Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Po Święcie Niepodległości

Czwartek, 12 listopada 2015 · Komentarze(3)
Wczoraj miałem chęć w końcu pojeździć. Jednak siąpiący o poranku deszcz skutecznie mnie do tego zniechęcił. Ponadto wybieraliśmy się świętować do Chorzowa, a zbyt późno wstałem żeby pokręcić przed wyjazdem.

W okolicach Stadionu Śląskiego zapowiedziano trochę atrakcji dla dzieci oraz zwiedzanie samego stadionu. Udało się namówić znajomych, więc w miłym towarzystwie odczekaliśmy 1,5 godziny na wejście :) Chłopcy w tym czasie korzystali z przygotowanych atrakcji. Mimo, że nie było ich zbyt wiele to wydawali się zadowoleni.

Po wejściu na stadion okazało się, że można z jednego tarasu zerknąć na plac budowy i... po 2-3 minutach można było opuścić atrakcję :-(

Stadion Śląski wciąż w budowie © djk71


Pozostał lekki niedosyt, ale najfajniejsze było to, że była okazja spotkać się ze znajomymi i przez kilka godzin miło pogawędzić.

Po powrocie mokre ulice wciąż nie zachęcały do jazdy i ostatecznie odpuściłem.

Dziś za to kolejny marszobieg, i znów w towarzystwie ;-) Oby tak dalej.

5x 5B-3M

Po Jurze bez sił

Niedziela, 25 października 2015 · Komentarze(8)
Wczoraj wracając ze szkolenia, padł pomysł wypadu rowerowego. Mimo, że półtora miesiąca już nie jeździłem, to kolorowa Jura sprawiła, że bez wahania się zgodziłem. Mieliśmy nadzieję, że ktoś jeszcze do nas dołączy, ale finalnie ruszyliśmy we dwóch z Krzyśkiem.

Start tam gdzie wczoraj się pożegnaliśmy, czyli Skały Rzędkowickie.
Ruszamy i od razu pierwszy podjazd, choć niezbyt ostry to daje w kość. Wjeżdżamy na górę i sapiąc jedziemy dalej. Krótki postój przed Górą Zborów. Niestety tam zakaz jazdy rowerem.

W tle Góra Zborów © djk71

Potem Podlesice i zaczyna się walka z piaskiem, a co za tym idzie walka z pulsem - 170-180 to standard, powyżej też nie dziwi.
Oprócz piachu pełno skałek. Krzysiek wniebowzięty ;-)

Skałek w okolicy pełno © djk71

W Bobolicach chwila przerwy. Niby dopiero 13km za nami, ale teren daje w kość. Ciepła herbatka jaką Krzysiowi przygotowała żona jest miłą niespodzianką :-)

Brama Laseckich © djk71
Odbudowany zamek w Bobolicach © djk71

Na zamku ponoć straszy :-)

Biała Dama? © djk71

Jedziemy dalej do Mirowa, trochę inną drogą niż znałem, przy skałkach. Krzysiek namawia mnie na wejście do jaskini. To jednak nie dla mnie.

Wejście do jaskini © djk71
Też bym się cieszył wychodząc :) © djk71

Tak samo jak wspinaczka, nie wspominając już o takich rzeczach...

Wariat © djk71

Brakuje słońca, ale i tak jest pięknie :-)

Pięknie tu © djk71

Mijamy Mirów

Zamek w Mirowie © djk71

I jedziemy do Niegowej, a stamtąd Moczydło i Łutowiec.

Tu odcięło mi prąd © djk71

Tu, po zaledwie 25km zupełnie odcina mi prąd. Nie jestem w stanie pokonać najprostszego podjazdu. :-(

Decydujemy się na zmianę trasy i przez Mirów i Kotowice zmierzamy do samochodu. Jak będą siły to może jeszcze tam zrobimy małą pętelkę.

Mimo, że jedziemy asfaltem to nie jestem w stanie pokonać obecnej średniej czyli... 12,5 km/h. Podjazd przed Kotowicami jadę z prędkością 5-6 km/h... Jeszcze próba ratowania się batonikiem, ale wiem, że to nic nie pomoże.

