Wpisy archiwalne w kategorii

W 9 miesięcy do maratonu

Dystans całkowity:766.33 km (w terenie 179.17 km; 23.38%)
Czas w ruchu:84:28
Średnia prędkość:9.07 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:168 m
Maks. tętno maksymalne:203 (100 %)
Maks. tętno średnie:185 (91 %)
Liczba aktywności:77
Średnio na aktywność:9.95 km i 1h 05m
Więcej statystyk

Znów w Niemczech

Poniedziałek, 8 maja 2017 · Komentarze(0)
Niedziela była aktywna na.. targach. Dziś podobnie, więc rano przed śniadaniem rundka po okolicy. Trasa miała być nieco inna, ale się nie powiodło wgranie trasy do Garmina na szybko, a po całym dniu na stoisku już mi się nie chciało walczyć z tym przed snem.

Ruszam więc do przodu i po chwili są schody nad rzekę. Ciąg pieszo-rowerowy ale prawie pusty więc biegnę sobie wzdłuż wody.

Ciąg pieszo-rowerowy © djk71

Po czterech km nawrotka i kierunek hotel.

Nad rzeczką © djk71

Kilka szybszych akcentów i można się wykąpać i ruszyć na śniadanie. I oczywiście zaraz potem na stoisko.

Rozbieganie w mżawce

Sobota, 6 maja 2017 · Komentarze(0)
Dziś zgodnie z planem (prawie zgodnie, bo miało być jutro, ale jutro by się nie udało) - pierwsze długie rozbieganie. Długie pewnie dla wielu brzmi śmiesznie, bo to raptem 12 km, ale dla mnie długie. Inna sprawa, że w zeszłym tygodniu w sobotę było 12, a w niedzielę 15, ale to było trochę niezgodnie z planem :-) Ale za to jak fajnie :-).

Dziś pogoda nie pomagała w wyjściu z domu. W końcu jednak się zebrałem. Przez cały czas drobna mżawka,, ale jakoś specjalnie mi nie przeszkadzała. A może nawet pomagała. Tempo bardzo spokojne, a mimo to pod koniec lekkie zmęczenie. Brakował mi chyba picia. A może jakiś żel by wystarczył. Lub chociaż treściwsze śniadanie rano, a nie mała miseczka musli.

Najważniejsze jednak, że trening zrobiony. Był czas żeby pomyśleć o wielu sprawach. Muszę chyba też playlistę trochę rozbudować lub zmienić, bo mnie momentami zaczyna nudzić.

O poranku

Piątek, 5 maja 2017 · Komentarze(0)
Jak zawsze najgorzej wstać z łóżka, a potem już jest świetnie. Szczególnie gdy biegnie się w stronę wstającego słońca. I cały czas uśmiech na twarzy - muszę rzeczywiście głupio wyglądać w trakcie biegania ;-)


Poranne przebieżki

Środa, 3 maja 2017 · Komentarze(2)
Wczoraj wraz z nowym planem do słownika treningowego wkradło się słowo: podbiegi, dziś: przebieżki :-)
Poranne to lekkie nadużycie, bo wstałem dość późno, ale wciąż było to przed południem :-)

Na dworze 10 stopni, niby chłodno, a gdy się biega to ciepło. Nie wziąłem sobie żadnej opaski na czoło, ani czapki więc... w końcówce już nic nie widziałem. Oczy zalane potem. Piekły od soli.

Czas na śniadanie i... może rower...

Nowy plan i podbiegi

Wtorek, 2 maja 2017 · Komentarze(0)
Dziś praca, a potem ponoć ma padać, więc trening o poranku.

Skończony pierwszy etap treningów. Plan wg Skarżyńskiego moim zdaniem fantastyczny, motywujący i bezpieczny.
Od dziś przejście na inny plan - zobaczymy co z tego wyniknie. Na początek pierwsze podbiegi. Nowość i urozmaicenie więc mi się podobało ;-)

I jeszcze jedno zdjęcie z niedzielnego Dębowego Włóczykija autorstwa Olgi Dudek :-)

Biegniemy, czy czytamy? © Olga Dudek

Świąteczny rower i podsumowanie za kwiecień

Poniedziałek, 1 maja 2017 · Komentarze(5)
Rowerem ostatnio jeżdżę od święta, a że dziś święto to na rower... Do tego po weekendowym bieganiu wypada odpocząć.
Wstępnie plan był jechać rano, potem po obiedzie, finalnie wybieram się z domu dopiero po wpół do piątej. Bez planu. Chwila krążenia po naszym lesie. Rzut oka na staw w Miechowicach...

W dole staw © djk71

Dalej w stronę Radzionkowa... Nigdy nie wiem gdzie kończy się Bytom, a zaczyna Radzionków. Hala chyba należy do Bytomia, mimo napisów na ścianie...

Hala sportowa © djk71

Naprzeciw pozostałości jakiegoś pomnika. Ktoś wie jakiego?

Co to za pomnik? © djk71

Kawałek dalej spotykam kolarza...

Cóż to za kolarz © djk71

Kierując się znakami docieram do miniskansenu górniczego, choć na miejscu zero informacji o tym.

