Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

#KGP02 - Biskupia Kopa - pierwszy raz z żoną

Niedziela, 22 maja 2022 · Komentarze(0)
Choć na Biskupiej Kopie byłem już kilkukrotnie to zawsze bez żony i zawsze biegowo. Tym razem postanowiliśmy w końcu wybrać się razem. Zaparkowaliśmy na parking w Cichej Dolinie i mimo zapowiadanych przelotnych deszczów ruszyliśmy przed siebie. Najpierw po płaskim w okolice dawnej skoczni narciarskiej. I tu zamiast iść dalej prosto postanowiliśmy skręcić w prawo i zacząć się wspinać bo dość rzadko uczęszczanej ścieżce. 

Chyba niezbyt uczęszczana ścieżka © djk71

Było stromo.
Na szczęście po chwili byliśmy już znów na szerokiej drodze o dużo mniejszym nachyleniu.
Znów szliśmy sami, bez ludzi, tak jak lubimy. 

W górę © djk71


Iść, czy robić zdjęcia? © djk71

Momentami chmury mocno straszyły. I to tuż przed wejściem na otartą przestrzeń. 

Chmurzy się mocno © djk71

W oddali nasz dzisiejszy cel - Biskupia Kopa z charakterystyczną wieżą. 
Mieliśmy jednak szczęście i na Srebrnej Kopie było już lepiej. 

Na Srebrnej Kopie © djk71

Idziemy dalej, znów pusto. Mijamy tylko kilka osób na całej trasie. 

Idziemy dalej © djk71

Srebrna Kopa już za nami. 

Srebrna Kopa już za nami © djk71

Ostatnie dziś podejście. 

Jeszcze trochę w górę © djk71

Przeszkody na trasie © djk71

Kolorowo © djk71

Już prawie na górze. 

Parking? © djk71
Przed nami wieża © djk71

Postanawiamy skorzystać z okazji i wejść na wieżę żeby podziwiać widoki z góry.

Widok z Biskupiej Kopy © djk71

Widok z Biskupiej Kopy © djk71

Pora wracać. Tym razem bardziej uczęszczaną trasą. Krótki postój w schronisku. 

Przy schronisku © djk71
Schronisko © djk71

I schodzimy dalej.
Matematyka na trasie :-) 

Hmmm :-) © djk71

I czosnek niedźwiedzi. 

Czosnek niedźwiedzi © djk71

W drodze w dół już mniej widoków, ścieżka mocno zalesiona, ale swoje już zobaczyliśmy wcześniej. 

Jeszcze wizyta w Piekiełku :-) 

Piekiełko © djk71

I na koniec niespodzianka dla mojej żony. Gwarkowa Perć i zejście pod stromej drabince :-) 

Drabinka - Gwarkowa Perć © djk71

Daliśmy radę :-) 

Już na dole © djk71

Piękny spacer, piękny teren. 

Niespodziewana piesza końcówka

Sobota, 21 maja 2022 · Komentarze(0)
Jak powiedzieliśmy tak zrobiliśmy. Resztę trasy zamiast przebiec przemaszerowaliśmy. 

I wierzcie, wcale nie było łatwo. Szczególnie pierwsze podejście dało mi nieźle w kość. 
Potem już było łatwiej. 

Było nawet gdzie odpocząć i się napić. 

Źródełko © djk71

Co oglądać. 

Kapliczka © djk71

Z kim pogadać (i nie to, że Piotrek nic nie mówił, ale po prostu byłą odmiana :-) ). 

Czego tu? © djk71

I było czym cieszyć oczy. 

Pięknie © djk71

Mimo zmiany treningu wróciliśmy zadowoleni. 

