Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:30093.27 km (w terenie 8553.43 km; 28.42%)
Czas w ruchu:2252:29
Średnia prędkość:13.97 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:63035 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:321253 kcal
Liczba aktywności:911
Średnio na aktywność:36.26 km i 2h 28m
Więcej statystyk

Tym razem Silesia Marathon nie dla mnie. Nie starczyło sił. DNF :(

Niedziela, 3 października 2021 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Zdziwienie, złość, smutek, wściekłość... Sam nie wiem do końca co czuję...
Biegło się lekko, pięknie, mimo, że na niskim tętnie to trochę szybciej niż się spodziewałem i... po 25 km odcięcie. I to takie na maksa.
Nie spodziewałem się tego. Miewałem już kryzysy ale zawsze jakoś się udawało je pokonać i ukończyć zawody.
Tym razem wróciłem tramwajem.
Niby to tylko zawody ale... aż chce się wyć... Szczególnie, że uczciwie się przygotowywałem... Wszystko w biegu zrobiłem jak powinienem, a jednak... Nie wiem co się stało...
Przepraszam wszystkich, których zawiodłem. Dziękuję wszystkim, którzy mnie przez cały czas wspierali, którzy kibicowali. Czasem nie wszystko się udaje...

Muszę się z tym pogodzić i... biec dalej... ale już nie dziś...

To napisałem na FB w drodze na tramwaj po przerwanym biegu. To czułem. Tak myślałem.
Jak do tego doszło? Spróbuję wrócić do tego co się wczoraj wydarzyło, choć wciąż nie jest lekko. Wciąż też prawie po 1,5 doby czuję potworne zmęczenie. 

Za daleko © djk71

16 tygodni treningów za mną. Zrobiliśmy to razem z  Piotrem. W większości trenując zdalnie, ale sumiennie się kontrolując. Piotr wykonał trening w stu procentach, ja na miesiąc przed startem miałem kryzys, ale wydawało się, że udało się go w miarę szybko zażegnać. Przedstartowa regeneracja, przygotowania do samego startu wszystko wydawało się być dopięte na ostatni guzik. No dobra... prawie... bo już pod stadionem okazał się, że zapomniałem zamknięcia do bukłaka i musiałem go zostawić w aucie, bo nie ustawiłem sobie muzyki i musiałem się męczyć z jakimś popem, ale to były drobiazgi. Poza tym wszystko było ok. 

Kiedy przypomnę sobie  pierwszy start w maratonie, a potem drugi, kiedy przypomnę sobie wszystkie inne biegi, w tym te górskie to... chyba jeszcze nigdy nie czułem się tak dobrze przygotowany do zawodów jak teraz. 

Pomimo, że przed bramą stadionu jesteśmy sporo wcześniej to do strefy startowej wchodzimy prawie w ostatniej chwili. 

Za chwilę start © djk71

Udaje się jeszcze spotkać Tereskę. 

Z Tereską © djk71

Chwilę później ruszamy. Przybijam piątkę Agnieszce i macham Tomkowi, którzy dziś biegną połówkę. 
Początek w dużym tłumie, ale to dobrze, nie ma opcji żeby za bardzo przyśpieszyć. Mimo to i tak biegniemy jak na nas, a może jak na mnie szybko. 
Próbowałem Piotra przekonać żeby biegł w swoim tempie, ale uparł się, że pobiegniemy razem :-) 


Biegniemy © djk71

Dobiegamy do Spodka. Pierwsze pięć kilometrów biegniemy poniżej 6 minut/km (tempo 05:56). Jak dla mnie to szybko, szczególnie mając w perspektywie jeszcze 37 km. Co ciekawe jednak biegnie mi się lekko, a puls ledwo dobija do 170 - docelowo miałem pilnować żeby nie przekraczał 175. Wszystko wydaje się być ok. Chwilę później łykam pierwszy żel. Po kolejne też będę sięgał systematycznie. 

