Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:30071.23 km (w terenie 8545.09 km; 28.42%)
Czas w ruchu:2248:45
Średnia prędkość:13.98 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:62900 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:319104 kcal
Liczba aktywności:907
Średnio na aktywność:36.41 km i 2h 29m
Więcej statystyk

W10D7-Half Marathon z Piotrem

Niedziela, 22 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
W10D7-HALF MARATHON
21.08 km w Z3
RACE DAY! GOOD LUCK!



Dziś miał być półmaraton. Nic w najbliższej okolicy nie było, a trochę szkoda. Szkoda, bo co prawda trening zrobiliśmy wspólnie z Piotrem, ale nie do końca taki jak powinniśmy. 
Do końca zmieniały nam się plany, a nawet jak już wiedzieliśmy co i gdzie to jeszcze trochę nam się czas przesunął. Ważne jednak, że się udało. 

Wcześniej wizyta na turnieju piłki ręcznej i podziwianie Strefy Carnall w Zabrzu. 

© djk71

© djk71

Pojechaliśmy do parku w Gliwicach pobiegać na trasie Prowokacji Gliwickiej. Zakładaliśmy, że będzie pusto i rzeczywiście tak było. Pięć pętli po parkowych ścieżkach. Skończyliśmy już o zmroku, ale było fajnie.

© djk71

© djk71


Sporo po rozmawialiśmy i to... chyba mocno wpłynęło na czas treningu, bo... tętno szybciej rosło i trzeba było zwalniać. Zabrakło też tej adrenaliny jaka pojawia się zawsze na zawodach, a to chyba też było celem treningu - zobaczyć jej wpływ. 

Mimo to wracaliśmy zadowoleni ;-) 

Rodzinnie po Cieszynie

Piątek, 20 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Rodzinny spacer po Cieszynie.

Uliczka © djk71
A może w końcu rower? © djk71

Dawno tu nie byłem. Ładne miejsca. 

Tak mi się wydawało, że gdzieś to już widziałem © djk71

Wszystko bez pośpiechu. 

Cieszyńska Wenecja © djk71
Cieszyńska Wenecja © djk71

Cieszyńska Wenecja © djk71

Kawa na Rynku. 

Na cieszyńskim rynku © djk71
Kamienice w Cieszynie © djk71
Cieszyńskie kamienice © djk71

I dalsze zwiedzanie. 

Zielono mi © djk71


Po przejściu na czeską stronę okazało się że tam jest... jeszcze bardziej bez pośpiechu.

W Czeskim Cieszynie © djk71

I ludzi znacznie mniej. 

Warto czytać © djk71

Obiad w kolejnej knajpce po rewolucjach. Tym razem w Jasienicy. I było całkiem dobrze. I całkiem dużo ;-) 

Beskidzki spacer z żoną na Kotarz

Czwartek, 19 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Ten urlop wyjątkowo inny, więcej asfaltu niż terenu, więc po porannym treningu, na koniec postanowiliśmy pójść w góry. Decyzja była szybka więc i wybór był na szybko. Gdzieś blisko, czyli Beskidy. 

Zaparkowaliśmy w Brennej i... ruszyliśmy w górę. W stronę Kotarza. Wgrałem sobie znalezioną wcześnie w necie trasę do zegarka, ale jakoś tak przez nieuwagę ruszyliśmy w przeciwną stroną. Jak się potem okaże to był świetny wybór, mimo, że początek był dość stromy, bo ścieżka wiodła wzdłuż wyciągu. Na szczęście ostre podejście to tylko pierwsze 2,5 km. Potem już było łatwiej. 

Pogoda dopisywała, słonko się pojawiało, ale nie było zbyt nachalne...

W dole Brenna © djk71


Najpierw weszliśmy na Horzelicę. 

Z żoną w górach © djk71

Potem chwila odpoczynku na Starym Groniu. 

Jest pięknie © djk71

Dojście do Grabowej.

