Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Stacjonarne kręcenie

Czwartek, 18 kwietnia 2019 · Komentarze(0)
Dziś do końca nie byłem pewien jak i z kim będę ćwiczył. Ostatecznie wyszło na to, że sam, na siłowni i... że będę kręcił. Jeszcze wychodząc z pracy miałem inny plan, ale na miejscu zmieniłem zdanie.

Smart Gym w Arenie zwiększył powierzchnię i dołożono trochę sprzętu. Mnie zaintrygował rower, czy może raczej urządzenie z pedałami oraz... dużym ekranem. Musiałem spróbować. Miała być tylko rozgrzewka i chwila zapoznania się z urządzeniem, a wyszło 45 minut kręcenia i podziwiania wirtualnej trasy.


Niby w miejscu, a krajobraz się zmienia © djk71

Na dłuższą metę nudne, ale książka w uszach pomagała :-) Co nie znaczy, że się nie zmęczyłem. Zmienny opór dał mi w kość, choć to głównie brak treningu. Co ja zrobię w Czempiniu? Nie mam pojęcia...

Ogólnie bez sensu kręcić w pomieszczeniu kiedy na dworze taka pogoda, ale tak wyszło :-)

Gdyby wszystko dało się narysować

Środa, 17 kwietnia 2019 · Komentarze(0)
Dziś wyjątkowo bieganie w towarzystwie. Wczoraj okazało się, że gdy ja skończyłem szkolenie, do hotelu zjechał kolega z Poznania i... poszedł biegać... W tym samym czasie ja biegałem obok domu. Ponieważ jeszcze dziś gościł w Gliwicach, żal by było tego nie wykorzystać. Co prawda do końca nie wierzyłem, że uda nam się zgrać, ale... jednak udało się... :-)

Podjeżdżam pod hotel gdzie Marcin nocuje, a ja czasem bywam na szkoleniach...
Wczorajsze szkolenie było fajne, ale dwa tygodnie temu było... super..., nie - nie sposób  tego opisać... Nigdy, ale to nigdy nie myślałem, że rysowanie może MNIE bawić.

A na szkoleniu się zakochałem... Nie, nie w rysowaniu, choć trochę może też... ale w... sobie... Jak zobaczyłem co potrafię... :-)

Kiedy po przyjściu zobaczyłem zestaw leżący przed mną uznałem, że... No dobra... nie napiszę co pomyślałem...

I co ja mam z tym zrobić? © djk71

Kiedy spojrzeliśmy na zegarki i okazało się, że jest już piętnasta... zapytaliśmy kiedy będzie druga część... Niestety nie będzie...  chyba...

Kiedy przyniosłem do domu kilkadziesiąt kartek z rysunkami... nie tylko moja żona była zaskoczona... ja też... :-)

Po prostu szok. Oczywiście gdyby zobaczył je ktoś kto nie widział jak wcześniej rysowałem to... uznałby to za bazgroły... jednak dla mnie różnica była taka jak od momentu kiedy zacząłem biegać do momentu kiedy przebiegłem maraton. No dobra, może półmaraton... :-) Ale postęp był niesamowity...

Szkoda tylko, że życia sobie tak łatwo nie można narysować...

Ale miało być o bieganiu. Ruszyliśmy do lasu w Maciejowie i... w konwersacyjnym tempie przebiegliśmy sobie nie wiedząc kiedy 6,5 km. Cały czas rozmawiając, głównie o bieganiu, choć nie tylko, zrobiliśmy pętelkę po lesie. Drugi dzień testowania butów i... wcale o nich nie myślałem... czyli jest ok. Póki co.

Dzięki Marcin za wspólny trening.

Trening po Akademii Trenera

Wtorek, 16 kwietnia 2019 · Komentarze(0)
Cóż, po Akademii Trenera trudno było nie pójść dziś na trening :-)

Materiały szkoleniowe © djk71

Co prawda w planach był już wczoraj, ale nie wyszło. Tak to jest z planami... w weekend miał być rower też nie wyszedł, a właściwie nie wyjechał :-) W sumie to dziś też nie powinienem, bo wciąż jestem przeziębiony, ale nie wytrzymałem. Rozmowy o bieganiu w trakcie zajęć, słońce na niebie w drodze powrotnej, i... buty czekające na rozdziewiczenie...


