Wpisy archiwalne w kategorii

do 50km

Dystans całkowity:18349.28 km (w terenie 5573.23 km; 30.37%)
Czas w ruchu:1068:39
Średnia prędkość:17.17 km/h
Maksymalna prędkość:65.37 km/h
Suma podjazdów:18982 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:183 (100 %)
Suma kalorii:79661 kcal
Liczba aktywności:722
Średnio na aktywność:25.45 km i 1h 28m
Więcej statystyk

Świerklaniec - odreagować

Piątek, 31 lipca 2009 · Komentarze(0)
Świerklaniec - odreagować
Muszę odreagować. Ciężki dzień, ciężki tydzień. Ciężko.

Po obiedzie siadam na rower i do przodu. Niby chcę się wyżyć, ale nie chce mi się walczyć z terenem. Asfalt, gdzieś do przodu. Świerklaniec - dawno tam nie byłem. Spokojnie przez Stroszek, Radzionków i dalej przez ulubiony zjazd Wiktora (tzn. Wiku bardziej woli podjazd ;-) ). Niestety tu też chyba walczą z kanalizacją i część drogi rozkopana. Na zjeździe trzeba uważać na auta jadące z przeciwka.

Zbiornik Kozłowa Góra i mknę sobie wałem. Nawet mi się zatrzymywać nie chce. No może na chwilę tylko. Do parku nie wjeżdżam.

Wyjeżdżam na asfalt między stojące w korku samochody. Roboty drogowe :-) Mój pas jest na szczęście wolny. Dopiero po chwili pojawia się za mną "L-ka" - oj, ta pani mnie nie wyprzedzi… Trudno wszyscy pojadą moim tempem. Na pierwszym zjeździe zwalniam drogę i uciekam w osiedle. Jakiś lokalny festyn, nie zatrzymuję się, po co… Powrót przez Orzech i dalej tą samą drogę co poprzednio.

Potrzeba mi tego było.

Księży Las po raz kolejny

Niedziela, 26 lipca 2009 · Komentarze(0)
Księży Las po raz kolejny

Po porannej wycieczce Wiku wyciąga mnie na przejażdżkę. Wczoraj nas deszcz przestraszył, ale dziś pogoda ok. Cel - Księży Las. Wiku tu jeszcze nie był.Fajnie się tak jedzie z synem ;-)



Na miejscu chwila odpoczynku i czas wracać. Trzeba będzie znów częściej razem pojeździć.

Dookoła Polski - wyprawę czas zacząć

Poniedziałek, 13 lipca 2009 · Komentarze(0)
Dookoła Polski - wyprawę czas zacząć
Poranek wczesny szybki i… chyba lekko nerwowy. Dziś ekipa rusza w swoją wyprawę dookoła Polski. Po wspaniałym weekendzie wstajemy szybko i pakujemy się starając się im ni przeszkadzać.

Pyszne śniadanko, choć nie wszyscy mają apetyt - jednak emocje robią swoje. Schodzimy na dół. Tam już czekają rodzice Mateusza, przedstawiciele PTTK. Przygotowujemy rowery, jakoś to wszystko wolno idzie. W końcu dostajemy informację, że cały Urząd Miejski już czeka na nas. To nas mobilizuje i ruszamy.

Przed urzędem Pani burmistrz i… wszyscy pracownicy. Szok.



Krotka przemowa, zaproszenie do zwiedzenia urzędu (rezygnujemy - nie ma na to czasu) ) i w towarzystwie kamery, pilotowani przez Straż Miejską jadącą na sygnale ruszamy na wyprawę.



Tak naprawdę to rusza Asica, Młynarz i Mateusz. A my… tylko ich odprowadzamy do następnej miejscowości. Jedynie Kosma, Jpbike, Kinga i Pixon (którzy dojechali wczoraj wieczorem) będą im towarzyszyli przez kilka najbliższych dni.

Wyjeżdżająca ekipa robi wrażenie, ludzie wychodzą do okien, zatrzymują się na ulicach… Fajnie… :-)

Niestety, w Świbnej pora się pożegnać. Ostatnie wywiady.



Ekipa jedzie dalej, a my wracamy spakować i rowery i czas wracać do domu. Ech… zazdrościmy im.

Rekreacyjnie po Jasieniu z wariatami :-)

Niedziela, 12 lipca 2009 · Komentarze(3)
Rekreacyjnie po Jasieniu z wariatami :-)

Po wczorajszych zawodach dziś jazda rekreacyjna. Piotrek oprowadza (obwozi) nas po okolicy.



Trochę asfaltu, trochę terenu, wszyscy w doskonałych humorach. Fajnie tak się powłóczyć w doborowym towarzystwie.



