Wpisy archiwalne w kategorii

śląskie

Dystans całkowity:38153.24 km (w terenie 9220.57 km; 24.17%)
Czas w ruchu:2684:30
Średnia prędkość:15.15 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:68571 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:553057 kcal
Liczba aktywności:1921
Średnio na aktywność:22.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Narkomani Stop?

Sobota, 2 listopada 2013 · Komentarze(8)
Narkomani Stop?

Stop narkomanom © djk71


Taki plakat dziś ujrzałem na sąsiednim osiedlu. Kiedyś bym się pewnie obruszył, przecież trzeba budować takie ośrodki, trzeba ludziom pomóc. Dziś też tak myślę. Ale łatwo jest myśleć kiedy nie dzieje się to za Twoim płotem. Czy gdyby to miało miejsce tuż obok mojego domu też bym tam myślał? Nie wiem... trudno to przyznać, ale nie wiem... Na pewno nie jest łatwo się z tym pogodzić... Mieszkańcy Stolarzowic mają już wprawę w protestach, tu długo walczyli o przebieg autostrady A1, pogodzenie się z tym też nie było proste... choć to zupełnie inna bajka...

Ale po kolei... Dziś Anetki urodziny i popołudniu impreza, postanawiam więc z rana (miało być wcześniej) choć na chwilę wyjechać rowerem. Rzadko w tym roku mam okazję na przejażdżki, większość weekendów to zawody. Dziś jest inaczej. Co prawda czasu mało, ale choć na chwilę...

Las miechowicki, droga do DSD, a tu...

Chodnik i rowerówka? © djk71


Czyżby przedłużali rowerówkę?

W Segiecie jak zawsze cudownie...

Lubię taki klimat © djk71


Sporo liści © djk71


Choć ciężko, a raczej niebezpiecznie, się jedzie jak drogi przysypane liśćmi...

Ładnie, ale niebezpiecznie © djk71


Wyjeżdżam w Stolarzowicach, minąwszy wspomniany plakat, docieram do Przyjemnej, a tam na zaoranym polu pięknie widać bunkier...

Nigdy przy nim nie byłem © djk71


... i coś jeszcze, tylko co?

A to co? © djk71


Nie ma czasu na zastanawianie się, żona czeka, trzeba jechać...

Wiadukt nad Przyjemną © djk71

Test pleców

Niedziela, 13 października 2013 · Komentarze(4)
Uczestnicy
Test pleców
Po Kaczawskiej Wyrypie (w końcu dodałem opis) coś mnie połamało, do tego stopnia, że nawet wybrałem się do lekarza. Pewnie bym się tym zbytnio nie przejmował, czekając aż przejdzie, gdyby nie fakt, że w weekend chcemy jechać na Harpagana.

Choć wczoraj się skręcałem z bólu na zakupach, to dziś postanowiłem sprawdzić jak organizm zareaguje na rower. Na wieść o tym chłopcy stwierdzili, że oni też jadą, ale Wiktor wybrał towarzystwo kolegów, a Igorek dołączył do mnie.

Umówiliśmy się dziś na spokojne, rekreacyjne tempo, bo nie byłem pewien, czy po 100m nie zawrócę z bólu do domu...

Przez las miechowicki ruszyliśmy w stronę DSD. Tam wjazd na Red Rocka, podziwianie krajobrazów...

Zjechać, czy nie zjechać? © djk71


... i bawiących się piesków....

Dużo nas © djk71


I czas na powrót do domu. W lesie jest pięknie...

Kolorowo © djk71


Tempo iście rekreacyjne, ale momentami się działo... :-)

Jestem szybki © djk71


Na rowerze spokój... prawie wcale nie czułem pleców. Ale czy tak samo będzie na 7 razy dłuższym dystansie w weekend?

IV Plener Rowerowy i dwa pudła

Niedziela, 15 września 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
IV Plener Rowerowy i dwa pudła
Po wczorajszym Mordowniku dziś najchętniej pospalibyśmy dłużej. Nie ma takiej możliwości, bo dziś w ramach IV Pleneru Rowerowego w Rokitnicy finałowe zawody AZS MTB Cup oraz III Mistrzostwa Zabrza Uczniów w Kolarstwie Górskim 2013 i III Amatorskie Mistrzostwa w Kolarstwie Górskim.

Nie planuję startu, ale Igor zdecydowanie tak :-) Ruszamy w towarzystwie Amigi. Zapisy i chwila czasu przed startem. Dociera Anetka z Wiktorem.

