Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Pierwszy rower po śniegu tej zimy

Niedziela, 16 grudnia 2018 · Komentarze(0)
Kolega w końcu kupił rower i... jeszcze go nie wypróbował. Ja bym tak nie potrafił... Trzeba było mu pomóc. Niestety spadł śnieg, jest chłodno... Co prawda wstępnie umawialiśmy się na niedzielę, ale w tych okolicznościach... Mimo to wychodząc z firmowej Wigilii zagaduję Marka i... Jest pozytywna odpowiedź. Co prawda tylko na krótko, ale zawsze to coś.

Umawiamy się nad Brandką o 7:15. Kiedy wyjeżdżam z domu jest jeszcze ciemno. Zastanawiam się, czy jechać asfaltem, czy jednak terenem, przez las. W końcu wybieram opcję spotkania dzikich zwierząt zamiast dzikich kierowców.

Założyłem dziś koła z szerokimi oponami, ale mimo to pierwszy odcinek po nierównej drodze obok działek idzie mi jak po grudzie. Potem jest lepiej, ale trzeba przywyknąć do jazdy po śliskim.

Kiedy docieram na miejsce spotkania Marka jeszcze nie ma. Za to robi się już jaśniej.

W oczekiwaniu na Marka © djk71

Wyjeżdżam mu na przeciw ale może tu dojechać z kilku stron i się mijamy. Na szczęście nie odjechałem daleko.

Jest i Marek © djk71

Oglądam na żywo rower, choć znam go już doskonale z internetu.
Czasu mało więc ruszamy pokręcić po zaśnieżonych ścieżkach.

Jest pięknie © djk71

W pewnym momencie Marek zatrzymuje się i postanawia podregulować amortyzator.
Ja sugeruję na początek go odblokować :-)
Działa lepiej :-)

Wydaje mi się, że pedałujemy co sił, ale licznik pokaże potem, że ledwo się kulaliśmy.

Selfie musi być © djk71

Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Rozjeżdżamy się, każdy w swoją stronę.

W lesie spotykam dziś lisa, kilkukrotnie sarny oraz co cieszy biegaczy i kijkarzy...  Fajnie, że ludzie się ruszają... szczególnie przy takich warunkach, wcześnie rano, w niedzielę...

Jeszcze przed chwilą była tu sarna © djk71

Dojeżdżam do domu. Zadowolony. Super rozpoczęty dzień.

I Bieg 9 Górników

Sobota, 15 grudnia 2018 · Komentarze(0)
Pierwszy bieg poświęcony pamięci 9 górników, którzy zginęli w kopalni Wujek. Fajna inicjatywa więc się nie wahałem.

W hołdzie poległym © djk71

W ostatniej chwili zapisuje się również Anka. Super.

Na starcie postanawia mi towarzyszyć również moja żona i Amiga. Czyli będą zdjęcia ;-)

Małe problemy z zaparkowaniem auta, ale w końcu stajemy gdzieś i idziemy po pakiet startowy.

Biuro zawodów, poczekalnia, przebieralnia mieści się w Muzeum Izbie Pamięci Kopalni Wujek. Szkoda, że dziś w tłumie ludzi udaje się tylko rzucić okiem na eksponaty, trzeba będzie tu wpaść jak będzie spokojniej.

Przebieralnia w pomieszczeniu, które było chyba celą...

Przebieram się w... celi? © djk71

Miałem biec w firmowej koszulce, ale wszyscy zakładają te, które dostaliśmy w pakiecie startowym więc ja też.

Już przebrany © djk71

Sam pakiet też zasługuje na słowa pochwały. Oprócz koszulki fajna czapeczka z polarem, napoje... Ładnie...
Zanoszę część rzeczy do auta, choć jest i depozyt. Ogólnie na miejscu wszystko super zorganizowane.

Jeszcze zdjęcie z krzyżem w tle

W tle krzyż © djk71


Mnóstwo osób z kamerami, aparatami fotograficznymi.

Reporterów było mnóstwo więc się załapaliśmy © Zdjęcie ze strony organizatorów

Sami też pstrykamy... A właściwie Anetka pstryka

Etisoft biegowo i rowerowy gotowy © djk71

Przed startem złożenie kwiatów przed pomnikiem oraz krótka przemowa przywódcy ówczesnego strajku oraz dyrektora muzeum.
Tu chyba jedyny zgrzyt, bo... niektórzy woleli słuchać siebie przeszkadzając nieco innym. Szkoda, bo to było tylko kilka minut...