Kolejna piątka trochę wolniej (tempo 06:06), ale dyszka w sumie zrobiona w godzinę (tempo 06:01). Jest dobrze. Puls wciąż wskazuje zapas. Jesteśmy na Trzech Stawach. Teraz kierunek Nikiszowiec. 
Pierwszy większy podbieg za nami, puls dochodzi do 175, trochę zwalniam, ale wciąż samopoczucie dobre. Żartujemy, to znaczy Piotrek żartuje. Ja chyba nie jesteśmy najlepszym kompanem do biegania, bo staram się skupić na biegu i nie tracić niepotrzebnie energii. U Piotra za to widać jej nadmiar :-) 

Mijamy 15 km - kolejna piątka znów nieco wolniej, ale szybciej niż wynikałoby to z tempa jakie powinienem mieć na podstawie wcześniejszych biegów. Niestety mimo piętnastu kilometrów za mną w takim tempie jakoś to do mnie wtedy nie docierało. Ot, po prostu czułem, że mam super dzień. Tętno wciąż poniżej tego jakie zwykle mam.
Tempo trzeciej piątki to 06:13, średnie tempo od startu: 06:05. 

Uwielbiam biec przez Nikiszowiec. Aż żal, że tak krótko. Tu zapomina się o biegu, wiele osób wyciąga komórki i pstryka zdjęcia. Szkoda, że cała trasa nie jest tak malownicza. 

Na Nikiszowcu © djk71

Teraz przed nami Giszowiec i droga do Mysłowic. Nie lubię tego odcinka, ale o dziwo i tu jest ok, chociaż na delikatnym podbiegu na Giszowcu i później przed Mysłowicami widać spowolnienie. Mimo to nastroje wciąż dopisują. Po 20 km średnie tempo to 06:10 (ostatnia piątka - 06:23). 

Wciąż do przodu © djk71

Niestety zaczęło się to czego się obawiałem już wcześniej. O ile o ósmej rano na starcie było rześko to teraz wyszło słońce i grzeje okropnie. Może nawet nie jest tak gorąco, jak sam fakt, że słońce grzeje jak oszalałe prosto w łeb - daje w kość. I to nie tylko mi, słyszę z komentarzy, że inni też szukają cienia choć jest go tu jak na lekarstwo. 

Ta piątka zdecydowanie wolniej. Gdzieś w Janowie chyba spotykam męża Tereski, który woła, że sprawdzał i przed nami nie ma żadnej ściany. I nie chodzi tu o stromy podbieg, a o tzw. ścianę maratończyka. Ileż ja się o tym nasłuchałem, naczytałem... ściana... Mimo, że zdarzało mi się na wcześniejszych biegach mieć kryzysy, to jakoś sobie z nimi zawsze radziłem i biegłem dalej. Pojęcie ściany wydawało mi się wymyślone, mityczne, przesadzone... 

Wydawało się... do teraz. Kiedy dobiegam do Szopienic odcina mnie zupełnie. W jednej chwili nie mam siły przebierać nogami, jest mi słabo, niedobrze... Jeszcze przed chwilą żartowaliśmy z chłopakami, którzy strasznie nas denerwowali biegnąć Galloway'em (na przemian biegli maszerowali - przez co co chwilę się wyprzedzaliśmy).  

Ta piątka była znacznie wolniejsza (06:43) - średnie tempo do 25 km wynosiło jednak 06:16, czyli i tak więcej niż powinno. Czy to było przyczyną odcięcia, nie wiem. 

Chwilę zajmuje mi przekonanie Piotra żeby nie zwracał na mnie uwagi i biegł dalej sam. Ja już wiem, że dla mnie to koniec, ale to nie powód żeby On zawalił to do czego się tak mocno przygotowywał. Jeszcze próbuje wymóc na mnie obietnicę, że dobiegnę do mety, ale nawet nie próbuję tego obiecywać. 

