Wpisy archiwalne w kategorii

Samotnie

Dystans całkowity:21585.71 km (w terenie 5808.48 km; 26.91%)
Czas w ruchu:1576:37
Średnia prędkość:14.75 km/h
Maksymalna prędkość:175.00 km/h
Suma podjazdów:51821 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:186 (98 %)
Suma kalorii:418539 kcal
Liczba aktywności:1409
Średnio na aktywność:17.68 km i 1h 07m
Więcej statystyk

Krótki trening

Środa, 11 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Krótki trening po pracy. Walka z utrzymaniem właściwego tętna. Kiepsko to szło do pewnego momentu.
Trudno, ważne, że choć chwilę pokręciłem.

Toszek i okolice

Wtorek, 10 kwietnia 2018 · Komentarze(4)
Dziś udało się wykorzystać ładną pogodę i zrobić dłuższą przejażdżkę.

W sumie po znanych okolicach, ale na szosowych oponach co okazało się porażką... Asfalt na większości tras drugiej, trzeciej, a może i piątej kategorii...

Ale miło było odwiedzić dawno nie widziane miejsca.

Księży Las © djk71

Zacharzowice © djk71

Przed zamkiem w Toszku remont drogi. Podejść się da, gorzej z przejazdem :-)

Droga do zamku w remoncie © djk71

Tradycyjna wizyta w Poniszowicach.

W Poniszowicach © djk71

Ta dzwonnica zawsze przypomina jakąś kosmiczną postać.

Dzwonnica © djk71

Postanawiam objechać jeszcze Pławniowice.

Pławniowice © djk71
Na Kanale © djk71
Kolorowo © djk71
Pławniowice © djk71

Droga do Rzeczyc to porażka. Przynajmniej dla szosy.

To nie droga dla szosy © djk71

Kozielska zamknięta więc rundka po strefie :-(
Chwilę wcześniej pączek i cola ratują mi życie :-)

Dalej już spokojnie w stronę domu, choć nie najkrótszą drogą. Pogoda taka, że można by jeździć bez końca.

Jedzie, idzie, chodzi...

Czwartek, 29 marca 2018 · Komentarze(1)
Ładna pogoda więc aż chce się robić trening.

I nawet idzie. A dokładniej jedzie. Do Księżego Lasu. Bo potem idzie. Ale właściciel roweru. Awaria.

Dawno nie było awarii © djk71


Niby zwykła guma, ale pierwszy raz się poddałem. I idzie. Chodzi po głowie myśl żeby pobiec. Dwa treningi w jednym. Ale w butach SPD średnio się biega.

Żona się jednak o mnie troszczy i organizuje wóz techniczny. Dzięki Anetko. Dzięki Jano.


Amortyzowana sztyca

Środa, 28 marca 2018 · Komentarze(6)
Postanowiłem zaryzykować i nabyłem amortyzowaną sztycę do Tadeusza. Montaż, regulacja ustawień i... mimo, że dochodzi dwudziesta druga i jest ciemno i mokro... to przecież trzeba zrobić test. A jak będzie dobrze to może i trening.

Siadam na rower i... od początku szok. Nie sądziłem, że różnica będzie aż tak zauważalna. Od pierwszych metrów jest... miękko. Pewnie będzie jeszcze zabawa z regulacją, ale póki co jest rewelacyjnie.

Amortyzacja siodełka © djk71


Bałem się jak to wpłynie na pedałowanie, ale tu też jest w porządku. Bardziej przesuwam się przód-tył niż góra-dół. Momentami trochę dziwne uczucie, ale myślę, że szybko przywyknę.

Trening zrobiony. Bez błotników na asfalcie w deszczu, więc i ja i rower jesteśmy uwaleni na maksa, ale jest zadowolenie.

Najbardziej jednak zadowolony będzie chyba mój kręgosłup. Coś czuję, że to będą dobrze wydane pieniądze...

Ciężko, tyllko czemu?

Piątek, 23 marca 2018 · Komentarze(0)
Po Biegu Wiosennym niespodziewana przerwa. Nie udało się pobiegać w Niemczech, ale za to udało się zwiedzić fantastyczne muzeum Mercedesa, w pobliżu, którego mieszkaliśmy.

To nie zabawki © djk71

Nie zabrakło tam też akcentów rowerowych :-)

To też Mercedes © djk71

Dziś mało czasu, ale wypadało choć chwilę pobiegać przed niedzielnym półmaratonem.

