Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:30093.27 km (w terenie 8553.43 km; 28.42%)
Czas w ruchu:2252:29
Średnia prędkość:13.97 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:63035 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:321253 kcal
Liczba aktywności:911
Średnio na aktywność:36.26 km i 2h 28m
Więcej statystyk

Trening z ReShape Runners

Wtorek, 30 listopada 2021 · Komentarze(0)
Po wczorajszym bieganiu na bieżni w drugiej strefie, dziś przyszedłem na trening ReShape Runners. W planie outdoor ale tym razem z uwagi na pogodę wersja indoor :-)
Z uwagi na zupełną zmianę planów między pracą i treningiem, do klubu trafiam znacznie wcześniej niż planowałem. Krótka rozgrzewka i... zalegam na kanapie :-) Dzisiejsza praca mnie zmęczyła, najchętniej bym się teraz położył.

W końcu zaczyna schodzić się ekipa. Niezbyt chętnie ale też wstaję. Po krótkiej wspólnej rozgrzewce i wprowadzeniu dostajemy plan na dziś i... do roboty.
Łatwo nie jest, to nie moje tempo. O ile początek i podbiegi robią w 100% to już bieg między podbiegami muszę zrobić nieco wolniej.
I tak puls średni to 180, a cały trening w 4 i 5 strefie.

Pot się lał © djk71


Wracam padnięty. Ale w końcu to trening :-)


Górski Bieg Niepodległości

Czwartek, 11 listopada 2021 · Komentarze(2)
Pomysłów na Dzień Niepodległości było kilka. Jedno było pewne - będzie biegowy. 
Ostatecznie wybrałem bieg górski organizowany przez ekipę Biegu Zbója. 

Od wczoraj czuję lekką obawę, gdyż po wtorkowym treningu dość mocno czuję łydki. Strasznie napięte, bolą przy chodzeniu. Na niewiele zdało się rolowanie i maści. Zobaczymy jak będzie.
Jak zawsze rano problem co na siebie założyć, żeby nie było zbyt ciepło, ani zbyt zimno. Ostatecznie biorę kilka dodatkowych rzeczy i o wyborze ciuchów decyduję już w Jaworzu. Wcześniej odbieram pakiet startowy gdzie oprócz numery startowego 200 i chipa dostaję koszulkę i opaskę okolicznościową. Ładne :-) Biegnę co prawda w teamowej koszulce, ale zamiast czapki zakładam biało czerwoną opaskę. 

Super klimat na starcie.

Ścianka musi być © djk71

Śmiechy i żarty. w końcu rozgrzewka i moment powagi i zamyślenia - śpiewamy hymn. 

Biało czerwono © djk71

Chwile później ruszamy (mam wrażenie, że jakieś pięć minut wcześniej niż było w zapowiedziach), nie ma to jednak dla większości chyba żadnego znaczenia.

Zaraz ruszamy © djk71

Zaczynamy od... podbiegu. Są siły więc wszyscy biegną. Do czasu w końcu ktoś przechodzi do marszu, a z uwagi na fakt, że jest wąsko to nie ma szans wyprzedzać. Trudno, podchodzimy wszyscy. Potem na przemian biegniemy i podchodzimy. Nawet wtedy kiedy już da się wyprzedzać sił brakuje żeby podbiec. Na szczęście więcej biegniemy :-) 

Trasa dobrze oznaczona © djk71

Pogoda żyleta. Słoneczko i idealna temperatura. Jest cudownie. Nawet nie wiem kiedy przed nami pojawia się Błatnia.

Błatnia © djk71

Dawno nie słyszałem takiego hałasu w górach. To  turyści zgotowali nam takie przyjęcie. Choć ten hałas trochę mi się kłóci z górami to mam nadzieję, że jakoś to nam inni wybaczą :-) A właściwie naszym kibicom. 
Pojawia się nawet kolega z gitarą :-) Miło. Jest punkt regeneracyjny, ale nawet tam nie zaglądam. Picie mam, a przede mną już tylko zbieg. 

