Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Železná cyklotrasa i Wodecki

Niedziela, 4 sierpnia 2019 · Komentarze(3)
Kilka dni temu jeden z kolegów rzucił pomysł przejażdżki Żelaznym Szlakiem Rowerowym. Niedziela wstępnie wolna więc się zgłosiłem. U mnie co prawda różnie to wygląda z wcześniejszym umawianiem się, ale tym razem się udało. Przed dziewiątą spotykamy się przy węźle Gorzyce (A1). Oprócz mnie na miejscu stawia się pomysłodawca Waldek i Wojtek, z którym już wieki się nie widziałem. 

Ogarniamy rowerowy i ruszamy.

Železná cyklotrasa © djk71

Nie ujeżdżamy daleko. Zatrzymujemy się przy kościele p.w. Wszystkich Świętych w Łaziskach (w gminie Godów).

Intrygują mnie zawsze takie figury © djk71

Oglądamy drewniany kościółek i okazuje się, że stąd pochodził Zbigniew Wodecki.

Po chwili mamy tego potwierdzenie.

Muzyka wciąż gra © djk71

Sam Mistrz w towarzystwie innego muzyka Krystiana Tesarczyka.

Zbyszek wciąż żywy © djk71

Jedziemy dalej.

Jedzie się pięknie © djk71

Jest gdzie odpocząć © djk71

W jastrzębiu odbijamy na chwilę do parku zdrojowego.

Ciekawa ławeczka na wjeździe.

Śliczna ławeczka © djk71

Z ciekawym tekstem.

I jaki ciekawy tekst © djk71

Ślicznie tu.

W parku - inhalatornia © djk71

Niestety pijalnia wód nieczynna.

Napotkana dziewczyna proponuje nam (a właściwie Wojtkowi) kawiarnię. Nie wiem, czy to było zaproszenie, czy tylko wskazówka :-)

Czas jechać dalej, ale prawdziwy fan siatkówki musi mieć tu zdjęcie :-)

Przy hali sportowej © djk71

Dojeżdżamy do Zebrzydowic.

Nad wodą © djk71

Chwilę później zauważamy, że jestem już w Czechach. Nie wiemy kiedy przekroczyliśmy granicę.

Rzut oka na jeden z mostów nad Olzą.

Lubię takie mosty © djk71

Stojący obok budynek serdecznie zaprasza... za kilka lat.... :-)

Nasz przyszłość? © djk71

Wjeżdżamy na Stare Miasto w Karwinie.

Stare miasto w Karvinie © djk71

Zamek w Karvinie © djk71

Tu postój na piwo. Oczywiście z bezalkoholowym nie ma problemu.

Rzut oka na rynek © djk71

Chwilę wahamy się, czy czegoś nie zjeść, ale już blisko do końca i kończy się na piwie.

Czas wracać © djk71

Fajna przejażdżka. Poza końcowym fragmentem super trasa. Zero ruchu i... trochę podjazdów :-)
Dzięki Panowie za super dzień. Oby do szybkiego powtórzenia.

Dopóki walczysz...

Sobota, 3 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Dziś aktywny dzień. Najpierw sparing NMC Górnika Zabrze. Potem siłownia. Wizyta u mamy i wieczorny trening.  Do tego przez pół dnia śledzenie startu Brata w zawodach IronMan w Tallinie. Dla niewtajemniczonych: 3800 m pływania, 180 km rower i na deser 42,195 km bieg. Dał radę :-) Jestem z Niego dumny.

Nie chciało mi się wyjść, zresztą cały tydzień mam taki. Jakieś przemęczenie czy coś. No ale co było robić... Damian tak poszalał to ja mam odpuścić? A poza tym żona zamiast trzymać mnie w domu to daje mi takie prezenty:

No i jak tu nie trenować © djk71

Trzeba było pójść i walczyć :-) Początek ciężki, ale z każdym kolejnym kilometrem coraz lepiej. W sumie trening udany.


