Harpagan 46

Sobota, 19 października 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Harpagan 46
Minął tydzień od Harpagana, za nami już kolejna impreza, a wpisu wciąż nie ma, ale cóż, taki to był intensywny tydzień. Czas nadrobić zaległości.

Wyjazd na kultowego Harpa do samego końca stał pod wielkim znakiem zapytania. Po Kaczawskiej Wyrypie coś mnie postrzyknęło i… przez dwa tygodnie ledwie się ruszałem. Było na tyle poważnie, że nawet z własnej i nieprzymuszonej woli dwukrotnie wybrałem się do lekarza. Na szczęście na dwa dni przed imprezą coś zaczęło puszczać więc wyposażony pełną apteczkę specyfików postanowiłem, wbrew wszystkim ostrzeżeniom i prośbom pojechać.

Kwidzyn jest strasznie daleko, szczególnie w piątkowe popołudnie i wieczór. Kiedy w końcu docieramy zaskakuje nas… luz na sali gimnastycznej gdzie będziemy nocowali. Piesi co prawda już w terenie, ale mimo wszystko, przy ponad 1000 startujących powinno być jak zwykle do bólu ciasno. Potem okazuje się, że była jeszcze jedna sala.

Wieczorne pogaduchy © djk71


Wieczór upływa w miłej atmosferze pogaduszek ze znajomymi. Rano śniadanko, przebieranie się, odebranie rowerów z przechowalni i ruszamy na znajdujący się tuż obok stadion, gdzie o 6:30 nastąpi start. Zjeżdżając po trawie czujemy, że jest ślisko, ktoś informuje, że termometr wskazuje minus jeden.

Bez odprawy, odbieramy mapy i… nie ma na nich zaznaczonych żadnych punktów! Jak to możliwe? Dopiero po oświetleniu mapy czołówką pojawiają się kolejne kółeczka. Niestety kolorystyka mapa, zagęszczenie szczegółów i panujący półmrok sprawiają, że… mam wrażenie, że nic tu nie widzę. Nie lubię map setek. I jak tu zaplanować trasę?

Trzy punkty są po lewej stronie Wisły i od nich zaczniemy. Rysujemy północną część trasy, południe zostawimy sobie wyjątkowo na później, gdy po pierwsze będziemy wiedzieli jak stoimy z czasem, a po drugie jak zrobi się jaśniej.

PK10 - TYMAWA - rozwidlenie dróg
Ruszamy i pod kołami słychać trzaskający miejscami lód. Ale zaraz czemu kompas wskazuje południowy zachód zamiast północnego? Źle zjechaliśmy z ronda. "Przebijamy się jakoś, czy wracamy?" pytam Darka. Ten pomny chyba jeszcze naszego kombinowania na Kaczawskiej Wyrypie decyduje od razu: "Wracamy". Teraz już bez problemów trafiamy na właściwą drogę, choć nie jest łatwo się przesiąść na "setkę".

Choć robi się jasno, to księżyc jeszcze widać.

Świta © djk71


Jedziemy przez 2km most nad (ponoć) Wisłą. Ponoć, bo mgła jest tak gęsta, że widać ledwie barierki mostu, a już na pewno nie to co jest pod nim. W pewnym momencie przestaję zresztą widzieć cokolwiek. Za mostem sprawdzam, czy to woda, czy lód.

Wiem, czemu nic nie widziałem © djk71


Tu już jest jakby inny świat. Prawie wcale nie ma mgły.

Mgła zniknęla © djk71


Kawałek dalej z podwórza wyjeżdżają konni w historycznych szatach, mijamy drogę na Rzym i… Betlejem… Czyżby to naprawdę był inny świat?

Kawałek dalej wjeżdżamy w ścieżkę i pudło, to nie to. Wycofujemy się, jedziemy kawałek dalej i atakujemy z drugiej strony. Teraz trafiony, zatopiony.

PK 9 - PÓLKO - izba leśna
Wracamy tą samą drogą asfaltową, o ile chwilę wcześniej tu było przejrzyście to teraz tu jest biało. Znów nic nie widzę… Czyżby pora w końcu na poważnie pomyśleć o soczewkach zamiast okularów?
Do punktu trafiamy bez problemu od wschodniej strony.

PK 17 - WIOSŁO - skrzyżowanie dróg
Po wjeździe do lasu zaczynam czuć moje plecy, niedobrze, za wcześnie.

