Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody

Dystans całkowity:11289.86 km (w terenie 4485.90 km; 39.73%)
Czas w ruchu:853:15
Średnia prędkość:13.62 km/h
Maksymalna prędkość:71.63 km/h
Suma podjazdów:23059 m
Maks. tętno maksymalne:204 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:134778 kcal
Liczba aktywności:266
Średnio na aktywność:42.76 km i 3h 13m
Więcej statystyk

Wings For Life

Niedziela, 6 maja 2018 · Komentarze(3)
Wings for Life World Run: Biegniemy dla tych, którzy nie mogą.

Wings for Life World Run to jedyny globalny bieg, w którym meta, będąca Samochodem Pościgowym, goni zawodników. Odbywa się on w 12 lokalizacjach na świecie i rozpoczyna dokładnie o tej samej godzinie. Dzięki temu spośród wszystkich biegaczy wyłaniają się światowi zwycięzcy – kobieta i mężczyzna, którym uda się najdłużej „uciekać” przed goniącą ich metą. Bieg skierowany jest absolutnie do wszystkich, którzy chcą wspomóc działania organizacji zbierającej fundusze na badania nad rdzeniem kręgowym. 100% wpłat z rejestracji zawodników kierowanych jest właśnie na ten cel. Wspólna idea jednoczy pełen przekrój uczestników: od laików, przez amatorów biegania, po profesjonalnych zawodników.

To i więcej można przeczytać na stronie imprezy: https://www.wingsforlifeworldrun.com/pl/pl/

Już to wystarczyło żeby podjąć decyzję o starcie. Podobnie pomyślało kilkanaście osób z ETISOFT RUNNING TEAM ;-) W sumie na linii startu pojawiło się nas 15 osób (kontuzjowanego Bartka zastąpił jadący w wózku syn Agi i Mirka) :-)

W tłumie 7,5 tys. zawodników niełatwo było się odnaleźć, ale tuż przed startem udało się zrobić zdjęcie choć części ekipy.

Przed startem © djk71


Zaraz potem wszyscy rozeszli się do swoich sektorów startowych, tam chwilę czekaliśmy ćwicząc falę, śpiewając i nastrajając się pozytywnie ;-) W końcu w towarzystwie Adama i Marcina ruszamy.

Już w sektorze © djk71

Powoli, ale na szczęście już po minięciu linii startu jest szeroko i można biec w swoim tempie. Ciepło. Nie lubię tego. W tym roku nie biegałem w takiej temperaturze. Co ja mówię, ostatnio prawie wcale nie biegałem...

Biegniemy, Adam opowiadając o Kubie, z której wrócił dziś w nocy, pozwala mi choć momentami zapomnieć o słońcu. Biegniemy uśmiechnięci. W okolicach 4km czuję potrzebę picia. Bufet dopiero po 6km. Niedobrze. Jeden kubek wody wypijam, drugi wylewam na głowę. Pomaga... na chwilę.... krótką...

Biegniemy z Adasiem © djk71


Kilometr później mówię Adamowi żeby biegł dalej, ja mam dość. Przechodzę do marszu. Jakieś pół kilometra idę. Boli mnie głowa. Chyba po raz pierwszy w trakcie biegu. Wracam do biegu, jest trochę lepiej, ale za to pojawiają się podbiegi. Wybiegamy z Poznania. Około 10km ponownie spacer :-( Dogania mnie Krzysiek. Ruszam dalej i... słyszę, że już niedaleko za nami jest samochód pościgowy, który prowadzi Adam Małysz. Niedobrze. Miałem nadzieję na 15km... ale biegnąc... a tak... Adam dogania mnie po nieco ponad 11km. Mimo wszystko uśmiecham się. Dziś wszyscy jesteśmy zwycięzcami. Za rok na pewno tu wrócę.

Kawałek dalej czeka na nas autobus, który zawiezie nas na metę. W środku okazuje się, że w pakiecie startowym była też... sauna... autobusowa... Jakoś docieramy do mety. Tu jeszcze kawałek biegiem... po medal ;-) Chwilę później dzwoni Magda, że właśnie widziała nas w relacji jak wieszają nam na szyjach medale... Ponoć wyglądaliśmy dobrze i na niezbyt zmęczonych :-)

Na mecie czeka już krakowska ekipa z wózkiem... Zostawiam im rzeczy i idę się wykąpać. Chwilę później ruszamy na zasłużoną pizzę :-) Reszta ekipy dociera nieco później. Najdłużej biegła Teresa i Marcin - 20km. Niestety potem były problemy z autobusami, w końcu jednak szczęśliwie docierają.