FIRST 7_2_T_13000 (6:30-6:35 -> 6:27)

XXIV Bieg ku Słońcu

Sobota, 27 lipca 2019 · Komentarze(2)
Dziś koniec urlopu. Nie planowałem w wakacje startów, ale spotkany kilka dni temu znajomy wspomniał, że w sobotę (czyli dziś) odbędzie się XXIV Bieg Ku Słońcu. Start imprezy w sąsiedniej miejscowości. Czytałem o tym wcześniej, ale jak pisałem w planach nie było... do tamtej rozmowy :-) Kilkanaście minut później już byłem zapisany. Tym bardziej, że rodzinka zachęcała :-)

Dziś wymeldowaliśmy się z kwatery i ruszyliśmy do Dźwirzyna. Szybki odbiór pakietów.

Z ciekawostek numer startowy był... nadrukowany na koszulce :-) W związku z tym nie było wyboru - trzeba było biec w okolicznościowym stroju :-)

Oryginalny numerek © djk71

Rodzinka ruszyła pieszo na oddalone o jakieś 2,5km miejsce startu na plaży, a ja... zaczekałem na autobus, który zawoził zawodników na start. A co... :-) Organizacja super.

Trochę boję się tego biegu. Start o 11:00, 4 km po plaży i 6 po asfalcie. Do tego słońce. Zupełnie nie moja bajka.
Najbardziej boję się piachu - wiem, że potrafi dać w kość.

Ostatnie zdjęcia przed startem i za chwilę ruszamy.

Oczekiwanie na start © djk71

Nasz pilot już czeka...

Gotowi do startu? © djk71

Biegniemy.

No to biegniemy © djk71

Nie jest źle. Obawiałem się, że będziemy lawirować między parawanami albo biec w kopnym piachu. Na szczęście biegniemy tuż przy linii brzegowej, a opalający się są nieco odsunięci. Nie wiem jak to zrobili organizatorzy, ale jest ok.

Wojsko zamyka biega © djk71

Biegnie się nawet dobrze, jest twardo więc piach nie wpada wbrew obawom zbytnio do butów. Czasem trzeba skakać uciekając przed mocniejszymi falami.

W pewnym momencie zaskakuje nas widok nagiego mężczyzny na plaży, po chwili jest kolejny, pojawiają się i kobiety... Szok... to plaża dla naturystów... Tego się nie spodziewałem... Mnie to nie przeszkadza, ale kilka osób było chyba oburzonych...

Po  prawie 4 km wybiegamy na ścieżkę rowerową dziś zajętą przez biegaczy.
Pojawiają się punkty z wodą. Szkoda, że wcześniej nie wiedziałem, nie brałbym plecaka z bukłakiem.

Puls skoczył do 184. Źle. Daję radę, ale wiem, że to się może źle skończyć. Mimo to biegnę dalej, co ciekawe w całkiem niezłym tempie (oczywiście jak na mnie). Kolejne kilometry to: 6:18, 6:24, 6:20, 6:43 - to po piachu i po asfalcie: 6:03, 6:03, 6:03, 5:53, 5:49, 5:51...

Gorąco, ale spokojnie dobiegam na metę.

Znów się udało © djk71

Udaje się nawet "zrobić" najlepszą piątkę w tym roku.

Jest medal.

A tak się bałem © djk71

Czas na zupkę, drożdżówkę i banana. Piwo oddaję komuś z kolejki.

Z żoną na mecie © djk71

Jeszcze prysznic i można kończyć urlop. Teraz ładnych parę godzin za kółkiem przede mną...
Super impreza. Brawa dla organizatorów.

Poranny trening

Piątek, 26 lipca 2019 · Komentarze(0)
Urlop, nie urlop, ale trening musi być. Niby krótki, ale zmęczył mnie. Na szczęście ścieżki puste więc biegło się fajnie.

O poranku pusto © djk71

W sumie myślałem, że będzie wolniej niż założyłem, a wyszło nieco szybciej.
Szybki rzut oka na plażę.