Igor startuje. Jest drugi, ale po chwili na kilkanaście minut znika nam z oczu. Niecierpliwie wyczekujemy, kto pierwszy pojawi się na mecie. Jest Igorek. Ubłocony, mija linię mety i pyta: Który jestem? Pierwszy! :-) A potem długo nikt... W końcu nadjeżdża reszta. Okazuje się, że mimo upadku na trasie udało mu się pokonać rywali. Czyli tytuł Mistrza Zabrza obroniony ;-)

Żólta koszulka lidera - tytuł obroniony © djk71


Wiktor, który rano stwierdził, że nie jedzie, decyduje się szybko wrócić do domu, przebrać się i wystartować na... moim rowerze.

Na metę przyjeżdża ubłocony nie mniej niż jego brat :-) Jest trzeci. Czyli pudło jest ;)

Mokro było © djk71


W międzyczasie docierają znajomi z maluchami, którzy mimo, że ich rowerki nie mają pedałów, radzą sobie całkiem nieźle.

My też jesteśmy na pudle © djk71


Ciekawe, czy Darek też zdemontuje pedały u siebie...

Dla Darka nawet dwa rowery to byłoby mało © djk71


Jedziemy do domu na obiad i wracamy na dekorację. Okazuje się, że rozpoczęła się wcześniej niż zapowiadano i... wiele osób nie zdążyło... Stąd dziury na podium...

Igor pierwszy, trzeci zawodnik nie zdążył © djk71


Wiku trzeci, nie było komu założyć żółtej koszulki © djk71


W trakcie dekoracji i czekania na losowanie nagród ma okazję poznać devilka i MonsteRa. Tym razem tylko pogaduszki, ale może uda się kiedyś pojeździć wspólnie.

W sumie fajna impreza, tylko wyraźnie mniej osób niż w ubiegłych latach, mimo ładnej pogody. Ciekawe czemu.

Poza tym wciąż nie rozumiem, czemu w ciągu jednego weekendu odbywają się dwie niezależne imprezy. Wczoraj odbyły się Mistrzostwa Zabrza w Kolarstwie Górskim MTB o Puchar Prezydenta Miasta Zabrze. Czemu nie da się tego rozłożyć na inne miesiące?

Na tym nie koniec... za tydzień odbywa się V Rajd Rowerowy, a za dwa tygodnie XIII Zabrzańskie Szosowe Wyścigi Rowerowe Niezrzeszonych.

Na koniec odwożę Darka do Zabrza, krótka wizyta w sklepie i szybki powrót do domu żeby uciec przed deszczem.

Mordownik, czyli prawie nieśmiertelni

Sobota, 14 września 2013 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Mordownik, czyli prawie nieśmiertelni

Już sama nazwa imprezy brzmi groźne - Mordownik - II ekstremalny maraton. Niewyspani ruszamy z Amigą bladym świtem do Kroczyc koło Zawiercia. Przed nami 135 km w optymalnym wariancie i 14-godzinny limit czasu. 21 punktów do odnalezienia. I jak znamy życie to piachy i podjazdy :-) Na termometrach 12-13 stopni. Nie do końca wiadomo jak się ubrać, tym bardziej, że pod wieczór ma padać.

Na miejscu krótkie (znów zbyt krótkie) rozmowy ze znajomymi. Odprawa, pamiątkowe zdjęcie i ruszamy.

PK 15 - ambona
Krótko przed punktem Amiga łapie kapcia. Niezły początek. Chwilę później zaliczamy punkt.

Świetny początek © djk71


PK 14 - róg polany
Musimy minąć tory. Nie wszystkie drogi są przejezdne.

Tędy nie przejedziemy © djk71


Po chwili jednak jedziemy już wzdłuż torów. Przegapiamy odbicie w las, ale po chwili docieramy do polany od strony asfaltu.

Czasem łatwiej skakać niż jechać © djk71


PK 5 - grota
Przelot asfaltem do Rzędkowskich Skał. O mały włos nie mijamy skrętu na skałki. Chwila szukania i jest grota. Ciekawy punkt.

W grocie © djk71


W grocie © djk71


PK 10 - sosna płd-zach od przełęczy
Trochę pchania pod górkę po piachach, ale punkt znaleziony bez problemu.

PK 11 - skała
Znów piaski, czasem trzeba zejść z roweru, chwila wątpliwości gdzie skręcić, ale w końcu trafiamy idealnie.