XT7 - zobaczymy co potrafią © djk71

Nie chciałem przegiąć, bo kaszel jeszcze mnie męczy, ale choć na chwilę musiałem do lasu. W lesie jest pięknie, ale jeśli umrę w trakcie biegania... to na podbiegu... A jeszcze przypomniało mi się dziś, że przecież we wrześniu jest Runek... Jeśli wcześniej się nie uda to tam już na pewno wyzionę ducha...

Poza tym bardzo powoli, ale tak miało być. No, może mogło być ciut szybciej, ale lepiej było nie przeginać.
Póki co buty ok, ale chyba aż się proszą o błoto lub trochę agresywniejszy teren...


Spacer i bieganie

Czwartek, 11 kwietnia 2019 · Komentarze(3)
Wczoraj po szkoleniu zaliczyliśmy spacer po Nijmegen. Fajne miejsce, ciekawy klimat, ale zdecydowanie bardziej podobało nam się kilka kilometrów dalej, w Wijchen, gdzie nocujemy. Choć i tu były ciekawe miejsca.

Ciekawe co to? © djk71
Która godzina? © djk71
Piękne budynki i rowery © djk71

Z widokiem na rzekę © djk71

Okruchy historii © djk71

Akcent rowerowy © djk71

Ładna zabudowa © djk71

W parku © djk71

Kolejna wieża © djk71

Noc jakaś niespokojna, czułem zmęczenie, zastanawiałem się czy rano będzie mi się chciało wstać. Chciało się :-)
Dziś pobiegłem bez zaplanowanej wcześniej trasy. po prostu na azymut. I... trochę zły kąt obrałem, bo wbiegłem w ulicę równoległą do tej, o której myślałem i ta wyprowadziła mnie do lasu... Niespecjalnie się tym jednak przejmowałem, mimo, że wracałem tą samą drogę, a zwykle tego nie lubię... W Holandii jestem w stanie biegać nawet w ten sposób :-) Szkoda, że trzeba już wracać. Już, to znaczy po szkoleniu, czyli... w nocy...

Holenderskie truchtanie

Środa, 10 kwietnia 2019 · Komentarze(0)
Kolejna wizyta w Holandii. Kolejne piękne miasteczko. Czy ja kiedyś pisałem, że chciałbym tu mieszkać?

Wiatrak musi być © djk71

A może ETISOFT Netherlands?

Uroczy zamek © djk71

Wczoraj wieczorem długi spacer, dziś przed szkoleniem bieganie. Nikt nie chce iść ze mną. Trudno. Idę sam. Jak zawsze spokojne tempo, dziś bez żadnego bólu. No nie licząc chłodu. Szczególnie w drodze powrotnej, gdzie do niskiej temperatury dochodzi silny wiatr. Mimo to jestem zadowolony. Czas do pracy.

Może też powinienem strajkować?

Niedziela, 7 kwietnia 2019 · Komentarze(2)
Dwa razy w ciągu dwóch 48 godzin napełniam bidon i wkładam go do koszyka w rowerze i... dwa razy nie udaje się zrobić ani jednego kilometra...


Bidon... niewykorzystany © djk71


Dwa razy w ciągu dwóch ostatnich tygodni jestem zapisany na zaplanowane wcześniej imprezy na orientację i... dwa razy nie jadę...

Nie cierpię tego... Nie cierpię kiedy moje plany ulegają zmianie... w domu... w pracy... w życiu... Nie cierpię kiedy ktoś je zmienia... Tak samo jak nie cierpię kiedy ktoś zmienia położenie rzeczy, które mają lub powinny mieć swoje miejsce...

