Wpisy archiwalne w kategorii

W 9 miesięcy do maratonu

Dystans całkowity:766.33 km (w terenie 179.17 km; 23.38%)
Czas w ruchu:84:28
Średnia prędkość:9.07 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:168 m
Maks. tętno maksymalne:203 (100 %)
Maks. tętno średnie:185 (91 %)
Liczba aktywności:77
Średnio na aktywność:9.95 km i 1h 05m
Więcej statystyk

Acedia, czy półmaraton?

Poniedziałek, 10 lipca 2017 · Komentarze(2)
Dłuższe wybieganie było w planach wczoraj, ale na niedzielę były też inne plany. I warto było przełożyć bieganie żeby m.in. zobaczyć fantastyczne przedstawienie pod wymownym tytułem: Acedia.
Scenariusz... mój syn Wiktor... wykonanie - fantastyczna grupa artystów... Dawno nie widziałem tak wzruszonej publiki.
Sztuka dała do myślenia... Brawo Wiku... Brawo Wy :-)

A działo się więcej... :)


Co ja tu robię? © djk71
Gdzieś bym poszedł © djk71


Prognozy pogody na dziś zapowiadały deszcze więc jedyna okazja do biegania to wczesny ranek... Tylko, że mimo iż wstaję o czwartej to... nie chce się... Ale jak to nie chce? A wczorajsze przedstawienie? Nie ma przebacz... Ubieram się i biegnę. W planie 20 km, ale czy dam radę? Na trasie organizm kilkukrotnie daje znaki - skręć do domu - robi to w różny sposób, ale nie poddaję się... choć byłoby łatwiej.

Pilnuję tętna i nawet 1,5 km podbieg pod koniec treningu nie jest dziś straszny.

Fantastyczny początek tygodnia... Pytanie jak długo potrwa nastrój euforii?
 

II Bytomski Bieg Trzeźwości

Sobota, 8 lipca 2017 · Komentarze(0)
Bieg jest głośnym sprzeciwem wobec uzależnień, które niszczą drugiego człowieka i jego rodzinę.

Takie było główne hasło biegu organizowanego przez bytomski Dom Nadziei i naszą koleżankę Olę :-) Nie można było odpuścić. Namówiliśmy jeszcze kilkoro znajomych. Co prawda jeden z zawodników odpuścił w ostatniej chwili, ale pieniądze poszły na szczytny cel więc ma wybaczone. Tym razem :-)

Selfie przed satrtem © djk71


Zapisanych było 260 osób, ale też wiele osób dopisywało się jeszcze przed startem. Dystans 2,5 i 5 km biegiem lub nordic walking. Z Igorem startujemy na piątkę, nasza mamusia też 5 km ale NW.

Pogaduchy przed startem © djk71


Odbieramy pakiety startowe, rozmowy ze znajomymi, wspólna rozgrzewka i czas na start.

Na starcie © djk71

I znów jak to już bywało podpaliłem się na starcie i ruszyłem za ostro - efekt: po 250 metrach puls 180+ :-( I tak już pozostanie do końca więc... druga pętla już na totalnym zmęczeniu.

Igor już jest © djk71
Ja też © djk71

Czas 28 minut (Igor dwie minuty mniej) ale nie tak to miało być. W sumie jednak zadowolenie, bo fajne towarzystwo, bo znów pobiegłem, bo...

Jest i Anetka © djk71

Niespodzianką jest podium naszej przyjaciółki, którą wyciągnęliśmy na ten bieg. Debiut na 2,5 km i od razu 3 miejsce :-) Brawo... Coś czuję, że to nie będzie Jej ostatni start...

Brawo Aga © djk71
Po biegu © djk71


Dobrze rozpoczęta sobota

Dzięki Olu za zaproszenie © djk71

Stan emocjonalny i fizyczny

Piątek, 7 lipca 2017 · Komentarze(2)
Jak wpływ ma stan emocjonalny na stan fizyczny? Dziś na pewno spory. Bezmyślny trening. Od początku bez kontroli, niby spokojnie, a jak już spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że za szybko to puls był 180+ i tak zostało do końca. Efekt łatwy do przewidzenia. Po 4,5 km chciałem się zatrzymać. Nie zrobiłem tego, ale byłem bliski.

Jak zwykle przybiegłem zupełnie mokry...

Co siódmy raz? © djk71

Jutro w planie piątka na Biegu Trzeźwości organizowanym przez bytomski Dom Nadziei. Ot takie wsparcie dla tych, którzy pomagają i potrzebują pomocy... Mam nadzieję, że będę się czuł lepiej niż dziś...

Na lepszy nastrój nie liczę, ale może choć forma pozwoli dobiec i żyć na mecie... Choć czasem się zastanawiam...

