Powrót do Jaworzna
Czwartek, 2 maja 2019
· Komentarze(2)
Kategoria Bez roweru, Polska niezwykła, śląskie, W towarzystwie, Z kamerą wśród...
Kiedy trzy miesiące temu ukończyliśmy zawody Silesia Race w Jaworznie wiedziałem, że jeszcze tu wrócę. Nie wiedziałem kiedy i jak, ale byłem tego pewien. Niemniej jednak nie spodziewałem się, że samochodem, ale tak wyszło. Nie było pomysłu co dziś zrobić z sobą, tym bardziej, że mimo iż pierwszy raz wstałem ok. 3:30 to finalnie wybraliśmy się z domu chyba już po dwunastej. Bywa.
Ruszyliśmy i od początku wiedziałem, że mam ochotę pojechać tam gdzie nie będzie ludzi, lub będzie ich mało. Czy tak miało być w Jaworznie mieliśmy się przekonać na miejscu. Dojechaliśmy, zaparkowaliśmy i ruszyliśmy na spacer. Już na pierwszym rozwidleniu ścieżek wybraliśmy tę mniej uczęszczaną, czyli... niewłaściwą :-) Zupełnie nam to nie przeszkadzało. Szliśmy sobie na azymut. W końcu i tak dotarliśmy tam gdzie chcieliśmy. A w sumie nigdzie nam się nie spieszyło.
Pochodziliśmy po okolicy. Powspominałem sobie zawody i... poczułem zmęczenie.
Czułem je już jak wyjeżdżaliśmy. Chyba trochę przegiąłem na siłowni w ostatnich dniach, a miał to być tydzień odpoczynku. Do tego na spacerze doszło słońce i brak picia. Super profesjonalne przygotowanie przed Wingsem. Brawo.
Oczywiście plany na jutro również wpisują się idealnie w plan treningowy do zawodów. Po prostu idealny zawodnik ze mnie.... :-)
Po spacerze całkiem niezły obiadek i jeszcze rundka po centrum miasta.
Na koniec jeszcze kilka km w sklepie, ale tego już tu nie doliczałem ;-)
W sumie wszystko mnie boli, nie mam sił... nie wiem jak to będzie jutro...
Ruszyliśmy i od początku wiedziałem, że mam ochotę pojechać tam gdzie nie będzie ludzi, lub będzie ich mało. Czy tak miało być w Jaworznie mieliśmy się przekonać na miejscu. Dojechaliśmy, zaparkowaliśmy i ruszyliśmy na spacer. Już na pierwszym rozwidleniu ścieżek wybraliśmy tę mniej uczęszczaną, czyli... niewłaściwą :-) Zupełnie nam to nie przeszkadzało. Szliśmy sobie na azymut. W końcu i tak dotarliśmy tam gdzie chcieliśmy. A w sumie nigdzie nam się nie spieszyło.
Kolorowo tu :)© djk71
W oddali kolejny zbiornik© djk71
Selfie z małżonką© djk71
Pochodziliśmy po okolicy. Powspominałem sobie zawody i... poczułem zmęczenie.
Stromo tu© djk71
To nie najdłuższe schody w tej okolicy© djk71
Czułem je już jak wyjeżdżaliśmy. Chyba trochę przegiąłem na siłowni w ostatnich dniach, a miał to być tydzień odpoczynku. Do tego na spacerze doszło słońce i brak picia. Super profesjonalne przygotowanie przed Wingsem. Brawo.
Oczywiście plany na jutro również wpisują się idealnie w plan treningowy do zawodów. Po prostu idealny zawodnik ze mnie.... :-)
Po spacerze całkiem niezły obiadek i jeszcze rundka po centrum miasta.
Ktoś mi zasłania widok na Rynek© djk71
Która godzina?© djk71
Na koniec jeszcze kilka km w sklepie, ale tego już tu nie doliczałem ;-)
W sumie wszystko mnie boli, nie mam sił... nie wiem jak to będzie jutro...