PK 13 - skrzyżowanie
Mówię Darkowi, że ciężko mi się jedzie. U niego podobnie. Czyżby to efekt trzech godzin spania w nocy i dość intensywnego (jak zwykle zresztą) zawodowo ubiegłego tygodnia?
Po drodze piękne widoki.

Zamek w Mirowie © djk71


PK 12 - duży buk
Ładna rowerówka wzdłuż drogi. Pierwsze napisy w obcym języku, tylko kiedy przekroczyliśmy granicę?

Międzynarodowe oznaczenia punktów © djk71


PK 9 - skrzyżowanie
W ścieżkę prowadzącą na punk trafiamy bezbłędnie, tylko gdyby nie Darek to przegapiłbym lampion.

Punkt widoczny, a jednak bym przegapił © djk71


PK 19 - niewyraźna droga
Wyjeżdżając z lasu zaczyna mnie nosić na boki. Oczywiście uchodzi powietrze w przednim kole. Zmiana dętki. Parę minut w plecy. W kapciach 1:1. I oby tak zostało.
Opis punktu budzi lekki niepokój, ale droga jednak widoczna.

PK 20 - skrzyżowanie, gruby buk
Wstępnie planowaliśmy pojechać nieco dookoła asfaltem, ale wybieramy teren i to jest dobra decyzja.

Po drodze ciekawe oznaczenia na drogach... Tylko czemu zakaz parkowania był na dwupasmówce... :-)

Zakaz zatrzymywania, dwupasmówka © djk71


PK 21 (R1) - żółty dom

Przed nami Olsztyn © djk71


Olsztyn i punkt żywieniowy. Sympatyczni gospodarze i poczęstunek. Spotykamy po raz kolejny zawodników, z którymi od kilku punktów mijamy się na trasie. Krótka wizyta w sklepie (mimo bufetu ;-) ) i ruszamy dalej. Wcześnie krótka rozmowa z parą, która jedzie czerwonym szlakiem do Krakowa, lekko z przyczepką na piaskach nie będą mieli. Pamiętamy coś z Transjury :-)

PK 16 - w młodniku
Długa prosta i jest punkt.

PK 18 - skrzyżowanie przecinek, teren zmieniony przez odkrywkę
Teren rzeczywiście nieco zmieniony, rozdzielamy się przeczesując okoliczne ścieżki, na szczęście bardzo szybko karta jest podbita. Mamy spory zapas czas żeby zaliczyć wszystkie punkty i dotrzeć w limicie 14 godzin na metę.

PK 17 - płn strona bagienka
Mijamy Zaborze i kierujemy się na zachód. Zatrzymujemy się na chwilę, prawie zachód. Jedziemy dalej. Mają być stawy. Mijamy je zastanawiając się czemu ich nie ma na mapie (!) i szukamy ich dalej. Dopiero po chwili orientujemy się, że jesteśmy za daleko. Wracamy, mijamy domki letniskowe i nie ma punktu.

Są inne ciekawe punkty...

Współczesne ruiny © djk71


Wracamy, napotkani zawodnicy kierują nas we właściwą drogę. Po chwili mamy punkt. Okazało się, że 20-letnia mapa potrafi robi psikusy. Kiedyś tu było inaczej. Straciliśmy sporo czasu.

PK 7 - płn strona bagienka
Łatwy punkt.

Brzeg bagna © djk71


Amiga dopompowuje koło. Jedziemy dalej. Trafiamy na czerwony szlak i… się go trzymamy choć nijak się on ma do tego pokazuje mapa. Szlak się kończy, a my jesteśmy nie wiadomo gdzie. Próbujemy dotrzeć do szosy, ale zajmuje to chwilę. Przez nieuwagę zafundowaliśmy sobie kilka kilometrów i kolejne minuty.

PK 6 - skrzyżowanie ścieżek
W końcu jest szosa, tylko w którym miejscu jesteśmy? W lewo, w prawo, jeszcze raz w lewo i już wiemy gdzie jesteśmy. Teraz tylko do punktu. Jest zakręt stąd już punkt jest w linii prostej. Jest tylko, że my jedziemy nie na północ tylko na północny zachód. Do tego za daleko. Zamiast wrócić i zaatakować jeszcze raz próbujemy korygować swój błąd. Efekt - kolejne kilkadziesiąt minut w plecy. W końcu lądujemy przed jakimś gospodarstwem. Gospodarz już przywykł, że ludzie docierają tu od strony lasu i otwiera nam bramę przepuszczając nas do drogi. Jesteśmy w punkcie wyjścia. Teraz już trafiamy bez pudła. Punkt był 2-3 minuty stąd. Porażka.