Młynarz wyprowadza nas na górę. Górę piachu. To co nastąpiło później jest nie do opisania. Kosma, Piotrek i nasi chłopcy oszaleli. Były chwile grozy ale skończyło się dobrze… Powiem tylko, że… piach mieli wszędzie… :-)



Przed końcem rozdzielamy się jadąc zobaczyć 15 południk. Dziewczyny z Igorkiem wracają w tym czasie do domu.


Niestety tu też wandale dali znać o sobie. Komu przeszkadzała tabliczka? :-(

Przy wjeździe do Jasienia spotykamy tatę Piotrka - oczywiście na rowerze :-)

Młynarz Orient

Sobota, 11 lipca 2009 · Komentarze(5)
Młynarz Orient

Wczoraj dotarliśmy całą rodzinką do Jasienia w gościnne progi Młynarza i jego rodziny. Oprócz nas gościnę znaleźli tu również kosma100 oraz JPbike. Naturalnie obecna była również jahoo81.

W trakcie długiego, pełnego śmiechu, sportu i zabawy wieczoru do rąk naszych trafił… komunikat startowy dotyczący mających się odbyć następnego dnia zawodów Młynarz Orient 2009.

Przyznaję, że byliśmy nieco zaskoczeni. Nieco... to niezbyt właściwe określenie… Byliśmy bardzo zaskoczeni choć jeszcze nie widzieliśmy co nas tak naprawdę czeka.

Po śniadaniu udaliśmy się przed budynek bazy, gdzie organizator wręczył nam zestawy startowe zawierające mapy, karty startowe, długopisy oraz coś słodkiego na wzmocnienie.



Po omówieniu szczegółowych zasad ruszyliśmy na poszukiwania punktów.

Na "jedynce" jeszcze nieco rozkojarzeni zaczęliśmy szukanie ze złej strony ale dzięki temu mieliśmy okazję oglądać jak Kosma goni sarenkę… :-)

Odnaleźliśmy po chwili punkt i ruszyliśmy długim podjazdem w stronę drugiego.

Jedziemy dalej.



Dojazd do "dwójki" oznaczał trochę terenu, błota...



... ale też magiczne "pomniki" z poprzedniej epoki.



Przed kolejnym punktem czas na lody ;-)



Trójka to punkt ekologiczny gdzie możemy zobaczyć ponacinane drzewa w celu pobierania żywicy. Igorek szybko odnajduje punkt ;-)



Przy czwórce i wiekowych dębach trochę odpoczywamy tańcząc w mrowisku ;-)



Piątka pokazuje jakie piękne budynki wciąż niszczeją w naszym kraju.



Za to szóstka to wyśmienite miejsce na chwilę odpoczynku.



Przy siódemce powtórki z jedynki i poszukiwania punktu ze złej strony skrzyżowania.

Ósemka i dziewiątka sprawiły nam trochę problemu. Ruszyliśmy dobrze, ale potem chwila wahania sprawiła, że musieliśmy się trochę nabłądzić.

Dziesiątka już nie stanowiła żadnego problemu.

Na metę dojeżdżamy z czasem 3:33 i kompletem zdobytych punktów.



To jednak nie koniec. Po obiedzie następuje dekoracja i wręczenie nagród. Nie powiem co dostaliśmy bo… było tego mnóstwo. Dyplomy, koszulki, mapy… i milion innych fantastycznych problemów.



Jesteśmy w szoku. Nie tylko z powodu nagród, ale przede wszystkim z powodu organizacji. Biorąc pod uwagę to, że Piotr przyjechał do Jasienia wczoraj, a pojutrze wyjeżdża na 30-dniową wyprawę dookoła Polski aż trudno sobie wyobrazić kiedy zdążył to wszystko zrobić.

Zrobił to tylko po to żeby… nas zadowolić, żebyśmy byli szczęśliwi i miło wspominali tę wizytę. Niesamowite.
Dziękujemy Piotrze. Dziękujemy Asiu.

Dziękujemy również Rodzicom Piotra, którzy nie tylko znieśli ten nalot szarańczy ale jeszcze robili wszystko abyśmy czuli się tak jak najlepiej. I tak było. :-)

Z chłopakami

Czwartek, 9 lipca 2009 · Komentarze(7)
Z chłopakami
Dziś do południa przegląd wszystkich naszych rowerów. Na tyle na ile byłem oczywiście w stanie. W miarę wszystkie zrobione oprócz nieszczęsnych tarcz Wiktorka. Coraz częściej rozmawiamy o zmianie roweru. Może coś z tego będzie. Kiedyś.