Nie cierpię ludzkiej głupoty i bezmyślności... wszędzie... w rządzie, na drodze, w pracy, w domu, w internecie... A mam wrażenie, że jest jej coraz więcej... A może to ja jestem przewrażliwiony na tym punkcie coraz bardziej...

Staram się czytać jak najmniej newsów, oglądać jak najmniej wiadomości, słuchać jak najmniej komentarzy... Ale chyba się nie da... Musiałbym się chyba wylogować z internetu, z mediów, a najlepiej z życia...

Przez ostatnie dwa dni miałem okazję obserwować zmagania młodzieży na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży w Kielcach... Ogólnie super... fantastyczne święto dla młodzieży... Ale też mógłbym czepić się... wszystkiego i wszystkich... organizatorów, trenerów, kibiców, a nawet samych zawodników... Czemu ludzie psują samym sobie, a przede wszystkim innym takie fajne wydarzenia...?

To nie znaczy, że ja jestem święty, pewnie za kilka godzin na meczu, sam będę równie, delikatnie mówiąc, niezbyt obiektywny kiedy zasiądę na trybunach. Choć staram się ograniczać to nie zawsze potrafię... Tylko czasem choć trochę warto spróbować...

Nie rozumiem, czemu ludzie w tym kraju (choć pewnie nie tylko w tym) tak lubią niszczyć innych. Wielu robi to nieświadomie, przez głupotę, bezmyślność, brak empatii, ale inni robią to z premedytacją. Czemu? Bo im samym coś w życiu nie wyszło, bo mają kompleksy, z którymi inaczej nie potrafią walczyć? Bo...? Nie rozumiem... wielu rzeczy nie rozumiem...

Wkurzają mnie komentarze dotyczące nauczycieli wystawiane przez ludzi, którzy nigdy nawet się nie zastanowili jak ich praca i życie wygląda... ale potrafią hejtować... choć nic im samym to bezpośrednio nie da. Z drugiej strony miałem okazję w ciągu ostatnich kilku miesięcy widzieć kilka programów informacyjnych w tv... i.... nie powinienem się dziwić takim zachowaniom.

Manipulacja osiągnęła niesamowity poziom. Bywałem na szkoleniach sprzedażowych, z negocjacji, z NLP i wielu innych... Większość była bardzo interesująca, ale jednocześnie budziła we mnie niechęć do tego typu metod.

To wszystko jednak to mały pikuś wobec tego co miałem okazję zobaczyć w tych pseudo informacyjnych programach. Boję się, że sam oglądając TYLKO tego typu przekaz byłbym w stanie przestać myśleć samodzielnie i uznać za swoje myśli i poglądy, które jeszcze wczoraj mnie śmieszyły lub wręcz nimi gardziłem. Naprawdę są świetni w tym co robią. A przez to niebezpieczni. Bardzo niebezpieczni.

Wkurza mnie to wszystko, a przed wszystkim to, że nie potrafię już normalnie funkcjonować :-( To, że wystarczy słowo, gest, piosenka, ba - jej tytuł lub pierwszy dźwięk bym... się wyłączył... na 5 minut, na dziesięć, na godzinę, albo nawet na kilka dni...

Nie wiem po co to wszystko piszę... To i tak niczego nie zmieni... Przerosło mnie to wszystko...

Z Salomonem i Suunto

Czwartek, 4 kwietnia 2019 · Komentarze(6)
Kolejny trening z Salomonem, czyli kolejna okazja do testowania butów.

Słońce idzie spać, a my na trening © djk71

Tym razem w moim rozmiarze były Speedcrossy Vario.

Kolejne buty do testów © djk71

Miałem trochę nadzieję na coś z mniejszym dropem ale okazało się, że Salomon raczej nie idzie w tę stronę. Z rozmów z Łukaszem, który prowadził trening, jak i z kolegami, którzy przybyli wspólnie potruchtać wynikało, że rop 10 jest ok i raczej rzadko kto zmniejsza. Ile w tym prawdy, a ile indywidualnych odczuć kolegów oczywiście nie wiem, ale warto było posłuchać. Zresztą chęć przetestowania mniejszego dropa nie wynika z tego, że teraz źle mi się biega, ile z ciekawości jak to jest jak mniejszy.

