy na kafelkach okazuje się, że są podgrzewane. Potem okaże się, że nie, ale takie miałem złudzenie.
Postanawiamy coś zjeść, zaraz potem zamykają się nam oczy. Bez komentarza, bez umawiania się na jak długo wskakujemy w śpiwory. Nie wiem ile spałem, chyba z godzinę, ale co chwilę budziły mnie dreszcze. Darek też się budzi, oznajmiam mu, że nie jadę. Czuję, że mam gorączkę i cały czas mnie trzęsie. Nie jest dobrze, tym bardziej, że dopiero wczoraj odstawiłem antybiotyk ;-(

Idziemy oddać karty do biura.

Niestety karta tylko częściowo podbita © djk71

Mimo namów nie czekamy na obiad, choć to tylko pół godziny. Chcę być jak najszybciej w łóżku. Całą drogę jak się okaże i tak będzie mną telepało zimno. na szczęście bez przygód docieramy do domu.

Jestem wściekły. Nie tak to miało być. Nie po to jechałem. Po prostu jestem zły.

Czy wrócę tu za rok? Nie wiem. Nie do końca jestem pewien, czy chce mi się chodzić z rowerem. Tu większość odcinka specjalnego oznaczała (przynajmniej dla mnie) pchanie roweru. Wolę jednak na imprezach rowerowych jeździć. Zobaczymy.

Kadencja: 66


Po chorobie

Środa, 30 kwietnia 2014 · Komentarze(4)
Po chorobie
Tydzień przerwy, z tego kilka dni w łóżku. Do tego antybiotyk i nici z wyjazdu na Różę Wiatrów. Za to w weekend przed nami Rudawska Wyrypa, na którą wyjazd sam w sobie wydaje się być szaleństwem, a teraz, po przymusowej przerwie już zupełnie... ale pojedziemy.
Dziś tylko na chwilę, żeby zobaczyć czy jeszcze pamiętam jak się kręci. Razem z Amigą, ale bez większych planów, nawet bez zamiaru jakiejś dalszej trasy, ot pokręcić.

Najpierw pokazać Darkowi zapomniany pomnik górników oraz - jak wyjaśniono mi w komentarzach (wielkie dzięki) - pozostałości po obozie jenieckim.

Dalej odszukać w Mikulczycach drugi pomnik poświęcony tej samej tragedii na kopalni.

Tu też usunięto imiona © djk71

Tu również usunięto wszystkie imiona :-(

Obok inne ciekawostki

Ciekawe czy świeci? © djk71

Potem odkrywanie okolicznych dróżek i krótka przerwa przy byłej kopalni Szczęście Ludwika, gdzie obecnie m.in. mają miejsca wydarzenia kulturalne. Obok pięknie odnowiony Dom Kawalera.

Dom Kawalera © djk71
Za rok setka :-)
Za rok setka :-) © djk71

Rzut oka na rozbudowywane centrum handlowe Platan.

Jeszcze więcej sklepów © djk71

W sumie to nie wiem, czy to będzie część Platana, czy osobny obiekt.

W pobliżu piękny budynek Straży Pożarnej.

Straż Pożarna © djk71

Mniej piękny, choć nowiutki budynek Kluczowej Sztolni Dziedzicznej, ciekawe kiedy będzie można ją zwiedzać?

Kluczowa Sztolnia Dziedziczna © djk71

I na koniec rzut oka na park im. Rotmistrza Pileckiego. I dziwny pomnik, a właściwie tablica pamiątkowa. Z pomnika zostało usunięte popiersie gen. Świerczewskiego i umieszczona została tablica poświęcona rotmistrzowi. Dziwnie to wygląda.

Popiersi wyglądałoby ładniej © djk71

Potem opłotkami przez park (pierwsze pokrzywy :-) ) żeby nieco zdziwić się gdzie wyjechaliśmy.

Kościół w Pawłowie © djk71

Przy niebieskim szlaku się żegnamy.
Zrobiło się chłodno, mam nadzieję, że nie odczuję tego jutro.

