Wpisy archiwalne w kategorii

Samotnie

Dystans całkowity:21585.71 km (w terenie 5808.48 km; 26.91%)
Czas w ruchu:1576:37
Średnia prędkość:14.75 km/h
Maksymalna prędkość:175.00 km/h
Suma podjazdów:51821 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:186 (98 %)
Suma kalorii:418539 kcal
Liczba aktywności:1409
Średnio na aktywność:17.68 km i 1h 07m
Więcej statystyk

Jaka Wigilia taki cały rok, czyli Wesołych Świąt

Sobota, 24 grudnia 2016 · Komentarze(5)
Ponoć jaka Wigilia taki cały rok. Nie wierzę w przesądy, ale na wszelki wypadek wyszedłem choć chwilę potruchtać ;) Tym razem na strefie. Sucho i spokojnie. Niezbyt wiele, ale zawsze coś jest więc szansa, że cały rok będę biegał. Boję się tylko żeby to nie było bieganie po sklepach, bo te dziś jak zwykle też zaliczyłem...

Wesołych Świąt © djk71

No i jeśli ma być taki cały rok to nie wiem, czy mam się cieszyć, czy smucić, bo dzień zacząłem od pracy... Co prawda był to koniec wczorajszego dnia, ale zakończyłem go już dziś o 1:30. Na szczęście to nie była praca firmowa... :-)

A z akcentów rowerowych to tuż przed kolacją wigilijną dotarły w końcu zamówione 15 dni temu (!) opony.Lepiej późno niż wcale, ciekawe jak się sprawdzą.

Zobaczymy jak się sprawdzi © djk71

Spokojnych Świąt Wam wszystkim życzę (i sobie też) :-)


99,9 + 2,4 = Big Noise

Czwartek, 15 grudnia 2016 · Komentarze(8)
Wczoraj waga pokazała 99,9kg :-( Co się dziwić skoro nic (oprócz jedzenia) nie robię. Nie jeżdżę, nie biegam, nie ćwiczę, prawie nie pływam... brak motywacji, brak planów... No dobra, wpisałem w kalendarz przyszłoroczne imprezy rowerowe, ale co z tego będzie nie wiadomo. Przydałby się też jakiś cykl imprez biegowych, gdzieś tu na Śląsku, ot tak żeby był powód do ćwiczeń.

No i wczoraj pojawił się jeszcze cel. Zupełnie niespodziewanie. Pojechałem spotkać się z chłopakami z Leśnej Rajzy, którzy zaplanowali spotkanie w sprawie przyszłorocznej wyprawy. Szczerze powiedziawszy nie w głowie mi była wyprawa, chciałem po prostu spotkać choć na chwilę kilka sympatycznych osób, których ostatnio rzadko mam okazję widzieć na rowerach. I nie chodzi o to, że oni nie jeżdżą... :-)

Miało być spotkanie, a wystarczyło 15 minut i w głowie się odezwał ten diabełek, który od razu zawołał: Jedziesz!!!

Nie będzie to takie proste, bo przeciwności jest sporo, ale zobaczymy, spróbuję. Błogosławieństwo żony jest :)

Dziś zmiana opony z tyłu i krótki wieczorny test, czy wszystko jest ok. Z tyłu tak. Z przodu niby też, ale X-King 2,4 na zmrożonym śniegu to porażka. Nie ślizga się, ale albo dawno nie jeździłem po śniegu, albo to jest najgłośniejsza opona jaką miałem. Nigdy nie słyszałem takiego hałasu. Jeśli pojadę w sobotę na Zimowe KoRNO, to... chyba ze słuchawkami, bo inaczej ogłuchnę. Po prostu szok.

Niby śniegu dużo nie ma, ale trzeba uważać © djk71

Krótka rundka po okolicy. Rzut oka na pomnik górników. Ciekawe, czy kiedyś go odnowią.


Pomnik wciąż zniszczony © djk71

I czas wracać do domu. Raz, że chłodno, dwa, że późno.
Chciałbym wrócić do treningów.

Z innej beczki, dziś dopiero zobaczyłem fragment koncertu, na którym Robert Brylewski się zabawił z organizatorami koncertu w Gdańsku :) Nie tylko słynne już koszulki, ale przede wszystkim idealnie dobrana setlista - szacun Robert!




Bez efektów

Piątek, 9 grudnia 2016 · Komentarze(0)
No i bez zmian. Wczoraj zacząłem się zastanawiać, czy problemy z oddychaniem to nie wspomnienia z dzieciństwa. Może, ale jak się tego pozbyć? Nie mam pojęcia.

