Wpisy archiwalne w kategorii

Orientuj się

Dystans całkowity:8970.79 km (w terenie 3887.80 km; 43.34%)
Czas w ruchu:571:47
Średnia prędkość:15.69 km/h
Maksymalna prędkość:71.63 km/h
Suma podjazdów:965 m
Maks. tętno maksymalne:203 (144 %)
Maks. tętno średnie:175 (91 %)
Suma kalorii:8500 kcal
Liczba aktywności:99
Średnio na aktywność:90.61 km i 5h 46m
Więcej statystyk

Bike Orient - Międzyrzecze Warty i Widawki

Sobota, 15 sierpnia 2015 · Komentarze(4)
Kolejny w tym roku Bike Orient. Jeszcze nie zdążyłem dobrze odpocząć po Śnieżce, a tu kolejna impreza. Do ośrodka w Strumianach koło Burzenina dojeżdżamy wraz z Andrzejem. Tu jednak nasze drogi najprawdopodobniej się rozejdą, a właściwie rozjadą. On wybiera trasę Giga, ja wiem, że nie mam na to siły i pojadę Mega. Chyba :-)

Czasu wystarcza akurat żeby się zarejestrować, przywitać ze znajomymi, przebrać i przygotować rowery. Czas na odprawę, zgodnie z zapowiedziami czeka nas kilkukrotna przeprawa przez Wartę i Widawkę, brody na szczęście są zaznaczone na mapie.

Trwa odprawa © djk71

Rozdanie map. Wytyczam "krótki" wariant, teoretycznie ok. 50km.

Jest mapa, czas na kreślenie © djk71

Wyjątkowo szybko udało się narysować trasę i krótko po haśle: Start ruszam.

PK 6 - grodzisko
Trudno tu nie trafić, przede mną i za mną sporo zawodników, nic dziwnego, w sumie wystartowało chyba ok. 170 osób. Oczywiście ekipa rozjechała się już na starcie w różne strony, ale ileś osób jako pierwszy do zaliczenia wybrało właśnie ten punkt.

PK 5 - lewy brzeg Warty
Trochę inaczej niż planowałem, bo asfaltem zmierzam w stronę punktu. Niestety dalej też zamiast jechać, jak narysowałem, ścieżką wzdłuż Warty jadę za kilkoma zawodnikami obok wału. Zjeżdżamy i widzę, że kierują się w lewo. Wg mnie powinno być w prawo. Czeszemy chwilę nadrzeczne krzaczory, ale punktu nie ma. Ruszam dalej i jest grupa zawodników. No tak, gdybym pojechał jak planowałem ścieżką to wjechałbym prosto na dobrze widoczny punkt.
Kiedy ja się w końcu nauczę panować nad sobą i nie poddawać się "stadu"... Wyjeżdżając z punktu mijam Andrzeja i Tomalosa.

PK 19 - dołek
Zastanawiam się przez chwilę, czy nie jechać tu asfaltem, trochę dalej ale pewniejsza droga, w końcu jednak wybieram teren prze Redzeń Drugi. Dogania mnie Adam. Mówi, że zdążył już połamać mapnik. Nie wygląda to jednak najgorzej, jakoś da radę. Mówię żeby jechał dalej, bo i tak nie dotrzymam mu tempa. Po chwili piasek zrzuca mnie z roweru. Kawałek dalej już nie widzę Adama. Ten ma parę w nogach.

W dołku, na krzesełku © djk71

Dojeżdżam do punktu, odbijam kartę i... nadjeżdża Adam. Przestrzelił.

PK 10 - róg lasu
W Krępicy przy krzyżu mało nie zaliczam upadku i skręcam w stronę, z której wcześniej przyjechałem. Na szczęście kompas na ręce podpowiada mi, że to błędny kierunek. Nadrobiłem tylko kilkaset metrów.
Wracając z punktu znów spotykam Andrzeja. Co on tu robi?

PK 11 - lewy brzeg Warty (bród)
Ciepło. pić się chce coraz bardziej, a tu trzeba rozsądnie dysponować zapasami. Nie dość, że sklepów jak na lekarstwo, to jeszcze w większości dziś zamknięte - święto :-(
Podbijam kartę i pora przeprawić się na drugą stronę. Wygląda, że mimo, iż to Warta to jest płytko - trochę powyżej kolan. Niektórzy ściągają buty, skarpety, ja nawet o tym nie myślę. Myślałem, że woda nas ochłodzi, a tu temperatura letniej zupy...

Dogania mnie Andrzej. Czyżby on też wybrał trasę Mega?

Tu było płytko © djk71

PK20 - wapiennik
W Siemiechowie Andrzej wyjaśnia, że jednak jedzie Giga i zachęca żebym też pojechał skoro po pięciu punktach mamy ten sam czas. Czuję, jednak że nie dam rady i jadę swoje. Andrzej odbija na południe, ja na wschód. Dziwnie, ale mam zagiętą mapę i być może "na dole" jest jeszcze jakiś punkt, który chce zaliczyć. Wybrałem okrężny asfalt i... przed punktem widzę znów Andrzeja, który już go zaliczył.

Wapiennik © djk71

Jak on to zrobił?

PK 16 - dołek
Gorąco. Widząc na mapie zaznaczony sklep postanawiam nadłożyć ok. 2km, ale po pierwsze pojechać asfaltem zamiast terenem, a p;o drugie dokupić nieco picia. Niestety sklep zamknięty. Chwilę potem mnie odcina. Ledwo jadę. Znów piach i słońce. Chwila szukania i jest punkt.

PK 12 - wzniesienie
Jedzie mi się coraz ciężej. Wzniesienie opisane na mapie jako Góra Charlawa nie podnosi mojego morale. Na miejscu okazuje się, że mam szczęście, bo dostaję wskazówki, że punkt jest za wzniesieniem. Bez tego pewnie straciłbym sporo czasu przeszukując wcześniejszą górkę.

PK 18 - siodło (ambona)
Punkt prosty, ale chyba zmęczenie sprawia, że nie zauważyłem ani ambony, ani siodła. Zaczyna mnie boleć głowa i mam mdłości... :(

PK 8 - koniec drogi
Wyjeżdżam z punktu, i po chwili skręcam w prawo ni zauważając, że droga oznaczona jest jako: Łódzki Szlak Konny!!! Gdybym pojechał pięćset metrów dalej jechałbym normalną drogą. A tak przedzieram się jakieś 1,5km przez kopne piachy ;-(

Od jakiegoś czasu rozglądam się po mijanych podwórkach chcąc poprosić kogoś o wodę, ale wszyscy siedzą pozamykani w swoich domach. W końcu trafiam na koło łowieckie gdzie ktoś się kręci po podwórzu. Zostaję poczęstowany dwoma butelkami zimnej wody. Chwila odpoczynku i rozmowy. Dowiaduję się, że mieli w planie jakieś prace w lesie, ale przecież nikt normalny w takiej temperaturze nie wchodzi do lasu! :-) No tak my normalni nie jesteśmy, a poza tym my wjeżdżamy :-) 
Uratowali mi życie. Jadę na punkt.

PK 4 - rozwidlenie wałów
Planowałem dojechać do punktu od południowo-zachodniej strony, ale znów dałem się porwać tłumowi i skręciłem na północ. W sumie z tej strony też powinno się łatwo trafić. W rzeczywistości błąkam się obok puntu około 15 minut :-( W końcu jest. Spod punktu zawodnicy wołają: Tędy nie przejdziesz, tu jest bagno. Tego mi jeszcze brakowało. Tam dalej jest kładka słyszę. Pytam jak daleko, Jakieś 200m. Mam to gdzieś, za daleko. Ruszam do przodu i... bagno tu chyba było kiedyś, bo przechodzę suchą stopą.

Meta
Jeszcze kilka km do mety. Łatwo nie jest ale wiem, że dojadę, choć czuję się paskudnie. Czas 4:35:13, co wg wstępnych wyników daje mi 24 miejsce na 135 zawodników na trasie MEGA.
Na mecie pytam tylko kto ma Colę lub pistolet - żeby skrócić me męczarnie. Pistoletu nie ma więc jadę do pobliskiego baru i odpoczywam przy litrze pepsi.

Dopiero potem zbieram siły aby pójść na pierogi. Dostaję dużą porcję ruskich i do tego bezalkoholowe piwo (od jednego ze sponsorów).
Piwko (szczególnie wersja zwykła, a nie Zitrone) całkiem, całkiem... Tylko gdzie i za ile można je kupić?

Bezalkoholowe izotoniczne piwo © djk71

Kiedy robię kolejne zdjęcie haseł przyklejonych w okienku, gdzie wydawane są posiłki, z drugiej strony trwa rozmowa, że chyba zbliża się burza. Robię zdjęcie i słyszę: O, już nawet się błyska. Wybucham śmiechem i powtarzam błysk :)

Pij bezalkoholowe ;-) © djk71

Sugeruję Piotrkowi, że na następnej imprezie przy każdym punkcie powinna stać skrzynka takiego (zimnego) piwa. Ale by była motywacja do jazdy, wiedząc, że tylko pierwszych dwudziestu zaspokoi pragnienie :-)

Piotrek zajęty © djk71

Pierogi dobre, ale zjadam je bardzo powoli wymieniając opinie na temat zawodów, trasy... Wszyscy są zmęczeni, ale zadowoleni.

W końcu docierają kolejni zawodnicy, w tym Adam, który wygrywa trasę Giga jednocześnie obalając mit, że do dobrej nawigacji potrzebny jest mapnik. Kiedy go spotkałem na trasie mapnik wyglądał lepiej, na mecie już tylko tyle z niego pozostało :-)

Po co komu mapnik? © djk71

Dojeżdża również Andrzej, wg wstępnych wyników zajmuje 11 miejsce na 33 sklasyfikowanych na trasie Giga. Ładnie.

Po raz kolejny świetnie zorganizowana impreza. Fajna trasa i lokalizacja bazy, tylko ciepło dało popalić. Dobrym pomysłem było umieszczenie miarki na karcie startowej. Przydała się, była łatwiej dostępna niż moja linijka.

Miło było spotkać po takiej przerwie znów tylu znajomych. Tego mi brakowało. Pozdrowionka dla organizatorów i zawodników. Do następnej imprezy :-) Kolejny Bike Orient w październiku w okolicach Pabianic.

Licząc wieczorem wyszło mi, że na trasie wypiłem ponad 3 litry, a w ciągu całego dnia 9 litrów. Teraz rano kiedy piszę ten post wciąż mi się chce pić... :-)

Kadencja: 72

Bike Orient - Przysucha

Sobota, 27 czerwca 2015 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Gdyby to była inna impreza, a nie Bike Orient to nawet nie myślałbym o starcie, ale BO zobowiązuje :-)

Wczoraj wieczorem zastanawiałem się, czy startować jak zwykle na długiej trasie, tym bardziej, że jest w ramach Pucharu Polski, czy może po raz pierwszy w życiu na krótszej. Amiga sugeruje mi dłuższą, tym bardziej, że ta jest też w ramach Pucharu Bike Orient. Waham się.

Rano, w drodze do Przysuchy już wiem. Nie mam sił na to żeby się ścigać na 100km. Nie mam sił żeby się ścigać na 50km, ale tyle mogę choć próbować. 50km to wliczając szukanie punktów nie powinno mi zająć więcej niż 4 godziny, czyli o 14-tej jestem w bazie.

Na miejsce przyjeżdżamy wystarczająco wcześnie żeby zdążyć się zarejestrować, w spokoju przebrać, przygotować rowery i porozmawiać z licznie przybyłymi znajomymi.

Rower prawie gotowy © djk71

Wspominamy poprzedni piaszczysty BO, w odpowiedzi słyszymy, że jeszcze zatęsknimy za piachami... Ciekawe...

Ciekawe czy takie opony dziś będą pomocne © djk71


Start
Komunikat techniczny i rozdanie map. A właściwie walka o mapy położone na ziemi.