Nad wieloma rzeczami się ostatnio zastanawiam... nad rzeczami, sytuacjami, ludźmi... Kiedy człowiek był młodszy jakoś szybciej znajdował odpowiedzi na różne pytania... O dziwo nawet łatwiej było mi tłumaczyć, usprawiedliwiać pewne zachowania... swoje i innych...

Dziś kiedy jestem starszy, wydawałoby się bardziej doświadczony, patrzący z dystansem... jest trudniej... trudniej zrozumieć to wszystko wokół... trudniej zrozumieć drugiego... Jak śpiewało kiedyś KSU:

Coraz trudniej mi zrozumieć drugiego
Pełno świń wokół każdego



Potrzebuję jakiejś odmiany, a może zmiany... Inny punkowy zespół śpiewał kiedyś...

Potrzebne są zmiany!
Konieczne są zmiany!
Bo jeśli nic się nie zmieni....




BTW: Co sądzicie o takim wyglądzie bloga?

Asfaltem po lesie?

Wtorek, 4 lipca 2017 · Komentarze(0)
Rano nie wstałem więc trzeba się ruszyć wieczorem. Od początku jakoś ciężko (w głowie). Nie wiem, czy to zmęczenie po całym dniu, czy myśl o tym, że dziś w planie podbiegi...

Żeby sobie umilić bieg wybieram las. Najwyżej znów wrócę w towarzystwie... kleszczy... I to był dobry wybór. Jednak bez względu na to, czy rowerem, czy na nogach wolę las od asfaltu. Maraton jednak będzie w mieście więc pewnie większość treningów też będzie asfaltowych... Może spróbować wytyczyć trasy asfaltem, ale po lesie? Jest to jakiś pomysł.

Póki co, dziś było bez asfaltu. I fajnie. Tylko trochę zbyt późno i wieczorem, w dodatku bez okularów to już niewiele widziałem...


Pierwsza dwudziestka

Niedziela, 2 lipca 2017 · Komentarze(1)
Pierwsze w życiu przebiegnięte bez przerwy dwadzieścia kilometrów :)

W planach było co prawda szesnaście, ale jakoś tak mi się fajnie biegło, że wyszło więcej. Fajnie do 18km, potem był 1,5 km podbieg i dal mi w kość. Chociaż póki biegłem to było jako tako. Pilnowałem pulsu więc tempo niezbyt szybkie, ale za to się nie zagotowałem.

Natomiast pod domem... zwykle się od razu rozciągam, a dziś nie byłem w stanie usiąść na schodach... Potem była walka z kolejnymi piętrami do domu i... koszmar w mieszkaniu. Nie da się usiąść, nie da się chodzić.. Dziwne, zwykle mam problem z wydolnością, z oddechem... a dziś prawie do końca oddech spokojny, wydawało się, że mógłbym śpiewać, ale nie chciałem straszyć przechodniów... tylko nogi... Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułem takie zmęczenie w nogach, czy to po bieganiu, czy po rowerze... Nie pamiętam... Zobaczymy co będzie za kilka godzin, co będzie jutro...

Ale podobało mi się... Tyle tylko, że to nie było nawet pół dystansu maratońskiego... a czas leci... Czuję, że będzie ubaw...


Droga do maratonu i podsumowanie czerwca

Piątek, 30 czerwca 2017 · Komentarze(4)
Czerwiec był koszmarny. Nie tylko pod względem sportowym. Sportowa porażka to raczej efekt koszmaru w życiu... Kolejnego... kolejnej przegranej... Poprzedni weekend był biegowy, a poza tym nic, po prostu nie było chęci na nic... Albo były chęci i w momencie znikały...

Dziś miało być podobnie, ale ostatecznie udało się. Choć nie był to najlepszy pomysł. Ciepło, bardzo ciepło. Od początku zmęczenie, ale przebiegłem co było w planie.

Tylko czy plan teraz ma jeszcze rację bytu po prawie miesięcznej przerwie? Po raz pierwszy, po sześciu miesiącach mam wątpliwości, czy dam radę przebiec maraton. Ale wciąż wierzę. Za miesiąc półmaraton w Rudzie. Do maratonu tylko trzy miesiące...
Droga wydaje się być daleka i coraz trudniejsza...

Droga łatwa nie jest © djk71


Tradycyjnie podsumowanie miesiąca w drodze do maratonu.

- rower - 3 wyjazdy - 303,43 km - Miało być ponad tysiąc, ale urlop nie wyszedł ;-(
- bieganie - 6 razy - 51,00 km - Słabiutko ;(
- pływanie - 0 razy - 0 km - Jak w poprzednim miesiącu :(
- VO2 max - 43 - bez zmian
- waga: -1,9 kg (-10,8 kg od początku) - Wciąż powoli w dół.