Widoczek © djk71

I co ciekawe, na całe trasie zero, dosłownie zero ludzi :-) 

Pięknie choć przerwane w połowie

Sobota, 21 maja 2022 · Komentarze(0)
Dziś znów Górach Opawskich. Piotrek namówił mnie na zrobienie trzydziestki. Chwilę się wahałem, ale tylko krótką chwilę :) Będzie okazja zrobić test czy dystans na SGS został właściwie wybrany, bo coś czuję, że nie. Mieliśmy wystartować bladym świtem, ostatecznie ruszamy przed trzynastą. Słońce nie będzie nam pomagało. 

Startujemy sprzed kościoła © djk71

Ruszamy znaną trasą na Górę Chrobrego. Powoli, przyjemnie cały czas rozmawiając.
Na górze znany mi już kościółek. 

Kościółek na Górze Chrobrego © djk71

Choć trzeba patrzeć pod nogi to nie mogę przestać się za nim oglądać. 

Z górki © djk71

Póki co wydaję się być zadowolony. 

Zadowolony © djk71

Kawałek dalej Piotr przygotował mi niespodziankę. Mijamy tory.

Lubię tory © djk71

I przed mną (przed nami) 300 schodków (czytałem, że w rzeczywistości jest ich 315). 

© djk71

Bardzo niewygodne do wbiegania, a chyba jeszcze mniej do zbiegania. 

Wbiegamy do czeskich Mikulovic.

W Mikulovicach pusto © djk71

Pustka na ulicach.

W Czechach © djk71

Podobnie zresztą jak na całej dzisiejszej trasie. 

Puste ścieżki © djk71

Nie wiemy czemu nie ma ludzi, ale nie przeszkadza nam to. 

Chce się biec © djk71

Niestety sił starcza mi tylko na niecałe 16 km. 

Piotrek przede mną © djk71

Piotr proponuje powrót marszem. 
Próbuję jeszcze chwilę biec, ale po chwili odpuszczam. I tak było pięknie. 

Jest pięknie © djk71



Potruchtane solo w górach: Wapienica - Szyndzielnia - Klimczok - Blatnia - Wapienica

Niedziela, 15 maja 2022 · Komentarze(0)
Miał być spacer w górach z żoną, było zaproszenie na żelazny szlak rowerem ze znajomymi, a ostatecznie wyszło bieganie solo w górach. 
Wieczorem szybki wybór trasy. Beskidy.

Beskid © djk71


Wczesna pobudka i jadę do Bielska Wapienicy. Parkuję i... idę spać. Czuję zmęczenie. Chwila drzemki, wstaję, pakuję nową kamizelkę biegową. Zobaczymy jak się dogadamy ze sobą :-) Biorę dwa softlaski, za to zostawiam bukłak. Chwila wahania, czy wziąć kije, ale ostatecznie zostają w aucie. 

Ruszam. Ciepło. Zupełnie na krótko, nawet rękawków nie zakładam. Póki co pusto, pojedynczy biegacze, kilku rowerzystów i kilka par pieszo. 

Tak chce się biec © djk71

Biegnę powoli, spokojnie. To nie z góry przemyślana strategia. To po prostu moje obecne możliwości :-) 
Dobiegam do dolnej stacji kolejki na Szyndzielnię. Na dole pomnik starej kolejki. 

Stary wagonik kolejki © djk71

Mijam stację i wgrany ślad taki trochę niejednoznaczny, a może to mi już pot zalewa oczy. W efekcie po chwili ląduję poza kursem. Oczywiście mógłbym wrócić, ale prawdziwy facet nie wraca tą samą drogą więc przedzieram się na azymut do zgubionej drogi. Łatwo nie było, ale jakoś się udało.

Podbieg zacny daje w kość. Chwila przerwy przy schronisku na Szyndzielni. 

Szyndzielnia © djk71

Widok z Szyndzielni © djk71

Wciągam galaretkę i ruszam dalej. 

Biegnę dalej © djk71

Dobiegam/dochodzę na siodło pod Klimczokiem. Chwila zawahania co dalej i ruszam pod schronisko, a nawet dalej kawałek za budynek GOPR. 