Kadencja: 83


Osłabiony

Środa, 23 kwietnia 2014 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Osłabiony

Wczoraj i dziś małe przemeblowanie i odświeżenie mieszkania więc planowany rower poszedł w odstawkę. Wieczorem jednak, mimo, że czuję się dziwnie źle postanawiam odprowadzić Amigę Od samo początku jedzie mi się źle, najpierw jest mi zimno, potem, z każdym kolejnym kilometrem czuję się coraz słabiej. Do tego gardło zaczyna boleć. W centrum Zabrza żegnam Darka i zawracam, to nie ma sensu.

Za to ciekawy puls maks 147, średni 110. U mnie zwykle maks przekracza 180, a średni oscyluje w okolicach 140-150

Kadencja: 82

IV Wiosenna Odyseja Miechowska

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · Komentarze(5)
Uczestnicy
IV Wiosenna Odyseja Miechowska
Kolejna Odyseja przed nami. Zeszłoroczna stała pod znakiem upałów i nie do końca poprawnie rozstawionych punktów. Jak będzie tym razem? Na pewno ciekawie, bo już w drodze do Miechowa orientuję się, że nie wziąłem mapnika, nie mam też linijki (zwykle nie jest potrzebna, ale czasem się przydaje).

Na starcie okazuje się, że można kupić mapnik, a nawet za drobną opłatą wypożyczyć. Chwilę się waham, ale kiedy jestem już skłonny wypożyczyć z opcją kupienia jak mi się spodoba, mapnika już nie ma. Potem ktoś na trasie mówi, że było ich więcej... widać nie były mi przeznaczone. Pojadę z mapą w ręku...

Start
Tradycyjnie zaczynamy od startu wspólnego, mijamy bezpiecznie DK7 i zatrzymujemy się żeby odebrać mapy.

Wspólny przejazd przez miasto © djk71

Dopiero stąd następuje start właściwy. Kiedy Amiga analizuje położenie punktów na mapie, ja... zmieniam dętkę :-( Zeszło mi nieco powietrze, mógłbym dopompować, ale nie chcę ryzykować, że za kilka kilometrów i trak będę musiał wymienić dętkę.
Jednym okiem zerkam cały czas na mapę kontrolując planowanie trasy, co skutkuje tym, że dętkę to i owszem zmieniam, ale nie sprawdzam, czy coś nie zostało w oponie. Do tego oponę zakładam tak, że nie cała ułożyła się jak powinna. Po prostu mistrzostwo. Coś czuję, że będzie to ciężki dzień.

PK 3 - skraj lasu
Ruszamy jako ostatni na pierwszy punkt. Pierwsze podjazdy. Na punkcie grupa zawodników. Nic dziwnego, wariant trasy sam się narzucał, co więcej miejsce gdzie rozdano mapy sprawiło, że wszyscy (chyba) wybrali ten sam kierunek jazdy.

PK 4 - 1 z 3 dróg leśnych
Zjazd w dół i asfaltem w stronę kolejnego punktu, co chwilę wyprzedzamy kolejnych zawodników, ale na jednym z rozjazdów skręcam wniewłaściwą stronę. Wyciągam mapę z kieszeni, nie da się jechać nie widząc trasy. Wjeżdżamy w las i tu znów tłum. Nie lubię tego, ale plus jest taki, że od razu wiadomo gdzie jest punkt.

Ogólnie było sucho, tylk miejscami pojawiały się kałuże © djk71

PK 8 - skraj rezerwatu
Do punktu można dojechać z dwóch stron, my wybraliśmy chyba gorszy wariant. Wspólnie ze Zdezorientowanymi mozolnie wspinamy się na kolejny pagórek. Ciepło. Wciąż mijamy się z wieloma zawodnikami.

PK 9 - pd-wsch. strona cmentarza
Bezproblemowy punkt. Podjazdy dają w kość.

PK 10 - dolinka
Tym razem Amiga dopompowuje koło.

Spróbujemy tylko dopompować © djk71

PK 11 - krzyżówka leśna
Wyprzedzamy jeszcze kilku zawodników i w końcu zostajemy sami. Skręcamy z asfaltu, choć wydaje mi się, że za wcześnie, że to jeszcze nie ta ścieżka. I faktycznie docieramy do lasku z drugiej strony. Dopiero tu sprawdzam skalę mapy i wiem skąd był błąd, to "sześćdziesiątka", a nie "pięćdziesiątka" jak myśleliśmy.