Najlepsi w pierwszej linii © djk71
A mapy pod nogami © djk71

Czas zaplanować trasę. Dziwnie tak - zwykle planowałem zaliczenie wszystkich punktów, a tu tylko 11 z 20. Wybieram te, które wydają mi się być w najbliższej okolicy i w miarę łatwe do dojechania i zlokalizowania.

PK 2 - wał świątyni solarnej
W okolice punktu nietrudno trafić, jedzie nas tu całą gromada. Tyle, że sam punkt jest na górce. Brak tchu. W dół dużo łatwiej nie jest.
Zejść też nie jest łatwo © djk71 zasz
Oj nie będzie lekko.

PK 4 - źródło
Ruszam z punktu w inną stronę niż chciałem. Oczywiście za kimś :-( Korekta i wybieram nieco nietypową ścieżkę, chcę się oderwać od innych. Nie wiem, czy to był dobry pomysł. Koleiny, gałęzie i podjazd to nie to co lubię. Tym bardziej dziś, gdy kondycja zerowa. Już wiem, że na krótkiej trasie też nie powalczę :-(

W pobliże punktu wiedzie asfaltowa droga.

Prosta (?) droga © djk71

Sam punkt odnaleziony bez problemu.

PK 16 - skrzyżowanie ścieżki z przecinką
Przed punktem wyprzedza mnie Adam. Do punktu dojeżdżam mając go w zasięgu wzroku, ale potem nie mam już sił go gonić

PK 13 - tablica pamiątkowa partyzantów
Ciężko mi się jedzie. Piję, jem, ale sił brak. Punkt banalny.

Pomnik © djk71


PK 17 - sztolnia
Choć staram się jeździć głównymi ścieżkami nadrabiając trochę kilometrów, to przed samym punktem postanawiam pojechać na skróty. W efekcie. nadrabiam 3km i wracam do skrzyżowania skąd prowadzi droga do sztolni. A właściwie to miejsca gdzie ta powinna być. W kilka osób próbujemy ją odnaleźć i nie ma. W końcu jest. Idziemy z Grześkiem (ten na szczęście ma czołówkę) i... nic. Nie ma punktu.

Sztolnia, ale nie ta © djk71

Po chwili Grzechu znajduje kolejną sztolnię tuż obok. Tym razem to jest to.

To jest właściwa sztolnia © djk71


PK 8 - brzeg strumienia
Po drodze zaczynają się kałuże. Narzekam, ale Jarek z Krzyśkiem, którzy wracają z punktu wołają: Nie marudź, jedź póki możesz. Nie wróży to dobrze. Kawałek dalej widzę zostawione rowery. Dziewczyna stojąca obok radzi mi zrobić to samo, mówi, że wszyscy i tak dalej je pchają. Nie lubię tego robić, ale jestem tak zmęczony, że nie chce mi się przedzierać przez krzaki z rowerem. Biegnę wzdłuż strumyka. Jest punkt. Wydaje się, że spokojnie można tu było dotrzeć rowerem.

Nad strumieniem © djk71

PK 1 - parking leśny - bufet
Kolejny punkt to bufet. Tym razem jestem wystarczająco wcześnie żeby załapać się na osławione ciasto :-)

PK 12 - skrzyżowanie dróg
Dojazd do kolejnego wydaje się być wyjątkowo prosty. Szlak pieszo-rowerowy. Niestety dawno nie był chyba uczęszczany :-( Pokonuję go w żółwim tempie w towarzystwie Dawida. Na rozdrożu, po upadku kolegi, postanawiamy zjechać ze szlaku i dojechać do punktu inną, lepszą drogą.

To nie jedyny chyba dziś upadek © djk71

Lepsza okazuje się być tylko na pierwszych 100-200 metrach. Potem również porażka. Coraz częściej prowadzimy rowery.

W miejscu gdzie wyjeżdżamy, punktu nie ma. Chcemy się cofnąć, ale jadący z przeciwka zawodnicy mówią, że musimy jechać w przeciwną stronę. Bez wiary przebijamy się przez kolejne punkty i jest lampion. Dzięki koledzy.

Dawid odpuszcza, mówi, że wraca do bazy. Ja spróbuję powalczyć jeszcze choć sił zupełnie brak.

PK 7 - ambona
W Hucisku mylę oczywistą drogę. Spotkani zawodnicy patrzą na mnie jak na wariata, gdy mówię, że jadę na siódemkę. Widać zmęczenie nie tylko fizyczne, ale i psychiczne. Zawracam. Do punktu docieram... siłą woli. Piechurzy mnie przeganiają :-(

PK 20 - dół
Jeszcze tylko dwa punkty. Droga dłuży się niemiłosiernie. W końcu ostatnia ścieżka. Wydaje się, że powinna mnie doprowadzić pod sam punkt. Wydaje się. Najpierw zmusza mnie do prowadzenia roweru, a potem się gdzieś zamotałem. Po części to chyba wina tego, że nie wziąłem okularów do czytania i mapę widzę mniej więcej ;-)
Punkt zaliczony dzięki zawodnikom, którzy właśnie go podbili. Inaczej nie wiem czy bym go zauważył.

Nie lubię punktów w dołach © djk71

Powrót z punktu na azymut, czyli drogą dziesięć razy bardziej przejezdną niż pokonywana chwilę wcześniej ścieżka.

PK 9 - punkt widokowy
Dojazd do punktu wyjątkowo prosty.

Droga krzyżowa? © djk71

Spotkani tam zawodnicy pytają, czy wracam na metę terenem, czy asfaltem? Co za pytanie? Teren jest bliżej! Więc jadę asfaltem. Dalej, ale bez niespodzianek.

Meta
Na metę wjeżdżam ok 15:47, a na starcie wydawało się, że 14-ta to będzie jak sobie zrobię kilka postojów w sklepie... Wyjątkowo jak dla mnie trudna trasa. Dodatkowo brak treningów zrobił swoje.
Z trasy Giga jeszcze nikt nie wrócił. Idę na zupkę. Potem doprowadzam siebie i rower do prządku. Pakuję rower, przebieram się i idę na metę zobaczyć jak tam reszta.

Pierwszy z Giga przyjeżdża Grzechu z czasem 7:25:35. Komplet na tej trasie przywiózł jeszcze tylko Bartek. To świadczy o tym, że naprawdę nie było łatwo.

Wjeżdża zwycięzca © djk71

Czekam, aż przyjedzie Amiga z Karoliną.

Jest i Darek © djk71

Ostatecznie na Giga sklasyfikowanych zostało 56 zawodników. Na Mega 174. Na każdej z tras po dwie osoby miały NKL. Wystartowało na wszystkich trasach 300 osób. Ładnie ;-) Oby tak dalej.

Mój czas 5:47:58 pozwolił mi wyprzedzić 150 osób, ale niestety 15 przyjechało przede mną.

Mimo słabej formy i totalnego zmęczenia na mecie jak zawsze warto było przyjechać. W końcu to Bike Orient :)



Harpagan 49

Sobota, 18 kwietnia 2015 · Komentarze(9)
Kolejny Harpagan przede mną. Do bazy w gminie Kaliska docieram wczesnym wieczorem. Zmęczony. Potwornie. Za mną tydzień w  delegacji. W ciągu ostatnich 35 godzin 22 godziny spędziłem w samochodzie. Z tego większość za kółkiem. Spałem godzinę i trochę wczoraj w nocy podrzemałem w samochodzie. A gdzie wypoczynek przed startem?

W bazie © djk71


Na miejscu czekają już na nas Monika i Ania, które zarezerwowały nam świetną miejscówkę w roku sali. Dzięki dziewczyny :)

Ładne te bluzy © djk71

Rozkładamy się wraz z Jackiem i Grzesiem. Rejestracja, odebrania pakietu startowego i chipa i przygotowanie rowerów. Wszystko idzie sprawnie, jest czas na przywitanie się ze znajomymi, a tych tu nie brakuje :-)

Czas przygotować rowery © djk71


W końcu czas położyć się spać, Rano pobudka około piątej, bo start jest o 6:30. A potem 12 godzin czasu i w optymalnym wariancie 200km, a do odszukania 20 punktów o różnych wartościach przeliczeniowych.

Start
Wydaje się, że byłem przygotowany do startu już wczoraj, dziś też wstaję, jak mi się wydaje, wystarczająco wcześnie. Jednak jak zwykle tuż przed startem okazuje się, że czasu jest za mało. Czekając na rozdanie map orientuję się, że mam pulsometr, ale pasek został w bagażu.  Okulary do czytania zostały... w domu... Kompas odnajduję w ostatniej chwili. Masakra.
W międzyczasie dostaję szybkie zaproszenie na Leśne Dukty :) Kuszą... :-)

Dostaję mapę i... jak zwykle nic nie widzę. Jedna wielka plama... I jak tu wyznaczyć trasę. Kiedy się do tego zabieram część już ruszyła. I choć wiem, że nie powinienem tego robić ulegam presji czasu i wytyczam tylko drogę do pierwszych czterech punktów. Reszta potem.

PK 9 - Jez Wygonin - plaża
Ruszam wraz z moimi towarzyszami z poprzedniej edycji. Pada deszcz, który po chwili zmienia się w śnieg. Jest zimno. Jedziemy dość szybko. W pewnym momencie Monika widząc, że Ania z Jackiem zostali z tyłu mówi żebym jechał dalej sam, bo będą mnie tylko spowalniać. Chwilę się waham, ale czuję, że mam siłę i jadę. Punkt banalny. Zimno w palce u rąk.

Jest pierwszy punkt © djk71


PK 15 - Studzienice - akwedukt
Pierwsze zawahanie, ale po chwili jestem na punkcie. Co chwilę padający deszcz sprawia, że chowam okulary do plecaka. Teraz już zupełnie nic nie widzę na mapie :-(

Mam za szeroką kierownicę na ten mostek © djk71


PK 3 - Zimne Zdroje - droga leśna
Zatrzymuję się na rozjeździe i zamiast wybrać prostą drogę do punktu wybieram trasę lekko dookoła, bo jest trochę więcej asfaltu. Dogania mnie Grześ i woła żebym jechał krótszą drogą. Ignoruję to i dopiero dostaję kopa chcąc nadrobić na asfalcie i przybyć na punkt co najmniej w tym samym czasie, co On. Niestety w realu jest więcej ścieżek niż na mapie i w efekcie, gdy odbijam chipa po Grześku już nie ma śladu.

PK 12 - Szlachta - skrzyżowanie przecinek
Banalny dojazd do punktu. Trochę mi zimno w stopy.

PK 16 - Kocia Knieja - skrzyżowanie przecinek
Jako, że na starcie nie rozrysowałem całej trasy to zatrzymuję się przy stacji Lipowa Tucholska i próbuję rozrysować resztę. Nie jest łatwo. Zupełnie nie wiem w jakiej kolejności sensownie zaliczyć 10-16-6-20. W efekcie zupełnie nie wiedzieć czemu odpuszczam zaliczenie PK 10. Bez sensu.

Przy stacji, w tle wieża ciśnień © djk71

Jadę na Śliwice. W Śliwiczkach o mały włos nie mijam skrętu, ale Asia, którą chwilę wcześniej wyprzedziłem woła, że to chyba tu. Punkt zaliczony.

PK 6 - Błędno - polana leśna
Wyjeżdżam na asfalt i... przede wszystkim trzeba posmarować łańcuch. A niby wczoraj smarowałem. Deszcz i piach zrobiły swoje. Myli mnie nieco polana, którą mijam i zaczynam szukać w złym miejscu. A wystarczyłoby żebym chwilę wcześniej odwrócił głowę w lewo.