Wieczorem Damian chce mnie wyciągnąć na "niebieski" ale Igor też chce na DŁUGĄ wycieczkę. Chwila wahania i oczywiście wygrywa Igu. Dołącza do nas też Wiktorek. Tak więc mam przejażdżkę w towarzystwie synów.

Dawali mi wycisk mimo terenu, piachu, burków...



Fajnie sobie tak wspólnie pokręcić prowadząc męskie rozmowy.
Igorkowi było mało chciał jeszcze ale pora była wracać i powoli się pakować. Niestety nadszedł czas kończyć urlop w Marianowie. Leniwy, nawet bardzo leniwy ale... bardzo fajny. Żal odjeżdżać.

Po powrocie Wiku zapodał mi fajny kawałek.


Po "górkach Damiana"

Czwartek, 2 lipca 2009 · Komentarze(22)
Po "górkach Damiana"
Najpierw szybka rundka do lasu z Igorkiem, a potem z Damianem na "jego" górki.

Fajnie przez lasek, szybkim tempem. Szybkim jak dla mnie, choć dalekim od tego, o czym pisał Scrubby :-)

Przed górkami Damian zapowiada, że powinienem dać radę z większością, tylko z dwoma mogę mieć kłopot. Jedziemy.

Zdyszany mijam kolejne podjazdy i zjazdy dochodząc do wniosku, że już tędy kiedyś jechałem. Nie całą, ale kawałkiem tej trasy.

Po kolejnym pokonanym podjeździe zatrzymujemy się i... to był błąd. Boję się z niego zjechać i sprowadzam częściowo rower.

Po chwili jesteśmy na asfalcie. I co? Ja nie dałem rady? Spoko. I to z tak słabą kondycją wjechałem wszędzie. :-)

Wszędzie do tej pory, bo okazuje się że asfalt to był tylko na chwilę, znów wjeżdżamy w lasek i przed pierwszym podjazdem łańcuch nie spada na najmniejszą zębatkę z przodu. Co więcej spada zupełnie. Staję i do końca wzniesienia już wprowadzam rower. Okazuje się, że to pierwsze z tych, na które miałem nie wjechać. Sprzęt sprawił, że nawet nie miałem okazji spróbować.

Kawałek dalej kolejne wzniesienie, gdzie jak mówi brat "mogę spróbować". Oczywiście próbuję. W połowie dwa razy podnosi mi przednie koło do przodu mimo, że leżę prawie na kierownicy. Przy trzecim podniesieniu koła odpuszczam. Koncówkę wprowadzam. Tym razem się nie udało.

Dalej już bez przeszkód jedziemy do domu. Fajna traska. Krótka ale pozwalająca się zmęczyć na niby płaskim Mazowszu.

Podobało mi się, spociłem się i... zmęczyłem się. Było to widać kiedy próbowałem zawiesić rower pod sufitem... ;-)



BTW: Dla tych, którym było mało opisu z Bike Orientu - jest już fotorelacja na oficjalnej stronie imprezy - oj działo się :-)

Po Bike Oriencie

Środa, 1 lipca 2009 · Komentarze(1)
Po Bike Oriencie

Po maratonie i rajdzie rekreacyjnym wylądowaliśmy w Marianowie. Idealne warunki żeby odpocząć. I co najważniejsze żeby pojeździć. Jest czas (w końcu mam urlop), jest teren (cała Puszcza Kampinoska przede mną), jest towarzystwo więc... siedzę w domu. Bo za ciepło. Zawsze jest jakieś "bo"...

Dziś jednak chłopcy wyciągają mnie na krótką rundkę, a potem Damian chce mnie przetyrać po "swoich" górkach. Ok, jedziemy. Dołącza do nas Wiku.

Jedziemy przez las dotrzymując tempa Damianowi. Niestety dość szybko Wiku zaczyna odpadać. Widać, że brak treningów na basenie i na sakurze daje znać o sobie. Niestety.



Nie dojeżdżamy do górek. Opuszczamy Damiana i wracamy z Wiktorkiem do domu.
Tym razem Damian mi nie pokazał gdzie moje miejsce... dzięki Wiktorowi. Pewnie jednak będzie jeszcze próbował.

Dziś do grona BS dołączył mój chrześniak :-)

Bike Orient - rajd rekreacyjny

Niedziela, 28 czerwca 2009 · Komentarze(2)
Bike Orient - rajd rekreacyjny

Po wczorajszej masakrze i wieczornym biesiadowaniu dziś rano śniadanko i szybkie pakowanie. Wrzucamy wszystko do samochodu i wraz z tymi, którzy jeszcze pozostali i mają siły ruszamy na rajd rekreacyjny.