Piotr biegnie, a je przechodzę do marszu. Próbuję jeszcze iść przez kilometr, ale to nie pomaga, podobnie jak pół litra odgazowanej coli. Nie mam siły i źle się czuję. Przez chwilę jeszcze chodzi mi po głowie, że może chociaż dojdę do mety, ale kiedy sobie uświadamiam, że to ponad 15 km to szybko odpuszczam tę szaleńczą myśl. 

Wściekły zatrzymuję zegarek, odpinam numerek, daję znać czekającej na Stadionie rodzinie, że to już koniec i... idę w stronę tramwaju. 
Po drodze dostaję smsy, telefony, wszyscy chcą mnie przekonać żebym jeszcze spróbował, żebym się nie poddawał, ale... nie, nie dziś. Okazało się, że to jednak nie był mój dzień. 

Idąc w stronę centrum przesiadkowego piszę tekst, którym rozpocząłem ten wpis. Sam nie wiem, czy jestem zły, wściekły, smutny, czy jeszcze coś innego. Choć wiem, że to tylko kolejne zawody, które biegnę głównie dla siebie to pierwszy raz chce mi się wyć... Nie wiem czemu... 

Do tego chyba najbardziej dobija mnie fakt, że nie wiem co się stało, dlaczego tak się skończyło... A tego chyba nie lubię najbardziej - nie wiedzieć czemu... I to nie tylko w sporcie, ale też w życiu, w pracy, w domu. Lubię wiedzieć dlaczego coś się dzieje, może mi się to nie podobać, mogę się z tym nie zgadzać, ale lubię rozumieć, a tu nie rozumiałem... 

W tramwaju z trudem powstrzymuję emocje.... 

Jeszcze zanim do niego wsiadłem już dostałem propozycję startu w innym maratonie... Pomysł super, ale to nie był dobry moment żeby o tym myśleć. Silesia miała być ostatnim asfaltowym maratonem przynajmniej na jakiś czas. A teraz... zobaczymy. Myślę, że tu już nie wrócę, w każdym razie nie prędko... 

Po dotarciu pod stadion przebieram się i idę do rodziny i przyjaciół na stadion czekać na finisz Piotra. 

Piotr finiszuje © djk71

Dobrze, że choć Jemu się udało. 
Spotykam też Agę i Tomka. 

Z Agą na stadionie © djk71

Kolejne godziny to walka z emocjami (chyba przegrana) i analizy przyczyn porażki. 

Pewnie będę myślał o tym jeszcze długo. Wydaje się, że największymi przyczynami było oparcie się tylko na tętnie, które było na tyle niskie, że skutecznie przesłoniło mi zbyt szybkie tempo. Zbyt krótkie długie wybiegania też pewnie nie pomogły. Czy to właśnie to, i czy tylko to? Nie wiem... 

Tak czy owak kolejna lekcja (tym razem bolesna) za mną. 

Mimo wszystko cieszę się z tego, że udało się wrócić do regularnych treningów, sporo na nich nauczyć. Teraz trzeba będzie tylko pozostać w reżimie treningowym i będzie dobrze :-) 
Choć jak znam siebie to będzie wymagało postawienia sobie nowego celu :-)

Dziękuję wszystkim, którzy mi pomagali i wspierali. Przede wszystkim mojej żonie za cierpliwość i nieustanne wsparcie. Synowi za to, że w ten czy inny sposób motywował mnie do treningów :-) Bratu za wskazówki przedstartowe i analizę postartową. Piotrowi za super czas treningowy i wspólny bieg. Magdzie za sesje coachingowe. I wszystkim innym, którzy sprawili (często nawet nieświadomie), że przygotowywałem się i pobiegłem. 

RowerON - Trasa Morska

Niedziela, 19 września 2021 · Komentarze(0)
Po Żorach i Jastrzębiu dziś trzeci wyjazd na trasy RowerON. O ile poprzednio udawało się zrobić po dwie trasy to dziś czas pozwolił tylko na jedną. Wybraliśmy z Darkiem Trasę Morską. Dziś dołączył do nas jeszcze Piotr, choć On tylko towarzysko - my żeby zaliczyć piątą z dziesięciu tras - czyli wymagane minimum do zaliczenia RowerONu.