W Górze Włodowskiej znów skręcamy w  teren i zaczynają się poszukiwania ciekawostek w kamieniołomach :-)

Kamieniołom © djk71
Podjadę © djk71

Po chwili docieramy na parking i nie ma już mowy o żadnej dodatkowej pętelce... Ja bym już nie dał rady.

Zaraz meta © djk71

Zmęczony, zły na swoją kondycję (ale co się dziwić jak się nic nie robi, a waga wskazuje prawie 100kg), ale zadowolony, że udało się mimo wszystko pojeździć. I spędzić miło dzień. Dzięki Krzychu :-)


Rower na wieszak

Sobota, 10 października 2015 · Komentarze(16)
Finałowa edycja Bike Orient, czy Silesia Race? Trudno zdecydować się co wybrać. Pierwszy to klasyk, czyli obecność obowiązkowa. Drugi to nowość, do tego blisko i znajomi się tam wybierają. Koniec końców wybieram jednak BO, ostatnia chyba możliwość spotkania tylu znajomych w tym roku. W ostatnim terminie wpłacam tańsze wpisowe i... dwa dni później rozkładam się zupełnie. Jeszcze walczę przez kilka dni w pracy, ale już nie mogą tam mnie znieść więc w końcu idę do lekarza i... łóżko...

Czyli nie jadę ani tu, ani tu... :-( Czyli nawet nie będzie okazji pożegnać się ze ze znajomymi, zamknąć sezonu. Bo nie sądzę, aby udało się jeszcze gdzieś w tym roku pojechać...

Czas rower powiesić na haku. Szczególnie, że jest gdzie :-)

Rower wisi © djk71

Mam nadzieję, że nie do wiosny. Że uda się go dosiąść wcześniej ;-)

Powodzenia dla tych co dziś startują i do zobaczenia!

Sen

Niedziela, 27 września 2015 · Komentarze(11)
Kiedy wspominam mieszkanie w akademiku w Krakowie, zawsze przychodzi mi do głowy jedna rzecz, której się tam nauczyłem. Opanowałem do perfekcji sztukę spania, a właściwie zasypiania. Bez względu na to, która była godzina, ile osób było w naszym czteroosobowym pokoju (a bywało czasem kilkukrotnie więcej) to... potrafiłem się położyć i w momencie zasnąć. I wtedy już nic mnie nie ruszało. Po prostu spałem.



Wykorzystuję to do dziś. Kiedy mam ochotę zasnąć, zamykam oczy i śpię. W momencie, w ciągu minuty.

Słynne stały się już moje 7-minutowe drzemki samochodowe. Kiedy czuję się zmęczony za kółkiem, zjeżdżam na najbliższy parking, ustawiam budzik w komórce na 7 minut, zamykam oczy i śpię. Jeśli po obudzeniu czuję się jeszcze senny, to dodaję 2-3 minuty i potem już wstaję na dobre. Zwykle wystarcza, aby spokojnie dotrzeć do domu.

W trakcie naszej trzysetki zasnąłem ponoć na 2-3 minuty i wstałem jak nowo narodzony :)

Chwila przerwy w Markach © amiga

Czasem żałuję, że tak się nie da w pracy. Są dni kiedy człowiek czuje się zmęczony i ledwie siedzi przy komputerze. Nie pomaga kawa, cola... Wydaje się, że gdyby mógł się wtedy przespać przez chwilę, wróciłby do pracy znów pełen energii i jego wydajność byłaby o wiele większa, niż wtedy kiedy siedzi i walczy z zamykającymi się oczami.

No właśnie... zawsze tak potrafiłem, a teraz mam z tym problem. Budzę się około 3-ciej nad ranem i nie potrafię zasnąć. Męczą mnie myśli. Różne. Kiedy próbuję się ich pozbyć i zasnąć jak zwykle... zaczynam czuć się winny. Winny tego, że chcę spać, że tracę czas kiedy mógłbym coś robić... Tylko nie wiem co...

