Rano Igor obudził nas gorącą herbatką z sokiem. I pytaniem: Idziemy na basen? I jak tu odmówić :-)
Kierunek Tarnowskie Góry. Sporo ludzi jak na poranek. Do tego drożej niż w Zabrzu. Przebieram się i Igor mnie informuje, że szafka mu się nie zamyka. Sprawdzam i faktycznie. Nie kombinujemy tylko wrzucamy wszystko do mojej.
Większość czasu to wygłupy, pod koniec trochę pływania.
Oddając klucze okazuje się, szafka była prawdopodobnie działająca. Prawdopodobnie, bo sprawdzaliśmy tylko nr 99, a nie... nasz... 66 :-)
No cóż scena żywcem z Paddingtona, którego ostatnio oglądał :-)
Po pracy spinning więc będzie gdzie spalić. Tak miało być, okazało się, że trener chory i zajęcia odwołane. To mnie załatwili...
Wieczorem basen. Chociaż tyle. Ale kiepsko dziś było. Zero postępów. Wręcz cofanie się... Plusem jest to, że coraz mniej mi woda przeszkadza, ale pływanie bez wspomagaczy to porażka...
Po wczorajszych badaniach, dziś wciąż na gościnnych występach wypad na basen w Ożarowie. Strasznie tłoczno, ale daliśmy radę. Pierwsze próby z bojką między nogami. Dziwnie.
Ogólnie popływałem, ale jak to brat określił stylem na Tarzana... Przecież wiem, że sporo pracy przede mną...
Z płetwami jest łatwo. No może nie łatwo, ale dużo łatwiej. Człowiek nie zauważa kiedy pokonuje kolejne długości basenu. Bez... dużo trudniej, wolniej, bardziej się męczę... Mimo to bardzo mi się dziś podobało. Jakoś tak swobodniej się czułem. Mam wrażenie, że pokonuję kolejne bariery, w tym te które siedzą w głowie... Ale widzę jak wiele jeszcze pracy przede mną.
Najważniejsze, że już mi sprawia przyjemność chodzenie na basen. Najchętniej chodziłbym częściej, tylko czasu brak.
Po powrocie z biegania kąpiel, małe jedzonko, wpisy i... wyjazd na basen. Kolejna walka z zejściem pod wodę. Jakieś postępy wydają się być, ale daleko do celu. Podobnie jak z pływaniem bez płetw.
Koniec stycznia. Dziwny to miesiąc. Jak się nie pomyliłem to 32 aktywności, 32:45h treningów, w tym najwięcej kolejno: biegania, spinningu, siłowni, a rower wygrał z pływaniem tylko o 30 minut. Jeśli chodzi o dystans to również wygrało bieganie.
Dwa tygodnie minęły od poprzedniego basenu. Za dużo, bo dziś na początku znów nie potrafiłem sobie poradzić z oddechem. Po kilku długościach było już znacznie lepiej. W sumie po skończeniu nie czułem się zmęczony. Czyli obijałem się :-)
Dzwoni Olek. Basen. Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł, po niedzielnym biegu, po wczorajszej delegacji i bieganiu, a do tego jestem świeżo po spinningu. Jednak jadę. Najpierw krótka wizyta w Decathlonie: okulary i krótkie płetwy - nie wiem po co... a potem wieczorny basen. Fajnie bo pusto. Najpierw chwilę sam, a potem to Olek dyktuje warunki.
Efekt: 600m bez zbytniego zmęczenia. Jestem w szoku. Oczywiście daleko do mistrzostwa, ale różnica między dotychczasowymi próbami, a tym co było dziś kolosalna. Zobaczymy co będzie dalej :-)
BTW: Yoasia, to nie znaczy, że odrzucam Twoją propozycję :-)
Rano było bieganie z Igorem, więc wieczorem nie mogłem Mu odmówić i poszliśmy na basen. Dołączył do nas Olek. Niestety 1,5h na basenie to głównie wygłupy z synem. Pływania było raptem 4x25m. Po każdej długości odpoczynek. Wciąż mnie to męczy i nie sprawia przyjemności. Pomimo, że tak mało pływania to wracam nieźle zmęczony.
Czy będę chodził częściej? Nie wiem. Jak ma to tak wyglądać to nie wiem czy ma to sens. Może jak znajdę skutecznego, cierpliwego, lokalnego i najlepiej niedrogiego trenera, który sprawi, że choć trochę zacznie mi to sprawiać przyjemność to wtedy...
Basen (2) - Pływanie po warszawsku A właściwie to na Warszawskiej. Dziś próba basenu tego, który mam najbliżej, najbardziej po drodze do pracy. Bez rewelacji, ale jak na moje umiejętności i potrzeby - wystarczy. Wcale nie było łatwiej. Chyba faktycznie muszę pomyśleć o jakimś szkoleniu lub chociaż posłuchać jakiś wskazówek... :-)
Basen (1) i Tropiciel Dziś w ramach wciąż trwającej niechęci do jazdy do po ciemku, o świcie wybrałem się w końcu na basen. Porażka. Co długość basenu to odpoczynek. Dużo pracy nad kondycją i nad techniką pływania mnie czeka. Może by się przydał jakiś kurs doskonalenia techniki? :-)
Ciekawe na ile starczy mi cierpliwości jeśli chodzi o te poranne treningi. Treningi... nikt mi wczoraj nie chciał nic podpowiedzieć w kwestii planu treningowego ;-(
Z innej beczki. A może w końcu z tej właściwej - rowerowej ;-) Zdecydowaliśmy się z synem wystartować w Tropicielu. Zapowiada się ciekawie ;-)