Spotykamy się na jednym z parkingów w pobliżu Rynku, wyciągamy rowery i... zimno, około 8 stopni.
Szybko ruszamy że by choć trochę się rozgrzać.

Pierwsza niespodzianka na trasie to tężnia.

Tężnia w Rybniku © djk71


Obok tężni w Rybniku © djk71

Później wjeżdżamy w las i.. jest pięknie. Fajne, puste leśne ścieżki, kręci się super. Nawet nie zauważamy kiedy docieramy do ośrodka w Kamieniu.

Plaża w Kamieniu © djk71

Przez chwilę zastanawiamy się czy nie porzucić rowerów na rzecz piłki...

Jak to rozmiar? © djk71

No to gramy © djk71

Ale ostatecznie jedziemy dalej, na piłkę przyjdzie czas za kilka godzin ;-)

Na stadionie © djk71

Kręcimy szutrowymi drogami lub bocznymi asfaltami. Dziś trasa naprawdę nam się podoba. Chyba najprzyjemniejsza z tych, które zaliczyliśmy. Docieramy nad Jezioro (zalew, zbiornik...) Rybnickie.

To stąd te chmury? © djk71

Obowiązkowe zdjęcia.

Chce się jechać © djk71

Objeżdżamy cały zbiornik wokół.

Ciś na kole © djk71

Czegoś tu brakuje © djk71

Cały czas albo droga rowerowa albo szuter. Jest dobrze.

Wracamy. Kiedy wydaje nam się, że najciekawsze za nami okazuje się, że myliliśmy się.
Jadąc nad rzeką dostrzegamy coś płynącego nią, a nie będącego kaczką.

Coś tam płynie © djk71

Chwilę zastanawiamy się co to.

Coś na nas patrzy © djk71

Kiedy padają różne znane nam nazwy żyjątek pojawia się ich coraz więcej.

Nie boją się © djk71

O dziwo nie boją się.

Pozują © djk71

Okazuje się, że to nutrie amerykańskie, których są tu dziesiątki, o ile nie setki...

Kończymy sesję i jedziemy dalej.

Mostek zakochanych? © djk71

Po chwili znów się zatrzymujemy i chłopaki przypominają sobie prawa fizyki w parku tematycznym.

Jak to działa? © djk71

Chwilę później bawimy się na trasach rowerowych.

No to jazda © djk71

Myślimy nawet o ściganiu się ale Darek chyba pobił rekord i pomiar czasu się zawiesił.

Pierwszy! © djk71

W końcu docieramy na Rynek. 5/10 zaliczone. Minimum.

Na rybnickim Rynku © djk71

Żegnamy się z Darkiem i wraz z Piotrem ruszam jeszcze chwilę pokręcić po Rybniku.

Kobiety © djk71

Trafiamy na kolejne ciekawe miejsca.

Na rowerze do nieba? © djk71

Myślę że jest tu co robić. I rowerowo, i biegowo...






RowerON - Trasa Górnicza i Żelazna zamiast półgodzinnego W13D6-Easy Run

Sobota, 11 września 2021 · Komentarze(0)
W13D6-EASY RUN
• Run in Z2, easy pace, 30 minutes.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.

Powyżej plan jaki miał być na dziś, czyli lekka przebieżka przed jutrzejszym długim wybieganiem. Zamiast tego był rower. Początkowo nawet myślałem, że po powrocie do domu zobaczę mecz, trochę odpocznę i się przebiegnę, ale kręcenie dało nam nieźle w kość i stwierdziłem, że nogi są już wystarczająco rozruszane. 