Prawie w komplecie © djk7

Kąpiel... sesja zdjęciowa i kilka godzin drogi powrotnej do domów. Ale warto było :-)

Było super © djk71

Jeszcze tu wrócimy.



Nieudana Perła Paprocan

Niedziela, 8 kwietnia 2018 · Komentarze(2)
Dziś mój pierwszy start na Perle Paprocan w Tychach. Biegnie nas ósemka z teamu.

Przed startem © djk71

Pierwszy raz też nie wiem ile chcę przebiec. Jedna pętla to 7 km. Można przebiec sześć kółek, czyli pełny maraton. Nie nastawiam się na żadną wersję. Zobaczę jak się będzie biegło. Choć gdzieś tam po głowie krążą trzy rundki.

Rozmowy ze znajomymi sprawiają, że ruszamy... bez rozgrzewki. Trudno. Tempo ma być wolne więc będzie rozgrzewka.

Ruszamy © djk71


Ruszamy i coś jest nie tak. Bolą mnie od startu piszczele. A przecież buty mam dobre, w nich nigdy tego nie czułem. Może przejdzie po chwili. Nie przechodzi. Po dwóch kilometrach mówię Adamowi, z którym biegnę, żeby biegł dalej sam. Jeszcze kilometr walczymy razem, ale ja nie daję rady. Zwalniam, choć i do tej pory szybko nie biegłem. Po głowie chodzi żeby się zatrzymać, ale wiem, że jeśli to zrobię to dalej już będzie tylko marsz, który wcale nie jest łatwiejszy przy tym bólu.

Biegnę. Walka o każdy kolejny kilometr. Nie wiem co się stało. :( Teraz już wiem, że decyzja o odpuszczeniu Krakowa była słuszna.

Dobiegam do mety i... nawet żona na mnie nie czeka... :-(  Jest tylko Adam.

Na mecie © djk71

Żona czekała... w innym miejscu będąc przekonana, że na rozwidleniu pobiegnę dalej, a nie odbiję do mety po jednym kółku. Dziś byłem szczęśliwy, że dobiegłem do mety. Brawa dla Tereski, Ani, Gosi i Karoliny za zaliczenie połówek :-)

Już w komplecie © djk71
A sponsorem jest... © djk71

Co dziwne, teraz, po dziesięciu godzinach jest jeszcze gorzej. Piszczele puściły, ale zmęczenie w nogach większe niż po półmaratonie. Brak treningów? Pewnie tak.... :-(  I skąd taki puls przy tak rekreacyjnym tempie?

Półmaraton Warszawski

Niedziela, 25 marca 2018 · Komentarze(2)
Po piątkowej niemocy na treningu bałem się startu w półmaratonie. Choć chyba tylko w piątek. Wyjazd do Warszawy w super towarzystwie kolegów z Etisoft Running Team sprawił, że po drodze zapomniałem o problemach na treningu. Nawet przed startem nie czułem żadnych obaw i negatywnych emocji.

Jakoś trzeba dojechać © djk71


Starujemy w dziewięć osób, dla trójki to debiut na dystansie 21,095 km. Dla części okazja do powalczenia o życiówki, dla reszty okazja do świetnej zabawy :-)

Impreza robi wrażenie. Ponad 13 tys. startujących. Świetna organizacja i jak później się okaże na trasie świetny klimat i doping.

Rano dylemat jak się ubrać, bo świeci super słońce i... jest 1-2 stopnie. Każdy wybiera swoją opcję i ruszamy na start. Oddajemy rzeczy do depozytu i szybkie zdjęcie przed startem - nie wiadomo, czy potem będzie okazja.

Przed startem © djk71


Ruszamy. Od początku każdy z nas biegnie we własnym tempie. W moim nie biegnie nikt z kolegów (cześć biegnie szybciej, część wolniej) więc jestem skazany na siebie, na pacemakerów i zawodników biegnących z podobną szybkością.

Początek spoko, zaskakuje mnie niski puls, ale po kilku kilometrach wchodzi na swój normalny poziom.

Pierwsze 5 i 10 km zupełnie na luzie. Obserwuję okolicę, innych biegaczy.... Dobry czas, kolejne  pięć km również bez problemu. Uzupełniam wodę, cukier, jest dobrze.