Od początku ciężko. Zmęczenie, bolące nogi i jak się okazało w domu od początku wysoki puls, bardzo wysoki.

Skąd, czemu? Nie mam pojęcia. Ciężko widzę niedzielę.



W końcu na rowerze, czyli F**k it

Czwartek, 22 marca 2018 · Komentarze(0)
Półtora tygodnia przerwy w treningach. Praca i inne okoliczności sprawiły, że w minionym okresie było zero aktywności. Czas wracać do żywych. Łatwo nie jest, ale udaje się wyjść pokręcić między pracą, a obiadem. Zimno. Bardzo zimno. Od początku do końca. I kto kładł tu asfalt? W Tadku wciąż opony szosowe i... to jest masakra. Szczególnie po ciemku. Rzekłbym... F**k it!
Jak w tytułach książek, które zamówiłem.

Nowe lektury © djk71


Wracam zmarznięty. Obiad prawie o... 21-ej. F**k.

Ostatnia sobota karnawału

Sobota, 10 lutego 2018 · Komentarze(2)
Ten tydzień treningowy jest dziwny. Co prawda łącznie z dzisiejszym był dwa razy rower i trzy razy bieganie, ale wszystko nie tak jak miało być. Niestety przeciągający się remont rozwala wszystkie plany.

Dziś też, mimo soboty, udaje się wyjść pokręcić dopiero kiedy jest ciemno. Wyjeżdżam i widok tłumów z alkoholem w rękach przypomina mi, że dziś ostatnia sobota karnawału. To źle. Wieczorne drogi w takim dniu oznaczają... ryzyko spotkania idiotów za kółkiem. Sam nie wiem gdzie jechać, czy po miastach gdzie większy ruch, czy po wsiach gdzie jak mnie coś potrąci to nawet nikt nie zauważy...

W końcu wybieram obrzeża miast. Tu też jest ruch. Nie wiem, czy z powodu chłodu, czy ciemności, czy też jednak kierowców jadę z wyższym pulsem niż miałem. Trudno. Grunt, że udało się pokręcić.

Teraz czas na herbatkę z miodem :-)

Czas na herbatkę © djk71

Spalić pączki

Czwartek, 8 lutego 2018 · Komentarze(0)
Dziś w planie był długi rower. Niestety trwający w domu remont nie pozwolił na to. Udało się jedynie w nocy wyjść na krótki trening biegowy żeby choć trochę uspokoić sumienie po całodziennym obżarstwie...

A to nie wszystko co dziś na stołach leżało... © djk71

Tańcząc na lodzie

Środa, 7 lutego 2018 · Komentarze(3)
Wczoraj przerwałem trening. Byłem potwornie zmęczony. I to był fakt. Po powrocie od razu usnąłem i spałem ponad 9,5 godziny. I to głęboko. Bardzo. Dawno tak nie spałem. Za dużo treningów, za dużo obowiązków, za dużo stresu?



Dziś próba powtórzenia treningu. Ruszam ponownie na strefę. Startuję i po niecałym kilometrze z trudem łapię równowagę. Lodowisko na chodniku. Kawałek dalej znów... potem biegnę, jest lepiej i znów niespodzianka. Sam nie wiem jakim cudem ani razu się nie wyłożyłem... Robię kółko i potem biegam już tylko po odcinku gdzie nie jest ślisko, a przynajmniej nie było przed chwilą. Bo wciąż pada śnieg, a temperatura spada.

Udaje się jednak zrobić cały trening. Nie wiem tylko jak będzie jutro z rowerem...

Nie miałem siły biec

Wtorek, 6 lutego 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Samotnie, śląskie
Dzień miał być nieco inny, a był zupełnie inny, zaczęło się od pobudki około czwartej, potem chwili walki i próbą zaśnięcia, w końcu wstaniem o wpół do piątej. I potem cały dzień był szybki i zwariowany.

Po powrocie do domu byłem padnięty. Chciałem się przespać, ale też nie wyszło. W końcu wieczorem zdecydowałem pójść pobiegać. Miały być interwały, a była... porażka. Nie dość ze zmęczony to jeszcze zacząłem ostro, za ostro, a potem jeszcze przyśpieszyłem. Musiałem umrzeć... i umarłem... Pierwszy raz chyba skończyłem po 2 km...

Idę spać...