W lesie © djk71


PK 20 - Stara Rzeka - skrzyżowanie przecinek
Skręcam wzdłuż rzeki i...nieco się gubię wjeżdżając prawie w czyjeś gospodarstwo. Skutecznie powstrzymuje mnie przed tym wataha psów wybiegająca z podwórka. Nie wiedziałem, że tak szybko potrafię pokonywać piaszczyste podjazdy... Chwilę potem Daniel kieruje mnie we właściwą stronę.

PK 14 - Stara Huta - skraj lasu (nieodnaleziony)
Wyjeżdżając z punktu coś mi się nie podoba. W efekcie nie do końca jestem pewien, w którym miejscu wyjechałem na drogę.

Droga główna © djk71

Gęsta sieć przecinek nie ułatwia w zorientowaniu się gdzie jestem. W efekcie po kilkudziesięciu minutach jeżdżenia i zastanawiania się gdzie jestem wracam na drogę, na której przed chwilą byłem. Odpuszczam punkt.

PK 8 - Kałębnica - droga leśna
Mam za sobą ponad 80km i zaczynam czuć ból w udach i po raz kolejny ostatnio coraz trudniej mi wytrzymać siedząc. Dziwne, kiedyś nie miałem takich problemów. Czuję prawdziwe zmęczenie. Do tego ta pogoda - raz coś pada, innym razem prószy, by w końcu słońce sprawiało, że jestem cały mokry.
I jeszcze rower nie chce jechać. Ślizga się gdzieś na piachach (mimo, że niby jadę czerwoną drogą). Po chwili już wiem co jest grane. Mam mało powietrza z przodu. Nie chce mi się zmieniać dętki. Dopompuję i zobaczę co będzie się działo.

Po drodze fajnie widać gdzie jest granica województw. I nie chodzi o tablicę ;-)

Granica województw © djk71

Do punktu dojeżdżam bez problemu.

PK 18 - Kasparus - mostek
Za to wracając z punktu po raz kolejny dziś  nie pilnuję kierunku i nadrabiam jakieś 5km. Zmęczony. Kiedy dojeżdżam do Skórzenna decyduję się na odpoczynek. Siadam na przystanku. Jem, piję i... postanawiam wrócić do bazy. Dziś mnie Harpagan pokonał. Jest tylko mały problem. Do bazy jest jakieś 50km :-( Do tego nie ma prostej drogi, a trasa wiedzie obok... kilku punktów.

Nic tu nie widziałem © djk71

W końcu ruszam dalej. Mimo, że dopiero co jadłem zatrzymuję się w sklepiku w Kasparusie. Od wejścia wołam Coli! Cukru! Na miejscu wypijam prawie litrową butelkę.
Ruszam w drogę do punktu. Wydaje się być prosty, a mimo to trafiam tam dopiero za drugim podejściem i to chyba głównie dlatego, że nie tylko ja tam zmierzam.

Punkt był tuż przy mostku © djk71


PK 11- Jez Kochanka - pole biwakowe
Teraz do wyboru: dwójka, albo jedenastka. Jedenastka więcej waży więc wybieram jezioro. Przyglądając się mapie jeden z mieszkańców wioski próbuje mi radzić którędy powinienem jechać - "bo tam wszyscy pojechali" :-)
Droga na Wdecki Młyn i atak z góry wydają się proste. Niestety w lesie po raz kolejny plątanina ścieżek sprawia, że znów nie wiem, w którym jestem miejscu.
Kiedy po dłuższym błądzeniu trafiam w końcu na jezioro, okazuje się, że... to nie to. Nie wiem jak to dziś robię, ale jednak się udaje... :-(
Stąd jednak już droga prosta. Przed punktem doganiam Marcina, ale to on pierwszy go zdobywa jadąc ścieżką, której nie widzę na mapie.

PK 17 - Sowi Dół - polana śródleśna
Wyjazd na asfalt i droga do ostatniego dziś celu. Teraz już nawet lemondka nie pomaga, rower nie chce jechać. Nie wiem, czy to wiatr, który przez cały dzień daje mi chyba w kość, czy to powietrze, które uchodzi, a co zauważę dopiero w bazie, czy po prostu brak kondycji. Tak czy owak do punktu docieram ostatkiem sił.

Meta
Do mety zostaje jakieś 11-12km.

Nie dość, że pod górkę to jeszcze wieje © djk71



Najtrudniejsze dziś chyba km. Odliczam odległości do każdego skrzyżowania, mostku, charakterystycznego punktu. Na mecie po raz ostatni przykładam kartę do czytnika, oddaję rower do przechowalni i... czkam na zgon.

Nawet nie wiem ile mam zaliczonych puntów. Idę oddać chipa i już wiem, że zaliczyłem 11 z 20 PK, przeliczeniowo 37 z 60. Czyli wynik identyczny jak w Kwidzynie. Tylko kilometrów mniej, ale i tak o wiele za dużo. Nie jestem zadowolony, ale jestem tak zmęczony, że nawet nie mam siły być wściekły.

Jedzenie, kąpiel i... łoże... Widzę, że nie tylko ja jestem zmęczony.

Niby jeszcze żyję © djk71


Nie mam nawet siły usiąść z chłopakami, którzy siedzą raptem 2 m ode mnie i omawiają dzisiejszą trasę. Ponoć była banalna nawigacyjnie. Stąd też kilkunastu harpaganów na trasie rowerowej. Dla mnie nie była prosta ani kondycyjnie, ani nawigacyjnie. Nigdy nie przepadałem za mapami setkami, a bez okularów to już zupełna porażka. Nic, trzeba ćwiczyć...

Podsumowanie
Jak zwykle impreza organizacyjnie przygotowana doskonale. To zasługa zarówno samych organizatorów jak i dużej liczby wolontariuszy obsługujących punkty na trasie, punkty informacyjne w bazie, przechowalnię rowerów itp... Ale co się dziwić, to w końcu 49 edycja. Jesienią jubileuszowa edycja nr 50 ;-) Mimo porażki na tej edycji już planuję przyjazd jesienią :-)

Świetne wrażenia z imprezy to oczywiście również olbrzymia zasługa fantastycznych ludzi, którzy się tu pojawili w liczbie... 1274 osób! Z tego na trasie TR200 wystartowało 124 zawodników i zawodniczek. Jak zwykle miło było spotkać znajome twarze, choć nie z każdym udało się porozmawiać. Gratulacje dla Harpaganów, jak i dla wszystkich, którzy odważyli się zmierzyć ze swoimi słabościami. W końcu motto imprezy to: Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzą



Bike Orient - Góra Kamieńsk

Sobota, 11 kwietnia 2015 · Komentarze(9)
Uczestnicy
Pierwsze (z czterech) w tym roku zawody w ramach Pucharu Bike Orient. Jakiś czas temu, wracając z jakiejś delegacji przyglądałem się wiatrakom na Górze Kamieńsk i żaliłem się mojemu towarzyszowi podróży, że nigdy tu jeszcze nie byłem. Tego samego dnia, po powrocie do domu przeczytałem, że to właśnie tu odbędą się pierwsze zawody BO w tym roku :-)

Jedziemy na imprezę silną ekipą z firmy: Andrzej, Krzysiek, Amiga i ja. Czyli oprócz walki z innymi zawodnikami będzie można powalczyć między sobą. :-)

Przyjeżdżamy na miejsce sporo wcześniej. Po pierwsze zapowiedziało się ponad 300 osób więc już w biurze może być tłok, po drugie umówiłem się, że pooglądam i przymierzę mapnik oferowany tam przez jednego z producentów. Niestety mapnik jest jak dla mnie zbyt nisko montowany, jadę więc ze swoją samoróbką.

Szybka rejestracja, odbiór pakietów startowych i pora przygotować rowery. W międzyczasie oczywiście pogaduchy z organizatorami i dziesiątkami znajomych.

Elegancki strój © djk71
Miło widzieć znajome twarze © djk71


W końcu rowery gotowe, my ubrani (na krótko, bo dziś ciepło), można więc ruszać na odprawę. Już wcześniej zdecydowaliśmy z Krzyśkiem, że jedziemy razem. Dołącza do nas Tadzik.

Start

Mapy dostajemy jakieś 10 minut przed startem. Kreślimy trasę. Krzysiek, choć pierwszy raz na takiej imprezie zachowuje się jak stary wyjadacz, kontrolując co robię i podpowiadając ew. modyfikacje trasy. Padało hasło start i jak to zwykle jedni ruszają od razu, inni kończą rysować, pozostali włączają Endomondo itp.

Okolica może być ciekawa © djk71


Podoba nam się mina jednego z operatorów telewizyjnych: To już wystartowali? Spodziewał się chyba typowego startu jak na zwykłych maratonach, że wszyscy ustawią się za bramą startową i ruszą równocześnie. Nawet niezłą miejscówkę sobie zajął tylko... tu wygląda to inaczej. Chyba trochę się zezłościł... :-)

PK 5 - skraj lasu
Spokojnym tempem w długim pociągu, wyprzedzając kolejnych zawodników docieramy do punktu.

Doganiamy Amigę © djk71

Kolejka do podbicia kartki. Cofamy się lekko na wschód i jedną ze ścieżek na północ przebijamy się przez miejscami podmokły teren do trochę bardziej utwardzonej gruntówki. W tym momencie zostaje gdzieś z tyłu Tadzik. Chwila zawahania, czy czekać, ale stwierdzamy, że jak ma siłę i odpowiada mu nasze tempo to nas dojdzie,jeśli nie to pewnie świadomie odpuścił.

PK 20 - skrzyżowanie ścieżki z rowem
Tu również grupki zawodników (choć już mniejsze) przed nami, nie trzeba więc specjalnie wysilać się przy szukaniu punktu. Wyjeżdżając zastanawiamy się chwilę, czy nie pojechać terenem, ale chyba asfalt będzie dziś szybszy, nawet jeśli nadłożymy kilka km.

PK 17 - szczyt góry
Płasko tu nie jest. W pewnym momencie podjazdu większość schodzi i kawałek podprowadza. Jak zwykle na punkcie spotykamy kilkoro znajomych. Krzysiek sugeruje zjazd z góry nieco inną trasą i okazuje się to być niezłym pomysłem.

PK 12 - przy drodze
Świetna szutrówka od wschodu, ale jak się okaże zawodnicy docierają na punkt z różnych stron.

Na trasie © djk71
Też tam byłem © djk71

Lubię taki klimat © djk71


PK 4 - brzeg jeziorka
Po wyjeździe z punktu Krzyś zalicza na szczęście niegroźną glebkę.

Bez upadku nie ma zabawy © djk71

Po dotarciu na asfalt lekko się zagubiłem. Zmyliła mnie rzeczka przez którą przejeżdżaliśmy i zaczęło mi się wydawać, że wyjechaliśmy bardziej na północ. Szczęśliwie ratuje nas jeden z wyjeżdżających z punktu zawodników, bo pewnie stracilibyśmy tu sporo czasu.

Punkt przy brzegu © djk71

Wracamy na południe obok cmentarza. Chwilę później Krzysiek oznajmi mi, że wybiera trasę Mega. Czyli dalej jadę sam.

PK 9 - szczyt wzniesienia
Po drodze piaski, dadzą nam dziś w kość. Na mapie mały galimatias, ścieżki mieszają się z przewodami energetycznymi, ale udaje się trafić bezbłędnie.

PK 1 - wiata (bufet)
Do punktu wiedzie piękna rowerówka.

Do bufetu © djk71

Na miejscu jak zawsze bogato, choć znów się nie załapałem na ciasto. Mavic mówi, że było, ale albo wcześniej, albo tak się spieszyłem, że nie zauważyłem.

Szybki bufet © djk71


PK 18 - schron
Kolejna rowerówka. I kolejna dobrej jakości. Wcale nie kusi żeby wyjeżdżać na drogę. Punkt wewnątrz schronu.

