Wpisy archiwalne w kategorii

Polska niezwykła

Dystans całkowity:7855.14 km (w terenie 1617.14 km; 20.59%)
Czas w ruchu:463:10
Średnia prędkość:16.96 km/h
Maksymalna prędkość:64.15 km/h
Suma podjazdów:2938 m
Maks. tętno maksymalne:193 (137 %)
Maks. tętno średnie:175 (89 %)
Suma kalorii:10637 kcal
Liczba aktywności:125
Średnio na aktywność:62.84 km i 3h 42m
Więcej statystyk

Niesamowite miejsce

Czwartek, 3 kwietnia 2014 · Komentarze(8)
Niesamowite miejsce

Nie miałem dziś ochoty oddalać się zbytnio od domu i... udało się. Udało się zrobić prawie 28km w odległości nieprzekraczającej chyba 5km od domu, praktycznie bez powtarzania odcinków, wszystko w terenie, w lesie. I do tego udało się nawet zmęczyć :-) Ślad na trasy wygląda dziwnie, ale trasa była fajna. W sam raz na szybką przejażdżkę treningową. Tylko dobrze, żeby było jak dziś... póki jasno ;-)

Z innej beczki, fajne miejsce udało mi się ostatnio zobaczyć. Muszę wrócić tam na dłużej.

Niestety zdjęcia z komórki ;-(

Lubię ten styl © djk71

Ołtarz w remocie © djk71

Organy czekają na renowację © djk71


Na ambonie są klepsydry wyznaczające czas kazania © djk71

Miejscówka dla tych bogatszych © djk71

Kadencja: 72


Zalana kopalnia i nie tylko

Niedziela, 30 marca 2014 · Komentarze(9)
Uczestnicy
Zalana kopalnia i nie tylko
Po ciężkim wczorajszym dniu (i całym tygodniu) oraz długim wieczorze dziś nie udaje nam się z Amigą zbyt wcześnie wyruszyć. W końcu jednak zbieramy się i w teren. Tzn, najpierw chwilę po asfalcie a potem już lasy i pola. Fajnie tak, bez pośpiechu, choć i tak mam wrażenie, że nieco gnamy.
Na dzień dobry zahaczamy o Doły Piekarskie, czy też Tarnogórski Labirynt Skalny.

Ładnie tu © djk71

Ciekawe miejsce choć skał tam nie udało się zobaczyć. Nie do końca trasa rowerowa, ale ciekawe miejsce.

Doły Piekarskie © djk71

Dalej kierunek Nakło Śląskie, zobaczyć czy coś się zmieniło. Mam wrażenie, że jest czyściej niż kiedyś...

Nakło Śląskie © djk71

Dalej naturalny kierunek to Chechło...

Amiga ściga się z cieniem © djk71

Na miejscu jeszcze nie ma tłumów, ale są rowerzyści. Niektórzy dobrze wyposażeni...

Zamiast bidonu © djk71

Chwila odpoczynku i rozmowy na temat najbliższych planów...

Fajnie tak posiedzieć © djk71

Czas ruszać dalej, kierunek Bibiela, a dokładniej Pasieki i zalana kopalnia. Po drodze Darek zalicza wpadkę :-)

Amiga wpadł © djk71

Na szczęście bez konsekwencji. Chwilę później jesteśmy już na miejscu. Dziś nie zwiedzamy ruin. Tylko kilka zdjęć nad jeziorkami.

Dziwne te drzewa w wodzie © djk71

Za to kolory tutaj są niesamowite...

Kolorowe jeziorko © djk71

Chwila dyskusji i ruszamy w stronę Boruszowic. Po drodze próbujemy spotkać Izę, ale chyba za szybko docieramy do Głębokiego Dołu.

Głęboki Dół © djk71

Do Boruszowic prowadzi prosta droga. Zbyt prosta, choć czasem nierówna i piaszczysta.



Dawna fabryka papieru © djk71

Jeszcze kilka lat temu fabryka działała.


Kiedyś tu proch ponoć robili © djk71

Jak jesteśmy tak blisko to trudno nie zahaczyć o Brynek.

Uwielbiam te budynki © djk71

Kilka lat już mają © djk71

Sam pałac też ładny © djk71

Spoglądamy na zegarek i... jest później niż się spodziewaliśmy. Szybko nam minął ten czas. Teraz już bez kombinacji asfaltami do domu. Potrzebowałem takiego wyjazdu. Ciekawe kiedy następny...

Kadencja: 82

Złoto dla Zuchwałych 2014

Sobota, 22 lutego 2014 · Komentarze(14)
Uczestnicy
Złoto dla Zuchwałych 2014
Przyjazd
Nie powinno nas tu być. Obaj z Amigą od tygodnia jesteśmy chorzy. Powinniśmy się kurować. Wizyta u klienta oddalonego raptem o 120km od Lubostronia skłoniła nas jednak do startu.

Pałac w Lubostroniu © djk71

Przyjeżdżamy do bazy… przed organizatorami, choć wedle programu powinni już tu być. Z lekkim opóźnieniem zjawiają się i… to chyba jedyne ich potknięcie na tej imprezie.

19:30, a my sami na sali © djk71

Chwilę później jesteśmy już rozpakowani na sali gimnastycznej.

Mój jest ten kawałek podłogi © djk71

Rowery gotowe, jeszcze tylko trzeba przypiąć numerki i schować karty...

Zapiąć numerek, schować kartę © djk71

A my… dostajemy zaproszenie na ciepłą kolację.

Organizatorzy też są głodni © djk71

Pięknie, tego nie pamiętam z żadnej imprezy. Po kolacji do dyspozycji mam stoły bilardowe. Rewelacja.

Relaks przed zawodami © djk71

Można też podszkolić się z teorii...

Jak grać © djk71

Również rowerowej:

Bezpieczna droga (nie tylko) do szkoły © djk71

W międzyczasie spotkania i pogaduchy ze znajomymi. Stawiła się prawie cała czołówka Pucharu. Są też dawno nie widziani znajomi. Rozmowy trwają do późnych godzin nocnych. W końcu kładziemy się spać.

