Potruchtane solo w górach: Wapienica - Szyndzielnia - Klimczok - Blatnia - Wapienica
Niedziela, 15 maja 2022
· Komentarze(0)
Kategoria Bieganie, Samotnie, W górę, Z kamerą wśród...
Miał być spacer w górach z żoną, było zaproszenie na żelazny szlak rowerem ze znajomymi, a ostatecznie wyszło bieganie solo w górach.
Wieczorem szybki wybór trasy. Beskidy.
Wczesna pobudka i jadę do Bielska Wapienicy. Parkuję i... idę spać. Czuję zmęczenie. Chwila drzemki, wstaję, pakuję nową kamizelkę biegową. Zobaczymy jak się dogadamy ze sobą :-) Biorę dwa softlaski, za to zostawiam bukłak. Chwila wahania, czy wziąć kije, ale ostatecznie zostają w aucie.
Ruszam. Ciepło. Zupełnie na krótko, nawet rękawków nie zakładam. Póki co pusto, pojedynczy biegacze, kilku rowerzystów i kilka par pieszo.
Biegnę powoli, spokojnie. To nie z góry przemyślana strategia. To po prostu moje obecne możliwości :-)
Dobiegam do dolnej stacji kolejki na Szyndzielnię. Na dole pomnik starej kolejki.
Mijam stację i wgrany ślad taki trochę niejednoznaczny, a może to mi już pot zalewa oczy. W efekcie po chwili ląduję poza kursem. Oczywiście mógłbym wrócić, ale prawdziwy facet nie wraca tą samą drogą więc przedzieram się na azymut do zgubionej drogi. Łatwo nie było, ale jakoś się udało.
Podbieg zacny daje w kość. Chwila przerwy przy schronisku na Szyndzielni.
Wciągam galaretkę i ruszam dalej.
Dobiegam/dochodzę na siodło pod Klimczokiem. Chwila zawahania co dalej i ruszam pod schronisko, a nawet dalej kawałek za budynek GOPR.
Po chwili zbieg i... podbieg/podejście na Klimczok.
Po drodze chwila przerwy :)
Można usiąść (chyba)
Widok z góry.
Można poczuć się przez chwilę jak król.
Dużo prawd życiowych na Klimczoku można wyczytać :-)
Teraz już powinno być łatwiej. Przede mną Błatnia. Przede mną to tak optymistycznie powiedziane - pięć kilometrów przede mną :-)
Chwilę przed szczytem muszę usiąść i odpocząć - łydki palą.
Nie szkodzi, jest okazja podziwiać widoki.
Mijam wierzchołek i już tylko zbieg.
I znów słowo tylko nie oddaje tego co przede mną.
Ostry zbieg z kamieniami. Może nawet nie taki ostry, ale dla mnie dziś już bardzo ciężki.
Męczy mnie mocno, już co chwilę spoglądam na zegarek ile zostało do końca.
W końcu jestem na dole. Rzut oka na zbiornik wodny.
I biegnę do auta.
Kamizelka sprawdziła się idealnie. Za to czuję zmęczone nogi, stopy... Nie wiem, czy coś mnie otarło, czy coś innego, mam nadzieję że to jednorazowe.
Zmęczony, ale zadowolony. :-) Było pięknie. Tylko ta kondycja ;_)
Wieczorem szybki wybór trasy. Beskidy.
Beskid© djk71
Wczesna pobudka i jadę do Bielska Wapienicy. Parkuję i... idę spać. Czuję zmęczenie. Chwila drzemki, wstaję, pakuję nową kamizelkę biegową. Zobaczymy jak się dogadamy ze sobą :-) Biorę dwa softlaski, za to zostawiam bukłak. Chwila wahania, czy wziąć kije, ale ostatecznie zostają w aucie.
Ruszam. Ciepło. Zupełnie na krótko, nawet rękawków nie zakładam. Póki co pusto, pojedynczy biegacze, kilku rowerzystów i kilka par pieszo.
Tak chce się biec© djk71
Biegnę powoli, spokojnie. To nie z góry przemyślana strategia. To po prostu moje obecne możliwości :-)
Dobiegam do dolnej stacji kolejki na Szyndzielnię. Na dole pomnik starej kolejki.
Stary wagonik kolejki© djk71
Mijam stację i wgrany ślad taki trochę niejednoznaczny, a może to mi już pot zalewa oczy. W efekcie po chwili ląduję poza kursem. Oczywiście mógłbym wrócić, ale prawdziwy facet nie wraca tą samą drogą więc przedzieram się na azymut do zgubionej drogi. Łatwo nie było, ale jakoś się udało.
Podbieg zacny daje w kość. Chwila przerwy przy schronisku na Szyndzielni.
Szyndzielnia© djk71
Widok z Szyndzielni© djk71
Wciągam galaretkę i ruszam dalej.
Biegnę dalej© djk71
Dobiegam/dochodzę na siodło pod Klimczokiem. Chwila zawahania co dalej i ruszam pod schronisko, a nawet dalej kawałek za budynek GOPR.
Beskidy© djk71
Dalej, czy wracać?© djk71
Po chwili zbieg i... podbieg/podejście na Klimczok.
Będzie trzeba się wspinać© djk71
Po drodze chwila przerwy :)
Wstęp wzbroniony© djk71
Kto gdzie był?© djk71
Można usiąść (chyba)
Ciekawie© djk71
Czyś z Warszawy....© djk71
Widok z góry.
Widok z góry© djk71
Można poczuć się przez chwilę jak król.
Tron© djk71
Worki pod oczami© djk71
Dla samotnych panienek© djk71
Hemoroidy© djk71
Stara pierdoła© djk71
Starość© djk71
Ruchanie© djk71
Teraz już powinno być łatwiej. Przede mną Błatnia. Przede mną to tak optymistycznie powiedziane - pięć kilometrów przede mną :-)
Biegnę dalej© djk71
Jest pięknie© djk71
Chwilę przed szczytem muszę usiąść i odpocząć - łydki palą.
Jest pięknie© djk71
Nie szkodzi, jest okazja podziwiać widoki.
Odpoczynek z widokiem na góry© djk71
Mijam wierzchołek i już tylko zbieg.
Błatnia© djk71
I znów słowo tylko nie oddaje tego co przede mną.
Ostry zbieg z kamieniami. Może nawet nie taki ostry, ale dla mnie dziś już bardzo ciężki.
Gdzieś po drodze© djk71
Męczy mnie mocno, już co chwilę spoglądam na zegarek ile zostało do końca.
Zbieg© djk71
W końcu jestem na dole. Rzut oka na zbiornik wodny.
Zbiornik Wielka Łąka© djk71
I biegnę do auta.
Kamizelka sprawdziła się idealnie. Za to czuję zmęczone nogi, stopy... Nie wiem, czy coś mnie otarło, czy coś innego, mam nadzieję że to jednorazowe.
Zmęczony, ale zadowolony. :-) Było pięknie. Tylko ta kondycja ;_)