Beskidy © djk71

Dalej, czy wracać? © djk71

Po chwili zbieg i... podbieg/podejście na Klimczok.

Będzie trzeba się wspinać © djk71

Po drodze chwila przerwy :)

Wstęp wzbroniony © djk71

Kto gdzie był? © djk71

Można usiąść (chyba)

Ciekawie © djk71

Czyś z Warszawy.... © djk71

Widok z góry. 

Widok z góry © djk71

Można poczuć się przez chwilę jak król.

Tron © djk71
Dużo prawd życiowych na Klimczoku można wyczytać :-) 

Worki pod oczami © djk71

Dla samotnych panienek © djk71

Hemoroidy © djk71

Stara pierdoła © djk71

Starość © djk71

Ruchanie © djk71

Teraz już powinno być łatwiej. Przede mną Błatnia. Przede mną to tak optymistycznie powiedziane - pięć kilometrów przede mną :-) 

Biegnę dalej © djk71

Jest pięknie © djk71

Chwilę przed szczytem muszę usiąść i odpocząć - łydki palą.

Jest pięknie © djk71

Nie szkodzi, jest okazja podziwiać widoki. 

Odpoczynek z widokiem na góry © djk71

Mijam wierzchołek i już tylko zbieg.

Błatnia © djk71

I znów słowo tylko nie oddaje tego co przede mną. 
Ostry zbieg z kamieniami. Może nawet nie taki ostry, ale dla mnie dziś już bardzo ciężki. 

Gdzieś po drodze © djk71

Męczy mnie mocno, już co chwilę spoglądam na zegarek ile zostało do końca. 

Zbieg © djk71

W końcu jestem na dole. Rzut oka na zbiornik wodny.

Zbiornik Wielka Łąka © djk71

I biegnę do auta. 

Kamizelka sprawdziła się idealnie. Za to czuję zmęczone nogi, stopy... Nie wiem, czy coś mnie otarło, czy coś innego, mam nadzieję że to jednorazowe. 

Zmęczony, ale zadowolony. :-) Było pięknie. Tylko ta kondycja ;_) 




Wciąż zmęczony po duathlonie

Środa, 11 maja 2022 · Komentarze(0)
Chyba się starzeję. Kiedyś słuchając rozmów o regeneracji po zawodach zastanawiałem się o czym ludzie mówią. 
Zasadniczo zwykle następnego dnia byłem gotów do kolejnych aktywności. 

Tym razem jest inaczej. Trzeci dzień po weekendzie, a ja wciąż czuję się zmęczony. Czyli nadeszła starość? A może po prostu zawsze się obijałem, a tym razem dałem z siebie więcej?
W końcu po sobotnim duathlonie zegarek zasugerował 4 dni odpoczynku. A ja mu na to odpowiedziałem: To się jutro zdziwisz! I pobiegłem w Poznaniu

Tak to musi być ta druga opcja :-)

BTW: dziś trafiło do mnie zdjęcie z soboty - Ci którzy czytali relację to pamiętają być może miejscówkę gdzie Adam chciał zrobić zdjęcie i przeszkodził mu inny fotograf. 
To było chyba tu :-) 

Duathlon w Czempiniu - zdjęcie by Maratomania

Wings For Life 2022

Niedziela, 8 maja 2022 · Komentarze(0)
Wings For Life - myślę, że o tym wydarzeniu słyszeli nie tylko biegacze. 
Formuła biegu się nie zmienia więc powtórzę  to co już pisałem w relacjach z poprzednich edycji: 

W Wings for Life World Run wszyscy uczestnicy startują w tym samym czasie na całym świecie. Nie ważne, czy jesteś zawodowym sportowcem, trenującym amatorem, czy totalnym świeżakiem. Nie ma linii mety. Zamiast niej, 30 minut po starcie, na trasę wyrusza Samochód Pościgowy i wyprzedza biegaczy oraz uczestników na wózkach, doganiając każdego po kolei. Najlepsze jest to, że 100% wpisowego i wszystkich datków trafia bezpośrednio na badania nad rdzeniem kręgowym, aby w przyszłości pomóc w leczeniu jego urazów.

