Wpisy archiwalne w kategorii

Bez roweru

Dystans całkowity:846.42 km (w terenie 456.67 km; 53.95%)
Czas w ruchu:238:26
Średnia prędkość:3.40 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:23404 m
Maks. tętno maksymalne:193 (95 %)
Maks. tętno średnie:146 (71 %)
Suma kalorii:86552 kcal
Liczba aktywności:102
Średnio na aktywność:8.38 km i 2h 24m
Więcej statystyk

Lodowiec Dachstein

Czwartek, 30 lipca 2020 · Komentarze(0)
Cały czas w górę © djk71
Po porannym bieganiu ruszamy do Ramsau żeby wjechać na lodowiec Dachstein.

Tu wjeżdżamy kolejką na wysokość 2700 m n.p.m.

Wjeżdżamy kolejką © djk71


Tu oprócz wspaniałych widoków czeka nas przeprawa przez najwyżej położony w Austrii wiszący most z pięknymi widokami na alpejskie szczyty i widokiem na położone 400 m niżej skały...

Most robi wrażenie © djk71

Mimo obaw wszyscy przeszli by na końcu wejść jeszcze na" schody do nicości".

Schody do nicości © djk71

Schody do nicości © djk71

Na krawędzi © djk71

U góry widoki piękne

Piękne widoki © djk71

Góry © djk71

Dalej wizyta w lodowym pałacu

Lodowa żarówka © djk71

Zamarznięta lokomotywa © djk71

Po wyjściu na zewnątrz chwila wahania co dalej i... wybieramy niespodziewany 7 km spacer po śniegu.

Wędrówka po śniegu © djk71

Synowi też się podoba © djk71

Z żoną © djk71

Jest co maszerować...

Długa droga przed nami © djk71

Piękne skały © djk71

Cały czas w górę © djk71

Po dotarciu na górę chwila przerwy na jedzenie i picie.

Nasz cel © djk71

Najwyższy dziś punkt © djk71

Czas na obiad i bezalkoholowe © djk71

I czas wracać żeby zdążyć na powrotną kolejkę.

Droga w dół © djk71

Ten ma łatwiej © djk71

Czas wracać bo już pusto © djk71

Ślicznie tu © djk71

Już blisko © djk71

Wracamy © djk71

Warto było...

Najstarsza kopalnia soli, Hallstatt i Hände hoch

Środa, 29 lipca 2020 · Komentarze(2)
Dziś z rana lekki deszczyk więc ruszamy nieco później.
Żeby nie było, że bajeruję z tym deszczem...

Jak to działa? © djk71

Postanawiamy do Hallstatt dotrzeć drogą wodną.

Mostek © djk71

Nie jest to łatwe, ale w końcu się udaje załapać na statek.

Chwilę wcześniej gdy czekamy na łódkę, na którą ostatecznie się nie załapaliśmy mieliśmy chwilę ubawu.
Na pomoście czekała grupka ludzi (łącznie z nami). Podpływa łódź i człowiek, który nią przypłynął woła głośno: Hände hoch!
Większość osób na pomoście podnosi ręce jak na wojennych filmach. :-)
Na szczęście nie strzela. Chciał tylko podnieść barierkę i ostrzegł ludzi żeby ich nie skaleczyć :-) Wszyscy wybuchają śmiechem.

Ruszamy z przystani © djk71

Oglądamy Hallstatt z jeziora.

Hallstatt z jeziora © djk71

Po drugiej stronie jeziora mostek, który muszę jeszcze odwiedzić

Ten mostek muszę odwiedzić © djk71

Zbliżamy się do miasteczka.

Cudowne domki © djk71
Kościółek widziany z wody © djk71

Cudowny klimat © djk71

Zdjęć można by pstrykać w nieskończoność. :-)

Hallstatt © djk71

Hallstatt © djk71

Przybijamy do brzegu i postanawiamy najpierw ruszyć w górę do najstarszej na świecie kopalni soli. Ponoć sól wydobywano tu już 7000 lat temu.

Podejście to niekończące się serpentyny. Po każdym kolejnym podejściu wyłania się wspaniały widok sprawiający, że szybko zapominamy o zmęczeniu.

Widok z góry na jezioro © djk71

Trafiamy też na śliczny wodospad.

Przerwa obok wodospadu © djk71

W końcu docieramy do kopalni.
Dostajemy robocze ciuchy i czas na szychtę.