I znów u góry © djk71

Na szczęście szybko udaje się się skorygować błąd i dojeżdżamy do punktu, gdzie w najlepsze urządzają sobie piknik Agata z Bartkiem :-)

PK 12 - rozwidlenie dróg
Zjeżdżając z punktu musimy zrobić kolejną przerwę. Darek musi jednak zmienić dętkę.

Jednak zmiana dętki © djk71

Niby krótki, ale męczący wyjazd z lasu. Dołącza do nas Maciek, z którym pojedziemy wspólnie już do mety.
Mijając jeden z domów, siedząca przy nim staruszka informuje nas, że 13-tu już pojechało. No cóż, coś trzeba robić w tak pięknym dniu... :-) Jak się potem okaże miała prawie rację. Czternastu na metę przybędzie przed nami.

PK 15 - krzyżówka leśna
Kolejne podjazdy i niezbyt równa droga

Rower ma chwilę przerwy © djk71

PK 14 - sezonowy skład drewna
Czujemy potrzebę odwiedzenia sklepu, niestety mapa nie wskazuje, że nastąpi szybko. Niewielkie nachylenie terenu, ale daje w kość.

PK 13 - leśna ścieżka
Kawałek za poprzednim punktem, wydaje nam się, że to nie ta ścieżka, w którą mamy skręcić i w efekcie nadkładamy pewnie z półtora kilometra. Tłumaczymy sobie, że ten wariant jest lepszy bo może napotkamy sklep, niestety nic z tego. Do punktu jedziemy od północy.
Kończy się pole i... nie ma ścieżki. Chwila poszukiwań i kawałek dalej za zaroślami jest i ścieżka i punkt.

Z Maćkiem © djk71

Mało czasu. Chyba już nie zdążymy wszystkiego zaliczyć.

PK 7 - kaplica zamkowa
Jedziemy w stronę zamku.

Jest zamek, gdzieś obok musi być kaplica © djk71

W tym miejscu jest bufet. W sumie mógłby być wcześniej. Łapię pączka i siadam na ziemi. Mógłbym tu zostać Nie ma jednak czasu. Jeszcze owoce i uzupełnienie bidonów. Mało brakuje, a zapomnielibyśmy podbić karty ;-) Zaczyna kropić. Chowam do kieszeni mapę, którą dotychczas cały czas wiozłem w ręce.

PK 6 - krzyżówka leśna
Wyjeżdżając z poprzedniego punktu bez mapy tracę orientację ale Maciek czuwa. Po chwili meldujemy się na kolejnym punkcie. Chyba dopiero gdzieś tutaj dociera do mnie, że punkty mają różne wagi i za każdy niezaliczony są minuty karne. Tak to jest jak się nie czytało regulaminu (chyba po raz pierwszy) i nie słuchało odprawy. Co prawda Maciek chyba coś o tym wspominał na trasie, ale jakoś to zignorowałem.

PK 5 - mostek (bufet)
Niebieskim szlakiem zjeżdżamy do punktu, gdzie pierwotnie miał być bufet.
Już wiemy, że to nasz ostatni punkt - odpuszczamy PK 1 i PK 2 choć będziemy od nich przejeżdżać w odległości nie większej niż 1,5 km. Do mety mamy jakieś 15km, a czasu niewiele ponad pół godziny. Na płaskim dałoby się może dojechać, tu wiemy, że pagórki nam na to nie pozwolą.

Meta
Próbujemy jechać gęsiego żeby oszczędzić trochę sił ale końcówkę już każdy z nas jedzie we własnym tempie. Na metę docieramy z 15 minutowym opóźnieniem, co skutkuje 75 minutami kary. Do tego 2x30 minut kary za opuszczone punkty. Finalnie lądujemy w okolicach 15 miejsca. Żal tych dwóch punktów i spóźnienia, ale biorąc pod uwagę przymusowe postoje jest nieźle. Daliśmy z siebie wszystko, czuję się potwornie zmęczony. Końcówka trasy to okropny ból głowy. Pagórkowate okolice pokazały nam ile przed nami pracy ;-)

Endomondo pokazuje 1833m podjazdów, pewnie jak zwykle kłamie, ale było się gdzie spocić. Tylko jeśli tu się zmęczyliśmy to czy naprawdę chcemy jechać na Rudawską Wyrypę, gdzie suma przewyższeń na 200km ma być... 6740m!!!