Biegnę w dół. Tu też jest co jeszcze ćwiczyć, ale ogólnie  nie jest źle. 

Gdzieś kilometr przed metą słyszę znajomy głos "Dajesz Darek!" Niespodziewanie spotykam koleżankę z pracy :-) 
Jeszcze kawałek i słyszę głosy na mecie. Oczywiście przyśpieszam :-)

Finisz © djk71

Wyjątkowo szybko poszło. Łydki nie bolały, za to obtarłem piętę :-( 

Dostaję medal, wodę, piwo zero i idę coś zjeść. Jedzonko przepyszne :-) 

Ładny © djk71

Chwilę później już jesteśmy z Anetką w aucie i wracamy do domu.

Z żoną na biegu © djk71

Było pięknie. 

Trening z ReShape Runners.

Wtorek, 9 listopada 2021 · Komentarze(4)
Zdecydowanie zbyt rzadko mam okazję biegać z Reshape Runners, a może warto... 
Zaproszenie na dzisiejszy trening brzmiało całkiem sympatycznie... "(...) W planie : gadanie, wspominanie, podsumowanie... I takie tam.
Wszystko to podczas spokojnego rozbiegania, po ciężkim weekendzie, ale również nie zabraknie kilka akcentów siły biegowej. (...)". Stwierdziłem, że cze mu nie, będzie okazja powspominać, skomentować weekendowe szaleństwo

Na miejscu spotykam kilkanaście osób. Biegniemy do parku. Tempo rzeczywiście konwersacyjne. Rozmowy, śmiechy. Jedno kółko, drugie... Kiedy zatrzymujemy się myślę, że czas na powrót. Okazuję się, że Tomek nie żartował i... zaczyna się trening. Niby niewinny, ale czuję (nawet dosłownie, bo się ubrałem trochę cieplej, tak na powolne truchtanie), że zaczynam się pocić. Kiedy po raz kolejny wydaje mi się, że kończymy przechodzimy na schody :-) 

Potem jeszcze kółko po parku i wracamy. W sumie fajny trening i trochę pomysłów nawet na samotne treningi. 

Na koniec jeszcze miła niespodzianka od Tomka żebyśmy nie zapomnieli o tym jak biliśmy rekord świata :-) 



Zrobiliśmy to! © djk71

Część druga - W sztafecie ReShape na III Mistrzostwach Świata w biegu 48h na bieżni mechanicznej

Niedziela, 7 listopada 2021 · Komentarze(0)
Po porannym biegu w sztafecie zegarek mi zgłupiał i pokazał, że potrzebuję... zero godzin odpoczynku :-) W związku z tym, z czystym sumieniem mogłem przyjechać na mój drugi etap. Tym razem start o północy, 17 godzin od ukończenia poprzedniego biegu. Niby sporo, ale biorąc pod uwagę, że to był mój najszybszy bieg na takim dystansie to mam lekkie obawy jak pójdzie teraz. Rok temu w drugim dniu przebiegłem pól kilometra mniej. Teraz chciałbym spróbować powalczyć o... więcej.

Sztafeta Reshape na Mistrzostwach © djk71

Tym razem do klubu przyjeżdża wraz ze mną żona. Chce mi pokibicować, a może po prostu boi się czy będę w stanie sam wrócić do domu :-)
Kiedy ja idę się przebrać Anetka idzie na nasze stanowisko. Po chwili przychodzę przebrany, biegnie Wojtek. Szybko biegnie. Ja wiem, że muszę biec swoje - dla każdego "szybko" znaczy coś innego. Chwilę się rozgrzewam i czekam, aż skończy.

No ładnie biegnie... © djk71

Po chwili podchodzi sędzia i mówi kiedy zmiana.

Sędzie mówi, że zaraz startuję © djk71

Ruszam. Pierwszy kilometr trochę wolniej potem przyśpieszam.