PK 4 - załamanie muru
Dojeżdżamy do drogi 793 i mkniemy ją na północ. Nie zauważamy, że nasza droga biegła prosto. Kolejne kilometry i minuty do kolekcji.
Wracamy. W lesie niesamowicie długie ogrodzenie. Ktoś chciał mieć prywatny las? Jest lampion. Zakładamy czołówki , włączamy lamki i jedziemy dalej. Coraz mniej czasu.

PK 2 - skrzyżowanie kanałów
Szybie zakupy, ubieram się trochę cieplej, Darek po raz kolejny dopompowuje koło. Dowiadujemy się, że ponoć drogi, która jest zaznaczona do punktu, nie ma w rzeczywistości. Jedziemy. Droga jest. Jedynie ostatnie kilkadziesiąt metrów to już ścieżka. Tylko jak znaleźć tu po ciemku skrzyżowanie malutkich kanałów. Kanał trafiam… lewą nogą. Mokro :-) Po chwili Darek ma punkt.
Wracamy. Jedziemy lasem. Z przeciwka widzimy czołówkę. Zjeżdżamy na drugą koleinę i właściciel światełka też tam przechodzi. Znów zmiana stron i to samo. Na widok strzelby w ręce się zatrzymujemy. Na szczęście to leśniczy, który myślał, że jesteśmy kłusownikami. Dobrze, że najpierw zapytał, a nie strzelał od razu.

PK 3 - koniec drogi leśnej
Co raz częstsze pompowanie. Punkt prosty. Jeszcze dwa, ale czasu już bardzo mało.

PK 1 - ambona
Kolejny punkt i kolejna dawka powietrza. Amiga będzie miał niezłego bicepsa :-)

PK 8 - kępa drzew (pominięty)
Zegar pokazuje, że do mety dojedziemy na kilka minut przed limitem czasu jeśli pojedziemy asfaltem. Do punkt wiedzie droga przez las. Niby krótsza, ale nie wiadomo jakie będą warunki. Możemy zaryzykować i wrócić z kompletem punktów, ale jeśli się spóźnimy to zostaniemy zdyskwalifikowaniu.
Odpuszczamy. NKL nam się nie opłaca.

Meta
Przyjeżdżamy kilka minut przed końcem limitu czasu, trochę źli na siebie o te kilka punktów gdzie uciekło nam sporo minut. Inaczej dotarlibyśmy na metę z kompletem i dostali medale "Immortal". Trudno, za rok :-)

Podsumowanie
Bardzo faja trasa, punkty na swoich miejscach, było gdzie się zmęczyć. Sympatyczni organizatorzy, ładne koszulki i całkiem dobre jedzenie, choć zdążyliśmy już tylko na końcówkę. :-)

Zrobiliśmy ponad 170km w ciągu 14 godzin. Zwycięzcy przejechali ponoć około 130km i przyjechali ponad 6 godzin przed nami. Jest nad czym pracować. Żal tego jednego punktu, ale czasu nam zabrakło na własne życzenie. Kilka momentów dekoncentracji i cała nadwyżka czasu poszła się paść...

Jeszcze tu wrócimy.

Leśno Rajza

Sobota, 7 września 2013 · Komentarze(20)
Uczestnicy
Leśno Rajza

W planach były zawody, ale dostaliśmy info od szczypiorizki, że 7 września w Kaletach jest organizowany rajd otwierający nowy szlak rowerowy o sympatycznej nazwie Leśno Rajza. Długość szlaku około 100km. Zdecydowaliśmy z Amigą, że wybierzemy w ten weekend wariant turystyczny. Tym bardziej, że to bliskie okolice, a niezbyt znane.

Leśno Rajza © djk71


Wstajemy wcześnie, bo start o siódmej rano, a dojazd to około 30km, o ile nie pomylimy leśnych ścieżek :-) 5:30 jesteśmy w Stolarzowicach gdzie ma dołączyć do nas kolega z pracy - Witek jadący z Gliwic. Krótki telefon, ma małe opóźnienie więc spotkamy się w Tarnowskich Górach gdzie mamy jeszcze coś do załatwienia.

Na Rynku jak zwykle pustka. Wbrew napisom, które widzimy.

Masa ludzi © djk71


Dojeżdża Witek.