Gotowy na szychtę © djk71

Kiedy wchodzimy w tych strojach do kopalni obaj z kolegą mamy podobne odczucie... czy to na pewno jest wycieczka, czy nas tu nie wzięli do jakiegoś obozu?

W środku trafiamy na sympatyczną przewodniczkę, która nie tylko opowiada mnóstwo ciekawostek, ale też zapewnia wiele atrakcji, jak zjeżdżania na... czterech literach ;-)

I jazda w dół © djk71

W środku jest naprawdę interesująco. Wychodzimy zadowoleni.

Sól © djk71

Droga powrotna mimo, że w dół daje nam trochę w kość.

W drodze na dół © djk71

Ale kolejne widoki znów sprawiają, że o tym zapominamy.

A w tle jeziorko © djk71

Tam mieszkamy © djk71

Z góry Hallstatt też wygląda uroczo © djk71

Z góry Hallstatt też wygląda uroczo © djk71

Zwiedzamy malownicze miasteczko.

Górnik? © djk71

Oprócz budynków wrażenie robią drzewa będące jakby ich integralną częścią.

Drzewo wrosło w dom? © djk71

I gruszki :-)

I jakie piękne gruszki © djk71

Miasteczko jest tak cudowne, że kilka (a może kilkanaście) lat temu Chińczycy postanowili je... skopiować... i zrobili jego replikę u siebie :-)

Ta część też jest śliczna © djk71

Kolejne drzewo w domu © djk71

I znów gruszki © djk71


Czasem nie wiadomo co właściciel danego domu miał za hobby, ale.. jest ciekawie...

Ciekawe wyposażenie © djk71

Są też i takie ciekawostki...

Schody © djk71

Samo się kręci? © djk71

Wracamy do Obertraun pieszo... Kolejny udany dzień.

Dachstein Krippenstein

Wtorek, 28 lipca 2020 · Komentarze(1)
Zupełnym (prawie) przypadkiem wylądowaliśmy na urlopie w Górnej Austrii, w Obertaun nad jeziorem Hallstättersee (miały być Bieszczady). Okazało się, że w okolicy jest mnóstwo niesamowitych atrakcji. Po porannym bieganiu wybraliśmy się na Dachstein Krippenstein.

Już po drodze jest pięknie.

Gemeinde Obertraun © djk71

W drodze do kolejki © djk71

Rzeczka po drodze © djk71

Najpierw spacer obok ośrodka sportowego dla piłkarzy...

Ośrodek piłkarski © djk71

... potem obok toru dla rowerzystów, by wreszcie dotrzeć do stacji kolejki. Kilka opcji biletów, ale najbardziej sensowna wydaje się All inclusive obejmująca kolejki, jaskinie, platformy widokowe.

Wjeżdżamy na stację pośrednią. Widoki przepiękne.
Obsługa kieruje nas do jaskini lodowej, a potem do mamuciej. Wydaje nam się, że mamy mnóstwo czasu. Potem okaże się, że wszystko jest tu perfekcyjnie wyliczone.

Wchodzimy do jaskini.

W lodowej jaskini, szczątki misia © djk71

Lodowe fantazje © djk71

Przed nami 50 minut spaceru pod ziemią w lodowym klimacie. Z 30 stopni temperatura spada momentami do 0.

Trzydzieści stopni chłodniej niż przed chwilą © djk71

Jesteśmy pod sporym wrażeniem.

Śliczny mostek © djk71

Mostek (można obejść bokiem) © djk71

Mamy nawet krótki koncert.

W trakcie koncertu © djk71

Jaskinia warta zobaczenia.

Widoki po wyjściu jeszcze piękniejsze.

I znów na powierzchni © djk71

Ślicznie tu © djk71

Jaskinia mamucia choć olbrzymia już nie jest tak efektowna, ale oczywiście ją zaliczamy. 

W jaskini mamuciej © djk71

Następnie wjazd na ponad 2000 m.

U góry © djk71

Kolejne niesamowite widoki.

Piękne góry © djk71

Rodzinnie © djk71

I trochę spaceru na platformy widokowe.

Super widoki © djk71

Góry © djk71

Góry © djk71

Najpierw Wetelbespirle

I znów góry © djk71

Wszędzie wokół góry © djk71

A potem ta najbardziej znana, czyli 5 Fingers. Nie wszyscy dobrze się tu czują, ale my oczywiście robimy sesję.

Chłopak jak z obrazka © djk71

Po drodze mijamy też ślizgawkę na śniegu, czego oczywiście dzieci nie omijają.