Start
Pobudka i… prawie nie mówię. Czuję się fatalnie. Gdyby Darek powiedział nie jedziemy, bez żalu bym odpuścił. Niestety nie mówi.

Rowery gotowe, rowerzyści się przygotowują © djk71
Mapniki, lemondki, baranki © djk71

Śniadanko, ubieranie się i przed czasem jesteśmy gotowi. Jak nie my :-)

Teamowe stroje już założone © djk71

Przed odprawą wita się z nami klosiu, miło poznać kolejną osobą z bikestats w realu, choć nieładnie, że się z nas od razu wyśmiewa, mówiąc, że uczy się z naszych relacji. Choć z innej strony to mądre, bo lepiej się uczyć na błędach innych, człowiek żyje zbyt krótko, żeby samemu wszystkie popełnić :-)

Po krótkiej odprawie dostajemy mapy w skali 1: 50 000 i mamy kilka minut do startu. Oczywiście flamastry idą w ruch i zaznaczamy całą trasę. 24 punkty w 8 godzin. Gęsto, ale to oznacza, że nie ma tu miejsca na duże błędy. Nie podoba mi się mapa. Mylą mi się poziomnice ze ścieżkami.

PK 8 - Skrzyżowanie drzewo 10m na SW

Ruszamy, po chwili wyprzedza nas Wojtek , który postanowił zacząć od tego samego punktu. Razem docieramy do lasu. Punkt prosty, tym bardziej, że kilka osób właśnie wraca lub dojeżdża do niegopotwierdzając słuszny wybór trasy. Nieco zaskakuje perforator :-)

PK 3 - Drzewo przy granicy kultur
Kolejny lasek, przeprawa przez strumyk.

Mostek © djk71

Gdzie ten punkt? © djk71

I mamy kolejny znaczek na karcie w dobrym czasie. Teraz trzeba się wydostać na drogę i… tu popełniamy błąd. Zamiast odbić od punktu na zachód, omijamy częściowo jeziorko i odbijamy na północny zachód. Późniejsza korekta na zachód niewiele pomaga, bo krążymy już w niewłaściwym miejscu. Utwierdza nas w tym Kamila z trasy pieszej, która wcześniej pognała dziki w naszą stronę :-) Jeszcze jedno podejście i w końcu decydujemy powrócić do jeziorka. Niestety błądzenie zajmuje nam ponad 30 minut.

PK 5 - Ruiny wieży drzewo 20m na N

10 minut później jesteśmy przy ruinach. Szkoda straconego czasu.

Ruiny wieży © djk71

PK6 - drzewo na SE skraju skarpy
Kolejne 10 minut i mamy skarpę i punkt.

Punkt zaliczony © djk71

Tym razem perforatory to nie zwykłe dziurkacze, i fajnie ;)

Znaczki budzą uśmiech na twarzy © djk71

PK 11 - Skraj lasu słupek wysokości
Napotykamy resztki śniegu, na długości 2-3m :-) Kwadrans później jesteśmy na kolejnym punkcie.

PK 10 - Początek strumienia

Droga wzdłuż strumienia nieco zakrzaczona, ale prowadzi nas bez problemów do jego początku.

Tu się zaczyna strumień © djk71

PK 14 - Przepust
Przepust również nie sprawia problemów. Patrząc po czasie to kolejne punktu zdobywamy w odstępach około kwadransa więc błąd przy "trójce" kosztował nas 2-3 punkty.

PK 12 - Szczyt górki
Wracamy znaną nam drogą. Asfaltowy podjazd powoduje, że skupiamy się nad tym jak najsprawniej go podjechać.
Jest skrzyżowanie, choć z mapy wygląda, że powinny tu być drogi asfaltowe. I kościoła nie widać, coś jest nie tak. Mimo to skręcamy w lewo i znów brakuje drogi. Stop! Zerkam na mapę i już wiem.

Wracając z Obielewa mieliśmy skręcić w prawo (skąd przyjechaliśmy) a my skupieni na podjeździe pojechaliśmy prosto. To gdzie jesteśmy to Kaliska. Korekta. Jedziemy na zachód, choć patrząc z perspektywy czasu nie wiem czemu nie pojechaliśmy na Buszkowo. Droga płata nam figla i i tak lądujemy Jabłówkowie. Chwilę wcześniej ścigam się z quadem :-)Ponoć gość robił wszystko żeby mnie dogonić kiedy go wyprzedziłem, ale nie udało mu się.

Wjeżdżamy do lasu i szukamy tego czego nie lubię - w lesie każde wzniesienie wygląda jak szczyt górki. Oprócz nas punktu szuka kilku piechurów. Wycofujemy się i próbujemy podjechać do punktu od południa. Dobry pomysł. Trafiony - zatopiony. Niestety od poprzedniego punktu minęło 1:08h!!! Powinniśmy w tym czasie zaliczyć z cztery punkty. Źle.

PK 15 - Skraj lasu
Stosunkowo długi przelot do następnego miejsca. Trochę martwi nas brak ścieżki na mapie, ale punkt jest na skraju lasu więc jakoś tam dotrzemy. Przy lesie decydujemy się wjechać kawałek w głąb i trafiamy na ścieżkę, która wydaje się prowadzić tylko na szczyt, ale w praktyce prowadzi nas aż do celu.

Ładnie tu © djk71

Czas na korektę planów, minęło południe, czyli połowa czasu, a mamy dopiero 8 punktów :-( Rezygnujemy z 20,22,13, 17, 21 i 4. Resztę zobaczymy w trakcie dalszej jazdy.

PK 9 - Granica kultur

Dziewiątka namierzona bez problemów .

PK 2 - Skraj rowu
Coś mi się dziwnie jedzie. Już wiem opadło mi siodełko. Poprawię przy punkcie.

PK 7 - Brzeg strumienia

Kolejny punkt, na który wjeżdżamy bez problemów, choć przyznaję, że nie zauważyłem strumienia :-) Zostaje nam około 2,5h czasu.