Powiedz Mu o swych planach...

Czwartek, 24 września 2015 · Komentarze(7)
Ktoś kiedyś powiedział "Jeśli chcesz rozśmie­szyć Bo­ga, opo­wiedz mu o twoich pla­nach na przyszłość." Bez względu na to czy to Bóg, Allah, Budda, czy ktokolwiek inny, a może po prostu zwykły los... Nie trzeba Mu nic mówić... On sam bezczelnie podsłuchuje i robi sobie z nas jaja...

Wtedy kiedy wydaje się, że jest choć cień szansy, że coś się poukłada, znienacka człowiek dostaje obuchem w łeb. Kiedy jednego dnia na twarzy zaczyna gościć uśmiech, drugiego ten ktoś tam gdzieś daleko to dostrzega i postanawia, że trzeba to wyrównać wiadrem łez...

Kiedy człowiek ośmiela się marzyć i zaczyna sobie stawiać cele. Ba, nawet dzieli się z nimi z innymi, On to zauważa i pięć minut później dzwoni z "dobrą" nowiną, po której odechciewa Ci się cokolwiek planować, do czegokolwiek dążyć, bo to i tak nie ma sensu. Nie ma się na to żadnego wpływu.

Dziś kolejny, z nielicznych w tym roku, dzień urlopu. Wzięty ot tak, żeby odparować... Mógłbym pójść do pracy i walczyć przez cały dzień ze sobą, ze swoimi myślami, aby skupić się na pracy, na swoich obowiązkach... ale nie miałem na to siły... Jutro, pojutrze pewnie też nie będzie łatwiej, ale jak zwykle będę musiał dać radę...  Szkoda brać więcej urlopu... pewnie niestety będzie jeszcze potrzebny...

Urlop i nawet przez myśl nie przechodzi żeby pójść na rower... To już po raz kolejny tak jest... A jeszcze kilkanaście/kilkadziesiąt godzin temu namawiałem kogoś do treningu, umawialiśmy się na przyszłoroczne zawody, na trening, a dziś nawet nie chce mi się patrzeć na rower... na nic...

Rower przestał już pomagać w rozładowywaniu emocji, jak to kiedyś było... Teraz chyba potrzebowałbym bardziej ekstremalnych sportów.... choć nie wiem, czy i one by pomogły...

Za dużo czasem spada na głowę... (tabliczka z jednego z wyjazdów jak znalazł):

Różności spadają z góry © djk71

Za dużo trudnych decyzji trzeba potem podjąć... Za dużo rozwiązań trzeba znaleźć...

Chodząc po ulicach codziennie widzę obrazki rodem z mojego ulubionego Rancza... "Ławeczka" w filmie, jak i "ławeczki" wokół, też mają  swoje problemy... ale czasem chciałbym być na ich miejscu i mieć ich problemy....

Przeszło wczoraj mi przez głowę, żeby zamknąć bloga, albo przynajmniej na jakiś czas wyłączyć... Ale się powstrzymałem... Zbyt dużo wspomnień, głownie tych sympatycznych... Poza tym to jedyne miejsce gdzie czasem człowiek może się wygadać...


Wrzesień - czas do szkoły

Niedziela, 13 września 2015 · Komentarze(5)
Po wczorajszej wycieczce wypada zrobić choć mały rozjazd. Mały, bo mimo, że niedziela to czasu brak. Szybka rundka po okolicznych lasach. Mnóstwo rowerzystów i spacerowiczów.

Wracając wjeżdżam an rowerówkę.

Droga rowerowa © djk71

Dojeżdżając do pierwszego przejazdu przez drogę widzę jak zbliża się samochód. Nie wygląda żeby miał się zatrzymać, Ręce na klamkach, wzrok wbity w auto, ale nie zwalniam. W końcu zatrzymuje się prawie na przejeździe rowerowym. Przejeżdżam i słyszę, a raczej widzę, że coś mówi. Widzę, bo ma zamknięte okno. Zatrzymuję się i chcę wysłuchać co ma mi do powiedzenia, ale kiedy się zaczynam cofać odjeżdża.