Chwila przerwy © djk71


Mijamy wracających z punktu Trolli i wołają żeby trzymać się lewej strony. Łatwo powiedzieć, ale tu co chwilę to przecinka… Punkt ma być gdzieś obok rezerwatu Wiosło Duże. Kierujemy się za strzałkami i robimy niezłe kółko, by w końcu dotrzeć do punktu, który był 100m od miejsca gdzie skręciliśmy na rezerwat. Pięknie.

PK 6 - JANOWO - miejsce widokowe
Wracamy do mostu. Wisły wciąż nie widać, na licznikach mamy już chyba ponad 50km, a plecy bolą coraz bardziej.
Dojazd do punktu banalny. Tu mgła już trochę opada.

Zimno musiało być dziewczynom © djk71


Krótki odpoczynek i sesja zdjęciowa.

A tak se będę siedział © djk71


Co tam Darek wypatrzył?

Ciekawe czy biorą? © djk71


Spotkana na miejscu para mówi coś o 18-tce… Chyba mieli na myśli 8-kę…, albo to ekipa z innej trasy i mają inne oznaczenia punktów.

Dojeżdżają inni © djk71


PK 8 - BRACHLEWO - stajnia leśna
Strasznie wieje. Dojeżdżamy do Jałowca i skręcamy w prawo do lasu. Napotkana zawodniczka potwierdza nasz wybór. Teraz tylko jakieś 700m i skręt w lewo. Tylko, że go nie ma, powinien być zanim droga odejdzie od torów. Przeszukujmy wszystkie ścieżki i nic, albo się kończą, albo skręcają nie tam gdzie chcemy. Atak bardziej od północy ponownie bez powodzenia. Tracimy tu sporo czasu. Już mamy wracać, gdy podejmujemy decyzję o powrocie do poprzedniego pomysłu tylko, że tym razem dokładnie odmierzamy odległość i… ścieżka jest gdzie ma być. Czemu tego przedtem nie zrobiliśmy?

PK 14 - BOROWY MŁYN - droga leśna
Przejeżdżamy przez tory i kawałek dalej za zakrętem powinna być droga w lewo. Jest. Jedziemy, tylko punktu nie ma. Za daleko i kierunek droga zmieniła. Powrót, szukanie właściwej przecinki i nic. Nie ma.

NIe ma ścieżki © djk71


Wracamy do zakrętu, choć ścieżka powinna być wyraźnie za nim i jedziemy bez przekonania, nagle są zabudowania, to dobrze, na mapie też były. Kawałek dalej, jest też punkt. Znów sporo straconego czasu.

PK 18 - BIAŁA GÓRA - parking leśny
Hm… Zauważamy na mapie PK18, o którym była mowa, przy "szóstce"… No cóż w porannym świetle go po prostu na mapie nie widzieliśmy. Jechać, czy nie? Jestem za tym żeby jechać, bo to "ciężki punkt". Na Harpaganie punkty mają różne wagi (punkty przeliczeniowe): 1-4 mają wartość równą 1 punkt przeliczeniowy, 5-8 - 2pp, 9-12 - 3pp, 13-16-4pp, 17-20 - 5pp. To jest punkt "za pięć" więc lepiej zdobyć jeden taki niż kilka "lżejszych".

Jedziemy.

Biała Góra - pięknie tu © djk71


To miejsce ma swoją historię © djk71


Piękne miejsce, kiedyś już tu byłem przy okazji wizyty u klienta.

Ćwiczymy parkowanie? © djk71


Jemy po bułce, ale widzę, że Darek chce czegoś więcej… najchętniej czegoś słodkiego. Kupimy coś w Sztumie.


PK 4 - POSTOLIN - rozwidlenie dróg
Droga do Sztumu strasznie monotonna, choć zastanawialiśmy się czy to dobry wybór, to chyba tak, po spotykamy po drodze kilku zawodników z czołówki. W Sztumie zero czynnych piekarni, ale za to jest fast food. Zaliczamy kebaba i kanapkę z kebabem. Tracimy chwilę czasu, ale może zyskamy trochę sił. Punkt banalny.

PK 20 - MIKOŁAJKI - rozwidlenie dróg
Po drodze na Mikołajki zaliczamy jeszcze sklep, żeby uzupełnić napoje. Kolejny prosty punkt. Pada Darka logika, że im "cięższy" punkt tym powinien być trudniejszy do odszukania ;-)

PK 12 - ORKUSZ - rozwidlenie dróg
Prosta droga od Gdakowa, tylko pod koniec coś nam się ścieżki nie zgadzają. Niby wszystko odmierzone jak należy, ale coś nie tak. Jeszcze raz rzut oka na mapę i zjeżdżamy z głównej drogi, ale punktu nie ma. Mijamy piechurów, rowerzystów, zakopanego (utopionego) SUV-a, ale punktu nie ma. Rozmowa z piechurami i już wiemy, tam gdzie na rozjeździe skręciliśmy w lewo trzeba było odbić w prawo. Czyli byliśmy cały czas tuż obok punktu.