Nam, bo dziś wyjazd z Darkiem Cz. na kolejny etap RowerOnu. :-) Kiedy prawie trzy miesiące temu odbieraliśmy pakiety startowe wydawało nam się, że mamy sporo czasu na objechanie 10 tras. Biorąc pod uwagę, że trasy niezbyt długie, ale do miejsc startów trochę daleko (godzinka samochodem) to postanowiliśmy je połączyć i za każdym razem robić po dwie. W praktyce miało to oznaczać 5 niezbyt długich wyjazdów. Czyli do zrobienia bez żadnego problemu. 

Tak miało być. Niestety urlopy, nie zawsze sprzyjająca pogoda, moje treningi biegowe i chęć wspólnej jazdy, a co za tym idzie konieczność synchronizacji czasu wolnego dwóch osób sprawiły, że udało nam się zorganizować jeden wyjazd zaliczyć zaledwie dwie trasy w Żorach - Bajkową i Westernową.

Plan był taki żeby zaliczyć 10/10, a tu wygląda, że nawet minimum, czyli 5/10 może być trudno. Ostatecznie udało się umówić dziś na kolejne dwa odcinki. 

Żeby nie było zbyt łatwo to wczoraj wróciłem późno do domu i już nie miałem siły na nic oprócz tego, że... zobaczyłem kapcie w dwóch rowerach :-( No tak jak się nie jeździ to nawet rowery potrafią się obrazić. Rano wczesna pobudka i wymiana dętki, wybór tras, synchronizacja plików GPS i w drogę. O ósmej melduję się u Darka i ruszamy do Jastrzębia Zdroju. 

Parkujemy obok dworca autobusowego i po chwili ruszamy na pierwszą trasę. 

Trasa Górnicza

Podobnie jak w Żorach po chwili się okazuje, że ruszyliśmy pod prąd, ale wydaje się, że nie ma to znaczenia. Przejeżdżając obok Maca Darek mówi, że po skończeniu pierwszej pętli możemy tu wpaść. Mówię ok, choć tak sobie myślę, że po co, przecież to raptem 30 km. Jedziemy. 

Najpierw zahaczamy o Park Zdrojowy, co nieco nas zaskakuje, bo stąd miała startować druga trasa. Bardzo fajne miejsce.

W Parku Zdrojowym w Jastrzębiu © djk71

W Parku Zdrojowym w Jastrzębiu © djk71

W Parku Zdrojowym w Jastrzębiu © djk71

Dalej już trasa nie do końca nam się podoba, bo mimo, że jest tu trochę dróg rowerowych to jednak im dalej centrum tym częściej trzeba zjechać na ulicę. Szybko okazuje się, że opinie o tutejszych kierowcach nie wzięły się znikąd. Kilkukrotnie wyprzedzają nas na przysłowiową gazetę.  Mimo to staramy się jechać z uśmiechem na ustach. 

Są jednak miejsca i terenowe. 

Sporo kukurydzy po drodze © djk71

Trochę nam brakuje widoków, miejsc do podziwiania ale staramy się zwracać uwagę nawet na drobiazgi. 

Intrygujące © djk71

W jednym z miejsc natrafimy na dziwne taśmy. W pierwszej chwili skojarzyło mi, że może jakiś gaz, albo wykopy, ale po chwili dowiadujemy się, że to trasa Rajdu Śląskiego. Na początku nie bardzo kojarzymy o co chodzi, najbardziej nam przychodzi do głowy wyścig rowerowy. Dopiero później dociera do nas, że to rajd samochodowy.

Aż tak? © djk71

Wtedy jesteśmy już dawno poza trasą. Jak się później dowiemy rajd został przerwany w związku z wypadkiem i śmiercią jednej z pilotek :-(

Czasem to drobiazgi same zwracają na siebie uwagę, jak np. fabryka przypraw... trudno jej nie zauważyć, a dokładniej mówiąc nie poczuć. 
Czasem trafiamy na dziwne przeszkody. 