Już jestem © djk71


Nie ma czasu na odpoczynek, bo już 6:20. Jedziemy. W lesie popełniam mały błąd, ale nie kombinujemy tylko wracamy i wjeżdżamy tym razem już na prawidłową ścieżkę. W okolicach Głębokiego Dołu czuję, że mam potwornie zmarznięte dłonie. Po chwili wszystko się wyjaśnia. Kiedy wyjeżdżaliśmy było 11 stopni, tu jest około 3 stopni.

Lekko spóźnieni docieramy na miejsce startu. Kilkadziesiąt osób, większość w rajdowych koszulkach.

Gotowi do startu © djk71


Wśród nich jeszcze jeden kolega z pracy, Maciek, który dojechał tu samochodem wraz z Bogusią.

Jest i Maciek © djk71


Odczytują nasze nazwiska (więc zdążyliśmy), odbieramy koszulki, gadżety, wśród nich schematyczna mapa trasy oraz bardzo interesujący film DVD - Leśno Rajza, czyli podróż po zielonych zakątkach Śląska.

Biorąc pod uwagę, że wśród nas są ludzie w różnym wieku, na bardzo różnych rowerach nie spodziewamy się zbyt szybkiego tempa.

Trasę można objechać nie tylko na sportowym rowerze © djk71


Mylimy się. Jedziemy szybko, w stronę Miasteczka Śląskiego, tak szybko, że peleton się rozrywa i powstaje kilka małych grupek. Nie do końca jestem pewien, czy wszyscy wiedzą jak jechać, pomysłów jest dużo, ale w końcu udaje nam się spotkać wszystkim (chyba) nad Chechłem. Krótkie spotkanie z burmistrzem, kolejne gadżety i jedziemy dalej. Mijamy bokiem Świerklaniec, myślałem, ze zahaczymy o park lub zalew, ale nie.

Brynica, Bibiela... tu byłem przekonany, że zaliczymy Pasieki i zalaną kopalnię, niestety mijamy je z boku. Trochę zbaczając z trasy (żeby nie jechać dwa razy tym samym kawałkiem) dojeżdżamy do kolejnej gminy. W Wożnikach czeka na nas pani burmistrz z wodą, wafelkami i informacjami o ciekawostkach w gminie.

Czas się rozebrać, ciepło...

W Woźnikach © djk71


Kończymy przerwę i jedziemy dalej. Kilka osób nadaje ostre tempo, jedziemy z nimi. Mijamy zalew Zielona. Miejscami jest interesująco.

Mijamy kilka takich tabliczek © djk71


Zdjęcie obowiązkowe...

Przed nami ciekawy odcinek © djk71


Robiąc zdjęcia zostajemy sami na szlaku, na szczęście tu jest świetnie oznakowany. Spoglądamy na wszelki wypadek na mapę i okazuje się, że przegapiliśmy postój w Kaletach. Jak się potem okaże ekipa zjechała ze szlaku i pojechała na... grochówkę.

Nie martwimy się tym specjalnie, bo zatrzymujemy się w ośrodku sportowo-rekreacyjnym w Koszęcinie. Dziwnie pusto tu przy takiej pogodzie.

A gdzie ludzie? © djk71


Zakładamy, ze mamy około godziny przewagi więc pozwalamy obie na chwilę relaksu. Schabowy i zimne piwko to to czego nam było potrzeba. Jest też czas na drobny serwis.

Czas na dłuższą przerwę © djk71


W końcu ruszamy na spotkanie reszty grupy. Spotykamy kilka osób, wszyscy narzekają na kamienie, które zostały rozsypane w celu utwardzenia ścieżki ale w żaden sposób nie da się po nich jechać.

Znów zniknęły oznaczenia szlaków, krótka konsultacja z GPS-em i po chwili spotykamy się z resztą grupy, niestety już bez Maćka i Bogusi.

Tu też jest pięknie © djk71


Decydujemy się przystanąć na kawę w Piłce.

Zaspokoiwszy głód i pragnienie ruszamy dalej. Mijamy Pomsyk i lądujemy w Kokotku. Kawałek wzdłuż DK11 i wjeżdżamy do lasu. Niestety następuje jakieś nieporozumienie organizacyjne i jesteśmy nie na tej ścieżce. Dowiadujemy się o tym już po kilkuset metrach. Pada hasło: wracamy, ale na myśl o piachach, przez które właśnie przebrnęliśmy wszyscy chcą jechać dalej i dojechać do szlaku z drugiej strony. Niestety tu też są piachy.