W końcu idziemy na start i tu kolejne zaskoczenie. Mimo, że jest nas niewiele ponad 200 osób to startujemy z sektorów w odstępach czasowych. Pro ;-)

Jest i podział na strefy © djk71

Na starcie mówię Ani, że póki co obecne i najbliższe treningi to próba biegania na jak najniższym tętnie i... ruszamy... jak dla mnie z całych sił. Kiedy dobiegamy do Parku Kościuszki, po raptem chyba 700m mam puls 191 :-( Super. Czyli po biegu :-( Tym bardziej, że jest tu parę podbiegów.

Nie mylę się. Pierwsze okrążenie biegniemy wspólnie z Anką.

Pierwsze kółko za nami © djk71

Potem mówię jej żeby biegła swoje. Ja już poniżej tętna 185 nie zejdę, czyli będzie zgon.
Drugie kółko biegnę wśród innych zawodników. Najlepsi już dawno na mecie. ruszam na trzecie i... okazuje się, że biegnę sam.
Sprawdzam na zegarku, czy ze zmęczenia czegoś nie pomyliłem i nie biegnę jakiegoś dodatkowego, ale nie... Okazało się wszyscy, lub prawie wszyscy skończyli już, a ja... mogę cieszyć się samotnym biegiem... truchtaniem...

Anka już dawno na mecie

Ania kończy © djk71
I od razu ktoś ją przytula, tzn,. otula © djk71

A ja jeszcze biegnę... sam, mijam kolejne uśmiechnięte mimo mrozu i wiatru wolontariuszki. To też plus, bo czasem zdarza się mieć wrażenie, że wolontariusze na trasie są za karę. Tu do końca gościły na ich twarzach uśmiechy.
W końcu jest meta.

Dobiegam i ja © djk71

Dostaję medal, okrywają mnie podobnie jak innych folią NRC

Jest medal, jest folia © djk71

Można się napić gorącej herbaty i zjeść olbrzymią drożdżówkę.

Po chwili dekoracja, ale nie zostajemy (przepraszamy), zmarzliśmy my, zmarzli nasi kibice. Pora wracać.

Jeszcze w drodze do samochodów nie możemy się nachwalić organizacji imprezy. Było super. Za rok znów tu będziemy. :-)

Krótki basen przed pracą

Czwartek, 6 grudnia 2018 · Komentarze(0)
Miałem wstać wcześniej, ale jakoś nie wyszło. Mimo to biorę torbę już prawie spakowaną na basen. Dorzucam brakujące elementy i jadę do firmy. Może uda się po pracy wpaść choć na chwilę popływać. W planach jednak wyjazd na urodziny więc może być ciężko.

Jadę, ale... inną drogą. niby krótszą, ale dłuższą jeśli chodzi o czas. Tyle, że blisko basenu. Spoglądam na parking obok Aquariusa i pusto... Ale nie, nie mam czasu. Jadę dalej. Jadę. Do ronda. Tam zawracam i... jestem na basenie. Czasu mało więc i nie ma czasu na zabawy, jacuzzi itp. Trzeba chwilę popływać. Podobnie jak ostatnio tylko z mniejszą liczbą przerw.

Krótka pogawędka z Olkiem i trzeba kończyć. Szybko, ale cieszę się, że się udało :-)

Basen o poranku © djk71

Spokojny truchcik

Środa, 5 grudnia 2018 · Komentarze(0)
Po pracy krótkie spokojne truchtanie. Pilnowanie niskiego (jak na mnie) pulsu. Nawet się udało. W uszach KSU z Mantragoną. Lubię ten koncert.

Wczoraj był basen i siłownia, dziś bieganie, jutro... no właśnie... rower, czy coś innego?
Fajnie by było utrzymać taki rytm...

Do tego jeszcze dobrze by było wrócić do pilnowania jedzenia. Choć nie wiem, czy porcje jakie ostatnio mi zaserwowano w restauracji są tymi jakich pragnę...

I to jest właściwe naczynie © djk71

Przyjrzyjcie się dokładnie i nie porównujcie do krzesła w tle... porcja była mniejsza... nieco... :-)




Ultra jest kobietą

Poniedziałek, 3 grudnia 2018 · Komentarze(3)
Ultra jest kobietą... Tylko co ja mam z tym wspólnego?

