Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2008

Dystans całkowity:459.78 km (w terenie 25.60 km; 5.57%)
Czas w ruchu:27:50
Średnia prędkość:16.52 km/h
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:24.20 km i 1h 27m
Więcej statystyk

Razem z żoną

Niedziela, 13 stycznia 2008 · Komentarze(18)
Razem z żoną
Zgodnie z wczorajszymi zapowiedziami dziś pierwsza wspólna wyprawa z żoną.
Dziadek przyjechał zaopiekować się dziećmi więc w drogę. Szybki rzut oka na rower. Upaćkany po wczorajszym lesie…



… i dziwnie mało powietrza z tyłu. Jako, że całkiem nie zeszło i czasu szkoda (a może strach przed robotą) idę na łatwiznę. Dopompowuję i w drogę. Zaraz po starcie przyspieszony kurs obsługi przerzutek dla żony i jedziemy… prawie 2km. Dziwnie miękko z tyłu.



Już wiem czemu. Łatanie czy wymiana? Wymiana. Tylko jak? Jak ktoś tego nigdy nie robił to… nie jest to śmieszne. Szybka próba zdjęcia tylnego koła… zakończona powodzeniem. Myślałem, że będzie gorzej. Zmiana dętki, zakładam koło i… słownik wyrazów brzydkich by się przydał. Za diabła nie mogę napompować koła.
(…) // tu próby przeplatane niecenzuralnymi wyrazami
Olśnienie. No cóż, jak ktoś ma problem z obsługą pompki, to może powinien dać sobie spokój z jazdą na rowerze.

Jedziemy dalej. Żona zapoznaje się ze swoim rowerkiem, jeszcze ostrożnie ale do przodu.



Przez Stolarzowice dojeżdżamy do Stroszka. „Jedziemy dalej, czy wracamy?” – „Jedziemy”. Spoko, więc dalej przez Radzionków, obok Muzeum Chleba (trasa jak niedawno z bratem) i przez las (obok „Dębów”) do domu. Pozytywnie zaskoczony jestem kondycją żony, trochę narzeka tylko na wyprzedzających ją (i czasem trąbiących) kierowców. W pewnym momencie następuje u niej jednak mały kryzys. Nie, to nie brak kondycji, to coś gorszego. Nie dziwię się. Siodełko potrafi dać w kość (pamiętam jak mnie brat wziął na przejażdżkę). Jako, że nie mamy wyboru i w perspektywie mamy „światełko” i koncert KSU w Gliwicach, jakoś docieramy do domu. O dziwo, przez całą drogę spotykamy tylko jedną osobę zbierającą na Orkiestrę. Nic to, wieczorem będzie lepiej (mimo, że samochodem).

Wieczorne „światełko” może i fajne było… jak ktoś stał blisko. Pokaz w wykonaniu Teatru Ognia Vatiamante został zasłonięty przez ludzi stojących najbliżej i nasze dziecka były trochę zawiedzione. Podobnie jak koncertem KSU. Zespołowi nie można było nic zarzucić, wręcz zaskoczyli interpretacjami niektórych utworów. Niestety koncert odbył się pod znakiem „Idź PO prąd”. Pierwsze kilkadziesiąt minut stało pod znakiem ciągłych awarii prądu. W końcu po wyłączeniu oświetlenia sceny (choć pod koniec włączyli) jakoś udało się chłopakom zagrać. Niestety bardzo krótko, bo… cisza nocna i ekipa musiała szybko skończyć.

Mimo tych wpadek, dzień był udany, a największym sukcesem był oczywiście nasz wspólny wyjazd. Mam nadzieję, że wkrótce będą następne. Tylko kto będzie wtedy pilnował dzieci…

Florian

Sobota, 12 stycznia 2008 · Komentarze(13)
Florian

Po wczorajszej przerwie w drogę. Nie udało się niestety do końca skorzystać z dnia wolnego, mogłem wyjechać dopiero po rodzinnych zakupach. Jeden pożytek z tego, że kupiliśmy żonie lampki i błotniki. Obiecała pojechać jutro ze mną - zrobić inauguracyjną rundkę na swoim nowym rowerze.