Już późno, Darkowi się spieszy więc rusza w stronę Katowic, a my po chwili spotykamy oznaczenie szlaku. Teraz już prawie bez problemów docieramy do pałacu w Brynku. Możliwość uzupełnienia wody. Samochód techniczny czeka tu na nas.

Wóz techniczny © djk71


Prawie, bo oznaczenia, które są na drzewach potrafią wprowadzać w błąd. Bo co na przykład oznacza taki znak?

Prosto czy w lewo? © djk71


Zwykle skręt, ale nie tu, tu czasem oznacza dalej prosto... Do korekty.

Ostatnia przerwa na uzupełnienie wody w Brynku i jedziemy w stronę Boruszowic. Stamtąd już głównie asfaltem, na szczęście mało uczęszczanym i w lesie jedziemy w stronę Mikołeski i Kalet.

W Kaletach czeka na nas zastępca burmistrza, który pewnie nasłuchał się sporo narzekań, na piach, na oznaczenia itp, że sprawiał wrażenie nieco zakłopotanego.

Prawda jednak jest taka, że wszyscy byli uśmiechnięci, że nikt tak naprawdę chyba nie narzeka. Mamy uwagi, ale jesteśmy zadowoleni.

Biorąc pod uwagę, że udało się poprowadzić 100km szlak prawie tylko i wyłącznie w terenie, w lesie, że udało się to zrobić przez sześć gmin, to powiem tylko pełen szacun. Taki sam jak dla wszystkich uczestników, którzy w niezłym tempie, z uśmiechem na ustach pokonali cała trasę.

Na koniec czeka na nas kiełbaska z grilla i pora się żegnać. Przed nami jeszcze kilkadziesiąt kilometrów do domu. Robi się już ciemno więc nie kombinujemy tylko poranną trasą wracamy do domu. Mimo paru kilometrów już w nogach wraca się całkiem spokojnie. W sumie zastanawiam się czy nie odwieźć Witka do Gliwic wtedy wyszłoby w sumie ponad 200km, ale decyduję się jednak wrócić do domu. Już wieczór, a syn sam w domu :-)

Podsumowując, fajnie spędzony dzień, miłe towarzystwo, nowe ścieżki...

Nie byłbym sobą gdybym się czegoś nie czepiał, ale to tylko po to, aby w przyszłości było lepiej. To była inauguracja trasy więc zrozumiałe, że jeszcze nie wszystko jest dograne.

Co bym zmienił
:
1. Poprawa oznaczeń
- wyraźne zaznaczenia skrętów
- likwidacja (lub zmiana) mylących strzałek, gdy trasa wiedzie prosto
- potwierdzenie szlaku zaraz za skrzyżowaniem, bo czasem był zakręt,a potem przez kilkaset metrów żadnego oznakowania
- dodanie literek LR, tam gdzie częścią Leśnej Rajzy są inne już istniejące szlaki (jak w Miasteczku).
2. Tabliczki z kierunkami odległościami, żeby było wiadomo dokąd można w danym kierunku dojechać
3. Schematyczne mapki pokazujące przebieg całego szlaku jak np. tutaj
4. Tabliczki informujące o atrakcjach w pobliżu szlaku
5. I oczywiście czekamy na porządną mapę z zaznaczonym i opisanym szlakiem

I jeszcze jedno, ale to już u siebie... Aparat w plecaku to porażka. Nie zawsze jest czas na zatrzymanie się i wyciąganie aparatu. Aparat musi być w kieszonce na plecach. Musi być więc mały!!!

Głęboki Dół - gdzie on jest?

Czwartek, 5 września 2013 · Komentarze(3)
Głęboki Dół - gdzie on jest?

Przed nami inauguracja Leśnej Rajzy. W sobotę jedziemy rowerkami na inaugurację trasy do Kalet. Koledzy i Google proponują asfalt, ale o ile pamiętam to spokojnie tam można dojechać przez las. Tylko... nie wiem, czy pamiętam którędy :-)

Jako, że nie mam na dziś innego celu to ruszam w stronę Tarnowskich Gór. Przez Dolomity, przy okazji obserwuję nowe oznaczenia tras rowerowych. Jedna z nich wiedzie na Rynek. Tam już pełną parą przygotowania przed weekendowymi Gwarkami.

Gwarki tuż tuż © djk71


Teraz tylko minąć centrum, wjechać do lasu... i znaleźć właściwą ścieżkę... Chwilę to trwa, płoszę jakiegoś jelenia, ale w końcu Głęboki Dół odnaleziony. Stąd już prosta droga do Kalet, nie muszę jej sprawdzać.