Ultra jest kobietą... i to nie jedną © djk71

Nic. Prawie nic. A może trochę, bo przecież:

- Mam od dziś kalendarz z takim hasłem (ponoć jeszcze tylko kilka jest dostępnych - kalendarzy, nie haseł)
- Bo będę teraz przez 12 miesięcy na niego codziennie patrzył (na kalendarz oczywiście, nie na dziewczyny ;) )
- Bo bardzo chciałbym kiedyś tak pobiec (ale to jeszcze długo nie)
- Bo znam lub obserwuje niektóre z tych dziewczyn  (i bardzo im zazdroszczę i podziwiam je)
- Bo naprawdę chciałbym kiedyś pobiec ultra... ale wiem, że do tego to jeszcze droga daleka...
- Bo... te dziewczyny na co dzień pracują jak my, a mimo to znajdują czas na swoje hobby, a nie znajdują wymówki jak my, jak ja...
- Bo... pisałem już że chciałbym? :-)

Oczywiście już wiem, że kalendarz będzie mnie wkurzał strasznie, bo są tam zaznaczone nie tylko dni tygodnia, czy miesiąca...

Jakieś sugestie? © djk71

Ale też jakieś dziwne hasła... A może jednak nie tyle będą mnie denerwowały ile staną się inspiracją na kolejny rok... 2020?

Najpierw jednak muszę regularnie biegać. Dziś się udało. Co prawda tylko piątka, ale zawsze to coś...
Dobra, kończę wpis i idę oglądać dalej kalendarz... W sensie... daty... :-)


Co jest nie tak z podbiegami?

Sobota, 24 listopada 2018 · Komentarze(0)
Wychodzę potruchtać przed południem. W planach wolne bieganie, jakieś 8-10 km. Ruszam i jest spoko. Spoko do zbiegu obok stawu. Potem zaczyna się lekki podbieg. Nic wielkiego. Gdybym nie wiedział, że jest to być może bym nawet tego nie zauważył. Ale jest, widać to zresztą również podczas jazdy rowerem, szczególnie w przeciwną stronę - można się rozpędzić.

I niestety czuję go. Po raz kolejny w tym samym miejscu, na trzecim kilometrze bolą piszczele. Próbuję to ignorować, ale jest ciężko - boli. Zatrzymuję się. Pobrzmiewający w uszach rap motywujący każe jednak biec dalej, powoli, ale biec. Ok. Skracam trasę, ale biegnę. Nie słucham zwykle takiej muzyki, ale przy bieganiu się sprawdza.

Koło domu licznik pokazuje 5 km. Dobre i to. Przy rozciąganiu piszczele bolą dalej :-(.
Może te problemy z piszczalami mają związek nie tyle (lub nie tylko) z butami, ale również z podbiegami?

W Holandii przebiegłem 15 km i nie było problemów. Może to kolejny powód, dla którego lubię ten kraj...

Lubię te klimaty © djk71

Tylko co dalej? Co (jak) powinienem ćwiczyć żeby to przewalczyć (oprócz oczywiście samych podbiegów)?


Posłuchać morza, czyli Freedom Forward

Środa, 21 listopada 2018 · Komentarze(3)
Kolejny raz w Holandii, kolejny raz w tym samym miejscu. Zawsze sobie obiecywałem, że będąc tu pobiegnę nad Morze Północne. Zawsze coś przeszkadzało, to bieg na azymut nie wyszedł z powodu miliona kanałów, to za późno ruszyłem...

Tym razem też nie wyglądało, że się uda, bo... zimno, ciemno, dawno takiego dystansu nie przebiegłem i oczywiście od rana zajęcia... Do tego były jakieś problemy z wgraniem trasy, ale ostatecznie wieczorem się udało.

Nastawiłem budzik i wstałem o 5:15. Ciemno, zimno ale postanawiam spróbować. Zobaczymy najwyżej zawrócę. Nie ma czasu na śniadanie, ani picie. Wlewam tylko trochę wody do bukłaka.

Zapomniałem czołówki i odblasków, ale większość dróg, którymi biegnę jest dość dobrze oświetlonych.

Wszyscy jeszcze śpią © djk71

Niestety wschód słońca jest tu godzinę później niż u nas więc kiedy dobiegam do morza jest zupełnie ciemno. Do tego wieje. Słychać szum fal. I to musi mi wystarczyć. Nawet nie myślę żeby chociaż dotknąć wody.

W pobliżu ciekawy pomnik.