Czy mi się podobało? Tak. Tym razem punkty były na swoich miejscach. Świetna okolica, jak zawsze obfity bufet, choć ten na trasie mógłby być nieco wcześniej. Jedyne czego mógłbym się czepić to tego, że była tylko jedna opcja trasy. Tego nie lubię, nie dość, że nie można pokombinować, to jeszcze tramwaje na całej trasie, no przynajmniej na początku... Ale w przyszłym roku ma być trudniej ;-)

Kadencja: 73

Rajd w Katowicach

Sobota, 12 kwietnia 2014 · Komentarze(5)
Rajd w Katowicach
Kilka dni temu koleżanki z pracy nas zaskoczyły informując, że wybierają się na miejski rajd przygodowy w Katowicach. Co więcej wybrały trasę Profi, co oznacza, że przed nimi kilkanaście km pieszo i 50 km rowerem. Plus dodatkowo zadania specjalne.
Brałem udział w tych rajdach w ubiegłych latach, ale w tym roku odpuszczamy - jutro Odyseja w Miechowie więc trzeba oszczędzać siły.

Postanawiam jednak choć na chwilę dojechać do Katowic, żeby choć przez chwilę dodać dziewczynom otuchy na trasie. Skracam drogę samochodem. Ruszam rowerem i spotykam Olgę i Dorotę biegnące na ostatni pieszy punkt, dziewczynom towarzyszy od startu Amiga.

Są... biegną © djk71

Ten punkt znam doskonale, ostatnie piętro Altusa :-)

Gdzieś tam biegną właśnie dziewczyny © djk71

Kiedy czeka się na dole czas strasznie wolno płynie :-)

Dziewczyny biorą nowe mapy i siadają na rowery. Jest późno. Muszą odpuścić najdalsze punkty, Żabie Doły, Czeladź i bodajże Grodziec...

Czas na część rowerową © djk71

Ruszają na punkt na hałdzie na Wełnowcu. Oczywiście punkt na szczycie :-)

Do góry © djk71

A na dole dyskusje © djk71
Punkt zaliczony © djk71

Teraz pora na Park Śląski. Dziewczyny porzucają rowery i do Stadionu Śląskiego docierają drogą powietrzną ;-)

Chwila odpoczynku? © djk71
Żeby nie tracić czasu relacja online © djk71

Stamtąd powrót urozmaicony zadaniami specjalnymi :-)

Znów rower © djk71
I rozciąganie mięśni © djk71
Ćwiczymy wszystkie partie mięśni © djk71

W międzyczasie dociera do nas Agnieszka, czyli kolejny nowy biały rower w firmie :-)

Biały rower... :-) © djk71

Teraz po rowery © djk71

Powrót pod stację kolejki i już rowerami jazda na kolejne punkty. Niestety czasu coraz mniej czasu. Uda się zaliczyć chyba tylko dwa punkty na Giszowcu i Muchowcu.

Białe rowery jadą razem © djk71

W tym zadanie logiczne...

Zadanie logiczne na tym etapie? © djk71

Do mety pozostaje 40 minut. Dużo i mało. W normalnych warunkach sporo czasu, mając na uwadze co dziewczyny już mają za sobą to przed nimi jeszcze spory wysiłek.

Zmęczone meldują się na mecie 10 minut przed końcem czasu. Zdążyły. Zmęczone, ale chyba też szczęśliwe. Chyba się podobało, bo po drodze słyszałem... "za rok..." "następnym razem..." :-)

Brawo dziewczyny.

P.S. Fajnie się obserwowało z zewnątrz jak ktoś walczy :-)
P.S. 2 Endomondo znów dało ciała :-(

Kadencja: 62

Ten pierwszy raz z Olgą

Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Ten pierwszy raz z Olgą
Koleżanka z pracy kupiła nowy rower. Trzeba sprawdzić, czy potrafi na nim jeździć :-) Jako, że mój młodszy syn już wczoraj zagadywał o rower to połączymy oba cele. Dość późno, bo około osiemnastej ruszamy w stronę Rudy na spotkanie nowej bikerki :-)

Spotykamy się na rogu Szczęść Boże i Trębackiej. Na asfalcie rower jeździ więc trzeba sprawdzić czy działa również w terenie.