PK 16 - SZADOWSKI MŁYN - parking leśny
Lecimy przez las do głównej drogi. Pada (a raczej staje) mi mapnik. Teraz to nie jest istotne, punkt jest przy głównej drodze. Dojeżdżamy do niej, skręcamy w lewo, jest parking, ale nie ma punktu. Może coś namieszaliśmy. Jedziemy kawałek dalej, patrzymy na mapę, nie to musiało być tam. Wracamy, rozglądamy się, choć do tej pory wszystkie punkty były widoczne od razu. Robię zdjęcia, na dowód że byliśmy.

Gdzie jest punkt? © djk71


Darek próbuje dzwonić do organizatorów, ale nie ma zasięgu. Ja próbuję jest. Dowiadujemy się, że punkt jest "bankowo", mamy szukać, jest około 17:45, punkt ma być otwarty do 18:00. Jeszcze jeden rzut oka na parking, no ale nie ma! Telefon. Od sędziego… punkt został zdjęty przez pomyłkę wcześniej. Zostanie nam ten punkt zaliczony. Pięknie, a my straciliśmy tu przynajmniej z 10 minut. Patrzymy na zegarek i już jest tylko czas na dojazd o do mety.

Meta
Zakładamy czołówki i pędzimy co sił do mety. Daleko, dalej niż się zdawało. Docieramy spóźnieni po ponad 3 i pół minuty. Czyli dostajemy 4 punkty przeliczeniowe kary, czyli tyle ile zdobyliśmy na poprzednim punkcie. W sumie to powinniśmy się wykłócić o te punkty karne, bo gdyby punkt był na miejscu i nie szukalibyśmy, nie dzwonilibyśmy to bylibyśmy na mecie przed jej zamknięciem. Sam czas między rozmowami z sędzią to ponad 4 minuty…

Ale to nie ma znaczenia i tak jesteśmy daleko, dalej niż mieliśmy nadzieję być. Z jednej rzeczy się cieszę…, że mimo dwóch tygodni bólu, i mimo tego, że na większej części trasy plecy nie dały o sobie zapomnieć, udało się pokonać ponad 180km i zaliczyć 11PK (z 20) i 37 punktów przeliczeniowych (z 60).

Wieczorem kąpiel, jedzonko i pogaduchy ze znajomymi w oczekiwaniu na zakończenie imprezy. Trzeba przyznać, że jak na imprezę, w której startuje ponad 1000 zawodników, to organizacyjnie nie ma się do czego przyczepić.

Jak będą ładniejsze to je zdobędziemy © djk71


Myślę, że na wiosnę znów się spotkamy na Harpaganie :-)

Komentarze (6)

Byłem, widziałem i spotkałem :-)

Darecki 22:33 niedziela, 12 stycznia 2014

Ze skrótu by bardziej pasowało dyr. Amiga ;)

djk71 07:16 sobota, 2 listopada 2013

może połączę i wyjdzie dr.Amiga ;P

amiga 13:55 piątek, 1 listopada 2013

amiga
Odprawa, to chyba jedyna rzecz, której mi brakowało, choć właściwie wszystko było jasne... Kolorystyka... dała w kość, ale to urok imprezy...
To co zmieniasz nicka na dyrygent? :-)
szczypiorizka
Zaliczone ;)

djk71 10:18 piątek, 1 listopada 2013

Mimo bólu pleców i pełnych wątpliwości kolejne zawody zaliczone :) Szacun.

szczypiorizka 16:38 środa, 30 października 2013

E tam... ja bym się przyczepił do kilku drobiazgów..., brakowało mi odprawy, pewnie wyjaśniło by się kilka spraw, a po drugie kolorystyka na mapach...
Na Jesiennych Trudach też była mapa 1:100000 ale mam wrażenie, że była bardziej czytelna..., mile widziane byłyby też rozświetlenia PK..., przy kilku punktach rozwiązałoby to wiele wątpliwości..., ale co by nie mówić to Harpagan.., on rządzi się swoimi prawami... To co mi się podobało, to trasy poprowadzone niesamowicie malowniczymi okolicami, aż chce się tam wrócić na dłużej :)

Ps. Na focie "A tak se będę siedział" wyglądam jakbym dyrygował. Tylko kim? Rybami czy rybakami? ;P

amiga 08:18 środa, 30 października 2013
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa geipo

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]