W sumie ten miesiąc to porażka... Oby kolejny był inny, choć perspektywy są słabe...

Bieg Pluszaka

Niedziela, 25 czerwca 2017 · Komentarze(2)
W piątek  był Bieg dla Słonia, w sobotę Bieg Świetlików, więc w niedzielę miał być odpoczynek. Mieliśmy tylko pojechać z synem zobaczyć start Kolorowego VI Zabrzańskiego Biegu Charytatywnego: "Biegu pLUsZAKA". Miałem zobaczyć jak się ludzie bawią z kolorami. I zobaczyłem :-)

Od słowa do słowa wyszło, że Igor nie tylko zobaczy, ale również wystartuje. Ja nie miałem takiego zamiaru więc... ubrałem się w ciuchy do biegania i pojechaliśmy do zabrzańskiego parku :-)

Igor zapisał się na 1,5km (na więcej był zbyt młody), a ja z rozpędu na 5km. Po dwóch dniach i przy takiej temperaturze nie było mowy o dyszce. Wraz z numerem startowym każdy dostawał pluszaka :-)

No to zapisani © djk71

Po chwili startuję dzieci, w końcu rozgrzewka na 1,5 km i poszli...

Dobry start © djk71

Jak ktoś wystartował szybko to nie zdążyli go pokolorować... Iguś wystartował szybko i szybko dotarł do mety... Był pierwszy :)

Ja miałem mniej szczęścia... Dostałem kolorowym proszkiem w twarz i w efekcie zamiast tradycyjnego potu, który zalewa mi oczy w trakcie biegu miałem kolorowy dodatek...

Ciepło. Póki jednak biegliśmy schowani pod drzewami dało się wytrzymać, kiedy jednak wybiegliśmy na nieosłonięty teren - była masakra. Dobrze, że to tylko piątka... Po drodze większość kolorowego pyłu spadła ze mnie, jednak co nieco pozostało...

Ciepło... i kolorowo © djk71

Odpoczynek, kiełbaska i dekoracja zwycięzców...

Jest pierwsze miejsca... syna :-) © djk71

Nie zostajemy na losowaniu nagród, bo i tak zbyt długo nam zeszło, a do domu ściągają goście.
Ale i tak było fajnie, ot taki mały prezent urodzinowy sobie zrobiłem :-)

Bieg Świetlików

Sobota, 24 czerwca 2017 · Komentarze(3)
Wczoraj był Bieg dla Słonia, więc dziś powinien być odpoczynek. Zamiast tego była wycieczka do Siemianowic Śląskich na Bieg Świetlików. Tu byłem zapisany już wcześniej, a to wczorajszy bieg był taki z przypadku ;-)

Start nad stawem Rzęsa więc komarów nie brakuje, oczywiście spryskałem się jakimś preparatem dopiero jak mnie pogryzły.

Jest coś na komary © djk71

Dziś start o godzinę wcześniej niż wczoraj, bo już o 21:00. Czołówka na głowę i ruszamy. Ciepło, duszno, ale biegnie się nawet w porządku. Znajome tereny z jazd rowerowych: pole golfowe, bażantarnia, cmentarz żołnierzy niemieckich.

Dobrze, że po pierwszym okrążeniu jest woda, potrzebna mi była... W połowie trasy Igor, który dziś nie startuje robi mi zdjęcia, przy okazji biegnąc obok mnie kawałek wzdłuż trasy.

Numer ładny, choć nizebyt trwały © djk71

Drugie okrążenie zapowiada się gorzej, bo puls bardzo wysoki. Nie wszyscy wzięli oświetlenie, a trasa w wielu miejscach nie jest oświetlona. Widzę, jak niektórzy próbują korzystać ze światła jakie rzucają czołówki ich rywali na trasie, ale zwykle oznacza to przyspieszenie do tempa zawodnika, który ich dogonił i... po chwili naturalne odpadnięcie... Mam tylko nadzieję, że nikomu na trasie nic się nie stało.

Kilometr przed metą znów czeka Iguś, motywuje mnie, że już blisko, że dam radę. Kiedy mówię, że nie dam rady zejść poniżej godziny, motywuje mnie jeszcze bardziej i udaje się. Dzięki synu :-)

Jest medal © djk71

Na mecie ciemno i o mało nie wchodzę w zawodnika, któremu jest udzielana pomoc - temperatura i tempo go pokonały. Mam nadzieję, że odzyskał w końcu siły bo przez długo czas nie dochodził do siebie.

Na zakończeniu pokaz ognia.

Pokaz ognia © djk71

I rozdanie oraz losowanie nagród. Dziś muszę zadowolić się medalem.