Tak więc wyjechałem za późno. Pierwsza próba wjazdu do lasu zakończona niepowodzeniem - koszmarne błoto. W takim razie postanawiam sprawdzić jak da się dojechać do Gliwic omijając główne drogi. Do Mikulczyc drogą, dalej Leśną i... wjazd do lasu. Krótka droga przez las ale koszmarna. Ślisko - resztki lodu i błoto. Uświniony po pas. Chwila przerwy na spotkanie z Florianem w Szałszy.



I po rozpoznaniu stanu bocznych dróżek rezygnuję z Gliwic. Drogi koszmarnie zabłocone. Przez Szałszę kieruję się na Zbrosławice.
Po drodze jakiś magiczny pałacyk.



Nigdy tu nie byłem, a przejeżdżam samochodem raptem 100m od tego miejsca.
Po powrocie znajduję w internecie jego krótką historię.

Dalej w stronę Świętoszowic, po drodze straszące resztki kolejowych budynków - uwaga pociąg wciąż tędy jeździ.



Pozdrawiamy się z innym maniakiem zimowej jazdy i dalej Boniowice, Kamieniec, Zbrosławice. Tu witam się z Panem Księżycem



I dalej przez Ptakowice, Górniki i Stolarzowice wracam do domu.
Jutro, jak już wspomniałem, pierwsza wyprawa z żoną. Muszę wybrać coś spokojnego żeby się nie zraziła :-)

Vmax=41,59

Pif-Paf! Jesteś trup!

Piątek, 11 stycznia 2008 · Komentarze(2)

Pif-Paf! Jesteś trup!

Dziś 0 km :( Paskudnie się czułem po powrocie z pracy. Mam nadzieję, że to tylko przemęczenie i jutro będzie lepiej. Pogodę zapowiadają ładną i jest szansa pojeździć w ciągu dnia, a nie tylko w nocy.

Korzystając z odstawki od rowera i leżenia w łóżku włączyliśmy z żoną TV i trafiliśmy na film Pif-Paf! Jesteś trup! (Bang, Bang, You're Dead).

Rzadko oglądam filmy ale po raz pierwszy od dawna trafiłem na coś co zobaczyłem z zainteresowaniem do końca. Film o... nas wszystkich, każdy to chyba przeżył... z którejś strony... nie tylko w szkole... Każdy jeśli sam nie był poniżony, lub nie poniżył innych to był świadkiem czegoś takiego. Każdy chyba kiedyś chciał uciec lub walczyć. Każdy...

Zobaczyłem film i zapragnąłem pojechać... nie gdzieś konkretnie, tylko po prostu ruszyć w drogę. Bez celu... dla samej jazdy, a może uciec... tylko od czego... a może żeby walczyć... tylko z kim... ze sobą? Nie wiem, chciałem pojechać... może rano będę "na chodzie" i się uda...

Zamiast auta

Czwartek, 10 stycznia 2008 · Komentarze(2)
Zamiast auta

Przed pracą dowiedziałem się, że po południu mam coś załatwić w Zabrzu. Przyjąłem do wiadomości, umówiłem się, że jadąc z pracy podjadę tam.
Przed 15-tą olśnienie. Zaraz, przecież mogę wrócić do domu, wziąć rower i pojechać tam rowerem. Przyjemne z pożytecznym. Dwa w jednym. Wiem, że dla większości z Was to normalka i żadne wydarzenie, ale dla mnie nowe odkrycie. Rower może służyć nie tylko jako przedmiot rozrywki ale również jako środek transportu. Z tego powodu chyba go wynaleziono, a przynajmniej zaczęto powszechnie używać. No cóż, ja znów się do czegoś zabrałem od d... strony. Ale teraz już wiem ;-)

Tak więc dziś znów po ciemku (choć wcześniej niż ostatnio), szosą.
Helenka - Rokitnica - Mikulczyce - Oś. Kopernika - Zabrze.

Przerwa. I powrót.

Zabrze - Os. Kopernika - Mikulczyce - i zamiast prosto do domu to Grzybowice - Wieszowa - Górniki - Stolarzowice - Helenka.