Oddychanie głupcze!

Czwartek, 24 listopada 2016 · Komentarze(7)
Długa przerwa w pływaniu. I nie tylko w pływaniu...

Po kwadransie mam dość. Czy to ma sens? Utknąłem w miejscu. Nie potrafię oddychać. Nie potrafię tego nawet bez pływania, stojąc w wodzie. Stoję i oddycham pod wodą - większość osób wtedy uspokaja oddech, odpoczywa, a ja... nie. Kiedy kończę oddychać pod wodą (nawet stojąc) to dopiero wtedy oddycham z ulgą i próbuję uspokoić oddychanie. Mam jakąś blokadę. Strach. I nie wiem przed czym. Nie potrafię tego w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć. Ale muszę to przezwyciężyć. Tylko jeszcze nie wiem jak.

Bez powietrza, czyli #kogonieslychac

Piątek, 28 października 2016 · Komentarze(0)
I znów za diabła mi nie idzie z tym powietrzem. Jak się zatnę to już do końca boję się, że mi go gdzieś zabraknie i d..pa blada... Wszystko inne też się od razu sypie i trening bez sensu :-) 

A może to dlatego, że ostatnio mi powietrza wszędzie brakuje... Jakoś się duszę... wszystkim... Poziom tolerancji bliski zeru, poziom agresji... sto. Nie potrafię, a może nie chcę się już godzić z tym wszystkim. Tyle, że się nie da. Musiałbym wszystko rzucić i wyjechać gdzieś gdzie jeszcze można żyć z dala od pośpiechu, od internetu, od ludzi, od wiadomości, od dobrej zmiany...

Dobra zmiana... Od kilkudziesięciu lat słucham Trójki. Czasem częściej, czasem rzadziej, ale wciąż słucham. Codziennie w drodze do pracy słucham Antyradia żeby się obudzić... poza piątkiem. W piątek rano jest obowiązkowa Trójka i Wojtek Mann. Uwielbiam Jego spokojny głos, choćby nie wiem jak długi i ciężki był tydzień to kilka słów p. Wojtka sprawiają, że się uspokajam, dociera do mnie, że właśnie zaczyna się weekend. I nie ważne o czym mówi, może to być nawet prognoza pogody.

Dziś było tak samo. I jak zwykle pojawił się z książką redaktor Nogaś. Niestety... po raz ostatni. Uwielbiałem słuchać przekomarzania się obu Panów, tego jak rozmawiali o nowych pozycjach na rynku wydawniczym. Zawsze żałowałem tylko jednego, że pod koniec audycji nie dało się w aucie kliknąć opcji "Kupuję to!". Tak potrafili w kilka minut zachęcić do zapoznania się z nową lekturą. To już niestety czas przeszły. Redaktor Nogaś, podobnie jak wielu innych po wielu latach pracy w Trójce pożegnał się z rozgłośnią...

Często się mówi... Coś się kończy, coś się zaczyna... Tu niestety się tylko kończy... Szkoda... Nie to nie jest właściwe słowo... Jestem wściekły! Wściekły, że nawet tu wepchali swoje łapska... nawet tu... Tylko dlaczego nam to robią? Nie rozumiem. Nie chcę rozumieć... Nie potrafię... Tak jak nie potrafię oddychać w wodzie...


60 rocznica Powstania Węgierskiego

Niedziela, 23 października 2016 · Komentarze(0)
Takich rzeczy może człowiek się dowiedzieć (albo sobie przypomnieć) włączając TVP Sport. Oczywiście na innych kanałach TVP też. Ciekawe, czy rocznice powstań śląskich też tak będą wyróżniane... Nie przeczę, rewolucja węgierska była ważna i tragiczna, ale czy naprawdę na kanale sportowym musimy manifestować naszą miłość do Orbana?

Dziś krótka wizyta na basenie. Mimo niedzieli zupełna pustka. Czyżby dlatego, że w porze obiadowej i wszyscy wybrali karminadle?
Całkiem przyjemnie mi się pływało, połowa kraulem, połowa na grzbiecie. Wciąż szału nie ma, ale dziś spokojnie. no, w każdym razie spokojniej niż zwykle. I mimo, że krótko, to wróciłem zmęczony.

Brak powietrza

Czwartek, 13 października 2016 · Komentarze(0)
Przeziębienie wciąż nie puszcza, ale propozycja basenu zaakceptowana :-)
Szału nie ma, ale coś się dzieje. Są chwile, że zaczyna mi się podobać... a potem trzeba nabrać powietrza... i wszystko się wali.
Sporo ćwiczeń w tym zakresie przede mną.

