Wpisy archiwalne w kategorii

do 50km

Dystans całkowity:18349.28 km (w terenie 5573.23 km; 30.37%)
Czas w ruchu:1068:39
Średnia prędkość:17.17 km/h
Maksymalna prędkość:65.37 km/h
Suma podjazdów:18982 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:183 (100 %)
Suma kalorii:79661 kcal
Liczba aktywności:722
Średnio na aktywność:25.45 km i 1h 28m
Więcej statystyk

Drożdżówki

Środa, 18 czerwca 2008 · Komentarze(4)
Drożdżówki

Coś ciężko z jazdą w tym miesiącu, więc gdy syn wieczorem poprosił żebym rano pojechał po drożdżówki do Kwapisza (piekarnia w Miechowicach) - bez wahania się zgodziłem.

5:30 na rower i do Miechowic przez Rokitnicę. Zakupy i powrót przez las. Wjazd do lasu jeszcze inną alejką niż już ćwiczyłem. Przy drodze sarenki, długo stały zanim zdecydowały się uciec, kilka rozwidleń i... znów mnie miechowicki las wywiódł nie tam gdzie myślałem, że wyjadę. Nie pierwszy i nie ostatni raz, ale kiedyś poznam te wszystkie ścieżki.

Jako, że wylądowałem w Rokitnicy, powrót już asfaltem.
Szybko i krótko. Krótko, ale wystarczająco długo żebym zdążył się ubłocić... nawet nie wiem kiedy to się stało...

Spotkanie integracyjne

Piątek, 13 czerwca 2008 · Komentarze(6)
Spotkanie integracyjne

Jak co roku wyjazd integracyjny dla pracowników firmy. Inaczej niż co roku... bo ja dojeżdżam rowerem. Do pracy rano rower na bagażniku. W ciągu dniówki, rower przy biurku... ależ sympatyczne sąsiedztwo... niestety nie do pomyślenia na codzień. Musimy pomyśleć o parkingu rowerowym i może wtedy zacznę jeździć rowerem do pracy.

Po pracy ruszam kwadrans przed innymi. Mijam zatłoczone Gliwice i ruszam w stronę Świętoszowic. Tuż przed miasteczkiem zauważa mnie nasza poznańska ekipa więc chwila przerwy na krótką pogawędkę.

W Świętoszowicach odbijam na Rudy i parę kilometrów dalej słyszę melodię klaksonów - to kilka samochodów naszej ekipy mnie dostrzegło.

Później prawie do samych Szymocic (Nędzy) mija mnie ktoś ze znajomych. Fajna droga przez las i wioski, tylko ruch mógłby być trochę mniejszy.

W trakcie tzw. team buildingu... zawody na bmx-ach :-) Proste i szybkie, ale to kolejny akcent rowerowy.

Niestety powrót samochodem - rozpadało się straszliwie i odpuściłem.

Wrócę tu jeszcze... ;-)

Rodzinnie...

Sobota, 7 czerwca 2008 · Komentarze(17)
Rodzinnie...

Dziś pierwszy "dłuższy" wyjazd całą rodzinką. Nie tylko z Anetką i Wiktorem, ale również z Igorkiem.

Ruszamy lasem do Miechowic. Początek koszmarny, ciężka przeprawa przez ogromne pokrzywy, które najbardziej dają w kość Igorkowi.





Jakoś dajemy radę i spokojnie przez las dojeżdżamy do dziadków - "ani jednej glebki" u Igora... inaczej niż u Wiktorka... :-)

Wcześniej chwila przerwy w lesie w towarzystwie sympatycznego nauczyciela (również na rowerze).



Powrót trochę trudniejszy, widać zmęczenie u Igorka i glebki zdarzają się coraz częściej, tym bardziej, że sporo podjazdów. Ale daje radę.

Mimo zmęczenia pod pod blokiem zostaje z Wiktorem żeby... zrobić jeszcze parę kółek. Dzieci jednak mają niesamowitą energię...

Wycieczka wyjątkowo długa... czasowo... ale było fajnie... :-)

Na wariata...

Piątek, 6 czerwca 2008 · Komentarze(11)
Na wariata...

Obudziłem się dość wcześnie. dodałem wczorajszy krótki wpis i o 5:25 na rowerek. Szybko, krótko, przed pracą. Wczorajszą trasą i wbrew zaleceniom jakie dawałem wczoraj Wiktorkowi.