PK 23 - Wielki pień na skarpie
Pień jest gdzie miał być, krótka narada i odpuszczamy PK19. Zupełnie nie po drodze, a zaliczenie go może by było możliwe, ale bardzo "na styk".

Obok pnia © djk71

PK 24 - Skrzyżowanie drzewo 10m na SE
Punkt zlokalizowany około kilometra od mety, ale przed nami jeszcze 2 inne punkty. Choć niektóry jak Daniel, którego tu spotykamy wracają już na metę z kompletem punktów.

PK 18 - Skrzyżowanie
Zaczynam odczuwać zmęczenie.Konieczna dawka cukru. Punkt łatwy do odnalezienia.

PK 16 - Zagłębienie słamane drzewo
Przed punktem spotkamy Radka, który woła, że punkt jest kawałek dalej po lewej. Zatrzymujemy rowery i przed nami zagłębienie, mokre zagłębienie. Spotykamy Wojtka, który ponoć krąży tu już chwilę. Szukamy w zagłębieniu uważając aby nie wdepnąć za mocno w jakieś błoto. Jesteśmy za daleko, cofamy się i ruszamy z drugiej strony. Nadziewam się na gałąź i robię dziurę w spodniach :-( Szukamy dalej.

Mokro, ale klimatycznie © djk71

Darek obchodzi staw dookoła, a ja wracam do rowerów żeby zerknąć na mapę po wydaje mi się, że szukamy za daleko. Wracam i co widzę. Tuż za rowerami wisi punkt. Świetnie.

W oddali punkt © djk71

Ale możemy to zrzucić na mylny opis " słamane drzewo" - nie wiedzieliśmy czego szukać:-) Poza tym miałem wrażenie, że do punktu podchodziłem w górę, więc gdzie zagłębienie...

Kolejne kilkanaście minut błądzenia. Inna sprawa,że to już i tak nie ma znaczenia. Na dziewiętnastkę już nie pojedziemy. Może gdyby to miał być ostatni punkt do kompletu to zaryzykowalibyśmy, a tak nie ma już parcia. Pewnie gdybyśmy go zrobili po PK23 to zdążylibyśmy zrobić też resztę, ale gdyby babcia miała wąsy...

Meta

Na metę przyjeżdżamy z zapasem około 50 minut i tylko 16 punktami, ale już nic w okolicy nam nie pozostało do zaliczenia. Gdyby nie te dwa błędy na początku…

Myjemy rowery i idziemy coś zjeść. Spodziewałem się wczorajszej fasolki, a tu gulasz z kaszą i marchewką. Choć fasolka też jest opcjonalnie jako dokładka.  Kąpiel i pora się żegnać, chcemy jeszcze dziś wrócić do domu.

Świetnie zorganizowana impreza, doskonała pogoda, ciekawe okolice i wyborne towarzystwo, czego chcieć więcej? Może tylko poprawiłbym jakość wydruku mapy i… naszą nawigację. Patrząc na nasz start teraz, szkoda. Szkoda tych dwóch błędów na początku, bo poza nimi nawigacja była bezbłędna. Ostatni punkt przemilczę. Komplet był do zrobienia bez problemu. Ale my go nie zrobiliśmy.

Wracając czuję w nogach zmęczenie. To chyba dobrze, znaczy, że się nie obijałem.

Kadencja: 75


Kwietnik Orient, czyli Paw zamiast Gołębi

Sobota, 31 sierpnia 2013 · Komentarze(10)
Kwietnik Orient, czyli Paw zamiast Gołębi

Już od dawna planowałem zrobić Tour de Kwietniki w Gliwicach. Niestety zawsze brakowało czasu, a jak już był czas to było po lub przed sezonem. Dziś wydaje się, że to ostatnia szansa w tym roku. Kolejne weekendy będą pewnie zajęte.

Trasa była zaplanowana już dawno, ale przed wyjazdem jeszcze kontrola, czy nic się nie zmieniło. I dobrze, bo okazało się, że pszczołę przeniesiono ponoć do Czechowic. W takim razie modyfikacja trasy.

Ruszam na Czechowice i szok. Hałda mocno rozkopana, teraz wiem co koledzy mieli na myśli mówiąc, że ostatnio mało z niej nie spadli. Sam bym mało nie spadł i to w biały dzień.

Czechowice i... nie ma pszczoły. Krążenie po okolicy i nic. Trudno, może potem będzie lepiej.

Żeby nie było za łatwo, nie mam ze sobą mapy, mam tylko spisane lokalizacje. Po 20 latach pracy w Gliwicach powinienem sobie poradzić bez mapy :-)

Lew
Na skrzyżowaniu w Łabędach.

Gliwickie kwietniki - Lew © djk71


Łabędź
Wiedziałem gdzie jest :-)

Gliwickie kwietniki - Łabędź © djk71


Pszczoła
Tu przyleciała, a już ją pogrzebałem...

Gliwickie kwietniki - pszczoła © djk71


Rowerzyści
Jakość dziwnie dookoła tam pojechałem... Ciekawe czy oni też?

Gliwickie kwietniki - Rowerzyści © djk71


Czołg
Blisko jednostki wojskowej...

Gliwickie kwietniki - Czołg © djk71


Waga
Blisko czołgu, ale tego prawdziwego...

Gliwickie kwietniki - Waga © djk71


Zegar
Na skwerze Doncaster... Chętnie bym tam znów pojechał... Do Doncaster, nie na skwer :-)

Gliwickie kwietniki - Zegar © djk71


Fortepian
Obok Palmiarni. Bardzo dawno nie byłem wewnątrz.

Gliwickie kwietniki - Fortepian © djk71


Kabriolet
Jeden z pierwszych przestrzennych kwietników jakie ujrzałem kiedyś w Gliwicach.

Gliwickie kwietniki - Kabriolet © djk71


Niedźwiadek
A tego dla odmiany wcześniej nie widziałem...