Zejść z roweru? © djk71


Okazuje się, że trasa jest mocno pofałdowana - i oczywiście jak zwykle wydaje się, że podjazdów jest więcej niż zjazdów :-) 

Pod słońce © djk71

Obok kopalnia Borynia-Zofiówka przez chwilę zastanawiamy się gdzie jest punkt, przy którym powinniśmy zrobić kontrolne zdjęcie, ale po analizie okazuje się, że jeszcze trochę przed nami. 

Mamy kolejny punkt RowerON © djk71

Odnajdujemy go i teraz już tylko powrót na metę. Nie bez przeszkód. 

A może da się przejechać? © djk71

Trasa taka sobie, nie zachwyciła nas specjalnie. 

Trasa Żelazna
Jadąc do Parku Zdrojowego zatrzymujemy się przy Macu. Choć wcześniej miałem wątpliwości to teraz chętnie coś zjem, podjazdy dały nieco w kość szczególnie jak się przez dwa miesiące nie jeździło na rowerze. 

Jedziemy dalej. Tym razem jest nieco przyjemniej. Zdecydowanie więcej bocznych dróg, terenu, miejsc bez samochodów. 
Choć jesteśmy bardziej zmęczeni to podoba nam się o wiele bardziej. 

Zaliczamy punkt kontrolny.

Mamy kolejny punkt RowerON © djk71

Kręcimy dalej. Oczywiście napotykamy na oznaczenia Żelaznego Szlaku Rowerowego. 

Żelazny Szlak © djk71

Wiele bardzo ładnie przygotowanych odcinków. 

Chce się jechać © djk71

Szlak uczęszczany © djk71

Można odpocząć. 

Jest gdzie odpocząć © djk71

Ta trasa zdecydowanie nam się podoba. Choć i tu podjazdy się zdarzają :-)
Ogólnie jednak bardziej płaska niż poprzednia.... 

Zielony most © djk71

Docieramy do hali MOSiR w Jastrzębiu - stąd już blisko do auta. Oczywiście znów pojechaliśmy pod prąd :-( 

Hala w Jastrzębiu © djk71

Z małymi modyfikacjami tej drugiej, kolejne dwie trasy zaliczone, czyli mamy 4/10. Mało, a tu jeszcze trzeba będzie choć jedną zaliczyć. O sześciu kolejnych to już raczej nie ma co marzyć. Co nie znaczy, że nie zaliczymy ich w innym terminie. ;) 

Ciśniemy na wieżę

Niedziela, 5 września 2021 · Komentarze(0)
Piątkowe interwały i sobotni lekki bieg też poszły w odstawkę. Brak chęci. Dół. 

Dopiero dziś udało się pobiegać, bo... były zawody... i był to... najdroższy bieg w życiu (w przeliczeniu) :) 

Zwykle za godzinę biegu płacę około 25-100zł, za dzisiejszy (w przeliczeniu) wyszło mi 1700 zł !!!

Ładna koszulka (i wieża) © djk71

Ale co to był za bieg... Ciśniemy na wieżę - ciśniesz z nami? - jako jednym z pierwszych udało nam się odwiedzić wyremontowaną wieżę ciśnień przy Zamoyskiego. Brawo dla Miasto Zabrze!

Odnowiona wieża © djk71

Mamy kolejne atrakcyjne miejsce na mapie miasta. Jeszcze chwilę trzeba poczekać na oficjalne otwarcie, ale zapowiada się, że warto.

Zabrze © djk71

Pod wieżą © djk71

A sam bieg? Super zorganizowany.

Zaraz start © djk71

I najkrótszy w jakim brałem udział - 168 schodów - czas 00:01:03.51 - Byli szybsi, ale byli też wolniejsi :)

Biegnę © djk71

Ja jestem zadowolony choć chyba trochę zbyt asekurancko pobiegłem - nie potrafiłem wyczuć tempa i bałem się, że zbyt szybko mnie odetnie, a tu zbyt szybko się skończyło.

Zrobiłem to! © djk71

Chyba za bardzo w pamięci miałem Everest Run - gdzie przez 24h biegaliśmy po 42 piętra ? - http://djk71.bikestats.pl/1824465,Everest-Run-czy...