Lubię te klimaty Śląska © djk71

Tu wjechałam :-)

Mam nowy rower :-) © djk71

To teraz sprawdźmy do czego on służy...


Igor zjeżdża © djk71
To Olga też © djk71
Igor podjeżdża © djk71
To Olga też © djk71

Rower działa... i to jak :-) Nie wiem kto się na górkach lepiej bawi: Olga, czy Igor, ale jest wesoło.


Mój aparat nie nadąża za Olgą © djk71

Słońce szybko chyli się ku zachodowi więc niestety dziś trzeba kończyć.

Słońce idzie spać © djk71

Żegnamy Olgę i ruszamy w stronę domu. Na początek niespodzianka, bo na niebieskim szlaku pojawiło się ogrodzenie... trzeba objechać gdzieś dookoła.

I jak tu jechać po szlaku? © djk71

Igor mimo zmierzchu proponuje las. Ok. Po kilkuset metrach coś nam przebiega przez ścieżkę... jedno, dwa, trzy... sarny? Patrząc po stojącym przy drodze nieco większym okazie dzika to jednak chyba nie były sarny. Wracamy na asfalt ;-)

Chwilę później znów nas pognało do lasu i tym razem już bez przygód wracamy spokojnie do domu.

Sympatyczna, spokojna przejażdżka. Oby na następną nie trzeba było zbyt długo czekać ;-)

Kadencja: 65

Bike Orient 2014 - Dolina Warty

Sobota, 5 kwietnia 2014 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Bike Orient 2014 - Dolina Warty
Pierwszy tegoroczny Bike Orient. Start i meta w znanym nam już z ubiegło roku ośrodku w Szczepocicach Rządowych. Choć odprawa dopiero o 9:30 to i tak po przyjeździe czasu starcza tylko na to by przygotować rowery, podjąć jak zawsze trudną decyzję co na siebie włożyć i przywitać się ze znajomymi, których jak zawsze tu sporo. Przy zakładaniu mapnika łamię uchwyt, niedobrze, ale jest szansa, że się będzie jakoś trzymał, tylko nie będzie już tak stabilny.

Zawodnicy gromadzą się przed startem © djk71

Odprawa, w tym informacja, że na jednym z punktów czekają na nas kajaki, rozdanie map i czas rysować trasę. Z grubsza warianty nasuwają się same, problem pozostaje kierunek, zacząć od północy, czy od południa. Jako, że jest dość silny wiatr południowo wschodni, a południowa część trasy wiedzie głownie przez lasy to lepiej będzie zacząć od północy, a powrotne zmaganie się z wiatrem zostawić sobie na koniec, częściowo chowając się w lesie.

PK 6 - rozlewisko strumienia przy drodze
Ruszamy do pierwszego punktu,. początek asfaltem, potem w  las i coś mi się kierunek nie zgadza, szybka korekta i wracamy na właściwą ścieżkę. Po chwili stajemy się częścią długiego pociągu zmierzającego w stronę punktu. Jak pewnie już pisałem, nie lubię tego, bo wtedy wyłącza się myślenie, człowiek przestaje kontrolować licznik, mapę. Tak jest i teraz gdy wszyscy lądujemy niby we właściwym miejscu. Wracający stamtąd Zdezorientowani informują nas, że to nie tu. Ufając im jedziemy dalej, zaczynamy znów kontrolować trasę i jest lampion, tylko komuś się przydał perforator.

Rozlewisko © djk71

Dokumentujemy pobyt na miejscu zdjęciem i jedziemy dalej. Próba poinformowania o tym sędziego nieudana, bo ten jest poza zasięgiem. Dopiero dwa punkty dalej udaje się przekazać informację.

PK 3 - róg fundamentów dawnego ogrodzenia
O ile przy poprzednim punkcie pojawiły się mokre tereny, to tu pierwszy raz trafiamy na piachy. Znaczy się będzie się działo ;-) Punkt dokładnie tam gdzie być powinien.

PK 5 - ambona myśliwska
Jedziemy wzdłuż rowerówki i szlaku konnego, odbijamy tam gdzie powinna odbić droga końska, ale nie widać oznaczeń. Kierunek dobry, wyjeżdżamy na polanę więc miejsce na ambonę idealne, ale jej nie ma. Ruszamy na drugi jej koniec i jest. Jest też trochę błotka po drodze.

