Po wczorajszym półmaratonie ciężko mi się dziś wstawało. Potem jednak jakoś zmęczenie przeszło. Po powrocie było ok, ale pod wieczór zacząłem czuć lekko nogi. Zacząłem się zastanawiać nad krótką przebieżką, ale ostatecznie wybór padł na krótki rower.
Mimo, że dzień już dłuższy to wyszedłem na tyle późno, że nie chciało mi się pchać do lasu po ciemku. Poza tym to ma być lekka przejażdżka, a nie walka w terenie. Ruszam na strefę. Jedzie się spokojnie dopóki... nie zmieniam kierunku. Jak zawsze póki się jedzie z wiatrem człowiek tego nie zauważa, ale pod wiatr... to już inna bajka.
Mimo to kręcę dalej. Chłodno. Niby 6 stopni, ale wiatr robi swoje. Po niby lekkiej przejażdżce wracam do domu mokry. Szybka herbatka z cytryną i miodem. Niestety lawendowym. To nie jest mój smak.
Komentarze (3)
U mnie ciezko wyczuć czy udany przejazd zawdzięczam dobrej dniowce czy żelom. Ciekawe czy gdybym ich nie zjadł to tez bym dojechal komfortowo. Albo to faktycznie Placebo. Pozdro
Dzięki. Wczoraj niczego. To tylko dwie godziny :-) Na trasie dwa razy złapałem kawałek banana i dwie kostki cukru.
A poważnie, to kilka razy zdarzyło mi się coś z Decathlonu, ale czy działało, czy to był efekt placebo? Sam nie wiem. Mam wrażenie, że jak byłem przygotowany do biegłem bez niczego i było ok, a jak dałem ciała w treningu to nawet żele nie pomogły.