Coraz częściej zaczynam myśleć nad dojazdami do pracy rowerem, ale chyba poczekam z tym do wiosny. Na razie wciąż wracam pocąc się, a to oznacza, że musiałbym się na miejscu kąpać i przebierać w inne ciuchy. Trudno też wozić w plecaku koszulę lub marynarkę.

Trzeba będzie to jeszcze przemyśleć.

Dezercja

Środa, 9 stycznia 2008 · Komentarze(0)
Dezercja

Po wczorajszej absencji spowodowanej problemami żołądkowymi, dziś mimo, że na zegarze 21:15 biorę rower i do przodu. Drogi rewelacyjne w porównaniu do ostatnich powodzi i wczorajszej szklanki ale jako, że już późno to szybka trasa. Z górki do Rokitnicy, pod górkę do Wieszowej - po drodze przyjazny (?) okrzyk imprezujących w parku miejscowych: "Niech żyją cykliści! I towarzysz Lenin Zimno?" Odpowiedziałem, że nie ale pewnie nie uwierzyli, jak mogło być mi ciepło bez odpowiedniej dawki testowanych przez nich trunków.

Dalej zmiana planów i wydłużenie trasy. Przejeżdżam przez Wieszową i skręcam w prawo (odkrytą niedawno) drogą na Zbrosławice. Po kilkuset metrach dezerteruję :( Do Zbrosławic 4km, zero lamp, zero domów, zero samochodów. Wymiękłem.

Wracam prawie do Rokitnicy i dalej jak ostatnio: Górniki, Stolarzowice, Helenka.
Całą drogę ostry wiatr. Oby tylko jakiegoś śniegu nie przywiał. Pierwszy raz chyba tak wiało, sam nie wiem, z której strony. Nawet jak wydawało mi się, że momentami wieje w plecy to i tak się jechało koszmarnie ciężko.
Może jutro będzie ładniej.

Odbiło mi

Poniedziałek, 7 stycznia 2008 · Komentarze(6)
Odbiło mi

Wracam do domu o 21, ciemno, na drogach mokro (i miejscami ślisko), a ja... "tylko na chwilę" i myk na rower. Ciekawe kiedy żona przestanie to tolerować. Tylko rundka po osiedlu, w sumie to chciałem spróbować się poślizgać na świeżym śniegu (odbiło mi na starość) ale wszystko prawie zamieniło się w wielką kałużę. Więc szybko "tylko do Stolarzowic" - obiecuję sobie ... ale... stamtąd już nie warto wracać więc...Wieszowa, Rokitnica (chwilę pokręciłem się po osiedlu) i dopiero wtedy do domu. Nie chciało mi się jeszcze wracać ale mokro wszędzie więc dałem za wygraną.

Po drodze chwila strachu. Nie zapiąłem pasów! Zaraz, jakich pasów? Już wiem. Od początku jeżdżę z małym plecaczkiem, a dziś go nie wziąłem i... brakowało czegoś na ramionach. Czyżby naprawdę mi odbiło?

Niewypał

Niedziela, 6 stycznia 2008 · Komentarze(8)
Niewypał

Na ICM-ie zapowiadali deszcz. Niestety, sprawdziło się. Jak wychodziłem z domu padał jeszcze śnieg, ale z powodu temperatury bliskiej 0C (w takim "cieple" jeszcze nie jeździłem) zmienił się w deszcz.

Przed wyjściem z domu było kilka pomysłów na trasę ale po pierwszym kilometrze stwierdziłem, że objadę sobie Zabrze dookoła. Ruszyłem więc z Helenki na Rokitnicę, dalej na Biskupice, przez Szczęść Boże do Rudy. Dla niewtajemniczonych to nazwa ulicy w Rudzie Śląskiej - na Śląsku można spotkać więcej ulic o takiej nazwie - to pozdrowienie, które można często usłyszeć w górniczych kręgach, o ile dobrze pamiętam to dopiero później zostało przejęte przez innych katolików. Chwila postoju przy jednym z wielu śladów wszechobecnego na Śląsku węgla.