I w końcu Kotarz. Choć to był najwyższy punkt, to najpiękniejsze widoki były chwilę później na Hali Jaworowej. Tam moglibyśmy zostać :-) 

Wieje, ale jest cudownie © djk71

Lubię takie klimaty © djk71

Można by tu zosstać © djk71

W końcu trzeba było jednak zacząć schodzić. Zejście przyjemne do... asfaltu. Potem też cały czas w dół i niby prościej, bo bez kamieni, po płaskim, ale za to nudniej. Gdybyśmy mieli zaczynać od tej strony to... nie wiem czy byśmy nie zrezygnowali. 

Na koniec obiadek w knajpce po rewolucjach, ale bez szału. 

Z muzeum zabawek w tle

Czwartek, 22 lipca 2021 · Komentarze(0)
Po porannym treningu ruszamy do Krynicy. W sumie inną trasą niż planowaliśmy, ale też ciekawie.
Głównym punktem jest Góra Parkowa. Fajny teren do spacerów, biegania, kręcenia.

Staw na Górze Parkowej © djk71

W Krynicy decydujemy się wstąpić do Muzeum Zabawek i... wzruszam się bardzo :-)

Kto pamięta? © djk71

Czemu już musimy iść? Ja chcę jeszcze :-) © djk71


W04D7 - Long Run na Srebrną i Biskupią Kopę z Piotrem

Niedziela, 11 lipca 2021 · Komentarze(0)
W04D7-Long Run
• Run in Z2, easy conversational pace, 135 minutes.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.

Dziś w planach Biskupia Kopa - już raz tam wbiegałem. Tym razem Piotr proponuje dodać do tego Srebrną Kopę. Nie ma problemu.
Ruszamy wcześniej (choć godzinę później niż planowaliśmy), chcemy uniknąć tłumów i upału.

Podjeżdżamy do Jarnołtówka, zostawiamy samochód i ruszamy. Od razu pod górę. Początkowo asfaltem, później już szuter i teren.

Chce się biec i oglądać takie widoki © djk71

Znam trasę, bo poprzednio tędy zbiegałem. Pusto, mijamy chyba tylko jedną rodzinkę. W pewnym momencie skręcamy w lewo gdzie jeszcze nie byłem. To podbieg na Srebrną Kopę. Tu mijamy pojedynczych turystów i biegaczy.

Biegiem na Srebrną Kopę © djk71

Piękne widoki. Chce się biec. Podziwiamy nie tylko góry, ale też rosnące przy szlaku naparstnice.

Naparstnice © djk71

O mały włos nie nadepnąłem żmii (dziwnie się to słowo odmienia). A może to był gniewosz plamisty? Do tej pory nie wiedziałem, że są tak podobne do siebie. Teraz już wiem, ale da się je rozróżnić, bo gniewosz ma źrenice okrągłe, a żmija pionowe. Tyle, że... ja nie zdążyłem się przyjrzeć.

Na Srebrnej Kopie © djk71
Docieramy  na miejsce.

Na szczycie © djk71

Kto tu mieszka? © djk71


Czas zawracać, zbiec ze Srebrnej, a potem podbiec na Biskupią.

Wracamy na Kopę Biskupią © djk71

Podbiec to mocno powiedziane. Jeszcze dla nas za trudne. W każdym razie z tej strony. Podchodzimy, jedynie sama końcówka to znów bieg. Trzeba zaszpanować przed... no właśnie... przed kim? Bo na Kopie... nie ma nikogo. Szybka fotka i wracamy.

No i jestem u celu © djk71

Teraz długi zbieg przed nami. Na dole zwierzęta dziwnie na nas patrzą.

Spojrzenie mówi: Chce Wam się biegać w takie ciepło? © djk71

Robimy jeszcze krótkie dokończenie treningu po asfalcie i czas do domu. Na śniadanie. :-)
Udany trening w pięknych okolicznościach przyrody.

W04D6-Intervals, czyli Z4 bez Z4

Sobota, 10 lipca 2021 · Komentarze(0)
W04D6-INTERVALS
• Warm up, 10 minutes.
• Run in Z4, threshold pace, 10 minutes. Recovery run, 2 minutes. Repeat 3 times.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.