Na plaży póki co pochmurno, ale zaraz ma być czyste niebo © djk71

i... po bułki. Kolejka chyba z 20 osób. Ale akurat zdążyłem odpocząć :-)

FIRST 6_2_T_8000 (6:25-6:30 -> 6:16)

Interwały po pierwszych próbach pływania w morzu. Mądre :)

Środa, 24 lipca 2019 · Komentarze(0)
Wczoraj treningowo dzień odpoczynku za to był drugi dzień zwiedzania ogrodów Hortulus. Nie powiem, ciekawe miejsce :-)

Labirynty Hortulus © djk71


Pierwszy dzień też był interesujący.

Grajek w Dobrzycy © djk71

Dziś miałem pobiegać o wschodzie słońca. Budzik co prawda mnie obudził, ale nie chciałem budzić reszty towarzystwa (ot, jakie piękne wytłumaczenie znalazłem tego, że nie chciało mi się wstać) i zostałem w łóżku. Późniejsze walki z budzikiem też udało mi się wygrać. :-)

Kiedy w końcu wstałem na śniadanie postanowiłem zjeść lekkie, żeby pójść pobiegać... Tym, razem śniadanie wygrało ze mną - zjadłem za dużo. Ostatecznie dałem się jeszcze namówić na plażę (czego delikatnie mówiąc nie lubię), a nawet na kąpiel w morzu. Oprócz wygłupów były nawet próby pływania i ścigania się z synem ;-)

To ja czy nie ja? © djk71

Po tym wszystkim bardzo mądrze postanowiłem zrobić trening przed obiadem. Idealnie - po wysiłku, w słońcu - interwały.

Początek w miarę spoko bo po ścieżce w lesie, niestety później już w pełnym słońcu. Końcówka znów w cieniu. Dostałem nieźle w kość.

Po treningu © djk71

Trening nieco wolniejszy niż zakładany. Nie wiem, czy to wina słońca w trakcie biegu, czy może wcześniejszego leżenia na słońcu, a potem zabaw w wodzie i prób pływania. A może wina jednego i drugiego.

FIRST 6_1_S_5x1200 (5:25-5:30 -> 5:39 / 5:37 / 6:08 / 5:47 / 5:42)

Kołobrzeskie wybieganie i brak gościnności.

Poniedziałek, 22 lipca 2019 · Komentarze(2)
Rzut oka na port © djk71
W weekend nie udało się zrobić długiego wybiegania. W sobotę odpoczywałem po piątkowej hałdzie :-), a w niedzielę odpoczywałem po całonocnej jeździe nad morze :-)

Dziś jednak nie ma zmiłuj. Staram się rano nie obudzić reszty ekipy i wychodzę potruchtać. Bez konkretnej trasy i... bez śniadania. To drugie chyba niezbyt mądre jak na długie wybieganie. Ruszam w stronę Kołobrzegu. Po drodze sugerują żebym jednak wybrał rower :)

A może jednak na rower © djk71

Po wbiegnięciu do Kołobrzegu czuję się jak w Holandii. Co chwile koniec drogi, albo port, albo wojsko, albo jakaś firma... Do tego wszędzie zapach ryb, a ja... za nimi nie przepadam. I te sugestie...


A może na ryby © djk71

Biegnę dalej omijając port.

Rzut oka na port © djk71

Spotykam sporo biegaczy. Niestety im bliżej plaży tym więcej kończących wczorajszą imprezę "turystów".

Mam ochotę stąd uciec.

A może się zaokrętować? © djk71

Zaczynam mieć jakieś problemy żołądkowe.
Biegnę jednak dalej.

Latarnia w Kołobrzegu © djk71

Rzut oka na morze © djk71

Pomnik Zaślubin Polski z Morzem © djk71

11 km za mną czas zawracać. Biegnę przez miasto. Nic ciekawego. Chwila postoju na przejeździe kolejowym.

Problemy z żołądkiem coraz większe. Wpadam do jakiejś otwartej knajpki. Jest wcześnie rano więc zero gości.
- Dzień dobry
- Dzień dobry.
- Czy mogę skorzystać z toalety?
- Nie. Jest tylko dla klientów.
- Zapłacę. Naprawdę potrzebuję.
- Nie.
- Ale zapłacę. Czemu nie?
- Bo jest tylko dla klientów. 
- Do widzenia. (W sumie to na pewno NIE do widzenia).