Przy okazji mam okazję przetestować Suunto 9. Biegnę więc z dwoma konkurencyjnymi zegarkami na dwóch rękach. Nie wziąłem paska HR więc oba mierzą tętno z nadgarstka. Chwilę przed startem bawię się ustawieniami nowej zabawki. Ma dotykowy ekran, ale chyba wolę klawisze :-) Nie do końca odpowiada mi menu, nie zawsze jest intuicyjne, ale trudno mi się obiektywnie wypowiadać po 10 minutach zabawy. Musiałbym go mieć z tydzień i pewnie wtedy bym przywyknął. Albo nie ;-)

I zabawa zegarkiem © djk71


Ruszamy. Mało nas, ale przynajmniej nie zgubimy się zbyt łatwo ;-)

Biegniemy chyba szybciej niż zwykle biegam. Niewiele, ale jednak szybciej. Co ciekawe Suunto pokazuje mi, że biegniemy szybko... nie chce mi się wierzyć. Mija kilometr. Wg Suunto. Garmin mi o tym powie jakieś 200m później. Zaczynają się dyskusje o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą... a dokładniej nad wadami i zaletami różnych marek.

Z każdym kilometrem różnica dystansów się zwiększa. Zobaczymy co będzie na mecie.

Za to buty spisują się znakomicie. Gorzej ze mną. Końcówkę biegnę już kilka metrów za grupą. Dobiegam jednak do końca.
Różnica dystansów to 800m na 5km. Dużo. Wybieram Suunto... bo choć pokazało błędny dystans (Garmin miał taki jak reszta) to dzięki temu, że czas był ten sam to... wyliczył mi lepsze tempo :-)
Drugi Suunto pokazał o ile pamiętam lepszy czas. Ciekawe co w tym nie zagrało.

Jeszcze tylko marketingowe zdjęcie.

I po treningu © djk71

I trzeba wracać do domu. Zmęczony ale zadowolony - ze spotkania kolejnych fajnych ludzi, z treningu, z możliwości przetestowania nowego sprzętu. Teraz się muszę zastanowić i wybrać jakieś buty terenowe.




Rozjazd po półmaratonie

Poniedziałek, 1 kwietnia 2019 · Komentarze(3)
Po wczorajszym półmaratonie ciężko mi się dziś wstawało. Potem jednak jakoś zmęczenie przeszło. Po powrocie było ok, ale pod wieczór zacząłem czuć lekko nogi. Zacząłem się zastanawiać nad krótką przebieżką, ale ostatecznie wybór padł na krótki rower.

Mimo, że dzień już dłuższy to wyszedłem na tyle późno, że  nie chciało mi się pchać do lasu po ciemku. Poza tym to ma być lekka przejażdżka, a nie walka w terenie. Ruszam na strefę. Jedzie się spokojnie dopóki... nie zmieniam kierunku. Jak zawsze póki się jedzie z wiatrem człowiek tego nie zauważa, ale pod wiatr... to już inna bajka.

I kto by pomyślał, że to na strefie ekonomicznej © djk71

Mimo to kręcę dalej. Chłodno. Niby 6 stopni, ale wiatr robi swoje. Po niby lekkiej przejażdżce wracam do domu mokry.
Szybka herbatka z cytryną i miodem. Niestety lawendowym. To nie jest mój smak.


14 Półmaraton Warszawski

Niedziela, 31 marca 2019 · Komentarze(2)
Rok temu w warszawskim półmaratonie wystartowało nas z teamu 9 osób. W tym roku nie udało się powtórzyć tego wyniku. Inne starty w tym terminie, różne plany życiowe sprawiły, że miało nas przyjechać trzech, ostatecznie do Warszawy docieram ja z Adamem.

W dobrym nastroju © djk71

Niestety startuję sam, bo Adam od dwóch tygodni walczy z chorobą i dopiero kończy kurację. Co prawda klimat w biurze zawodów, kiedy w sobotę odbieramy pakiety sprawia, że jeszcze się łamie, ale ostatecznie wygrywa rozsądek - zajmie się robieniem zdjęć.