Na balkonie © djk71

Mimo to zabawa przednia, a miejsce zapowiada się wspaniale.

Medal © djk71

A skąd te 1700 zł? Za godzinę!
No, cóż 30 zł wpisowe, czas biegu niewiele ponad minutę więc po przemnożeniu tyle wychodzi ;-) 


W10D7-Half Marathon z Piotrem

Niedziela, 22 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
W10D7-HALF MARATHON
21.08 km w Z3
RACE DAY! GOOD LUCK!



Dziś miał być półmaraton. Nic w najbliższej okolicy nie było, a trochę szkoda. Szkoda, bo co prawda trening zrobiliśmy wspólnie z Piotrem, ale nie do końca taki jak powinniśmy. 
Do końca zmieniały nam się plany, a nawet jak już wiedzieliśmy co i gdzie to jeszcze trochę nam się czas przesunął. Ważne jednak, że się udało. 

Wcześniej wizyta na turnieju piłki ręcznej i podziwianie Strefy Carnall w Zabrzu. 

© djk71

© djk71

Pojechaliśmy do parku w Gliwicach pobiegać na trasie Prowokacji Gliwickiej. Zakładaliśmy, że będzie pusto i rzeczywiście tak było. Pięć pętli po parkowych ścieżkach. Skończyliśmy już o zmroku, ale było fajnie.

© djk71

© djk71


Sporo po rozmawialiśmy i to... chyba mocno wpłynęło na czas treningu, bo... tętno szybciej rosło i trzeba było zwalniać. Zabrakło też tej adrenaliny jaka pojawia się zawsze na zawodach, a to chyba też było celem treningu - zobaczyć jej wpływ. 

Mimo to wracaliśmy zadowoleni ;-) 

Rodzinnie po Cieszynie

Piątek, 20 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Rodzinny spacer po Cieszynie.

Uliczka © djk71
A może w końcu rower? © djk71

Dawno tu nie byłem. Ładne miejsca. 

Tak mi się wydawało, że gdzieś to już widziałem © djk71

Wszystko bez pośpiechu. 

Cieszyńska Wenecja © djk71
Cieszyńska Wenecja © djk71

Cieszyńska Wenecja © djk71

Kawa na Rynku. 

Na cieszyńskim rynku © djk71
Kamienice w Cieszynie © djk71
Cieszyńskie kamienice © djk71

I dalsze zwiedzanie. 

Zielono mi © djk71


Po przejściu na czeską stronę okazało się że tam jest... jeszcze bardziej bez pośpiechu.

W Czeskim Cieszynie © djk71

I ludzi znacznie mniej. 

Warto czytać © djk71

Obiad w kolejnej knajpce po rewolucjach. Tym razem w Jasienicy. I było całkiem dobrze. I całkiem dużo ;-) 

Beskidzki spacer z żoną na Kotarz

Czwartek, 19 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Ten urlop wyjątkowo inny, więcej asfaltu niż terenu, więc po porannym treningu, na koniec postanowiliśmy pójść w góry. Decyzja była szybka więc i wybór był na szybko. Gdzieś blisko, czyli Beskidy. 

Zaparkowaliśmy w Brennej i... ruszyliśmy w górę. W stronę Kotarza. Wgrałem sobie znalezioną wcześnie w necie trasę do zegarka, ale jakoś tak przez nieuwagę ruszyliśmy w przeciwną stroną. Jak się potem okaże to był świetny wybór, mimo, że początek był dość stromy, bo ścieżka wiodła wzdłuż wyciągu. Na szczęście ostre podejście to tylko pierwsze 2,5 km. Potem już było łatwiej. 

Pogoda dopisywała, słonko się pojawiało, ale nie było zbyt nachalne...

W dole Brenna © djk71


Najpierw weszliśmy na Horzelicę. 

Z żoną w górach © djk71

Potem chwila odpoczynku na Starym Groniu. 

Jest pięknie © djk71

Dojście do Grabowej.