Kilkaset metrów dalej idzie młody facet i nie przeszkadza mu biegnący obok chodnik. Musi tędy. Informuję go, że to droga dla rowerów. Z uśmiechem na ustach odpowiada: "Wiem". Brakło mi słów.

Chyba czas by jednak posłać niektórych do szkoły.

Brynek Orient

Sobota, 12 września 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
W ten weekend w kalendarzu kilka imprez, odpuszczamy je jednak i wybieramy wycieczkę firmową. Planów było kilka, ale w końcu wybieramy jako cel Brynek. Stosunkowo niedaleko, a interesujące miejsce. Układając trasę postanawiamy "zaliczyć" kilka okolicznych pałaców, kościołów i innych atrakcji.

Do końca nie wiemy ile osób stawi się w sobotę o 8 rano na starcie. Raz, że ostatnie dni były chłodne, dwa, że godzina niezbyt zachęcająca - w końcu jest weekend :) Ku naszemu zdziwieniu jest nas 11-tka, a dwójka dołączy jeszcze przy pierwszym z punktów, czyli... szczęśliwa trzynastka :-)

Przed nami długi dzień :-) © djk71


Ruszamy z lekkim opóźnieniem. Jest rześko, ale nikt nie narzeka, każdy odpowiednio ubrany (jedynie patrząc na Marcina może robić się nieco chłodno).

Pierwszy punkt to Szałsza i Kościół Narodzenia NMP będącym jednym z punktów Szlaku Architektury Drewnianej.

Kościół i pałac w Szałszy © djk71


Obok kościoła znajduje się piękny (niestety, a może na szczęście znajdujący się w rękach prywatnych) późnobarokowy pałac. Niestety, bo nie można go zobaczyć z bliska, a na szczęście, bo jest ładnie odrestaurowany.

Jadąc dalej mijamy ruiny kościoła w Ziemięcicach.

Ruiny w Ziemięcicach © djk71


Kolejny postój po krótkim podjeździe to pałac w Kamieńcu. Niestety z uwagi na fakt, że brama główna jest zamknięta zatrzymujemy się przed obiektem nie chcąc robić zamieszania i przeciskać się z rowerami bocznym wejściem.

Przed nami kolejny podjazd i obowiązkowy postój przy Kościele Michała Archanioła w Księżnym Lesie. Jest akurat odnawiany.

Renowacja kościoła © djk71


Robi się ciepło. Pora się przebrać ;-)

Dalej wiejskimi drogami jedziemy aż do Tworogu. Tu rzut oka na pałac, w którym obecnie mieści się urząd gminy.

Pałac w Tworogu © djk71


I szybciej niż się spodziewaliśmy docieramy do Brynka. Jednak zatrzymujemy się nie przy pałacu, a obok siedziby Nadleśnictwa, które przygotowało w okolicy kilka tras do biegów oraz jazdy rowerowej na orientację. Opis i mapy tras do pobrania ze strony nadleśnictwa.

I tu mamy z Darkiem niespodziankę dla naszych kolegów. Jako, że jesteśmy starsi od większości naszych kolegów i koleżanek, to postanawiamy sobie odpocząć, a ich... wysyłamy w las :)

Podziwiamy śmigłowce obok nadleśnictwa © djk71


Postanawiamy im pokazać jak wygląda zabawa w orientację na rowerze. Jest to nieco inne, niż to gdzie zwykle jeździmy, ale choć częściowo pokazuje o co chodzi. Rozdajemy mapy, karty startowe i dajemy im godzinę czasu. Nie chcemy ich ani zmęczyć zbytnio, ani zanudzić - nie każdemu przecież musi się to podobać. Mapy w skali 1:15 000, do zaliczenia 12 punktów, ale przy tak krótkim czasie nie ma opcji żeby zaliczyli wszystkie. Mają więc dodatkowy element utrudniający zabawę - muszą wytypować, które punkty są zbyt trudne, odległe i z których lepiej zrezygnować.