Miniskansen górniczy © djk71

Wiatr daje nieźle w kość od rana. Krążę jeszcze chwilę po okolicy i w końcu wracam do domu. Niestety kawałek zabrzańskim szlakiem ;-(

Zabrzański szlak :-( © djk71

Na koniec wypada zrobić podsumowanie za kwiecień (w drodze do październikowego maratonu).

Ogólnie:
- rower - 2 wyjazdy - 37,06 km - Porażka :-(
- bieganie - 14 razy - 125,58 km - jest zgodnie z planem, czyli jest regularność. Dystanse coraz dłuższe, choć wciąż szału nie ma, ale na to jeszcze przyjdzie pora. Jest uśmiech.
- pływanie - 0 razy - 0 km - Jak w poprzednim miesiącu - nie było kiedy. Mam nadzieję powrócić do tego kiedyś.
- VO2 max spadek z 40 do 39 - miałem nadzieję na wzrost.
Waga: -1,7 kg (-7,0 kg od początku) - Wciąż powoli w dół.

W sumie tylko biegowo jest ok, reszta do poprawy.

Dębowy Włóczykij - jest sukces ;-)

Niedziela, 30 kwietnia 2017 · Komentarze(7)
Pieszy i rowerowy rajd na orientację organizowany przez Rowerową Norkę. Był w kalendarzu, ale do końca nie byłem pewien czy się wybiorę. Jednak Monika dogadała się z moją małżonką i decyzja zapadła... jedziemy. Ale startujemy rodzinnie... pieszo. Nie wiem, czy to najlepszy pomysł po wczorajszym biegu, ale co tam...

Rano zapada decyzja, że jednak biegnę tylko z Igorem, a Anetka towarzyszy Kosmie i Tomkowi w biurze zawodów :-)
Startujemy jako... Pięknowłosi :-) Wersja nr 2, bo kiedyś już użyliśmy tej nazwy z Wiktorem :-)

Damy radę? Damy © djk71

Rejestrujemy się, odbieramy zestawy startowe i czekamy na odprawę i start o trzynastej. Mamy do zaliczenia 10 PK + 3 PK na LOPce (linii obowiązkowego przebycia/przejścia/przejazdu). Mapa w skali 1:50 000 ale ze zbliżeniami w skali 1:10 000 i 1:20 000 (rowerzyści mają jeszcze 1:25 000).

Planujemy trasę © djk71

Ruszamy w tłumie na pobliskie punkty w parku.

PK 14 - Drzewo na wzniesieniu
Punkt w pobliżu więc jest kolejka piechurów i rowerzystów.

PK 11 - Skrzyżowanie
Punkt po drugiej stronie fontanny szybko zaliczony.

PK 12 - Drzewo na wzniesieniu
Na starcie było chłodno więc miałem narzuconą cienką wiatrówkę - szybko ląduje w plecaku. BTW: pierwszy raz biegnę z plecakiem. Ale limit czasu to 4 godz. więc trzeba było wziąć coś do picia i jakiegoś banana :-)

PK 10 - Karmnik
Łatwo i bez problemu.

PK 3 - Brzoza
Opis punktu brzmi groźnie, ale poza kolejką nie było problemów.

PK 13 - Brzoza przy stanowisku grillowymPrzestawiamy się na mapę pięćdziesiątkę więc odległości trochę inne. Do tego trzeba pobiec w tłumie przy Pogorii III. Chwila szukania punktu i Iguś podbija kartę. Dobry jest :-)

PK 15 - Skrzyżowanie ścieżek
Komuś przydał się perforator więc spisujemy kod z lampionu i robimy zdjęcie.  Pomimo, że temperatura nie jest najwyższa, mnie jest gorąco. Koszulka termiczna ląduje w plecaku.

Ktoś ukradł perforator © djk71


PK 2 - Drzewo
No tak, ale po drugiej stronie strumyka... Na szczęście znajdujemy mostek.

PK 4 - Drzewo przy betonowym słupku
Chwilę nam zajmuje jego znalezienie. Wybiegliśmy inną ścieżką niż myśleliśmy i trzeba było zacząć szukanie od początku. Akurat zebrał się tłum więc trzeba było się wyłączyć i... punkt od razu znaleziony.

PK 17 - Drzewo przy bunkrze
Biegnąc wzdłuż torów mijamy zawodnika, który chyba już wraca do mety... My biegniemy swoje. Jest punkt i bunkier.

Jest bunkier i punkt © djk71

LOP
Pierwsze dwa punkty bez problemu, potem chyba zbiegamy inną ścieżką i chwila wahania, ale Igor ma dobry wzrok i jest trzeci punkt.

Meta
Teraz trzeba wrócić. Trochę zakręceni, wspomagamy się kompasem i w końcu są tory i Pogoria I. Trochę za daleko wybiegliśmy, ale szybko to korygujemy. Teraz chwila zastanowienia, czy wracamy znaną nam już drogą, czy obiegamy jezioro z drugiej strony. Wybieramy nową drogę, która dodatkowo może nie będzie tak pełna ludzi.