No to biegniemy © djk71

Po dwóch kolejnych kilometrach jeszcze nieznacznie zwiększam prędkość. Chcę tak przebiec co najmniej 5 km. Udaje się bez większego problemu. Zauważam, że mam przewagę jakieś 20-30 cm nad biegnącą obok sztafetą kobiet W Pogoni Za Duchem. A nie, to bieżnia jest po prostu o tyle wysunięta do przodu :-)

Moja bieżnia na prowadzeniu © djk71

Dość szybko pojawia się Rafał. Kątem oka widzę jak się rozgrzewa.

Rafał obok się rozgrzewa © djk71

Biegnie się coraz ciężej. Tempo i zmęczenie z poranka daje znać o sobie. Kilka razy kusi mnie żeby zmniejszyć prędkość. Ale udaje mi się przekonać samego siebie, że póki mogę to powinienem dać z siebie wszystko. Przecież nie biegnę tu tylko dla siebie. Kibicuje mi żona i... pewnie cała ekipa, której jestem częścią (o ile nie śpią) :-)

Byle do 7 km, do 8 km, dobra wytrzymam w tym tempie dychę - przecież to mniej niż rundka wokół osiedla. Jest dycha na bieżni, ale zegarek pokazuje mniej to... wytrzymam jeszcze do dychy na zegarku.

Ciężko © djk71

Jestem potwornie mokry i zmęczony. Mimo to postanawiam nie zmniejszać prędkości już do samego końca. Coraz częściej patrzę na zegarek, a tam... pozostały do końca czas jakby stanął w miejscu. Ostatnie trzy minuty trwają wieczność. Z bieżni obok słyszę, że koleżanka ma podobne odczucia - wskazówki zegarków nie chcą drgnąć.

Biegnę wypatrując sędziego. W końcu podchodzi i mówi kiedy mam skończyć. Walczę do końca, ale z ulgą oddaję bieżnię do dyspozycji Rafała. Przebiegłem 200m więcej niż rano. Jestem zadowolony.

Szybko © djk71

I znów po zakończeniu biegu Garmin pokazał mi dwie życiówki - na 5km i na 10 km. I to mimo, że znów pokazał dystans o 320 m krótszy niż sama bieżnia. Wow! Jestem pod wrażeniem.

Co więcej patrząc teraz na zegarek widzę, że biegłem 40 sek krócej niż powinienem (tak sędziowie mnie startowali i zatrzymywali) więc pewnie mógłbym dorzucić jeszcze ze 120 m, ale nie ma tego złego Wojtek i Rafał biegli szybszym tempem więc korzyść dla sztafety była większa z ich biegu ;-)

Póki co jest dobrze, ale do końca zawodów jeszcze jedenaście godzin. Czy pobijemy ubiegłoroczny wynik? Wierzę, że tak :-)

Po 36h jest dobrze © djk71

Szacun, dla tych, którzy biegną solo. W międzyczasie pobite zostały dwa rekordy Ukrainy i rekord Polski mężczyzn w biegu 24h. Zobaczymy co jeszcze się będzie działo do końca...

To moje trzecie sztafetowe zawody. Oprócz poprzedniego roku tu w ReShape, był jeszcze przedziwny 24 godzinny bieg po schodach (Everest Run) - tyle, że wtedy biegło nas w sztafecie tylko czworo ;-)

Mamy to!

Niedziela, 7 listopada 2021 · Komentarze(2)
Po powrocie z nocnej zmiany w sztafecie długo nie umiałem usnąć (chyba z radości), a obudziłem się już po trzech godzinach. Zupełnie nie czułem zmęczenia. Pewnie dopiero nadejdzie.
Ogarnąłem trochę rzeczy w domu. Zjadłem śniadanie, a nawet dwa :-). I... pojechałem do klubu zobaczyć jakim wynikiem zakończymy bieg. Na miejscu zastałem już kilka osób, zarówno tych co wcześniej biegli, jak i tych, którzy tym razem nie pobiegli.

Chwila rozmowy ze znajomymi, rzut oka na Krzyśka, który kończy sztafetę i już wiem, że będzie ponad 600 km. Czyli ubiegłoroczny wynik 582,69 km będzie pobity. Super!