Mijam 17 km i... coś jest nie tak. Zaczyna być ciężko. Patrzę na puls i wszystko jasne. Ponad 190-195... Źle, bo do mety jeszcze 4 km. Niby nie dużo, bo wiem, że dobiegnę, ale wiem też, że puls już nie spadnie. W pewnym momencie skacze nawet na 204. Ostatni kilometr to walka z głową. Strasznie się dłuży. W końcu jest meta. Wygląda na to, że to moja życiówka. Ale czuję zmęczenie.

Odbieram wody, napoje, w końcu medal.

Mam to :-) © djk71


Idę po rzeczy do depozytu i spotykam się z tymi którzy już dobiegli. Po chwili dociera reszta.

Wszyscy to mamy © djk71

Jeszcze pamiątkowe zdjęcia i.... czas wracać na Śląsk.

A z jakiej firmy jesteśmy? © djk71


Wcześniej jeszcze wielka wyżerka :-) Zasłużyliśmy,

Super, że wszyscy dotarli do mety (brawa dla debiutantek), że większość zrobiła dziś swoje życiówki, że... świetnie się bawiliśmy.

Dzięki Super ekipo za fantastycznie spędzony czas.

Bieg Wiosenny

Niedziela, 11 marca 2018 · Komentarze(0)
Bieg Wiosenny z metą na Stadionie Śląskim. No grzech było nie pobiec. Co prawda już tam kiedyś finiszowałem, ale to zawsze jest przeżycie. Tym razem tylko 10 km, ale start w licznym gronie ;-)

Na starcie ponad 3,5 tysiąca osób, ale udaje się spotkać z wszystkimi (choć nie od razu).

Przed startem © djk71


Rozmowy, śmiechy i... nie zauważamy, że już pierwsi wystartowali. Na szczęście ludzi tyle, że spokojnie my również dopychamy się do startu. Pierwsze kilka km to podbieg i... tłumy. Ciężko się biegnie za, ciężko wyprzedza, ale co zrobić... Od początku biegnę z Anią i... biegnę szybciej niż założyłem.

Po jakiś 3,5 km kończy się podbieg choć... wcale tego nie czuję... mimo tego, że pokonujemy kolejne kilometry, wciąż tłoczno. Teraz krótki podbieg pod Żyrafę i jeszcze 3 km. Przed stadionem też będzie podbieg, pewnie  biegnąc samotnie bym już zwolnił, ale przy Ani głupio mi ;-)

W końcu tunel i bieżnia. Super. Mamy to ;) I całkiem ładny czas - 0:57:20. Oby tak dalej.

Znów finisz na Śląskim © djk71

Na mecie oczywiście seria zdjęć :-)

Jeszcze raz? © djk71
Mamy to! © djk71


Super dzień i super warunki do biegu (nie licząc tłumu).

Gliwicka Prowokacja - styczeń 2018

Sobota, 20 stycznia 2018 · Komentarze(0)
W planie treningowym 16 km wybiegania, a że dziś odbywa się też Gliwicka Parkowa Prowokacja Biegowa to jest okazja połączyć obie rzeczy. Miło widzieć, że z firmy startuje tu... już kilkanaście osób!!!

Dużo nas, tylko Dawida brakuje... © djk71


Czy będzie więcej? Wierzę, że tak. Impreza odbywa się co miesiąc. Dystans to ok. 4,2 km, które można pokonać od 1 do 5 razy. Więc każdy znajdzie coś dla siebie.

Start trochę ze strachem, bo już na dojściu na start jest ślisko. Miejscami bardzo. Na prawie całej trasie też leży śnieg, ale o dziwo nie ma większych problemów. To znaczy widać różnicę kiedy nagle pod koniec pętli jest kawałek asfaltu - człowiek od razu dostaje kopa... ale chwilę potem czarna nawierzchnia się kończy i każdy kolejny krok znów przypomina nieco krok łyżwowy (żartuje, aż tak źle nie jest, ale czuć jak nogi gdzieś momentami odjeżdżają) ;-)

Na mecie czeka na mnie Adam, z którym przebiegłem trzy pierwsze pętle. Spotykam też koleżanki, tylko, że one już zdążyły się przebrać ;-) No cóż ja biegam wg maksymy "Mogę szybciej, ale wolę dłużej" :)

Sami znajomi - wszyscy biegają © djk71

Bieg Cyborga

Poniedziałek, 1 stycznia 2018 · Komentarze(1)
Nowy rok trzeba zacząć sportowo. W tym roku padło na Bieg Cyborga w chorzowskim Parku Śląskim.