Pierwsza dziś ambona © djk71

PK 12 - skrzyżowanie dróg
Do dwunastki jest blisko, ale mapa nie pokazuje żadnej bezpośredniej drogi. Może warto by się przebić na azymut ale jednak decydujemy się na objazd dookoła. Niestety szlak konny, na który decydujemy się wjechać daje nam w kość. Jest cały zryty przez dziki. Ciężko się przez to jedzie. Punkt jest  na swoim miejscu.

Jest punkt © djk71

PK 10 - brzeg zbiornika wodnego (zadanie specjalne - kajaki)
Dojazd drogą do ośrodka WOPR. Z lekkim niepokojem zastanawiamy się co tu wymyślili organizatorzy. Są kajaki i jest punkt dryfujący na środku zbiornika wodnego. Nie pamiętam jak się to robiło, ale trzeba chwycić za wiosła i ruszyć na głęboką wodę ;-) Nawet to sprawnie idzie.




Zaliczamy punkt i docieramy szczęśliwie do brzegu ;-)



Dwa powyższe zdjęcie zapożyczone z galerii Pawła Banaszkiewicza :-)

PK 15 - prawy brzeg Warty
W końcu trafiamy nad Wartę. Łatwy punkt.

Prawy brzeg Warty © djk71

PK 19 - prawy brzeg Warty
Kolejny punkt z takim samym opisem. Dojeżdżamy w pobliże i coś jakby nie tak. Amiga przytomnie zauważa, że jesteśmy pod siecią energetyczną, która jest zaznaczona również na mapie, a punkt leży na jej wysokości. Jakieś 300m na przełaj i jest. Brawo Darek

I znów nad Wartą © djk71

PK 18 - skrzyżowanie drogi z rowem
Do punktu trafiamy bezbłędnie. Za to z punktu zamiast wycofać się do drogi, jak spotkany tam kolega to jedziemy ścieżką, która widnieje na mapie jako bardzo przerywana. Do tego kończy się... przeprawą przez rzeczką. Szczęśliwie udaje się nie wykąpać :-)

PK 20 - dawny młyn (bufet)
Gdzieś na trasie zorientowaliśmy się, że cały zapas jedzenia został... w aucie :-( Nie mamy nic. Po raz pierwszy chyba z taką radością jedziemy w stronę bufetu. Jest okazja coś zjeść i uzupełnić bidony. Na punkcie ktoś nas pyta czy mamy całe ramy!? Ponoć ktoś na trasie połamał ramę więc od razu poszła wieść, że to pewnie chłopaki z ETISOFT-u. Na szczęście u nas na razie bez awarii.

PK 16 - wieża przeciwpożarowa
Punkt prosty jak wieża, niestety i tu się komuś przydał lampion i perforator. Dobrze, że na murze zostały napisy PK

Zostały tylko napisy © djk71

PK 17 - lewy brzeg Kocinki
Tutaj też nie ma perforatora, jest jedynie mokry lampion luzem leżący na ziemi. Kolejne zdjęcia.

Na dowód, że tu byliśmy © djk71

PK 14 - skrzyżowanie dróg
Jedziemy duktem kocińskim ale na końcu ktoś wybudował sobie dom. Na szczęście da się objechać dookoła, choć mostek pozostawia wiele do życzenia :-)

Mostek :-) © djk71

W Starym Broniszewie krótki postój przy sklepie. Uzupełnienie płynów i jak zawsze ciekawe rozmowy z miejscowymi :-) Przy punkcie spotykamy znajomych szermierzy :-)

Szkoła Fechtunku © djk71

Kawałek dalej mijamy się z Tomalosem, który miał tym razem nieco opóźniony start z powodów sprzętowych.

Dziwne tu znaki mają © djk71

PK 7 - skrzyżowanie przecinek
Punkt prosty, choć na ostatnich metrach zostawiamy rowery.

Czasem lepiej pójść pieszo © djk71

Łatwiej się biegnie.

