Dezercja
Środa, 9 stycznia 2008
· Komentarze(0)
Dezercja
Po wczorajszej absencji spowodowanej problemami żołądkowymi, dziś mimo, że na zegarze 21:15 biorę rower i do przodu. Drogi rewelacyjne w porównaniu do ostatnich powodzi i wczorajszej szklanki ale jako, że już późno to szybka trasa. Z górki do Rokitnicy, pod górkę do Wieszowej - po drodze przyjazny (?) okrzyk imprezujących w parku miejscowych: "Niech żyją cykliści! I towarzysz Lenin Zimno?" Odpowiedziałem, że nie ale pewnie nie uwierzyli, jak mogło być mi ciepło bez odpowiedniej dawki testowanych przez nich trunków.
Dalej zmiana planów i wydłużenie trasy. Przejeżdżam przez Wieszową i skręcam w prawo (odkrytą niedawno) drogą na Zbrosławice. Po kilkuset metrach dezerteruję :( Do Zbrosławic 4km, zero lamp, zero domów, zero samochodów. Wymiękłem.
Wracam prawie do Rokitnicy i dalej jak ostatnio: Górniki, Stolarzowice, Helenka.
Całą drogę ostry wiatr. Oby tylko jakiegoś śniegu nie przywiał. Pierwszy raz chyba tak wiało, sam nie wiem, z której strony. Nawet jak wydawało mi się, że momentami wieje w plecy to i tak się jechało koszmarnie ciężko.
Może jutro będzie ładniej.
Po wczorajszej absencji spowodowanej problemami żołądkowymi, dziś mimo, że na zegarze 21:15 biorę rower i do przodu. Drogi rewelacyjne w porównaniu do ostatnich powodzi i wczorajszej szklanki ale jako, że już późno to szybka trasa. Z górki do Rokitnicy, pod górkę do Wieszowej - po drodze przyjazny (?) okrzyk imprezujących w parku miejscowych: "Niech żyją cykliści! I towarzysz Lenin Zimno?" Odpowiedziałem, że nie ale pewnie nie uwierzyli, jak mogło być mi ciepło bez odpowiedniej dawki testowanych przez nich trunków.
Dalej zmiana planów i wydłużenie trasy. Przejeżdżam przez Wieszową i skręcam w prawo (odkrytą niedawno) drogą na Zbrosławice. Po kilkuset metrach dezerteruję :( Do Zbrosławic 4km, zero lamp, zero domów, zero samochodów. Wymiękłem.
Wracam prawie do Rokitnicy i dalej jak ostatnio: Górniki, Stolarzowice, Helenka.
Całą drogę ostry wiatr. Oby tylko jakiegoś śniegu nie przywiał. Pierwszy raz chyba tak wiało, sam nie wiem, z której strony. Nawet jak wydawało mi się, że momentami wieje w plecy to i tak się jechało koszmarnie ciężko.
Może jutro będzie ładniej.