Punkt w schronie © djk71


PK 6 - zbocze doliny
Planowałem wrócić do asfaltu, ale Marcin na swojej przełajówce sprowokował mnie do jazdy szlakiem konnym (nie cierpię ich bo są mocno piaskowe). Przebijam się do mostku i ruszam do punktu z drugiej strony Widawki. Punkt znaleziony bez problemu. Próba wyjazdu na skróty kończy się powrotem na drogę, którą tu dotarłem. 

PK 11 - samotne drzewo
Jadę wzdłuż nasypu. Stąd ma odbić ścieżka w prawo. Jak zawsze ścieżek jest kilka, ale ta którą wybrałem prowadzi wprost do drzewa.

Jest i drzewo © djk71

Jak się okazuje innymi też można było tu dojechać.

PK 13 - punkt triangulacyjny
Operacja pustynna burza. Piachy piachy i jeszcze raz piachy.

Dokoła mokro, a pod kołami sucho © djk71

Do następnego punktu nie jest daleko, ale na przeszkodzie stoi rzeka Widawka. Jak się potem okaże niektórzy zdecydowali się przez nią przeprawić. Ponoć strasznie głęboko nie było.
Wracając dwóch zawodników odbija w prawo. Chyba popełnili błąd bo tam jest tylko jezioro. Ja wracam drogą, którą tu dotarłem. Kawałek dalej spotykam kolegów, którzy skręcili do jeziora. Okazało się, że była tam grobla. Co prawda prywatna i właściciel ponoć użył nawet straszaka, ale przejechali.

PK 19 - brzeg stawu
Dojazd wydaje się prosty, a jednak chwila dekoncentracji i gubię się w plątaninie ścieżek.
Nie do końca jestem pewien, czy to co widzę to staw, czy zaznaczone na mapie bagna.

Bagno, czy staw? © djk71

Kolejna woda to... rzeka.

Zakola Widawki © djk71


Ale nie jest źle. Zakola są tak poukładane, że łatwo identyfikuję na mapie gdzie jestem i teraz już bez problemu namierzam punkt.

PK 14 - szczyt wydmy
Łatwy dojazd. Karta podbita

PK 15 - Kopiec
Długi przelot głównie fantastycznymi drogami rowerowymi. Nie myślałem, że na zawodach będę z nich korzystał z taką przyjemnością.

Taśmociągi © djk71

W okolice punktu dojeżdżamy w kilka osób, koledzy jadą, ja się zatrzymuję bo coś za daleko w las wjechaliśmy. W tym samym czasie jeden z nich również wraca i woła: Jest punkt!. Faktycznie wystarczyło się odwrócić :-)

PK 10 - punkt widokowy
Kolejny przelot na świetne miejsce widokowe. Aż by się chciało tu chwilę dłużej posiedzieć i popstrykać.

Ciekawy widok © djk71


Niestety nie dość, że inni zawodnicy gonią to czas strasznie szybko ucieka. Coś się obawiam, że nie zdążę już wjechać na... Górę Kamieńsk. :(

PK 16 - granica rezerwatu
Oj lemondka się dziś przydaje. Kolejny przelot asfaltem.

Da się zrobić dobrą drogę rowerową © djk71

Punkt łatwy do odnalezienia.

PK 8 - dno wyrobiska
W namierzeniu punktu od zachodu pomaga jeden z zawodników, który akurat chwilę wcześniej zjeżdżał z jak mi się wydawało punktu. Dobrze mi się wydawało.
Zostały trzy punkty na Górze Kamieńsk i około godziny czasu. Mało, tym bardziej, że będą podjazdy.

PK 3 - domek myśliwski
Pierwszy podjazd. Udaje się minąć kilku zawodników, którym chyba kąt nachylenia się zbytnio nie podobał :-)

Domek myśliwski © djk71


PK 7 - szczyt góry
Długie podjazdy asfaltem. Może jednak trzeba było wziąć te punkty na początku, a nie teraz, gdy człowiek jest zmęczony i w niedoczasie... Z rozpędu omijam skręt w prawo i... ląduję pod punktem i pod piaskową ścianką. Trzeba rzucić rower i wspiąć się do góry. Nie jest to łatwe.

Wspinaczka po piachu © djk71
Teraz w dół © djk71

Czasu zostało około 15 minut, a przede mną jeszcze jeden punkt. A spóźniać się nie warto, bo za każdą rozpoczętą minutę spóźnienia odejmuje się jeden zaliczony punkt :-(

PK 2 - skraj stoku narciarskiego
Gnam do punktu co sił. Na szczęście jest tu kilka innych osób (m.in. Zdezorientowani) i nie muszę się wysilać szukając punktu.
Punkt podbity, teraz tylko zjazd do mety. Nawet nie patrzę na zegarek. Pędzę co sił trasą z niespodziankami. Co chwilę wyskakuje mi mapnik i nie mam ja go wcisnąć, bo kierownicę trzeba trzymać mocno.

Meta
Tuż przed metą jeszcze jakieś barierki, ale omijam je i przejeżdżam linię mety. Zdążyłem. 7:55:11 (limit czasu to 8:00:00). Przywiozłem komplet punktów. Trzecie zawody - trzeci komplet - oby tak było za tydzień ;-)  Na trasie MEGA/GIGA wystartowało ponad 200 uczestników i prawie 50 uczestniczek. Na GIGA zakwalifikowanych zostało 82 mężczyzn i 15 kobiet. Udało się skończyć na 16 miejscu. Reszta zaliczyła 10 lub mniej PK, czyli dystans MEGA.

Na mecie jest nawet hostessa :-) © djk71


Zmęczony, bardzo. Na szczęście Krzysiek oferuje się, że poprowadzi samochód w drodze powrotnej ;-) Można więc iść zaliczyć gulasz, uzupełnić płyny i pogadać ze znajomymi.

Podusmowanie
Zmęczony i zadowolony. Świetna trasa. Z jednej strony doskonałe drogi rowerowe, z drugiej piachy dające w kość. Zarówno przebieg dróg, jak i usytuowanie punktów pozwalały cieszyć oczy przeróżnymi widokami. Organizacja i atmosfera jak to ma od wielu lat miejsce na Bike Oriencie bez zarzutu. Od razu przypomina mi się wpis jaki popełniłem kilka miesięcy temu o Idealnym Maratonie na Orientację.
Jedną rzeczą, do którą bym jeszcze zmienił, ale może to kwestia gustu to... opisy punktów. Wolałbym żeby były na osobnej kartce, bo tak musiałem po raz kolejny niszczyć mapę żeby je oderwać i mięć zawsze na widoku. Ale może to kwestia gustu.

Wielkie dzięki organizatorom za świetną imprezę, a znajomym za wspaniałe towarzystwo zarówno o w bazie, jak i na trasie. Do następnego razu (niestety chyba w czerwcu mi się nie uda dojechać)!

Kadencja: 66 (widać piachy)



Róża Wiatrów 2015

Sobota, 28 marca 2015 · Komentarze(13)
Po raz pierwszy udaje mi się w końcu dotrzeć na Różę Wiatrów. Bardzo późnym wieczorem docieram do bazy w podpoznańskich Koziegłowach. Miło spotkać po kilkumiesięcznej przerwie wielu znajomych.

Najpierw rozpakowanie się, przygotowanie na jutro plecaka i roweru i można jeszcze trochę posiedzieć i pogadać, np. o przełajówkach ;-) W końcu jednak kładę się spać, bo pora naprawdę późna.

Pamiątka z imprezy © djk71


START
Kiedy się budzę większość jeszcze śpi.

Rowery gotowe © djk71


Śniadanko, wybór ubrania i oczekiwanie na rozpoczęcie imprezy. Kwadrans przed startem krótka odprawa i dostajemy po dwie mapy formatu A3 w skali 1:50 000. Mamy kilka minut na zaplanowanie trasy. O ósmej start. Przed nami 150 km w 15 godzin. Czasu wydaje się być aż nadto, ale jak zwykle wszystko wyjdzie "w praniu".

Narysowanie trasy wcale nie jest takie proste, robię drobne korekty. W końcu ruszam.

PK 4 - Zakręt rowu
Zaraz po starcie modyfikuję plan dojazdu do punktu sugerując się grupką, która jedzie przede mną. Chwilę po wjeździe w teren lekkie zamieszanie. Nie lubię jazdy w grupie bo wtedy instynkt stadny bierze górę nad racjonalnym myśleniem - skoro inni tam jadą to ja też. Po chwili korekta i jest punkt.

PK 3 - Mulda

Kolejny bliski punkt. Kiedy dojeżdżam na punkcie tłumy - nie muszę szukać.

PK 2 - Skraj lasu

Tu również nie ma problemu, choć jak się okazuje Ci którzy atakowali trochę bardziej z południowo-wschodniej strony mieli z tym trochę problemu.

PK 20 - Na ścieżce
W drodze do punktu udaje się wyprzedzić kilka kolejnych osób. Podbijam punkt i wyjeżdżając z niego skręcam w lewo i wracam do asflatu. Na mapie mam co prawda kreskę w prawo, ale pamiętam, że rysując trasę zmieniłem plany co do tego odcinka.
Coś mi jednak nie daje spokoju i wyciągam mapę z mapnika. Szlag by to trafił. Miałem skręcić w prawo i... jechać do PK 15. Zawracam.

PK 15 - (brak opisu)
Dojazd do punktu bez problemu, po raz kolejny wyprzedam te same osoby.

Przegapiłbym ten punkt © djk71


Zamiast jak większość wrócić do Wierzonki decyduję się objechać jezioro mając nadzieję, że lekkie nadłożenie drogi odrobię jadąc asfaltem. I rzeczywiście jedzie się szybko, tyle, że mocno pod wiatr.

PK 12 - Skrzyżowanie dróg
Punkt zaliczony bez problemu. Pierwsze gałęzie zaplątane w koło. Ot teraz będzie się tak częściej działo.

PK 19 - Koniec rowu
Punkt był chyba tak prosty, że nawet go nie pamiętam.

PK 5 - Zakręt rowu
Z poprzedniego punktu czerwonym rowerowym przez Zielonkę. Chyba trochę dookoła. Do tego przed punktem dojeżdżam do kilku innych zawodników i jak to bywa w takich przypadkach znów się sugeruję nimi i zaczyna się szukanie. W końcu powrót do głównej drogi  drugie podejście - tym razem trafiony - zatopiony.  Ale przynajmniej z kwadrans stracony. Wyjeżdżając z punktu mijam się z Grześkiem. Pewnie zaraz mnie dogoni.

PK 7 - Skrzyżowanie dróg
Dogania mnie przed punktem dziwiąc się czemu tak wolno jadę. Nie wiem, mam za sobą niecałe 50km i zaczynam czuć zmęczenie. Za szybkie tempo na początku? Fakt, puls był cały czas wysoki. Karta przedziurkowana. Zaraz długi asfalt więc Grzesiek już zaciska dłonie na lemondce. Nawet nie próbuję mu dotrzymać tempa.

PK 16 - Skrzyżowanie drogi z rzeką, pod mostem, zach. str.
Prawie 11km asfaltem, a ja ledwo jadę. Na punkcie banan - może zadziała lepiej niż wcześniejszy batonik.

Punkt był pod mostem © djk71


PK 17 - Skrzyżowanie  drogi i strumienia
Wylatuję z lasu na wprost czerwonego szlaku. W planach miałem jechać drogą biegnącą nieco bardziej na zachód, ale po raz kolejny dziś ruszam za innymi zawodnikami i to okazuje się być porażką. 20 minut straconych w poszukiwaniu banalnego punktu!!!

PK 18 - Skrzyżowanie dróg
Kolejny długi przelot - 12 km. Czuję straszne zmęczenie. Po głowie chodzi tylko jedna myśl - Wróć do bazy! Trochę trwa zanim udaje mi się pozbyć tego diabełka...