Tam w dole widać nasze miasteczko © djk71

W oczekiwaniu na kolejkę powrotną ktoś nam zwraca uwagę, że nasze maski niezbyt dokładnie zakrywają nosy. Poprawiamy. Fakt, tu wszyscy tego pilnują. I tu u góry, i na dole w sklepach...

Wracamy do domu wieczorem. Było pięknie. Kończymy w pizzerii gdzie zastaje nas oberwanie chmury. Choć do domu niedaleko wracamy przemoczeni. Nie szkodzi :-)

Poysdorf i nie tylko

Poniedziałek, 27 lipca 2020 · Komentarze(0)
Przejeżdząjąc przez Austrię kilkukrotnie mijałem miasteczko Poysdorf. Zawsze obiecywałem sobie, że kiedyś tu się zatrzymam i nigdy się nie udawało.
Tym razem los sprawił, że musieliśmy tu zrobić przerwę i była okazja na krótki spacer. Sympatyczne miasteczko, wszystko kręci się wokół wina... Choć widziałem też drogowskazy do oldmobile muzeum... więc atrakcji jest pewnie więcej.

Poniżej kilka zdjęć z miasteczka.

Miasto wina © djk71


Oryginalne © djk71

Można poznać nowych ludzi...

Jak tu po niemiecku zagadać? © djk71

Chwila refleksji

Można się dogadać? Można © djk71

Czyżby ktoś próbował zniszczyć? © djk71

Ślicznie tu

Urocza uliczka © djk71

Numeracja domów? © djk71

I wszystko jasne © djk71

Chciało by się zerwać © djk71

Jedziemy dalej.

Pięknie © djk71

W końcu dojeżdżamy do Górnej Austrii. Do Obertraun.

Tu mieszkamy © djk71

Super  lokalizacja.

Taki mamy widok z okna © djk71

Mam nadzieję, że cały urlop będzie piękny ;-)

Rozruch po Rzeźniczku

Sobota, 13 czerwca 2020 · Komentarze(1)
Po wczorajszym starcie czułem się nadzwyczaj dobrze.

Przy wieczornym ognisku postanawiamy wybrać się rano na Tarnicę. Niestety rano życie weryfikuje nasze plany. Oboje mamy jeszcze mokre buty, a te które nam zostały nie nadają się do wyjścia w góry (ja wiem, że można w klapkach, ale jakoś nie zdecydowaliśmy się).

Zmieniamy plany. Wsiadamy w auto i jedziemy do Lutowisk zobaczyć, czy zapamiętane z wcześniejszych wizyt arboretum jeszcze istnieje.
Istnieje. Ruszamy dydaktyczną ścieżka na spacer.

Patrzy na mnie jakoś dziwnie © djk71

Obowiązkowo zaliczamy będący na jej trasie kirkut.

Kirkut w Lutowiskach © djk71

Podziwiamy panoramę Bieszczad.

Z widokiem na góry © djk71

Obserwujemy przyrodę.

Ptaszek © djk71

Niestety w pewnym momencie ścieżka proponuje nam błotnisty odcinek, odpuszczamy.

Chrystus Frasobliwy © djk71

Skracamy trasę i wracamy do Lutowisk.

Kościół w Lutowiskach © djk71

Po chwili ruszamy już samochodem na objazd okolicy.
Wpadamy do Ustrzyk Dolnych.

W Ustrzykach Dolnych © djk71

Trochę wspomnień, trochę rozpusty (kawa, lody, szarlotka…) i… olbrzymi ruch… Chyba wszyscy rzucili wszystko i przyjechali w Bieszczady.

Miejsce na rower? © djk71

W knajpach kolejki, aż na zewnątrz. Nam na szczęście, dzięki rekomendacjom, udaje się trafić na prawie zupełnie puste miejsce z super jedzeniem :-)

Schronisko © djk71

Jeszcze wieczorna integracja i… juro czas wracać do domu.

Potrzebny był mi taki reset. Choć oczywiście szkoda, że tak krótki.

Smerek wbrew rozsądkowi i w burzy

Czwartek, 11 czerwca 2020 · Komentarze(0)
Mimo różnych przeciwności losu udało się jednak wyjechać na kilkudniowy urlop.
Droga w Bieszczady mimo, autostrady wciąż jest długa. Wczorajsza podroż zmęczyła chyba wszystkich, bez względu na to skąd kto jechał.

Po rozpakowaniu się ruszamy do Cisnej po pakiet startowy.