Jestem zaskoczony. Nie bardzo ogarniam co się wydarzyło. Poza granicami tego choreo kraju nigdy nie miałem problemu żeby skorzystać z toalety. U nas zdarza się, że nie będąc klientem trzeba zapłacić, ale tu nawet takiej opcji nie było.
Potem dotarło do mnie, że przecież mogłem coś zamówić, ale potem się ucieszyłem, że na to nie wpadłem, bo nie będę sponsorował chamstwa.

Kilkaset metrów dalej kolejna kawiarnia i.... rozmowa wygląda identycznie!!!
Nie wierzę. Zawsze wydawało mi się, że to górale chcą wykorzystać ceprów jak się da, ale Oni robią to przynajmniej z humorem i są mimo wszystko normalni.
Tu już nie wrócę. Kołobrzeg już zawsze będzie mi się kojarzył z chamstwem i brakiem gościnności.

I wiem, że to tylko opinia na podstawie spotkania z kilkoma osobami, że to uogólnienie. Budowanie jakiś stereotypów, ale nic nie poradzę. Nigdy nie lubiłem jeździć nad morze, teraz się w tym tylko utwierdzam. To nie moje klimaty, a miejscowi ludzie tylko mnie w tym utwierdzają.

Dobrze, że kawałek dalej był Orlen.... :)

Trening spokojnie zrobiony, nawet trochę szybciej. FIRST 5_3_W_23000 (7:00-7:15 -> 6:50)

O mój Śląsku!

Piątek, 19 lipca 2019 · Komentarze(0)
Na dzisiejszy dzień było sporo planów, tak naprawdę do końca nie widziałem jak się ułoży. Wyszło jednak lepiej niż się spodziewałem. Udało się nawet wieczorem zrobić z Adasiem i Krzysiem trening na hałdzie w Sośnicy. Myślałem o tym  żeby tu wrócić od pamiętnego treningu z testowaniem Salomonów. Tyle, że ciągle nie było okazji. Dziś się udało.

Super teren do biegania. Dziś trochę na ślepo, na czuja... ale trzeba sobie wyznaczyć jakąś słuszną pętelkę i... jest się gdzie zmęczyć... nie trzeba jechać w góry...

Na początku chwila błądzenia, ale w końcu wbiegamy do góry.

Tędy wbiegamy © djk71

Pierwszy podbieg i już jesteśmy zmęczeni, ale uśmiechnięci.


Jest super! © djk71

Oczywiście zdjęcia muszą być (czyt. musimy złapać oddech ;-) )

Najważniejsze to zrobić zdjęcia ;) © djk71

Focę i ja :)

Widok z hałdy © djk71

Co chwilę uciekają przed nami zwierzęta... zające, jelonki, dziki (?), bażanty...

I tak można biegać © djk71

Warto też patrzeć pod nogi...

Patrzymy też pod nogi © djk71

Adaś na chwilę został z tyłu, ale dzielnie nas goni.

Adaś gdzieś tam w oddali © djk71

I już na szczycie © djk71

Silna ekipa :-) © djk71


Rozglądamy się wokół zastanawiając się jak tu było kiedyś.

Lubię tory.... © djk71

Kolejne zbiegi i podbiegi.

Chwila odpoczynku © djk71

Odpoczywamy patrząc jak bardzo zielony jest ten nasz Śląsk.

Zielony Śląsk © djk71

Jest pięknie i zielono © djk71

I gdzie ten szary Śląsk? © djk71

Odkrywamy kolejną ścieżkę, zaliczając ją w obie strony.

Piękna ścieżka © djk71

Był zbieg to wracamy ;-) © djk71


To co? Jeszcze jeden podbieg? © djk71

Na koniec znajdujemy fajną stromą ściankę. Nie wystarcza nam jeden zbieg i podbieg :-)

Ładnie to wygląda z oddali © djk71

Z górki na pazurki © djk71


Zbieg też nie jest łatwy © djk71

Zaraz będziemy biegli w drugą stronę ;-) © djk71

Pora wracać. Już wiemy, że będziemy tu wracali regularnie. może ktoś do nas dołączy?