Chwila przerwy w pobliżu przystanku - byłem tak zmęczony, że przeczytałem: Przystań (zamiast Przystanek) i długo się zastanawiałem o co chodzi. Mijając mnie Jarek z Krzyśkiem proponują piwo, wolałbym masażystkę :-)

Przy przystanku Budziszowice © djk71

Trochę przed punktem wyprzedza mnie Marcin z uszkodzonym mapnikiem. Nie mam siły żeby mu siąść na kole.

PK 10 - (brak opisu)
Wciąż bolą mnie uda, ale psychicznie trochę lepiej.

Droga © djk71


PK 6 - Brzeg stawu wsch. strona
Dojeżdżam przez Mściszewo. Znajduję staw ale nie ma punktu. Chcę zadzwonić do organizatora, ale na mapach nie ma numeru telefonu. Porażka. Trudno robię dokumentację fotograficzną i jadę.

Staw, ale nie ten © djk71


Jeszcze jeden rzut oka na mapę i... po chwili mam drugi staw, albo coś co nim kiedyś było. Jest też i punkt. Kilkanaście minut w plecy :-(

PK 9 - Skrzyżowanie drogi i strumienia
Znów długi przelot.

Przed pałacem w Biedrusku © djk71

I skręcam do punktu zbyt daleko fundując sobie niezły podjazd.

PK 14 - Skarpa, u podnóża

Łatwy i ładny punkt.

Drzewa © djk71


PK 13 - Skrzyżowanie dróg
W planach miałem jechać do punktu objeżdżając Jez. Bolechowskie. Ta trasa wydawała mi się najprostsza. Finalnie jednak wybrałem opcję południowo-wschodnią. Mimo zawahania wjeżdżam na punkt bezproblemowo.

PK 8 - Mulda
Mijam Kamińsko, wjeżdżam na czerwony szlak i trzymając się głównej drogi w lesie szybko go gubię. Ląduję w Potaszu, czyli znów kilka km gratis. Mimo to punkt zaliczony. Czuję już zmęczenie, bo wracajac z punktu nawet nie próbuję podjeżdżać tylko wprowadzam rower na górkę.

PK 11 - Obniżenie
Do punktu docieram bezbłędnie choć łatwy nie był, szczególnie, że dopiero na mecie dostrzegam, że było do niego całkiem przyzwoite rozświetlenie. Po raz drugi dziś okazuje się, że mam za mały mapnik i nie wszystko widzę.

Po drodze po raz pierwszy na żywo widzę ducha...

Ghost Bike © djk71


PK 1 - Zakręt suchego rowu
Zaczyna się robić ciemno. Zaliczam punkt i pora włączyć oświetlenie i założyć czołówkę.

Meta
Teraz tylko trzeba wydostać się na asfalt i dojechać do mety. Jest i asfalt tylko czemu kompas mi każe skręcić w inną stronę niż wychodzi mi z mapy? Skręcam... tak jak chciałem. Dojeżdżam do miasta i stąd już prosta droga do Koziegłów. Tylko czemu biegnie na południe kiedy miała na południowy - zachód? Moje podejrzenia okażą się słuszne kiedy w domu analizuję co zrobiłem. Zamiast w Kicinie wyjechałem w Czerwonaku. Masakra. Na szczęście po chwili jestem na mecie.

Zostawiam rzeczy i idę na dużą porcję makaronu, drożdżówkę i herbatę. Potrzebowałem tego :-)


Podsumowanie
Z jednej strony nie jest źle - komplet punktów i prawie cztery godziny przed końcem czasu. Z drugiej jednak najlepsi przyjechali chyba z cztery godziny przede mną! Ale pewnie oprócz tego, że im noga podawała to nie robili takich głupot jak ja dzisiaj.

Niby jestem zadowolony, że kolejny komplet punktów, ale też wściekły na proste błędy nawigacyjne. Do tego zaskoczony, że tak szybko brakło mi sił, zaczęły boleć nogi i... siedzenie.

Mimo wszystko cieszę się, że przyjechałem, że wystartowałem, że była okazja dłużej niż zwykle pogadać z wieloma znajomymi.
I pooglądać rowery :-)

Trochę zabawek © djk71


Teraz tydzień przerwy świątecznej, a potem Bike Orient.

Kadencja:76



Wiosenne KoRNO 2015

Sobota, 21 marca 2015 · Komentarze(14)
Uczestnicy
Prawie 5 miesięcy od poprzednich zawodów, bezpośrednio po trzech tygodniach choroby, po przejechanych niecałych 500km w tym roku dziś wybieram się na 100km trasy na KoRNO. Nie brzmi to zbyt mądrze.

Wstaję rano, jem przygotowane przez żonę śniadanko i... kładę się do łóżka. Nie chce mi się pakować, nie chce mi się jechać. Tym bardziej, że Igor ma dziś turniej i można by mu jechać pokibicować. W końcu jednak powoli się zbieram i ruszam do Trzebiesławic (gdziekolwiek to jest). Na miejscu już sporo osób, kolejni dojeżdżają. Powitania z dawno nie widzianymi znajomymi i przygotowania roweru do startu.

Przed startem © djk71


W trakcie odprawy tadzik1963 zagaduje,że skoro amigi nie ma to może byśmy pojechali razem. Nie widzę przeszkód, nie zamierzam się dziś ścigać, ale we dwóch może jakoś damy radę :-)

Start
Po odprawie dostajemy po dwie mapy - słabo słuchałem i w pierwszej chwili wziąłem tylko jedną :-) Orientuję się, że kompas został w domu. Okulary do czytania też :-( Do tego Endomondo znów się nie chce dogadać z telefonem i nie łapie sygnału  GPS - czyli nie będzie zapisu śladu :-( Świetny początek. Rysujemy trasę i z lekkim poślizgiem ruszamy. Dobrze, że słońce świeci wyraźnie, będzie można ew. kierunki wyznaczać wg niego.

PK 11 - Skrzyżowanie ścieżek

Pierwszy punkt banalny. Dojazd dziwną rowerówką.

Ciekawa rowerówka © djk71


PK 8 - Drzewo - cmentarz choleryczny
Kolejny prosty punkt. Na miejscu spotykamy znajomych. Wszyscy jesteśmy lekko zdziwieni, bo zwykle przyjeżdżam z innej strony niż oni, a tu z tej samej ;)

PK 4 - Drzewo na skraju wyrobiska
Przelot przez Siewierz.

Zamek biskupi © djk71

I pierwszy dziś podjazd, a na jego szczycie punkt. Ciepło. Nie wiem, czy to wina słońca, czy podjazdu.

Szermierze na miejscu © djk71

Zaliczamy kolejny punkt © djk71


PK 6 - miejsce postojowe
Długi przelot.

Pod górkę, nie pierwszy i nie ostatni dziś raz © djk71

Pod wiatą krótki postój, uzupełnienie kalorii i rzut oka na mapę. Dowiaduję, się że Igor wygrał pierwszy mecz.

Chwila przerwy © djk71

PK 2 - Opuszczona baza rakietowa (rozświetlenie)
O tym, że baza była rakietowa i że jest rozświetlenie doczytałem się kilkadziesiąt km dalej (tu przeczytałem tylko pierwszą linię opisu). Tak czy owak rozświetlenie chyba nic by nie pomogło, bo było tak małe, że dalej tam nic nie widzę. Przed punktem chwila zawahania, ale zaraz potem jesteśmy na punkcie.

Opuszczona baza © djk71

PK 9 - Skrzyżowanie
Przed nami kolejny długi przelot. Tym razem przez Zawiercie. W Rudnikach długi i nieco męczący podjazd.

Panorama ze wzniesienia © djk71

Zjeżdżamy z drogi w lewo i po jakimś kilometrze powinniśmy skręcić lekko w prawo i znów w lewo. Coś nam tu nie pasuje, ale brniemy przez zarastającą ścieżkę. Straszymy kilkadziesiąt saren. w końcu zawracamy. Coś jest nie tak. Jedziemy dalej główną dróżką i... wjeżdżamy na punkt.  Coś mi się nie podoba. Dopiero w domu zobaczę, że źle zinterpretowaliśmy zakręty.

PK 1 - Drzewo nad wodą
Wyjeżdżając z poprzedniego punktu za wcześnie skręciliśmy, co wymaga pewnej korekty, ale po chwili jesteśmy już na właściwej drodze. Podjazd do Włodowic i... krótka przerwa na Rynku. W sklepach nie można płacić kartą, na szczęście jest bankomat niedaleko. Zakupy, przede wszystkim... chusteczki... cała drogę niestety wciąż mi się leje z nosa ;-(
Igor wygrał drugi mecz, są więc liderem w grupie.

Włodowice © djk71

Po przerwie ruszamy dalej, mijamy Skały Rzędkowickie i dojeżdżamy na punkt w Kroczycach.

Skały Rzędkowickie w tle © djk71


PK 7 - Mogiła żołnierza
Dojazd do punktu trochę nas zmęczył. Czyżby było pod wiatr?

Sanktuarium MB Skarżyckiej © djk71

Przed punktem mamy wątpliwości, czy nie będzie problemu z dojazdem, ale na miejscu okazuje się, że nie ma problemu, strzałki same wiodą nas do punktu.

Mogiła żołnierza niemieckiego © djk71

Jestem w szoku, że to miejsce nie uległo zniszczeniu, że ktoś o to zadbał. W tym kraju to nie jest takie oczywiste. Do tego taka tabliczka obok...

Miejsce pamięci narodowej © djk71

Rozmowa w tracie jazdy schodzi na tematy historyczne. Na historię ludzi ze Śląska...

PK 10 - Krzyż - leśna mogiła z okresu II W.Ś.
W drodze do punktu mijamy... dość oryginalne źródło...

Kapliczka - źródło Warty © djk71

To... źródło Warty.
Czasu coraz mniej więc nie zatrzymujemy się na dłużej i jedziemy do punktu.

Krzyż i kolejny punkt © djk71


PK 3 - Skrzyżowanie szlaków
Dojazd do punktu wydaje się być prosty, ale dajemy ciała... Przy krzyżu widziemy świetne oznakowanie niebieskiego szlaku, ale my musimy w drugą stronę. Mimo braku oznaczeń droga wydaje się być oczywista. Jedziemy jakieś pół kilometra i droga się kończy. Chwila szukania i decyzja... wracamy do krzyża. Dojeżdżamy i co widzę? Jakieś 10m dalej jest droga równoległa... z pięknie oznaczonym szlakiem... no comments...

PK 5 - Ambona
Jedziemy do Łaz. Po drodze piękna kolejowa wieża ciśnień "Królewska" z 1898 roku. Na  sprzedaż. Ktoś chętny?

"Królewska" wieża ciśnień © djk71

Trzeba jechać coraz szybciej, bo czasu coraz mniej.

Ostatni dziś punkt © djk71


Meta
Punkt zaliczony. W planie była droga przez Trzebyczkę, ale źle spojrzałem na mapę i skręcam na Wiesiółkę. Trudno, i tu, i tu trzeba pędzić. Za torami skręcam za szybko w lewo, ale okazuje się na szczęście, że tamtędy też można jechać. Nawet jest krócej. Mijamy Chruszczobród i zostaje ostatnie kilka km do bazy. Kładę się na lemondcę i kręcę ile sił, a tych już coraz mniej. Dojeżdżam jakieś trzy minuty przed końcem czasu. Zdążyłem. Chwile po mnie dojeżdża Tadzik. Też zdążył :-)

Zjadam pyszną zupkę. Odbieram fajną koszulkę i czas wracać do domu.

Z założenia nie miało być szybko, ale liczyłem, że będziemy na mecie z dwie godziny wcześniej. Jednak kilka podjazdów dało o sobie znać, do tego kilka drobnych błędów. Ale najważniejsze, że zaliczony komplet punktów w limicie czasu. Do tego w sympatycznym towarzystwie. Tadzik, dzięki raz jeszcze za towarzystwo i wsparcie na trasie.