Mówiłem, że trzeba jeść żeby jeździć - pojechałem bez śniadania.
Mówiłem, że ślisko może być nie tylko po deszczu, ale również np. z powodu rosy - i było - za późno zauważyłem zakręt i zapomniałem, że trawa jest mokra - na szczęście tylko wybrudzony i lekkie otarcie kolana.

Ale i tak było fajnie, żałowałem tylko, że aparat został w domu. Przydałby się, wczoraj bażant na drodze, dziś sarny... Tylko gdzie ja go mam wozić... fajnie się jeździ, gdy plecak i sakwy zostają w domu...

Z innej beczki, chyba łańcuch już się za długi zrobił... czyżby pora na wymianę?

=========================================================

Pod wieczór odwiozłem żonę z dziećmi do znajomych, a ja na rowerek.

Przy okazji okazało się, że rano zgubiłem pompkę... :-(

Start z Ptakowic i znów na początku porażka. Zobaczyłem, że ktoś na rowerze skręcił z głównej drogi w pola więc za nim. Jak się po chwili okazało... za nią...
Ona się zatrzymała... nie wnikałem po co, a mnie po chwili droga się zwęziła, zarosła i po następnych kilkudziesięciu metrach zdałem sobie sprawę, że jestem w środku pola... nie wiem czego....

W każdym razie strasznie ciężko się po tym jechało. Kiedy stanąłem żeby zawrócić, bo z każdym metrem było coraz ciężej... przeraziłem się jak głęboko w to wjechałem... poplątane jakieś pnącza... ledwie rower odwróciłem.

Po powrocie na szosę... kryzys... rower przestał jechać... stwierdziłem, że dojadę do kościoła św. Mikołaja w Reptach i wracam. Przy kościele nie wyhamowałem, rozwaliłem mur więc... przy okazji przez dziurę zrobiłem zdjęcie...



Jako, że rower znów zaczął jechać to kontynuowałem przejażdżkę... na oślep, bez planu, nie zawsze do końca wiedząc gdzie jestem...
Mniej więcej trasa była następująca (mogłem coś pominąć):

Ptakowice - Repty - Stare Tarnowice - Opatowice - Rybna - Miedary - Wilkowice - Księży Las, Kamieniec - Zbrosławice - Ptakowice

W Zbrosławicach zacząłem mieć jednak wątpliwości gdzie jestem i dokąd mam jechać...



Stwierdziłem, że się ściemnia i pora do domu.

Krótko

Czwartek, 5 czerwca 2008 · Komentarze(10)
Krótko

Dziś pod wieczór krótki wyjazd z Wiktorkiem moją nowo odkrytą trasą w terenie.
Oj, coś Wiku miał dziś słabszy dzień, jakoś go strasznie teren zmęczył, marzył o asfalcie. Tak jak myślałem, po deszczu tam będzie ciekawie. Po ostatnich opadach już dziś mozna się było ubrudzić, szczególnie jak jeździ się tak jak mój syn... (co tam kałuże...)

Szybko

Środa, 4 czerwca 2008 · Komentarze(9)
Szybko

Jak na mnie bardzo szybko. Znów po 22. Szybko do bankomatu. Pogoda jednak podpowiadała... szybko, ale nie najkrótszą drogą... Posłuchałem jej i pojechałem przez Stolarzowice, Górniki, Wieszową, Grzybowice i Mikuczyce do Rokitnicy. Trochę okrężnie, zważywszy, że Rokitnica graniczy bezpośrednio z moim osiedlem :-)

Fajnie mi się jechało, szybko (jak na mnie). Noc sprzyja szybkości, bo człowiek się nie rozgląda tyle co za dnia. Do tego oczywiście w uszach pobrzmiewały bieszczadzkie rytmy... Ech, te wspomnienia...

Na osiedlu spotkałem kumpla, dobrą chwilę trwało zanim mnie poznał... nie widział mnie jeszcze w "obcisłym", w kasku... Był chyba w lekkim szoku... :)

Tak się zastanawiałem, jako, że z dystansami i wytrzymałością jest już trochę lepiej niż na początku, może czas powalczyć trochę z prędkością... Tylko czy to ma sens?

Lasek...