Wings For Life © adam j

Skrzydła rządzą © adam j

Można biegać samemu lub w grupie jak ja w roku ubiegłym - tzw. bieg z aplikacją. Ale można też spróbować zapisać się na jeden z biegów masowych, które jednocześnie odbywają się w kilkunastu lokalizacjach na całym świecie. Mnie udało się to w 2018 roku oraz w 2019. Biegła nas tam wówczas zacna ekipa. 

W tym roku w Poznaniu spotykam tylko Marcina. 

Z Marcinem w strefie © adam j

Oczywiście jest też ze mną Anetka i Adam, którzy robią nam zdjęcia przed startem, na trasie i na mecie :-) 

Z Anetką przed startem © djk71

Kiedy jechaliśmy z Czempinia do Poznania po drodze kropiło. Czekając na start też jest jeszcze przyjemnie (czytaj: słońce się chowa za chmurami). Niestety tuż przed startem, zgodnie z naszymi obawami chmury znikają i zaczyna się lampa :( 

Mimo, że stoimy na początku trzeciej strefy to kilka minut mija zanim ruszamy. Pierwsze kilkaset metrów w wielkim tłoku (8000 ludzi) dopiero chyba po 1 km biegnie się luźniej. 

Firmowa koszulka odróżnia się :-) © djk71

Pierwsze 4-5 km biegnie mi się ciężko. Czuję w nogach wczorajszy duathlon. 
Słońce też nie pomaga. Zapomniałem wziąć z samochodu słuchawek więc słyszę, że ciepło daje w kość też wszystkim wokół. 
Zastanawiałem się czy wziąć ze sobą coś do picia skoro co 5 km będą bufety. Dobrze, że posłuchałem Adama i wziąłem softflaska. Przydał się. 

Po pierwszym bufecie siły wracają. Nie znaczy to, że biegnę szybciej, ale uczucie zmęczenia jakby słabnie i głowa też przestaje przeszkadzać. 

Gdzieś przed 10 km spotykam Anetkę i Adama. 

Gdzieś ok. 10 km © djk71

Jest dobrze. Biegnę dalej. W tym roku zmieniona trasa. Pierwsze 13 km przez miasto dzięki temu mamy wspaniałe wsparcie kibiców. To bardzo pomaga. 
Miałem nadzieję pobiec ponad 13 km, ale po tempie widzę, że nie ma na to szans. Jednak nogi ciężkie po wczorajszym. 

Adam Małysz nadjeżdża zupełnie niepodziewanie. Dogania mnie jeszcze przed 12 km (11,79). 

No i po biegu © djk71

Nie ma to znaczenia. Jestem, jak chyba wszyscy wokół szczęśliwy i uśmiechnięty. 
Teraz pozostanie tylko dojść na przystanek i wrócić tramwajem na teren targów - dopiero tam na mojej szyi zawiśnie medal. 

 
Przebiegnięte © djk71

Podsumowanie imprezy:

ChampionMan Duathlon 2022 - 2/3 rower

Sobota, 7 maja 2022 · Komentarze(0)
Wstęp
Po dwóch latach przerwy to mój trzeci start w duathlonie w Czempiniu. Debiut w 2018 rokupowtórka w 2019 to były niesamowite doświadczenia. Zarówno jeśli chodzi o aspekt sportowy - połączenie biegu i roweru to nie to samo co sam bieg i sam rower, jak i niesamowite wrażenia z klimatu i organizacji imprezy. Naturalnym było zapisanie się na kolejny start w 2020. Pandemia popsuła plany i ostatecznie przepisałem start na bieżący rok. Biorąc pod uwagę, że zupełnie nie jeżdżę od dość dawna na rowerze i nie zapowiadało się, że to się zmieni postanowiłem zmienić dystans ze średniego (10-60-10) na sprint (5-20-2,5). Dopiero dzień przed startem dotarło do mnie, że krótszy nie koniecznie musi oznaczać łatwiejszy. Może nawet wręcz przeciwnie - bo szybszy i co więcej niezbyt dla mnie typowy. Na 5 km biegłem może z dwa razy na zawodach, na 2,5 chyba ani razu. Zobaczymy. 