Przyznaję, że spodziewaliśmy się marudzenia, że nie wiedzą jak, że są zmęczeni, że się zgubią..., a tu po minucie już nikogo nie było na starcie. I... jeździli prawie do końca czasu. Niektórzy nawet trochę dłużej, co niestety skutkowało punktami ujemnymi. Co ciekawe wszyscy wrócili uśmiechnięci i zadowoleni. Niektórzy zrozumieli czemu Amiga ma zwykle podrapane nogi ;-)

Są i nasi zawodnicy © djk71
Inni jeszcze jadą © djk71


Gratulacje dla wszystkich, bo spisali się naprawdę rewelacyjnie. Rekordzista, Krzysiek, zgarnął aż 10 punktów, Dawid z Adamem po 7, inni niewiele mniej. Ala z Krzysiem zebrali nawet 11, bo brali wszystko co się dało, nawet, te których nie było na karcie :-) Ale nie chodziło tu u wyniki. Chcieliśmy żeby zobaczyli jak można się trochę inaczej bawić na rowerze, a może i zaszczepić w niektórych bakcyla orienteeringu :-)

Jeśli komuś się spodobało to zapraszam do spróbowania sił już niedługo w tej samej okolicy, w Tworogu na Silesia Race.

Kiedy pierwsze emocje opadły ruszyliśmy zerknąć na pałac w Brynku oraz znajdujący się obok park i ogród botaniczny.

Uwielbiam to miejsce w Brynku © djk71


Kolejnym punktem była papiernia w Boruszowicach, gdzie w znajdującym się tuż obok barze zaplanowaliśmy krótki postój na wzmocnienie się. Mimo, że parasole zachęcały do dłuższego postoju to wystrój lokalu i menu nie wzbudziły zachwytu więc po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej.

Siłownia w... knajpie © djk71


Kolejny krótki postój, to znany z koncertów muzyki klasycznej pałac Warkoczów w Rybnej.

Ruszamy spod pałacu © djk71


Przed dłuższą przerwą zatrzymaliśmy jeszcze przy gospodzie i zamku Wrochemów w Starych Tarnowicach.

Kilkanaście osób, a tylko jeden ma kufel :-) © djk71


Stąd już blisko było do klimatycznej Leśniczówki w Reptach, gdzie postanowiliśmy się nieco posilić. Przedtem jednak kilkoro najwytrwalszych postanowiło przejechać kawałek trasy zawodów MTB. Chyba zrobił wrażenie :-)

Ciężko było się zebrać po jedzeniu, ale do mety jeszcze kilka kilometrów więc komu w drogę...

Przejechaliśmy przez park zamkowy i na chwilę zatrzymaliśmy się najpierw obok Szybu Sylwester przy Sztolni Czarnego Pstrąga, a następnie obok Źródełka Młodości.

Stąd już w miarę prostą drogą ruszyliśmy w stronę Zabrza. Zatrzymując się przy dworku w Mikulczycach, doszliśmy do wniosku, że na dziś dosyć.

Odnowiony po pożarze dworek © djk71


Meta miała być przy Szybie Macieja, kilka kilometrów stąd, ale z uwagi na porę i tak nie udało by się go dziś zwiedzić, a mimo pięknej pogody byliśmy już na tyle zmęczeni, że zrezygnowaliśmy z posiadówki w tamtejszej restauracji. Każdy już myślał o powrocie do domu. Nic dziwnego, za nami, licząc trasę zawodów na orientację, około 100km.

Dziękuję wszystkim za dołączenie do nas, za fantastyczne towarzystwo, cierpliwość i gratuluję kondycji - średnia wyszła chyba ponad 20 km/h, co biorąc pod uwagę sumę podjazdów było świetnym wynikiem, szczególnie jak na jazdę w grupie.

Tak myślę, czy udałoby się zrobić jeszcze jakiś wypad przed zimą?