I dalej w drogę. Niestety niezbyt ciekawą, bo wszędzie mokro.



Tu poczułem, że zaczyna mi być mokro. Co gorsza buty przestały wytrzymywać - wciąż pada - i zaczęły przemakać.
Niedobrze, bo stąd nie ma skrótu do domu. Rezygnuję z Tour de Zabrze i szybko przez Zaborze do centrum Zabrza, dalej przez Bytomską i Hagera na Mikulczyce, Rokitnica i dom.

Zmokłem. Przemokłem. Po drodze parę fajnych miejsc ale nie chciało mi się nawet aparatu wyciągać, i tak pewnie będę tam bywał.

Po powrocie wszystko do prania, brudne i mokre. Jeśli taka pogoda będzie się utrzymywała to trzeba będzie się zastanowić nad sensem jeżdżenia w takich warunkach.

Przed samym domem kangur wymusił na mnie pierwszeństwo, zdążyłem szczęśliwie wyhamować. Małżonka kierowcy szybko mnie przeprosiła, po chwili sam kierowca również pomrugał do mnie "migaczami", kiedy dopadłem go pod domem, bo też tam parkował, kulturalnie raz jeszcze przeprosił więc wszystko ok.
Zastanawiam się jednak czy rowerzyści też nie powinni po drogach jeździć na światłach przez cały dzień. Kierowcy włączający się do ruchu, czy wyjeżdżający z podporządkowanej wypatrują... świateł. Jeśli coś ich nie ma to... tego nie ma.

Bytomskie klimaty

Sobota, 5 stycznia 2008 · Komentarze(9)
Bytomskie klimaty

Zmiana mebli w domu sprawiła, że wczoraj rowerek poszedł w odstawkę, a z dzisiejszych Dolomitów też nic nie wyszło. Za późno wyjechałem ale dobrze, że się udało (gdyby nie Adaś to bawiłbym się z tym tydzień, dzięki Adaś!).

Przez las i łąki do Stolarzowic, miejscami dziwnie się czułem kiedy na "drodze" więcej było śladów zwierzęcych niż ludzkich, nawet jeśli to były tylko psie ślady to i tak wrażenie dziwne. Z trudem przedzierałem się przez zaśnieżone pola zastanawiając się jak ludzie "robią" tak wysokie średnie, kiedy ja po 15 min. przejechałem ledwie 3km. Może po prostu powinienem zmienić opony i śmigać tylko po szosie? Nie, jak jest jasno, to wolę po bezdrożach.



Po paru km asfalt i droga przez las w stronę Radzionkowa, mijam "Dęby", tory i skręcam w prawo na Karb, zamiast jednak jechać prosto - odbijam asfaltem w lewo zastanawiając się dokąd prowadzi ta droga. Po chwili zaskoczenie:



A co to? Czyżby parę km ode mnie budowali mi drogę, a ja nic o tym nie wiem? A może to jakaś dawno zarzucona inwestycja. Trzeba będzie się dowiedzieć.

Nagle spostrzegam rowerzystę, choć może to za dużo powiedziane, ale ktoś prowadzi rower. Pstrykam fotkę i...



zaczynam pstrykać okolicę rezygnując ze swego wcześniejszego celu. Facet wiezie na ramie worki z węglem. No tak, zapomniałem, że to okolica gdzie kradną zawartość wagonów kolejowych (czasem z całymi wagonami). Zaczynam czuć się nieswojo, pakuję aparat, siadam na rower i jadę szybko dalej. Mijany po chwili patrol Solid Security utwierdza mnie w przekonaniu, że to nie jest najbezpieczniejsza okolica. Jadę. Jadę i nie wiem gdzie jestem. Okolice dziwne, mijani ludzie też. Ja chcę do cywilizacji!
I po chwili jest. Flaga. Choć nieco dziwna. Tak szybko chyba nie jechałem.



NIe, to komis samochodowy. Skąd ta flaga na nim? Nie wiem.
Po chwili też wyjaśnia się tajemnica budowanej drogi.