Freedom Forward © djk71


Zwracami po chwili nawigacja kieruje mnie w stronę lasu. Nie ma mowy, po ciemku tam nie biegnę. Ruszam na azymut choć w pamięci mam kanały.


Czerwone światło pod mostem © djk71

Szczęśliwie udaje się wrócić na drogę, którą tu przybiegłem. 


Biegnę nią prawie do hotelu. Końcówka lekko zmieniona i... kończy się zamkniętą drogą. Z tej strony udaje się obiec, ale z drugiej płotek. Na szczęście niezbyt wysoki :)

Wracam idealnie żeby się szybko wykąpać, zjeść śniadanie, wymeldować i wypić kawę już na sali. 


Lubię tu biegać. Czy dlatego, że jest płasko? Czy może jednak dlatego, że mi się tu podoba?

Lubię te klimaty © djk71



Żabie Doły

Niedziela, 18 listopada 2018 · Komentarze(2)
Dawno tu nie byłem. Jakoś nie było okazji.

Żab to nie brakuje © djk71

Wczoraj pobiegałem więc dziś rower. Ruszam spod domu i od razu zatrzymujemy się żeby zerknąć na dzieło naszych dzików...

Boisko przygotowywane na przyszły sezon? © djk71

Jadę opłotkami przez Bytom. W końcu daje mi się pstryknąć tramwaj... Kiedyś taki jeździł też na Helenkę...

Budzi wspomnienia © djk71

W Bytomiu są dziesiątki interesujących kamienic, szkoda, że wiele z nich jest tak zniszczonych... Mieszanka stylów, wśród nich takie ciekawostki....

Ciekawa kamienica © djk71

Jeszcze chwila kręcenia po mieście i ruszam do celu. Jak zawsze chwila błądzenia...

A to co? Gdzie ja wylądowałem? © djk71

Chyba jakaś hałda © djk71

W końcu trafiam gdzie chciałem...

Wjazd do wodnego królestwa © djk71

Chociaż zapatrzony w pierwszy staw znów robię dodatkową pętlę...

Pierwszy staw © djk71

Po chwili wracam na właściwe tory...

Kolejny staw © djk71

Lubię to miejsce © djk71

Można tu siedzieć godzinami...

Jesienny klimat © djk71

Można siedzieć i patrzeć © djk71

Tym bardziej, że postawiono ciekawe miejsca do obserwowania...

Punkty obserwacyjne © djk71

Podglądamy przyrodę © djk71

Miało być jeszcze Chechło dziś, ale tu schodzi mi za dużo czasu...

Kaczuszki © djk71

Ocieplana budka © djk71

Gdyby ktoś zapomniał jak nazywa się to miejsce to wystarczy rzucić okiem na mury...

I wiadomo gdzie jesteśmy © djk71

Ktoś się postarał © djk71

Trzeba wracać do domu...

I jeszcze rzut oka na stawy © djk71

W drodze powrotnej zatrzymuję się przy schronie, który zwykle oglądam tylko z samochodu.

Polski Schron Bojowy nr 5 © djk71

Wracam przez Bytom, przez park, mijam stadion Polonii i... zamiast jechać najprostszą drogą postanawiam ominąć szosy. I udaje się. Aż za bardzo ;-( Ścieżka się kończy przy jakiejś hałdzie. I oczywiście zamiast wrócić to jakiś kilometr walczę... jedną nogą próbując jej nie skręcić na kamieniach, a drugiej próbując nie utopić.

Łatwo nie było © djk71
Dostałem w kość.

Z daleka to wygląda lepiej © djk71

Końcówka niby prosta le już jechałem bez sił. W sumie sporo podjazdów wyszło.

Po nocy z dzikami

Poniedziałek, 12 listopada 2018 · Komentarze(0)
Po wczorajszym ćwierćmaratonie czuję zmęczone uda. Mimo to dziś mam pobiegać w Lesznie. Niestety, a może na szczęście, musimy wracać do domu wcześniej. Robi się ciemno i zastanawiam się czy mimo zmęczenia pobiegać w kółko, czy może pokręcić chwilę. Problem rozwiązuje SMS Andrzeja. Rower. OK.

Chwilę trwa zanim udaje mi się pozbierać i ruszam w stronę Mikulczyc. Gdzieś tam powinniśmy na siebie wpaść. Jestem pierwszy więc chwilę czekam w okolicy kościółka ewangelickiego. Dziwne, że nigdy nie udało mi się go zobaczyć od wewnątrz. Za blisko domu...