Ogólnie jakoś mi brakuje powietrza ostatnio. W domu, w pracy, wszędzie.

Basen mimo choroby

Czwartek, 6 października 2016 · Komentarze(2)
Kategoria Samotnie, śląskie
Od tygodnia rozłożyła mnie choroba. Już na sobotnich warsztatach TI było kiepsko, ale kolejne dni to już porażka. Kaszel, katar, ból gardła i ogólne osłabienie. Jako jednak, że umówiłem się dziś na kolejną walkę z wodą to idę. Albo się wyleczę, albo mnie zupełnie rozłoży i nie pojadę w sobotę na Bike Orient.



Na basenie walka z wiatrakami. Teorię znam, ale w praktyce ciężko to wszystko spamiętać i się na tym skoncentrować. Tomek jednak jest cierpliwy i pod koniec mimo, że szału nie ma (żeby nie powiedzieć, że wciąż jest fatalnie) to mam wrażenie, że coś drgnęło. Były momenty kiedy czułem wyraźny postęp, by po chwili znów wszystko rozwalić. Brakuje mi spokoju i rozluźnienia. Ale będę walczył dalej.

Forrest Gump i kawa

Czwartek, 29 września 2016 · Komentarze(4)
Tym razem bieganie po lesie. W sumie fajniej. Ciszej, spokojniej. Nie tak twardo. Tyle, że szybko robi się ciemno. Końcówka wypatrując dzików :-) I każdy podbieg kończy się marszem. Ale ogólnie biegło mi się dobrze. Momentami tak jak bym chciał docelowo. Niekoniecznie szybko, ale bez wysiłku. Choć oczywiście to bez wysiłku to obecnie jest żartem, po puls sporo powyżej 180, a momentami nawet ponad 190. Mimo to cieszę się, że pobiegałem.  Sprawiło mi to przyjemność.

Taką samą jak ostatnio picie kawy.

Jednak lubię © djk71

Przez całe lata piłem po kilka dziennie. Dużych, czarnych, mocnych i gorzkich. Najpierw jak wszyscy parzone, tzw. plujki, potem z ekspresów, rozpuszczalne... Aż po ponad dwudziestu latach rzuciłem to. Z dnia na dzień przestałem. I nie brakowało mi tego. Czasem zaciągnąłem się aromatem i wystarczyło mi to. Kilkukrotnie w ciągu ostatnich trzech lat skusiłem się na jakieś pojedyncze filiżanki, ale nie sprawiały mi przyjemności. Do czasu. Do tegorocznego wyjazdu do Włoch. I tam się zaczęło. Znów piję kawę. Choć teraz zwykle tylko jedną, małą (choć mocną) dziennie.

Uwielbiam ten zapach parzonej kawy i potem te kilka gorących łyków, mmm.... I mimo, że wciąż testuję różne gatunki w poszukiwaniu tej najlepszej (i akceptowalnej cenowo) to jak na razie każda sprawia mi przyjemność.

A co do przyjemności z biegania, to dodatkowo świetnie pozwala rozładować emocje. Niestety do czasu. Nie mija godzina i emocje znów wracają. Niestety te negatywne. Może po prostu nie można być szczerym. Może trzeba oszukiwać w domu, w pracy, w życiu. Przepraszam, nie oszukiwać... mówić to co inni chcą usłyszeć... I wtedy jest spokój... tzn. inni mają spokój... Albo trzeba biegać non-stop. Jak Forrest Gump. Run Forrest, run! Run Darek, run! Run away!

I po chorobie

Piątek, 23 września 2016 · Komentarze(6)
Wczoraj wieczorem połknięta ostatnia pigułka więc dziś czas coś zrobić. Jako, że rower ostatnio w odstawce, pływać będę mógł dopiero za tydzień, to pozostało bieganie. Jak to dumnie brzmi. A tak naprawdę to truchtanie. Do tego wciąż przeplatane marszem. No, ale co zrobić, jak po kilkudziesięciu metrach puls od razu skacze powyżej 180? A przecież "biegnę" tak, że wolniej się nie da.

No, ale nic, miało być bez marudzenia więc fajnie, że wyszedłem i nie zawróciłem (choć diabełek szeptał już: Wróć do domu!). To, że słabo to tylko powód żeby wyjść o raz kolejny. Tym bardziej, że przede mną dwie imprezy, w tym jedna biegowa i jedna przygodowa. Jest motywacja żeby się ruszać.