Ładny medal - Cyborg © djk71


Trasa to... pętla 7km razy x. W planach są dwa kółka. Kuszą trzy, ale trzeba być odpowiedzialnym :)

Chłodno przed startem © djk71
Trzeba się rozgrzać © djk71

Rozglądam się za znajomymi z teamu ale nikogo nie widzę. Nic dziwnego, Adam dociera na start w ostatniej chwili.

Jest i Adam © djk71

Spotkam go dopiero na trasie. Planuje biec jedno kółko.

Na trasie z Adasiem © djk71

Ja dwa i... tyle samo planuje Magda, która dogania nas na chwilę później.

Choć Adam planował jedno kółko ale wobec przeważających sił wroga, tzn. partnerów pobiegł podobnie jak my dwa. Spokojnym tempem, cały czas rozmawiając dobiegamy do mety.

No i mamy metę © djk71
Najważniejsze - zegarki stop :-) © djk71

Na miejscu olbrzymia kiełbacha, a po posiłku wygrywam jeszcze zestaw gadżetów.

Kiedy my cieszymy się z medali...

Sportowy rok rozpoczęty © djk71

Na trasie walczy jeszcze z kijkami Karolina, która postawiła przebyć większy dystans niż my. Brawa dla niej :-)

Jest i Karolina © djk71

Dobrze rozpoczęty rok w miłym towarzystwie.

Zdjęcia dzięki uprzejmości mojej żony :-)

IV Bieg Mikołajkowy w Katowicach

Niedziela, 3 grudnia 2017 · Komentarze(0)
Bieg Mikołajkowy. Etisoft Running Team reprezentowany przez silną grupę. Przyjeżdżam wcześniej żeby pokibicować ekipie, która startuje wcześniej na 5 km biegnie i na 5 km Nordic Walking. Na dychę porwałem się tylko ja. Na liście startowej była jeszcze Ania, ale chyba coś jej wypadło.

Tak więc była okazja pogadać ze znajomymi przed startem. Pośmiać się i poczekać na nich na mecie.

ETISOFT RUNNNG TEAM © djk71


Kiedy ekipa powoli zbiera się do domu, ja dopiero zaczynam.

Przed startem © djk71


Miło ich widzieć i słyszeć jeszcze kiedy startuję, potem już zostaję sam. Sam... czyli z tłumem innych biegaczy. Jak zwykle początek za mocno. Większość trasy wbrew moim obawom sucha, ale trzeba uważać bo miejscami jest ślisko. Niebezpiecznie jest też na zbiegach. Zdarzają się, na szczęście niegroźne, upadki. Zaliczam dwa, czy trzy uślizgi ale na szczęście bez upadku.

Na mecie © djk71


Dobiegam spokojnie do mety, trochę wolniej niż planowałem, ale jestem zadowolony. Szybka zupka i ruszam do domu żeby się wykąpać i pojechać na Hajerskie Derby :-)

Hajerskie Derby © djk71


II Bieg Orła, czyli 193/203

Niedziela, 12 listopada 2017 · Komentarze(2)
Urodziny chrześniaka były okazją żeby wybrać się w mazowieckie rejony. Przy okazji brat zagadał o starcie w Biegu Orła w Czosnowie. Co było robić. Zapisałem się. Kameralna atmosfera i tylko (albo aż) 5 km.

W Czosnowie © djk71

Brat kontuzjowany więc zamiast ścigać, postanowił potowarzyszyć mi w moim truchtaniu. Więc ja też postanowiłem dać z siebie wszystko i pobiec szybciej niż zwykle.

Przed startem © djk71

Prawie się udało. Po 1:43 puls skoczył na 180+, po 5 minutach było już 190... A potem już tylko lepiej. Każdy kolejny kilometr wolniejszy, ale i tak szybciej niż zwykle... na ostatnim dopadł mnie kryzys. Kiedy jednak Damian pokazał mi gościa, który mnie od jakiegoś czasu gonił za mną i mnie dogonił... i powiedział, że jak będę przed nim na mecie to dostanę kawałek tortu to... co było robić...

Na finiszu © djk71

Byłem przed nim. I przed Damianem też... :-) Ale to traktuję jak prezent od brata, bo gdyby tylko chciał... :-)

Na mecie © djk71


Oficjalna wersja brzmi, że biegłem tak szybko, bo nie chciałem żeby Żona zbyt długo na zimnie sama stać musiała :-)

W sumie jak na mnie szybko, szkoda tylko, że dystans był nieco krótszy niż zapowiadana piątka, bo byłby rekord.