Przebieram się i idę chwilę poćwiczyć. Niezbyt długo, bo emocje na sali niesamowite. Trzeba wracać do ekipy. Chwilę później już wszystko jasne - przebiegliśmy w ciągu 48h - 603,82 km.

Zrobiliśmy to! © djk71

Oczywiście największy szacunek należy się tym, którzy pobiegli tak długo solo. Brawa dla wszystkich, a szczególnie dla tych, którzy pobili rekordy Polski i Świata:
- Jakub Śleziak - w 24 h - przebiegł 226,52 km, a w 48h 380,00 km (pobił chyba jeszcze jeden rekord Polski, ale nie pamiętam dokładnie, chyba na 100mil)
- Andrii Tkachuk (UA) - w 48h przebiegł 410,00 km ustanawiając tym samym nowy rekord świata.
- Valentyna Kovalska (UA) - w 48h przebiegła  339,22 km - pobijając tym samym poprzedni rekord świata wśród kobiet wywalczony tutaj rok temu przez Patrycję Bereznowską. 

Z najlepszymi zawodnikami świata © djk71

Myślę, że tu każdy miał swój własny cel. Ja, mimo, że od początku wiedziałem, że nie będę najsilniejszym ogniwem sztafety to pobiłem swój rekord na 5 km i dwukrotnie rekord na 10 km!
I oprócz samych cyferek, które oczywiście są ważne, to ważniejsze było to, że po raz kolejny udało się powalczyć z głową i udowodnić sobie, że... można, że się da. I z tego jestem chyba najbardziej zadowolony.

Mamy puchar © djk71

Dlatego też serdecznie dziękuję ekipie ReShape, że mogłem z Wami wystartować. To było (jest) dla mnie niesamowicie ważne. Poza tym bieganie z tak fantastycznymi i ciągle uśmiechniętymi ludźmi to sama przyjemność. Dziękuję, że mogłem być częścią tej sztafety i tego wydarzenia.

Sztafeta ReShape © djk71

Mam kolejną motywację żeby dalej ćwiczyć i żeby móc znów z Wami pobiec z jeszcze lepszymi czasami :-)

Ten pierwszy raz... z bratową :)

Niedziela, 31 października 2021 · Komentarze(2)
Na weekend przyjechał brat z rodziną więc myślałem, że razem pobiegamy. Wyszło nieco inaczej. W sobotę żartując zagadałem bratową, czy robimy wspólny trening i zostałem zaskoczony bo... się zgodziła. Myślałem co prawda, że coś wymyśli aby się wymigać, a tu w niedzielę niespodzianka. Biegniemy. W planie dyszka. Startując Sabinka chyba nie do końca wie, że ta dyszka nie będzie zupełnie płaska, ale staram się ją specjalnie nie straszyć.

Sabinka wychodzi wcześniej się rozgrzać, kiedy ja dołączam widzę, że już jest ciepło. I będzie cieplej z każdym kolejnym kilometrem.

Zaczynamy od... podbiegu... a potem już tylko... kolejne podbiegi ;)

Jesień © djk71

Wbrew pozorom nie jest tak źle, cała drogę rozmawiamy. Początkowo mówię głownie ja, ale potem już prowadzimy regularną rozmowę.
Widać jest zapas sił.

Z bratową © djk71

Trasę kończymy kolejnym dość długim podbiegiem. Wychodzi zgodnie z planem dyszka.
Fajny początek dnia.

Pasieki bez pasiek, ale za to z Markiem

Sobota, 30 października 2021 · Komentarze(0)
W piątek pokazuję Markowi zdjęcia z okolic Bibieli. Super wygląda okolica w jesiennych kolorach. Marek jeszcze nigdy nie był w zalanej kopalni w Pasiekach - umawiamy się pojedziemy tam w sobotę. Niestety wstępny projekt trasy wydaje się być zbyt długi z uwagi na czas jaki mamy do dyspozycji, a pewnie i kondycję :-)

Ostatecznie wybieramy nieco krótszą trasę. Umawiamy się o 7:30 na Witorze. Kiedy wychodzę z domu jest jeszcze ciemno. Zauważam, że tylna lampka prawi nie świeci. Szybko wracam do domu i podmieniam z drugiego roweru. Cała operacja zajmuje 1-2 minuty. Jak się okazuje dość kluczowe :-) Kiedy dojeżdżam bez pośpiechu na miejsce spotkania mam jeszcze w zapasie 5 minut. Nawet po drodze się zatrzymuję żeby zrobić zdjęcia.