Gliwickie kwietniki - Niedźwiadek © djk71


Globus
Na Osiedlu Kopernika, bo gdzie indziej? :-) Mały jakiś...

Gliwickie kwietniki - Globus © djk71


Gołębie - nie znalezione :(
Naszukałem się i nic... Ciekawe, czy przegapiłem, czy gdzieś je przenieśli?

Piłka
W tle można odnaleźć stadion Piasta...

Gliwickie kwietniki - Piłka © djk71


Biedronka
Tuż obok pracuję, a nigdy jej nie widziałem...

Gliwickie kwietniki - Biedronka © djk71


Auto
Chyba najbardziej znany gliwicki kwietnik...

Gliwickie kwietniki - Auto © djk71


Żaba
Zdążyłem zrobić zdjęcie zanim skoczyła...

Gliwickie kwietniki - Żaba © djk71


Gitara
Osiem strun?

Gliwickie kwietniki - Gitara © djk71


Harfa
Obok Teatru Muzycznego...

Gliwickie kwietniki - Harfa © djk71


Sowa
Na Sikorniku...

Gliwickie kwietniki - Sowa © djk71


Balon
Na czuja, ale trafiłem...

Gliwickie kwietniki - Balon © djk71


Samolot
Chwila błądzenia, bo myślałem, że jest jeszcze bliżej lotniska...

Gliwickie kwietniki - Samolot © djk71


Lokomotywa
Ciekawe dokąd jedzie...

Gliwickie kwietniki - Lokomotywa © djk71


Szyb kopalniany
Tego nie mogło zabraknąć...

Gliwickie kwietniki - Szyb kopalniany © djk71


Ślimak
Obok śmietnika... A gdzie segregacja?

Gliwickie kwietniki - Ślimak © djk71


Paw
Skoro nie udało się znaleźć gołębi, to w zamian wracając do domu zatrzymuję się w Zabrzu obok pawia. W końcu to też ptak ;-)

Zabrzański paw © djk71


Ciekawe ile wynosił optymalny wariant trasy. Pewnie sporo mniej. I oczywiście nie musiałem jechać na Czechowice. Ale to nic, szkoda tylko, że gołębie gdzieś odleciały, albo je przegapiłem.

Szlakiem Matki Ewy

Wtorek, 6 sierpnia 2013 · Komentarze(12)
Szlakiem Matki Ewy

Urlop rozpoczęty i… dotychczas wszystko pod górkę. Wciąż siedzimy w domu. Wieczorem Igor wyciąga mnie na rower. Ciepło i mało czasu więc postanawiamy powłóczyć się po okolicy.

Musiałem się porządnie ubrać :-)...

W nowym stroju ETISOFT BIKE TEAM :-) © djk71


... bo przede mną jechał zawodnik w stroju (mini) Tour de Pologne :-)

Profesjonalista © djk71


Najpierw rowerówką w stronę Osiedla Młodego Górnika. Oczywiście obowiązkowy rzut oka na pociągi, a potem lasem w stronę Miechowic. Jako, że Igorek nie jest pewien, czy był przy tutejszych ruinach pałacu ruszamy w tę stronę.

Na tablicy informacyjnej czytamy, że pałac jest częścią Szlaku Matki Ewy. To tu urodziła i wychowywała się Ewa von Tiele-Winkler. Pałac z pięknym parkiem, gdzie dziś można zobaczyć prawie 200-letniego platana o obwodzie 568cm przetrwał do 1945 roku, kiedy to Sowieci zajmując Bytom splądrowali teren posiadłości, a pałac podpalili. Dzieła dokończyli żołnierze Ludowego Wojska Polskiego. W nocy z 31.XII.1954 na 1.I.1955 roku saperzy podłożyli i zdetonowali ładunki wybuchowe. Dziś można oglądać już tylko ruiny.

Wieża... ciśnień © djk71


Z ciekawostek, widoczna na zdjęcia wieża była… wieżą ciśnień.

Widząc, że na szlaku zaznaczonych jest pięć miejsc postanawiamy zobaczyć je wszystkie. Jedziemy przez park w stronę neogotyckiego kościoła św. Krzyża. W jego krypcie spoczywają szczątki właścicieli Miechowic: Domesów, Aresinów i Wincklerów, zaś na przykościelnym cmentarzu znajdują się groby zamordowanych przez Armię Czerwoną w 1945 mieszkańców Miechowic

Kościół jest piękny i często obok niego przejeżdżamy, ale mnie najbardziej podobał się z tej perspektywy. Niestety, zapomniałem, że jest lato i… zielone drzewa mocno ograniczają widok. Rezygnujemy ze zdjęcia i jedziemy dalej.

Kolejne miejsce to budynek Ostoi Pokoju podarowany Ewie przez ojca jako prezent bożonarodzeniowy. Z czasem nazwa Ostoja Pokoju została przyjęta dla całego dzieła Matki Ewy. Do 1930 roku na terenie Miechowic powstały 24 domy służące różnorakiej opiece, a poza Miechowicami było 38 domów dla bezdomnych.

Ostoja Pokoju © djk71


Obok stoi niewielki kościółek.

Kościół Ewangelicko-Augsburski © djk71


Kolejny budynek na szlaku to Cisza Syjonu. Mieściła się w nim ogromna jadalnia mogąca pomieścić 100 osób, a w czasie zgromadzeń misyjnych i ewangelizacji, po usunięciu mebli, bywało i kilkuset uczestników. Bywali tutaj znani na całym świecie kaznodzieje i misjonarze.

Cisza Syjonu © djk71


Ostatnim budynkiem, położonym nieopodal malutkiego cmentarza, gdzie spoczywa Matka Ewa, jest zbudowany 1902 roku drewniany domek Matki Ewy. Nad wejściem domku jest napis Własność Jezusa Chrystusa.

Domek Matki Ewy © djk71


Tym samym kończymy krótką podróż odkrytym szlakiem.