Kolejne interwały. Tym razem w warunkach terenowych i w towarzystwie. Myślałem, ze uda się z rana, a wyszło w samo południe.
Nie wiem, czy zmęczenie, czy zbyt szybka rozgrzewka, ale zupełnie nie potrafiłem wejść na czwarty zakres. W sumie to było 3,3-3,8. I pierwszy raz nie zauważyłem interwałów, ani na wykresie prędkości, ani tętna.

Z widokiem na Kopę Biskupią © djk71

A może powinienem zweryfikować jakie mam obecnie tętno maksymalne i zaktualizować strefy?


RowerON - trasa Bajkowa i Westernowa

Środa, 7 lipca 2021 · Komentarze(0)
Dziś miał być kolejny trening biegowy (Recovery Run) zamiast tego był pierwszy wyjazd na trasy akcji RowerON. Niby jest na to całe lato, ale w perspektywie urlopów, startów w zawodach itp. nie ma na co czekać i trzeba korzystać z każdej nadarzającej się okazji. Szczególnie, że chcemy to objechać we dwóch, a to oznacza, że trzeba jeszcze znaleźć wspólny wolny termin. 

Z uwagi na fakt, że na start każdej z tras musimy dojechać (Rybnik, Racibórz, Wodzisław, Jastrzębie, Żory) to postanowiliśmy za każdym razem zaliczać po dwie trasy. Na pierwszy ogień (i to prawie dosłownie patrząc na dzisiejszą temperaturę) poszły Żory. Szybko się zbieramy po pracy i lądujemy na jednym z wielu wolnych i bezpłatnych parkingów w samym centrum. To miłe zaskoczenie. Wyciągamy rowery i o szesnastej ruszamy na Rynek skąd zaczynają się (i gdzie kończą się) obie trasy.

Rynek w Żorach © djk71

Powoduje to małe zamieszanie, bo nie do końca czujemy w którą stronę mamy zacząć i zamiast, jak planowałem, zacząć od trasy Westernowej ruszamy na trasę Bajkową. Nie szkodzi. 
Mijamy cmentarz żydowski. 

Cmentarz żydowski w Żorach © djk71

Chwilę później zjeżdżamy to zupełnie pustego parku. 

Park Piaskownia © djk71

Czyżby temperatura wszystkich wystraszyła?

W parku Piaskownia © djk71

Mimo, iż wydaje mi się, że nie znam tych terenów to wjeżdżamy na Pojezierze Palowickie, które już kilkukrotnie wcześniej odwiedziłem. Zdjęcie kontrolne przy wieży dawnej huty "Waleska" 

Przy wieży © djk71

Darek zaskoczony jeziorami. 

Ładne te jeziorka © djk71

Jeszcze wiele zbiorników wodnych będzie na tej trasie. Może powinna się nazywać Wodna? Ale skoro jest Bajkowa to próbujemy znaleźć jakiś bajkowy element. Zbaczamy nieco z trasy i odwiedzamy domek Shreka.

Chatka Shreka © djk71

Niestety obecnie teren ten jest ogrodzony. Oprócz zakazu wstępu są i inne ostrzeżenia. 

I co jeszcze? © djk71

Nic sobie z nich nie robię i postanawiam sobie tam zrobić postój. 
Nie tyle ja, ile mój rower. I to dziś kiedy... pierwszy raz od dawna nie wziąłem zapasowej dętki. Prawo Murphy'ego?

Dawno tego nie przerabiałem © djk71

Znajduję małą dziurkę, kleję łątkę i... powietrze zaczyna uchodzić z... wentyla, na szczęście udaje się naprawić problem i... powietrze zaczyna uchodzić z miejsca, które przed chwilą łatałem. A dokładniej z miejsca obok. Snake?
Druga łatka i jest ok. Rower. Bo ja mniej - pompowanie w takiej temperaturze sprawia, że jestem zupełnie mokry. Wracamy na trasę. 

Jeszcze postój przy kolejnej wodzie. 

Mnóstwo stawów tutaj © djk71

I jedziemy dalej. 

Po drodze trochę czytamy :-) 

Jasne? © djk71

Tu i ówdzie. 

Internet to nie wszystko © djk71

Mijamy Palowice.