... albo nawet pobiec :-) © djk71

PK 4 - lewy brzeg odnogi Warty
Ruszamy do punktu, który w pierwszej chwili chcieliśmy zaliczyć prawie na początku, dobrze, że w porę spostrzegliśmy, po której stronie rzeki się znajduje. Po drodze Darek zastanawia się jak przekroczymy widoczny na mapie strumyk. Jak to jak?

Po co nam mosty? © djk71

Chwilę czasu zajmuje nam odnalezienie punktu, ale udaje się.

PK 1 - skrzyżowanie dróg (zadanie specjalne, bufet)
Kolejny bufet też się przydaje.

A gdzie jest ciasto? © djk71

Tu na drzewach wiszą kartki z mapką w nieokreślonej skali i zaznaczonym miejscem, gdzie faktycznie znajduje się punkt. Ok. Zostawiamy rowery i lecimy na północny wschód. Niestety ambony nie ma. Wracamy do kartek. Niby jest ok, a nie jest. Po chwili dociera do nas, że to nie to miejsce. Niepotrzebnie straciliśmy jakieś 20 minut. Po chwili mamy ambonę.

PK 11 - koniec drogi
Lekko korygujemy trasę, przez chwilę mamy trochę wątpliwości, bo to nie pierwsze miejsce, gdzie liczba ścieżek w terenie kilkukrotnie przewyższa liczbę ścieżek na mapie, ale udaje się bez problemów trafić tam gdzie chcieliśmy.
Coraz mniej czasu ale jeszcze wydaje się być szansa na zdobycie kompletu punktów.

PK 13 - dół

Dojeżdżamy do czerwonego szlaku, skręt w lewo, jeszcze raz w lewo i po 200-300m droga się kończy. Niemożliwe. A jednak możliwe. Za drugim razem miało być w to drugie lewo :-) Wracamy i jest skrzyżowanie. A obok... dół obok dołu ;-) W końcu jest ten właściwy.

PK 9 - obniżenie terenu przy drodze
Mało czasu. Decydujemy się jechać przez Kryszynę. Trochę może dalej, ale droga miejscami asfaltowa więc pewniejsza. Punkt namierzony bezbłędnie, ale już wiemy, że będziemy musieli odpuścić dwa ostatnie. Opuszczamy PK 2 (trzy kopce) i PK 8 (skrzyżowanie drogi z rowem) choć przejeżdżamy od nich zaledwie w odległości 2km.
Musimy gnać co sił do mety bo za chwilę kończy się limit czasu, a każda minuta spóźnienia oznacza odjęcie jednego punktu. Ostro finiszujemy wraz ze spotkanym Michałem na niecałe pięć minut przed końcem czasu.

Meta

Zmęczeni, zadowoleni (przynajmniej ja), idziemy umyć rowery i zjeść pyszne pyzy.

Zamiast pucharów? © djk71

Na trasie rowerowej startowało około 150 osób. W zależności od tego ile zdobyliśmy puntów byliśmy klasyfikowani albo na trasie Mega (- ci, którzy zdobyli 10 lub mniej punktów, albo na Giga, Ci którzy zdobyli powyżej 10 punktów.
W efekcie wg wstępnych wyników 98 osób zaliczyło Mega, a 51 Giga. Tylko 8 osób zaliczyło komplet 20 punktów. My uplasowaliśmy się na 15 miejscu i 3 drużynowo, niestety za trzecie miejsce nie było dyplomów :-(  :-)

Co mogę napisać o imprezie żeby nie powtórzyć tego co zawsze piszę o Bike Oriencie? Nic, bo... było jak zawsze: Świetnie :-) Fajne tereny, trasa wymagająca, punkty na swoim miejscu, organizacja jak zawsze perfekcyjna, towarzystwo świetne... Po prostu wzorcowa impreza.

Kadencja: 76

Przed Bike Orientem

Piątek, 4 kwietnia 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Przed Bike Orientem
Krótka rundka po lesie przed jutrzejszą imprezą. Niestety na dzień dobry okazuje się, że Amiga skrzywił hak przerzutki. Szybka naprawa przy użyciu ogólnodostępnych narzędzi :-)

Podręczne narzędzia © djk71


Dalej do lasu. Zostało mało czasu więc tylko w okolicy. Wczorajszą pętelką, choć nieco skróconą. Wystarczającą jednak być mieć chwilę radochy z jazdy.

Nad wodą © djk71

Kadencja: 84