Podsumowując wyszedł fajny trening po długiej przerwie. Udało się spotkać sporo znajomych, choć szkoda, że nie było okazji pogadać na mecie, bo wszyscy się już rozjechali gdy dojechaliśmy. Fajna, widowiskowa trasa - Tomek pytał mnie który punkt najbardziej mi się podobał - byłem tak zmęczony, że nie do końca potrafiłem sobie przypomnieć, teraz wydaje mi się, że największe wrażenie zrobiła na mnie mogiła żołnierza.

Przy okazji przypomnienie sobie o czym trzeba pamiętać na imprezach na orientację, a kolejne już wkrótce.

Kadencja: 80

Idealny Maraton na Orientację

Sobota, 10 stycznia 2015 · Komentarze(17)
Kilka miesięcy temu zarejestrowałem się na IMnO (Idealny Maraton na Orientację). Zarejestrowałem i od razu zapłaciłem opłatę startową. Trochę ze skąpstwa bo na kilka miesięcy przed startem było sporo taniej, trochę dlatego, że akurat przed sezonem była wolna kasa, a potem wiadomo jak jest impreza za imprezą..., dodatkowo wiem, że jak zapłacę to już prawie na pewno pojadę. W razie czego była opcja zwrotu kasy z drobnym tylko potrąceniem opłaty manipulacyjnej lub możliwość przepisania wpisowego na innego zawodnika więc gdybym nie pojechał to też niewiele bym stracił. Wcześniejsza rejestracja wraz z płatnością jest też chyba wygodna dla organizatorów - wiedzą na kogo mogą liczyć i na co się finalnie przygotować.

Decyzja o starcie

Podjęcie decyzji o starcie ułatwił też dostępny wcześnie na stronie www regulamin imprezy i ramowy jej program. Obie te informacje były do samej imprezy łatwe do znalezienia (na niektórych stronach trzeba przedzierać się przez dziesiątki newsów, albo postów na Facebooku - o ile ktoś ma tam konto - żeby odnaleźć właściwe linki).

Czemu piszę, że ułatwiło mi to podjęcie decyzji o starcie, bo z dużym wyprzedzeniem (większym niż wymagany regulaminem 1 miesiąc) miałem informację o:
- Terminie imprezy - ten na szczęście znany jest zwykle już po ogłoszeniu kalendarza PPM, a w przypadku niektórych imprez jest on podawany nawet bezpośrednio po zakończeniu imprezy w poprzednim roku - dla mnie to ideał :-)
- Ramowym programie (godziny startu, mety) - To bardzo pomaga w planowaniu roku. Dla mnie istotna jest informacja, czy start zawodów będzie o 6:00, czy o 10:00, czy zakończenie będzie o 18:00, czy 23:00. W zależności od tego wiem, czy dam radę "obskoczyć" imprezę w jeden dzień, czy muszę negocjować z rodziną (a czasem i firmą) wyjazd na 3 dni
- Regulaminie (zasadach) - nawet jeśli może zostać nieco zmodyfikowany to chciałbym wiedzieć na jakich zasadach mam się ścigać, ja na przykład nie lubię obowiązkowej kolejności zaliczania punktów i to z marszu może (choć nie musi) sprawić, że zrezygnuję z imprezy na rzecz innej.
- Lokalizacji - pojęcie np. woj. wielkopolskie jest mało precyzyjne, bo to może być Kępno, albo Jastrowie. Do pierwszego mam 132km (ok. 2h) jazdy, do drugiego ok 500km (6h). To zarówno inny czas, jak i koszty
- Kosztach - koszty imprez są na w miarę zbliżonym poziomie, jednak tworząc budżet na kolejny rok chciałbym je znać jak najwcześniej
- Noclegach - Zwykle nocuję na sali, ale fanie jak organizator informuje o możliwości skorzystania z noclegu alternatywnego, czasem na preferencyjnych warunkach dla uczestników imprezy - to skłania tez do przyjazdu z rodzinami.

Przyjazd do bazy

Z trafieniem do bazy nie było żadnego problemu, bo na stronie imprezy była umieszczona zarówno mapa dojazdu wraz z wskazówkami, którędy jechać najlepiej (omijając korki lub dziurawe drogi), jak też poglądowa mapa bezpośredniej okolicy bazy, skąd od razu wiedzieliśmy gdzie będziemy spali, gdzie możemy zaparkować, gdzie zostawić rowery, gdzie się zarejestrować, itp. Mało tego były nawet informacje gdzie w okolicy znajdują się sklepy i restauracja wraz z godzinami ich otwarcia. Przy skręcie w drogę dojazdową do bazy wisiał lampion i baner więc nie było już żadnego problemu z trafieniem.

Parking duży i bezpośrednio przy ośrodku
, w którym spaliśmy. Szybko rozpakowaliśmy się w jednej z sal przeznaczonych dla nas startujących o poranku, w innych salach spali, Ci którzy startowali w nocy, dzięki temu nikt nikogo nie budził. Zresztą ci, którzy wolą wygodniejsze warunki też nie mieli problemu, bo organizatorzy zasugerowali na stronie kilka ośrodków i pensjonatów w najbliższej okolicy, w jednym nawet udało im się nawet wynegocjować specjalne warunki cenowe dla uczestników imprezy.

Szybko zorientowaliśmy się gdzie są toalety i prysznice - jak dobrze, że jest kilka takich miejsc (i jest ciepła woda, co sprawdziliśmy, jak się potem okaże była przez cały czas bez względu na to ile osób się kąpało).
Bez problemu też można sobie zrobić kawę, czy herbatę, a nawet skorzystać z małej przekąski ;-)

Szkoda, że ogrzewania nie było w hotelu © djk71

Czas na rejestrację

Pomimo sporej liczby zawodników rejestracja przebiega nadzwyczaj sprawnie. Kilka stanowisk, każdy z obsługujących wie po co tam jest. Podaję swoje nazwisko i trasę i od razu dostaję potwierdzenie, że jestem na liście, wszystko opłacone, czyli mogę dostać pakiet startowy, a w nim:
- Numerek startowy do zawieszenia na rowerze- niby oczywiste, ale nie na każdych zawodach był. A ja lubię, tym bardziej, że ten jest wyjątkowo ładny, duży, a co więcej personalizowany (jest moje imię, nazwisko i nawa teamu). Wydaje się też, że pomimo, że zapowiadają deszcze numerek w takim stanie przetrwa do końca imprezy

Jaki ładny numerek © djk71

- Karta startowa - pięknie - wodoodporna, nie trzeba kombinować z oklejaniem jej taśmą klejącą

Ile już zdobyliśmy? © djk71

- Pytałem o koszulki foliowe na mapy, ale okazuje się, że są niepotrzebne, bo mapy też będą wodoodporne.
- Zestaw zipów - do zamocowania numeru startowego
- Pamiątkowa smycz - będzie nie tylko na pamiątkę, ale również przyda się na zawodach do przypięcia karty startowej, bo swojej smyczy zapomniałem.
- Jest też mapa schematyczna okolicy (baza, parkingi, toalety, prysznice, sklep….) - ja mam swoją wydrukowaną z domu, ale miło, że organizatorzy pomyśleli o tym, że nie każdy to zrobił.
- Kupony na posiłek, depozyt, parking rowerowy oraz do tomboli
- Niespodzianką jest mini pakiet żywieniowy - izotonik + batonik
- Są też inne gadżety, w tym mapy okolicy i przewodnik (może tu kiedyś wrócę na wakacje lub na weekend) oraz odblaskowa opaska - przyda się nie tylko na imprezie, ale też na inne wieczorne jazdy.

Jeszcze tylko idę odebrać pamiątkową koszulkę - do wyboru był zwykły T-shirt w cenie wpisowego, koszulka techniczna z niewielką dopłatą lub koszulka rowerowa, gdzie dopłata też nie była zbyt wysoka. Świetnym pomysłem było zamieszczenie na stronie wizualizacji wzorów koszulek wraz z tabelą rozmiarów.

Nocna Masakra © djk71

Szybkie przygotowanie rowerów i oddanie je to strzeżonej i dobrze zorganizowanej strefy dla rowerów i można iść odpocząć.

Odprawa i mapa

Odprawa zaczyna się punktualnie. Na "dzień dobry" powitanie, przypomnienie zasada klasyfikacji, informacja o tym, że maraton jest częścią Pucharu Polski i wszyscy zawodnicy oprócz tego, że walczą o jak najlepszy wynik tutaj, to jednocześnie walczą o punkty w pucharze. Informacje o samym PPM są dostępne na nowej wersji strony :)  Pucharu - jej adres jest dla wszystkich widoczny na wiszącym obok banerze.

Kolejne informacje o sposobach zaliczania punktów, wszędzie jest przestrzenny lampion i dziurkacz. W przypadku gdyby komuś z "grzybiarzy" się przydał to alternatywą jest spisanie naniesionego na każdym punkcie kodu literowego - żebyśmy się nie martwili o przyrodę, kod jest naniesiony farbą ekologiczną, która po jakimś czasie zniknie.

Organizatorzy przypominają też o możliwości włączenia specjalnej aplikacji w telefonach pozwalającej na bieżące śledzenie zawodników na dedykowanej stronie internetowej. Ciekawe rozwiązanie dla naszych kibiców (rodzin i znajomych). Będzie też można po imprezie porównać swój ślad ze śladami rywali. Ci którzy nie chcą lub nie mogą przesyłać śladu na bieżąco będą moglii go wgrać później.

W końcu dostajemy mapy, tak jak zapowiedziano w skali 1:50 000, to moja ulubiona, choć może też być 1:55 000, czy 1:60 000. Setek nie lubię, ale co zrobić, jak trzeba to jadę ;-) Zgodnie z zapowiedzią mapa wodoodporna. Na mapie numery kontaktowe do organizatorów. Te same numery są też na kartach z opisami punktów, które rozdawane są oddzielnie. To dobrze, bo i tak część z nas wyrywa (wycina) je, a tak nie musimy niszczyć map.

Dobrze, że wszystko mieści się na jednej mapie. Nie lubię kiedy dostaję 5 map i 3 kartki z opisami (dodatkowo losowo poukładanymi). Jest to jeszcze bardziej denerwujące kiedy mapy nie są wodoodporne, a pogoda nie rozpieszcza. Zdarzało się, że pod koniec imprezy miałem tylko strzępy map.

Map nam nie braknie... tylko jak je w deszczu zmieniać? © djk71

Opisy cieszą moje oko, bo są intrygujące, zagadkowe, a nie tak jak czasami: 6x szczyt górki i 7x skrzyżowanie przecinek.

Trochę inne opisy punktów © djk71


Trasa

Już na etapie planowania trasy wiadomo było, że będzie ciekawie. Dobrze, że kolejność zaliczania punktów jest dowolna, to daje większe pole do popisu i nie tworzą się tzw. "pociągi". Żaden wariant nie narzucał się od razu - czyli podjęcie decyzji o trasie było bardziej skomplikowane niż tylko wybór czy jedziemy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, czy w przeciwną stroną.Tu było trudniej, wariantów mogłoby być tyle, ilu zawodników. Co więcej, należało się zastanowić, czy nie odpuścić kilku punktów, a jeśli tak to których (bo miały różne wagi - na szczęście regulamin jest tak napisany, że nie da się kombinować i odpuścić połowy, a jednocześnie wygrać zawody ;-) ). Pewnie tylko najlepsi zdobędą komplet. Zobaczymy.

Fajnie, że punkty są w miarę gęsto, co jakieś 2-4km, czyli nie ma bardzo długich +10km przelotów bo tego nie lubię. Ponad połowa trasy to teren. Dobrze, bo i ciekawiej i bezpieczniej (z dala od samochodów). Do tego fantastyczne widoki i ciekawe miejsca - jest gdzie robić zdjęcia ;-)


Zamek w Mirowie © djk71

Punkty były na swoich miejscach, zwykle trzeba było je chwilę poszukać - nie były na głównych skrzyżowaniach dróg, ale tez nie trzeba było "macać" każdego drzewa w okolicy. I jeszcze jedno... do punktów można było dojechać! Jeśli trzeba było zejść z roweru to góra na 10-20m.