Pakiet odebrany © djk71

Wracamy na kwaterę w sam raz na ognisko ;-)

Tak mieszkamy © djk71

Urlop czas zacząć © djk71

Przy wieczornym ognisku wpadamy na pomysł, że pójść w góry. Skoro jutro start to nic ciężkiego, ani długiego. Wybieramy pobliski Smerek. Tereska z Piotrem postanawiają do nas dołączyć. 

Ruszamy nieco później niż planowaliśmy, ale niezbyt nam to przeszkadza. Kupujemy bilety do Parku i już po chwili zaczynamy się zastanawiać czy to był dobry pomysł.

Ruszamy © djk71

Przed nami super błotniste podejście.

Jest i błotko © djk71

Kije idą w ruch. Tylko Anetka nie wzięła swoich. Do tego, o ile jej buty świetnie nadają się do marszu w terenie to… nie dotyczy to błota. O ile kijami się podzieliliśmy i teraz każdy ma po jednym to z butami już tak się nie udało - każdy został w swoich. Idziemy wolniej więc daję Teresce znać żeby szli swoim tempem, a my pójdziemy sami.
Im dalej tym trasa lepsza. Trochę lepsza, ale lepsza :-)

Droga © djk71

Widoki nagradzają wcześniejsze niedogodności.

© djk71

Im dalej idziemy tym częściej się zatrzymujemy żeby podziwiać krajobraz.

Uwielbiam Bieszczady © djk71

Jest pięknie.

Pięknie © djk71

Liczba zakazów w parku poraża.

I jak to zapamiętać © djk71


Uwielbiam te góry. Jedyne co mi przeszkadza to tłumy ludzi. Kiedyś było tu inaczej. Ale jak się wyszło na popularny szlak to nie ma co się dziwić.

© djk71

Docieramy na Smerek.

Smerek © djk71

Chwila odpoczynku i trzeba schodzić.

© djk71

© djk71

© djk71

Tereska z Piotrem już na dole. Kiedy mijamy Przełęcz Orłowicza zaczyna padać.

Leje © djk71

Do tego dochodzi burza. Powinniśmy się pospieszyć, ale warunki na trasie tego nie ułatwiają. Co chwilę ktoś siada na tyłku, albo inną częścią ciała sprawdza twardość podłoża…
Leje. Przestaje kiedy… jesteśmy na dole.


Zostaje nam ostatni odcinek asfaltem do domu. Czujemy zmęczenie, wycieczka wyszła czasowo dłuższa niż planowaliśmy. Mimo to dzielnie maszerujemy. Znajomi, którzy nas po drodze mijali samochodem mają wrażenie, że się pokłóciliśmy, bo idziemy kilka metrów od siebie. :-) A my po prostu idziemy każdy swoim tempem, co kawałek na siebie czekając -)

Kilometr przed domem zatrzymuje się obok nas samochód z … Tereską i Piotrem w środku - to znajomy podwozi ich z Wetliny. Chcą nas zabrać ale grzecznie dziękujemy, mam już końcówkę, a jesteśmy tak brudni, że dłużej trzeba by czyścić potem samochód niż byśmy nim jechali. Nie wiemy, że to był błąd. Kiedy auto odjeżdża następuje oberwanie chmury. O ile jeszcze przed chwilą byliśmy mokrzy to teraz jesteśmy przemoczeni.

Mimo to jesteśmy zadowoleni z wycieczki. Jedynie ja się zastanawiam, czy to był dobry wybór na dzień przed startem. Do tego zbyt ciężki i niezbyt wygodny plecak sprawił, że czuję ból w plecach. No cóż… maści, tabletki i zobaczymy co będzie rano.

Powrót z biegania :-(

Niedziela, 24 maja 2020 · Komentarze(2)
Ne dałem rady dalej biec, ale trzeba było wrócić do domu.
Okazało się, że spacerem też nie jest łatwo. Nie dość, że bolą mnie nogi, to jeszcze czuję się źle, słabo.
Do tego zrobiło się chłodno. Zakładam wiatrówkę jest lepiej.

Przez mostek do domu © djk71

Z trudem docieram do domu. Po wejściu nie mam siły żeby się schylić i rozwiązać sznurówki.
Ledwo jestem w stanie zjeść obiad. Do tego obtarłem obie nogi. To chyba wina skarpet - to te same, które załatwiły mnie przed Everestem.

Muszę odpocząć...