Dzięki wszystkim kibicom, którzy ze mną byli. :-)

V Bieg dla Słonia

Piątek, 23 czerwca 2017 · Komentarze(2)
Ciężkie dwa tygodnie za mną. Ciężkie z wielu powodów. Miał być najaktywniejszy miesiąc w roku. Będzie najmniej aktywny. Najdłuższa przerwa w treningach - dwa tygodnie. No dobra, były w międzyczasie trzy spotkania z piłką ręczną, które też dały w kość :-)

Kilka dni temu trafiłem w necie na Bieg dla Słonia. Zaintrygował mnie i postanowiłem pobiec. Oczywiście mając na uwadze wszystko co dzieje się wokół, do samego końca nie wiedziałem, czy się uda, ale deklaracja syna, że pobiegnie ze mną była dodatkową motywacją.

Dziś pierwszy start w nowej koszulce :-)

W nowej koszulce na mecie © djk71

Finalnie jedziemy do Parku Śląskiego w Chorzowie w towarzystwie Anetki i teściów, którzy chcą nam pokibicować.

Rejestracja...

My już zarejestrowani © djk71

... spacery po parku... 

Rodzinnie pod Stadionem Śląskim © djk71

... i pora na wspólną rozgrzewkę.

Wspólna rozgrzewka © djk7

Chwilę później ustawiamy się na linii startu...

Zaraz ruszamy © djk71

...gasną jupitery, włączamy czołówki i... po chwili rzeka światła zaczyna płynąć po parkowych alejach...

Trudno zrobić zdjęcia... Może z drona będą jakieś © djk71

Widok niesamowity, tego się nie da opisać. Sfotografować też ciężko ;-)

Trzeba się po prostu obejrzeć za siebie (przed tego nie widać) i zobaczyć te kilkaset, a może nawet około tysiąca goniących Cię czołówek... Nie ma opcji żeby przystanąć, trzeba biec. Szczególnie jak ma się takiego motywatora jak Igor ;-) Pewnie gdyby biegł swoim tempem byłby na mecie dużo wcześniej, ale dziś Dzień Ojca więc zrobił mi prezent i biegł w moim tempie. A i tak nie było źle... Wyprzedziliśmy mnóstwo osób, choć nie o wynik tu szło. Tym razem nie było pomiaru czasu, nie było nagród za pierwsze miejsca, biegliśmy dla siebie samych, dla siebie nawzajem, dla Słonia...

Jest meta © djk71

Na mecie dostajemy medale...

Wspaniały wspólny bieg © djk71
Jeszcze pamiątkowe zdjęcie © djk71

i trzeba chwilę ochłonąć... kopiąc piłkę :-)

Rozbieganie z piłką © djk71


Jeszcze losowanie, w którym udaje się nawet coś wygrać i około północy czas ruszać do domu. Świetnie spędzony wieczór w fantastycznym towarzystwie.

Iguś dzięki za wspólny bieg :-)

Urlop, urlop i po urlopie :-(

Piątek, 9 czerwca 2017 · Komentarze(12)
Przez kilka miesięcy żyliśmy z kolegami tym wyjazdem. Ściana wschodnia (dla części z nas jej część). Częstochowa, stamtąd na skróty (PKP) do Gdańska, a potem już beztroska włóczęga najpierw wzdłuż północnej granicy zaliczając Mazury, a potem wzdłuż wschodniej do Białegostoku (a połowa z nas jeszcze dalej).

Wczoraj wychodzę z pracy nieco wcześniej żeby spakować resztę rzeczy. O 14:30 jestem w domu i już prawie gotowy.

Sakwy spakowane i... już rozpakowane :-( © djk71

Godzinę później już wiem, że nigdzie nie jadę.

W marcu miała być rowerowa Hiszpania - wszystko zaplanowane, bilety na samolot kupione i... przepadło.
W czerwcu miała być rowerowa ściana wschodnia - wszystko zaplanowane, bilety na pociąg kupione i... przepadło.

Mam dość, po raz kolejny pokonało mnie życie. Myślałem, że im jestem starszy, tym bardziej jestem odporny na... wszystko. A jednak nie... Chyba wręcz przeciwnie... Chyba mam coraz mniejszą tolerancję... na... życie... na ludzi... na wszystko... Mam dość...




Nie taki miał być ten urlop, a już na pewno nie taki jak dzisiejszy dzień - cały bez sensu w łóżku. Dopiero wieczorem udało mi się zwlec i pójść pobiegać. Bez celu, bez planu, ot przed siebie...




Co dalej? Nie wiem... Nawet mi się o tym myśleć nie chce... nawet o tym, czy w poniedziałek wracać do pracy, czy się lenić na urlopie...