Wpisy archiwalne w kategorii

do 50km

Dystans całkowity:18349.28 km (w terenie 5573.23 km; 30.37%)
Czas w ruchu:1068:39
Średnia prędkość:17.17 km/h
Maksymalna prędkość:65.37 km/h
Suma podjazdów:18982 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:183 (100 %)
Suma kalorii:79661 kcal
Liczba aktywności:722
Średnio na aktywność:25.45 km i 1h 28m
Więcej statystyk

Krótko, ale szeroko

Czwartek, 4 października 2018 · Komentarze(0)
Dziś podobna trasa jak ostatnio, ale tym razem na kołach 27,5+. I znów zaskoczenie. Szybciej niż na 29. Nie rozumiem tego. Być może chodzi o odważniejszą jazdę na nierównościach, których tu nie brakuje. Ale żeby aż tak? Dziwne.

Krótko po błotku

Środa, 3 października 2018 · Komentarze(0)
Miało być spotkanie z chłopakami z Rajzy, ale nie wyszło. Udało się tylko na krótko wyjść na rower. Powtórka poniedziałkowej trasy. Tylko, że po błocie i w deszczu. Ale o dziwo szybciej niż w poniedziałek. To dobrze.

Koszulka ze śladami trasy © djk71

Zabiegi skończone więc...

Poniedziałek, 1 października 2018 · Komentarze(0)
Ostatnia jazda z Anką skończyła się... w łóżku... I bez głupich domysłów, świntuchy :-)

Ja wylądowałem w łóżku. Wracając czułem znów ból w plecach, ale myślałem, że przejdzie. Nie przeszło. Nie potrafiłem nawet wyjść z wanny. Tabletki, maści i... nic. W niedzielę rano wizyta w szpitalu w Biskupicach, ale tam przepisano mi jedynie tabletki, które i tak już brałem.

Jak ja tego nie lubię © djk71


W poniedziałek rano bez dyskusji do Centrum Rehabilitacji... Dobrze, że teść mnie zawiózł, bo sam bym nie dał rady. Ledwo udawało się wejść do auta. Tam przez ponad tydzień robili ze mną różne dziwne rzeczy, ale efekt było widać, czasem nawet po chwili.
Dziś ostatni zabieg i... po obiedzie świeci słońce.

Oczywiście nie powinienem tego robić, ale postanowiłem choć na chwilę wyskoczyć na delikatny i krótki rowerek. Krótki był, delikatny trochę mniej, ale starałem się oszczędzać. Niestety czuję jeszcze plecy... Nie jest to już może wielki ból, ale czuję tam jakiś niepokój.
Miejmy nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej....

Bez sił

Piątek, 21 września 2018 · Komentarze(1)
Koniec września wiec trzeba jeszcze zaległy urlop wybrać. Myślałem żeby trochę pokręcić, ale jakoś nie bardzo mi się chciało zebrać. Kiedy w końcu wyszedłem postanowiłem zerknąć na strefę gdzie dziś odbywa się Piknik w Rytmie Firmy. Akurat trafiłem na przemówienia oficjeli, zerknąłem na stoiska, ale ponieważ nic mnie nie zachwyciło ruszyłem dalej.

Festyn na strefie © djk71


Ciepło, jak dla mnie za ciepło. Jadę ale bez chęci. Może w lesie będzie lepiej. Nie jest. Do tego omijając szlaban zahaczam o coś i ląduję na ziemi. Na szczęście kończy się drobnymi siniakami.

Zupełnie nie mam  ochoty pedałować. Wracam do domu. Nie dość, że dziś jazda nie sprawia mi przyjemności, to jeszcze nie mam sił. :-(

Bez chęci

Sobota, 8 września 2018 · Komentarze(0)
Ten weekend miałem spędzić na Festiwalu Biegowym w Krynicy. Miałem. Kolejna impreza, na którą nie pojechałem. Były też inne pomysły. Nic z tego nie wyszło. Po prostu nie miałem ochoty.
W końcu przebieram się i postanawiam choć chwilę pokręcić po okolicy. Ruszam w stronę lasu i... za ciepło, za duszno, za nudno.
Wracam do domu.