Powrót do Jaworzna

Czwartek, 2 maja 2019 · Komentarze(2)
Kiedy trzy miesiące temu ukończyliśmy zawody Silesia Race w Jaworznie wiedziałem, że jeszcze tu wrócę. Nie wiedziałem kiedy i jak, ale byłem tego pewien. Niemniej jednak nie spodziewałem się, że samochodem, ale tak wyszło. Nie było pomysłu co dziś zrobić z sobą, tym bardziej, że mimo iż pierwszy raz wstałem ok. 3:30 to finalnie wybraliśmy się z domu chyba już po dwunastej. Bywa.

Ruszyliśmy i od początku wiedziałem, że mam ochotę pojechać tam gdzie nie będzie ludzi, lub będzie ich mało. Czy tak miało być w Jaworznie mieliśmy się przekonać na miejscu. Dojechaliśmy, zaparkowaliśmy i ruszyliśmy na spacer. Już na pierwszym rozwidleniu ścieżek wybraliśmy tę mniej uczęszczaną, czyli... niewłaściwą :-) Zupełnie nam to nie przeszkadzało. Szliśmy sobie na azymut. W końcu i tak dotarliśmy tam gdzie chcieliśmy. A w sumie nigdzie nam się nie spieszyło.

Kolorowo tu :) © djk71

W oddali kolejny zbiornik © djk71

Selfie z małżonką © djk71

Pochodziliśmy po okolicy. Powspominałem sobie zawody i... poczułem zmęczenie.

Stromo tu © djk71

To nie najdłuższe schody w tej okolicy © djk71

Czułem je już jak wyjeżdżaliśmy. Chyba trochę przegiąłem na siłowni w ostatnich dniach, a miał to być tydzień odpoczynku. Do tego na spacerze doszło słońce i brak picia. Super profesjonalne przygotowanie przed Wingsem. Brawo.

Oczywiście plany na jutro również wpisują się idealnie w plan treningowy do zawodów. Po prostu idealny zawodnik ze mnie....  :-)

Po spacerze całkiem niezły obiadek i jeszcze rundka po centrum miasta.

Ktoś mi zasłania widok na Rynek © djk71

Która godzina? © djk71

Na koniec jeszcze kilka km w sklepie, ale tego już tu nie doliczałem ;-)

W sumie wszystko mnie boli, nie mam sił... nie wiem jak to będzie jutro...


Walking in the rain

Sobota, 27 kwietnia 2019 · Komentarze(2)
Miał być dwutygodniowy urlop. Odpoczynek od wszystkiego i od wszystkich. Zaplanowany już od kilku miesięcy. Miał być… Pełen treningów, zwiedzania i relaksu. Miał być… Nie wyszedł… Nie pierwszy raz w ostatnich kilku latach…

Zamiast tego został weekend w Bukowinie. Kosztem pierwszego w tym roku Bike Orientu i duathlonu w Katowicach. Ale co tam, czasem trzeba inaczej. Niestety prognozy pogody od dłuższego czasu nie były optymistyczne. I niestety sprawdziły się. Już sam dojazd mnie wykończył. Kolacja i łóżko.

Noc była ciężka więc zaspałem na poranne bieganie. Po śniadaniu udaje się jednak coś innego niż Krupówki (choć część osób wybrała to wyjście). Reszta nie patrząc na deszcz wybrała się na spacer do Doliny Kościeliskiej.

Woda z góry, woda na ziemi © djk71



Wszędzie mokro © djk71

Powolnym tempem dotarliśmy do schroniska na Hali Ornak.


On też nie wie co robić © djk71

Krótka przerwa i powrót już w mocnym deszczu. Szkoda tylko, że nie widzieliśmy gór… Ale to dla mnie tu nic nowego…

Gdybym wiedział, że taki będzie plan to pewnie spróbowałbym sobie to przebiec. Nie wiedziałem…

Kamień przynajmniej nie musi wybierać © djk71

Wielu rzeczy ostatnio nie wiem, nie chcę wiedzieć… Coraz częściej nie chcę nic wiedzieć… Wiedza nie zawsze jest czymś pozytywnym. Mam wrażenie, że Ci którzy nie wiedzą, albo potrafią zignorować tę wiedzę są szczęśliwsi…

Ja już o szczęściu nie marzę… Od wielu lat nie marzę już o niczym… Nie potrafię… Nie chcę… Niewiele ostatnio chcę… A nawet jak chcę to i tak nic z tego nie wychodzi…

Droga jakaś taka © djk71

Teraz najchętniej bym stąd wyjechał… tylko nie wiem dokąd… Już nigdzie nie jest dobrze.... Wszędzie jest źle…

Wędrowanie po Nijmegen

Środa, 10 kwietnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Bez roweru