Biec, czy nie biec - oto jest pytanie © djk71

W hali Torwaru poznaję jednak znajomą Adama - Anetę i jej przyjaciółkę Magdę oraz Michała. Od słowa do słowa umawiamy się, że pobiegniemy razem. Planują biec na 2:10 - w zeszłym roku miałem czas nawet nieco lepszy, ale w tym taki wynik to byłoby marzenie.

Wieczorem idziemy jeszcze na krótki spacer.

Stolica wieczorem © djk71

Przy okazji musimy zerknąć na słynne schody.

Schody do...? © djk71

Więcej czasu jednak spędzamy obok Zachęty.

I co ja o tym myślę? © djk71

Najpierw chcieliśmy to ominąć © djk71

Wszystko można wykorzystać © djk71

A to kto? Mamy podejrzenia... © djk71

Rano śniadanko, wybór ciuchów - kiedy chowamy rzeczy do bagażnika w samochodzie (stoi bliżej mety niż depozyty) jeszcze się waham czy nie wziąć koszulki termicznej z długimi rękawami - Adam mnie ochrzania i decyduję się biec zupełnie na krótko ;-)  Jak się potem okaże to był doskonały pomysł. Momentami było nawet za ciepło - szczególnie w pełnym słońcu w czarnej czapce.

Spotykamy znajomych, do grupy dołącza Asia. Na starcie informuję ich, że biegnę z nimi, ale jakbym odpadł to mają się tym nie przejmować.

Logo firmy musi być © adamj
Silna (oby) grupa :-) © adamj

Ruszamy i rzeczywiście biegniemy w moim tempie. To dobrze. Od początku zagrzewa nas do biegu głośny doping kibiców. Zarówno tych przypadkowych, jak i zorganizowanych grup. To jest w Warszawie niesamowite.

Bufet na 5 km sprawia, że się rozdzielamy. Nie widzę nikogo z mojej grupy. Trudno, biegnę sam, szkoda tylko, że nie wziąłem słuchawek.
Wg danych z punktu pomiaru czasu na 5 km - prognozowany czas całości to 2:11:52.

Po chwili jednak doganiam Anetę i Magdę. Michał dołączy do nas chyba przed 10 km. Asi już nie spotkamy na trasie.
Wg danych z punktu pomiaru czasu na 10 km - prognozowany czas całości to 2:11:30. Czyli biegniemy równo, nawet lekko przyśpieszyliśmy.

Biegniemy po drugiej stronie Wisły. Jest świetnie, kolejne kilometry mijamy wyjątkowo szybko. Zupełnie nie czuję zmęczenia, ale... spoglądam na zegarek i tętno jest w okolicach 184 uderzeń. Niedobrze. Nie powinno być takie. Wiem jednak, że nie będę go już w stanie obniżyć. Źle, bo to oznacza, że dobiegnę umierając na mecie, albo zetnie mnie nagle jeszcze gdzieś po drodze. Trudno., nic już nie poradzę - biegnę dalej.

Gdzieś w okolicach chyba 13-14 km ekipa zaczyna mi odchodzić. Nie dużo, jakieś 2-3 m, ale nie wygląda to dobrze. Na szczęście udaje mi się w końcu do nich dołączyć.

Na Moście Świętokrzyskim © adamj

Wg danych z punktu pomiaru czasu na 15 km - prognozowany czas całości to 2:12:13 - wolniej.