Czy już pisałem, że lubię tory?

Dawno już tu nic nie jeździ © djk71

Dzięki Panowie za super trening. :-)


Piłem w Spale, spałem w Pile

Czwartek, 18 lipca 2019 · Komentarze(2)
W końcu mogę powiedzieć za Arturem Andrusem "Piłem w Spale, Spałem w Pile".



Spała to miłe wspomnienia z Bike Orientu wiele lat temu ;-) A Piła to obecna delegacja. Przed pracą udało się zrobić zaplanowany trening. 

Wczorajsze pierwsze wrażenie z tego miasta było masakryczne. Nawet żeby coś zjeść musiałem się trochę naszukać.

Samolot w Pile © djk71

Dziś udało się tak ustalić trasę biegania, że głownie widziałem parki, rzekę, jeziorka i stawy.

Gwda - kto wymyślił taką nazwę? © djk71

Fontanna o poranku © djk71

Statek obok hotelu © djk71

W końcu też zrozumiałem tekst piosenki Pidżamy Porno" "Rogaczem na wieżowcu Piła witała jeleni."

Piła wita jeleni © djk71



Trening w normie, nawet trochę szybciej.
FIRST 5_2_T_8000 (6:25-6:35 -> 6:20)

Interwały 10x400

Wtorek, 16 lipca 2019 · Komentarze(0)
Po wczorajszej porażce i nie skończeniu wybiegania stwierdziłem, że nie należy mi się przerwa i postanowiłem zrobić zaplanowany pierwotnie na dziś trening. Wcześniej jednak poszedłem na pocztę odebrać awizowaną przesyłkę. Spodziewałem się czegoś zupełnie innego, a tu miła niespodzianka. Nagroda za żółwiowy bieg.

No To Żółwik Run 2019 © djk71

Dziś jednak trening szybkości. Interwały 10 x 400m. Fajnie i niefajnie. Fajnie, bo krótkie dystanse mogę próbować biec szybko, to znaczy szybciej niż zwykle. Niefajnie, bo na 400m trudno mi utrzymać tempo (za bardzo się waha) więc... biegnę w trupa (prawie). Przy dziesięciu powtórzeniach to ryzykowne. 

Dałem radę, ale rozstrzał tempa ogromny. Przy założeniach, że mam biec między 5:10, a  5:15 min/km ja biegnę od 4:37 do 5:20 - średnio 5:04.

Dobrze, że dałem radę. Bez słuchawek. Ale przy interwałach to inna bajka.

FIRST 5_1_S_10x400 (5:10-5:15 -> 5:07 / 4:59 / 4:37 / 5:10 / 5:07 / 5:20 / 4:51 / 5:14 / 5:10 / 5:03)

Pustka boli....

Poniedziałek, 15 lipca 2019 · Komentarze(5)
Trening przełożony, a i tak przerwany prawie na początku ;-( Miał być w weekend, wczoraj... nawet się ubrałem, posiedziałem w ciuchach biegowych z pół godziny i je zdjąłem. Po prostu nie miałem chęci. Na nic. Dziś rano choć się obudziłem też nie poszedłem... Po pracy jednak spróbowałem...

I od początku wiedziałem, że będzie źle... Nie wziąłem słuchawek, a to ostatnio była podstawa. Kiedyś czytałem, że w bieganiu długodystansowym (choć do takiego mi jeszcze daleko) najtrudniejsze jest wytrzymać z samym sobą. I coś w tym jest. Kiedy biegam zakładam słuchawki na uszy i słucham muzyki, książek, podcastów. Byle nie myśleć. Byle zabić własne myśli.

Choć czasem niektóre moje wpisy mogą sugerować, że świetnie się przy tym bawię to... nie do końca tak jest. Owszem, cieszę się, że biega mi się coraz łatwiej, ale tak naprawdę to jest ucieczka... Ucieczka od własnych myśli, od życia, od ludzi...