W grocie © djk71

Do tego dwa bufety na trasie, gdzie nie tylko można było napełnić bidony, ale również posilić się czymś słodkim i owocami ;-) Niech żyje arbuz! Bufety dobrze zaplanowane, w znacznym oddaleniu od startu/mety, czyli tam gdzie najbardziej potrzebne.


Siatkówka? © djk71

Przy jednym z bufetów zadanie specjalne - np. kajaki - fajne urozmaicenie. :) To może być w przeciwieństwie do niektórych OS-ów, które bardziej się nadają dla piechurów niż dla rowerzystów.



Trasy dodatkowe

Warto wspomnieć, że oprócz głównych zawodów jednocześnie odbywały się zawody na trasie krótszej (polowa dystansu) oraz na trasie zupełnie rekreacyjnej. Ta ostatnia dedykowana była dla rodzin towarzyszącym zawodnikom - mogli tam wystartować np.  małżonkowie solo lub w towarzystwie dzieci spędzając równie aktywnie czas, jak Ci trochę bardziej zaawansowani ;-) Wzięło w niej udział również sporo uczestników z okolicy, którzy chcieli zobaczyć o co w tym wszystkim chodzi. To dzięki temu, że impreza była dość mocno nagłośniona w lokalnych mediach. Liczyła się pewnie również dobra współpraca organizatorów z lokalnymi władzami, którzy nie tylko propagowali imprezy, ale czuli się jej gospodarzami fundując dodatkowe nagrody i zasypując nas różnymi gadżetami.

Meta


Limit czasu doskonały, nie było zawodników, którzy od kilku godzin nudzą się w oczekiwaniu na dekorację, najlepsi przyjechali co najwyżej godzinę przed zamknięciem. Oddaję kartę i od razu dowiaduję się o orientacyjnym miejscu, na którym jestem. To się będzie zmieniało, ale jako, że dane są wprowadzane do komputera to wyniki są liczone na bieżąco i wyświetlane na osobnym ekranie. Świetny pomysł. Do tego co jakiś czas drukowane są aktualne wyniki i można sobie ze znajomymi pooglądać i komentować. Jak później mi powie małżonka wyniki były też na bieżąco publikowane na stronie. Rewelacja!!!
Nie będzie sytuacji, jak to często bywa, kiedy po powrocie do domu, czy do pracy na pytanie jak Ci poszło, które miejsce - muszę odpowiadać: Nie wiem!!!

Karta oddana, można umyć rowery - na szczęście nie ma z tym problemu. Nie tak jak kiedyś...

Myjnia... © djk71

Szybki prysznic i idziemy coś zjeść. Jedzenie na miejscu (nie trzeba ruszać nigdzie w miasto) - dobre, ciepłe i... dużo :-)

Obiadek © djk71

Zakończenie imprezy

Ponieważ wyniki są wprowadzana na bieżąco to zakończenie imprezy ma miejsce krótko po zamknięciu tras. Czasu starcza akurat na umycie i "rozbrojenie" rowerów, wykąpanie się i zjedzenie posiłku. To dobrze, bo większość zawodników jest na miejscu, nie tak jak na niektórych imprezach gdzie na dekoracji nie ma nawet wielu zdobywców medali, którzy odebrali puchary wcześniej i pojechali już dawno do domu.

Sympatycznie, że wzorem niektórych innych imprez tu również oprócz nagród dla zwycięzców było losowanie nagród wśród wszystkich obecnych uczestników. Tym samym każdy, bez względu na wynik miał szansę na powrót z nagrodą, czasem symboliczną mapą, a czasem naprawdę wartościową niespodzianką. Od razu chce się tu wrócić na kolejną imprezę ;-)

Kartki na nagrody © djk71

Organizatorzy oczywiście zapraszają na kolejną ich imprezę, ale tez przypominają, że już za tydzień jest kolejna impreza w ramach PPM, a za trzy tygodnie kolejna.

W domu

Choć już maraton za nami to pierwsze co robię w domu to zaglądam na stronę imprezy, a tu już nowości:
- Pierwsze galerie zdjęć z imprezy
- Ktoś z uczestników już pokusił się o relację z imprezy, pewnie wkrótce będą tu linki do kolejnych opisów.
- Można już pobrać mapy zawodów
- Są też mapy z przebiegami najlepszych zawodników oraz udostępnione ślady GPS
- Jest też już wstępne podsumowanie imprezy oraz info o terminie imprezy w przyszłym roku :-)
- Wstępne wyniki były na stronie na bieżąco. Finalne wyniki pojawią się 2-3 dni po imprezie.  Pozwoli to też organizatorom Pucharu na opublikowanie bieżącej klasyfikacji generalnej jeszcze przed kolejnymi zawodami!!!

Tak trzymać. 




Jak się pewnie domyślacie tej imprezy nie było. Ale było w ostatnich latach wiele świetnych imprez, z których to zaczerpnąłem pomysły do tego wpisu. Nie było imprezy w 100% idealnej, ale było wiele prawie idealnych.

Po co więc ten wpis? Jak co roku o tej porze na forum Pucharu trwają dyskusje o tym co zmienić w Pucharze, jak go spopularyzować itp. I pewnie jak co roku niezbyt wiele się zmieni. :-(

Popełniłem jednak ten wpis opisując bardzo subiektywnie imprezę dla mnie optymalną. Taką, która powinna przyciągnąć jak najwięcej uczestników, zarówno tych pucharowych, jak i tych początkujących, lokalnych.  W sumie trochę to i tak nijak ma się do dyskusji, bo nawet gdyby uznać to za wyznacznik dla innych imprez to trudno by było teraz ocenić względem tego inne imprezy. Bo też i kto w jaki sposób miałby to zrobić.

Ale może ktoś z organizatorów to przeczyta i coś sobie weźmie to serca :-) A jak weźmie to może to, jak już napisałem, przyciągnie więcej uczestników  na jego zawody…, a w konsekwencji też na inne...

Pewnie o wielu rzeczach zapomniałem, ale i tak się nieźle rozpisałem :-)
Jeśli macie jakieś uwagi to piszcie... :-)

P.S. Zdjęcia są mniej (lub bardziej) przypadkowo wybrane :) i nie wskazują na lepszą lub gorszą imprezę .

Bike Orient - Okolice Łodzi

Sobota, 25 października 2014 · Komentarze(15)
Uczestnicy
Bike Orient - Okolice Łodzi

Czwarte i ostatnie w tym roku zawody z cyklu Bike Orient.
Pobudka przed piątą. Na dworze ciemno i temperatura w okolicach zera. Nic to, trzeba jechać. Tym razem szybka rejestracja, bo zawody... za darmo :-) Numerek ląduje na rowerze, mapnik przykręcony, chwila wahania w co się ubrać bo zimno straszne, a nie ma być o wiele cieplej. I czas ruszać, bo zaczyna się odprawa.

Dziś będą dwie pętle. Pierwsze po znanym już nam Lesie Łagiewnickim z mapą w skali 1:15 000 i druga w okolicach łodzi na standardowej 1:50 000.

Start pierwszej pętli
Mapa, którą dostaliśmy jest jednocześnie mapą do Gry Terenowej Adventure Orient, na niej znajduje się również opis punktów oraz karta kontrolna, które wycinam żeby nie musieć do punktu biegać z mapą.

PK2 - miejsce martyrologii
Ruszam na dwójkę, blisko i... tłumnie, ale tego się można było spodziewać. W kolejce do punktu przede mną stoi chyba z 10-12 osób.

PK 6 - skraj polanki
Większość ruszyła na 16-tkę, a ja chcąc uniknąć tłumów zawracam i jadę południe.

PK 18 - koniec ścieżki
Przed punktem mijam wracających już Karolinę i Darka.

PK 8 - dno rowu
Prosty punkt.

PK 12 - środek polanki
Karolina z Darkiem naprawiają koło. Nie zdążyłem zrobić zdjęcia.

PK 13 - skrzyżowanie ścieżek
Na punkcie namawiają mnie na trójkę, ale ja wybieram siódemkę

PK 7 - podnóże skarpy
Mavic foci przez co o mały włos nie minąłbym punktu.

PK 3 - zakręt ścieżki
Bez problemu.

PK 14 - koniec ścieżki
Niby się odmierzyłem, a jednak chwilę zajęło znalezienie słupka z perforatorem. Dobrze, że było nas tam wtedy kilka osób.

Perforatory na słupkach © djk71

PK 11 - koniec ścieżki
Te okolice bardzo pamiętam z wcześniejszego BO.

PK 1 - Szczyt górki
Po drodze mijam Grzesia, dziwne, jedzie w przeciwną stronę, ale wydaje się, że powinien być już o wiele dalej.

PK 9 - zakręt ścieżki
Kolejny prosty punkt

PK 15 - obniżenie terenu
Obniżenie, czyli pod górkę :-)

PK 17 - zbocze parowu
Wjeżdżam wprost na punkt :)

PK 10 - skraj wzniesienia
Widać, że odbywają się tu jakieś alternatywne zawody na orientację, tyle że piesze.
Zapatrzony przegapiłem ścieżkę. Punkt zaliczony za drugim podejściem.

PK 4 - szczyt wzniesienia
Prosty.

PK 16 - dno parowu
Tylko, którego? Ale od czego są inni zawodnicy obok :-)

PK 5 - szczyt wzniesienia
Bałem się przez chwilę, że wjechałem w złą ścieżkę, ale okazało się, że było ok.

Meta pierwszego etapu
18 punktów (wszystkie) z pierwszego etapu zaliczone. Czas na zmianę mapy i kolejne 17 PK. Przed bazą widzę Grześka, okazuje się, że dwa razy złapał gumę. A już myślałem, że to ja tak szybko jadę i go dogoniłem :)
Czas ruszać na drugą pętlę. Na mapie rozświetlenia kilku punktów i krótki OS.

PK 12 - skarpa
Pierwszy punkt łatwy.

PK 2,3,4
(OS)
Nie lubię OS-ów, ale spróbujemy. Na pierwszy punkt wjeżdżam prawie z drogi. Dwóch zawodników dołącza i uczciwie oświadczają, że jadą za mną :-) Nie ma sprawy. Chwilę jedziemy razem, jednak potem gdzieś mi giną. Spotykamy się, gdy wracam z zaliczonym kolejnym punktem. Jeszcze jeden. Ten na szczęście okazuje się również prosty.

PK 9 - ogrodzenie
Tuż przed punktem znów spotykam Grześka.

PK 14 - szczyt górki
Z punktu Grześ mi uciekł, ale mam go cały czas w zasięgu wzroku. Na punkcie znów jesteśmy razem. Jednak kiedy podbijam kartę znika, nawet nie wiem gdzie :-)

PK 13 - zakole rzeki
Pojechałem trochę dookoła i... dostaje w kość na drodze, która zapowiadała się na ładną, a jest piaszczysta. Ładny punkt.

Pięknie tu © djk71
... tylko te śmieci © djk71


PK 1 - wiata (bufet)
Nie było ciasta drożdżowego, na które tak liczyłem ;-( Był za to Mavic :-)

PK 8 - róg ogrodzenia
Chwilę się zamotałem w uliczkach przed punktem. Kiedy naprawiam swój błąd nie ma lampionu. Okazuje się, że właścicielka posesji go po prostu schowała. Wraz z dwoma kolegami przepraszamy za organizatorów i udaje się odzyskać punkt. Zostaje zawieszony na drzewku obok ogrodzenia.
Czasu mało, a do bazy daleko. Odpuszczam 4 punkty.

PK 10 - kępa krzaków
Kępa krzaków w lesie - zabawne :-) Na azymut wraz z kolegami z poprzedniego punktu docieramy wprost pod punkt.

