Zbuntowany Kaloryfer
Piątek, 21 kwietnia 2017
· Komentarze(4)
Kategoria Bieganie, Samotnie, śląskie, W 9 miesięcy do maratonu
Tak nazywała się jedna z kapel jakie kiedyś usłyszałem w Jarocinie. Jakoś tak mi się przypomniała kiedy dziś pomyślałem, że mój organizm się zbuntował. I nie bardzo wiem czemu.
Ostatnie tygodnie były bardzo ciężkie. Zmęczenie wyszło już w poprzedni weekend na Nadwiślańskim Maratonie, a potem w święta. Niedziela cała przespana, poniedziałek co prawda był bieg, ale poza tym zupełne lenistwo, co męczyło chyba jeszcze bardziej. Ten tydzień był podobny... sen kiedy tylko była ku temu sposobność. Pogoda też nie zachęcała do jakiekolwiek aktywności.
Po trzydniowej przerwie dziś nie ma wyboru. Ruszam od razu do lasu. Oczywiście na początek Krajszyna i... po raptem 18 min. muszę się zatrzymać. I nie chodzi wcale o wysokie tętno, które utrzymuje się od podbiegu, ale o... piszczele. Bolą jak diabli. Próbuję iść, ale to jeszcze trudniejsze. Szczególnie lewa noga. Chwila przerwy, kolejna próba i to samo. Boli jak diabli. Nie ma wyboru wracamy do domu. Po chwili zaczynam stygnąć i robi się chłodno :-( Jeszcze 2-3 zrywy, ale nie ma szans na bieg. Nie mam pojęcia co się stało. Jakiś bunt organizmu.
Ostatnie tygodnie były bardzo ciężkie. Zmęczenie wyszło już w poprzedni weekend na Nadwiślańskim Maratonie, a potem w święta. Niedziela cała przespana, poniedziałek co prawda był bieg, ale poza tym zupełne lenistwo, co męczyło chyba jeszcze bardziej. Ten tydzień był podobny... sen kiedy tylko była ku temu sposobność. Pogoda też nie zachęcała do jakiekolwiek aktywności.
Po trzydniowej przerwie dziś nie ma wyboru. Ruszam od razu do lasu. Oczywiście na początek Krajszyna i... po raptem 18 min. muszę się zatrzymać. I nie chodzi wcale o wysokie tętno, które utrzymuje się od podbiegu, ale o... piszczele. Bolą jak diabli. Próbuję iść, ale to jeszcze trudniejsze. Szczególnie lewa noga. Chwila przerwy, kolejna próba i to samo. Boli jak diabli. Nie ma wyboru wracamy do domu. Po chwili zaczynam stygnąć i robi się chłodno :-( Jeszcze 2-3 zrywy, ale nie ma szans na bieg. Nie mam pojęcia co się stało. Jakiś bunt organizmu.