Czas wracać, nie dość że robi się chłodno, to jeszcze lampki nie nadają się do niczego. Ostatnia naprawa rowerowej sprawiła, że zoom przestał działać, a w czołówce baterie ledwie zipią...

Zimno się robi

Niedziela, 1 września 2013 · Komentarze(6)
Zimno się robi
W trakcie wczorajszego Tour de Kwietniki czułem, że mi cierpną ręce. Ostatnio już też było podobnie. Dziś mała korekta ustawień siodełka i czasu starczyło tylko na krótki wypad do lasu żeby przetestować zmiany. Po drodze jeszcze jedna poprawka i jest lepiej. Choć wydaje się, że jeszcze minimalnie można zmienić ustawienie.

Zimno. W lesie termometr pokazał 12,2 mimo iż nie było jeszcze dziewiętnastej. Szkoda. Nie lubię upałów, ale nie lubię też jeździć zbyt ciepło ubrany. A przecież gdyby przez cały rok było 20-25 stopni, komu by to przeszkadzało?

W lesie jakieś nowe oznaczenia, czy po prostu ich nigdy nie zauważyłem?

Nazwali drogi pożarowe? © djk71

Kwietnik Orient, czyli Paw zamiast Gołębi

Sobota, 31 sierpnia 2013 · Komentarze(10)
Kwietnik Orient, czyli Paw zamiast Gołębi

Już od dawna planowałem zrobić Tour de Kwietniki w Gliwicach. Niestety zawsze brakowało czasu, a jak już był czas to było po lub przed sezonem. Dziś wydaje się, że to ostatnia szansa w tym roku. Kolejne weekendy będą pewnie zajęte.

Trasa była zaplanowana już dawno, ale przed wyjazdem jeszcze kontrola, czy nic się nie zmieniło. I dobrze, bo okazało się, że pszczołę przeniesiono ponoć do Czechowic. W takim razie modyfikacja trasy.

Ruszam na Czechowice i szok. Hałda mocno rozkopana, teraz wiem co koledzy mieli na myśli mówiąc, że ostatnio mało z niej nie spadli. Sam bym mało nie spadł i to w biały dzień.

Czechowice i... nie ma pszczoły. Krążenie po okolicy i nic. Trudno, może potem będzie lepiej.

Żeby nie było za łatwo, nie mam ze sobą mapy, mam tylko spisane lokalizacje. Po 20 latach pracy w Gliwicach powinienem sobie poradzić bez mapy :-)

Lew
Na skrzyżowaniu w Łabędach.

Gliwickie kwietniki - Lew © djk71


Łabędź
Wiedziałem gdzie jest :-)

Gliwickie kwietniki - Łabędź © djk71


Pszczoła
Tu przyleciała, a już ją pogrzebałem...

Gliwickie kwietniki - pszczoła © djk71


Rowerzyści
Jakość dziwnie dookoła tam pojechałem... Ciekawe czy oni też?

Gliwickie kwietniki - Rowerzyści © djk71


Czołg
Blisko jednostki wojskowej...

Gliwickie kwietniki - Czołg © djk71


Waga
Blisko czołgu, ale tego prawdziwego...

Gliwickie kwietniki - Waga © djk71


Zegar
Na skwerze Doncaster... Chętnie bym tam znów pojechał... Do Doncaster, nie na skwer :-)

Gliwickie kwietniki - Zegar © djk71


Fortepian
Obok Palmiarni. Bardzo dawno nie byłem wewnątrz.

Gliwickie kwietniki - Fortepian © djk71


Kabriolet
Jeden z pierwszych przestrzennych kwietników jakie ujrzałem kiedyś w Gliwicach.

Gliwickie kwietniki - Kabriolet © djk71


Niedźwiadek
A tego dla odmiany wcześniej nie widziałem...

Gliwickie kwietniki - Niedźwiadek © djk71


Globus
Na Osiedlu Kopernika, bo gdzie indziej? :-) Mały jakiś...

Gliwickie kwietniki - Globus © djk71


Gołębie - nie znalezione :(
Naszukałem się i nic... Ciekawe, czy przegapiłem, czy gdzieś je przenieśli?

Piłka
W tle można odnaleźć stadion Piasta...

Gliwickie kwietniki - Piłka © djk71


Biedronka
Tuż obok pracuję, a nigdy jej nie widziałem...

Gliwickie kwietniki - Biedronka © djk71


Auto
Chyba najbardziej znany gliwicki kwietnik...