Do Czempinia przyjeżdżamy z żoną dzień wcześniej i od razu odbieram pakiet startowy. Trwają zawody dla dzieci. To też fajny pomysł. Nie dość, że pozwala spędzić czas tutaj rodzinnie to jeszcze daje szanse na zaszczepienie dzieciom miłości do sportu i rywalizacji. 

Pakiet odebrany © djk71

Jak zawsze w Czempiniu super klimat i same uśmiechnięte twarze wokół. 

Start
Plusem zmiany dystansu jest start o 8:30 zamiast o 13:00. 
Ja lubię wstawać wcześniej, a tu trzeba być wcześniej żeby np. wprowadzić rowery do strefy zmian.

Oddaję rower gdzieś w oddali © djk71

Plusem jest to, że jest chłodniej, a jak pamiętam starty z poprzednich lat to o 13-tej bywało bardzo ciepło :) W drodze na start spotykamy Adama, który niestety z powodu kontuzji nie mógł wystartować, ale przyjechał mnie dopingować i porobić trochę fantastycznych zdjęć :-)

Z Adamem © djk71

Przed startem krótka pogawędka z Dawidem i po chwili ruszamy. 

Pierwszy etap biegowy (5 km)
Dziś tylko jedna, doskonale znana pętla. Biegnę swoje, choć powyżej rozsądnego tętna. Na szczęście to tylko 5 km. Ja zawsze na trasie fantastyczny doping Pirata (Polska dla Piratów! Czempiń dla Wariatów!).

Biegnę © djk71

Pięć kilometrów szybko mija, po chwili biegnę już do strefy zmian. Czas całkiem niezły jak na mnie biorąc pod uwagę, że cały czas miałem w głowie, że meta to nie koniec zawodów, a przejście do kolejnych etapów. 

Jest dobrze © djk71

Strefa zmian T1
Pobyt w strefie krótszy niż bywało to w latach ubiegłych. Może to wynik tego, że nie zmieniam koszulki - choć przed startem zastanawiałem się, czy startować w stroju Etisoft Running Team, czy Etisoft Bike Team. Ostatecznie stwierdziłem, że na krótkim rowerowym dystansie nie będę potrzebował kieszonek w koszulce i startuję w koszulce biegowej. 

Etap rowerowy (20 km)
Wybiegam z rowerem ze strefy i chwilę walczę z zegarkiem żeby włączyć kolejny etap. Chyba tego nie przećwiczyłem, ostatecznie już w trakcie jazdy udaje się włączyć etap rowerowy. 
W przeciwieństwie do dystansu średniego, gdzie standardem są rowery szosowe i triathlonowe (i to niejednokrotnie te z wyższej półki) tu widać różne maszyny. Dominują rowery szosowe, ale bywają też zupełnie dziwne pojazdy :-) 

Ja swoją przełajówkę uzbrojoną w cienkie opony wyciągnąłem z piwnicy po... trzech latach jej nie dotykania. Ostatni raz na niej siedziałem w... 2019 w Czempiniu :-) Zdążyłem ją tylko przetrzeć z kurzu, napompować, nasmarować łańcuch i przejechać 5 km przed włożeniem do auta. Pełen profesjonalizm :-) 

Mimo to jedzie mi się dobrze. Raczej ja wyprzedzam innych, niż oni mnie. Oczywiście czuję brak treningów. Staram się też nie zajechać zupełnie nóg, bo nie dość, że jeszcze przede mną bieg to jutro... kolejne zawody... 