Kościółek ewangelicko-augsburski © djk71

W końcu jest Andrzej. Chwila zastanowienia się dokąd  i ruszamy.
Choć w planach najbliższa okolica, po której jeździliśmy niejednokrotnie to udaje mi się Go zaskoczyć kilkoma ciekawymi miejscami. Pomnik na strefie, dawna KWK Pstrowski, Pomnik Tragedii Górnośląskiej w Miechowicach, ruiny pałacu Tiele- Wincklerów, Bradka...

W końcu docieramy do DSD. Zaskakuje nas nowa obsługa. Czujemy jak się w jakiejś wykwintnej restauracji. Mimo chłodu decydujemy się zostać na zewnątrz. Dostajemy koce... Toż to szok panie... Zamawiamy coś do picia i zapiekankę... Czekamy długo, ale warto było... Mogliśmy zamówić jedną na dwóch.

Udaje się trochę porozmawiać, w końcu czas ruszać. Zrobiło się późno więc nie jedziemy dalej, wracamy lasem do domu.

Na ostatnich metrach terenu, już po wyjeździe z lasu przebiega nam przez drogę stado dzików. Ja przywykłem, ale Endrju jest chyba pod wrażeniem ;)
Na Helence rozstajemy się. Ja do domu, a Jemu jeszcze zostało parę kilometrów.
Fajnie było znów razem pokręcić. Szkoda, że tak rzadko się to udaje.


Po okolicznych górkach

Sobota, 10 listopada 2018 · Komentarze(6)
Ostatni raz na rowerze byłem na Tropicielu. Od trzech tygodni zero roweru, zero biegania. Coś nie tak jest z prawą stopą. Boli zewnętrzna krawędź w okolicach małego palca. Mam wrażenie jakby tam było jakieś pęknięcie lub złamanie. Oczywiście nie ma czasu na lekarza więc po prostu nie biegam również. Dobrze, że chociaż regularnie udaje się z synem odwiedzać siłownię.

Dziś jednak udało się zebrać na rower. Co prawda osiem godzin później niż planowałem, ale zawsze to coś. Postanawiam pokręcić turystycznie w kierunku Kozłowej Góry, a jak się uda z czasem to może jeszcze o Chechło zahaczę.

Ruszam i już wiem, że ubrałem się za ciepło.

Wzdłuż autostrady © djk71

Dalej Radzionków i... miejsce gdzie kiedyś był chyba stadion tutejszego Ruchu.
Teraz pewnie będzie kolejny market.

Kiedyś tu był stadion Ruchu Radzionków © djk71

Trochę dalej trafiam na Śląski Ogród Botaniczny w Radzionkowie. Nigdy tu wcześniej nie byłem.
Co prawda na bramie napisane, że z tej strony zamknięte, ale furtka jest otwarta.

Zamknięte ale otwarte © djk71

Wjeżdżam, ale waham się czy jechać dalej... Jest groźnie...

Bać się, czy nie bać © djk71

Jadę i po drodze widzę ciekawe rzeczy.


A co to jest? © djk71

Kolorowe ule © djk71

W ogrodzie botanicznym © djk71

Który domek wybrać? © djk71

Wyjeżdżając z ogrodu na ogrodzeniu widzę ciekawą wystawę.

Tajemniczy świat owadów © djk71

Chciałbym tak robić zdjęcia...

Śliczny, szkoda, że na zdjęciu © djk71

Straciłem tu trochę czasu, choć pewnie piękniej jest tu latem. Ruszam przez Księżą Górę... coś mi mało dziś wzniesień...

Ładne trasy © djk71

Stamtąd terenem w okolice kopca...

Kopiec Wyzwolenia © djk71

I dalej w stronę bazyliki. Chciałem pokręcić po kalwarii, ale już późno zaczęło się robić i zmieniłem plany.

Bazylika w Piekarach © djk71

Kierunek Świerklaniec. Po drodze staw Cegielnia.

Staw Cegielnia © djk71

I zbiornik Kozłowa Góra

I znowu woda © djk71

Terenem zaliczam jeszcze Winną Górę.

Winna Góra © djk71

Pora wracać do domu. Gdy po raz kolejny dziś wjeżdżam do Radzionkowa witają mnie fajerwerki.

W oddali fajerwerki © djk71

Jeszcze kilka podjazdów asfaltem i jest w domu. Udany wyjazd. :-)