Coraz rzadszy widok na Śląsku © djk71

Czekam i po 10 minutach wysyłam SMS-a i okazuje się, że Marek czeka na innym przystanku. Gdyby nie zmiana lampek to byśmy na siebie wcześniej wpadli ;-)

Na szczęście po chwili jedziemy już w stronę zalewu w Świerklańcu.

Nad wodą © djk71

Lubię to miejsce o każdej porze dnia i roku.

Słońce już na niebie © djk71

Dziś nie wjeżdżamy do parku.

Jedziemy, czy pstrykamy? © djk71

Jedziemy Leśną Rajzą nad Chechło.

Jesień na Chechle © djk71

Rzut oka na zamknięte knajpki.
Costa Del Chechło © djk71

Czas wracać.
Tym razem przez Nakło. Miałem nadzieję, że cały pałac odnowią. Skończyło się na wieży :-(

Szkoda, że tylko wieża odniowiona © djk71

Jadąc przez DSD ze zdziwieniem zauważam, że ruiny budynku mieszczące się obok Red Rock już... nie istnieją.
Chwilę później dziękujemy sobie za wspólną przejażdżkę i ruszamy każdy w swoją stroną.

Dobrze rozpoczęty dzień, a właściwie weekend.


Półmaraton Górski - Prudnicki Bieg Prymasowski

Sobota, 9 października 2021 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Kiedy Piotr zaprosił mnie na górski bieg do Prudnika miałem trochę wątpliwości. Bo to tydzień po maratonie, bo gdzie w Prudniku góry, bo to tydzień przed Półmaratonem Gliwickim, w którym miałem pobiec (dziś już wiem, że się nie uda), bo... były jeszcze inne wątpliwości... Ostatecznie dałem się namówić. 

Medale już czekają © djk71

Kiedy jechałem do Prudnika termometr pokazywał 3 stopnie, u Piotra było poniżej zera. Jak zawsze w takich momentach największym problem dla mnie jest ubranie, co na siebie założyć. Kiedy przyjeżdżam na miejsce startu, wszystko jest gotowe, a krążący wokół biura zawodów zawodnicy, trzęsąc się z zimna, też głównie dyskutują o pogodzie i o doborze ciuchów. 

Jeszcze pusto © djk71

Odbieram pakiet startowy i idę się przebrać. Dojeżdża Piotr. Chwila rozmowy i też idzie się przebrać. Ostatecznie decyduję się na krótkie spodenki i koszulkę z krótkim rękawem narzuconą na cienkiego termoaktywnego Bruebecka z długimi rękawami. Do tego letnia czapeczka z daszkiem, choć część zawodników przynajmniej przed startem nosi znacznie cieplejsze nakrycia głowy. 

Czas przypiąć numerek © djk71

 Z auta wychodzimy pięć minut przed startem.

Zaraz ruszamy © djk71

Ustawiamy się w kameralnej grupie (niewiele ponad sto osób) i po chwili ruszamy. Od początku do końca (może za wyjątkiem ostatnich stu metrów) trasa wiedzie terenem. Szuter, kamienie, błoto, trawa... jest wszystko :-) Pomny doświadczeń sprzed tygodnia staram się pilnować tętna i tempa. Tętno początkowo niskie, ale po chwili lekkie podbiegi podnoszą sprawiają, że się podnosi. Słońce sprawia, że mimo niskiej temperatury nie czuje się chłodu. Jest wręcz idealnie. 