Dworek w Palowicach © djk71

Mijamy Szczejkowice. 
W pewnym momencie ostrzegam Darka żeby uważał na rower, ale nie kojarzy o co mi chodzi. Nie zauważa, że jedziemy przez Kradziejówkę. :-) 

Chwilę później kończymy pętlę na Rynku.

Rynek w Żorach © djk71

Proponuję lody, piwo zero... mój kompan mówi, że na mecie. No trudno. Ruszamy na trasę Westernową. Znów chwilą wątpliwości i ruszamy pod prąd. Nie ma to znaczenia. 

Dużo asfaltu. Są rowerówki, boczne, wiejskie drogi, ale czegoś mi brakuje. Mijamy Baranowice, Szoszowy by w końcu w Mizerowie zrobić kolejne zdjęcie kontrolne. 

Zabytek przy OSP Mizerów © djk71

Przejeżdżamy przez Suszec.

W Szuscu © djk71

W końcu tabliczka... Orzesze. Lekkie zaskoczenie. To Królówka. Zaczynamy czuć zmęczenie. Dobrze, że droga zaczyna zawracać w stronę Żor. Ciepło zaczyna dawać znać o sobie. 

W Woszczycach rondo, którego nie pamiętam.

Kościół w Woszczycach © djk71

Okazuje się, że sporo tych dróg, które dziś mijaliśmy pamiętam - głównie z organizowanych przez nas wyjazdów. Mimo to jesteśmy zawiedzeni. Jak trasy tranzytowe ok, ale jako turystyczne? Nie jestem przekonany. Ok, było kilka knajpek po drodze gdzie można by zaparkować, ale to chyba trochę za mało. Jak dla mnie. 

Kiedy zbliżamy się do Żor chyba obaj czujemy ulgę. Jeszcze zdjęcie przy TwinPigs. 

TwinPigs © djk71

I nawet nie wracamy na rynek tylko jedziemy prosto do auta. Chyba obaj chcemy już wrócić do domu. 

Żegnamy Żory © djk71

Fajnie, że udało się pokręcić, że była motywacja. Drogi w sumie też nienajgorsze, choć przekraczanie ruchliwych dróg... takie sobie... 
Niby jest potencjał, ale w nas pozostał jakiś niedosyt. Zobaczymy jak będzie na kolejnych trasach. 

A w domu... Czekał na mnie przepyszny deser przygotowany przez moją chrześnicę. :)

Bieg Bohaterów

Niedziela, 4 lipca 2021 · Komentarze(0)
Powstania Śląskie. Jak każde powstania temat trudny i budzący wiele emocji. Szczególnie tu na Śląsku. Na pewno temat ważny. Bardzo ważny. I można się tylko cieszyć, że dzieje się wokół nich tak wiele. W tym takie wydarzenia jak Bieg Bohaterów. 

Bieg Bohaterów © djk71

Wczorajsze ponad godzinne oczekiwanie po odbiór pakietu (moja życiówka: 1:15:00 ;) ) też budziło wiele emocji. Na szczęście większość biegaczy potraktowało to jako swoisty folklor i niezbyt się tym przejęło mimo, iż zdawaliśmy sobie sprawę, że dzisiejszy czas naszego biegu będzie 1/3 czasu czekania pod Spodkiem :-) 

W Katowicach © djk71

Za to pakiet zawierał bardzo ładną koszulkę, w której większość z nas dziś pobiegła, komin w takich samych barwach i pamiątkowy worek. I to wszystko za symboliczne 19,21 :-) 
Może brakło jeszcze śląskich barw ale to się już trochę czepiam :-) 

Kiedy dojeżdżaliśmy do Katowic po drodze mijaliśmy dziesiątki biało-czerwonych koszulek :-) Pięknie to wyglądało. Ja dziś w mocnej obstawie mojej chrześnicy, żony i teściów. Na miejscu spotykam również znajomych co jest miłą niespodzianką, bo nie sprawdzałem wcześniej list startowych. 