I wszystko jasne tylko... wciąż nie wiem gdzie jestem. Ruszam w lewo (choć wiem, że powinienem w prawo, ale intryguje mnie znajomy kościół po lewej) i już wiem gdzie jestem. Skrzyżowanie z drogą na Tarnowskie Góry i Piekary. Wracam, Dojeżdżam do Rynku w Bytomiu, kręcę się chwilę po centrum (fajnie się jeździ po płaskim) i przez park wracam prawie do Karbia. Stamtąd drogą na Miechowice, szybka decyzja i wracam do domu przez Stolarzowice, a nie Rokitnicę. Ciemniej (bardzo) ale mniej aut. Czyżby lampka zaczęła słabiej świecić? Chyba muszę jednak pomyśleć o jakimś halogenie - do lasu w ciemnościach będzie jak znalazł.

Zauważyłem dziwną prawidłowość, im mniejsze auto tym mniejszą zachowuje odległość ode mnie przy wyprzedzaniu. Prym wiodą tu Tico i Cienkusie (nic nie mam do tych aut, ale 30-40cm stwarza niezbyt komfortową sytuację, przynajmniej dla mnie).

Bardzo zimno

Czwartek, 3 stycznia 2008 · Komentarze(3)
Bardzo zimno

Na termometrze -11C, a silny wiatr nie pozwalał o tym zapomnieć.
Helenka-Rokitnica-Wieszowa-Górniki-Stolarzowice-Helenka.

Mimo, że chłodno, ciemno i krótko to coraz fajniej (i chyba łatwiej) mi się jeździ. Tylko po co ja to robię? W imię zasad? Dla zdrowia? Żeby pokazać, że dam radę, a może dlatego, że... odpoczywam wtedy. Zapominam o wszystkim co mnie męczy, trapi, myślę tylko o jeździe i o tym co dzieje się wokół mnie. Wracam, wpadam na bikestats, jak mam chwilę to poczytam inne strony rowerowe i... nie czytam newsów!!! Nie chce mi się, nie mam potrzeby (a może tylko czasu) czytać WP, Onetu... Nie muszę wiedzieć kogo kopnął koń, a komu wypadła sztuczna szczęka, o żywocie naszych (p)osłów nie wspominając. I jest mi z tym dobrze.
Może właśnie dlatego jeżdżę i mi się to podoba...

Wracając do roweru to coraz mniej się pocę i coraz rzadziej dostaję zadyszki.
Przydałaby się też lepsza lampka na te "nocne" eskapady, ale jako, że trudno taką znaleźć w przystępnej cenie to może z obecną jakoś do wiosny dokręcę :)

Ciemno i zimno (-7C)

Środa, 2 stycznia 2008 · Komentarze(5)
Ciemno i zimno (-7C)

Helenka - Rokitnica - Grzybowice - Mikulczyce - Os. Kopernika (Griswold znów mnie zawiódł, czyżby dostał rachunek za prąd?) - Mikulczyce - Rokitnica - Helenka

Cały czas szosą bo ciemno, wszędzie olbrzymi ruch - ludzie chcą chyba nadgonić "stracony" przez święta czas. Zacząłem się zastanawiać, czy możliwe by było aby ludzie dojeżdżali do pracy rowerami? Chyba nie, bo w tym kraju wszyscy żyją za szybko. Wszyscy się spieszą. Tylko po co? Gdzie im się tak spieszy? Gdzie nam się tak spieszy. Do pracy? Zarabiać? Załatwić to czy tamto, bo... pilne? Czy aby na pewno? Czy nie można z pewnych rzeczy zrezygnować? Czy nie da się żyć inaczej? Gdzieś niedaleko nas, za granicami, których przecież już nie ma, ludzie żyją wolniej..., okazuje się, że można... wiem, że inne warunki, inne pieniądze... ale my... nie jesteśmy inni. My też mamy prawo żyć dla siebie... a może tylko powinniśmy mieć takie prawo?

W Sylwestra dowiedziałem się, że na osiedlu już mówią "że jeżdzę" i to "w zimie!"- a niech tam, niech mają pożywkę, jak nie mają o czym rozmawiać ;-)