Mijamy Piekło i po chwili lądujemy na ulicy Letniej. To oznacza, że do mety już blisko. Biegniemy do samego końca.

Za rogiem jest meta © djk71

Na mecie dowiadujemy się, że... jesteśmy pierwsi w kategorii rodzinnej i czwarci w Open.

Kontrola kart © djk71

Nie chce nam się wierzyć, ale chyba tak jest :-) Pięknie jak na debiut biegowy.

Żona jest z nas dumna © djk71

Organizatorka też :-) © djk71

Kiełbaski, rozmowy ze znajomymi (miło było spotkać Zdezorientowanych), szybki wypad do miasta i powrót na dekorację.

Gratulacje © djk71

Dodatkowo jeszcze udaje się wylosować gadżety :-)

Iguś dzięki za świetną współpracę, Anetko dzięki że mogliśmy pobiec. Norka - dzięki za organizację świetnej imprezy.

Jest pierwsze miejsce © djk71


40 Prowokacja

Sobota, 29 kwietnia 2017 · Komentarze(2)
Sprowokowany po raz drugi :-)

Za pierwszym razem było jedno kółeczko, dziś... wg planu treningowego powinno być 10 km. Problem w tym, że na Gliwickiej Parkowej Prowokacji Biegowej jedna pętla to... 4219,5 m. W tej sytuacji dwa to za mało, a trzy za dużo... Zobaczymy jak będę się czuł.

Odbieram numerek i prawie do startu siedzę w aucie.

Numerek odebrany © djk71



Na starcie z daleka witam się ze znajomymi (żeby mnie znów nie sprowokowali). Z głośników leci:Sto lat! to chyba z okazji jubileuszu Prowokacji. I po chwili ruszamy. Staram się od początku pilnować tempa żeby nie przeszarżować od startu. Mimo to puls i tak od razu skacze na 180+. Tak się emocjonuję tym?

W pracy ładowałem mp3-kę, a potem wrzuciłem ją do torby i... nie wyłączyłem. W efekcie biegnę w słuchawkach bez muzyki :-) Po pierwszym kółku widzę, że znajomi z pracy zostali już na mecie. Wiem, że przede mną biegnie jeszcze Magda... Biegnie i biegnie jakieś 100m z przodu, ale nie zwalnia. A ja też nie chcę przeginać. W efekcie jest przede mną na drugim okrążeniu i na tym chyba skończyła, bo później już jej nie widziałem. Ja decyduję się ruszyć na trzecie. Po drodze mijam Karolinę na trasie NW. Umawiamy się... na wtorek do pracy :-)

Spokojnie dobiegam do mety. Właściwie mimo wolnego tempa i wysokiego tętna czuję, że spokojnie mógłbym jeszcze jedno kółko zrobić. Ale w planie tego nie było więc koniec na dziś. Fajny bieg. Nie wiem tylko czemu GPS pokazał jakieś 770m mniej niż miała trasa.

Na mecie łyk herbaty, wafelek i okolicznościowa babeczka :-) Kiełbaskę odpuszczam, bo widzę, że znajomi już chyba udali się do domu, a samemu to żadna przyjemność :-)

Zamiast tortu © djk71



W kółko?

Wtorek, 25 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
W pracy dużej niż planowałem, ale i tak udało się się przed deszczem.
Trochę zbyt ciepło się ubrałem. Nad tym muszę popracować. Wciąż boję się, że zmarznę. Ogólnie dość przyjemna przebieżka mimo, że puls znów zdecydowanie zbyt wysoki.
Chyba muszę znaleźć jakiś stadion i biegać po płaskim w kółko :-) Chyba jednak bym tak nie potrafił...

Zbuntowany Kaloryfer

Piątek, 21 kwietnia 2017 · Komentarze(4)
Tak nazywała się jedna z kapel jakie kiedyś usłyszałem w Jarocinie. Jakoś tak mi się przypomniała kiedy dziś pomyślałem, że mój organizm się zbuntował. I nie bardzo wiem czemu.



Ostatnie tygodnie były bardzo ciężkie. Zmęczenie wyszło już w poprzedni weekend na Nadwiślańskim Maratonie, a potem w święta. Niedziela cała przespana, poniedziałek co prawda był bieg, ale poza tym zupełne lenistwo, co męczyło chyba jeszcze bardziej. Ten tydzień był podobny... sen kiedy tylko była ku temu sposobność. Pogoda też nie zachęcała do jakiekolwiek aktywności.

Po trzydniowej przerwie dziś nie ma wyboru. Ruszam od razu do lasu. Oczywiście na początek Krajszyna i... po raptem 18 min. muszę się zatrzymać. I nie chodzi wcale o wysokie tętno, które utrzymuje się od podbiegu, ale o... piszczele. Bolą jak diabli. Próbuję iść, ale to jeszcze trudniejsze. Szczególnie lewa noga. Chwila przerwy, kolejna próba i to samo. Boli jak diabli. Nie ma wyboru wracamy do domu. Po chwili zaczynam stygnąć i robi się chłodno :-( Jeszcze 2-3 zrywy, ale nie ma szans na bieg. Nie mam pojęcia co się stało. Jakiś bunt organizmu.