Lasem wracamy na Helenkę, gdzie zatrzymujemy się pod sklepem na w pełni zasłużone lody :-)

Anka zamiast Jury

Sobota, 15 czerwca 2013 · Komentarze(7)
Uczestnicy
Anka zamiast Jury
Jeszcze wieczorem w planach była Jura. Krótko po północy Amiga wykazał się zdrowym rozsądkiem i stwierdził, że po takim tygodniu w pracy i 3-4 godzinach snu to za dużo na Jurze nie powalczymy. Plan alternatywny - Anaberg. Góra św. Anny, czyli miejsce gdzie ostatnio trudno nam trafić.

Ruszamy późno, po 10-ej, ale organizm domagał się odpoczynku. Niezbyt ciepło, fajna pogoda do jazdy. Tyłami przez Wieszowę docieramy do ruin kościoła w Ziemięcicach.

Ruiny mają swojego gospodarza © djk71


Jadąc dalej Darek postanawia sfotografować kapliczkę. Chwilę trwa parkowanie roweru... W końcu udało się...

Mistrz parkowania ;) © djk71


Chwilę później lądujemy w Pyskowicach w skansenie lokomotyw.

Polska, czy Niemcy? © djk71


Niestety skansen zamknięty, jest co prawda podany numer telefonu, pod który można zadzwonić, ale to już następnym razem. Dziś tylko rzut oka przez ogrodzenie...

Dawno już tu stoi © djk71


Więcej tu takich © djk71


I jak smutno patrzą © djk71


... i przez dziury w bramach.

Pusto tu © djk71

Szkoda, że nie ma kasy na takie miejsca.

Mijamy Dzierżno i zatrzymujemy się na chwilę przy monumentalnym pałacu z 1700r. w Bycinie.

Potężny gmach © djk71


Pałac jest w prywatnych rękach i niestety jak wiele tego typu obiektów niszczeje.

Kiedyś był piękny © djk71


Tuż obok figurach św. Floriana, zapewne upamiętniająca pożar pałacu w 1767r.

Florian uratował pałac? © djk71


Mapa wskazuje, że żółtym szlakiem dotrzemy co najmniej do samego Ujazdu, więc kierujemy się na szlak. Świetnie oznaczony, ani przez chwilę nie mamy wątpliwości jak jechać, gdzie skręcić.

Tradycyjnie zdjęcie przy pałacu w Pławniowicach musi być...

Pięknie tu © djk71


Krótki postój w Rudzińcu, najpierw w sklepie, potem przy pałacu...

Kolejny smutny pałac © djk71


... kościele...

Kościół w Rudzińcu © djk71


i... przy jakimś festynie, gdzie zawitały pojazdy trochę większe niż rower...

Rudy? © djk71


Ci to mają klimatyzację © djk71


Szybko zauważamy, że przekroczyliśmy granicę województwa.

Inne województwo, czy kraj? © djk71


Za Ujazdem na jednym z podjazdów Amiga wydaje triumfalny (jak mi się wydaje) okrzyk. No cóż, będą jeszcze większe podjazdy... Ale to nie zdobycie szczytu było powodem krzyku, to pszczoła, która Go użądliła w głowę. Na szczęście nie jest uczulony więc jedziemy dalej.

W okolicach Zimnej Wódki skrzyżowanie i... są inne szlaki oprócz żółtego. Skoro nie było żadnych znaków, a jesteśmy pewni, że jedziemy dobrze powinniśmy jechać dalej na wprost. Powinniśmy, ale coś nas podkusiło żeby jednak skręcić. Tym bardziej, że właśnie tu kończą się nam mapy.

Dzięki temu zaliczamy Zimną Wódkę

W Zimnej Wódce © djk71


Po chwili... wracamy na żółty szlak. Mijamy Czarnocin i znaki pokazują nam, że do Góry Św. Anny pozostaje nam 5,4 km (a może 5,6km). Widać ją już zresztą ok kilku chwil.

Ruszamy i po chwili lądujemy w pokrzywach. Pokrzywy po pas to już przerabiałem niejednokrotnie, ale te tutaj to jakieś rekordzistki. Przez chwilę da się jeszcze jechać, ale zaraz potem zsiadamy i przedzieramy się pieszo. Lekko nie jest. Piecze wszystko, nie tylko od pokrzyw. Od jakiegoś czasu słońce też daje w kość.

Rower widać, nie jest źle © djk71


Kiedy w końcu docieramy do jakiejś poprzecznej drogi polnej nie mamy wątpliwości uciekamy ze szlaku.

Amigę też widać © djk71


Jest coraz bliżej © djk71


Skręcamy w lewo (to lepsze wyjście to była prawa strona, ale o tym dowiedzieliśmy się dopiero w domu). Jedziemy, co prawda w odwrotnym kierunku, ale byle do cywilizacji. Niestety płonne nasze nadzieje. Lądujemy w polu. Przedzieramy się przez łąki, rzepak i w końcu kolejna ścieżka. Teraz już dojeżdżamy do asfaltu w Leśnicy. Zmęczeni. Potwornie zmęczeni. Dał nam popalić ten kawałek.

Banany i w drogę. Jeszcze tylko podjazd na szczyt i będzie można odpocząć. Po drodze krótki postój przy Muzeum Czynu Powstańczego.

Myślałem, że Korfanty wyglądał inaczej... ;) © djk71


I w końcu jesteśmy na miejscu. Zamiast 5,5km od ostatniego znaku zrobiliśmy chyba z 13 w czasie... 1:25h!

Szybki posiłek i czas na powrót, bo... o tej porze to chcieliśmy być już w domu. Jeszcze tylko rzut oka na Pomnik Czynu Powstańczego i wracamy.

Pomnik Czynu Powstańczego © djk71


Odpuszczamy dziś amfiteatr i zwiedzanie okolicy.

Powrót w miarę najkrótszą drogą. Krótki przystanek przy kościele w Dolnej...

Ładny ten kościółek © djk71


... i przy dworze w Kopienicach.