I w końcu Kotarz. Choć to był najwyższy punkt, to najpiękniejsze widoki były chwilę później na Hali Jaworowej. Tam moglibyśmy zostać :-) 

Wieje, ale jest cudownie © djk71

Lubię takie klimaty © djk71

Można by tu zosstać © djk71

W końcu trzeba było jednak zacząć schodzić. Zejście przyjemne do... asfaltu. Potem też cały czas w dół i niby prościej, bo bez kamieni, po płaskim, ale za to nudniej. Gdybyśmy mieli zaczynać od tej strony to... nie wiem czy byśmy nie zrezygnowali. 

Na koniec obiadek w knajpce po rewolucjach, ale bez szału. 

Z muzeum zabawek w tle

Czwartek, 22 lipca 2021 · Komentarze(0)
Po porannym treningu ruszamy do Krynicy. W sumie inną trasą niż planowaliśmy, ale też ciekawie.
Głównym punktem jest Góra Parkowa. Fajny teren do spacerów, biegania, kręcenia.

Staw na Górze Parkowej © djk71

W Krynicy decydujemy się wstąpić do Muzeum Zabawek i... wzruszam się bardzo :-)

Kto pamięta? © djk71

Czemu już musimy iść? Ja chcę jeszcze :-) © djk71


W04D7 - Long Run na Srebrną i Biskupią Kopę z Piotrem

Niedziela, 11 lipca 2021 · Komentarze(0)
W04D7-Long Run
• Run in Z2, easy conversational pace, 135 minutes.
• Cool down, 5 to 10 minutes.
• Stretch.

Dziś w planach Biskupia Kopa - już raz tam wbiegałem. Tym razem Piotr proponuje dodać do tego Srebrną Kopę. Nie ma problemu.
Ruszamy wcześniej (choć godzinę później niż planowaliśmy), chcemy uniknąć tłumów i upału.

Podjeżdżamy do Jarnołtówka, zostawiamy samochód i ruszamy. Od razu pod górę. Początkowo asfaltem, później już szuter i teren.

Chce się biec i oglądać takie widoki © djk71

Znam trasę, bo poprzednio tędy zbiegałem. Pusto, mijamy chyba tylko jedną rodzinkę. W pewnym momencie skręcamy w lewo gdzie jeszcze nie byłem. To podbieg na Srebrną Kopę. Tu mijamy pojedynczych turystów i biegaczy.

Biegiem na Srebrną Kopę © djk71

Piękne widoki. Chce się biec. Podziwiamy nie tylko góry, ale też rosnące przy szlaku naparstnice.

Naparstnice © djk71

O mały włos nie nadepnąłem żmii (dziwnie się to słowo odmienia). A może to był gniewosz plamisty? Do tej pory nie wiedziałem, że są tak podobne do siebie. Teraz już wiem, ale da się je rozróżnić, bo gniewosz ma źrenice okrągłe, a żmija pionowe. Tyle, że... ja nie zdążyłem się przyjrzeć.

Na Srebrnej Kopie © djk71
Docieramy  na miejsce.

Na szczycie © djk71

Kto tu mieszka? © djk71


Czas zawracać, zbiec ze Srebrnej, a potem podbiec na Biskupią.

Wracamy na Kopę Biskupią © djk71

Podbiec to mocno powiedziane. Jeszcze dla nas za trudne. W każdym razie z tej strony. Podchodzimy, jedynie sama końcówka to znów bieg. Trzeba zaszpanować przed... no właśnie... przed kim? Bo na Kopie... nie ma nikogo. Szybka fotka i wracamy.

No i jestem u celu © djk71

Teraz długi zbieg przed nami. Na dole zwierzęta dziwnie na nas patrzą.

Spojrzenie mówi: Chce Wam się biegać w takie ciepło? © djk71

Robimy jeszcze krótkie dokończenie treningu po asfalcie i czas do domu. Na śniadanie. :-)
Udany trening w pięknych okolicznościach przyrody.