Z... Młynarzem :-)

Środa, 5 września 2018 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Ostatni raz z Piotrkiem jeździłem chyba prawie dwa lata temu w Żarach. Dawno... bardzo... Kiedyś mimo dzielącej nas odległości bywało częściej. Dziś też nie wierzyłem, że się uda, ale... się udało ;-) I przydał się dodatkowy rower :-)

Znów we dwóch © djk71

Pokręciliśmy po ciemku, po okolicznych lasach i osiedlach.

Nad stawem © djk71

Była okazja trochę porozmawiać, choć... tak naprawdę chyba obaj moglibyśmy gadać tyle, że byśmy jeździli do rana. Niestety nie było takiej możliwości.

Przed końcem jeszcze obowiązkowa przerwa na deser na strefie ;-) I trzeba było wracać.
Fajnie, że się udało, choć szkoda, że tak krótko.

Dziewiąty :(

Niedziela, 19 sierpnia 2018 · Komentarze(0)
Dziewiąty dzień wolnego. Dziewiąty dzień w domu. Dziewiąty dzień ładnej pogody. I gdyby nie to, że miałem dziś startować w półmaratonie w Wałbrzychu, byłby to dziewiąty dzień bez biegania i bez roweru. Biorąc pod uwagę, że kilka dni wcześniej też nic nie robiłem, to dwunasty, ale dziewiąty urlopowy.

Nie, nie pobiegłem dziś w półmaratonie. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy, nie licząc krótkiego zrywu nad morzem, pobiegałem raz, na zawodach w Rudzie i to na skróconym dystansie. Nie było więc sensu jechać na dzisiejszy półmaraton. Ale zmusiłem się do wstania rano i pojechania rowerem do Gliwic skąd moja ekipa ruszała w podróż do Wałbrzycha.

Krótka wizyta na Szarej, gdzie słońce nie świeci...

Tu nie świeci słońce © djk71


Krótka rozmowa z ekipą i oni ruszają w swoją stronę, a ja... do domu. Chodziło mi po głowie rano, że może gdzieś pojadę, pokręcę się po okolicy... ale ostatecznie nie mam chęci. Nie czuję radości z jazdy. Nie chce mi się.

Jak na Ukrainie (rowerze)

Wtorek, 7 sierpnia 2018 · Komentarze(3)
Weekend, jak często ostatnio, znów bez aktywności. Wczoraj oglądanie kolarzy na mecie Tour de Pologne w Zabrzu.
Dziś... kto wie jakby się skończyło gdyby... Marek nie chciał się przejechać na moim rowerze. Umawiamy się wieczorem w lesie. Wyjeżdżam wcześniej i robię rundkę po DSD i okolicy.

Kapliczka św. Barbary © djk71
Ładna ścianka © djk71

Na spotkanie przyjeżdżam już mocno zmęczony, choć za mną zaledwie 15 km.

Zamiana i obaj przeżywamy szok. Mnie przypomina się jazda na Ukrainie (dla młodszych: to taki stary rower) kiedy jeździłem jako dziecko na wieś. Marek też jest w szoku. No cóż... teraz tylko trzeba czekać, kiedy się wybierze na zakupy :-)

Kiedy się rozstajemy jest już ciemno i robi się miejscami... chłodno. Wracam najszybszą drogą... asfaltem.

Masa w TG , ale jednak bez masy

Piątek, 3 sierpnia 2018 · Komentarze(0)
Udało się w miarę wcześnie wrócić do domu, więc szybki obiadek i na rower. Nie do końca wiem czy chcę się bardzo męczyć w taki upał więc wybór pada na Tarnowskie Góry. Dziś odbywa się tam Masa Krytyczna śladami niedzielnego etapu Tour de Pologne (jego tarnogórskiej części).

Jeśli się nie mylę to ostatni raz na masie krytycznej byłem... sześć lat temu. Szmat czasu. Zdarzyły się w międzyczasie jeszcze grupowe przejazdy jak trasą Leśnej Rajzy, Śląskie Święto Rowerzysty, WOŚP, czy jakiś rodzinny rajd, ale na masie nie byłem już naprawdę dawno.