Zaraz po starcie Anetka gubi śrubkę i musimy się zatrzymać. Śrubka znaleziona, wkręcona ale wszyscy już pojechali. Na szczęście przezornie wziąłem mapkę wczorajszego drugiego etapu, gdzie była zaznaczona również mapa dzisiejszego rajdu. Miejmy nadzieję, że nikomu nie przyszła do głowy zmiana trasy.

W końcu doganiamy Asicę i Kosmę eskortujące naszego Igorka. Tak jak myśleliśmy. Igorek nie będzie w stanie nadążyć za resztą. Nie szkodzi, w końcu to rajd rekreacyjny, a nie zawody.

Dostajemy informację, że Wiktor z Młynarzem decydują się przejechać całą trasę. Niedobrze. Nie mają picia, jedzenia ani żadnej kasy. Krótka dyskusja i zapada decyzja, że dziewczyny jadą z Igorkiem, a ja gonię chłopaków. Ja i pogoń… rewelacja. No ale cóż… spróbuję… Docieram do zamku w Majkowicach i… są.



Wiku chyba trochę zmęczony...



Jak to dobrze, że tu zrobili sobie przerwę. Dojeżdżam co prawda na jej koniec, ale ważne, że ich dogoniłem. Chcę im dać zaopatrzenie i kasę, ale Młynarz przekonuje mnie żebym jechał dalej z nimi. W sumie… mogę jechać.

Fajna trasa, szuter, trochę piasku i… przeprawa przez rzeczkę…



Na szczęście dziś przez mostek ;-)

Wiku wykorzystuje każdy powód żeby odpocząć...



Dalej podziwiam Flasha jak szaleje na "ostrym". Niesamowite. I po co ludzie płacą za przerzutki, amortyzatory…

Docieramy do Bąkowej Góry. Jeszcze tylko podjazd, na którym część osób wymięka i prowadzi rowery i… zasłużony odpoczynek.


Zdjęcie grupowe pożyczone od Michała Rosiaka.

Niektóre zdjęcia były robione przy wykorzystaniu profesjonalnych i bardzo drogich statywów.



Zaczyna straszyć deszczem ale na szczęście rozchodzi się po kościach.
Dworek na Bąkowej Górze



Jedziemy do Przedborza. Postój na rynku, uzupełnienie zapasów i… żegnamy się. Decydujemy się wracać, Dziewczyny z Igorem zaraz wrócą do bazy więc my też wracamy.

Spokojnym, bardzo spokojnym tempem docieramy do Ręczna. Jeszcze tylko wizyta na lokalnym cmentarzu gdzie są ponoć mogiły bohaterów Powstania Styczniowego. Nie udaje nam się jednak ich odnaleźć, choć spotykamy parę innych ciekawych nagrobków.



Pora na pakowanie rowerów, obiad w sympatycznym zajeździe i… oczekiwanie na kolejny Bike Orient :-)

Dziękuję wszystkim za fantastyczne towarzystwo i zabawę. Do następnego razu.

Bladym świtem po wielką podróżniczkę...

Niedziela, 21 czerwca 2009 · Komentarze(24)
Bladym świtem po wielką podróżniczkę...

Pobudka przed czwartą i 4:05 wyjazd na zabrzański dworzec po wracającą ze swojej wielkiej wyprawy Kosmę.

W drodze z Rokitnicy do Mikulczyc testuję nową ścieżkę rowerową. Jeszcze nie jest dokończona ale już mi się nie podoba jak zrobili skrzyżowania z drogami, zupełnie niepotrzebne uskoki. Mnie to nie robi różnicy ale te 3 cm dla dzieci i ludzi jeżdżących na cienkich oponach są chyba niepotrzebne...

No ale najważniejsze, że będzie ścieżka na tym bardzo ruchliwym odcinku drogi.

Na dworzec przyjeżdżam tuż przed pociągiem.



Oczywiście czekam z drugiego końca peronu. Kiedy w końcu zauważam Monikę jest już wypakowana.



Spokojnym tempem jedziemy przez śpiące jeszcze Zabrze. Nawet policjantom nie chce się reagować na to, że jedziemy obok siebie i nie zatrzymujemy się na STOP-ie.

Pod domem próba jazdy z przyczepką i... bez hamulców. Ona jednak jest wariatka!
Dziwnie ale da się jechać. Okazuje się to łatwiejsze niż... wniesienie przyczepki na czwarte piętro.

Monika! Wielkie gratulacje! Fantastyczna wyprawa. Jeszcze wieksze gratulacje ze pokonanie całej tej trasy w samotności.

P.S. Dowiedziałem się, że duńskie (?) piwa mają nawet po... 17,5% alkoholu!!!