Dziś nie wziąłem słuchawek i... nie wytrzymałem własnego towarzystwa... Walczyłem, przekonywałem siebie, wizualizowałem sobie jak to będzie fajnie jak jednak się przełamię i zrobię jednak trening... Że nawet jeśli to będzie najtrudniejszy bieg w życiu to zrobię go i będę zadowolony. Nic to nie dało. Słabo u mnie z negocjacjami :-( Zatrzymałem się i zawróciłem. Poddałem się.


Nikt nie mówił, że będzie łatwo... © djk71

Nie pierwszy raz ostatnio. Trudno mi znaleźć motywację do... czegokolwiek... Od dawna, od bardzo dawna, już nic lub prawie nic mnie nie cieszy. Jasne, że czasem się uśmiecham, żartuję... ale ile to mnie kosztuje to wiem tylko ja... A potem wystarczy słowo, obraz, dźwięk żebym wyłączył się na chwilę, na godzinę, na dzień, czy tydzień... Mało kto wie jak to jest...

I nie da się tego naprawić innym słowem, obrazem, czy dźwiękiem... Nie da się niczym...

I nie pomogą tu teksty motywacyjne, książki, prelekcje... Owszem są świetne... Kiedy się ich słucha, lub czyta to człowiek jest pełen optymizmu, wiary, siły... ale tylko wtedy... Chwilę później to już przestaje działać, albo wręcz działa odwrotnie... człowiek się dołuje jeszcze bardziej, że nie dał rady tych wszystkich cudownych rad wdrożyć w życie...

Nie pomagają też przygnębiające obrazy tego jak innym jest gorzej i że człowiek powinien się cieszyć z tego co ma... Już jakoś nie potrafię...

Tak jak nie potrafię zrozumieć już tego świata.... tych ludzi... tego wszystkiego co mnie otacza...

Ludzi już nawet nie próbuję zrozumieć... Nie chcę... Tyle, że póki robią co robią, mówią co mówią to.... mam to gdzieś... Nawet jeśli ma to pośrednio wpływ na mnie, na innych... Już przestałem wierzyć w tych ludzi, w ten naród... już przestałem wierzyć, że coś tu się zmieni. Szczególnie w tym kraju. Zresztą chyba nigdy nie byłem wielkim patriotą....Przecież zawsze za mną chodził kawałek Dezertera...

To jest mój kraj
Bo tu się urodziłem
I tutaj pewnie umrę
Ale dlaczego mam się cieszyć z tego
Mam się cieszyć z tego, że...
To jest mój kraj....


Zawsze chciałem stąd wyjechać... Życie potoczyło się inaczej...

Z drugiej strony skoro już tu zostałem i mieszkam to czasem starałem się znaleźć swoje miejsce, ale chyba zawsze czułem się jak ten Easy Rider...


Pisałem, że przestało mi przeszkadzać to co robią inni, ale nie potrafię pogodzić się z tym, że zachowują się jak psy ogrodnika... Sami nic nie robią, ale innym tez nie pozwalają... przeszkadzają... podcinają skrzydła... Wszędzie... w pracy, w domu, wokoło...
Czemu, kiedy jesteś pełen pomysłów, energii.... wystarczy jedno słowo, jeden gest żebyś znów wiedział gdzie jest Twoje miejsce...

Nie potrafię, nie rozumiem, nie chcę...

Wydawałoby się, że w tym wieku powinienem być uodporniony, patrzeć na życie z dystansu... A tu jest na odwrót. Chyba kiedyś miałem większy dystans do wszystkiego. na wszystko potrafiłem znaleźć odpowiedź, rozwiązanie... A teraz byle co jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, wprowadzić w podły nastrój... już nie chcę rozwiązywać problemów, ani czyiś, ani nawet swoich... Po co...?

Czemu o tym piszę... tu publicznie... Bo zawsze wolałem pisać niż mówić... I czasem łatwiej mi się "rozmawiało" z obcymi...
Jakoś tak, choć ma się kilkuset znajomych na FB, drugie tyle bez FB, a nie ma z kim zamienić słowa... A może po prostu ja już nie potrafię rozmawiać... może nie chcę....



Nic już nie chcę...



FIRST 4_3_W_15000 (7:00-7:15 -> 7:17 7000)