Po kolejny punkt © djk71


PK 16 - kępa drzew
Tym razem kępa z daleka widoczna.

PK 17 - nasyp
Ścieżki widoczne na mapie są drogami na terenie jakiegoś zakładu, gdzie wstęp jest wzbroniony. Oznacza to ok. 2 km objazdu. Czuję już zmęczenie w nogach.

PK 7 - przepust
Wyjeżdżając z punktu dogania mnie Radek i informuje, że kolegom za mną też brakuje czterech punktów. Jest motywacja - trzeba gnać. Jadę za Radkiem, ale na światłach mi ucieka. Na szczęście moich konkurentów nie widać za plecami. Zaliczam punkt i wracam na metę.

Meta
Na mecie okazuje się, że dziś tylko czterech zawodników zaliczyło komplet punktów. Kilku niestety się spóźniło, co skutkowało odjęciem punktów (1 punkt za każdą minutę). Dobrze, że nie kombinowałem z zaliczaniem dodatkowych punktów. Przyjechałem 20 minut przed końcem limitu czasu więc też bym pewnie wtopił.

Zapisanych było 235 osób, część chyba jednak wystraszyła temperatura. Ostatecznie na trasie MEGA/GIGA wystartowało 149 osób, a na rekreacyjnej 42. Zawodnicy, którzy zdobyli 25 lub mniej punktów byli klasyfikowani na trasie MEGA (110 osób), Ci którzy zdobyli powyżej 25 PK - na trasie GIGA (39).

Udało się przyjechać w pierwszej dziesiątce (9 miejsce) i w losowaniu zdobyć plecak :-)

Szkoda, że to już ostatni BO w tym roku, ale już zostały zapowiedziane 4 edycje w przyszłym ;-) Jest więc na co czekać ;-)

Kadencja: kabelek się wypiął :-(

Harpagan 48, czyli wycieczkowo

Sobota, 18 października 2014 · Komentarze(11)
Uczestnicy
Harpagan 48, czyli wycieczkowo

To mój trzeci Harpagan. Za pierwszym razem pojechaliśmy nie do końca wiedząc co nas czeka. Za drugim już wiedziałem czego się spodziewać, ale brakowało kondycji. Tym razem wydaje się, że z kondycją jest lepiej. Jest plan żeby się pościgać.

Wieczór w Lipuszu pod znakiem spotkań ze znajomymi. Są chyba wszyscy... :-) Na trasie rowerowej TR200 ponad 170 osób, ogółem na wszystkich trasach ponad 1000 osób.

Noc szybko mija i o piątej rano pobudka. Na szczęście rower już gotowy, wszystko inne pod ręką. Ubrany ciepło, bo rano niewiele stopni powyżej zera, a w ciągu dnia ma być niewiele więcej. 

Odbieram mapę i trudno mi wyznaczyć trasę. Punkty nieco porozrzucane, ale najbardziej przeszkadza mi to, że o tej porze słabo widzę ścieżki na mapie. Obok na trasą zastanawiają się Monika, Ania i Jacek. Wszyscy decydujemy się zacząć od PK 15.

PK 15 - Krowia Głowa - autostrada Berlinka
Jedziemy razem... i z tłumem innych zawodników, którzy postanowili zacząć od tego punktu.

No to zaczynamy zabawę © djk71
Damy z siebie wszystko © djk71

Trochę chłodno w dłonie. Tłumnie dojeżdżamy do punktu. Pytanie co teraz, mnie chodzi po głowie dziewiętnastka, a reszcie ekipy siódemka. Decyduję się jechać z nimi. Odpuszczam ściganie się.

PK 7 - Jez Mausz - skrzyżowanie dróg
Prosty dojazd na punkt, choć zaczynają się pierwsze podjazdy :-)

Miejscami jest pod górkę © djk71


PK 19 - Jez Kotynia - plaża
Po drodze do punktu gubi nam się Jacek. Zamiast niego znajdujemy owce. Po chwili jednak znów jest z nami. Kolejny prosty punkt.

Jest punkt, jest wesoło © djk71


PK 3 - Wieprznica - skrzyżowanie dróg

Okolice Kościerzyny, dziewczyny jadą prawie do domu ;)

Ciekawy kościół © djk71


PK 11 -  Małe Płocice - bunkier
Kolejny prosty punkt, tylko ten bunkier jakiś taki, że raczej bym powiedział: "Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście!"

Opis jest, tylko gdzie bunkier? © djk71
Nie wszyscy lubią zjazdy © djk71

PK 17 - Rotembark - polana leśna

Polaną bym tego nie nazwał, ale Smarta Matizem też nie :-) Chwila kombinacji, ale punkt zaliczony. Na Haprpie zamist kart i dziurkaczy mamy chipy RFID

Czytnik na punkcie © djk71

PK 13 - Słupinko - rów rogu
Wjeżdżając na ścieżkę wiodącą do punktu dostajemy małą podpowiedź, od jednego z zawodników wracających z punktów. Ułatwia nam to dotarcie do celu. Tylko Jacek znów gdzieś ginie. Kiedy już do nas dociera zaczynamy podejrzewać czemu zgubił drogę :-)

Gdzie jest PK 13? © djk71


PK 14 - Jez Wdzydze - półwysep
Po drodze musiałem zrobić to zdjęcie :-)

Obce języki © djk71
W drodze do punktu Monice udaje się usłyszeć mój róg. Miała mnóstwo szczęścia.
Punkt pięknie położony, tylko chłodno tam.

Dziewczyny w nowych bluzach :-) © djk71


PK 6 - Raduń - ośrodek sportowy

Już wiemy, że pora wracać do mety.

Krzywe to jakieś © djk71

W drodze do punktu trochę coś pomieszaliśmy, ale naprawiliśmy błąd, a w nagrodę dostaliśmy piękną ścieżkę wzdłuż jeziora. Monika upada po raz kolejny.

Ciekawe skąd ta nazwa © djk71

Przy jeziorku aparaty idą w ruch :-)

Kto zrobi lepsze zdjęcie © djk71


PK 10 - Dziemiany - skrzyżowanie przecinek
W Dziemianach odbijamy jeszcze na jeden punkt. Przy okazji uciekamy z głównej drogi. Kolejny łatwy punkt. Dla nas już dziś ostatni.
Pora wracać do bazy.

Kierunek Lipusz © djk71


Meta

Przyjeżdżamy mając zaliczone 10 z 20 punktów kontrolnych, a przeliczeniowo 33 z 60.

I co? Dałem radę :-) © djk71

Jak na jazdę rekreacyjną to i tak jestem w szoku, że aż tyle. Potrzebowałem chyba takiej jazdy. Spokojnej, w świetnym towarzystwie, sympatycznych rozmów, śmiechu... Brakuje mi tego ostatnio. Ale tu było świetnie ;-) Dzięki ekipie na trasie, dzięki wszystkim, których miałem okazję spotkać podczas tego weekendu.
Jeszcze tu wrócę :-)


Kadencja: 73

Galicja Orient 2014 - dzień drugi

Niedziela, 5 października 2014 · Komentarze(5)
Galicja Orient 2014 - dzień drugi

Po wczorajszym dniu czuję zmęczenie. Zobaczymy jak będzie. Rano też chłodno, ale ubieram się cieplej.

Dziś, jak się potem okaże, przebojem dnia będzie nie trasa, ale rower, który przykuwał uwagę wszystkich...

Pierwszy fat bike jaki widziałem na zawodach © djk71

Ale po kolei...

Start
Dziś mapa niewiele większa niż A4, na niej 11 punktów kontrolnych. Czas start.

PK 21 - Jaskinia
Ruszam samotnie, ale podobnie jak wczoraj, przy punkcie jestem w towarzystwie.

PK 24 - Stały punkt trasy do BnO
Podjazd i... trzeba się rozebrać. Nie dość, że sił brak to jeszcze ciepło. Dodatkowo co chwilę okulary mi parują i nic nie widzę. Znów w towarzystwie wpadamy na punkt. Nie lubię tego. Postanawiam nie jechać za resztą tylko wybrać wcześniej zaznaczony wariant trasy. W efekcie z lasu wyjeżdżam jakiś kilometr dalej niż planowałem.

Mała zmiana planów. Zamiast na PK 28 jak chciałem jadę na PK 25, wiem, że to nie najbardziej optymalna trasa, ale nie chcę mieć poczucia gonienia innych.

PK 25 - Kładka
Szybki przelot do punktu, na miejscu chyba z trzy mostki, ale jest i ten właściwy.

Duża ta kładka © djk71

PK 29 - Podnóże skały
Końcówka przed punktem to podjazd, który podprowadzam. Przerzutki podobnie jak wczoraj prawie nie działają, nic dziwnego, linka w strzępach, czekam aż strzeli.

Pod skałą © djk71

PK 28 - Wiadukt
Prosta droga do wiaduktu. Czas coś przegryźć.

Przy wiadukcie © djk71

PK 31 - Pomost
Długi przelot asfaltami. Wjazd na punkt bezbłędny.

Czy to na pewno pomost? © djk71

PK 30 - Samotne drzewo
Trasa niby wzdłuż szlaków rowerowych, ale oznaczeń jakoś nie widziałem. Na szczęście droga prowadzi prosto (czyt. zakolami) do punktu.

BUFET
Nie potrzebuję zjeżdżać, ale mam ochotę na drożdżówkę z serem. Niestety tu tylko batoniki i picie więc od razu ruszam dalej.

PK 27 - Rozwidlenie rowów
Kolejny prosty punkt. Wyjeżdżając gonię jednego z zawodników żeby pstryknąć jego rower, a dokładniej mówiąc koła :-)

A mnie się wydawało, że ja mam za szerokie opony © djk71

Koła robią wrażenie © djk71

PK 26 - Zachodni koniec starorzecza
Szczerze mówiąc jedyny punkt, którego opis przegapiłem. I pewnie bym się go nie domyślił. Na szczęście nie był potrzebny do odnalezienia punktu. Jadę dalej....

Czyżby w oddali była górka? © djk71

PK 23 - Zbieg dwóch jarów
Jeśli droga prowadząca do punktu nazywa się Stroma, to nie ma co z nią walczyć. Podprowadzam :)
Z punktu też pod górkę, ale tam już jadę :-)

PK 22 - Jar
Na Płaskiej Górze, gdzie mam skręcić w prawo zagaduje mnie Krzysiek z dziećmi i... przejeżdżam zakręt. Po chwili orientuję się, że coś jest nie tak i wracam. Na rozjeździe nie pilnuję kierunku i jadę kawałek za daleko. Kończy się droga i coś nie tak, znów wracam i teraz już się zgadza kierunek. Przez pole w dół i w towarzystwie zaliczam ostatni punkt.

Meta
Jest komplet. Na metę dojeżdżam prawie godzinę przed limitem czasu, ale dziś trasa była sporo łatwiejsza nie tylko dla mnie. Gdybym nie nadrobił tych kilku kilometrów wg autorskiego wariantu to pewnie byłbym szybciej. Ostatecznie wg wstępnych wyników, po dwóch dniach kończę na 12 miejscu.

Trochę zamieszania w trakcie dekoracji © djk71

Jak zawsze świetne tereny do jazdy, świetne atmosfera i trochę chaosu przy liczeniu punktów i w trakcie dekoracji :-) No cóż dwudniowa impreza wymaga więcej wysiłku nie tylko od zawodników :-). Już czekam na kolejną dwudniówkę :-)

Mam tylko jedną uwagę - zmieńcie drukarnię. Jak ktoś ma mały mapnik i musiał mapę kilkukrotnie składać to... pod koniec nie było na niej nic widać. Farba się momentalnie ścierała w miejscu każdego zgięcia. W trakcie pisania relacji ledwie niektóre opisy byłem w stanie odczytać nie mówiąc o ścieżkach...

Kadencja: Czujnik się wypiął (na mnie chyba).