Do przodu © djk71

Już pierwszy podbieg pokazuje, że łatwo nie będzie. Drugi dłuższy sprawia, że przechodzę w trakcie do marszu. Zmęczenie po ubiegłym tygodniu, czy brak trenowania w terenie w ostatnich miesiącach? Biegniemy dalej, Piotr zdecydował, że dziś też pobiegniemy razem. Po drodze sympatyczne pogaduchy z innymi zawodnikami, choć jak zwykle je staram się jednak pilnować żebym przeżył więc więcej słucham niż mówię :-) 

Naprzód © djk71

Gdzieś ok. kilometra przed końcem pierwszej pętli (całą trasa to dwie pętle) skręcamy w lewo i zaskakuje nas ścianka. Nawet nie próbujemy podbiegać.

Stromo © djk71

Zasapani podchodzimy. Przypomina mi się ścianka na Janosiku (ta gdzie nie było Covida, bo mu się nie chciało wejść) - tamta jednak była o wiele dłuższa i bardziej stroma. 

Covid nie dał rady © djk71

Chwilę później mijamy linię mety po raz pierwszy słuchając jak gość z mikrofonem wyczytuje nasze nazwiska i "pociesza", że to nic, że dziewczyny są przed nami... ale śmieszne ;) 
Nie obrażamy się, znamy zbyt wiele szybkich dziewczyn żeby w jakikolwiek sposób miało nas to dotknąć, zakładamy, że w dobrej wierze chciał nas zmotywować do szybszego biegu :-) 

Ruszamy na drugą pętlę. Przebiegamy znów obok wieży widokowej - wybierzemy się na nią po zawodach - niestety okaże się zamknięta. 

Szkoda, że zamknięte © djk71

Nie przepadam za bieganiem po pętlach, ale tu jest pięknie i zupełnie mi to nie przeszkadza. 

W lesie © djk71

Robi się coraz cieplej. Tym razem mam picie ze sobą, ale okazuje się zupełnie niepotrzebne. Bufetów sporo, niczego nie brakuje. Super organizacja. 

Mam wrażenie, że druga pętla mija szybciej niż pierwsza, choć w rzeczywistości była nieco wolniejsza.

Kamień, a jakby obserwował... © djk71

Szczególnie na podbiegach, czy raczej podejściach.

Ciężko © djk71


Na ostatniej prostej jeszcze zmotywowany przez zawodnika biegnącego za mną zmuszam się do sprintu do mety. Przegrywam nieznacznie, ale nasz finisz budzi powszechny aplauz. 

Zrobiłem to © djk71

Czuję zmęczenie. Łydki dostały w kość, dziwne bo bardziej bym się spodziewał dwójek lub czwórek.

Przebieramy się i idziemy po grochówkę i słodką bułkę. W oczekiwaniu na kawę dowiaduję się, że to pierwsza edycja zawodów. Jestem w szoku - wszystko przygotowane perfekcyjnie. Wiecie, że lubię się czepiać a tu... nie miałem czego. Naprawdę. Brawa do organizatorów.

Po dekoracji najlepszych następuje jeszcze losowanie mnóstwa nagród wśród wszystkich zawodników. Szczęście uśmiecha się też do mnie ;)

Prezent © djk71

Zamykający imprezę mówią ze sceny: "aż nie chce się stad odchodzić". Czujemy z Piotrem to samo. 
Jeszcze spacer na wieżę (jak wspomniałem zamkniętą) i w okolice klasztoru Franciszkanów. 

Klasztor w Prudniku © djk71

Dobrze, że dziś pieszo.

No cóż © djk71


I czas wracać. W drodze powrotnej spotykam jeszcze jadącą z Dąbrowy do Głuchołaz Kosmę. Chwila przerwy, ale nie chcę Jej wybijać z rytmu więc po krótkiej pogawędce ruszamy dalej. Super udany dzień. 

Rozbieganie - w końcu w lesie

Wtorek, 5 października 2021 · Komentarze(0)
Dziś pierwszy raz od dawna bez planu. Pierwszy raz od dawna do lasu. Pierwszy raz po maratonie. 
I było fajnie. Przy okazji pierwszy raz w nowych butach - prezencie od żony. 
Znów bardzo niskie tętno. Dopiero kiedy spotkałem sąsiada i końcówkę pobiegliśmy razem to skoczyło do góry :-)