Dwór, obecnie szkoła podstawowa © djk71


W końcu docieramy do domu. Kolejna fajna wycieczka, choć epizod z pokrzywami nie do końca był potrzebny. Wciąż mnie zastanawia gdzie tam był szlak i czy czegoś nie przeoczyliśmy.
Nic to, najważniejsze, że dzień był udany, oby więcej takich.

Ośrodek szkolenia NSDAP

Czwartek, 18 kwietnia 2013 · Komentarze(8)
Ośrodek szkolenia NSDAP
Mało czasu na wszystko. Na pracę, na sen, na życie... O rowerze nie ma co wspominać. Dziś kolega zagaduje o krótkiej nocnej przejażdżce, ale też chyba nic z tego.

Po wieczornym obiedzie jednak nie wytrzymuję i choć na chwilę decyduję się wyskoczyć. Zakładam awaryjny licznik z Lidla i w drogę. Bez celu. Po prostu do lasu. Zobaczyć jak moje ścieżki, czy już da się jeździć...

Najpierw podjazd na Krajszynę, nawet bez problemów... to dobrze, bo wczoraj cudem udało się zapisać na Uphill na Śnieżkę :-) Cudem, po wszystkie miejsca zostały zarezerwowane w niespełna pół godziny. I to mimo podwyższonej opłaty. Widać popyt jest.

Tak naprawdę jednak nie ma się z czego cieszyć, Krajszyna to nie Śnieżka :-) A na trasie wyszło w jakiej jestem formie.

Przy okazji przystanąłem obok Wędrowca - Domu Pomocy Społecznej.

Taki niepozorny budynek, a historię ma... © djk71


Dopiero niedawno doczytałem się, że przed wojną była to Gospoda Powiatowa (Kreisschänke), w czasie II wojny światowej mieścił się w tym budynku ośrodek szkolenia NSDAP (z usytuowaną nieopodal wieżą spadochronową do ćwiczeń - ktoś wie gdzie ona była?), a w czasie stanu wojennego był tu ośrodek internowania kobiet. Więcej tutaj.

Czego człowiek się jeszcze dowie o swojej okolicy?

Drogi niestety nie wszystkie przejezdne, w niektórych miejscach na dobre zadomowiły się żaby...

Żabcia © djk71


..., a niektóre miejsca trudno poznać...

Kolejna wycinka ;-( © djk71


Przy okazji... wczoraj był dość ważny dzień... początek czegoś nowego... :-)

Bocian, kaczka i wiewiórka

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(10)
Uczestnicy
Bocian, kaczka i wiewiórka
Ciężki początek roku. Pogoda przeszkadza. Praca nie ułatwia. Nawet dziś choć ciepło, nie było pewności, że się uda. Na szczęście umówiłem się z Amigą, więc jest motywacja. Darek dociera po dziewiątej, kawa, krótkie pogaduchy i o dziesiątej ruszamy w stronę Toszka.

Spokojny początek drogą na Ptakowice, Wilkowice i Księży Las. Choć spokojny, to czuję, że może być ciężko. W Księżym Lesie widzimy potwierdzenie, że w końcu mamy wiosnę :-)

Bocian! Jak on żyje, to znaczy, że my też możemy. © djk71


Przed nami Łubie, gdzie chcę Darkowi pokazać groby rodziny Baildonów.

Baildon - znane nazwisko © djk71


Nagrobek © djk71


... © djk71


Przy wejściu na cmentarz sklep?

Płyn do spryskiwaczy? © djk71


Wcześniej jednak Darka czeka łatanie dętki.

Zakaz postoju... ale zatrzymać się można © djk71


Coś się może przydać... © djk71


Przy okazji nawiązuje kontakty z mieszkańcami wioski, którzy zaskoczeni tym, że interesują nas takie tematy kierują nas do grobu żołnierza. Koło "majątku" mamy skręcić wedle brzózek.

Majątkiem okazuje się pałac z 1869 roku. Odpuszczamy fotografowanie, bo w środku znajduje się obecnie zamknięty Dom Opieki dla Dorosłych, a po parku przechadzają się pensjonariusze. Niezręcznie jest pstrykać zdjęcia.

Znajdujemy brzózki i ruszamy polna drogą. Im dalej tym bardziej mokro. Grobu nie widać. Droga się kończy i przed nami rzeczka. Rozsądek nakazuje zawrócić więc... jedziemy dalej ;-)

Droga? © djk71


Darek szuka mostu...

Szukam mostu © djk71


W końcu jest...

Przez mostek... © djk71


Szukamy najlepszej drogi. Łatwo nie jest.

Gdzieś musi być droga... © djk71


Więcej spaceru niż jazdy. W końcu udaje się dotrzeć do drogi 901. Orientuję się, że w walce z krzakami zgubiłem licznik. Nie bardzo widzę szanse na jego odnalezienie, nie jestem pewien czy potrafiłbym odtworzyć drogę przez krzaki. Ale licznika szkoda ;-(

W Zacharzowicach szok. Kościół św. Wawrzyńca z 1580 roku, który niegdyś był ciemny, podczas ostatniej mojej wizyty miał jasną wieżę, dziś jest prawie cały jasny...

Coś się zmieniło © djk71


Jedziemy dalej. Przed nami Toszek. Wita nas wiewiórka...

Ona jest za szybka, czy aparat za wolny? © djk71


To mój dom © djk71


Chwila odpoczynku na zamku.

Zamek w Toszku © djk71


Po raz pierwszy rzuca mi się w oczy legendarna złota kaczka. Ze studni dochodzą dziwne dźwięki.

Złota kaczka? © djk71


Ciekawe, czy zegary na rynku są zsynchronizowane?

Która godzina? © djk71


Krótki postój na popas na skwerze obok piekarni i jedziemy dalej.
Oczywiście obowiązkowa fotka przy olbrzymiej wieży ciśnień.

Wysoko © djk71


I za stacją skręcamy w stronę Ciochowic w drogę, która ponoć prowadzi do Byciny. Ponoć, bo na mojej mapie Wyżyny Śląskiej wygląda ona na drogę polną, ale Amigi mapa pokazuje tam asfalt.