Na Rynek dojeżdżam w towarzystwie spotkanego koło Kopalni Srebra rowerzysty (o ile pamiętam Błażeja). Na miejscu rozglądam się, czy nie ma kogoś znajomego, ale nie udaje mi się nikogo dostrzec. Szkoda.

Masa w Tarnowskich Górach © djk71

Chwila zastanowienia i... nie, to jednak nie dla mnie. Jakoś nie mam ostatnio nastroju na towarzystwo ludzi. Kręcę się chwilę po parku.

W parku © djk71

W pewnym momencie widzę dziwny pomnik. Szachownica tutaj?

A co to za szachownica © djk71

Po chwili już wiem co to.

I wszystko jasne © djk71

Tuż obok cmentarz wojenny.

Cmentarz wojenny © djk71

Kiedy widzę tablicę mam wrażenie, że to za ogrodzeniem.

Dopiero po chwili dostrzegam, że jestem w jego środku.

Zarośnięte, ale zadbane © djk71

Szkoda, że niektórym i takie miejsca przeszkadzają...

I kto z młodzieży wie co tu był napisane? © djk71

Jadę dalej. Jakoś mi się nie chce wracać do domu. Zaliczam podjazd ze Zbrosławic do Wieszowy, stamtąd też nie najkrótszą drogą jadę dalej. Docieram na wiadukt nad A1, niestety średnio nadający się do jazdy.

Nie do jazdy © djk71

Dalej jest lepiej, ale tylko trochę. Wyjeżdżam w Grzybowicach i postanawiam dojechać do domu niebieskim Zabrzańskim Szlakiem Rowerowym.

Mimo, że wiem gdzie mam jechać i tak momentami nie jestem pewien, czy jestem na szlaku. Szczytem wydaje się być przejazd przez strumyk, którego na szczęście dziś nie widać... Do tego ta niby furtka.

Zabrzański Szlak Rowerowy - wstyd © djk71

Dalej też jest średnio... w końcu mam wybór... albo wjazd na cmentarz - niestety furtka zamknięta, albo zgodnie ze szlakiem.... wjazd na teren kaplicy cmentarnej - niestety i tu furtka zamknięta.
I co teraz? Powrót? Kilka kilometrów? Super. Brawo miasto Zabrze! Nie przypadkiem Gliwicka Rada Rowerowa oceniła ten szlak jako najgorszy w okolicy.

W końcu udaje mi się wyjechać przez teren Uniwersytetu Medycznego.


Chechło, Gwarek i nie tylko

Środa, 1 sierpnia 2018 · Komentarze(0)
Ciężki dzień, ciężki tydzień, ciężko ogólnie... I nie chodzi o temperatury, choć one pewnie też nie pomagają. Jakoś tak... próbowałem poukładać trochę spraw, ale nic z tego nie wyszło. Szkoda.

Wieczorem waham się chwilę czy wychodzić coś robić przy takiej pogodzie, ale przecież nie raz jeździłem w dużo gorszych warunkach. Co ja piłkarz jestem? Jadę.

Bez celu. Po prostu pokręcić i pomyśleć. Mimo pogody jedzie się fajnie.

Przed Nakłem krótki postój na przejeździe.

Pociag za pociągiem © djk71

Rzut oka na pałac w Nakle. Niestety, kiedyś zapowiadało się, że go odnowią, ale chyba nic z tego.

A mogło być tak pięknie © djk71

Jadę w stronę Chechła. Omijając jeden z leśnych szlabanów nie mieszczę się i opieram się o drzewo. Na szczęście bez większych obrażeń.

Tu ponoć też sinice zawitały © djk71

Rzut oka na jezioro i czas wracać. Koło jednostki nie wyrabiam na zakręcie i ląduję w piachu. Na szczęście miękko i też bez obrażeń.

W Tarnowskich Górach rzut oka na nową (dla mnie) figurkę Gwarka wg Alojzego Niedbały...

Gwarek w TG © djk71

... i czas wracać do domu. Dobrze, że wyszedłem choć na chwilę.