Wtorek, 3 czerwca 2008 · Komentarze(8)
Lasek...
Dziś znów wieczorem, choć wcześniej niż wczoraj. Na tyle wcześnie, że jeszcze dało się pojeździć po okolicznych lasach. Znalazłem fajną traskę po lesie (ok. 10km z możliwością wydłużenia) W sam raz na szybką przejażdżkę, kiedy czasu brak (jak ostatnio znów często się zdarza). Kółeczko lub dwa i spocić się można. Musi być tam ciekawie po deszczu... Pewnie wkrótce sprawdzę...

Ciemno

Niedziela, 1 czerwca 2008 · Komentarze(5)
Ciemno

Dziś w związku z wizytami cioć (nie dot. Kosmy), wujków, babć, dziadków... cały dzień zajęty. Na rower dopiero po 22 (stare nawyki), szybki kurs po okolicznych osiedlach. Chciałem jechać inną trasą, ale jak zobaczyłem, że jestem w czarnej koszulce, czarnych spodenkach i lampka powoli się domaga zmiany baterii to odpuściłem jazdę w całkowitych ciemnościach. Wystraszyłem się. Chyba potrzebna jakaś bardziej odblaskowa koszulka.

3 miejsce w Silesia Cup MTB 2008

Sobota, 31 maja 2008 · Komentarze(17)
3 miejsce w Silesia Cup MTB 2008

Niestety nie ja. Plany były inne, a wyszło jak zwykle. Ale tym razem wyszło... świetnie.

Nie udało mi się wystartować więc wcale mi się nie chciało przyjeżdżać. Wiku jednak bardzo nalegał, więc wziąłem chłopaków (i ich rowery) i pojechaliśmy do Chorzowa. Wiktor był zawiedziony, że z racji wieku nie może wystartować w normalnych zawodach ale w końcu skusił się na dziecięce (chociaż i tak wcześniej było: "Tata, co to jest 1km..."). Kiedy numer startowy zawisł na jego rowerze, Igor również poczuł chęć rywalizacji (czyt. posiadania numerka). Mimo, że jest młodszy niż regulamin przewidywał udało się go zapisać (jak się okazało było więcej takich maluchów).



I wtedy się zaczęło... prasa, radio, telewizja... :)



Po chwili start i jak burza poszedł Wiku.



I dawał tak, aż do końca...



Igor nie był gorszy, ledwie nadążyłem za nim biec wzdłuż trasy.



Były trudne chwile, ale jeżdżenie po trawie wbrew pozorom nie należy do łatwych...



Myślałem, że nie da rady, ale był dzielny i z uśmiechem na twarzy dotarł do mety.



W oczekiwaniu na wyniki zwiedziliśmy coś co dumnie nosiło nazwę targów.

Wiku w międzyczasie próbował sił w streetsurfingu i... dawał radę, nie wiem jak się można na tym utrzymać....





W końcowej klasyfikacji Wiku zajął 3 miejsce w swojej kategorii, Igu był poza podium, ale również dostał nagrodę ("tylko dwie").





Zmęczeni, upał był koszmarny, w końcu wrócilismy do domu.
"Duży" wyścig widzieliśmy tylko momentami, podobnie jak zawody BMX.


Wieczorkiem, po długiej przerwie (jak to spytał brat: brak czasu, czy celu - w sumie to sam nie wiem) wybrałem się na chwilkę na rower.
Tuż obok bloku spotkałem sąsiada i... zrobiliśmy wspólnie krótką rundkę po okolicznych lasach. Okazało się, że sąsiad tak często pedałuje po okolicy. Ale tak to jest jak się zna sąsiadów tak dobrze jak ja...

W sumie wyszedł sympatyczny dzionek, ale wciąż tęsknię za Bieszczadami...

Integracji ciąg dalszy

Sobota, 24 maja 2008 · Komentarze(4)
Integracji ciąg dalszy
Po wczorajszej integracji dziś zbyt późno się zebraliśmy i jedyne co nam się udało to obowiązkowy (wymuszony przez Igorka) wyjazd w teren.
Po dojeździe do granicy lasu słychać było tylko jeden krzyk: "Ani jednej glebki!!!". jeździ coraz lepiej.

Niestety my musieliśmy wracać na Śląsk, a reszta została się integrować dalej.

Dzięki za miłe spotkanie.