Miałem sprawdzić co to za wydawnictwo było, ale zapomniałem. Wiem jedno... nie kupować tych map... Drogi asfaltowej oczywiście nie było, a to co zobaczyliśmy, nie zachęcało do jazdy.

Wracamy na główną drogę i... Amiga chce sprawdzić w jakiej jestem formie :-) Przeżyłem, ale łatwo nie było.

Postój koło zabytkowej stacji wodociągowej w Karchowicach, ale dziś nie decydujemy się na zwiedzanie.

Kierownica? © djk71


Brak czasu.
Kilka zdjęć dla koleżanek z pracy... Niebieskie można dotykać...

Niebieskie, można dotykać... © djk71


Lornetka? © djk71


Kiedyś trzeba będzie jednak zaliczyć zarówno to miejsce, jak i wiele innych na szlaku...

Szlak Zabytków Techniki © djk71


Wracamy do domu. Końcówka daje mi w kość. Trzeba się jednak spieszyć. Dziś gramy z Podbeskidziem. Niestety polegliśmy :-(

My za to daliśmy radę ;-) Niestety nad kondycją jeszcze trzeba popracować, a zawody już wkrótce...

Zaliczając gminy z Łukaszem

Niedziela, 17 marca 2013 · Komentarze(10)
Uczestnicy
Zaliczając gminy z Łukaszem

Wieczorem dzwoni Amiga, mówiąc że w nasze strony przyjechał lukasz78 i od rana zamierza kontynuować wycieczkę po śląskich gminach. Krótka wymiana zdań i jesteśmy umówieni na 9 rano w Makoszowach żeby służyć za przewodników.

Budzę się i termometr wskazuje -8 stopni. Nie ma mowy, nie jadę, w tym roku jakoś nie jest mi po drodze z mrozem. Po chwili jednak wstaję, śniadanko i jest -6. Jadę.

Przed dziewiątą spotykam Darka przed kopalnią. Po chwili dojeżdża Łukasz.

Podtrzymuje tablicę? © djk71


Krótkie powitanie, ustalenie kierunku jazdy i mkniemy w stronę Katowic.

Łukasz opowiada o zaliczaniu gmin, a my opowieściami próbujemy go zachęcić do trochę bardziej szczegółowego zwiedzania mijanych miejsc. W sumie co kto lubi, ale mnie byłoby jednak żal mijać tak blisko tyle fantastycznych miejsc i nie zatrzymania się koło nich.

Mijamy Rudę. Na chwilę przystajemy w Świętochłowicach przy bramie byłego obozu najpierw niemieckiego, a potem komunistycznego.

Za bramą było strasznie... © djk71


Chwilę później docieramy do Chorzowa i pod Stadionem Śląskim spotykamy się z limitem. Rzut oka na budowę...

Kiedy zakończą? © djk71


... przygotowania do pamiątkowego zdjęcia...

Mój statyw był za niski... © djk71


... i jedziemy dalej.

Jeszcze krótki przystanek przed Planetarium...

Planetarium © djk71


... i wjeżdżamy do Siemianowic. Jeszcze próbuję zachęcić kolegów do odwiedzenia cmentarza żołnierzy niemieckich, ale widzę że Łukasz chce jak najszybciej dotrzeć do Mysłowic. Wobec tego zaliczyliśmy tylko małą pętlę po mieście i... pora się rozstać. Z żalem się żegnamy, ale niestety musimy wrócić do Zabrza, a reszta ekipy udaje się w przeciwnym kierunku.

Jako, że Darek nie był jeszcze na siemianowickim cmentarzu wracamy. Bez problemu trafiamy na miejsce. Za każdym razem kiedy tu przyjeżdżam jestem pod wrażeniem.

Tu spoczywają.... © djk71


Krótkie ładowanie baterii na stacji Lotosu i szybka wizyta w Żabich Dołach. W południe, w zimie to miejsce nie robi takiego wrażenia, jak np. wiosną, czy jesienią, o świcie... Dziś podziwiamy tylko spacerującego po cienkim lodzie łabędzia.

Ten w lustrze to ja? © djk71


Jeszcze chwilowy postój w parku w Bytomiu...

Spotkanie? © djk71


Drewniany most w parku © djk71


... i pora wracać do domu. W Miechowicach postanawiamy zobaczyć jak wyglądają drogi w lesie. Na początku jest w miarę, ale po chwili wiemy, że bez mycia rowerów się nie obejdzie :-)

Fajnie spędzone przedpołudnie. Oby częściej trafiały się takie wyjazdy w świetnym towarzystwie.

Pałacowo....

Sobota, 9 marca 2013 · Komentarze(18)
Uczestnicy
Pałacowo

Nie wiem co się stało, ale mój wpis zniknął. Nie jestem w stanie go odtworzyć więc kopiuję (mam nadzieję, że się nie gniewasz Darku) wpis Amigi, z którym jechałem.


Jestem już w domu, czuję zmęczenie, czuję te przejechane kilometry, pewnie pogoda też odcisnęła na mnie swoje piętno. Pomimo tego jestem zadowolony z wycieczki, z towarzystwa z mile spędzonego dnia.. było rewelacyjnie, Dzięki Darku :) i Rodzino wielkiego K:)

Wróćmy jednak do początku.

Mamy piątek wieczór, zadekowałem się w domu Darka, pierwotny plan nie wypalił, w weekend miał być wypad w okolice Bydgoszczy, później zmieniliśmy go na wyprawę na Anaberg, była opcja wycieczki śladami Janosza, jednak kolejne propozycje diabli brali, najwięcej w tym wszystkim namieszała pogoda i prognozy zmieniające się z dnia na dzień.... W sobotę też miało lać, jednak.... ok 22:00 w prognozach pojawiło się okienko od ok 10:00 w sobotę, więc jednak jest szansa na jakiś krótki wypad rowerowy po okolicy..., tylko gdzie.... teren raczej odpada, to jeszcze nie ta pora, to jeszcze nie ten czas...
Darek proponuje objazd kilku pobliskich zamków, pałaców..., w okolicy jest tego „trochę”, specjalnie nie namyślając się nad tym zgadzam się, W okolicach północy, jest szkic w.... głowie Darka, pozostało tylko pójść spać i rano wsiąść na rowery...