Ruszamy w pięciu falach. Ja startuję z grupą D. Żegnam rodzinkę i ustawiam się w sektorze, oni tymczasem biegną na tramwaj i mają w planie złapać mnie na mecie obok wejścia do zoo. 

Na starcie biało-czerwono © djk71

Ruszamy spod pomnika Powstańców Śląskich obok katowickiego ronda. Trasa to zaledwie dziesiąta część maratonu. Rzadko mi się zdarza biegać na takim dystansie i nie do końca wiem jak biec. Zanim zdążę się zastanowić już wiem, że jak na moje możliwości bardzo szybko zaliczam pierwszy kilometr. Drugi podobnie. W międzyczasie rodzinka pstryka mi zdjęcia z tramwaju. 

Z okien tramwaju (ja w czapeczce) © djk71

Krótki i łagodny podbieg, ale jednak go czuję. Powinienem zwolnić, ale to już połowa trasy. Próbuję trzymać tempo tak długo jak się da. Mija trzeci kilometr i przed mną już tylko kilometr. W końcu trochę cienia. Wyprzedza mnie zawodnik, z którym uciąłem sobie pogawędkę na starcie. Motywacyjny kop i biegnę co sił do mety. 

Po chwili jest meta, medal.

Robi wrażenie © djk71

Na mecie © djk71

Dostrzega mnie Aga, która startowała wcześniej i już jest dawno na mecie. 

Z Agą na mecie © djk71

Dociera moja rodzinka. W sumie byli na czas tylko... ja przybiegłem dwie minuty szybciej niż zakładałem. 
Jeszcze kilka zdjęć i udajemy się na spacer wesoło gawędząc z Natalką. Dochodzimy do Stadionu i wracamy Elką. Dawno nie jechałem kolejką :-) 

Potem jeszcze czekamy na pokazowy lot balonów, ale ostatecznie nie wystartowały. 

Nie wystartowały ostatecznie :-( © djk71

W tle balony © djk71

Wracamy do domu zaliczając jeszcze zasłużone lody :-)

XI PKO Rybnicki Półmaraton Księżycowy

Sobota, 26 czerwca 2021 · Komentarze(0)
Kolejna z przełożonych imprez z ubiegłego roku. Czy dziś bym się na nią zapisał? Nie wiem. Chyba już bardziej mnie "kręcą" biegi w górach. Ale kto wie ;-) 

Miało nas biec kilku, nie wyszło. Miało być wielu osobistych kibiców, również nie wyszło. Ostatecznie startuję sam, a do Rybnika, tuż po domowej imprezie jadę w Towarzystwie Anetki i Darka.

Przed startem :-) © djk71

Google podpowiedział mi jakieś miejsce w Rybniku i byłem przekonany, że to parking, na którym planowałem zostawić samochód, okazało się że blisko, ale nie do końca. Nie ma czasu jednak na korektę bo część dróg już pozamykanych - zostawiam auto około kilometra od biura zawodów i szybko idę odebrać pakiet. Byłem przekonany, że to będzie moment więc ani się nie przebieram ani nie biorę z sobą torby z rzeczami - przecież zaraz wrócę do auta. Na miejscu okazuje się, że kolejka jest dłuższa niż się spodziewałem i... posuwa się dość wolno. Anetka z Darkiem widząc moje zdenerwowanie decydują się wrócić po torbę do auta. 

W kolejce po pakiet © djk71

W końcu pakiet odebrany, a po chwili moje wsparcie dostarcza mi sprzęt. Można się przebrać. Chwila wahania co wziąć na trasę, mają być bufety więc biorę tylko na wszelki wypadek 250 ml softflask i kilka żeli. Oczywiście biegnę na krótko, w końcu jest 16 stopni. 

Inni się rozgrzewają, a ja kończę się ubierać © djk71

Ruszam nieśpiesznie o 22:45, ustawiłem się z tyłu grupy żeby nie przeszkadzać szybszym zawodnikom. Zegarek uruchamiam tradycyjnie po przekroczeniu linii startu. Nie doczytałem w regulaminie, że czas jest liczony brutto, więc potem się zdziwię na mecie, że mam rozbieżność między oficjalnym wynikiem, a czasem z Garmina. 

