Górski Bieg Niepodległości
Czwartek, 11 listopada 2021
· Komentarze(2)
Kategoria Bieganie, śląskie, W górę, W towarzystwie, Z kamerą wśród..., Zawody
Pomysłów na Dzień Niepodległości było kilka. Jedno było pewne - będzie biegowy.
Ostatecznie wybrałem bieg górski organizowany przez ekipę Biegu Zbója.
Od wczoraj czuję lekką obawę, gdyż po wtorkowym treningu dość mocno czuję łydki. Strasznie napięte, bolą przy chodzeniu. Na niewiele zdało się rolowanie i maści. Zobaczymy jak będzie.
Jak zawsze rano problem co na siebie założyć, żeby nie było zbyt ciepło, ani zbyt zimno. Ostatecznie biorę kilka dodatkowych rzeczy i o wyborze ciuchów decyduję już w Jaworzu. Wcześniej odbieram pakiet startowy gdzie oprócz numery startowego 200 i chipa dostaję koszulkę i opaskę okolicznościową. Ładne :-) Biegnę co prawda w teamowej koszulce, ale zamiast czapki zakładam biało czerwoną opaskę.
Super klimat na starcie.
Śmiechy i żarty. w końcu rozgrzewka i moment powagi i zamyślenia - śpiewamy hymn.
Chwile później ruszamy (mam wrażenie, że jakieś pięć minut wcześniej niż było w zapowiedziach), nie ma to jednak dla większości chyba żadnego znaczenia.
Zaczynamy od... podbiegu. Są siły więc wszyscy biegną. Do czasu w końcu ktoś przechodzi do marszu, a z uwagi na fakt, że jest wąsko to nie ma szans wyprzedzać. Trudno, podchodzimy wszyscy. Potem na przemian biegniemy i podchodzimy. Nawet wtedy kiedy już da się wyprzedzać sił brakuje żeby podbiec. Na szczęście więcej biegniemy :-)
Pogoda żyleta. Słoneczko i idealna temperatura. Jest cudownie. Nawet nie wiem kiedy przed nami pojawia się Błatnia.
Dawno nie słyszałem takiego hałasu w górach. To turyści zgotowali nam takie przyjęcie. Choć ten hałas trochę mi się kłóci z górami to mam nadzieję, że jakoś to nam inni wybaczą :-) A właściwie naszym kibicom.
Pojawia się nawet kolega z gitarą :-) Miło. Jest punkt regeneracyjny, ale nawet tam nie zaglądam. Picie mam, a przede mną już tylko zbieg.
Biegnę w dół. Tu też jest co jeszcze ćwiczyć, ale ogólnie nie jest źle.
Gdzieś kilometr przed metą słyszę znajomy głos "Dajesz Darek!" Niespodziewanie spotykam koleżankę z pracy :-)
Jeszcze kawałek i słyszę głosy na mecie. Oczywiście przyśpieszam :-)
Wyjątkowo szybko poszło. Łydki nie bolały, za to obtarłem piętę :-(
Dostaję medal, wodę, piwo zero i idę coś zjeść. Jedzonko przepyszne :-)
Chwilę później już jesteśmy z Anetką w aucie i wracamy do domu.
Było pięknie.
Ostatecznie wybrałem bieg górski organizowany przez ekipę Biegu Zbója.
Od wczoraj czuję lekką obawę, gdyż po wtorkowym treningu dość mocno czuję łydki. Strasznie napięte, bolą przy chodzeniu. Na niewiele zdało się rolowanie i maści. Zobaczymy jak będzie.
Jak zawsze rano problem co na siebie założyć, żeby nie było zbyt ciepło, ani zbyt zimno. Ostatecznie biorę kilka dodatkowych rzeczy i o wyborze ciuchów decyduję już w Jaworzu. Wcześniej odbieram pakiet startowy gdzie oprócz numery startowego 200 i chipa dostaję koszulkę i opaskę okolicznościową. Ładne :-) Biegnę co prawda w teamowej koszulce, ale zamiast czapki zakładam biało czerwoną opaskę.
Super klimat na starcie.
Ścianka musi być© djk71
Śmiechy i żarty. w końcu rozgrzewka i moment powagi i zamyślenia - śpiewamy hymn.
Biało czerwono© djk71
Chwile później ruszamy (mam wrażenie, że jakieś pięć minut wcześniej niż było w zapowiedziach), nie ma to jednak dla większości chyba żadnego znaczenia.
Zaraz ruszamy© djk71
Zaczynamy od... podbiegu. Są siły więc wszyscy biegną. Do czasu w końcu ktoś przechodzi do marszu, a z uwagi na fakt, że jest wąsko to nie ma szans wyprzedzać. Trudno, podchodzimy wszyscy. Potem na przemian biegniemy i podchodzimy. Nawet wtedy kiedy już da się wyprzedzać sił brakuje żeby podbiec. Na szczęście więcej biegniemy :-)
Trasa dobrze oznaczona© djk71
Pogoda żyleta. Słoneczko i idealna temperatura. Jest cudownie. Nawet nie wiem kiedy przed nami pojawia się Błatnia.
Błatnia© djk71
Dawno nie słyszałem takiego hałasu w górach. To turyści zgotowali nam takie przyjęcie. Choć ten hałas trochę mi się kłóci z górami to mam nadzieję, że jakoś to nam inni wybaczą :-) A właściwie naszym kibicom.
Pojawia się nawet kolega z gitarą :-) Miło. Jest punkt regeneracyjny, ale nawet tam nie zaglądam. Picie mam, a przede mną już tylko zbieg.
Biegnę w dół. Tu też jest co jeszcze ćwiczyć, ale ogólnie nie jest źle.
Gdzieś kilometr przed metą słyszę znajomy głos "Dajesz Darek!" Niespodziewanie spotykam koleżankę z pracy :-)
Jeszcze kawałek i słyszę głosy na mecie. Oczywiście przyśpieszam :-)
Finisz© djk71
Wyjątkowo szybko poszło. Łydki nie bolały, za to obtarłem piętę :-(
Dostaję medal, wodę, piwo zero i idę coś zjeść. Jedzonko przepyszne :-)
Ładny© djk71
Chwilę później już jesteśmy z Anetką w aucie i wracamy do domu.
Z żoną na biegu© djk71
Było pięknie.