Traktat Wersalski i wymówki

Czwartek, 10 września 2015 · Komentarze(4)
Wczoraj natknąłem się na jednym z blogów na tekst: "10 wymówek przez które nie jeździsz rowerem". Prawie wszystkie już przetestowałem. Wielokrotnie. Działają. Mimo to myślę, że ten tekst warto sobie wydrukować i przypiąć gdzieś w widocznym miejscu, na wypadek gdyby nam się przypadkiem zachciało jednak iść pojeździć. Z innej beczki to "iść pojeździć" jakoś tak głupio brzmi... ale wciąż tak mówię i piszę.

Jako, że tekstu sobie nie wydrukowałem to dziś krótki rowerek. Kierunek Repty zobaczyć czy trasa treningowa jest przejezdna. Dawno tam nie byłem. Po drodze trafiam na kolejną ciekawostkę, której nigdy wcześniej nie zauważyłem. Ciekawy słup graniczny.

Pamiątka po Traktacie Wersalskim © djk71

W parku trasa przejezdna, poza jednym małym wyjątkiem...


Tego nie potrafię przejechać :) © djk71

Poza tym udało się przejechać w obie strony bez podpórek. Choć niezbyt szybko.


Kadencja: 80

Zimno, mokro i romantycznie

Wtorek, 8 września 2015 · Komentarze(8)
Wczoraj narzekałem, że zimno więc... dziś mimo, że było jeszcze chłodniej też pojechałem w krótkich spodenkach.
Początkowo było nawet spoko...

Jest ładnie © djk71

Ale z każdym kilometrem coraz bardziej się chmurzyło.

Chmurzy się © djk71

I oczywiście lunęło. Byłem akurat w Boruszowicach więc nie było już sensu zawracać.

I pada © djk71
Ogólnie celem był test GPS-a. Działa bez problemów, doprowadził mnie wszędzie gdzie chciałem, tylko, że nie wszędzie gdzie sobie zaplanowałem można było wjechać...

A ja tu chciałem jechać © djk71

No coż, jednak nie wszystko jest w necie...

Z innej beczki: nie napisałem wczoraj jakie mialem romatyczne spotkanie. Jadę sobie w Zabrzu Łąkową - to taka bardzo wąska uliczka między domkami, a tu na łuku drogi z przeciwka zasuwa panienka jakimś małym samochodzikiem. Z wrażenia nawet nie pamiętam co to było. Jako, że było z górki to też zbyt wolno nie jechałem i... spotkaliśmy się na zakręcie. Zero miejsca żeby się minąć, krawężniki nie pozwałały uskoczyć na bok więc oboje po hamulcach i tak suniemy w swoją stronę patrząc się na siebie. Pewnie to był moment, ale wydawało mi się, że trwa bardzo długo. Aż się zacząłem zastanawiać jak to z boku romantycznie wygląda jak tak jedziemy na siebie i patrzymy sobie w oczy... W końcu oboje się zatrzymaliśmy. Jakieś 20-30cm od siebie. Lasce zgaslo auto, ale nie  reagowała, aż chciałem zapytać, czy żyje... Ale odpuściłem i pojechałem dalej. Ale ciepło mi się zrobiło... Nie wiem, czy to od tego spojrzenia... ? :-)

Kadencja: 86

Znów robi się chłodno

Poniedziałek, 7 września 2015 · Komentarze(3)
Po pracy wizyta w Centrum Medycyny Sportowej, ale to nie ja zaczynam przygotowania do nowego sezonu, ale mój syn :-)
Potem zamiast obiadu szybki rower. Szybki, bo mało czasu zostało przed zmierzchem, a poza tym chłodno. Brakło nogawek.

Krótka rundka sprawdzić przejezdność kilku ścieżek przed weekendem...

Zaraz zajdzie słońce © djk71

I kilku miejsc...

To nie jest domowa wersja © djk71

Coś mi rower znowu piszczy i jak zaczął działać czujnik kadencji, to pulsometr dziś się zbuntował :-(

Kadencja: 91