Ruszam i staram się biec w swoim tempie, co jak zawsze nie jest łatwe w grupie :-) Pierwsze pięć kilometrów biegnę w tempie ok. 6:05 co jak na mnie i obecny stan wytrenowania jest mocnym tempem. Biegnie się super. Trasa ma dwie pętle. Na pierwsze będę mijał się z trójką dziewczyn biegnącym Gallowayem - na przemian biegną i maszerują. Raz one mnie wyprzedzają, raz ja je. Ostatecznie na mecie będę trochę przed nimi, ale trzeba przyznać, że metoda daje radę. 

Biegnie się fajnie. O dziwo, mimo późnej pory kibiców chyba więcej niż na maratonie Silesia. Fajny, wesoły klimat. Po drodze mijamy grającą orkiestrę. gości z trąbkami, czy też z wystawionymi pod domami głośnikami. To dodaje skrzydeł. 

Gdzieś między 4, a 5 kilometrem bufet, dostaję butelkę z wodą. Cały czas wypatruję moich kibiców. Dostrzegam ich dopiero tuż za Rynkiem. Są zdziwieni, że już tu jestem. Kolejne cztery kilometry biegnę w podobnym, a nawet nieco szybszym tempie. Dopiero dziesiąty kilometr i podbieg pod szpital psychiatryczny sprawia, że zwalniam. Może to jakiś znak, żebyśmy się nad sobą zastanowili, co my tu w środku nocy robimy. :-) 

Szybko... © djk71

Biorę kolejną butelkę na bufecie i ruszam na drugą pętlę. Kolejne dwa kilometry trzymam wcześniejsze tempo. Jak się po chwili okaże (i jak podejrzewałem od początku) - nieco za mocne. Od teraz będzie to ok. 6:25. W okolicach 14 km spotykam ponownie moich kibiców. 2/3 trasy za mną. Wiem, że dam radę, ale już na pewno wolniej. 

Kolejny bufet i po raz drugi przebiegam przez rybnicki rynek. A raczej dziś po raz pierwszy, bo poprzednia pętla była jeszcze wczoraj :-) 
17 km i znów słyszę doping Anetki i Darka :-) 

Jest i księżyc na półmaratonie księżycowym © djk71

Około 19 km widzę na przeciwległym pasie biegnącą dziewczynę, która dopiero zaczęła chyba drugą pętlę i jadącego za niej rowerzystę oraz samochód policyjny z włączoną pełną dyskoteką. Chyba zamykają wyścig. Nie wiem, czy te błyskające światła ją dopingują, czy drażnią. Mnie by chyba drażniły. 

19,5 km za mną i jestem już obok mety, ale to nie koniec, przede mną jeszcze podbieg pod szpital, nawrotka i zbieg do mety. 
Widać, że ten odcinek daje wielu w kość. Ja w swoim tempie spokojnie podbiegam, ale coraz więcej ludzi przechodzi do marszu. Znów dopingują mnie moi kibice :-) 

Jeszcze chwila i wbiegam na metę. Szczęśliwy, czas lepszy niż się spodziewałem 2:14:03. Gdybym wiedział, że jest liczony brutto to pewnie bym szybciej wystartował albo przed metą jeszcze te 3-4 sekundy urwał ;-)

Byli szybsi :-) © djk71

Gratulacje od moich kibiców, kilka zdjęć i... miał być bufet, ale nie przełknąłbym nic teraz. Otulam się folią i jak najszybciej chcę znaleźć się w aucie i ściągnąć kompletnie mokre ciuchy. 

Na mecie w złocie, znaczy się w złotej folii © djk71

Dobrze zorganizowane zawody (może przyśpieszyłbym tylko wydawania pakietów), sympatyczny klimat, super prywatny doping :-) Czego chcieć więcej :-) 

Z księżycem w tle © djk71

O dziwo mimo tempa cały bieg z dużo niższym pulsem niż bywało wcześniej. 
Może dlatego, że wg planu treningowego miało być długie, spokojne wybieganie. 


W02D7-LONG RUN
• Run in Z2, easy pace, 90 minutes.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.