Gliwickie kwietniki - Auto © djk71


Żaba
Zdążyłem zrobić zdjęcie zanim skoczyła...

Gliwickie kwietniki - Żaba © djk71


Gitara
Osiem strun?

Gliwickie kwietniki - Gitara © djk71


Harfa
Obok Teatru Muzycznego...

Gliwickie kwietniki - Harfa © djk71


Sowa
Na Sikorniku...

Gliwickie kwietniki - Sowa © djk71


Balon
Na czuja, ale trafiłem...

Gliwickie kwietniki - Balon © djk71


Samolot
Chwila błądzenia, bo myślałem, że jest jeszcze bliżej lotniska...

Gliwickie kwietniki - Samolot © djk71


Lokomotywa
Ciekawe dokąd jedzie...

Gliwickie kwietniki - Lokomotywa © djk71


Szyb kopalniany
Tego nie mogło zabraknąć...

Gliwickie kwietniki - Szyb kopalniany © djk71


Ślimak
Obok śmietnika... A gdzie segregacja?

Gliwickie kwietniki - Ślimak © djk71


Paw
Skoro nie udało się znaleźć gołębi, to w zamian wracając do domu zatrzymuję się w Zabrzu obok pawia. W końcu to też ptak ;-)

Zabrzański paw © djk71


Ciekawe ile wynosił optymalny wariant trasy. Pewnie sporo mniej. I oczywiście nie musiałem jechać na Czechowice. Ale to nic, szkoda tylko, że gołębie gdzieś odleciały, albo je przegapiłem.

Smok: historia Bruce'a Lee

Wtorek, 27 sierpnia 2013 · Komentarze(1)
Smok: historia Bruce'a Lee
Mało czasu, więc tylko szybka rundka po naszym lesie. Na prostej drodze spada mi część lampki. Czyli zostałem bez lampek ;-(
Pod koniec trasy spotykam moją małżonkę więc końcówka w tempie bardzo spacerowym... i całą średnią diabli wzięli...

Wczoraj do późnej nocy oglądaliśmy z Igorkiem film: "Smok: historia Bruce'a Lee". Albo ten gość (Bruce, nie Igor) jest ponadczasowy, albo to ja dziecinnieję na starość. W każdym razie obaj z Igorkiem się świetnie bawiliśmy.



Mówiłem Wam, że wciąż nie wychodzę z podziwu jak Igu dzielnie się spisał (Wiku oczywiście też) wczoraj i przedwczoraj.

Bytomski Rodzinny Rajd Rowerowy

Niedziela, 25 sierpnia 2013 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Bytomski Rodzinny Rajd Rowerowy

Po wczorajszej przejażdżce myślałem, że chłopaki będą dziś mieli dosyć. Myliłem się, od rana słyszę: Jedziemy do Bytomia? W Bytomiu ma być dziś Rodzinny Rajd Rowerowy. To już kolejna taka impreza, ale do tej pory zawsze mieliśmy inne plany. Dziś wolne więc czemu nie.

Wyjeżdżamy trochę późno i na Rynek wpadamy tuż po jedenastej. Prawie wszyscy w rajdowych koszulkach. Dla nas zabrakło, ale nie martwimy się tym zbytnio.

Niebiesko © djk71


Inne elementy strojów przykuwają naszą uwagę. Szacunek… widać da się…

Da się w obcasach? Da © djk71


Jedziemy wolnym tempem, rozmawiając, oglądając okolicę. Eskortuje nas policja. Przejeżdżamy przez Kolonię Zgorzelec.
Robi wrażenie, jakby świat się tu zatrzymał 100 lat temu. Nie widziałem chyba jeszcze takiego miejsca. Żal, że nie zrobiliśmy zdjęć, ale aparat był w plecaku, a nie chcieliśmy się oddalać od chyba z 200-osobowego peletonu.

W trakcie przerw ustawiana była kurtyna wodna dla ochłody.

Kurtyna wodna © djk71


Można było też uzupełnić bidony.

Zimna woda © djk71


Chłopaki, po wczorajszej czterdziestce jechali bez żadnego marudzenia.

Na mecie czekała na nas grochówka. Szybka konsumpcja i czas wracać. W Miechowicach Darek pokazał jak można przeskoczyć przez dwa rowery i wylądować z uśmiechem w jeżynach :-)

A tak se bedę siedział © djk71


Przejechaliśmy ponad 60km. Dla Igorka była to pierwsza setka :-) Weekendowa :-)