O poranku zaczynamy się powoli zbierać, spacer z Bajką, śniadanie, odszukanie ubrań rowerowych, krótki przegląd sprzętu i możemy ruszać...

Jak zakładaliśmy na początku jedziemy szosami, mijamy Ptakowice, Zbrosławice, docieramy do Kamieńca i naszego pierwszego PK – neobarokowego pałacu w którym obecnie znajduje się Ośrodek Leczniczo-Rehabilitacyjny dla Dzieci, rozglądamy się dookoła budowli i ruszamy dalej.

Ośrodek Leczniczo-Rehabilitacyjny dla Dzieci © amiga

widok z drugiej strony © amiga


Kolejny pałac do odwiedzenia znajduje się w Kopaninach, jadąc przez Księży Las, na kilka min zatrzymujemy się w pobliżu kościoła, ciężko focić to miejsce jeżeli wydać, że trwa ceremonia pogrzebowa..., to nie jest dobra chwila na sesję zdjęciową.


Kościół św. Michała w Księżym Lesie
© amiga

Pewnie będzie jeszcze niejedna okazja aby odwiedzić to miejsce...

Kilka km dalej zatrzymujemy się przy sklepie, musimy uzupełnić zapasy, w zasadzie to zaopatrzyć w się w cokolwiek, po dłuższym okresie bez wycieczek rowerowych, zapomnieliśmy do czego służą bidony, że warto mieć ze sobą coś do jedzenia :). Jeżdżąc na trasie dom-praca-dom zapominam o takim szczególe. Jednak dzisiejsza wyprawa ma być dłuższa, nie możemy liczyć na szczęście. Chwila na posiłek i pora ruszyć dalej.

Docieramy do pałacu w Kopaniach który od kilkudziesięciu lat służy jako Państwowy Dom Pomocy Społecznej. Może nie jest w stanie idealnym, jednak na tyle dobrym iż powinien przetrwać kolejne kilkadziesiąt lat...

Państwowy Dom Pomocy Społecznej w Kopaninach © amiga

Do kolejnego PK pałacu Warkoczów w Rybnej, mamy tylko kawałek, trasę pokonujemy dość szybko, standardowo objeżdżamy budynek dookoła, widać, że jest pięknie odrestaurowany, chociaż kilka elementów wyraźnie nie pasuje do tego miejsca, jakaś rozpadająca się lodówa, samochody.

Pałac Warkoczów w Rybnej © amiga

Obserwujemy osoby wychodzące ze środka, patrzymy po sobie i chyba pora się ewakuować, zdaje się, że nie pasujemy do tego towarzystwa w ubraniach supermenów... ;P

ciekawe co jest w środku? © amiga

Pora na wizytę w Brynku, jednak czeka nas jazda po dość paskudnej drodze, i nie chodzi mi o asfalt, tylko o pędzące samochody. Fakt, że kierowca ciężarówki zachował się całkiem nieźle, dając nam znać, że pędzi na nas, dzięki temu odbiliśmy nieco bardziej na pobocze, jednak mijając nas mógł troszkę zwolnić. Nie przepadam za takimi sytuacjami.

Gimnazjum w Brynku - ciekawą historię ma to miejsce © amiga


Tym tym razem oglądamy kilka budynków zaadoptowanych na szkoły - Gimnazjum Publiczne, kawałek dalej Technikum Leśne. O ile pierwszy prezentuje dość ciekawą zabudowę z czerwonej cegły, to ogrom tego drugiego powala.

Technikum Leśne w Brynku © amiga


Technikum leśne w Brynku od frontu © amiga

na podjeździe... © amiga

Chwila rozmowy i postanawiamy zaliczyć jeszcze jeden bonusowy PK w Tworogu, to tylko kilka km i grzechem byłoby nie zahaczyć o to miejsce, tym bardziej że kolejny pałac czeka na sesję :)

Tym razem trzeba się zastanowić jak wrócić, warianty, są 2 albo po śladach, albo na czuja... , gdzieś w kierunku na Świniowice, Darek podejrzewa istnienie kolejnego pałacu w Wielowsi, jakoś dziwnie bez błądzenia docieramy na miejsce znowu chwila postoju, czas na uzupełnienie energii i chyba najwyższa pora wracać do Zabrza, zaczyna nas gonić czas.

pałac w Wielowsi © amiga

Schody prowadzące do... ? © amiga

Z Google-a wynika, że trasa nie jest zbyt skomplikowana. Przez Wojska i Jasionę powinniśmy dotrzeć do Księżego Lasu, w tej drugiej miejscowości udaje nam się zauważyć ruinę w dość paskudnym stanie. Zastanawiają mnie 2 szczegóły, pierwszy to oznaczenie obiektu zabytkowego, drugi to data zupełnie nie pasująca tego co widzimy 1954. Już w domu zagadka zostaje wyjaśniona, data odnosi się do ostatniego remontu pałacu. 59 lat jakie minęły od chwili ostatniego remontu, nie obeszło się łagodnie z tym miejscem. Szkoda...

Czy to jeszcze ruina, czy już tylko stos cegieł © amiga

Zabudowania gospodarcze, też nie wyglądają najlepiej.... © amiga

Zbliża się 16:00. musimy wracać, bez większych przerw docieramy na Helenkę, uff, można chwilę odpocząć, coś zjeść, jednak pora na mnie... muszę wrócić do Katowic. Wieczorem jestem już umówiony, a od rana czeka mnie sporo pracy...

Wyjeżdżam do domu ok 18:00, czuję te wcześniejsze 75km, te zjazdy i podjazdy, na dokładkę czeka mnie droga przez centrum Zabrza a później opłotkami przez Rudę Śląską i Katowice.

Ps. Dzięki Darku za wycieczkę, nawet pogoda nie była w stanie nam jej zepsuć.