W okolicach szesnastego kilometra odpada Michał - myślę, że słońce dobija nie tylko mnie...
Znów biegnę tylko z dziewczynami. Przed nami długa prosta. Pamiętam ją (zresztą jak większość trasy) z ubiegłego roku - dała mi w kość. Póki co jest dobrze. Dobrze, ale tylko do 19 km. Nie wiem, czy to Aneta przyśpieszyła, czy ja zwolniłem, ale dziewczyny w szybkim tempie mi uciekają. Patrzę na puls i nawet nie próbuję podejmować pogoni. Tym bardziej, że w tunelu widzę leżącego zawodnika, którym opiekują się ratownicy. Jedzie karetka, ale nie wjeżdża do tunelu. Zajmuje się osobą, przed wjazdem do niego.
Kawałek dalej kolejna osoba i jeszcze jedna. Biegnę swoim tempem. Już niczego nie nadrobię...
Wg danych z punktu pomiaru czasu na 20 km - prognozowany czas całości to 2:14:19 - znacznie wolniej

Przebiegam przez linię mety. Czas: 2:15:17 - sześć minut wolniej niż rok temu, a z drugiej strony 21 minut szybciej niż w pierwszym tegorocznym półmaratonie - Biegu Cyborga.

I jestem na mecie © djk71

Zmęczony, ale zadowolony. Medal ląduje na szyi.

Znów to zrobiłem :-) © djk71

Po chwili dostaję wodę, izotonik, piwo bezalkoholowe, folię do okrycia się... rąk mi brakuje. Na szczęście po chwili spotykam Adama. Rozglądałem się za resztą ekipy, ale nie udało mi się ich odnaleźć.

Można odpocząć © adamj

Dopiero po chwili odpoczynku udaje nam się zdzwonić i ponownie spotkać. Wszyscy jeszcze przeżywamy bieg. Czas udać się na coś do jedzenia.

W końcu ruszamy do domu. Droga długa, ale spokojnym tempem udaje się wieczorem dotrzeć na miejsce. To był udany dzień, a właściwie dwa dni. Męczące, ale sympatyczne. Dziękuję super ekipo za to co na trasie, jak i poza nią.

BTW: Zegarek pokazał mi o kilkaset metrów dłuższy dystans niż miał być. Co ciekawe wielu osobom na trasie również zegarki na poszczególnych kilometrach pokazywały inne odległości. Satelity aż tak szalały, czy rzeczywiście dystans był dłuższy?

Na bieżni przed meczem

Piątek, 29 marca 2019 · Komentarze(0)
Po świetnym, aktywnym początku roku... przerwa. Dwa tygodnie prawie bez biegania. No dobra, był raz... z obtartymi stopami. Porażka, ale nie pierwszy raz życie potrafi zabić chęć do... życia...

W międzyczasie dwukrotnie pojechałem na siłownię. Dojechałem, zaparkowałem i po kilku minutach ruszyłem w drogę powrotną. Nawet nie otworzyłem drzwi siłowni. Wczoraj wyszedłem z domu, wsiadłam do auta i zanim uruchomiłem silnik musiałem zmienić zdanie - z siłowni zrobił się tour de sklepy.

Dziś też mocno napięty harmonogram. Najpierw odwozimy syna na kadrę potem... Właśnie... wczoraj żona zaproponowała, że skoro mamy wolny wieczór to może pójdziemy do kina. Nie byłem do końca przekonany więc zaproponowałem inne wydarzenie kulturalne... Zgodziła się. Co prawda nie wiem, czy gdybym od razu powiedział, że mam na myśli mecz piłki nożnej to też poszłoby tak łatwo... ;-)

Jako, że przed meczem mamy chwilę wolnego, a siłownia jest pod stadionem to... jedziemy na Arenę Zabrze :-)

Jeszcze pusto © djk71

Trochę biegania, chyba mocniejszego niż planowałem, ale tak wyszło. Chyba musiałem odreagować. Choć tak naprawdę to odreagowywałem kilkadziesiąt minut i kilkanaście, a może kilkadziesiąt metrów wyżej. Dobrze, że byłem z żoną, a nie z dzieckiem, bo emocje były...

W tle stara trybuna © djk71


Po treningu zegarek pokazuje mi 72h odpoczynku. Mam nadzieję, że to tylko błędne wskazanie, bo nie wszystko jest ustawione jeszcze po ostatnim resecie sprzętu. Szczególnie, że w niedzielę... trochę dłuższy bieg.