Na trasie jak zwykle niesamowity doping grup kibiców. Każda z grup niesamowicie pomaga i sprawia, że jeszcze gdzieś każdy z nas potrafi odnaleźć ukrytą moc i przyśpieszyć. 
W tym roku moje serce zdobyła... Pralnia... :-)  Aż żałuję, że nie miałem możliwości zrobienia zdjęć. Porozwieszana na sznurkach i płotach bielizna. Dziewczyny, kobiety robiące pranie, pralki, deski do prasowania, żelazka... No szok Panie!!! Brawa! 

Niecały kilometr przed metą spotykam wybiegającego z krzaków Adama. Tylko czemu biegnie zamiast robić mi zdjęcia? Całą historię poznam już na mecie. Ale miejscówka była świetna, kadr idealny ;-) 



Adam opisał to u siebie w taki sposób: 
Tak! Myślę że może być. To jest ten kadr... wszystko przygotowane i czekam aż Dariusz Kawecki pojawi się na szosie. Skoro nie startuję w ChampionMan Duathlon Czempiń, to przynajmniej zrobię Darkowi fajną fotę! Tylko co zrobić z fotografem na pierwszym planie. Dobra, na pewno trzaśnie parę zdjęć i przejdzie w inne miejsce. Jest w pracy, nie będę mu przeszkadzał... Mija kilkanaście minut i wiem że Darek jest coraz bliżej. Zaczynam kombinować z innym kadrem... no nie da się. Widzę Darka tylko w tym kadrze. Mija kolejne parę minut i podejmuję decyzję. Podbiegnę do niego i poproszę czy mógłby się przesunąć, wystarczy tylko jeden metr. Zostawiam plecak, wstaję i zaczynam biec... i w tym właśnie momencie Darek śmignął obok mnie:)

Dojeżdżam do linii oznaczającej konieczność zejścia z roweru i o dziwo udaje mi się biec do strefy zmian. Oczywiście czuję nogi, ale biegnę.

Strefa zmian T2
Zostawiam rower, zmieniam buty (ciężko by się biegło w SPD) i ruszam dalej. Znów szybciej niż w latach ubiegłych wybiegam ze strefy. 

Wybiegam na ostatni etap © djk71


Drugi etap biegowy 
Biegnę, ale czuję w nogach rower. Dziwnie ciężko, ale wiem, że teraz już tylko 2500 m. Już się uśmiecham, już jestem zadowolony. Wiem, że to zrobię i że za mną jeszcze wielu zawodników. Pirat znów na trasie. Ciekawe ile on zrobił kilometrów :-) 

Meta
Przed metą jeszcze próbuję przyśpieszyć za co później dostaję burę od Adama, bo powinienem się już nauczyć, że mam wbiegać solo żeby były lepsze ujęcia :-) 

Mam to! © djk71
Meta! © djk71

Na metę docieram jakieś cztery minuty szybciej niż zakładałem. Jestem zadowolony. Bardzo.

Zadowolony z medalem © djk71

Choć oczywiście również zmęczony :-) 

Ścianka musi być © djk71

Podsumowanie
Uwaga techniczna: Jako, że nie da się tutaj wpisać kilku dyscyplin jednocześnie, to tu wpisany jedynie czas etapu 2 - roweru (najdłuższy). Ze względu na statystyki, biegi uwzględnione są w osobnych wpisach (etap 1 i 3).

Z oficjalnych wyników:
Bieg 1 (5 km): 00:28:53
T1 (strefa zmian): 00:01:59
Rower (20 km): 00:42:34
T2 (strefa zmian): 00:02:00
Bieg 2 (2,5 km): 00:15:39

Razem: 01:31:08 (00:35:20 wolniej od zwycięzcy)